Tamashi x Shanae
onlyifyouwant
Uśmiechnął się delikatnie, słuchając Aurory i poprawiając subtelnie sukienkę. Jednocześnie klął w myślach na bractwo, misje, Najwyższego i wszystko inne, co miało większy lub mniejszy wpływ na jego aktualną sytuację.Shanae Zankoku, skrytobójca, członek zacnego bractwa Ostrzy Nocy, wnuk Roniina Zankoku, itp. siedział aktualnie przebrany za kobietę w domu Tamashiego no Heiwa, syna damy siedzącej naprzeciwko niego i przygotowywał się psychicznie do roli "narzeczonej".
Miał na sobie długą suknię w kolorze wina, o ciekawym gorsecie i ładnie wykonanym drapowaniu. Na rękach miał aksamitne rękawiczki, gładkie, w kolorze sukni, sięgające łokci. Włosy zostały upięte w kok z tyłu głowy, a kilka luźniejszych pasemek okalało jego twarz, kręcąc się w subtelne loki. Były dwukolorowe, czarne od "strony" głowy, od połowy w dół natomiast czerwone. Jasnkrawozielone oczy miał podkreślone czarną kredką, natomiast usta muśnięte czerwienią. Na szyi nosił drobny, ozdobny wisior o ciekawej formie. Pod sukienką, na udzie, miał podwiązkę z krótkim sztyletem, którego "kopię" miał również w długich butach na obcasach. Na prawej kostce miał delikatny łańcuszek z zapięciem, podtrzymujący iluzję, iż ciało chłopaka było kobiece... Właściwie, chodziło tylko o piersi, gdyż dolnej połowy i tak nikt miał nie widzieć, a Shanae z natury miał dość kobiecą figurę.
Był tutaj jako Shanae Hisamatsu, córka wampirzego arystokraty z innego miasta, gotowa do zamążpójścia. Spojrzał znów na kobietę, uśmiechając się do niej miło i czekając na Tamashiego, którego tak zachwalała.
Tamashi przewracał się w łóżku, gdyż było dosyć wcześnie. Miał na sobie jedynie ciemną bieliznę. Jakieś pół godziny temu do jego pokoju wszedł ojciec, oznajmiając mu, że matka go wzywa. Smok miał to naprawdę głęboko gdzieś, więc do tej pory leżał w łóżku. Gdy usłyszał jednak rżenie koni i stukot ich kopyt, postanowił się podnieść.
Nie miał zbyt dobrego humoru, za kilkanaście dni miał skończyć 20 lat, co oznaczało, że przeleciała mu już połowa najlepszego okresu w życiu. Jeszcze te problemy z matką... Całe szczęście, że Tam nie mieszkał tu na codzień. Z pewnością by nie wytrzymał.
Wstał z posłania, z zaskoczeniem odkrywając, że ma rozłożone skrzydła. Pewnie w nocy znów śniło mu się coś nieprzyzwoitego. Zaśmiał się do siebie i spojrzał za okno, natrafiając po drodze na błyszczącą taflę lustra.
Tamashi był wysokim chłopakiem o bardzo korzystnym wyglądzie. Jego fioletowe kosmyki sięgały za łopatki, spływając po ramionach cienkimi "strużkami". Miał umięśnioną, wypukłą klatkę piersiową z dwoma, niezwykle smakowitymi sutkami, które zawsze kojarzyły mu się ze swego rodzaju wisienkami na torcie.
Chłopak złożył skrzydła i podszedł do szafy. Już po chwili wciągał na siebie białą, delikatnie przeźroczystą koszulę z długim rękawem. Przeczesał palcami włosy i odświeżył oddech, używając mocy.
Wyszedł z pomieszczenia, od razu kierując się do salonu na parterze.
W domu było nienaturalnie cicho, jednak Tamashi nie zwrócił na to uwagi. Zbiegł po schodach, zatrzymując się w progu salonu. Cofnął gwałtownie głowę, dostrzegając w środku gościa.
Nie zdziwił się wcale widokiem kobiety, bardziej tym, jak wyglądała. Matka smoka przyprowadzała mu zazwyczaj ciche, skromne cipki o wyglądzie aniołeczków, co doprowadzało Tamashiego do szewskiej pasji. Były tego trzy powody.
Po pierwsze, nienawidził zapędów matki do jak najszybszego wydania smoka, po drugie nie interesowały go kobiety, a co dopiero piszczące i czerwieniące się z każdym jego słowem. Nie to, żeby nie próbował odwieść jej od tego typu pomysłów. Jego rodzicielka należała jednak do smoczyc nie dość, że zaborczych, to jeszcze upartych jak osioł.
- Witaj, matko - powiedział do rudowłosej kobiety i skierował wzrok na damę. Cóż... Była to zdecydowanie najpiękniejsza kobieta, jaka kiedykolwiek gościła w tym domu.
- Tamashi! - kobieta zamrugała, patrząc na swojego syna. - Mamy gościa, miałeś się przygotować... - powiedziała, wstając i patrząc na niego z niemym wyrzutem. Shanae natomiast uniósł brew i parsknął śmiechem, również podnosząc się ze swojego miejsca.
Mm... Smakowity. Może nie będzie tak źle...
Zmierzył smoka wzrokiem, a jego wargi mimowolnie rozciągnęły się w złośliwym uśmieszku.
- Cóż... Po pani opisie oczekiwałam... odrobinę innego pierwszego wrażenia, ale nie jest to najgorsze, co mogło być - powiedział spokojnie, na co matka smoka zaśmiała się z zakłopotaniem.
- Oh, przepraszam, to przez to, że nie uprzedziłam syna o twojej wizycie...
- Na pewno - odparł, uśmiechając się do kobiety delikatnie, lekko kiwając jej głową.
- Tamashi, poznaj pannę Shanae Hisamatsu. Pan Hitsamatsu jest bliskim znajomym ojca i ma nadzieję, iż odpowiednio zaopiekujesz się jego córką - powiedziała Aurora, patrząc na syna wymownie. "Bliski" znaczył ważny, a to już nadawało sytuacji "powagi".
- Miło mi cię poznać, Tamashi. Chociaż wolałabym, żebyś przy naszym następnym spotkaniu jednak odział coś więcej... Lub mniej - delikatnie ukłonił się, patrząc jednak smokowi w oczy i uśmiechając się kącikiem ust kusząco. Czekał na ruch mężczyzny.
Tamashi obserwował uważnie gościa, a jego usta z każdą chwilą wykrzywiały się coraz bardziej. Uśmiechał się oczywiście. Nie spodziewał się, że jakakolwiek kobieta wzbudzi w nim rozbawienie i zaciekawienie. A jednak, stało się.
- Również miło mi cię poznać - powiedział do niej, totalnie ignorując matkę, stając do niej niemalże tyłem. - I skąd możesz wiedzieć, że będzie jakiekolwiek następne spotkanie, Shanae?
Uśmiechnął się kącikiem ust i bezwstydnie spojrzał w jej piersi. Cóż, te dwie "połóweczki" nadal go nie kręciły, jednak reszta sylwetki wydawała się niezwykle przyjazna dla oczu. Właśnie, oczy... Smok powrócił do zielonych tęczówek dziewczyny i uśmiechnął się rozbrajająco.
- Matko - odparł beznamiętnie, odwracając się na chwilę w stronę rodzicielki. - Na czym ma polegać ta opieka?
- Nasi ojcowie mają wspólne interesy, więc chcąc nie chcąc będziemy się widywać - odparł spokojnie, obserwując młodego mężczyznę. Odpowiedział na uśmiech uśmiechem, poprawiając przy okazji gorset. Nikt nie powiedział, że miał grać aniołka, a ten smok był bardzo pociągający, więc... czemu nie skorzystać? I tak będzie musiał tu tkwić jakiś czas, atrakcyjny mężczyzna u boku może to jakoś zrekompensować.
- Cóż, to ważny gość, nie chcieliśmy pozwolić jej, by mieszkała w jakimś podrzędnym hotelu czy karczmie... Więc razem z panem Hisamatsu uzgodniliśmy, iż na czas jej pobytu tutaj zamieszka u ciebie. Jej rzeczy zostały już przewiezione do twojego domu - matka smoka uśmiechnęła się do niego lekko, podchodząc bliżej i mówiąc ciszej, co by "panna" nie usłyszała. - Więc postaraj się, masz okazję jej zaimponować. To bardzo dobra partia.
Shanae miał wielką ochotę parsknąć wściekle i powiedzieć, że partia to może być szachów, ale grzecznie udawał, iż nie usłyszał słów Aurory.
Tamashi obserwował obie kobiety przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją.
Matka wiele razy przysyłała do Tamashiego kobiety, jednak nigdy żadna się do niego nie przeprowadziła. I niby jak to sobie wyobrażała? Domek smoka nie należał do największych, więc była w nim tylko jedna sypialnia. I brak piwnicy, co dla wampirzej kobiety będzie z pewnością niezwykle niewygodne... Prychnął pod nosem, spoglądając na matkę z wyrzutem.
Owszem, Shanae była ciekawa i inna od reszty, jednak to nadal była kobieta! Chłopak nie sądził, by jego orientacja miała się zmienić, więc nie było nawet mowy o jakiejkolwiek zabawie, na którą ta miała wyraźną ochotę.
- Matko, wiesz, że nienawidzę, gdy decydujesz za mnie - powiedział spokojnie. - To, o czym poinformowałem cię kilka tygodni temu nigdy się nie zmieni - nawiązał do ich rozmowy, w której to powiedział rodzicielce, że interesują go wyłącznie mężczyźni. - Ale przecież nie odmówię noclegu tak uroczej damie - uśmiechnął się do niej. - Ubiorę się i spakuję, potem możemy od razu wyruszać.
Odwrócił się, obdarzając Shanae przelotnym uśmiechem i ruszył do swego pokoju.
- Natomiast ja pozwolę sobie wyrazić swój... sprzeciw - Shanae spojrzał na matkę smoka z delikatnym uśmiechem. - Oczywiście, jestem bardzo wdzięczna za okazane mi zainteresowanie, jednak nie sądzę, by była to... rozsądna decyzja - powiedział cicho, mając nadzieję, że uda mu się coś wskórać.
- Ależ, pani ojciec tak samo mówił! Jednak proszę się nie obawiać, Tamashi jest porządnym, młodym mężczyzną. I będzie bezpieczniej dla panienki zostać z nim niż nocować w karczmie - cóż, nie wskórał.
- Nie śmiem zaprzeczyć... I skoro ojca przekonały pani słowa - powiedział, lekko kiwając głową, chociaż w środku niemal wrzeszczał wściekle. Wziął głęboki oddech, prostując się i splatając dłonie z przodu kobieco.
Zostało mu więc czekanie na Tamashiego.
Tamashi zszedł po kilkunastu minutach na dół, trzymając w dłoni torbę.
Nie przebywał u rodziców długo, miał więc ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
Chłopak ubrany był w czarną, dość przylegającą koszulę z postawionym kołnierzykiem oraz obcisłe, ciemne spodnie, ciasno zasznurowane przez całą długość nogawek. Na nogach miał wysokie buty na grubej podeszwie.
- Możemy iść - powiedział do Shanae, nie widząc na horyzoncie swojej matki.
Miał nadzieję, że uda mu się zniknąć nim rodzicielka go zauważy, gdyż pożegnania z nią też nie należały do najprzyjemniejszych.
- Jesteś gotowa? - zapytał, starając się zachowywać kulturalnie.
- Na cichą ucieczkę? Zawsze - mruknął, uśmiechając się jednak do Tamashiego. - Tak, woźnica już czeka... Nie przeszkadza ci, że zabierzemy się moim powozem?
Poprawił włosy, zerkając jeszcze w lustro, zanim sięgnął po swój płaszcz. I zaklął w myślach, ponieważ powinien poczekać, aż mężczyzna mu go poda. Założył go szybko, udając, że wcale nie zauważył nieprawidłowości. Poczekał jednak, aż ten otworzył przed nim drzwi i wyszedł szybko, zmierzając ku powozowi.
Sam powóz nie był szczególny, ot czarny z ciemnymi szybami. To konie go ciągnące były niesamowite. Kruczoczarne, o czerwonych oczach i kopytach wyglądających, jakby krwawiły*. Shanae uśmiechnął się lekko, widząc je i uspokajając się w duchu. Zawsze tak na niego działały.
Woźnica, wysoki, dobrze zbudowany czort, otworzył przed nim drzwiczki, a chłopak sprawnie wszedł do powozu, ciesząc się, że suknia jest w miarę "przy ciele". Usiadł w środku, zakładając nogę na nogę i opierając ręce o kolana. Czort przejął walizkę od smoka i zamknął za nim drzwi powozu, gdy młodzieniec wszedł do środka.
***
*) Takie jak miały Upiory Pierścienia we "Władcy Pierścieni" ^^
Tamashi patrzył z podziwem na nietypowo wyglądające zwierzęta, niemal bezwiednie oddając woźnicy swoją walizkę. Wsiadł do powozu i usiadł naprzeciwko Shanae, spoglądając na nią z zaciekawieniem.
- Masz nietypowe upodobania jak na tak młodą damę - powiedział grzecznie, zaczesując fioletowe kosmyki do tyłu.
Rozsiadł się wygodnie, zakładając nogę na nogę i opierając łokieć o drewnianą poprzeczkę pod okienkiem. Oparł na dłoni brodę i patrzył na Shanae bez skrępowania.
Cholera! Gdyby tylko była mężczyzną...
- Mężczyźni nie mają monopolu na jazdę konną ani na wierzchowce do tego dobrane. A siedzenie w domu, plotkowanie i udawanie cnotki nie jest moją dobrą stroną - odparł, uśmiechając się do smoka lekko złośliwie. - Przeszkadza ci to? - dodał, wygładzając sukienkę. Spojrzał na smoka, po czym stwierdził, że jemu to pewnie obojętne, więc uniósł rękę i wyjął ozdobną spinkę z włosów, rozwiązując tym kok. Włosy opadły na jego plecy delikatnie, a chłopak ręką je rozplątał, sprawiając iż lokowane kosmyki oplotły jego ramiona kusząco.
- Wybacz ten nietakt, ale dłużej w tym uczesaniu bym nie wytrzymała - powiedział do niego jeszcze, kładąc spinkę na kolanach.
Tamashiemu po plecach przeszły dreszcze. Kobieta była niezwykle rozbrajająca i oryginalna nie tylko ze względu na swój wygląd, a również zachowanie. Można powiedzieć, że w pewien sposób fascynowała Tamashiego.
- Nie wiem, czy robisz to specjalnie, czy nie... - westchnął w jej stronę. - Ale jesteś niezwykle kusząca.
Wyprostował się, zdejmując nogę z kolana i zakładając ramiona na piersi. Otaksował ją wzrokiem, zatrzymując się dłużej na proporcjonalnych piersiach.
- Musisz mi jednak wybaczyć, że w ogóle mnie to nie rusza - dodał zaraz. - Musisz zrozumieć moją matkę i jej desperackie zachowania. Próbuje mnie swatać z każdą wysoko postawioną kobietą, gdyż mimo moich ostrych zapewnień, nadal nie przyjęła do wiadomości, że jakiejkolwiek by mi nie przysłała... Po prostu nie ma możliwości, bym był zainteresowany.
Więc masz takie preferencje... A ja nie mogę się ujawnić. Cholera jasna.
- Rozumiem, aż za bardzo. Właściwie, twój brak zainteresowania jest mi niezwykle na rękę... Muszę cię jednak prosić, byś przez czas mojego pobytu tutaj udawał choć odrobinę zainteresowania. Chcę odpocząć od domu rodzinnego, a jeśli ojciec usłyszy o braku porozumienia między nami, natychmiast każe mi wracać - powiedział, bawiąc się spinką. Patrzył przy tym smokowi w oczy z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście, postaram się znaleźć coś, czym będę mogła ci się odwdzięczyć - dodał, obserwując go zielonymi oczami. Po chwili jednak spojrzał za szybę, przesuwając językiem po dolnej wardze i uśmiechając się lekko.
Słodki zapach... To pewnie dzieci. Albo kapłan, oni też czasami tak pachną...
Zaraz jednak zwrócił spojrzenie znów na swojego rozmówcę.
A ty... Ty pachniesz pociągająco. Cholera jasna, wrócę tu bez przebrania i się z tobą prześpię, jak tak dalej pójdzie!
Tamashi uśmiechnął się naprawdę sympatycznie, czując niezwykłą ulgę. Rozluźnił się natychmiast opierając dłonie na kolanach i przechylając się lekko do przodu.
- Oj, coś czuję, że możemy się dogadać - powiedział. - Niesamowite. Pierwsza kobieta z którą można normalnie porozmawiać. Naprawdę, gratuluję ci.
Shanae uśmiechnął się do niego słodko, a jednak w pewien sposób złośliwie, również się do niego nachylając.
- Pierwszy mężczyzna, któremu - będąc z nim sam na sam - nie musiałam obciąć palców, by mnie nie dotykał. Ja tobie też gratuluję - odparł z rozbawieniem, kręcąc głową i zaśmiał się cicho. Wziął głębszy wdech, również się rozluźniając i siadając wygodniej.
- Nienawidzę gorsetów. Po co to komu? Żeby się udusić? - mruknął pod nosem, bawiąc się dalej spinką. Spojrzał zaraz na smoka ciekawie.
- Więc, Tamashi, towarzyszu niedoli... Daleko jeszcze do twego królestwa? - zapytał, jak na niego całkiem przyjaźnie.
Tamashiemu niezwykle szybko poprawił się humor, gdyż rozmowa z Shanae przebiegała naprawdę przyjemnie. Kobieta była zabawna, trochę uparta i smok sądził, że gdyby tylko jego orientacja się zmieniła... No cóż, pewnie przez pół drogi przyciskałby Shanae do fotela...
Po półtorej godziny jazdy, powóz zatrzymał się. Byli w lesie, obok niewielkiego domku, skromnego i niezwykle malowniczego.
Chłopak wysiadł z powozu i zaraz pomógł wyjść z niego wampirzycy, zaraz prowadząc ją do chałupy.
- Tu jest salon, a za tamtymi drzwiami łazienka - powiedział, gdy weszli do środka. - Na górze jest jedynie sypialnia i druga toaleta. Będę spał tutaj, ponieważ tylko na piętrze zawieszone są zasłony. Rozgość się.
Dom umeblowany był skromnie i prosto, większość mebli była z sosnowego drewna, a kanapy i fotele obite ciemnym materiałem. Na jednej ze ścian zainstalowany był kominek.
Wampir uśmiechnął się lekko, podchodząc do kominka i przesuwając palcami po kamieniu, z którego został zbudowany.
- Dziękuję. Pozwolisz, że pójdę się odświeżyć i przebrać... Ten gorset zaczyna doprowadzać mnie do szału - roześmiał się cicho, podczas gdy woźnica wniósł walizkę smoka, potem zaniósł cztery kufry wampira na górę i pokłonił się.
- Czekaj. Powiedz Baalowi, żeby został. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda - powiedział do czorta Shanae, po czym pozwolił mu wyjść. Uśmiechnął się delikatnie do smoka, idąc ku skromnym schodkom wiodącym na górę. Rękawiczki zdjął delikatnie zagryzając końcówkę jednego palca i ciągnąc lekko dłoń w dół w nieświadomie prowokująco-kuszącym geście. W jego głowie zaświtała pewna myśl, gdy był tuż przy Tamashim.
- Właściwie, mam do ciebie jeszcze jedną prośbę... - powiedział, przystając obok smoka i przygryzł dolną wargę w figlarnym geście.
- Mógłbyś rozwiązać mi gorset? - spojrzał mu w oczy, bez cienia zakłopotania pytaniem. Właściwie, mógłby to zrobić sam, ale poświęciłby temu o wiele więcej czasu niż smok i nieźle by się musiał nagimnastykować. Miał nadzieję, że sypialnia miała jakieś drzwi... Albo że chociaż łazienkę dało się zamknąć na klucz, gdyż bardzo mu zależało, by chodź na kilka minut zdjąć ze swojego ciała iluzję i być sobą. Męskim sobą, bez cycków.
Tamashi zerknął na Shanae, zaskoczony. Zaraz uśmiechnął się bezwstydnie, spoglądając na kobietę z pewnością siebie.
- Rozumiem, że jestem wyjątkowo przystojnym, fascynującym mężczyzną... - zaczął z zadziornym pomrukiem, sięgając do gorsetu wampirzycy. - O fenomenalnej twarzy, włosach niczym jedwab i sylwetce księcia... - Nachylił się do jej ucha tuż przed tym, jak rozwiązany gorset upadł na podłogę. - Ale nic z tego - szepnął do jej ucha. - Chociaż uwierz mi... Bardzo bym chciał.
Stał przed nim w koronkowym, fantazyjnym biustonoszu prześwitującym przez delikatną siateczkę połączoną z dołem sukni, patrząc na niego przez chwilę bez zrozumienia, po czym... Roześmiał się cicho, unosząc zaraz rękę i zakrywając usta. W jego oczach igrały urocze iskierki, kiedy delikatnie poklepał mężczyznę po ramieniu.
- Wybacz, nie myślałam, że odbierzesz to w ten sposób - powiedział z rozbawieniem, kucając i podnosząc gorset. Uśmiechnął się zaraz ponętnie, kładąc dłoń na jego policzku. - Znaczy, owszem, jesteś przystojny i atrakcyjny oraz owszem, jestem tobą zainteresowana... - powiedział miękko, przesuwając palcami po jego policzku w dół, na szyję. - ... Ale nie traciłabym czasu ani energii na uwodzenie kogoś, kto nie jest zainteresowany mną przez moją płeć - skończył, głaszcząc go palcami po torsie i puszczając mu oczko.
Odwrócił się, idąc ku schodom.
- Ale umiesz się zaprezentować, nie ma co - rzucił jeszcze z uśmiechem przez ramię, po czym wszedł na górę, znikając w sypialni. Oparł się o jej drzwi i zagryzł dolną wargę.
Noż kur... Czemu, czemu muszę udawać kobietę jak na dole jest chętny, homoseksualny, przystojny facet, czemu, no?!
Chłopak obserwował kobietę z nieskrywaną fascynacją. Poczuł w klatce piersiowej, jak jego serce przyśpiesza delikatnie. Piersi kobiety prześwitujące przez siateczkę były... apetyczne. Inne od ciała mężczyzny, jednak na swój sposób podobne.
Tamashi zaczął zastanawiać się czy nie mógłby może... Spróbować czegoś innego.
Odrzucił na plecy kosmyki włosów i uśmiechnął się do siebie pod nosem. Dziś wieczorem wychodzi.
Rzucił gorset na łóżko, wzdychając cicho. Pokój owszem, był urządzony skromnie, ale łóżko miało bardzo słuszne rozmiary. Wampir uśmiechnął się pod nosem, podchodząc do swoich kufrów. Musiał się przebrać.
*** Dwa dni później ***
Ziewnął, przeciągając się i wstając powoli z łóżka.
- Już idę! - powiedział w odpowiedzi na pukanie do drzwi sypialni. Wiele przez te dni się nie zdarzyło, ot, dowiedział się czegoś więcej o Tamashim. Nie otrzymał jednak jeszcze konkretnych rozkazów z bractwa, więc musiał czekać.
Otworzył drzwi, uśmiechając się do smoka lekko i przeczesując rozpuszczone włosy palcami. Miał na sobie jasną, za dużą koszulę, rozpiętą, ale zasłaniającą ponętne piersi. Widać jednak było, iż jest bez stanika. Do tego miał czarne, koronkowe majteczki z delikatną siateczką i... łańcuszek na kostce. To był cały jego strój, dzięki czemu odkrywał swoje zgrabne nogi. Od kiedy zaczął tą rolę, dziękował za brak niepotrzebnego owłosienia.
Zmodyfikował trochę czar nałożony na łańcuszek, właśnie ze względu na takie sytuacje, by i jego... dolna partia ciała wyglądała kobieco.
- Cześć, Tam. Coś się stało, że się tak dobijasz? - zapytał miękko, patrząc na młodzieńca z ponętnym uśmiechem.
Tamashi wszedł do pomieszczenia i stanął w miejscu, z zaskoczeniem patrząc na kusy strój Shanae. Choć w środku panował półmrok, doskonale widział długą, kuszącą szyję i niewielkie piersi wampirzycy, które ledwo chowały się za koszulą... No i sutki. Odznaczały się delikatnie na materiale, jakby tylko czekały, by ich dotknąć...
Tamashi odchrząknął, opanowując emocje i przypominając sobie po co przyszedł. Wszedł głębiej do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, zaraz się o nie opierając. Odetchnął.
- Wiesz, Shan... - zaczął, zerkając w jej oczy. - Umówiłem się wczoraj z pewną dziewczyną... Była naprawdę piękna, rudowłosa, szczupła i fascynująca... Próbowałem się z nią przespać. Wiesz, żeby sprawdzić, czy na pewno nie kręcą mnie kobiety... - Odepchnął się od drzwi i podszedł bliżej. - I byłem pewien, że nie, bo czułem się jak ciele, zupełnie bezradny.
Odwrócił głowę, unikając spojrzenia Shanae i starając się nie zdradzić, jak bardzo jest to dla niego niezręczne.
- Coś jest w twojej twarzy... Nie obraź się, ale jest w niej coś męskiego... W twoim sposobie mówienia, głosie, we wszystkim! - Znów spojrzał jej prosto w twarz i powrócił do normalnego, odważnego uśmiechu. - Mówiłaś, że jesteś zainteresowana. Więc teraz i ja jestem.
Shanae patrzył na niego zdziwiony, lekko rozchylając usta. Oblizał zaraz wargi z widocznym skołowaniem. Nie miał pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji. Z jednej strony, wprowadzał go w błąd, a z drugiej...
- Masz bardzo.. oryginalny styl informowania innych o swoim zainteresowaniu - powiedział i zaśmiał się cicho, rozluźniając nagle spięte ciało. Uniósł rękę do włosów, znów je przeczesując, po czym spojrzał w oczy smoka.
- Więc... Będę twoim eksperymentem - powiedział z delikatnym uśmiechem, podchodząc do niego i kładąc mu ręce na torsie. Przez chwilę się wahał, ale w końcu uniósł się na palcach, przysuwając twarz do twarzy mężczyzny. Pocałował jego wargi powoli, z rozmysłem, przesuwając jedną rękę na jego kark.
Czuł różnicę, chociaż właściwie tylko w tym, że piersi nie pozwalały mu być tak blisko partnera jak zwykle. Był to jednak mankament, który umiał zignorować.
Tamashi uśmiechnął się na to stwierdzenie i przytaknął, nim Shanae dosięgnęła jego warg. Chwilę się nie ruszał, po czym agresywnie oddał pocałunek, zaczepiając zębami o język kobiety.
Ułożył dłonie w jej pasie i przesunął je do góry powolnym, lecz pewnym ruchem. Nie czuł wielkiej różnicy, jedynie piersi, na które natrafił wydawały mu się nie na miejscu.
Chłopak przechylił głowę do przodu, całując Shanae głęboko i namiętnie, równocześnie łapiąc za jej dłonie. Odwrócił ich, już po chwili przyciskając kobietę do zamkniętych drzwi.
- Wybacz jeśli będę niedelikatny - powiedział. - Ale nigdy nie miałem do czynienia z kobiecym ciałem.
Ucałował kobietę tuż pod szczęką, powoli schodząc coraz niżej. Wreszcie natrafił na dekolt i zaciął się na chwilę. Poprawił ręce, łapiąc dłonie Shanae tylko jedną z nich, a drugą wkradając się pod przeźroczystą koszulę. Przesunął językiem pomiędzy piersiami i westchnął, delikatnie podniecony.
Jęknął, uderzając plecami o drzwi. Dobra, w jego planie był niewinny całus i pytanie "i co? czujesz coś?", a tu sytuacja wymykała się spod kontroli.
Był trochę zagubiony w swoich odczuciach. Podniecenie nie było tak gwałtowne, budziło się wolniej i łagodniej. Jedno się nie zmieniło - przyjemny skurcz w dole podbrzusza, gdy czuł język mężczyzny na swojej skórze.
Przymknął oczy, czując jak na policzki wkrada mu się rumieniec. Zacisnął palce, chodź przeszkadzało mu trochę jak starszy go trzymał. Rozchylił delikatnie usta, wzdychając cicho i mając dziwne uczucie między nogami.
Na słowa mężczyzny niemal wyrwało mu się "ja też nie", ale na szczęście zatrzymał je dla siebie.
Tamashi przesunął dłoń wzdłuż brzucha Shanae, kierując ją w górę. Natrafił na prawą pierś i przerwał pocałunek. Odsunął się delikatnie, spoglądając na wampirzycę z lekkim zdezorientowaniem. Zaraz jednak znów przyparł ją do ściany, puszczając jednak jej dłonie. Nachylił się i wsunął nos w dekolt kobiety. Ucałował pierś, starając się przyzwyczaić do aksamitnej skóry.
Wolną ręką wkradł się również pod koszulkę i ułożył ją na biodrze. Zsunął ciekawskie palce na pośladek i poczuł falę dreszczy, gdy zorientował się, jakiego typu majtki Shanae miała na sobie.
W tym czasie wyjął rękę spod białego materiału i rozpiął górny guzik z pytaniem w oczach. Ujął w ciepłą dłoń pierś i nachylił się do niej, składając mokry pocałunek na różowym zwieńczeniu.
Westchnął cicho, pozwalając mężczyźnie na wszystko, chociaż spinał się co jakiś czas. Czuł się dziwnie, jakby podniecał się, ale nie do końca był przekonany do tego, czemu. Dotyk na piersiach również był dziwny... Dopiero palce na pośladkach wydały mu się znajome. Jednak połączenie wszystkich odczuć było dziwne i obce. No dobrze, nigdy nie zaszedł "do końca", ale nie czuł się komfortowo.
- Tamashi... - mruknął cicho, kładąc ręce na jego ramionach i pociągając go delikatnie w górę. Pocałował go jeszcze w usta z pomrukiem.
- Wybacz mi, ale... Nie chcę teraz posuwać się dalej - powiedział cicho, patrząc na niego z miękkim uśmiechem. Nie chciał pierwszego razu przeżywać w postaci kobiety. - Mimo wszystko, to dla mnie trochę za szybkie tempo. Nawet, jeśli ma to być jeden raz.
Pogłaskał go po karku lekko, patrząc na niego przepraszająco. Miał nadzieję, że - biorąc pod uwagę, że był kobietą - smok gładko przyjmie takie wytłumaczenie.
Tamashi odetchnął, odsuwając się i patrząc na Shanae ze spokojem.
Wyciągnął ręce spod jej koszuli i ułożył je na zakrytych ramionach.
- W sumie całe szczęście. - Zaśmiał się lekko niezręcznie. - Chyba bym się nie sprawdził, to ciało jest... po prostu dziwne. Choć ty jesteś niesamowita, gdyby nie chodziło o seks... Myłabyś najbardziej atrakcyjną kobietą na świecie.
Cofnął się i oparł z westchnieniem o ścianę, obok wampirzycy. Przeczesał palcami włosy zerknął na nią.
- Pani wybaczy - mruknął ze zwyczajowym już rozbawieniem i sięgnął dłonią do rozpiętego guzika. Zapiął go sprawnie, ukrywając pod materiałem zgrabną pierś.
- Moje ciało jest dziwne. Dzięki, każda dziewczyna chce to usłyszeć od faceta, który przed chwilą miał nos wetknięty między jej cycki - powiedział, uśmiechając się jednak i kręcąc głową. Stuknął palcami w drzwi. Miał straszną ochotę zdjąć zaklęcie, popchnąć mężczyznę na łóżko i pieprzyć się z nim przez resztę nocy.
Niestety, nie mógł.
To mogłoby zawalić cały plan. Dlatego też tylko znów pokręcił głową, odrywając się od drzwi i idąc w głąb sypialni. Zaśmiał się nagle cicho.
- Stworzycielu, pierwszy facet i już usłyszałam, że się nie nadaję - mruknął cicho pod nosem, podchodząc do kufra.
- Jadę dziś do miasta. Mogę nie wrócić na dzień, nie martw się - powiedział, kucając i szukając sukienki, pod którą będzie mógł spokojnie założyć spodnie, jak będzie "zmieniał płeć" na czas bycia w odpowiednich miejscach.
Smok uśmiechnął się, rozbawiony szczerością kobiety i przechylił delikatnie głowę.
- Naprawdę, prawdziwa kobieta. - Westchnął teatralnie. - Powiedziałem ci najpiękniejszy komplement, na jaki mnie stać, a ty oczywiście zobaczyłaś tylko minusy.
Podrapał się po głowie, starając się zrozumieć jej sposób myślenia. Nie sądził, że jest to tak trudne, jak opowiadali. Wsadził ręce do ciasnych kieszeni w spodniach i westchnął.
- W porządku - nawiązał do podjętego przez nią tematu. - Ale wróć wieczorem, twój ojciec wychłosta całą moją rodzinę, jeśli cokolwiek stanie ci się pod moją opieką. - Odwrócił się i otworzył sobie drzwi. - Miłej nocy - dodał i zniknął w ciemnym korytarzu.
*** Kilka godzin później ***
Shanae poprawił klapy płaszcza i ruszył szybko przez ulicę, wychodząc na główny plac miasta. Miał na sobie obcisłe spodnie, długie buty na obcasie i przylegającą do ciała kamizelkę. Do tego rozpięty płaszcz i spięte w kitkę włosy. Wszystko w odcieniach czerwieni i czerni. Odebrał od ostrzy wiadomość, że cel zmienił plany i będzie w mieście dopiero za tydzień jeśli nie dwa. Do tego czasu chłopak miał dalej udawać kobietę, łapiąc te krótkie chwile jak ta, kiedy mógł chodzić "w swojej prawdziwej" postaci.
Z jednej strony było to ciekawe doświadczenie, ale z drugiej... Jak miał wytrzymać z Tamashim pod jednym dachem, gdy już zasmakował trochę z "namiętności" smoka i na więcej nie mógł liczyć?! Uniósł rękę, odsuwając kilka zagubionych kosmyków, które uciekły spod tasiemki. Posilił się już i musiał powoli wracać do domu mężczyzny... Poszedł w stronę karczmy, gdzie wynajął pokój i zostawił swoje "kobiece" rzeczy oraz Baala - konia.
Tamashi miał na sobie czarne, obcisłe spodnie z luźnym krokiem, obcisłą koszulę z długimi rękawami oraz króciutką kurtkę z kołnierzem z piórami w kolorze jego włosów. Na stopy miał włożone standardowe, wysokie buty na grubej podeszwie.
Siedział przy barze, pijąc wino z matowego kieliszka i rozmawiając ze swoim przyjacielem -Hideyoshim Orą.
Obracał się niecierpliwie na krześle, obserwując niezbyt uważnie całe pomieszczenie.
Wszedł do karczmy, stukając obcasami i pobieżnie przesuwając wzrokiem po osobach w środku. Przeszedł kawałek i poczuł czyjąś rękę na pośladku.
- Te, panienko... Może się zabawimy? - jakiś pijany facet uśmiechnął się do niego, znów sięgając do tyłka wampira. Ten syknął cicho, łapiąc jedną ręką jego nadgarstek, drugą zaś kładąc mu na karku i mocno uderzając jego głową o ławę.
- Nie jestem panienką... - powiedział spokojnie, zaraz unosząc wzrok na powstających towarzyszy pijaka.
- Hej, hej, myślisz, że takiś ty cwany...
- A co? Z wami też się zabawić? - zapytał głośno z rozbawieniem, obdarzając ich kpiącym uśmiechem. Nie obchodziło go, że zwrócili na siebie uwagę.
- Ty cholerny... - zamachnął się na wampira butelką, jednak nie zdążył uderzyć. Chłopak umknął, szybko sprowadzając mężczyznę do parteru i zajmując się następnym, który próbował zaatakować go od tyłu. W karczmie zaczęła się bójka, każdy na każdego, z czego Shanae skorzystał, umykając po schodach w górę. Klnąc cicho, założył łańcuszek na kostkę i przebrał się szybko w ciemnoniebieską sukienkę oraz płaszcz. Delikatny makijaż i schowanie reszty rzeczy w worek nie zajęło mu dużo czasu. Zszedł po schodach w dół, patrząc na bijących się i wyszedł stamtąd, prześlizgując się pod ścianą. Odwiązał swojego konia.
- Szszsz, Baal... Spokojnie, jedziemy już - powiedział cicho do niego, zaraz go dosiadając. Teraz tylko musiał wrócić do domu smoka.
Tamashi westchnął teatralnie, gdy usłyszał odgłosy walki z drugiego końca baru. Czemu do jasnej cholery za każdym razem ktoś musiał się tłuc w tym miejscu?
Oparł czoło na otwartej dłoni, jednak po chwili, z czystej ciekawości spojrzał w tamtą stronę. Zmrużył oczy, przypatrując się lepiej sytuacji i nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Shanae...?
Smok spojrzał na swój kieliszek i zmarszczył brwi.
- Czy ty też masz halucynacje, Hide? - zapytał dziwnie milczącego towarzysza. - Jesteś pewien, że zamówiliśmy zwykłe wino?
Kilkanaście minut później Tamashi opuścił karczmę, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Zdjął z siebie górne odzienie i rozłożył skrzydła. Wzbił się w powietrze.
Przez całą drogę do domu myślał o męskiej wersji Shanae. Miał... miała...? Taki seksowny tyłek...
Siedział przed kominkiem, w ciemnej koszuli, rozpiętej na tyle, że wystawał spod niej czarny, koronkowy stanik. Do tego króciutkie, czarne spodenki, ładnie opinające pośladki wampira. Chłopak czytał księgę o truciznach, co jakiś czas patrzył w ogień. Był zły na siebie za tą burdę w karczmie, ale nie mógł już tego cofnąć. Spojrzał na łańcuszek na swojej kostce i skrzywił się. Chciałby chociaż tutaj móc chodzić jako chłopak.
Westchnął cicho, przeczesując rozpuszczone włosy palcami. Potrzebował jakiejś rozrywki, chociażby w postaci atrakcyjnego smoka, z którym - niestety - mógł porozmawiać w miarę spokojnie.
Tamashi wylądował tuż przed swoim domem, niemal od razu chowając skrzydła. Wszedł do pomieszczenia, trzymając w rękach koszulę i kurtkę.
- Witaj, Shanae. - Smok usiadł na fotelu obok kominka i wciągnął na siebie czarną koszulę. - Nie uwierzysz, ale kilkanaście minut temu widziałam twojego sobowtóra.
Cały czas nie dawało mu to spokoju, ale widząc, że Shanae siedzi tutaj, całkowicie rozluźniona i wypoczęta, nie mógł myśleć, że mężczyzna, który był w karczmie miał jakiekolwiek z nią powiązanie. Żaden wampir ani koń nie jest przecież tak szybki...? Z resztą, Tamashi nadal odurzony był lekko wypitymi procentami, co na jego myślenie nie wpływało zbyt korzystnie.
Wampir zmarszczył brwi, patrząc na smoka uważniej. Cholera, widział go? Czemu Shanae go nie widział?
- Tak? Gdzie? - zapytał, zamykając księgę i wstając. Na łydce miał otarcie po bójce, ale nie zauważył tego w biegu. Odłożył księgę i podszedł do mężczyzny z delikatnym uśmiechem.
- Może za dużo o mnie myślałeś i procenty ci pozwoliły mnie tam zobaczyć? - zaśmiał się przyjemnie, czując od mężczyzny alkohol. Wyciągnął ręce i zaczął powoli zapinać mu koszulę, przy okazji głaszcząc jego skórę opuszkami palców. Również na prawej ręce miał otarcie, a i włosy wyglądały na lekko "rozwiane".
Stworzycielu, daj mi siłę, bo zaraz szlag trafi mój "kamuflarz" i pójdę się z nim pieprzyć!
Tamashi przymknął oczy i odchylił do tyłu głowę. Zaśmiał się i wyprostował, biernie dając się ubierać.
- Kilkanaście minut temu w karczmie - powiedział. - Może mi się wydawało, chociaż szczerze powiedziawszy...
Urwał nagle, zerkając na otarty nadgarstek dziewczyny i zmarszczył delikatnie brwi. Ujął jej dłoń i przystawił pod swoje oczy.
- Skąd to otarcie? - zapytał, patrząc na nią podejrzliwie.
Spojrzał na swój nadgarstek, zaklął w myślach i zaraz znów spojrzał na smoka ze speszonym spojrzeniem.
- Tylko się ze mnie nie śmiej... Spadłam z konia - mruknął, rumieniąc się i cofając rękę. Oczywistym było, że nie mógł zadać sobie takich obrażeń spadając z konia, ale lepszej wymówki na tą chwilę nie miał.
- Baal zauważył coś niepokojącego i "stanął". Zaskoczył mnie - pokręcił głową, odsuwając się i idąc do kanapy.
- W karczmie, mówisz? A co miałabym tam robić? - roześmiał się cicho, myśląc intensywnie, żeby tylko się nie wydać.
Tamashi rozsiadł się wygodniej, opierając brodę na otwartej dłoni. Nie był głupi, zorientował się, że Shanae skłamała, nie miał jednak pojęcia czemu miałaby to robić. Z drugiej strony… Przecież to niemożliwe, by była w tej karczmie w męskim stroju.
- Nie znamy się długo, ale mogłabyś mnie nie okłamywać – powiedział, wstając z fotela i zakładając ręce na klatce piersiowej. – Czemu przebierałaś się za mężczyznę?
Oczywiście, nie wiedział tego na pewno. Strzelał i miał nadzieję, że będzie miał szczęście.
Zacisnął palce na książce, stukając w nią paznokciami. Musiał znaleźć najkorzystniejsze wyście z tej sytuacji. Wziął głęboki oddech, odkładając książkę i powoli odwracając się w stronę smoka. Popatrzył mu w oczy, uśmiechając się kątem ust.
- Tamashi... Masz rację, to ja. Wybacz mi kłamstwo... - powiedział cicho, powoli rozpinając koszulę i pozwalając jej opaść na podłogę. - Tylko, że wtedy... - rozpiął stanik, zsuwając ramiączka i jego również się pozbył. Ukucnął, odpinając łańcuszek i zdejmując tym samym zaklęcie iluzji. Wyprostował się ze złośliwym uśmieszkiem i zakręcił stanikiem na palcu. - ... Nie byłem przebrany.
Obserwował smoka, stojąc na przeciwko niego tylko w spodenkach, które - na szczęście - były tak uszyte, że nie zrobiły mu krzywdy przy zdejmowaniu iluzji. Upuścił stanik, krzyżując ręce na torsie i uśmiechając się do smoka ślicznie.
- Powinienem być uważniejszy, ale każdy popełnia błędy. Zdarza się. Myślę jednak, że dojdziemy do porozumienia, co, Tam? - powiedział miękko, patrząc na niego iskrzącymi oczami.
Tamashi cofnął głowę, a ramiona opadły mu bezwładnie, układając się wzdłuż ciała. Oczy wyszły chłopakowi na zewnątrz, a oddech zatrzymał się. No, że niby co?!
- Nie wierzę kurwa - zdołał tylko wydusić, zaraz opadając z powrotem na fotel.
Wampir roześmiał się lekko, kiwając głową.
- I masz do tego prawo, oczywiście. Pozwól, że ci wytłumaczę tą sytuację. Bez kłamstw tym razem - powiedział, siadając na kanapie i zakładając nogę na nogę.
- Widzisz, moi rodzice strasznie chcieli mieć dziewczynkę. Gdy matka była w ciąży, firma zaczęła podupadać... A pewni bogaci znajomi mieli przystojnego, dwudziestoletniego syna. No dobrze, nie był on za przystojny i nie narzekał na tłum fanek. Do ożonku też się nie spieszył, więc narzeczona, która miała się dopiero urodzić, była mu bardzo na rękę - wampir uśmiechnął się pod nosem, bawiąc się stanikiem.
- I urodziła im się córeczka. W pakiecie ze mną. Byliśmy bliźniętami, podobnymi jak dwie krople wody... Oprócz tej różnicy płci, oczywiście. Była śliczna, naprawdę. Przynajmniej ja ją pamiętam jako śliczną dziewczynę. Nazywała się Shanae, była wychowywana do bycia żoną. A ja przez dziesięć lat byłem "tym chłopakiem". Do póki nie zdarzył się wypadek - spoważniał, patrząc w ogień.
- Spadła z tarasu, prosto pod koła powozu. Nawet nie było czego ratować - umilkł na chwilę, po czym pokręcił głową.
- Pochowali ją w nocy, ojciec przez tydzień nie wychodził z gabinetu... Potem przyszedł do mojego pokoju i powiedział "Od dziś jesteś swoją siostrą". Wynajął maga, żeby założył na mnie iluzję. Ubrali mnie w sukienki, kazali mówić w rodzaju żeńskim i przedstawiać się "Shanae" - popatrzył na smoka. - Zginęła mu córka, a wszystko o czym myślał, to jego interes i "co powie narzeczonemu". Tak się zaczęła moja przygoda z sukienkami. Po pokoju chodziłem jako chłopiec, ale na zewnątrz byłem nią. Odwiedziłem chyba wszystkich medyków, jednak żaden nie umiał sprawić, bym stał się dziewczynką, więc po prostu modyfikowaliśmy iluzję zamkniętą w tym łańcuszku.
Uśmiechnął się kątem ust.
- Dwa lata temu mój narzeczony zmarł, a ojciec jakoś uratował biznes. Nie mógł jednak powiedzieć, że nagle jego córka jest synem i jednak ma dziedzica, więc ciągnęliśmy to przedstawienie, szukając kolejnego "męża" dla mnie. Szczerze mówiąc, byłeś najbardziej optymistyczną opcją, ale... Nie lecisz na kobiety - pokręcił głową i roześmiał się cicho.
- Wiem, że to wszystko brzmi jak bajeczka, ale właśnie tak to wygląda.
Umilkł, kładąc ręce na kolanach i patrząc na smoka. Czekał na jego reakcję.
Tamashiego zalała fala zdezorientowania. Nie wiedział co robić, Shanae okazała się być mężczyzną. No dobrze... Trzeba było to przełknąć, przyjąć do wiadomości i żyć dalej.
Pod jednym dachem z najseksowniejszym wampirem na tej ziemi...
Smok przeanalizował całą historię, nie sądząc, by Shanae po raz drugi próbował go okłamać. Przemyślał to i nagle obudziła się w nim irracjonalna chęć wtulenia w siebie tego ciała, pogłaskania po włoskach i pocieszenia. Przecież to było takie straszne! Dostosowywać całe swoje życie do egoistycznych potrzeb innych.
Uniósł głowę i spojrzał w smutne (a tak mu się przynajmniej wydawało), zielone oczęta.
Wampir przełknął ślinę, opuszczając wzrok i zaciskając lekko palce na spodenkach. Zaraz podniósł jedną rękę i potarł drżącymi palcami czoło, wydając z siebie cichy, zakłopotany śmiech, jakby próbował się nie rozpłakać.
- Przepraszam, że cię okłamałem... Ale proszę, nie odsyłaj mnie jeszcze - powiedział cicho, opuszczając rękę i patrząc na smoka prosząco-zlęknionym wzrokiem. - Nie mogę jeszcze wrócić do domu... Nie chcę.
Uciekł wzrokiem w bok, uśmiechając się gorzko kątem ust.
- Ojciec już rok temu znalazł mi kolejnego... "męża". Udawało mi się to odwlekać, ale ten mężczyzna zaczął się niecierpliwić i jak tylko wrócę, zaczną przygotowania. Jest jakimś Lordem i ma 48 lat. Ja o 31 mniej. To obrzydliwe, a jednak - wzdrygnął się, patrząc w ogień. Nie odzywał się przez chwilę i znów spojrzał na smoka, tym razem jakby przepraszająco. - Miałeś być moją ostatnią deską ratunku. Chciałem... Jakoś... W każdym razie, kiedy powiedziałeś, że nie interesują cię kobiety cały plan poszedł w cholerę i zostało mi tylko poproszenie cię o cierpliwość i trochę czasu - pokręcił głową.
Patrzył w kominek dłuższą chwilę, czując, jak szklą mu się oczy. Uniósł drżącą rękę do twarzy, "poprawiając" kilka kosmyków włosów, gdy po jego policzku pociekła krwawa łza.
- Przepraszam, mówię ci to wszystko... To egoistyczne z moje strony. Jestem egoistą, czyż nie? Mam za złe ojcu, że chce mnie wydać Lordowi i zapewnić całej rodzinie dostatnie życie tylko dlatego, że się brzydzę tego mężczyzny. Powinienem zacisnąć zęby i po prostu na to pozwolić, a nie odwlekać, uciekać jak tchórz - pokręcił głową, przełykając ślinę.
- Wybacz, szczerze mówiąc, z nikim nigdy o tej sytuacji nie rozmawiałem... Cholera - ze złością wytarł policzek dłonią, wstając szybko.
- Pójdę na górę... - powiedział cicho, kucając i zbierając swoje rzeczy. Drżał przy tym lekko, zagryzając zęby na dolnej wardze i z widocznym trudem hamując kolejne łzy.
Tamashi słuchał chłopaka, starając się utrzymać na twarzy neutralny wyraz. Nie sądził,że chłopak rozklei się tak szybko. Widocznie przeżycia, o których opowiadał, były dla niego niezwykle bolesne.
Smok wstał, powstrzymując Shanae przed odejściem. Złapał wampira za nadgarstek i szybko przyciągnął go do siebie. Wtulił jego ciało pomiędzy swoje ramiona i potarł zmarznięty bark chłopaka.
- Mam podobną sytuację - powiedział. - Moja matka ma obsesję, co róż podsyła mi nowe kandydatki na żonę... Czemu nie mielibyśmy pomóc sobie wzajemnie?
Shanae uśmiechnął się w duchu z zadowoleniem, drgając jednak przy dotyku. Przełknął ślinę, zaciskając palce mocniej na koszuli i staniku, opierając czoło o tors mężczyzny.
- ... Co dokładnie masz na myśli? - zapytał cicho, trochę drżącym tonem, jednocześnie wpatrując się w srebrny łańcuszek. Chyba domyślał się, co planował smok, ale wolał to usłyszeć od niego.
Cieszył się też, że historyjka, którą ustalił z bractwem "wieki" temu się przydała. Miała też swoje podstawy, ponieważ rodzina Hisamatsu, dzięki pewnym magom, naprawdę wierzyła w te wydarzenia, a Shanae raz po raz podszywał się pod ich córkę.
Tamashi westchnął, czując ciało Shanae tak blisko swojego. Chciał opiekować się tym chłopakiem,pilnować by wszystko było z nim w porządku. To uczucie pojawiło się tak szybko i niespodziewanie, że smok nie bardzo wiedział jak ma sobie z tym pordzić. Pogłaskał.wampirka po włosach.
- Skoro obie nasze rodziny chcą, byśmy kogoś mieli, to dajmy im tę satysfakcję - powiedział spokojnie.
Jeśli Shanae robił sobie jaja,jeśli cała ta sytuacja była tylko głupim żartem... Smok nie dbał o to, gdyż właśnie postanowił, że uczyni go swoim.
Wampir niepewnie położył dłonie na biodrach smoka, zwilżając wargi językiem.
- Więc... Chcesz się zaręczyć? Wiesz, z moją "kobiecą" wersją - powiedział cicho, odruchowo głaszcząc opuszkami palców skórę mężczyzny.
- To by wiele ułatwiło nam obu - dodał, unosząc głowę i uśmiechając się do wampira, jednak była w tym pewna doza niepewności. - O ile ci nie przeszkadza cała teatralna otoczka - dodał szybko, jakby się obawiał, że mężczyzna zmieni zdanie. A jednak w jego oczach czaiła się iskierka nadziei.
Tamashi zastanowił się chwilę, choć podświadomie wiedział, że nie zmieni zdania. Nawet,jeżeli nie znał Shana zbyt dobrze, a właściwie, nie znał go wcale, to chciał z nim być.
Przesunął drażniąco dłoń na plecy chłopaka, by poczuć pod palcami napinające się mięśnie. Westchnął.
- Tak, chcę.
Zaśmiał się cicho, patrząc na smoka w jakiś miękki sposób.
- Zabrzmiałeś, jakbyśmy byli już przed ołtarzem - powiedział z lekkim rozbawieniem, uśmiechając się do niego lekko. Wciągnął powietrze, gdy poczuł dłoń smoka na plecach, przez której dotyk zaczęło robić mu się gorąco.
Zawahał się, ale stanął na palcach i pocałował delikatnie wargi starszego. Polizał jeszcze jego dolną wargę, zanim odsunął się powoli, lekko uśmiechnięty.
- Jeśli ci to nie przeszkadza... Mogę tutaj chodzić w tym "wcieleniu"? - zapytał jeszcze, jakby wcale nie znał odpowiedzi starszego.
Smok uśmiechnął się pod nosem. Delikatnie oddał pocałunek, zaraz łapiąc chłopaka (bogowie, jakie szczęście, że nim był!) za dłoń. Pociągnął go w stronę shodów, by razem z nim udać się na górę.
Właśnie zaczął zastanawiać się jaką matka zrobi minę, gdy dowie się, że jej syn wreszcie wybrał sobie małżonkę. I że owa kobieta jest bezpłodna.
Chłopak uśmiechnął się lekko, idąc za starszym na górę. Właściwie, podobał mu się ten pomysł, nawet jeśli mógł namieszać w jego dość ułożonym życiu. Gdy byli już w sypialni, upuścił koszulę, biustonosz i łańcuszek na podłogę. Przybliżył się do starszego i pocałował go ponownie, pozwalając sobie na chwilę "szaleństwa". Gdy byli już w łóżku, lekko zarumieniony i podniecony powiedział mężczyźnie zawstydzonym szeptem, by był dla niego w miarę delikatny, bo chłopak nigdy z nikim wcześniej tego nie robił.
*** Kilka dni później ***
Poprawił dół sukienki, patrząc to na Tamashiego to na jego rodziców. Ustalili, że dziś przekażą "wesołą" nowinę. Uśmiechnął się delikatnie, zakładając nogę na nogę i opierając się mocniej o ramię kochanka. Czekał, w końcu to rodzice Tama, nie on miał im powiedzieć o zaręczynach. Uniósł do ust drobną filiżankę i napił się mały łyk herbaty z "wkładką".
Nie to, żeby Tamashi się chwalił, ale mimo młodego wieku miał dosyć duże pojęcie o seksie. Dlatego też wykorzystał je, by Shanae było przyjemnie. Sam również musiał przyznać, że żadko zdarzało mu się być tak pozytywnie zmęczonym po zbliżeniu.
***
-Mamo, tato, nie będę owijał w bawełnę - powiedział. - Cudo, ktòre mi wybraliście jest tym cudem, z którym chciałbym spędzić całe życie. Dlatego kilka dni temu oświadczyłem się Shanae, a ona się zgodziła.
Był pewny siebie, tzymał wampira przy sobie, i śmiał się z matki w duchu. Pocałował go nawet, nie przejmując się siedzącymi obok rodzicami.
Wampir uśmiechnął się z rozbawieniem, słysząc, jak Tamashi przekazał wesołą nowinę. Odpowiedział krótko na pocałunek, zaraz odsuwając się i obdarzając go uśmiechem.
Matka smoka przez chwilę wyglądała, jakby nie wiedziała, co się dzieje... Po czym uśmiechnęła się, splatając dłonie.
- Och, to wspaniale! Tak, wspaniale! Jesteście taką śliczną parą! - powiedziała, wiercąc się aż w miejscu ze szczęścia. Tak! Jej syneczek weźmie ślub z tą młodą damą, której rodzina ma dobrze prosperujący interes! I wybiła jej synkowi ten durny pomysł z homoseksualizmem! Będzie babcią!
- Myśleliście już nad datą ślubu? Zapewne nie, ale to nic, wszystko da się zaplanować! - widać było, iż "teściowa" jest niezwykle zadowolona z tej sytuacji.
Shanae uśmiechnął się delikatnie, obserwując jej reakcję.
- Cóż, nie będziemy się z tym śpieszyć...
- Ależ to nie należy odkładać! - "trzeba kuć żelazo, póki gorące" dodała w myślach Aurora, już wyobrażając sobie syneczka w szacie ślubnej, Shanae w białej sukni, ich dzieci biegające po podwórku... - A co na to twój ojciec, Shanae? - zapytała jeszcze słodko, na co wampir spiął się delikatnie. Uśmiechnął się jednak czarująco.
- Wczoraj wysłałam mu wiadomość. Jestem jednak pewna, że ucieszy się z naszego szczęścia - odparł miękko, zaciskając lekko palce na dłoni smoka.
Owszem, napisał "ojcu" notatkę. Tak samo jak bractwu, które - ku jego zdziwieniu - przyjęło tą informację bardzo przychylnie. Nie wiedział czemu i chyba nie chciał tego wiedzieć.
Tamashi czuł się niesamowicie szczęśliwy, niczym nie musiał się przejmować, bo sytuacja w której znaleźli się z Shanae, dawała im obu wolność. No, wampirowi moźe niezupełnie. Tamashi od dziecka był trochę rozpuszczony, zaborczy. Kolekcjonował zabawki i nigdy żadną się nie podzielił. Shanae był teraz jedną z takich zabawek.
- Matko - zaczął. - Pośpiech nigdy nie owocuje niczym dobrym.A musisz przyznać, że do tej pory już wystarczająco się śpieszyliśmy.
- Ależ Tamashi! - matka spojrzała na niego, widocznie pobudzona. - A jeśli w trakcie narzeczeństwa pojawi się inny dżentelmen, który zainteresuje się tą uroczą damą i postanowi ona zerwać zaręczyny? W końcu to łatwiejsze, niż się rozwieść, a i z tego co słyszałam, Shanae na brak adoratorów narzekać nie może...
Wampir uśmiechnął się lekko, kręcąc głową.
- Pochlebia mi pani, ale pośpiech na prawdę nie jest tak ważny... Po za tym, same przygotowania długo zajmą, a chciałabym, b w tym dniu wszystko było dopięte na ostatni guzik - powiedział. Aurora tylko zaśmiała się, machając ręką.
- Nie bój się, moja droga. Nie ma czego, ślub nie boli. Pomyślmy... Hm. Możemy się wyrobić ze wszystkimi przygotowaniami przez miesiąc, tak sądzę. Oczywiście, trzeba by zacząć od razu. Moglibyście na ten czas przenieść się tutaj, było by bliżej i nie marnowalibyście czasu na dojazdy...
Shanae miał wrażenie, że jeszcze nie do końca ogarniał sytuację. Tak jakby omawiał ślub kogoś innego. Pozwolił matce smoka trajkotać o przygotowaniach, kapłanie, strojach, gościach i innych rzeczach.
Tamashi siedział na kanapie, trzymając w ramionach Shanae, nie do końca słuchając gadania swojej matki. Trzeba było wysłać jej list...
- Matko, poczekaj - przerwał jej wreszcie. - Jesteśmy narzeczeństwem, mamy intymne sprawy o których niekoniecznie chcielibyśmy cię powiadamiać. Ciesz się, że w ogóle spodobała mi się kobieta i błagam, nie zniszcz tego przez swoje natrętne gadanie.
Matka smoka spojrzała na niego uważniej, po czym pokręciła głową.
- Tamashi, rozumiem, że... Bliskość z kobietą jest fascynująca, ale zaraz będziesz miał 20 lat i to odpowiednia chwila na ślub. Nie ma co zwlekać!
- Twoja matka chce ci dać czas na ewentualny powtórny ożonek w razie jakby nam "nie wyszło" - dodał z rozbawieniem wampir, głaszcząc obejmującą go rękę smoka. Aurora zarumieniła się lekko, jak przyłapana na gorącym uczynku. Było jej głupio, że narzeczona jej syneczka tak szybko ją przejrzała.
- To nie tak... Po prostu uważam, że nie ma co zwlekać - mruknęła niepewnie.
- Ja również jestem takiego zdania - roześmiał się pojednawczo Shanae, patrząc na kobietę i uśmiechając się do niej lekko. Odwrócił się trochę do smoka, puszczając mu oczko. - Ale siłą go do tego nie zmuszę...
Musiał przyznać, że całkiem dobrze się bawił w tej sytuacji, chociaż była ona dla niego conajmniej absurdalna. On i ślub, zakładanie rodziny. Ale coś w Tamashim było takiego, że ta myśl nie była odstraszająca, wręcz przeciwnie, małżeństwo ze smokiem wydawało się wampirowi kuszące.
Tamashi spojrzał na Shanae zaskoczony. Nie wiedział, że Shanae przyzna matce rację, po prostu się tego nie spodziewał. Ścisnął go mocniej w pasie, myśląc nad tym wszystkim dłuższą chwilę.
- Jeszcze mi daleko matko do dwudziestych urodzin - powiedział. - Ale skoro obie chcecie ślub za miesiąc, w porządku, będzie za miesiąc. Nic mnie jednak nie przekona do przeprowadzki i mieszkania z własną matką. Bez obrazy, oczywiście.
Wychylił się i sięgnął filiżankę, za chwilę upijając jej łyk. Obejrzał pakunek, w którym matka dała mu sałatę w sosie śmietanowym i westchnął. Był traktowany jak przedszkolak, a równocześnie matka chciała, by jak najszybciej się żenił.
- Dziękujemy za obiad - powiedział głośno, dając wyraźny znak, że nie ma o czym już rozmawiać. Wstał, pociągając za sobą Shanae.
Shanae zaskoczyła odpowiedź. smoka jednak nie dał tego po sobie poznać. Uśmiechnął się do rodziców smoka, żegnając się z nimi i zakładając swój płaszcz, gdy byli już w przedpokoju. Oczywiście, Aurora nie mogła od tak puścić syna, najpierw go uściskała, pocałował w oba policzki, po czym - przytulając go ponownie - wyszeptała mu do ucha:
- Jak już ją złapałeś, to trzymaj, jest cudowną partią dla ciebie! - po czym uśmiechnęła się do Shanae, który udawał, że wcale tego nie słyszał.
Gdy siedzieli już w powozie, rozpuścił włosy, czując ulgę, gdy uprzednio ciasno spięte kosmyki opadając mu na zakryte ramiona. Popatrzył na smoka i uniósł brew.
- No, Tam, tego się nie spodziewałam... - powiedział, a po jego ustach błąkał się złośliwy uśmieszek, gdy przybliżył do nich piękną, srebrną spinkę. - Myślałam, że będziesz bardziej bronił swojego kawalerstwa - roześmiał się cicho.
Tamashi zaśmiał się, patrząc na Shanae z zadowoleniem. OPrzeczesał włosy i odpiął mankiety od koszuli, pod chwili podciągając rękawy do łokci.
- Wiesz, gdybym się nie zgodził, nie dała by nam spokoju - odparł, opierając dłonie na kolanach. - I wiesz... Tak naprawdę nie przywiązuję zbytniej wagi do ślubu. Co za różnica, czy mamy obrączki na palcach i podpis na papierach, czy nie?
Wampir uśmiechnął się nikło, patrząc przez chwilę w okno.
- A ja lubię śluby. Całe to zamieszanie, gości, tańce... i tort. Tort przede wszystkim - roześmiał się, bawiąc się spinką. Przekładał ją między palcami, tak jak czasem robił to z mniejszymi nożami na treningach czy złotymi monetami. Takie małe ćwiczenie palców. Spojrzał na smoka, przekrzywiając lekko głową.
- Właściwie, to jest różnica. Przynajmniej dla mnie jest - odparł miękko, patrząc smokowi w oczy, jakby mu się z czegoś zwierzał. Zaraz jednak pomachał ręką, zakładając nogę na nogę.
- Oh, gdyby się przypadkiem dowiedziała o tym całym teatrzyku lub któreś z nas by powiedziało, że nie mogę dać ci dziecka, to owszem, dała by nam spokój. Ba, jeszcze by cię prosiła, byś nie tracił na mnie życia - pokazał mu język, bawiąc się dalej spinką.
- Właściwie, chcę mieć to już za sobą i mieć święty spokój ze strony ojca i twojej rodziny... i zająć się czymś milszym - uśmiechnął się do niego kusząco, zaraz jednak przenosząc swoją uwagę na srebrną biżuterię w jego dłoni.
Tamashi umilkł na dłuższą chwilę, zastanawiając się nad niesamowitym charakterem Shanae. Był zadziorny, pewny siebie, a równocześnie potrafił w tak niesamowity sposób całkowicie rozczulić Tamashiego...
Smok westchnął i przysiadł się obok wampira, obejmując jego pas ramieniem i opierając na jego barku skroń.
- Nie powinniśmy oficjalnie przedstawić mnie twojemu ojcu? - zapytał, zerkając na niego z dołu.
Wampir zastygł nagle, wpatrując się w srebro. Przez jego twarz przesunął się jakby cień niezidentyfikowanej emocji, bynajmniej nie miłej.
- ... Tak. Będzie trzeba to zrobić. Zaproszę go w tym tygodniu... Chyba, że chcesz pojechać do mojego domu rodzinnego - odparł lekko, pozwalając ciału się rozluźnić. Spojrzał na smoka i uśmiechnął się do niego kątem ust, wyciągając rękę do jego włosów. Roześmiał się cicho, upinając kilka kosmyków z boku głowy smoka swoją spinką.
- Całkiem nieźle. Masz piękne włosy, powinieneś czasem je ozdobić - powiedział z rozbawieniem.
Nie chciał myśleć, co mogłoby stać się smokowi, jeśli ktoś niepożądany by się o nich dowiedział. Nawet jako "dodatek do kamuflarzu" był on łakomym kąskiem dla "świata" wampira. Jednak Shanae, podejmując decyzję ciągnięcia tego dalej, był świadomy, że musi chronić Tamashiego. Nie tylko przed wiedzą o profesji i prawdziwym pochodzeniu czerwonowłosego, ale i przed konsekwencjami jego egoistycznej zachcianki.
Tamashi siedział spokojnie, rozważając obie opcje. Nie trwało to długo, w końcu doszedł do wniosku, że nie będzie czuł się komfortowo, gdy pojedzie do swojego przyszłego gościa do domu. Wolał być na swoim terenie.
- Zaprośmy go do nas - powiedział tylko. - Jakoś nie uśmiecha mi się wycieczka do niego.
Poprawił kosmyk włosów, zakładając je za ucho i wymacał na swojej głowie spinkę. Zaśmiał się pod nosem, zdejmując ją i mocując na głowie wampira.
- Wybacz, ale spineczki kojarzą mi się z dziewczynkami.
- Szowinista - parsknął śmiechem Shanae, spokojnie odpinając spinkę i poprawiając włosy. Kiwnął głową.
- Napiszę do niego... Mam nadzieję, że nie zrobi mi za dużej awantury - uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, który jego "ojciec" przyjedzie - ten prawdziwy czy "przybrany".
Sięgnął do kosmyków smoka, sprawnie zaczynając pleść mu cienki warkoczyk.
- Kiedyś zaplotę ci takie na całej głowie, jak będziesz spał. A potem będziesz miał takie drobne loki. Słodziutkie - uśmiechnął się do niego złośliwie z iskierkami w oczach.
Tamashi westchnął, dyskretnie zabierając z rąk wampira swoje włosy. Nie chciał, by chłopak ich dotykał, czuł się po prostu niekomfortowo.
- A ja cię rano za to wykastruję - zaśmiał się, kierując w jego stronę swego rodzaju groźbę. - Żadnych warkoczyków, to też dziewczyńskie.
Żałował, że nie może zdjąć Shanae wisiorka. Chciał, by był sobą, a nie pseudo kobietą. Nie mogli jednak ujawniać jego płci nawet służbie, więc wolał nie ryzykować.
Wampir uniósł brew delikatnie.
- Mój ojciec by ci jeszcze za to zapłacił - powiedział, chociaż w myślach jego odpowiedzią było "ciekawe, czy byś zdołał". Pokręcił głową, uśmiechając się zaraz lekko.
- Jakby ci zapleść trzy warkocze, a potem z tego jeden to nie koniecznie wyglądałbyś "dziewczyńsko". Ale jak tam chcesz - pokazał mu język, wracając do zabawy spinką. Patrzył na błyskotkę z zamyśleniem.
- Chyba powoli przestaję widzieć granice, dzięki którym inni określając coś jako "kobiece" lub "męskie" - zauważył cicho, po czym roześmiał się radośnie.
- Lepiej dla mnie, nie mam przynajmniej niepotrzebnych oporów.
Tamashi stał na wzgórzu, mając pod sobą wioskę, w której mieszkał, a naokoło okryte zielenią góry. Zerknął na kapłana i ponownie tego popołudnia parsknął cichym śmiechem. Goście siedzieli na białych krzesłach, patrząc ze zniecierpliwieniem w stronę namiotu, z którego miała wyłonić się panna młoda wraz z ojcem. To był dzień ślubu Shanae i Tamashiego. Matka smoka postarała się, by wszystko przebiegło sprawnie i szybko. Aktualnie siedziała w pierwszym rzędzie i trzęsła się, cała zestresowana.
Tamashi miał na sobie idealnie wykrojony, czarny garnitur, a z kieszonki na piersi wystawało piórko w kolorze jego włosów. Fioletowe kosmyki rozwiewał lekki wietrzyk.
Mimo, że mężczyzna wydawał się rozluźniony, nie potrafił ukryć tego, jak bardzo trzęsą mu się dłonie.
Shanae ze zirytowaniem patrzył na krzątających się w okół niego służących krawca, którzy co chwile coś majstrowali z jego sukienką. Spojrzał na swojego "ojca" - w tej roli sam Najwyższy! -, który natomiast w ich języku dawał mu instrukcje, jak ma postępować.
- ... I będziemy wysyłali zamianę, jak będziesz wyjeżdżał - mruknął, a młodszy wampir kiwnął głową i zerknął w lustro.
Miał na sobie piękną, białą suknie. Mocno ściśnięty, pięknie zdobiony gorset zmuszał do wyprostowania się i podkreślał linię biustu oraz talię Shanae. Spódnica rozszerzała się tuż przy biodrach i kawałek ciągnął się za nim po ziemi. Miała subtelne drapowanie z lewej strony. Delikatne zdobienia były zrobione z malutkich diamencików - na szczęście Shanae zdołał zredukować na zamówieniu do "niezbędnego" minimum, co by nie wyglądał jak posypany brokatem, a jedynie podkreślały walory jego ciała i sukni. Włosy miał spięte w specjalnie "zaprojektowaną" fryzurę, do której zresztą specjalnie ścięto mu grzywkę i "przytrzymano" ją magią, co by zaraz nie odrosła. Odsłaniała w seksowny, ale nie natrętny sposób szyję i ramiona "dziewczyny" oraz ciemny tatuaż pająka. Do tego delikatny makijaż i drobne kolczyki.
Wyglądał naprawę... idealnie.
Najwyższy ciągle coś mówił, służący się krzątali, a Shanae irytował się coraz bardziej. W dodatku był pewny, że gdyby nie lata spędzone w Ostrzach na treningach, już dawno udusiłby się w tym gorsecie. W końcu lekko podwiną suknie i wbił szpilkę zgrabnych butów w nogę służącego, który pisnął cicho. Kolejne następstwo udawania kobiety - umiał swobodnie chodzić na każdych obcasach. Chłopak uśmiechnął się i wyprostował, puszczając suknię.
- No, od razu mi lepiej - stwierdził, rozluźniając się lekko.
Po kilku chwilach był już prowadzony w stronę Tamashiego i kapłana przez swojego "ojca". Uśmiechnął się lekko, rozbawiony całym zamieszaniem. Czy się stresował? Chyba jeszcze nie do końca dotarło do niego, jak poważny krok czyni. Miał tylko nadzieję, że jego... mąż... Nie będzie wypytywał o gości z jego strony. Jeszcze w akcie "mam dość tego zamieszania" powie mu prawdę, że wszyscy oni są mordercami z bractwa i wszystko się sypnie. Dalej jednak nie rozumiał, czemu Najwyższy zgodził się na ten ślub tak łatwo.
Nie myślał o tym teraz, stojąc obok Tamashiego, któremu zaraz miał składać przysięgę.
Gdy Shanae wysunął się zgrabnie z "namiotu", Tamashi usłyszał przejęte westchnienie swojej matki. Z resztą, oznaki nie tylko jej zachwytu do niego dotarły. Sam nawet wstrzymał oddech.
Przez chwilę nie był pewien, czy to aby na pewno Shanae. Wyglądał zjawiskowo. Gorset nieskazitelnie białej sukni opinał mocno jego piersi i talię, a sprytnie wymyślona fryzura odsłaniała kusząco kark i szyję chłopaka. Dla tych kilku chwil był w stanie zaryzykować swoje życie.
Zupełnie zignorował gości i ojca Shana, chwytając jego drobną dłoń i ujmując w czułym uścisku własnych dłoni. Nie mógł się powstrzymać i wychylił się, by pocałować młodszego w usta, co spotkało się z rozbawionym chichotem tłumu i zirytowanym prychnięciem kapłana.
- Przepraszam - zwrócił się do niego szeptem Tamashi, oderwawszy się wreszcie od narzeczonego.
Siwy kapłan odchrząknął i otworzył księgę na zaznaczonej wcześniej stronie. Spojrzał na tłum i zaczął odprawiać ceremonię.
Lubił robić wrażenie, więc reakcja tłumu, a przede wszystkim Tamashiego, mile połechtała jego ego. Nie mógł powstrzymać rozbawionego uśmiechu, gdy smok oderwał się od jego ust.
Ceremonia przebiegła bardzo płynnie i sprawnie. Nie było przedłużających w nieskończoność monologów, co zresztą było zasługą Tamashiego, który od początku "żądał" jak najbardziej skróconej wersji. I tak, jakieś 40 minut później, przyjmowali gratulacje, obaj bogatsi o obrączki z białego złota, którymi wymienili się w trakcie ceremonii.
Chłopak uśmiechał się uprzejmie do kolejnych gości, lekko opierając się bokiem o męża. Zaraz po życzeniach mieli jechać na wesele... Na którym razem z Tamashim planowali być mniej-więcej do połowy. Było nie było, czekał na nich miesiąc miodowy.
Tamashi trzymał kochanka w talii, uśmiechając się do gości. O dziwo- nie zmuszałsię. Kąciki ust same unosiły mu się do góry, gdy zerkałna Shanae bądź obrączkę na palcu. Wolałby co prawda, by kochanek pokazał swoje naturalne "ja", ale przecież nie można mieć wszystkiego. Miał nadzieję, że teraz, gdy wreszcie spełnił życzenia matki i ożenił się, ta da mu spokój.
- Ciekawy jestem jak byś w niej wyglądał w swojej prawdziwej formie - szepnął mu do ucha z rozbawieniem. - Myślę, że kilka osób dosłownie... padłoby z wrażenia, gdybyś się teraz przemienił.
- To będzie widok tylko dla twoich oczu - odparł, rzucając mu figlarne spojrzenie. Sam czuł się dziwnie.
Miał męża.
Był mordercą, udawał kobietę i miał męża.
Normalnie żyć, nie umierać.
Oparł się o ramię smoka, dzielnie przyjmując życzenia i uśmiechając się delikatnie. Nie mógł się doczekać, aż w końcu będą sami... A jeszcze czekało ich wesele. Wampir, gdy tylko na chwile udało im się uciec od wzroku gości, złapał starszego za koszulę i przyciągnął do siebie, całując mocno i namiętnie.
- Wyglądasz cholernie seksownie... mężu - mruknął odrobinę złośliwie.