ďťż

Dom Tamashiego no Heiwa & Shanae Zankoku

onlyifyouwant

Miesiąc później.

~~~

Tamashi siedział na małym stołku i wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Coś kiepsko ostatnio wyglądał. Przeczesał wielką szczotką włosy, odgarniając je do tyłu. Pomasował się po karku, dotykając małych, lecz licznych sińców. Mimo wszystko, uśmiechnął się do siebie. Cieszył się, że wreszcie znalazł dom, który mu odpowiadał. Mieszkał tutaj z Shanae, a jedyną przeszkodą był... No właśnie, Rosier.
Smok westchnął i sięgnął po chustkę leżącą na toaletce, Przewiązał ją wokół szyi i wstał z siedziska.

Pomieszczenie było o dziwo niezwykle jasne. Dominującym kolorem była biel i srebro. Wszystko wyglądało niezwykle czysto, gdyż było prawie, że nowe.

Fioletowowłosy zamknął powieki i odwrócił się w stronę okna. Słońce właśnie zachodziło, więc nadszedł czas by obudzić Shanae. Tamashi ciekaw był, czy tym razem zrobi to on, czy Rogaty.


Sypialnia Shanae znajdowała się w piwnicach. W przeciwieństwie do innych pomieszczeń w domu, to było utrzymane w tonacji czerni i czerwieni. Pochodnie w ścianach dodawały temu miejscu klimatu, tak samo jak duży kominek.
Chłopak stał przed rzeczonym kominkiem, patrząc ze złością na Rosiera. Ostatnio kłócili się coraz częściej i zazwyczaj chodziło o Tamashiego.
- Co znowu ci się nie podoba? - warknął wściekle wampir. Rosier prychnął, siadając wygodniej na kanapie przed kominkiem.
- Dobrze wiesz, co mi się nie podoba. Nadal nie rozumiem, jak możesz... Czasami myślę, że to po prostu twój kolejny kaprys, następny naiwny, którego zmusisz do miłości i zostawisz ze śmiechem... Ale im dłużej patrzę na twoje reakcje tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to ryzykowna gra - syknął, zakładając nogę na nogę.
- Ile razy mam ci mówić, że to nie jest żadna gra. Nie bawię się nim - Shanae zmierzył przyjaciela wściekłym spojrzeniem, a ten roześmiałsię złośliwie.
- Nie. On się bawi tobą, a ty to znosisz, bo jego krew jest twoim życiem - wampir uderzył o kamienną półkę nad kominkiem.
- Nie pozwoliłem nigdy nikomu się mną bawić. On nie jest wyjątkiem - warknął. Czort jakby złagodniał.
- Pamiętasz Oname? - zapytał cicho, a wampir spojrzał w ogień...

**
...Trzynastoletni Shanae patrzył na wyprowadzaną przez "ochronę" kobietę. Oname, wiekowa już jasnowidzka miała ostatnio gorsze dni. Widziała katastrofy i szalała strasznie. Stwierdzono, że lepiej się jej pozbyć. W pewnej chwili jej ciemne oczy spojrzały na wampira. Przestała się wyrywać, patrząc na niego.
- To ta wariatka... - szepnął stojący obok czerwonowłosego czort, wtedy piętnastoletni. Chłopak kiwnął głową... Oname nagle wyrwała się, podbiegając do Shanae i łapiąc go za rękę.
- Strzeż się fioletowego smoka! - syknęła, patrząc na niego gorączkowo. Wampir uniósł brew, pozwalając "ochronie" zabrać kobietę od siebie.
- Zmieni ci życie i wyrwie ci serce! - krzyknęła jeszcze, szarpiąc się w objęciach dwuch rosłych wojowników...
**

- Nie. Nie pamiętam jej - Shanae patrzył w ogień nieodgadnionym wzrokiem.
"Fioletowy smok". Uh, idiotyzm.
- Powiedziała, że...
- Nieważne. To przeszłość, a ona już była szalona. Wymyślała, co mogła - przerwał czortowi chłopak, rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Więc pamiętasz - Rosier uśmiechnął się złośliwie kątem ust. Wampir warknął i znów spojrzał w ogień.
- Nieważne. Musimy szybko znaleźć pracę. Nie wytrzymam nic nie robiąc...
- A jak poprosi cię o rękę? - Shanae odwrócił się gwałtownie do towarzysza.
- Co...?
- No... Wiesz. Mieszkamy w jego domu. Będzie pewnie rozwijał kontakty, interesy i tak dalej... Zacznie być rozchwytywany. Może powinieneś się zabezpieczyć - czort uniósł brew wymownie. Wampir wywrócił oczami.
- Daruj. Po za tym... Ja już mu ofertę taką złożyłem - wzruszył ramionami, a Rosier zamrugał gwałtownie.
- Poprosiłeś go o...?
- Nie zupełnie. Zaproponowałem mu to tylko.
- I...?
- Pokłóciliśmy się, a po kilku dniach dostałem na niego zlecenie. Efekt sam widzisz - wampir z westchnieniem opadł na kanapę. Rosier pokręcił głową i poczochrał mu włosy.
- Wariat.... Jak się nie zgodzi, to ja chętnie przyjmę taką ofertę - zamruczał.
Zza drzwi było ich doskonale słychać, ale nie zwracali na to uwagi.
Tamashi schodził po schodach do piwnic, trzymając się czarnej barierki. Prawie nic nie widział, mimo wiszących wkoło pochodni. Oddychał spokojnie, idąc ciągle w dół i zastanawiając się, czy Shanae już nie śpi. Przekonał się, że nie, gdy usłyszał kawałek wypowiedzianego przez Czorta zdania.

-...Jak się nie zgodzi, to ja chętnie przyjmę taką ofertę. - doszło do niego, na co Smok uśmiechnął się nieznacznie.

Zapukał do potężnych drzwi i wszedł, nie czekając na pozwolenie.

-Na co mam się nie zgodzić? - zapytał, opierając się o zamknięte już wrota.
- Na zaaranżowane małżeństwo - Rosier uśmiechnął się do smoka złośliwie, korzystając z okazji i obejmując wampira ramieniem. Ten pokręcił głową, zasłaniając twarz dłonią.
- Wybacz, Rosier, ale musiałbym być nieźle naćpany, żeby się zgodzić na małżeństwo z tobą - westchnął, wstając i zrzucając przy tym z siebie rękę przyjaciela.
- Eeej, to zabolało - wymamrotał czort, patrząc na Shanae jak zbity psiak. Ten pogłaskał jego rogi.
- Miało zaboleć - uśmiechnął się do niego z pewnym sentymentem, po czym zabrał rękę.
- A teraz możesz już spływać - pokazał mu język. Czort wywrócił oczami, wstając i zanim któryś zdążył zareagować, złapał wampira w pasie i musnął wargami jego usta.
- Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy - mruknął, puszczając go i kierując się w stronę drzwi. Wampir zmarszczył brwi.
- Ja uważam, że to temat zamknięty - syknął, a Rosier otworzył spokojnie otworzył wrota, wymijając smoka.
- Więc źle uważasz. Jeszcze do tego wrócimy - uśmiechnął się figlarnie i zamknął szybko drzwi za sobą. Shanae syknął, po czym spojrzał na smoka. Uśmiechnął się do niego i podszedł powoli.
- Jak ci minął dzień? - zapytał, stając tuż przed nim i unosząc rękę. Powoli pogłaskał starszego po policzku. Powoli sięgnął do chusty i zdjął ją z niego.
- Wyglądasz na zmęczonego - mruknął, stając na palcach i przytykając nos do jego szyi.
- I pachniesz przemęczeniem. I nadchodzącą chorobą. Dobrze się czujesz? - odsunął się leciutko, patrząc na niego uważnie.


Tamashi uniósł brew, niemo komentując ich potyczkę słowną. Do krótkich pocałunków, jakie Czort serwował Wampirowi zdążył się przyzwyczaić. Nie to, żeby mu się podobało, ale w żaden sposób nie potrafił powstrzymać Czorta przed tego typu gierkami.

-W dzień zdążyłem załatwić służbę - odpowiedział, ignorując go i siadając na jednym z foteli. - Dwie pokojówki, które wszystkim się zajmą.

Smok przemilczał fakt, że obie pokojówki są płci męskiej, na dodatek są braćmi bliźniakami. Tamashi nigdy nie lubił kobiet i nic się w tej kwestii nie zmieniło.

-A czuć nie czuję się za dobrze, to prawda, ale nie narzekam - odchylił głowę i oparł ją o zagłówek, zamykając oczy.
- Pokojówki, tak? - mruknął tylko, kierując się do kominka.
- Powinieneś się przespać. Rosier i ja znajdziemy jak najszybciej pracę, więc odciążymy cię trochę - powiedział, siadając na kanapie wygodnie.
- Właściwie... Nawet mam już pewną na oku. Musimy tylko się zgłosić - mruknął, bawiąc się naszyjnikiem z fiolką.
- Połóż się. Obudzę cię przed świtem - powtórzył, patrząc w ognień z zamyśleniem. Przez Rosiera zaczął się zastanawiać nad tą świrniętą staruchą i jej słowami.
Tamashi słuchał spokojnie chłopaka i zastanawiał się nad jego słowami. Z jednej strony cieszył się z tego, że Shanae znalazł pracę, lecz z drugiej, to ciągnęło za sobą nieciekawe konsekwencje.

-Mam nadzieję, że zostanie Ci trochę czasu dla mnie - odparł, mrużąc z rozleniwieniem oczy.

Delikatnie wyciągnął w jego stronę dłoń, "rozczapiżając" palce. Zamknął powieki, by po chwili powoli je otworzyć.
Uśmiechnął się delikatnie, odchylając lekko głowę. Patrzył na niego z zamyśleniem, ale chwycił jego dłoń, splatając z nim palce. Wstał powoli i podszedł do smoka. Rozsunął nu nogi kolanem, opierając się nim o krawędź fotela między udami Tamashiego. Jedną rękę wciąż miał "splecioną" z ręką smoka, drugą zaś oparł o zagłówek fotela. Pochylił się nad nim, a jego oczy świeciły delikatnie w półmroku.
- Zawsze znajdę trochę czasu dla ciebie - mruknął, nie zastanawiając się nad swoimi słowami. Gdyby to zrobił, zauważyłby jak beznadziejnie romantyczne były. Pochylił się mocniej, sięgając wargami do ust smoka. Pocałował go powoli i przesunął czubkiem języka po dolnej wardze starszego.
Tamashi zacisnął oczy z zadowoleniem, a delikatna fala gorąca zalała jego klatkę piersiową. Smok wstrzymał oddech, przechylając głowę i subtelnie pogłębiając pocałunek. Sięgnął językiem jak najdalej potrafił, robiąc to jednak niezwykle powoli.
Ułożył dłonie pod pośladkami chłopaka i wstał, mając go na rękach.
Mruknął cicho, obejmując szyję smoka ramionami. Nie przerywając pocałunku, objął go nogami w pasie, korzystając z tego, iż starszy go trzymał dobre kilkanaście centymetrów nad ziemią. Cóż, jak się rodzisz kurduplem...
Jego teoretycznie martwe serce zabiło mocniej, a po ciele przechodziły mu fale ciepła. Gdyby nie to, że nie był romantykiem, a już tym bardziej nie beznadziejnie romantycznym romantykiem, stwierdził by, iż jest to ich najbardziej czuły i "magiczny" pocałunek. Czuł, jak powoli budzi się w nim pożądanie, elektryzującymi falami rozchodząc się po całym ciele.
Wsunął dłoń we włosy smoka, zaciskając na nich delikatnie palce. Odsunął się na chwilę, by zaczerpnąć powietrza, po czym znów pocałował smoka. Powoli, głęboko i cholernie erotycznie. Zamknął oczy, poddając się wypełniającym go uczuciom.
Smok również skorzystał z chwili przerwy i wziął wdech. Oddał pieszczotę, zamykając oczy. Nie wiedząc czemu, poczuł wilgoć pod powiekami.

Pochylił się z Wampirem na rękach i uklęknął na jedno kolano. Oderwał się od niego i wtulił policzek w jego rękę. Po chwili ułożył go plecami na puchatym dywanie tuż obok kominka. Ciepło palącego się drewna ogrzewało ich oboje.

Tamashi ponownie splótł palce z chłopakiem i powoli opuścił powieki.
Zacisnął palce na dłoni smoka. Wyciągnął wolną rękę i ułożył ją na policzku starszego, głaszcząc delikatnie skórę. Cofnął ją, opierając się na łokciu i znów sięgając do ust starszego. Pocałunek był czuły i powolny. Shanae powoli położył się na dywanie, ciągnąc starszego na siebie. Znów głaskał jego policzek, wciąż całując go w usta. Przesunął rękę po policzku smoka w dół, po szyi, aż do pierwszego guzika koszuli. Rozpiął go sprawnie jedną ręką, przechodząc od razu do następnego. Otworzył oczy, delikatnie przerywając pocałunek i wpatrując się w mężczyznę. Uśmiechnął się do niego łagodnie, oczy świeciły mu delikatnie.
- Tamashi... - cichy, czuły szept wyrwał się z gardła wampira, brzmiąc niezwykle intymnie.
Ponownie otworzył usta i już prawie, prawie wyrwały mu się dwa słowa, świadczące o jego uczuciach do starszego... Udało mu się jednak je powstrzymać, ponownie całując wargi kochanka. Myśli odsunął na bok, nie chciał teraz się zastanawiać, czemu prawie powiedział coś tak zawstydzającego... Coś tak bardzo nie pasującego do niego.
Tamashi spojrzał na chłopaka pytająco, słysząc w jego ustach własne imię. Zapomniał jednak o tym, znów czując jego usta na swoich. Wziął między wargi jeden z kolczyków Wampira i pociągnął delikatnie, trochę zadziornie.
Przesunął dłonie z ud, na plecy Czerwonowłosego i pomasował je delikatnie.

Czuł się niesamowicie. Jakby całe to zdarzenie było ostatnim, jakie miałoby go spotkać. To, co teraz się działo absorbowało go tak silnie, że nie myślał o niczym innym. Cała intymność i, no cóż- słodkość sytuacji wręcz go przytłaczała. Było to jednak miłe uczucie.
Dobrych kilka godzin później...

- Hej, Shan, byłem u... - Rosier wparował do sypialni wampira i stanął jak wryty. Wbił wzrok w dwa, nagie, splecione ze sobą ciała leżące bezwstydnie przed kominkiem na puszystym dywanie. Poczuł gwałtowne ukłucie zazdrości, widząc wampira śpiącego słodko w ramionach smoka. Powoli podszedł do nich i ukucnął. Westchnął cicho i potrząsnął ramieniem przyjaciela.
- Shan... Nie leżcie tak, bo się pochorujecie - mruknął. Wampir otworzył oczy, patrząc na czorta mało przytomnie. Potem rozejrzał się. Przypomniała mu się ta cała cukierkowa sytuacja z nocy i odwrócił się do smoka. Pochylił się nad nim i pocałował go, zaczepnie przygryzając jego dolną wargę.
- Wstawaj, Tamashi - uśmiechnął się zadziornie, przeciągając się i wstając. Wydawał się niezwykle zadowolony z życia.
Rosier przełknął ślinę, mierząc wzrokiem ciało wampira w pełnej okazałości. Szybko zwilżył wargi językiem i wstał, nie przejmując się smokiem.
- Byłem tam, gdzie prosiłeś. Mamy zjawić się dziś w nocy - powiedział, oglądając wampira z przyjemnością.
- Cholera... Kocham cię, Shan - wyrwało mu się, a wampir roześmiał się lekko.
- Aktualnie to chciałbyś... podzielić ze mną łoże - uśmiechnął się do niego złośliwie, a czort spłoną rumieńcem.
Z początku Tamashi nie miał zamiaru użalać się nad sobą, czując subtelny pocałunek Wampira, jednak gdy tylko usłyszał głos tego nadętego Czorta, humor mu się popsuł. Miał ochotę leżeć i płakać z bezsilności. Nienawidził tego rogacza.

Sięgnął dłonią do fotela i wziął w rękę swoją białą koszulę. Zasłonił swój tors, a przy okazji to, co miał pomiędzy nogami. Wiedział, że Rosier nie patrzył bynajmniej na niego, lecz i tak czuł się mało komfortowo. Nie przywykł pokazywać swoich wdzięków byle komu.

Smok wstał, nadal się zasłaniając i po chwili namysłu, zasłonił również Shanae. Użył do tego jego czarnej koszuli.
Uśmiechnął się z satysfakcją do Czorta, zupełnie jak rozwydrzony dzieciak. Cieszył się, że ma coś, o czym Rogaty może tylko pomarzyć.

Z tego wszystkiego, zupełnie nie doszła do nich treść konwersacji, jaką prowadzili młodsi.
Czort rzucił wściekłe spojrzenie smokwi, a Shanae patrzył to na jednego to na drugiego. Miał za dobry humor, by coś takiego mu go popsuło. Zapiął koszulę na trzy dolne guziki i przeciągnął się.
- Hej, spokojnie, spokojnie - roześmiał się. Zarzucił ręce na szyję smoka i pocałował go w policzek z pomrukiem. Rosier prychnął, a wampir odsunął się od kochanka i podszedł do przyjaciela.
- Biedactwo... Czujesz się samotny? - zamruczał, wyciągając rękę i głaszcząc jego rogi.
- Taaaaak - jęknął czort, patrząc na niego jak zbity psiak.
- Cóż, ja ci nie pomogę - uśmiechnął się złośliwie wampir, odsuwając się lekko. Popatrzył na smoka i uśmiechnął się do niego ślicznie. Rosier prychnął i skierował się ku drzwiom.
- I za co ja cię kocham... - westchnął.
- Taaaa... Powiedzmy, że w pewnym sensie...
- ... Ty mnie też. Wiem - czort uśmiechnął się do smoka z satysfakcją, rzucając mu tym jakby wyzwanie, po czym wyszedł.
Wampir przeciągnął się, nie komentując. Podszedł do smoka i obwinął sobie kosmyk jego włosów wokół palca.
- Wyspany? - zamruczał.
Tamashi przekrzywił głowę i podrapał się po niej. Zignorował Wampira i podszedł do fotela, naciągając na tyłek bieliznę.

-To zabawne, jak te dwa słowa łatwo pomiędzy wami zawisają - odparł, zerkając na Czerwonowłosego z nieodgadnionym wyrazem.

Zapiął swoją koszulę i zaczął zakładać spodnie. Wreszcie czuł się wypoczęty. Dużo dzisiaj spał. Dzień nie zapowiadał się jednak miło. Tamashi musiał załatwić masę spraw. Interesy same się nie rozkręcą.
Jego brew drgnęła niebezpiecznie, a dobry humor... prysł. Nie lubił być ignorowany, szczególnie w taki sposób. Nie spodobały mu się też słowa smoka, nie wspominając już o jego spojrzeniu. Podszedł do łóżka i usiadł na nim, dalej będąc w samej koszuli, która teraz zaczęła mu się lekko zsuwać z ramienia.
- Sądzę, że to całkiem naturalne... W końcu to prawda. Kocham Rosiera - powiedział cicho, patrząc na smoka zimno.
- Tak jak kocha się rozkapryszonego, nieogarniętego brata, którym trzeba się opiekować. Chociaż, z bratem bym raczej nie robił tych rzeczy co z Rosierem... - zakończył, patrząc w oczy smoka.
- Po za tym... Każdy czasem potrzebuje odrobinę takiej czułości. Nawet ktoś taki jak ja - uśmiechnął się lekko kącikiem ust, patrząc na smoka w pewien prowokujący sposób. Nie wiedział, do czego zmierza... Ale przypomniała mu ta rozmowa o wyznaniu, którego prawie się dopuścił. Odwrócił wzrok, zaciskając lekko palce na kołdrze.
- Myślę, że powinieneś już wyjść. Czeka cię ciężki dzień, czyż nie? - powiedział, nie patrząc na smoka. Chciał się go już pozbyć z pokoju, jego obecność przestała być wygodna. Wampir zaczynał analizować swoje zachowanie, a co za tym idzie, coraz bardziej wkurzał się na samego siebie. Za uczucia, których nie powinien mieć. Za myśli, za przywiązanie, za słabość.
...Wyrwie ci serce!
Zabrzmiało mu w głowie i niemal zaklął.
Tamashi zmarszczył brwi, dopinając spodnie. Koszula luźno zwisała mu z ramion. Smok patrzył na Wampira, próbując pochwycić jego spojrzenie. Shanae nie pozwolił na to jednak. Patrzył się w przestrzeń, jakby usilnie starając się nie widzieć teraz Fioletowowłosego.

-Miło mnie żegnasz - odparł starszy, zabierając swoją chustkę i podchodząc do Shanae. - Pozwolisz jednak, że ja zrobię to troszkę inaczej - mruknął i stanął naprzeciwko niego.

Nachylił się i ułożył swoje wargi na ustach Wampira. Rozchylił je delikatnie, przypominając sobie ich pocałunek sprzed kilku godzin.
Zamknął oczy, przesuwając delikatnie językiem po dolnej wardze starszego. Uniósł rękę, wsuwając ją w jego włosy i zaciskając na nich palce. Pocałunek był powolny, czuły i elektryzujący. Wampir odsunął się delikatnie, patrząc na starszego spod przymkniętych powiek.
- Miłego dnia... Kochanie - powiedział cicho, uśmiechając się delikatnie i głaszcząc jego policzek. Odchylił się jeszcze bardziej i przesunął na łóżku, po czym wstał obok smoka. Przeciągnął się i skierował ku łazience, dorobionej tutaj specjalnie dla niego. Uśmiechnął się do smoka przez ramię figlarnie, ale nie sięgało to oczu. Jego wzrok był ciężki do odczytania, gdy rzucał niby rozbawionym tonem:
- Teraz lepiej...?
Tamashi uśmiechnął się, przewracając oczami. Widział, że coś jest nie tak, ale nie zamierzał w to wnikać. Nie teraz, kiedy wyglądało na to, że Shanae sam sobie z tym poradzi.

-Poza tym, że ociekało fałszem, owszem, było lepiej - powiedział, mrużąc delikatnie oczy. Podszedł do drzwi i otworzył je, odwracając się jeszcze na chwilę do Wampira. - Nie wiem, co cię martwi, ale nie przejmuj się tym. Wszystko będzie dobrze - powiedział, poważniejąc.
- Trzymam cię za słowo - odparł, uśmiechając się delikatnie, chociaż jego oczy były poważne.
Ciekawe, czy to samo byś powiedział, jakbyś wiedział, że wczoraj prawie... Wampir pokręcił delikatnie głową. Nim smok zauważył, młodszy już był przy nim, całując go w usta i trzymając ręce na jego ramionach.
- Następnym razem postaram się powiedzieć to lepiej - pokazał mu język i puścił go. Puścił mu jeszcze oczko, opierając się o drzwi, by zamknąć je, gdy starszy już wyjdzie.
Tamashi przekrzywił głowę i położył dłoń na szyi Wampira, na tatuażu. Popatrzył mu głęboko w oczy, jakby czegoś szukając. Nie był jednak pewien, czy chce to znaleźć.

-Czemu ty zawsze tak szybko ode mnie odskakujesz? - zapytał, ponownie się nad nim nachylając. Nie złączył jednak ich ust.

Wciągnął jego zapach, ponownie świdrując go wzrokiem.
Wampir drgnął lekko, czując dotyk na szyi. Patrzył w oczy smoka, starając się nie "złamać" i nie spieprzyć z piskiem do łazienki. Wiele go kosztowało, żeby nie drżeć całym ciałem.
- Czyżbyś był z tych, którzy lubują się w długich przytulankach? - zapytał, przysuwając się. Nie pocałował go, zamiast tego splatając dłonie na jego karku, głaszcząc skórę kciukiem. Mimowolnie uśmiechnął się delikatnie, w jakiś sposób rozczulony.
Tamashi uśmiechnął się ponownie, obejmując chłopaka pod pachami. Pozycja nie była może zbyt wygodna, ale i tak czuł się dobrze. Pocałował szyję Shanae w kilku miejscach i ścisnął go jeszcze bardziej.

-Smutek rozstania jest po to, aby istniała również radość powitania - mruknął melancholijnie i zamknął oczy, zagłębiając nos w jego włosach na karku.
- Odezwała się w tobie romantyczna dusza - powiedział z rozczuleniem wampir, tuląc się do smoka chętnie- I obudź mnie wieczorem. Potrzebuję jakiegoś miłego widoku na dzień dobry, bo facjata tego czorta już mnie denerwuje - mruknął jeszcze... Głaskał go po karku i głowie, zamykając oczy.
Czuł... spokój. To było dla niego dziwne, ale smok dawał mu poczucie bezpieczeństwa, nawet wtedy, gdy uważał, iż jego uczucie go tylko osłabia.
- Dlaczego...
... nie powiesz mi, że mnie kochasz?
- ... Tak cię tknęły te "dwa słowa", między mną a Rosierem? - zapytał, chociaż wiedział, że może to popsuć nastrój. Ale był ciekaw. Odchylił się lekko, patrząc w oczy smoka.
-Chciałem cię dziś obudzić, ale Rosier mnie ubiegł - powiedział spokojnie, również na niego patrząc.

Tamashi zastanawiał się jak odpowiedzieć na pytanie Shanae. Czy wystarczyło powiedzieć, że był po prostu ciekaw?

-Zastanawiam się, czemu tak chętnie mu to mówisz, skoro ewidentnie cię wkurza - odparł. - Rozumiem, że jesteście do siebie przywiązani ze względu na długość waszej znajomości... Ale mimo wszystko nie jestem w stanie tego do końca pojąć.
Shanae westchnął, uśmiechając się jednak. Zamknął drzwi i pociągnął smoka z powrotem do środka sypialni. Nic nie mówił, ale nie pozwolił odsunąć się smokowi. Stanął na palcach i musnął jego usta, a w umyśle smoka rozbłysło wspomnienie...

**

Czternastoletni wampir zakładał koszulę, szybko poprawiając pas ze sztyletami. Usłyszał za sobą szept, ale nie zareagował. Po chwili objęły go czyjeś dłonie, a jego policzek pocałowały czyjeś usta.
- Rosier. Mówiłem ci, że sobie tego nie życzę - syknął, wyrywając się i odwracając do czorta. Ten złapał go mocno i przyszpilił do ściany.
- Kocham cię - warknął, a Shanae zamarł, patrząc na niego pusto. Jednak gdy czort schylił się, by go pocałować, pokręcił głową i uciekł z jego uścisku.
- Kocham cię - usłyszał za sobą i zatrzymał się.
- Usłyszałem za pierwszym razem. I co z tego? To tylko puste słowa. Nie poparte żadnym gestem nic nie znaczą - odparł zimno, sięgając po płaszcz.
- Porozmawiamy jak wrócę... I Rosier...
- Tak?
- Dziękuję za twoje uczucie - wampir wyszedł, nie odwracając się za siebie.

... Leżeli na jakimś dachu, oglądając gwiazdy. Wampir wydawał się odległy myślami, a Rosier z radością się produkował.
- To nie ma sensu - mruknął, a czort zamilkł gwałtownie.
- O co ci chodzi?
- O nas. To nie ma sensu. Ten związek to pomyłka. Starałem się, ale... Za każdym razem, gdy mówię ci, że cię kocham... To jest tak, jakbym mówił do brata, a nie do kochanka. Nie zasługujesz na takie traktowanie - odparł spokojnie wampir, głaszcząc rogi przyjaciela. Ten spojrzał na niego ze smutnym uśmiechem.
- Wiem o tym. Zawsze wiedziałem, że twoja miłość do mnie jest... Inna niż moja do ciebie. Ale... Dopóki dalej będziesz to do mnie czół... Mów mi to, ok? Mimo wszystko, lubię patrzeć na zdziwione miny innych, gdy mówisz "kocham cię" - roześmiał się, a wampir wywrócił oczami. Czort uniósł się i pochylił nad nim, uśmiechając się lekko.
- Obiecaj mi to.
- Idiota. Nie mogę ci obiecać...
- Obiecaj mi, że będziesz mówił, że mnie kochasz. Nawet jeśli tylko jak brata - czort spoważniał, a Shanae odwrócił wzrok. Wziął się w garść i spojrzał na niego.
- Obiecuję - powiedział cicho, a czort uśmiechnął się złośliwie. Przegryzł sobie wargę, patrząc na wampira wyzywająco.
- Przypieczętuj. Krwią - Shanae zmarszczył brew, ale przegryzł własną wargę i przysunął się do czorta, całując go...

***

Odsunął się od smoka, patrząc na niego spokojnie.
- Coś jeszcze chcesz obejrzeć? - zapytał z lekkim rozbawieniem.
Tamashi trawił wszystko, co zobaczył, zastanawiając się, jak dawno to było. Miał nadzieję, że bardzo dawno.
Nagle zaczął zastanawiać się, jak wyglądało życie osobiste Shanae przed tym, jak dobrze się poznali. Jakie miał problemy, co dokładnie łączyło go z ludźmi, z którymi spędzał czas?
... I co Wampir myślał o Smoku, przed tym, jak dostał na niego zlecenie...?

Tamashi popatrzył na Shanae w taki sposób, aby Czerwonowłosy domyślił się wszystkich jego myśli. Przysunął się do niego spokojnie i ułożył dłoń na wolnej od tatuażu części szyi.
Kolejna fala wspomnień zalała umysł smoka.

Shanae stał pod prysznicem, a o ścianę opierał się Rosier, przeglądając jakieś papiery.
- Tamashi no Heiwa, 23 lata, mag żywiołów...
- O, to jak ty - mruknął wampir, myjąc włosy. Czort rzucił mu spojrzenie, po czym wrócił do papierów.
- ... 182 cm wzrostu...
- Mraau - czort znów rzucił złe spojrzenie przyjacielowi, gdy ten zamruczał sugestywnie. Wampir roześmiał się i pokazał mu język, a ten tylko wywrócił oczami.
- Fioletowe włosy, niebieskie oczy. Smok - uniósł lekko brew, czytając dalsze wytyczne misji.
- Zabić? - Shanae opłukał się i sięgnął po ręcznik. Zaczął się wycierać, wychodząc spod prysznica.
- Nie, okraść. Patrz, nawet ci portret wytrzasnęli - wampir uniósł lekko brew, ciekawie patrząc na trzymane przez czorta papiery.
- Mrau. Przystojny - mruknął złośliwie, patrząc na portret.
- No i co? Masz go okraść tylko - warknął zazdrośnie czort, szybko chowając portret smoka. Młodszy roześmiał się, głaszcząc jego rogi.
- Spokojnie... Jestem złodziejem i mordercą, ale nie dziwką - powiedział spokojnie, sięgając po ubranie.
- Hm... Myślisz, że gdyby się zmieniał w gada, byłby fioletowym smokiem? - zapytał, zakładając spodnie. Czort gwałtownie drgnął i spojrzał na niego.
- Cz... Czemu pytasz?
- Ciekawi mnie to tylko - wzruszył ramionami wampir, a czort patrzył na niego z niepokojem...

Shanae uśmiechał się ślicznie do jakiegoś mężczyzny, sugestywnie bawiąc się kieliszkiem wina. Wstał i wyszedł z sali bankietu, kierując się ku prywatnym pokojom. Słyszał za sobą stukot czyiś butów. Obce ręce na jego ciele, wpychające go do pokoju, obce usta na jego, obcy oddech... Wampir uśmiechnął się lekko, oddając pocałunek i zsuwając usta na szyję mężczyzny. Wgryzł się mocno, a facet krzyknął z bólu. Widać było, że posiłek wampira cierpi, i to bardzo. Czerwonowłosy puścił martwe ciało, pozwalając mu upaść na podłogę. Przeszedł nad nim i wyszedł spokojnie, jak gdyby nigdy nic wychodząc z budynku.

- JAK TO "SPAŁEM Z NIM"?! - Rosier trzymał Shanae mocno za ramiona, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Uprawiałem z nim seks....? - mruknął wampir, a czort warknął.
- Nie o to chodzi! Miałeś go okraść!
- I okradłem...
- To po cholerę jeszcze...
- Bo miałem na to ochotę. Nie twoja sprawa - syknął i odepchnął go, przeciągając się zaraz. Czort warknął, patrząc na niego wściekle. Usiadł na łóżku gwałtownie.
- Przecież nie lubisz, jak cię ktoś dotyka. Unikasz jak ognia kontaktu jeśli nie jest on konieczny. A jeśli już się do kogoś zbliżasz, to po to, by go wykorzystać. Więc czemu akurat on? - zmrużył on, patrząc na niego wściekle.
- Po prostu... Miałem ochotę, on był dobry, więc skorzystałem. Po za tym, okradłem go, tak? Więc powiedzmy, że i jego wykorzystałem - wampir wzruszył ramionami i wlazł na łóżko w swoim pokoju w Ostrzach. Przeciągnął się i zamknął oczy.
- Podobał ci się?
- Nadal mi się podoba - wzruszył ramionami Shanae...
Smok uśmiechnął się bezwiednie i pocałował Shanae w czoło, gdy przepływ wspomnień się skończył. Długo trzymał usta przylepione do głowy Wampira. Myślał nad tym, co zobaczył.
Nie to, żeby nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo przystojny jest, jednak zdziwiło go trochę zachowanie Czerwonowłosego. Zupełnie, jakby nie był w tamtych chwilach sobą.

-Rozumiem, że nadal Ci się podobam? - zapytał z lekkim rozbawieniem, wpatrując się prosto w oczy młodszego. - Bo ty mi jak najbardziej - dodał ciszej, uśmiechając się.
Uśmiechnął się do niego.
- Cieszę się - puścił mu oczko, ale nie odpowiedział na pytanie. Zagryzł figlarnie dolną wargę i... Popchnął starszego na łóżko, szybko pakując mu się okrakiem na biodrach.
- Znajdziesz dla mnie jeszcze trochę czasu? - zamruczał, pochylając się i nosem trącając jego nos. Patrzył na niego z nutką figlarności i prowokacji. Powoli rozpinał koszulę smoka, wiercąc się na jego biodrach. Pochylił się i zaczął całować odsłoniętą skórę, zsuwając się coraz niżej. Raz po raz robił starszemu to malinki to przygryzał jego skórę. Uniósł wzrok i uśmiechnął się do niego czarująco, prowokacyjnie przesuwając językiem po dolnej wardze. Podciągnął się do góry, ocierając się o niego. Pocałował go, powoli rozpalając.
Smok zaśmiał się, głaszcząc chłopaka po głowie.

-A ty jak zawsze, od razu do konkretów - odparł dziwnie rozbawiony. -Ale nadal nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie - uniósł jedną brew, poważniejąc.

Złapał w swoją dłoń rękę Wampira i przeniósł ją do swojej twarzy. Wtulił się w nią, zamykając powieki.
- Czy gdybyś mi się nie podobał, zachowywał bym się w ten sposób? - mruknął, zsuwając się z niego i kładąc obok. Oparł głowę o jego bark, tuląc się do boku starszego.
- Po prostu wiem, że zaraz nie będziesz miał czasu i będziesz musiał wyjść... Więc chcę korzystać, póki jesteś - wymruczał, przytulając się do niego chętnie. Zamknął oczy, uśmiechając się delikatnie.
- Hm... Właściwie... Jeśli chodzi o moją propozycję, przez którą notabene się pokłóciliśmy... Ona jest nadal aktualna, jeśli będziesz potrzebował - powiedział cicho, samemu nie wiedząc, czemu właściwie.
Tamashi z leniwym pomrukiem, ułożył się tak, aby zarówno jemu, jak i Shanae, było wygodnie. Oparł policzek na otwartej dłoni, przyglądając się chłopakowi.

-Mam nadzieję, że poziom twojego zauroczenia mną, już nigdy się nie zmieni - powiedział, uśmiechając się łagodnie i przymykając oczy. -A czasu będę miał więcej,gdy tylko pozałatwiam wszystkie sprawy - dodał.

Dobrą chwilę zastanawiał się nad sensem słów chłopaka. Zaręczyny to było coś, o czym jego matka myślała od dawna. Co prawda nie wyobrażała sobie "panny młodej" jako Czerwonowłosego Wampira, ale zawsze marzyła, by jej syn się ożenił. Teraz nie miało to jednak sensu. Jego rodzicielka już do końca swoich dni miała sądzić, że jej jedyny syn nie żyje.

-Czemu miałbym jej potrzebować? - zapytał Shanae, patrząc na niego trochę inaczej niż do tej pory.
Chłopak leżał z zamkniętymi oczami, a jego twarz nic nie wyrażała.
- Z tego co się dowiedziałem, biznesmen w małżeństwie jest bardziej wiarygodny niż samotny. Przynajmniej dlatego często gęsto aranżuje się małżeństwa... - powiedział cicho. Właściwie, teraz uświadomił sobie, że mężczyzna już tego nie potrzebuje, a ta propozycja ze strony wampira była nie potrzebna.
- Ale właściwie, myślę, że to bez różnicy. Masz rację, to bez sensu - uśmiechnął się lekko, otwierając oczy. Wtulił się w smoka tak, by nie musiał patrzeć mu w oczy.
I za żadne skarby nie chciał się zastanawiać, czemu właściwie zrobiło mu się tak smutno z tego powodu.
-Też tak sądzę - mruknął cicho Tamashi i przymknął oczy.

Po chwili rozbudził się, mrugając kilkakrotnie powiekami. Popatrzył na Shanae i uśmiechnął się. Wstał powoli i pogłaskał chłopaka po głowie.

-Teraz wybacz, ale naprawdę muszę iść pozałatwiać masę spraw - powiedział, wstając z posłania. Podszedł do drzwi i otworzył je, poprawiając wolną ręką włosy. - Miłych snów - szepnął jeszcze tylko i zniknął w ciemnym korytarzu.
Wampir leżał nieruchomo, póki smok nie wyszedł. Gdy tak się stało, wrzasnął w poduszkę. Po chwili wstał i szybko poszedł do łazienki. Umył się szybko, po czym nago wskoczył do łóżka. Nie chciał o niczym myśleć. Zasnął bardzo szybko.
--
Wieczorem.

Wampir spał słodko, tuląc się do kołdry. Był cały odkryty, jedną nogę miał zarzuconą na kołdrę, jakby była ona drugą osobą. Zamruczał cicho przez sen.
Tamashi ponownie schodził schodami, i tym razem zapominając o zabraniu osobnej pochodni. Te nad schodami powoli się wypalały, Smok więc znów, mało co widział.

Schodził do Shanae, aby go obudzić. Miał nadzieję, że zdąży przed Rogatym, bo chciał spełnić życzenie Wampira z zeszłej nocy i nie skazywać go na widok Czorta. Tamashi uśmiechnął się delikatnie, przecierając oczy. Był zmęczony. Poprzedniej nocy prawie w ogóle nie spał, a później cały dzień był w mieście.
Westchnął, gdy zszedł z ostatniego stopnia, widząc już przed sobą drzwi do sypialni Czerwonowłosego.
Zza drzwi dobiegały odgłosy ostrej kłótni. Zarówno Shanae jak i Rosier mówili podniesionymi głosami.
- Mówiłem ci, że tak będzie!
- A ja ci mówiłem, żebyś się nie wtrącał! To nie twój pierdolony interes! - Shanae był wściekły, a jego oczy zabarwiły się czerwienią. Czort gwałtonie zmarszczył brwi.
- Nie będziesz mnie ustawiał jak ci się żywnie podoba! - krzyknął, łapiąc wampira za ramionami i rzucając nim o ścianę. Przez ułamek sekundy patrzyli sobie w oczy... Po czym nagle zaczęli się całować. Gwałtownie, namiętnie, wygłodniale. Wampir jęknął cicho, ocierając się o Rosiera. Ten wykorzystał sytuację, rozpinając mu koszulę. Shanae zamknął oczy, wzdychając cicho. Czort przeniusł usta na jego szyję, a potem coraz niżej i niżej przy akompaniamęcie cichych jęków... Jednak gdy rozpiął wampirowi rozporek, ten otrząsnął się nagle. Odepchnął czorta od siebie.
- Nie! - powiedział, patrząc na Rosiera roziskrzonymi oczami. Miał lekko rozchylone, wigotne usta.
- Nie - powtórzył, szybko zapinając rozporek. - Idź już.
- Shanae...
- Powiedziałem, idź już! - wampir krzyknął, nie odsuwając się od ściany. Gdy czort wyszedł, zsunął się po ścianie w dół. Zasłonił twarz dłonią.
- Kurwa... - z jego ust wyrwało się coś na pograniczu warknięcia i łkania.

... A wszystko przez kłótnię o zachowanie Shanae i o jego uczucia do smoka.
Tamashi mruknął niepocieszony, słysząc zza drzwi kłótnię. Zaczynał zastanawiać się, o której godzinie powinien przyjść, by zdążyć przed Czortem.
Podszedł bliżej sypialni Wampira i mocno się zdziwił. Ich kłótnia wyglądała na poważną. Smok zajrzał do środka pomieszczenia przez szparę w drzwiach. Miał akurat świetny widok na to, co dzieje się w środku.

Na początku nie działo się nic niezwykłego. Shanae i Rosier kłócili się po prostu o coś. Gdy jednak Czort pchnął Wampira na ścianę, Tamashi zirytował się trochę. Nie zamierzał tego tolerować. Już miał pchnąć drzwi, już miał wrzasnąć na Rogatego, żeby zostawił JEGO Wampirka, gdy stało się coś zupełnie nieoczekiwanego.

Przyjaciele zaczęli całować się jak opętani. Smok patrzył w coraz większym szoku na to, co robią. Widział dłonie Rosiera na ciele Czerwonowłosego, słyszał jęki i sapania, sprawiające, że starszy wstrzymał oddech. To było dla niego za dużo.
A już na pewno za dużym szokiem dla Smoka był widok Czorta, rozpinającego Wampirowi rozporek.

Tamashi odskoczył od drzwi, przykładając dłoń do twarzy, aby nie krzyknąć. Wziął głęboki, desperacki wdech i poczuł, jak całe ciało mu sztywnieje. Zacisnął jednak powieki i spiął się w sobie. Odepchnął się od ściany, już po chwili będąc na górze. Wybiegł z domu i nie przejmując się koszulą, rozpostarł skrzydła. Odepchnął się od ziemi, modląc się o siłę, która pozwoli mu na lot.
Wampir z wielkim trudem doprowadził się do porządku. Co prawda, zanim to się stało, nieźle zdemolował sypialnię, między innymi zbijając lustro. Wziął długą, ciepłą kąpiel, po czym położył się, jak zawsze, nago do łóżka. Zasnął, po długim wierceniu się, kilku wrzaskom w poduszkę i niechcianym łzom.

Następny wieczór.

Wampir spał słodko, trzymając jedną nogę na kołdrze i leżąc na boku. Sypialnia była zdemolowana, a kawałki szkła zdobiły podłogę. Poduszka Shanae była lekko zakrwawiona, tak samo jak kąciki oczu wampira.
Tamashi stał przed zamkniętymi drzwiami od komnaty Shanae i wpatrywał się w klamkę. Czuł złość i pogardę do smoka. Był rozgoryczony i zawiedziony. Czuł się jak małolat, który pozwolił, aby ktoś obkręcił go sobie wokół palca.
I czuł żal. O to, że Shanae zdradzał go tuż pod nosem Smoka. Mimo, że jeszcze pamiętał, jak nie tak dawno temu, obiecali sobie, że nie pozwolą dotknąć się nikomu innemu.

Fioletowowłosy zdołał jednak to wszystko w sobie zdusić. Nie zamierzał mówić o niczym Wampirowi. Nie wiedział czemu, ale pragnął, aby było tak, jak do tej pory. Stwierdził, że jeśli w głębi siebie zdoła zaakceptować to, że Shanae go wykorzystuje, wszystko będzie w porządku.

Tamashi nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. Rozejrzał się wokół, patrząc na bałagan. Wolał nie dociekać, co tu się działo.
Podszedł do łóżka, przyglądając się młodszemu. Udawał, że nie widzi krwawych śladów na pościeli, gdy delikatnie potrząsał ramieniem Wampira, by go zbudzić.
- Mm... - wampir mruknął przez sen, a potem zasłonił głowę poduszką.
- Mówiłem ci, że nie chcę cię na razie widzieć, Rosier! - warknął przez sen, święcie przekonany, że to czort go budzi. Miał pretensje do przyjaciela... Ale i do siebie, że pozwolił by zbyt silna złość i chęć zapomnienia popchnęły go do zachowań wczorajszej nocy. Jeśli teraz był tak wściekły na siebie, to jak by się czół, gdyby jednak przespał się z Rosierem? Nawet nie chciał o tym myśleć...
Skulił się, okrywając, kołdrą.
Tamashi zmarszczył brwi, zabierając rękę. Zaczynał się gubić. Jakby to, co widział wczoraj, było tylko zwykłym wyobrażeniem, halucynacją.

-Tak się składa, że nie nazywam się Rosier - mruknął, głaszcząc Wampira po przedramieniu.

Usiadł wygodniej, patrząc na chłopaka z nieodgadnionym wyrazem. Zaraz jednak przywołał na usta dość naturalny uśmiech. Nie chciał pokazywać po sobie, że cokolwiek jest "nie tak".
- Oh... - wampir wyjrzał spod poduszki. Przez chwilę również wyglądał, jakby w jego mniemaniu coś było nie tak, ale zaraz uśmiechnął się lekko i przysunął do smoka. Podniósł się na tyle, by móc objąć go ramionami za szyję.
- Witaj, Tamashi - mruknął cichutko, tuląc się do niego mocno. Poczucie winy niemal go dławiło, witając się gulą w gardle i ostrymi wyrzutami.
W końcu obiecał. A był nauczony, by obietnic dotrzymywać...
Wsunął palce we włosy smoka i odchylił się lekko. Przysunął wargi do jego ust, chcąc go pocałować.
Tamashi zawahał się przez chwilę, jednak odwzajemnił pocałunek. Również wsunął dłoń we włosy młodszego, rozkoszując się jego zapachem. Szybko jednak skończył pocałunek, odsuwając się od młodszego i wstając.

-Prosiłeś bym cię obudził, więc zrobiłem to - powiedział, zaczesując włosy do tyłu. - Powinieneś tu posprzątać, ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.

Uśmiechnął się i przekrzywił głowę, by wyglądać jak najbardziej naturalnie.
- Ta, powinienem - mruknął cicho, niechętnie patrząc po zdezelowanym pomieszczeniu. Wstał, owijając się jednak prześcieradłem. Podszedł do smoka, jedną rękę zarzucając mu na szyję, a drugą głaszcząc jego policzek.
- Co masz do załatwienia w środku nocy? - zapytał, unosząc lekko brew. Uniósł się na palcach, przesuwając nosem po policzku starszego, po czym zsunął się lekko na jego szyję.
- Mogę...? - zapytał cicho, dotykając skóry kłami. W końcu nie pił już trzecią noc z rzędu, powoli zaczynało go nosić.
Tamashi przytrzymał go za kark i pomasował skórę.

-Nie musisz się pytać - odpowiedział, przymykając oczy i wolną ręką obejmując Shanae.

Przez chwilę poczuł się, jakby wszystko było dobrze. Jakby ostatnie godziny jego życia były tylko koszmarem. Ale nie było dobrze, wszystko waliło się Tamashiemu z rąk.
Zamknął oczy i wił kły w skórę starszego, od razu posyłając mu impulsy przyjemności. Przytulił się do niego całym ciałem, pijąc chętnie jego krew. Zamruczał cicho, poddając się uczuciu przyjemności, płynącemu wraz z posoką. Po chwili odsunął się i zalizał ranki, jednak dalej tulił się do starszego. Całował powoli jego szyję, wdzierając się wścibskimi palcami pod koszulę smoka.
Powoli przesuwał usta coraz wyżej, do warg starszego. Nie chciał, by ten wychodził. Chciał tą noc spędzić z nim, nawet ez seksu, po prostu tuląc się i rozmawiając. Albo chociaż w ciszy.
Cokolwiek, byle by Tamashi nie wychodził.
Tamashi odchylił się delikatnie i położył wskazujący palec na ustach wampira. Uśmiechnął się , obejmując drugą dłonią jego biodro.

-Naprawdę muszę znikać - powiedział, mrugając do niego jednym okiem. - Ale obiecuję, że jutrzejszą noc zarezerwuję sobie dla ciebie - dodał po chwili i pocałował go przelotnie w nos.

Zabrał rękę i poprawił koszulę. Podszedł do drzwi i otworzył je szybko. Musiał gdzieś iść i wyładować emocje. Nie potrafił teraz normalnie dotykać i patrzeć na wampira. Czuł się dziwnie otępiały, zmęczony i rozżalony.
Cmoknął jeszcze wargami w stronę Shanae i zniknął za drzwiami.
Wampir przełknął ślinę, zaciskając mocno pięść i zamykając oczy. Otrząsnął się jednak szybko i ubrał się. Powoli zaczął doprowadzać pokój do porządku, mając wrażenie, że nagle wszystko zaczyna być "nie tak". Zdusił to w sobie jednak. Gdy skończył sprzątać, usiadł przed kominkiem z jakąś księgą o nekromanii. Czytał tak długo, aż zasnął na puchowym dywanie przed kominkiem, z książką obok głowy.
Tamashi schodził po schodach, trzymając się barierki. Ostatnio czuł się coraz gorzej, a teraz na dodatek, był lekko podchmielony. Cały dzień spędził u jednego z partnerów biznesowych. Nie obyło się bez alkoholu.

Smok uśmiechnął się sam do siebie, przypominając sobie cały dzień. Rozmawiało mu się niezwykle łatwo, słowa wypływały wręcz z jego ust. Choć na parę godzin zapomniał o problemach w domu.
Teraz jednak musiał powrócić do rzeczywistości. Odchrząknął, otwierając drzwi do komnaty Shanae. Podświadomie bał się, co takiego mógłby zobaczyć.
Wampir leżał dalej przed kominkiem, lekko skulony z książką w zasięgu ręki. Spał niespokojnie, instynktownie zbliżając się do ciepła. Można powiedzieć, że był niebezpiecznie blisko paleniska, ale nie było zagrożenia, że czerwonowłosy niechcący się przypali.
Śniły mu się.... Właściwie nawet nie wiedział, co dokładnie. Tak jakby cały obraz był zamazany. Szedł na ślepo, dotykając palcami ścian korytarza, który był wręcz klaustrofobicznie wąski. Brodził w czymś do pasa, czując jak raz po raz coś dotyka jego nóg. Otaczał go znajomy zapach, ale nie mógł go skojarzyć. Czuł przymus by iść coraz dalej... W którymś momencie szarpnął się niespokojnie, gdy coś złapało go za kostkę. Zaraz jednak puściło, pozwalając mu na dalszy marsz. Szedł coraz szybciej, ku podwyższeniu, wyglądającym na wyjście z korytarza. To stamtąd spływała ciecz, w której brodził wampir. Wspiął się na podwyższenie i wszedł do wielkiej sali. Gdy spojrzał na jej środek poczuł, jak powietrze ucieka z jego ust, oczy otwierają się szerzej. Był tam słup, wielki, z ciemnego marmuru. Do niego zaś przypięty do góry nogami mosiężnymi kajdanami na kostkach był Tamashi. Z jego poderżniętego gardła spływała krew, lejąc się po twarzy smoka, spływając na posadzkę. Dopiero teraz wampir rozpoznał zapach, który mu towarzyszył.
Zapach krwi smoka.

Wampir z krzykiem usiadł na dywanie, oddychając szybko i drżąc. Nienawidził koszmarów. A już szczególnie takich. Przysunął drżącą rękę do twarzy, zasłaniając na chwilę oczy.
Tamashi popatrzył w zdziwieniu, na śpiącego na dywanie Wampira. Powieki ruszały mu się niespokojnie, jedna z dłoni delikatnie podrygiwała. Nagle Shanae zerwał się z przeraźliwym krzykiem. Niewątpliwie śnił mu się koszmar.

Smok podszedł do niego żywym krokiem i objął machinalnie.

-Już dobrze - powiedział. - To tylko koszmar.
Chłopak najpierw drgnął gwałtownie, ale po chwili uspokoił się, samemu wtulając się w smoka.
- Ta.... - mruknął cicho. Po chwili zmarszczył nos, odsuwając się lekko od mężczyzny.
- Pachniesz alkoholem - mruknął, patrząc na smoka. Odsunął kosmyki z jego twarzy.
- Wyglądasz okropnie... Chodź, połóż się - powiedział cicho, uśmiechając się jakoś czule. Przysunął się i pocałował go w usta.
Tamashi chętnie oddał pocałunek, zmuszając się do czułości. Objął dłonią biodra chłopaka i oderwał się od niego na chwilę.

-Byłem - zaczął, czując nieodparte wrażenie, że powinien się wytłumaczyć. - Na spotkaniu biznesowym... I popiliśmy trochę.

Uśmiechnął się i podniósł chłopaka do pionu, samemu również się podnosząc. Zamknął mu usta pocałunkiem, by młodszy nie miał szans na zadanie pytań.
Wsunął ciekawską dłoń pod koszulę Wampira, robiąc z nim kilka kroków w stronę łóżka.
Wampir mruknął z zadowoleniem, zarzucając ręce na szyję smoka. Chętnie przyjmował pieszczotę starszego, spragniony ich bardzo. Przerwał im jednak odgłos otwieranych drzwi.
Rosier zajrzał do środka i lekko się skrzywił widząc wampira ze smokiem. Wampir spiął się, również patrząc na nowo przybyłego z niechęcią.
- Czego chcesz? - warknął, odsuwając się od Tamashiego. Czort zwrócił spojrzenie na wampira, a w jego oczach błysnęło poczucie winy.
- Ja... Miałem przekazać, że od jutra zaczynamy pracę. Spodobaliśmy się, więc... - wzruszył ramionami... Stanął przy drzwiach. Było czuć, że między przyjaciółmi coś zgrzytnęło, a powietrze między nimi było ciężkie od złości, poczucia winy i wyrzutów.
- Świetnie - mruknął tylko wampir i odwrócił się do Tamashieg.
- Połóż się, naprawę słabo wyglądasz...
Tamashi zamknął oczy, słysząc głos Czorta. Był to właśnie ten głos, którego teraz nie chciał słyszeć. Otworzył oczy i obrócił się, patrząc na Rosiera z nieodgadnionym wyrazem. Zastanawiał się, co takiego widzi w nim Shanae. Zaraz jednak otrząsnął się, gdy dotarł do niego sens słów Rogatego. Przeniósł spojrzenie na Wampira.

-Komu się spodobaliście? - zapytał, patrząc na niego podejrzliwie i znów ignorując jego słowa. Ostatnio zdarzało się to coraz częściej.

Atmosfera w dramatycznym tempie zaczęła się zagęszczać.
- Właścicielowi klubu - mruknął cicho Shanae, niepocieszony tym, iż smok go nie słucha. Pokierował go i popchnął lekko na łóżko i przeciągnął się.
- Znaleźliśmy sobie pracę jako osoby do towarzystwa - powiedział czort, dodając za raz cicho:
- Nie mylić z...
- Oh, zamknij się już - warknął wampir, mierząc przyjaciela złym spojrzeniem. Pokręcił głową i przeczesał swoje włosy palcami. Czort spojrzał na niego z wyrzutem, ale nic nie powiedział.
Tamashi zamilkł, posłusznie siadając na łóżku. Patrzył się nieobecnym wzrokiem w punkcik na dywanie. Przełknął ślinę, kierując po chwili wzrok na Wampira.

-Zamierzałeś mi w ogóle o tym powiedzieć? - zapytał, nie wiedząc za bardzo jak ma się zachować.

Nie wiedział, czy ma być zły, czy ma płakać. Nie wiedział nawet czy ma prawo, by mieć pretensje do Shanae.
Przełknął ślinę i nagle poczuł, że nie może zostać w tym pomieszczeniu ani chwili dłużej. Czuł, jakby Czerwonowłosy wymykał mu się spod kontroli. Wciągnął ze świstem powietrze i ruszył ku drzwiom, nie zwracając uwagi już na nic. Otępienie i swego rodzaju ból przysłoniły mu umysł.

-Zapomniałem, że muszę jeszcze coś załatwić - powiedział szybko i zniknął w korytarzu, nawet nie zamykając za sobą drzwi.
- Tamashi! - wampir zrobił krok, ale czort go uprzedził, łapiąc go za ramię.
- Zostaw. To przecież nic złego. Nie będziesz się rżnął z nikim po kątach - powiedział cicho, a Shanae spojrzał na niego wściekle. Po chwili jednak odpuścił, tylko podchodząc do drzwi i je zamykając. Westchnął, czując jakby wszystko przeciekało mu przez palce. Odwrócił się do Rosiera. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu.
- Nigdy więcej - powiedzieli jednocześnie, a potem uśmiechnęli się do siebie delikatnie. Po chwili rozmawiali już normalnie, jak kiedyś... Z tą różnicą, iż unikali kontaktu fizycznego, jak przytulanie czy pocałunki.

Około miesiąca później.

Shanae siedział na fotelu, patrząc pusto w ogień. Było źle, czuł, że wszystko idzie nie tak jak powinno. Owszem, w pracy byli z Rosierem niezastąpieni. Zaliczało się do niej zabawianie rozmową, towarzystwo przy piciu i ewentualny, delikatny flirt ze znudzonymi, zapracowanymi bogaczami.
Wampir zacisnął pięść, patrząc na zegar. Było wpół do piątej rano. Odwrócił wzrok do kominka i uśmiechnął się pod nosem gorzko. Coraz rzadziej widywał się z Tamashim. Smok przychodził, pozwalał z siebie pić, ale gdy wampir chciał się zbliżyć, ten zaraz znajdywał wymówkę i wychodził. Czasami w ogóle nie wracał na noc do domu, a gdy przychodził... Wampir zamknął oczy. Gdy Tamashi wracał, pachniał kimś innym. Mężczyzną, to pewne. I najwyraźniej byli blisko, gdyż zapach obcego wręcz bił młodszego po nozdrzach, gdy smok w końcu się pokazywał.
Shanae nie wiedział, co ma robić. Z jednej strony, wciąż miał nadzieję, że starszy dotrzymuje obietnicy.... Ale z drugiej, zachowywał się naprawdę podejrzanie. Tak jakby miał kogoś innego.
Wampir warknął, wstając gwałtownie z fotela. Czuł złość, żal, pogardę... Frustrację, iż smok prawdopodobni już nie jest jego. Nie rozumiał jednak, czemu ten robił z tego tajemnicę. Czerwonowłosy walnął pięścią w kamienną półkę nad kominkiem.
- Cholera jasna - syknął cicho, czując, że długo nie pociągnie, udając, że nadal jest wszystko ok i nic nie widzi.
Smok pchnął drzwi do swojego pokoju i wszedł do środka. Rozwiązał chustkę pod szyją i odrzucił ją na biały fotel. Odłożył teczkę przy biurku i oparł się o nie ciężko. Westchnął, zaciskając z bezsilności oczy. Za daleko to wszystko zaszło, ale teraz Tamashi nie potrafił się wycofać. Było za późno. Za późno zdał sobie sprawę, jak ogromną głupotę wyczynia.

Pochylił do przodu głowę, przez co witraż kosmyków zasłonił mu twarz. Opadł bezwładnie na siedzisko za biurkiem i wciągnął powietrze w taki sposób, jakby zaraz miał zacząć płakać.­­

Po chwili wyprostował się i przeczesał włosy dłonią. Zapalił świecę stojącą na biurku i usiadł, dosuwając po chwili fotel. Otworzył jedną z szuflad i wyjął z niej plik dokumentów. Westchnął, zabierając się do pracy.

Jakiś czas później doszedł do wniosku, że to nie ma sensu. Starał się skupić na interesach, starał się myśleć tylko i wyłącznie o czekających na niego obowiązkach, ale nie udawało mu się. W końcu poddał się, opierając podbrudek na otwartej dłoni i spojrzał w okno.

Smok wysiadł z powozu, zasłaniając twarz ręką. Deszcz lał się z nieba, a on czuł, że nie panuje nad sobą. To, co ostatnio zobaczył, ciągle chodziło mu po głowie, a teraz obawy przed tym, że Shanae nie jest mu wierny, jeszcze bardziej się wzmocniły.
Tamashi podszedł do bogato zdobionych drzwi i zapukał z całej siły. Pochylił do przodu głowę, przez co mokre kosmyki zasłoniły mu twarz.
Po kilku chwilach drzwi się otworzyły, a stanął w nich sam właściciel posiadłości. Wyglądał niezwykle pięknie i dostojnie. Na jego pociągłej twarzy bez trudu dało się wyczytać dumę, pewność siebie i niezwykłe dostojeństwo. Zaraz jednak mężczyzna uśmiechnął się niemal przyjemnie i położył smukłą dłoń na mokrej głowie Tamashiego.

-Witaj, Tamashi - powiedział, ustępując mu miejsca w drzwiach. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj tak szybko.

Smok nie odzywał się, wchodząc do pomieszczenia. Nagle poczuł się niezwykle niepewnie, jakby dopiero po fakcie zorientował się, że zrobił wielką głupotę, przychodząc tutaj. Lubił jednak Hideyoshiego, bo tak nazywał się ten młody mężczyzna, za jego zdrowe podejście do życia i charakter, który bardzo ułatwiał mu rozkręcanie interesów. Zadziwiające było to, że w tak młodym wieku, zdołał osiągnąć tak wiele.

-Wiem, że cię nachodzę, ale... - zaczął Smok, podnosząc wreszcie głowę.

-Nie przejmuj się - przerwał mu młodzieniec, gestem głowy zapraszając wgłąb domu. - Wiesz, jak bardzo doskwiera mi samotność. Ostatnio nie mam nawet z kim się napić.

Smok kiwnął głową i zaśmiał się pod nosem. Nie był to jednak radosny śmiech. Przepełniony był bezsilnością i zrezygnowaniem.

-Nie wiem, po co tu przyszedłem - powiedział starszy i wszedł za przyjacielem.

-To oczywiste - odpowiedział chłopak, obracając się w jego stronę. - Jest coraz gorzej, a Ty tylko tutaj czujesz, że nie myślisz o nim - powiedział, będąc całkowicie pewnym, że ma rację. Uśmiechnął się, trochę jak szaleniec i wyciągnął w jego stronę dłoń. - Może się napijesz?

Pół godziny później mężczyźni siedzieli na sofie, trzymając w rękach małe kufle. Zapach jakiegoś dobrego gatunkowo trunku roznosił się po pomieszczeniu. Cisza panująca w pomieszczeniu była wręcz przerażająca. Jedynie przyśpieszony oddech Tamashiego był dosłyszalny.

Prawa dłoń Hideyoshiego przesuwała się miarowo wzdłuż brzucha Smoka. Drażniła przykryte koszulą sutki, łaskotała po biodrach. Młodzieniec uśmiechnął się z satysfakcją i zabrał naczynie z dłoni Smoka, odstawiając je po chwili na stolik. Przybliżył się do fioletowowłosego i musnął ustami jego szyję.

-Nie rób tego - usłyszał szept. - Nie chcę.

-Chcesz - zaśmiał się młodszy i popatrzył głęboko w oczy towarzysza. - Obaj wiemy, że chcesz. Zapomnisz o nim i waszych problemach - dodał. - Skoro on może robić co zechce, czemu ty nie?

To Tamashiego przełamało. Przypomniało mu się, co takiego ostatnio robił z Czortem Shanae i pękł. Przełknął ślinę i ułożył kark na zagłówku kanapy. Byle by zapomnieć.

Hideyoshi uśmiechnął się z satysfakcją i pocałował mężczyznę w usta. Dłoń ułożył na jego udzie, by po chwili rozpiąć rozporek od spodni i wsunąć pod nie palce. Zaśmiał się w duchu z własnego sprytu i przebiegłości. Uwielbiał to poczucie władzy, uwielbiał czuć, że panuje nad sytuacją.

Tamashi nie mógł zrzucić winy na cokolwiek. Nie mógł nawet zrzucić winy na alkohol, gdyż wypił zaledwie kilka łyków trunku. A jednak zapomniał. Przez te parę godzin, które spędził ze swoim "wspólnikiem", ani razu nie pomyślał o Shanae, a to przyniosło mu niesamowitą ulgę.

Smok ocknął się i spojrzał na zegarek. Była szósta, a on do tej pory nie zajrzał do Wampira. Nie wiedział, czy ten nie potrzebuje przypadkiem krwi. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio u niego był.
Wampir chodził niespokojnie po swojej sypialni. Poprzestawiał szafy i łóżko, potem przesunął je z powrotem na dawne miejsca. W przypływie złości zbił szklaną gablotę biblioteczki. Klęczał na kamiennej podłodze, patrząc na zniszczoną szybę. Zacisnął pięść, a kawałek szkła w jego dłoni wbił się głębiej. Shanae obojętnie spojrzał na stróżki krwi, płynące z ręki. Wstał powoli, nie zważając na wbijające się w jego gołe stopy kawałki szkła. Pokręcił tylko głową, idąc do łóżka, zostawiając krwawe ślady na posadzce. Zamknął oczy, zaciskając zęby. Nie wyjął szkła, przez co rany nie mogły się zagoić. Po chwili usiadł gwałtownie, patrząc czerwonymi oczyma w ogień. Zerknął na zegarek. Dziesięć po szóstej. Czy opłaca się jeszcze czekać na smoka? Czy może ten przyjdzie dopiero jutro? Może w ogóle nie przyjdzie, może zapomniał, może nie zamierza już karmić wampira?
Shanae pokręcił gwałtownie głową i wstał, podchodząc do kanapy przed kominkiem. Usiadł na niej, zakładając nogę na nogę i patrząc w dogasający ogień. Ponownie zacisnął dłoń, skupiając się na bólu z niej płynącego. Dzięki temu nie myślał, nie zastanawiał się.
Odchylił głowę, zamykając oczy i udając, że wcale nie tęskni za smokiem.
Tamashi wstał z fotela i schował dokumenty. Zgasił świecę, zaciskając na knocie dwa palce. Stanął przed lustrem, poprawił chustkę i włosy, po czym wyszedł z pokoju. Już po chwili był przed drzwiami do komnaty Shanae. Zapukał, po czym wszedł po cichu. Zauważył czubek jego głowy i już miał do niego podejść, gdy dostrzegł coś jeszcze. Ślady krwi na podłodze.

-Shanae - szepnął, błagając w duchu, by nic mu nie było.
- Witaj, Tamashi - powiedział cicho wampir, otwierając oczy. Wyciągnął szkło z dłoni i wstał. Powoli podszedł do smoka, ale im bliżej był... Ten zapach. O wiele intensywniejszy, niż zazwyczaj.
- Interesy strasznie cię pochłaniają - powiedział, starają się by jego głos był jak najłagodniejszy.
- Ale wszystko w porządku, prawda? - szepnął niemal, gdy był już naprawdę blisko smoka. Patrzył mu w oczy czerwonymi tęczówkami, starając się nie stracić kontroli. Wyciągnął czystą rękę i położył ją na policzku Tamashiego, głaszcząc lekko... chodź miał ochotę wbić mu w skórę paznokcie.
Tamashi przełknął ślinę i poczuł, jak miękną mu kolana. Poczuł się strasznie niepewnie, nie chciał nawet pytać Wampira, czemu jego dłoń krwawi, czemu jego stopy są pokaleczone. Nie miał siły na żadną rozmowę. Dlatego po prostu pochylił się i zmusił swoje ciało do pocałunku.

I wcale nie było w porządku.
Wampir odchylił się, nie pozwalając mu na pocałunek. Przybliżył się do smoka i przysunął usta do jego szyi. Zatrzymał się jednak, a czerwień jego oczu poruszyła się, niczym stado wściekłych węży. Syknął mimowolnie, wyczuwając subtelny zapach, który tylko utwierdził go w przekonaniu, iż smok bynajmniej wierny nie jest.
Odsunął się gwałtownie, znów cicho sycząc. Stanął bokiem do smoka, unosząc dłoń do twarzy. Spojrzał na niego, ale jego wzrok był trudny do odczytania. Jednak "stado węży" dalej wiło się wściekle w jego oczach.
- Idź się umyj. Śmierdzisz - warknął, chcąc jak najdobitniej pokazać, jakie emocje nim teraz miotają. Odwrócił się tyłem do smoka.
- Wyśpij się. Jestem pewny, że mimo wszystko twoje interesy to zrozumieją - powiedział już spokojniej, zamykając mocno oczy, by powstrzymywane łzy z nich nie wypłynęły. Odetchnął cicho, starając się uspokoić.
Tamashi odwrócił na bok głowę, zasłaniając swój wstyd za długimi włosami. Przełknął ślinę i wyprostował się powoli, patrząc na tył głowy Wampira. Podszedł do niego i objął jego brzuch, układając wargi na szyi. Przycisnął go do siebie, starając się wyłączyć myślenie.
Chłopak zaczął drżeć, kiedy poczuł dotyk smoka. Odchylił lekko głowę, pozwalając, by mężczyzna dotknął jego szyi. Spod zamkniętej powieki spłynęła mu krwawa łza, ale nie ruszył się nawet. Zaczął oddychać spokojnie, skupiając na tym całą swoją uwagę. Uspokoił się powoli i położył dłonie na rękach smoka. Przełknął ślinę, opierając głowę o ramię starszego. Nie odzywał się. Nie chciał nic mówić, mimo, iż bardzo pragnął wyjaśnień.
Milczał jednak.
Tamashi przymknął oczy, sunąc ustami po szyi chłopaka. Trzymał go mocno w ramionach, nie chciał pozwolić mu uciec. Wszystko, co udało im się do tej pory zbudować, teraz wydawało się już tylko wspomnieniem. Nie łączyły ich już tak silne więzi, jak wcześniej.
- Nie mam już siły - szepnął ledwo słyszalnie, zaciskając mocno palce na rękach smoka. Miał wrażenie, że spada. Chciałby cofnąć się i naprawić wszystko już na samym początku, zanim wszystko rypło. Zastanawiał się, co się z nimi stało. Co się stało z tamtymi, którzy kochali się w ten czuły sposób przed kominkiem? Co się stało z tymi, którzy postanowili udać własną śmierć, by razem uciec?
Wampir szybko odwrócił się do Tamashiego, zarzucając mu ręce na szyje. Przytulił się do niego mocno, rozpaczliwie wręcz. Chciał to odbudować, wrócić do czasu, gdy było wszytko dobrze, ale nie wiedział, czy starczy mu siły... i czy smok też tego chce.
W końcu do związku trzeba dwojga, a Shanae miał wrażenie - nie, właściwie już był tego pewny -, że starszy ma już kogoś nowego, z kim spędzał większość czasu.
Pocałował go w szyję, głaszcząc po plecach. Przymknął oczy.
- Chodźmy się wykąpać, co? - powiedział cicho. Bał się zapytać, czy Tamashi znajdzie dla niego czas następnej nocy, więc chciał skorzystać, póki ten tu był. Nawet jeśli liczyło się to z zobaczeniem śladów po upojnej nocy z jego nowym kochankiem.
Pociągnął smoka do łazienki, zanim ten zdążył zaprotestować. Zamknął drzwi i zaczął napuszczać ciepłą wodę do naprawdę sporej wanny. Ukradkiem wytarł krwawy ślad po łzach na policzku, nie za bardzo dokładnie, ale zawsze. Odwrócił się przodem do smoka i podszedł do niego, patrząc mu w oczy. Powoli rozwiązał jego chustę i upuścił ją na podłogę. Zaczął rozpinać guziki koszuli starszego, starając się nie syczeć przy coraz intensywniejszym zapachu obcego. Zsunął koszulę z ramion smoka, pozwalając jej opaść na podłogę. Przesunął opuszkami palców po jego torsie w dół, gładząc skórę i docierając do spodni. Powoli rozpiął guzik, a potem rozporek smoka, mając nadzieję, że ten nie ucieknie.
Cały czas patrzył mu w oczy z cichą nadzieją, że odnajdzie tam coś, co powie mu, iż nadal jest szansa, by naprawić wszystko między nimi.
Tamashi poddawał się wszystkiemu, co Shanae robił z zadziwiającą uległością. Myślami był gdzie indziej.
Miał nieodparte wrażenie, że Wampir wie. Że domyślił się, wyczuł... Smok starał się nie myśleć, czemu Shanae nic mu nie mówi. Z resztą, skoro sam zabawiał się z Czortem, czemu był tak przygnębiony...? Jeśli rzeczywiście się z nim zabawiał.

Tamashi położył dłoń na karku chłopaka i przymknął oczy, by nie patrzeć w jego twarz. Zbyt wyraźnie widział w niej przygnębienie.
Wampir ściągnął ze starszego resztę ubrania i ulokował go w wannie pełnej ciepłej wody i ładnie pachnącego płynu. Wtedy też rozebrał się i wszedł do wanny, siadając starszemu okrakiem na udach, przodem do niego. Wanna była na tyle długa, iż starszy mógł spokojnie wyciągnąć nogi, a jej szerokości pozwalała tylko na siedzenie jeden za drugim, bądź właśnie w takiej pozycji, jakiej byli.
Chłopak nałożył trochę płynu na ręce i zaczął powoli mydlić ramiona i tors starszego, masując go przy tym powoli.
- Jutro... Bardzo będziesz zajęty?- zapytał cicho, chcąc wybadać, czy starszy w ogóle ma ochotę na jakiekolwiek odnowienie ich więzi. Patrzył na niego spod na wpół opuszczonych powiek.
- Był posłaniec do ciebie wieczorem. Zostałeś zaproszony na bankiet pojutrze - przypomniał sobie, spłukując mydło z torsu smoka. Nie wiedział, co go podkusiło, ale nagle otworzył oczy i spojrzał na starszego czerwonymi tęczówkami.
- Pójdziesz z tym facetem, z którym spędziłeś dzisiejszą noc? - zapytał Shanae, kładąc jedną dłoń na torsie smoka tak, by czuć bicie jego serca.
Bał się. Cholernie się bał, że na prawdę jest już dla Tamashiego tylko irytującym wampirem, którego ten karmi.
Tamashi popatrzył na niego ze zdziwieniem i mrugnął kilka razy. Dziwił się, czemu nie powiadomiono go wcześniej o tym bankiecie.
Gdy usłyszał ostatnie pytanie Wampira, zamarł na chwilę. Nie sądził, że Shanae poruszy ten temat.

-Przepraszam, że spędzam z nim tak dużo czasu - mruknął, patrząc gdzieś poniżej oczu Wampira. - Ale mam ostatnio dużo roboty... Papierkowej.

Przeklną na siebie w myślach, bo załamał mu się głos. Nie chciał przyznać się otwarcie do tego, co robi. Choć miał nieodparte wrażenie, a nawet pewność, że młodszy wie.

-A jutro obiecuję, że przyjdę do ciebie - powiedział. - Chyba będziesz musiał się napić.
- Nie rób ze mnie idioty - syknął wściekle, marszcząc brwi. Złapał smoka gwałtownie za podbródek, zmuszając go, by spojrzał mu w oczy. Czerwone, pełne bólu i wściekłości oczy.
- Spałeś z nim. Mogę udawać, że wcale nie przeszkadza mi, iż wychodzisz na całe noce, mogę usprawiedliwiać cię przed samym sobą, że zajęty jesteś, że rozkręcasz interes, że coś tam... Ale nie będę tym trzecim. A już na pewno nie zamierzam udawać, że nie widzę, jak łamiesz obietnicę... Szczególnie, że to ty naciskałeś na to, byśmy nie spali z nikim innym. Szkoda tylko, że nie powiedziałeś mi, iż już ona nie obowiązuje - powiedział, puszczając go. Odchylił się, przyglądając się smokowi.
Wahał się. Mógł wstać, wytrzeć się i wyjść, zamykając za sobą drzwi, co by było jednoznaczne z zakończeniem tego... "rozdziału". Mógł też zostać i spróbować porozmawiać ze smokiem w miarę na spokojnie, by dowiedzieć się "czemu do cholery tak się stało?".
Tylko nie był pewny, czy chce usłyszeć, że - jak podejrzewał - po prostu znudził się starszemu.
Tamashi zastanawiał się, jak Shanae jest w stanie mówić mu takie rzeczy, jak jest w stanie oskarżać go o coś takiego, kiedy sam dość dobrze bawił się z Czortem. Odchylił na bok rękę, zamachnął się i w błyskawicznym tempie strzelił chłopakowi w lewy policzek.

Od razu pożałował. Patrzył wielkimi oczami na głowę Shanae, która teraz obrócona była w prawą stronę. Tamashi za późno zdał sobie sprawę, co zrobił.
Wstał szybko, zrzucając z siebie chłopaka i zasłaniając swoją nagość, której nagle zaczął się niesamowicie wstydzić.
Wyszedł z wanny, w pośpiechu łapiąc ręcznik.
Wampir był oszołomiony. Bolało. Nie, nie fizycznie. Zerwał sie nagle i zanim smok zdąrzył zareagować, popchnął go na ścianę łazienki. Nie przejmował się własną nagością i śladem po uderzeniu. Patrzył na starszego nieruchomo, przerażająco spokojny. Tylko czerwień w jego oczach wiła się niczym stado wściekłych węży i pulsowała. Wyszczerzył kły w groźnym wyrazie.
- Już nie umiesz inaczej przyjąć tego, że całe twoje przedstawianie padło? Tamashi, do cholery jasnej... Czy na prawdę było... jest... ci tak trudno powiedzieć, że się mną znudziłeś i znalazłeś sobie kogoś innego? Kurwa mać, już wolałbym, żebyś mi prosto w oczy powiedział, że byłem dla ciebie zabawką, że to wszystko było zaplanowane, żebyś się mną zabawił... Wolałbym, żebyś zrobił ze mnie pieprzonego idiotę, który w swojej głupocie i naiwności uwierzył ci, zaufał... Zakochał się w tobie... Niż żebyś robił coś takiego za moimi plecami. Niż żebyś udawał, że jest w porządku... - wampir powoli załamywał się, a potem uderzył w ścianę pięścią z taką siłą, iż zniszczył na niej kafelki.
- Ale cóż, koniec końców i tak wyszło, że dałem się nabrać - powiedział cicho, nie patrząc już na smoka. Miał spuszczoną głowę, trząsł się lekko. O kafelki koło jego stóp rozbiła się jedna z krwawych łez wampira.
- Kocham cię. Cholera, zraniłem Rosiera, żebyś się już o to nie wściekał... Jak mogłem nie zauważyć, że się tylko mną bawisz - powiedział cicho, a potem podniósł rękę, chcąc wytrzeć łzy, kapiące mu z oczu. Sięgnął po ręcznik, owijając się nim szybko.
"Pierwsza miłość" i już okazałem się wykiwanym idiotą... Cudownie.
Smok uderzył plecami o ścianę, musiał przyznać, dość mocno. Siła wampira dała mu się we znaki.

Słuchał go, choć nie miał na to ochoty, przyklejony do ściany, z dłonią zasłaniającą nagość. Nie chciał usłyszeć tego, co Shanae mu wiedział, wolał żyć w błogiej nieświadomości.
Po jego wyznaniu skulił się trochę, zasłaniając twarz włosami.

-Po co mi to mówisz? - odparł, nie wiedząc dokładnie o co konkretnie pyta.
Wampir spojrzał na niego poważnie, mimo iż miał wyraźne ślady łez na policzkach.
- Bo nie mam już siły tłumić tego wszystkiego - powiedział cicho. Przez chwilę stał nieruchomo, a potem sięgnął po ręcznik. Rzucił go smokowi, samemu podchodząc do umywalki. Nachylił się i odkręcił wodę. Zmył krew z twarzy i wytarł się w kolejny ręcznik. Potem spokojnie zakręcił wodę i odkorkował wannę, by i z niej spłynęła ciecz. Otworzył drzwi i wyszedł z łazienki, kierując się od razu do szafy. Wytarł się dokładnie, sięgając po swoje ubrania... I po kufer, leżący na dnie szafy. Położył go na łóżku i zaczął pakować tam swoje rzeczy. Co ciekawe, pakował tylko rzeczy, które sam sobie kupił. Wszystko, co dostał od smoka wisiało nietknięte.
Czego ja się spodziewałem?... Cholera jasna... Uśmiechnął się gorzko pod nosem, zapinając rozporek i sięgając po koszulę.
Pewnie go to nawet nie obejdzie...
Tamashi wyszedł za chłopakiem z łazienki, przypatrując się jego ruchom. Uśmiechnął się pod nosem, gorzko i nieprzyjemnie.

-Nie wygłupiaj się - powiedział, widząc, jakie rzeczy Wampir chowa do kufra. - Kupiłem Ci je, chcę, abyś je zatrzymał.

Poprawił ręcznik, który wisiał mu wokół bioder i oparł się biodrem o drzwi wyjściowe. Odwrócił wzrok, patrząc na popiół w kominku.

-Powiedziałbym Ci teraz wiele rzeczy... - zaczął cicho. - Ale teraz to i tak nie ma chyba znaczenia.
- Nie wygłupiam się - mruknął wampir, zakładając szybko buty. Nie zapiął koszuli, a na jego szyi dalej kołysała się fiolka z włosami smoka powieszona na rzemyku.
- Po prostu jestem cholernie sentymentalny. A w tej sytuacji, trzymanie rzeczy od ciebie, nie będzie dobrze na mnie wpływać - odparł, odwracając się i idąc do biurka. Wyciągnął z niego jakieś drobiazgi i wrzucił do kufra. Odgarnął grzywkę i spojrzał na smoka. Westchnął, opierając ręce na biodrach.
- Więc mi powiedz, skoro "chyba". Bardziej nie jesteśmy już chyba w stanie tego wszystkiego spieprzyć - powiedział, wzruszając ramionami. I za nic się nie przyznał, że w małym woreczku, który wrzucił do kufra był naszyjnik, który dawno dawno temu dostał od Tamashiego.
Tamashi nadal stał przy drzwiach, uważnie go słuchając i obserwując. Podszedł kilka kroków w kierunku Wampira i złapał w palce jeden z guzików od jego koszuli. Zaczął je spokojnie zapinać.

-Zawsze starałem się ciebie uszczęśliwiać - powiedział, przymykając oczy. - Miałem nadzieję, że te wszystkie nieporozumienia się wreszcie skończą i rzeczywiście, skończyły się. A wtedy ty dałeś mi dowód na to, że nie jest dobrze, że nadal nie możesz się zdecydować... Nie zganiam w tej chwili winy na ciebie, ale zrozum, że nie leży ona tylko po mojej stronie.

Dokończył zapinanie koszuli Shanae i odsunął się o kilkanaście centymetrów.

-Darzę cię wielkim uczuciem, ale jak widać, mimo naszej miłości nie jesteśmy w stanie żyć razem.
Gdy starszy do niego podszedł, miał ochotę się cofnąć. Nie zrobił jednak tego, opuszczając ręce i stojąc nieruchomo. Patrzył na niego uważnie, jednak jego twarz nie wyrażała za wiele.
- O jaki dowód ci chodzi? - zapytał, gdy ten się odsunął. Przełknął ślinę, słysząc ostatnie zdanie smoka. Wziął się jednak w garść, nie odrywając od niego wzroku.
- Nie mogę się zdecydować? Na co? - zapytał znów, patrząc na niego i... coraz bardziej się bojąc. Ale trzymał emocje na wodzy, nie chciał znowu dać się ponieść... Bo gdyby na to pozwolił, mógłby zrobić następną głupią rzecz, a tego nie chciał. Nie teraz, nie przy nim.
Tamashi odwrócił wzrok, znów patrząc na kominek. Nie chciał przypominać sobie tamtej sytuacji.

-Czułości pomiędzy tobą, a Rosierem są dla mnie zbyt wielką przeszkodą - powiedział tylko, ponownie kierując na niego wzrok.

Przysunął się do niego powoli, kładąc jedną z dłoni na ramieniu Wampira.

-Mogę to zrobić ostatni raz? - zapytał, prawie dotykając ustami warg Shanae. - Ostatni.
- Gdybyś tu był, wiedział byś, że tej czułości nie ma już od dobrych kilku tygodni - powiedział cicho, stojąc nieruchomo. Wiedział, że pocałunki, które serwował mu Rosier są dla smoka niewygodne, ale nie sądził, że aż tak, by wskoczyć do łóżka innemu facetowi. Nie skomentował tego jednak. Na pytanie smoka również nie odpowiedział. Przysunął się tylko do niego, łącząc ich wargi i kładąc rękę na karku starszego. Rozchylił lekko usta i polizał delikatnie dolną wargę smoka. Zamknął oczy, poddając się na chwilę poczynaniom starszego.
Tamashi wsunął do ust Wampira swój język, zamykając oczy i przechylając głowę. Przesunął dłoń na policzek Shanae, zaciskając oczy.
Nie mógł się powstrzymać przed delikatnym westchnieniem, gdy poczuł jego ciało tak blisko swojego. Nadgryzł delikatnie końcówkę jego języka i pogłębił pocałunek.
Wampir mimowolnie zamruczał cicho, zanurzając rękę we włosach smoka i zaciskając na nich lekko palce. Przysunął się do niego jeszcze tak, by stykali się całymi ciałami. Pozwolił swoim myślom ulecieć gdzieś, a jego ciało działało instynktownie.
Zrobił kilka kroków do tyłu, nie przerywając pocałunku. Kiedy uderzył nogami w łóżko mruknął cicho i opadł na nie, ciągnąc starszego na siebie. Jedną ręką przesuwał po boku kochanka, głaszcząc jego skórę. Olał kufer, który z cichym łoskotem upadł na posadzkę. Nie obchodziło go to teraz. Powoli dotykał ciało smoka, rozpalając go i pieszcząc wprawnie. Nie przerwał przy tym coraz bardziej zachłannego i namiętnego pocałunku.
Tamashi oddawał pocałunek równie żarliwie, co Wampir. Gdy opadł na łóżko, mruknął całkowicie zaskoczony. Nie planował zajść tak daleko, ale teraz nie dało się już tego cofnąć... Oczywiście, gdyby się postarał, cofnąłby. Ale nie miał na to najmniejszej ochoty.

Zaczął odpinać guziki, które przed paroma minutami sam zapiął, przenosząc wargi na klatkę piersiową młodzieńca. Dłońmi masował jego ramiona, zsuwając z nich ciemną koszulę.
Wampir wciągnął gwałtownie powietrze, czując usta starszego na odsłoniętej skórze. Uniósł się lekko, pozbywając się koszuli. Opadł ponownie na łóżko i wsunął dłoń we włosy smoka, zaciskając na nich palce. Jęknął cicho, przez chwilę poddając się ustom i rękom starszego... Po czym przewrócił ich tak, by to starszy leżał pod nim. Rozwiązał mu ręcznik, całując go jednocześnie po szyi. Dłońmi masował i drapał tors kochanka, schodząc ustami coraz niżej i niżej. Lekko ugryzł go w podbrzusze, gładząc jego biodra opuszkami palców. Czuł rosnące w nim pożądanie i... głód. W końcu nie pił od tak dawna... Powstrzymał jednak pragnienie i przesunął wargami po męskości smoka. Spojrzał spod na wpół opuszczonych powiek na kochanka, gdy pieścił go ustami i językiem.
Tamashi otworzył szeroko usta i jęknął, patrząc się w sufit. Oddychał spazmatycznie, wkładając między wargi nadgarstek, by nie krzyczeć. Wolną dłoń położył na głowie Shanae, masując skórę.
Uniósł biodra do góry, by po chwili opaść bezwładnie na pościel. Zacisnął powieki, nadal szybko oddychając.
Wampir uśmiechnął się lekko, doprowadzając starszego na krawędź orgazmu. Przerwał jednak tuż przed tym, jak ten miał dojść. Podciągnął się do góry i pocałował go, jednocześnie sprawnie pozbywając się własnych spodni. Usiadł smokowi okrakiem na biodrach, głaszcząc jego tors rękoma. Znów go pocałował, po czym wyprostował się i przymknął oczy. Nabił się na męskość kochanka, zagryzając mocno wargi, by nie krzyknąć z bólu. Odchylił głowę do tyłu, czując w sobie penisa smoka. Dawało mu to jednocześnie ogromny ból, ale i wielką przyjemność. Po chwili oblizał wargi i spojrzał na smoka spod przymrużonych powiek. Wyglądał pociągająco i seksownie. Uniósł się lekko i opadł ponownie na męskość starszego, powoli budując rytm. Oparł ręce o jego tors, drapiąc go i wbijając mu delikatnie paznokcie w skórę. Po pewnym czasie zszedł ze starszego, zmuszając go do zmiany pozycji.
Wampir leżał pod nim z rozsuniętymi nogami i delikatnym, zachęcającym uśmiechem. Złapał go za kark i przyciągnął do siebie, całując namiętnie.
Wampir westchnął głośno, nie mogąc się powstrzymać. Boże, jak dawno nie robił tego w tę stronę...
Na zmianę pozycji zareagował z opóźnieniem, jakby nie do końca kontaktował, co się dzieje. Po chwili jednak oprzytomniał i wszedł w chłopaka jednym, gładkim ruchem. Pocałował go w usta, dłonią drażniąc jego podbrzusze.
Wampir mruknął, oddając pocałunek. Po chwili jednak poruszył głową przerywając pocałunek. Spojrzał na smoka czerwonymi oczyma, tracąc kontrolę. Zsunął usta na szyję smoka i wabił w niego kły, pożywiając się. Jednocześnie wysyłał mu impulsy przyjemności. Jęknął cicho, czując spływającą mu po gardle krew smoka. Wbił lekko paznokcie w plecy starszego, zamykając oczy.
Tamashi jęknął z bólu, czując wbijające się w niego kły. Westchnął głęboko, przyciskając głowę do warg Shanae.
Przyśpieszył ruchy bioder, wbijając się w chłopaka coraz mocniej. Czuł, że dużo mu do końca nie brakuje.
Wampir pożywił się i zalizał ranki. Wtulił głowę w zagłębienie szyi smoka, jęcząc pod nim głośno.
- Kocham cię... - wyrwało mu się z gardła, jednak był tego zupełnie nie świadomy. Po chwili krzyknął zachrypniętym głosem imię kochanka, dochodząc i wyginając się pod nim w lekki łuk. Opadł bezwładnie na łóżko, oddychając szybko i próbując uspokoić drżące po orgazmie ciało. Wciąż wbijał paznokcie w plecy starszego.
Tamashi otworzył szeroko oczy na wyznanie Shanae. Doszedł chwilę po nim, nie za bardzo kontaktując co się dzieje. Jego źrenice jeszcze przez długi czas miały pozostać rozszerzone.

-Jak możesz na to pozwalać? - zapytał w myślach Shanae i popatrzył na jego wyczerpane ciało.

Wysunął się z niego, siadając po chwili na brzegu łóżka.
Wampir oddychał coraz spokojniej. Otworzył oczy i zsunął nogi, czując się dziwnie zawstydzony, gdy miał je bezwstydnie rozszerzone. Usiadł powoli, sycząc cichutko. Zsunął się z łóżka i sięgnął po koszulę. Narzucił ją na siebie, by nie czuć się tak cholernie odsłoniętym. Oparł się o kolumnę łóżka, gdyż nie mógł ustać na drżących nogach. Zwilżył wargi językiem i spojrzał na smoka. Nie miał pojęcia, czy mają sobie coś jeszcze do powiedzenia.
Tamashi odetchnął kilka razy, po kilku chwilach wreszcie przenosząc wzrok na Shanae.

-Obiecam ci, że to ostatni raz - powiedział. - Wiem, że byłbym w stanie znów się poddać, znów zapomnieć o wszystkim i zacząć od nowa... Ale obaj wiemy, że to byłaby kolejna pomyłka.
Shanae patrzył na niego nieruchomo, ale kiwnął głową.
- Zapewne masz rację... - powiedział spokojnie, czując się wyplutym z emocji. Jakby wszystko już z niego wypłynęło. Podniósł rękę i poprawił włosy, kręcąc głową. Przeciągnął się i podniósł kufer, znów wrzucając do niego rzeczy, które wypadły przy upadku z łóżka. Złapał swoje spodnie i poszedł do łazienki, po drodze zatrzymując się przy starszym. Pochylił się i pocałował go, przygryzając mu dolną wargę.
- Jak będziesz szedł do swojego nowego, nie pozwól mu patrzeć na swoje plecy. Narobiłem ci sporo śladów - powiedział niby spokojnie, ale coś w jego oczach... Zresztą, nie było jak się nad tym zastanowić, bo wampir odsunął się szybko i wszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic, ubrał się, spakował do końca (dalej zostawiając rzeczy od smoka nieruszone), po czym opuścił dom, zakrywając się szczelnie płaszczem, by się nie przypalić na słońcu.
Rosier skrzywił się, patrząc na dom Tamashiego. Nie chciał tu być, nie chciał akurat jego prosić o pomoc, ale... Nie było się do kogo zwrócić. Przełknął więc swoją dumę i uprzedzenia, włamując się do domu starszego. Zmarszczył brwi i wykorzystując lata szkoleń, powoli ruszył ku smokowi. Drzwi od pomieszczenia były otwarte, więc bez problemu dostał się do środka.
- Puk puk - powiedział dość głośno, patrząc na smoka z mieszanką niechęci i... rozpaczy. Dużo kosztowało go przyjście tutaj. Bardzo dużo.
Ale mus to mus!
Tamashi podniósł głowę znad dokumentów i zmarszczył brwi. Nie był dziś w zbyt dobrym humorze, a przyjście Czorta na pewno nie zwiastowało nic dobrego.

-Czego chcesz, Rosier? - zapytał, prostując się. - Nie mógłbyś normalnie zapukać, a nie się włamujesz?

Tamashi obawiał się, że Rogacz przyniósł wieści, które mogły okazać się tragiczne. Smok nie chciał nic słyszeć, nie chciał wyobrażać sobie co dzieje się z Shanae i przez ostatnie kilka dni nawet mu się to udawało. Nie długo miało jednak trwać jego szczęście.
- Wybacz. Nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się ironicznie i podszedł powoli do biurka smoka. Oparł się o nie rękami i nachylił się. Był nad wyraz poważny. Kocie oczy spojrzały na starszego nieruchomo.
- Shanae nie żyje. Pomyślałem, że... powinieneś wiedzieć - powiedział cicho, obserwując smoka.
- Kurwa, mógłbym cię zabić tu i teraz, to było by proste... Ale dałem pieprzone słowo. Kurwa - warknął cicho pod nosem, prostując się nagle i przeczesując włosy palcami. Zacisnął zęby, opierając się biodrami o biurko.
- Naprawdę go nienawidzisz?... - zapytał cicho, patrząc na smoka. dnia Pon 15:48, 26 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Tamashi wstrzymał oddech, wpatrując się w Czorta wielkimi oczami. Nie spodziewał się, że Rosier powie to tak... bezpośrednio. Smok zamknął powoli powieki i oparł głowę o zagłówek fotela.
Koniec z "Tamanea". Koniec z ciągłymi kłótniami, z użeraniem się ze sobą nawzajem. Jego życie będzie prostsze, żaden Wampir nie zakłóci już porządku, jaki Smok sobie ustali... Spod jednej z powiek wypłynęła maleńka łza.
Nie będzie żebrania o krew, nieprzemyślanych decyzji, spontanicznych akcji ratowania siebie nawzajem... Będzie tylko Tamashi i jego interesy.

Smok otworzył po chwili zaczerwienione oczy, spoglądając na Czorta z dołu.

-Nie ma to teraz żadnego znaczenia - powiedział beznamiętnie, starając się brzmieć wiarygodnie.
Rosier pokręcił głową, patrząc ze złością na smoka.
- Obaj jesteście idioci - warknął wściekle i wciągnął powietrze.
- Dobra, trochę się zagalopowałem... Shanae umrze, ale dopiero za jakieś... - zerknął na zegar. - Trzydzieści minut. Ewentualnie za godzinę, jeśli się spóźnię - powiedział w miarę spokojnie, opierając się w miarę wygodnie biodrami o biurko.
- Chcesz się uwolnić od Shanae, prawda? - mruknął, patrząc na niego spokojnie,jakby z jakimś politowaniem.
Idioci. Zamiast usiąść, wyjaśnić, bez krzyków i zrzucania winy na siebie nawzajem...
- Zresztą nie przyszedłem tu, by was "ratować". Obaj to spieprzyliście i gdybyście nie byli tchórzami to byście to jeszcze naprawili. Zresztą, to nie moja sprawa. Wracając do powodu mojej obecności w twym domu... Musisz... Znaczy... Cholera - zaciął się, ale przełknął ślinę i spojrzał na niego hardo.
- Shanae znalazł sposób, by pozbyć się waszego połączenia. Drastyczny, ale zawsze jakiś. Problem polega na tym, że oprócz ciebie i mnie, nie ma nikogo innego, kto mógłby pomóc w realizacji jego planu. Nie przyszedł do ciebie, bo nie jest w stanie ruszyć się z łóżka, a po za tym nie chce cię więcej mieszać w swoje "problemy". Dlatego przyszedł do mnie. Haczyk tkwi w tym, że ja... Znam siebie, wiem jaki jestem. I wiem, że jeżeli będę tam sam to spierdolę to całkowicie. Dlatego... Pomóż mi. Proszę - ostatnie słowo niemal wycedził, było widać, że wiele go kosztuje to małe słowo. Patrzył uparcie w oczy smoka.
- Potem będziesz mógł go już spokojnie nienawidzić i wymazać z pamięci.
Tamashi zmrużył wściekle oczy i prychnął pod nosem. Rzeczywiście, Rosierowi zebrało się na żarty.

-Na czym ma polegać moja pomoc? - zapytał, podnosząc się.

Emocje w jednej chwili z niego opadły. Cały ciężar spadł mu z barków, choć równocześnie niepokoiły go słowa Rogatego. Co prawda nie miał prawa aby się o niego martwić... Ale chciał pomóc.

-Zabierz mnie do niego - powiedział, odwracając głowę w stronę okna.
- Dowiesz się na miejscu. Mi też to tylko mgliście zarysował, poda szczegóły tuż przed - powiedział, patrząc na niego uważnie. Podszedł do smoka i uniósł rękę, kładąc mu ją na policzku.
- Tylko... Aż do końca... On nie może wiedzieć, że tam jesteś - powiedział cicho, uśmiechając się lekko. Przez chwilę poczuł nutkę sympatii do smoka.
- I... Uprzedzam, że... To nie będzie przyjemny widok - zabrał rękę i podrapał się po głowie za rogiem.
- Chodźmy... Tylko jeszcze muszę wpaść po... Nieważne, załatwimy po drodze - uśmiechnął się do niego i odwrócił się do niego tyłem, idąc do drzwi.
Shanae zaklął cicho, wchodząc przez otwarte okno i niemal od razu lądując na podłodze. Wstał i na czuja poszedł w stronę sypialni Tamashiego, poruszając się w miarę prostym zygzakiem.
Był pijany.
Jakieś dwadzieścia minut temu siedział jeszcze razem z Rosierem i kilkoma dziwkami w karczmie. Oni upili się po prostu pijąc z butelki, Shan za to popijał krew raz jednego, raz drugiego, przyjmując w siebie ich krew razem z procentami.
On uważa, że to nie ma sensu, kurwa... On! I myśli sobie, że po prostu odpuszczę mu od tak zdradę... O nie, panie Heiwa, tak, kurwa, nie będzie... Zapłacisz mi za wszystko! Pieprzony skurwiel...
Wewnętrzny, wściekły monolog tylko napędzał pijanego wampira. Otworzył drzwi i wbił soczyście zielone oczy w smoka. Uśmiechnął się mało przyjemnie.
- Cześć Tamashi - powiedział, wchodząc do pokoju.
Tamashi właśnie wycierał włosy, gdy Shanae wtargnął do jego pokoju. Smok zdążył włożyć długie, luźne spodnie, w których zazwyczaj sypiał, lecz poza nimi, nie miał nic na sobie. Nie ukrywał zdziwienia, gdy zobaczył Wampira w progu swego pokoju. Do tego było widać, że trzeźwy nie jest.

-Shanae? - zapytał, niepewny, czego chłopak chce.

Pamiętał jeszcze, jak Shanae zarzekał się, że nie będzie go więcej nawiedzał.
Wampir zaśmiał się krótko, mało przyjemnie.
- Wow, jeszcze mnie pamiętasz - mruknął, wchodząc do pokoju całkiem prosto. Patrzył w oczy smoka, powoli podchodząc do niego.
- Właściwie miałem już nigdy więcej nie zakłócać ci życia... Ale wiesz co? Właściwie, to nie ja tutaj powinienem być tym, który się korzy i błaga o następną szansę - spojrzał na niego wściekle. Złapał go za rękę i rzucił bez ceregieli na łóżko. Usiadł mu na biodrach okrakiem, łapiąc za nadgarstki i umieszczając je mu nad głową. W tym momencie Tamashi mógł poczuć siłę tego na pozór całkiem delikatnego ciała.
- Wiesz co mnie wkurwia? Że próbujesz sprawić, by to co zrobiłeś, było odbierane tak, jakbyś to ty był poszkodowany. Ale tak nie jest, Tamashi. I nie pierdol, że to moje zachowanie cię wpędziło do łóżka tamtego. Bo gdyby o to chodziło, zrobiłbyś awanturę, jak wiele razy wcześniej. Nie wiem, co sobie ubzdurałeś, że nie powiedziałeś mi o swoich "przypuszczeniach" co do mnie i Rosiera. Wybacz, nie czytam w myślach, nie miałem pojęcia, czemu nagle zacząłeś mnie unikać. Za to siedziałem każdej pieprzonej nocy, czekając na ciebie. Bałem się wyjść, bo co jeśli mnie nie będzie, a ciebie w końcu trafi i powiesz mi, o co ci kurwa chodzi? Ty chodziłeś do niego i zapominałeś, sam to powiedziałeś. A ja tkwiłem jak pies, wiernie czekając aż w końcu pan Heiwa znajdzie dla mnie trochę czasu między swoimi sprawami. Godzina po godzinie, by usnąć gdzieś w środku dnia, bo jednak cię nie było. A jak już byłeś, to z daleka pachniałeś kimś innym. Ale nie, oczywiście, przecież to moja wina, nie? Moja wina, że nie miałeś pieprzonej odwagi ze mną porozmawiać. Moja wina, że coś sobie upierdoliłeś i nie chciałeś dowiedzieć się, jak jest rzeczywiście. Moja wina, że wystarczyło pogłaskać po główce, powiedzieć kilka słówek, przypomnieć ci o twoich z cholera wie skąd wziętych domysłach, żebyś grzecznie nadstawił dupy! - wampir trzymał go mocno w miejscu, wylewając z siebie potok wściekłych słów.
- Znalazłeś sobie azyl i gówno cię obchodziło, co się dzieje w okół. A za każdym razem, gdy wracałeś i byłeś dla mnie tak cholernie zimny... Za każdym razem, gdy zapach tamtego przesiąkał twoje ubrania... Kurwa, zdajesz sobie sprawę, ile bólu to ty zadałeś mi? I ty oskarżasz mnie, że to moja wina? Nie pierdol, Tamashi. Owszem, przyczyniłem się do kłótni między nami. Ale to nie ja cię popchnąłem do cudzego łóżka, to nie ja złamałem obietnicę, na którą tak cholernie naciskałeś! - chłopak trząsł się lekko, patrząc z bólem i złością na smoka. Pochylił się do niego, znów uśmiechając się w ten sposób, co na początku.
- Więc pozwól, że to nie ty będziesz tym, który będzie mówił, że to jest "bez sensu" - syknął, po czym wpił się brutalnie w jego usta. Przez chwilę przeleciała mu przez głowę myśl, by zranić Tamashiego. Żeby wył z bólu, oddać mu to wszystko, co czuł wampir przez tamten czas.
Tamashi szarpnął się niespokojnie, nie chcąc dłużej słuchać słów Shanae. Smok nie pozwolił na pocałunek, odwracając gwałtownie głowę.

-Po co tu przyszedłeś? - warknął niemal. - Do tego zapity... Żeby wypominać mi co zrobiłem nie tak, żeby teraz mnie obwiniać?!

Starszy poruszył się niespokojnie, gdyż musiał przyznać, iż trochę przestraszył się Wampira. Rzadko miał okazję oglądania go tak wściekłego.

-Powiedziałeś, że nigdy nie będziesz mnie nachodził! - sapnął, również niezadowolony. - Że nie będziesz na nowo wzburzał tego, co opadło! To czemu tu jesteś? Czemu musimy znów znosić swoje twarze...?
- Powiedziałem, że się "postaram" - warknął, mocniej zaciskając palce na na nadgarstkach smoka. Zsunął się ustami na jego szyję.
- Dlatego, że to nie ty jesteś tym, który może powiedzieć, że "mógłby zapomnieć". Ty już się raz zapomniałeś i dlatego tkwimy w tak chorej sytuacji - mówił, jedną ręką drapiąc mocno tors starszego. Podniósł wzrok i popatrzył mu w oczy poważnie.
- Chcę... Żebyś wiedział, że nie pozwolę ci tak po prostu odejść. Nie po tym, jak mnie zraniłeś... A, wierz mi, cholernie mściwa ze mnie istota - wsunął rękę w jego spodnie, przesuwając palcami po męskości smoka.
- Kocham cię. A zakochany, zraniony wampir z moim charakterem to cholernie nieprzyjemne stworzenie - mruknął prawie czule, pieszcząc jego penisa i patrząc mu w oczy.
No dobra, na początku chciał tylko mu wszystko wygarnąć, ale teraz... Właściwie...
Tamashi warknął wściekle, starając się przewrócić na brzuch. Naprawdę był przerażony... I zaskoczony. Nie spodziewał się po Shanae takiego zachowania.

-Nie rób tego - powiedział, patrząc mu w oczy i zaciskając kolana. Starał się opanować drżenie ud. - Nie rób głupstw, do jasnej cholery. Po prostu wyjdź, Shanae...

Jęknął niekontrolowanie, nadal czując jego palce na swoim penisie. Zmrużył oczy, patrząc na Wampira niemal błagalnie. Czuł się źle, pod tak agresywnymi ruchami chłopaka.
Chłopak szarpnięciem przekręcił go na brzuch, znów łapiąc go za nadgarstki. Klęczał za nim, wciąż dotykając jego męskości i pieszcząc ją wprawnie.
- Wolisz tak? Nie ma problemu... - mruknął mu do ucha, po czym przygryzł je delikatnie. Wykorzystując wampirze umiejętności sprawił, że już po chwili obaj byli nadzy, w tej samej pozycji. Smok poczuł tylko szarpnięcie na biodrach i nogach, gdy Shanae pozbywał go spodni. Gdy usłyszał jego ostatnie słowa, zmrużył lekko oczy.
- Nie - powiedział spokojnie, przesuwając językiem po karku mężczyzny. Kolanem rozsunął mu uda, by mieć lepszy dostęp do jego męskości oraz tyłka. Spojrzał na szafeczkę i wyjął z niej szybko oliwkę, puszczając na chwilę penisa starszego. Położył buteleczkę obok siebie i znów wrócił do pieszczenia Tamashiego.
Tamashi szarpnął się talk gwałtownie, jak tylko umiał, wyrywając jeden z nadgarstków z uścisku Wampira. Nie trwało to jednak długo. Smok spiął pośladki, odwracając się i patrząc na Shanae z niemałym przerażeniem.

-Shanae... - powiedział już ciszej. - Błagam cię, nie rób tego... Jeśli mnie kochasz... Nie rób tego.

Starszy drżał na całym ciele. Jeszcze parę minut temu nawet by nie pomyślał, że za chwilę będzie... Gwałcony. Chyba tak to należało nazwać?
Z ust Smoka wyrwało się niekontrolowane sapnięcie. Wiedział, że ręce, które go dotykają są Shanae... Ale czuł, jakby dotykał go ktoś zupełnie obcy. Czuł się upokorzony.
Wampir znieruchomiał, słysząc słowa smoka. W jego oczach zebrały się krwawe łzy.
- No tak... Łatwo ci to przyjąć, jeśli jest ci tak akurat wygodniej... - powiedział cicho, gorzko. Zsunął się ze smoka, kładąc tyłem do niego i zwijając się w kłębek. Drżący, łapiący nieporadnie powietrze kłębek. Z jego oczu kapały łzy, brudząc pościel, ale nie przejął się tym. Nie miał siły, to wszystko... to było dla niego za dużo. I to co chciał przed chwilą zrobić sprawiało, że czuł do siebie obrzydzenie.
Z jego ust wyrwał się cicho szloch, ale spróbował go zaraz stłumić, niemal dławiąc się emocjami. Wszystko z niego "wychodziło", całe cierpienie i gorycz ostatnich miesięcy wychodziła z niego w postaci spływających po jego policzkach gorących i krwawych łez, drżeniu całego ciała i tłumionych odgłosach łkania i szlochu.
Wiedział, że powinien wstać i wyjść, ale... Nie mógł. Po prostu nie mógł.
Tamashi opadł bezwładnie, czując ulgę. Naprawdę myślał, że Shanae dokończy to, co zaczął. Smok był pewien, że Wampir był do tego zdolny.
Teraz jednak, gdy leżał z twarzą wbitą w poduszkę, gdy słyszał łkanie młodszego, czuł jego drżenie... Wyrzuty sumienia zalały go z nową siłą, sprawiając, że znów cały się spiął. Zagryzł warkę, zaciskając pięści na pościeli.

Z jego oczu również potoczyły się łzy. Nie mógł upaść niżej... A do tego pociągnął za sobą Shanae.
Wstał nieporadnie, patrząc na skurczonego Wampira i odetchnął głębiej, starając się uspokoić. Nachylił się nad chłopakiem, muskając ustami jego kark. Objął jego ramiona i zastygł w bezruchu.
Wampir drgnął, czując dotyk smoka. Nie powstrzymywał łez ani rżenia ciała.
- To boli, Tamashi - powiedział cicho, pomiędzy urywanymi oddechami. Zacisnął palce na pościeli, zamykając oczy.
- Jeśli teraz będziesz dla mnie... "miły"... a gdy się uspokoję znowu każesz mi wypierdalać z twojego życia... - mówił cicho, między łkaniami. Zacisnął mocno oczy, a łzy dalej znajdywały z ich ujście.
- Ja tego nie wytrzymam. Nie chcę w kółko cierpieć. Nie mam już na to siły... - drżenie na całym ciele wampira wzmocniło się, a on sam wahał się między wtuleniem w ramiona smoka a pozostaniem w miejscu.
Tamashi wziął głęboki wdech, nie wiedząc co ma powiedzieć. Nadal obejmował chłopaka, drażniąc oddechem jego skórę na szyi.

-Wybacz mi, Shanae - szepnął, opanowując płacz. - Nie chcę, żebyś cierpiał przeze mnie...

Otarł kciukiem łzy na lewym policzku Wampira, zamykając oczy. Był spokojny. Drżenie ustało.
Tamashi muskał wargami szyję, ramiona i twarz chłopaka, cały czas go obejmując.
Wampir odwrócił się przodem do smoka, wtulając się w jego ramiona szybko.
- Nie rób mi tego więcej, nigdy więcej - powiedział cicho, wtulając się w niego desperacko wręcz. Uzależnił się, wiedział o tym, gardził sobą przez to... Ale nic nie mógł na to poradzić. Szloch trwał jeszcze przez jakieś 2-3 minuty, natomiast drżenie ciała ustało po jakiś siedmiu. Shanae oparł czoło o szyję smoka, powoli oddychając coraz równiej.
- Kocham cię... Nie potrafię inaczej - wyszeptał, zapadając w niespokojny sen. Był wyczerpany gwałtownym płaczem.
Tamashi zacisnął oczy, wtulając się w chłopaka mocniej. Leżał z nim kilkadziesiąt minut, by potem wstać i przyglądać mu się w milczeniu przez dobre pół godziny.
Przykrył go kocem i usiadł na fotelu naprzeciwko łóżka. Patrzył w okno i zastanawiał się... Musiał jak najszybciej porozmawiać z Hideyoshim.
Wampir obudził się po około 35 minutach, z bólem głowy i.... bolesną świadomością, gdzie jest, dlaczego i co chciał zrobić. Poruszył się niepewnie, powoli siadając. Ciche przekleństwa w staroantynockim, śpiewnym języku posypały się z ust Shanae, gdy ten uniósł dłoń i zakrył nią oczy. Był na siebie wściekły. To co chciał zrobić... Było obrzydliwie, choć nawet teraz miał wrażenie, że gdyby nie słowa smoka, posunął by się dalej. Powoli zsunął się z łóżka, nie rozglądając się po pokoju. Bał się, że starszego tu nie będzie, co sprawi, że poczuje jeszcze większą gorycz.
Powoli podniósł i odział się w swoje spodnie, które leżały koło łóżka. Podniósł koszulę i mocno drżącymi rękoma zaczął zapinać guziki. Na twarzy miał krwawe ślady łez, ale nie przejmował się tym zbytnio.
Liczyło się dla niego tylko to, że prawdopodobnie całkowicie przekreślił swoją ewentualną "drugą szansę" ze smokiem.
Tamashi obserwował Shanae z fotela, dziwiąc się, że ten go nie zauważył. Smok wstał powoli, podchodząc bliżej chłopaka, na tyle blisko, by ten zdał sobie sprawę z obecności towarzysza.
Zastanawiał się, co chłopak w obecnej chwili myśli. Nad czym się zastanawia, co planuje... Nie miał wątpliwości, że ten może mieć ból głowy i... wyrzuty sumienia. Tamashi nie miał jednak do niego żalu. Zasłużył sobie na wszystko, czego Shanae się dopuścił.
Chłopak drgnął, czując obecność smoka. Powoli podniósł na niego wzrok niepewny, jak ma się zachować. Przez chwilę trwał w milczeniu, z zapiętymi trzema guzikami. Opuścił ręce i zwilżył wargi językiem.
- Tamashi... Ja... - zaczął cicho i zamilkł, nie wiedząc, co dalej. Wypuścił powietrze z płuc, podnosząc rękę i pocierając dwoma palcami czoło.
- Przepraszam. I za wczoraj... i za wszystkie inne chwile, które spędziłeś w moim towarzystwie. Szczególnie te, kiedy tego żałowałeś - powiedział cicho, zrezygnowanym tonem.
- Podejrzewam, że jesteś na mnie wściekły. I zapewne chcesz, żebym się już wyniósł...- westchnął cicho, odsuwając rękę od czoła. Popatrzył na smoka zrezygnowanym spojrzeniem, posyłając mu przy tym smutny uśmiech.
- Sądzę, że pamiętam, którędy do wyjścia...
Tamashi odwrócił wzrok i spuścił głowę. Nagle zrobiło mu się przeraźliwie chłodno. Zmobilizował się jednak i wyprostował się, patrząc prosto w oczy Wampira. Przeszedł kilka kroków, by dopaść Shanae i zamknąć go w ciasnym, szczelnym uścisku.
Odetchnął głęboko czując, jak opadają z niego emocje. Czuł zapach młodszego, jego ciało znajdowało się w smoczych ramionach i to wystarczyło, by na jego twarzy pojawił się spokojny uśmiech.
Wampir zamrugał, zaskoczony. Jednak darowanemu koniu w zęby się nie zagląda, toteż szybko otulił szyję starszego ramionami,tuląc się chętnie. Zamknął oczy, przysuwając nosem po skórze smoka i wdychając jego zapach. Może jednak nie był na aż tak straconej pozycji, jak myślał...?
- Tęsknię za tobą - szepnął cicho do ucha Tamashiego, chłonąc jak gąbka te chwile czułości. W końcu skąd miał wiedzieć, kiedy znów nadarzy się na to okazja.
Tamashi napawał się chwilą spokoju. Było w porządku. Trzymał w ramionach Shanae i czuł, że niczego więcej mu nie potrzeba. Wczesał dłoń w jego włosy i wścibił w nie nos.

-Też za tobą tęskniłem - odpowiedział, również strasznie cicho. Do tego jego głos zagłuszyła czupryna Wampira.
Chłopak wdychał chciwie zapach starszego, tuląc się do niego chętnie. Usłyszał wypowiedź smoka tylko dzięki swojej przynależności rasowej. Uśmiechnął się delikatnie, smutno. Głaskał uspokajająco kark smoka, nie wiedząc za bardzo, co innego ma zrobić.
Wciągnął głęboko powietrze do płuc wraz z zapachem Tamashiego. Żałował, że udało mu się wyrwać spod więzi krwi starszego, mimo że właściwie tylko dzięki temu przeżył. A z drugiej strony cieszył się, że nie będzie już między nimi "przymusu".
Otworzył oczy, leniwie patrząc na okno za starszym. Świtało, a pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju, nieubłaganie zbliżając się do nich. Nie syknął nawet, gdy z zarzuconych na ramiona smoka rąk zaczął unosić się specyficzny, bezwonny dym. Dopiero gdy jego prawa ręka zajęła się delikatnym promieniem cofnął się gwałtownie o kilka kroków do cienia, nie chcąc przypalić smoka. Lewą ręką szybko zgasił ogień, patrząc trochę obojętnie na regenerującą się szybko skórę. Zwilżył wargi i spojrzał na starszego.
- Świta. Ja... muszę wracać - powiedział cicho, z żalem. Chciał zostać, spędzić jeszcze kilka spokojnych chwil w towarzystwie smoka. W końcu nie wiedział, czy Tamashi dalej nie chce go widzieć, czy może jednak ma jeszcze szansę na przynajmniej przyjacielskie stosunki z nim. Sądził, że byłby w stanie wytrzymać bycie tylko przyjacielem starszego... A na pewno bolało by go to mniej niż w ogóle "nie-bycie" w życiu ukochanego.
Tamashi pozwolił oddalić się chłopakowi, nie za bardzo wiedząc, jak zareagować. Nie chciał się teraz rozstawać. Nie wiedział co, ale coś tej nocy się w nim zmieniło.
Popatrzył na niego pustymi oczami, czując promienie słoneczne ogrzewające mu kark.

-W piwnicy nadal jest twój pokój - powiedział tylko, wchodząc do cienia.

Nie wiedział, jak chłopak zareaguje i obawiał się tego.
Popatrzył na smoka - chyba po raz pierwszy w swoim życiu - czując się nie pewnie. Nie wiedział jak ma interpretować jego słowa - jako uprzejmość, zaproszenie czy propozycję...?
Zwilżył wargi językiem, zastanawiając się. Patrząc na niego, tak zagubionego, nasuwało się pytanie - gdzie się podział ten arogancki, pewny siebie wampir, który ciągle ironizował? Właściwie, Shanae uważał, że nadal gdzieś tam on jest, czeka tylko na ustabilizowanie.
- Chętnie z niego skorzystam... Jeśli pozwolisz - odparł, przysuwając się do smoka. Położył dłonie na jego torsie, drapiąc go delikatnie po skórze. Popatrzył z dołu na starszego, czując nagle gwałtowną potrzebę, by się w niego wtulić, czuć jego dotyk... Pocałunki i gesty pożądania. Znów zwilżył wargi, nie wiedząc, czy smok czuje to samo.
Tamashi odetchnął wewnętrznie z ulgą, słysząc słowa chłopaka. Gdy ten się do niego przysunął, Tamashi położył dłonie na jego ramionach i ucałował go w czoło.
Chciał czuć Shanae w swoich ramionach, chciał go mieć, posiadać. Pożądał go.
Na samą myśl tego, co mógłby z nim zrobić, poczuł gorąco rozlewające się po jego ciele.
Złapał delikatnie za dłoń chłopaka, jednak po chwili szarpnął go gwałtownie, ciągnąc w stronę wyjścia z pomieszczenia.
Wampir zamrugał, a potem uśmiechnął się, czując od smoka specyficzny zapach pożądania. Teraz, gdy nie byli połączeni, wyczuwał zmiany w jego zapachu tak jak przy innych ofiarach. Gdy wyszli na korytarz, szybko zerknął, czy jest zalany światłem. Był oświetlony "w kratkę". Wampir uśmiechnął się, gdy szybko pokonali korytarz. Równie sprawnie pokonali schody i w końcu byli znów w byłej sypialni wampira. Chłopak spojrzał na smoka i przysunął się szybko, stając na palcach i łącząc ich wargi.
Tamashi szybko oddał pocałunek i od razu zaczął dobierać się do koszuli wampira, ciągnąc go w stronę łóżka.

Pokój wyglądał tak samo, jak zawsze. Panował tu porządek, dzięki dwóm pomocom domowym, jednak meble i wystrój był dokładnie taki sam.

-Brakowało mi tego - powiedział Tamashi, w przerwie między jednym, a drugim pocałunkiem.

Jego ruchy były spontaniczne, nerwowe, jakby to wszystko było snem, a on w każdej chwili mógł się obudzić. Wiedział jednak, że to nie sen. Zbyt mocno czuł zapach wampira, zbyt mocno go pożądał, by była to tylko jego wyobraźnia.
Chłopak chętnie pomógł starszemu ze swoją koszulą, odpowiadając żarliwie na pocałunki. Z górną odzieżą smoka się nie patyczkował, po prostu pociągnął mocno, urywając guziki i zdejmując ją szybko z niego. Opadł posłusznie plecami na łóżko, ciągnąc starszego na siebie i szybko odpinając swoje spodnie. Próbował je zepchnąć z siebie, jednocześnie próbując to samo zrobić ze spodniami Tamashiego, mrucząc niecierpliwie.
- Mi też... Bardzo - jęknął, gdy oderwali się od siebie na chwilę, by zaczerpnąć oddech. Jego oczy świeciły czerwienią, były wypełnione pożądaniem. Z rozchylonych warg wystawały delikatnie kły, a wampir szybko, niecierpliwie ściągnął z nich obu resztę ubrań. Gorączkowo przesuwał dłońmi po ciele smoka, pieszcząc go i pobudzając.
Tamashi składał niecierpliwe pocałunki na szyi i klatce piersiowej chłopaka, skopując przy tym ubrania na podłogę. Przesunął dłońmi po jego brzuchu, natrafiając na stwardniałego już trochę członka. Ujął go w dłoń i przesunął nią po trzonie. Po chwili nachylił się i wziął samą główkę do ust, zasysając się mocno. Jeszcze raz przesunął palcami po trzonie, po czym wsunął penisa głębiej.

Nie pamiętał, by kiedykolwiek robił to z Shanae, zawsze uważał to za coś, co uwłaczałoby jego godności. Teraz miał to jednak gdzieś.
Podrażnił językiem członka chłopaka i docisnął go do podniebienia, po chwili jednak wysuwając go trochę.
Wampir wyjęczał coś nieskładnie, odchylając gwałtownie głowę i zamykając oczy. Jedną dłoń położył na głowie starszego, zaciskając trochę palce na jego włosach. Drugą zaś ściskał pościel, poddając się wargom starszego. Już po kilku chwilach wił się na pościeli, jęcząc i wzdychając. Jego palce raz zaciskały się na włosach starszego, by zaraz zrobić to samo z pościelą.
- Tam... Tamashi... Oh, kurwa... - jęknął, wypychając biodra do przodu. Z jednej strony nie chciał, by starszy przerywał, a z drugiej... Tak bardzo potrzebował go poczuć już w sobie, jak najdogłębniej i najwyraźniej się dało.
- Pro... Proszę cię... Weź mnie już... Tamashi... - kolejne jęki wyrwały się z ust wampira zachrypniętym tonem.
Tamashi przesunął jeszcze dłonią po członku chłopaka, wysuwając go z siebie jednak. Obcałował trzon, od główki, po jądra, nie zatrzymując się jednak. Dłonią również zawędrował dalej, palcami drażniąc wejście chłopaka. Po chwili wsunął w niego palec, przygotowując go trochę. Nie miał jednak zbyt dużo cierpliwości.

Już po chwili przesunął się znów na górę i ucałował nos Wampira. Wszedł w niego jednym gwałtownym ruchem. Zaczesał jego grzywkę do tyłu, zaciskając mocno powieki i starając się wsunąć w chłopaka jak najgłębiej.
Wampir krzyknął z bólu, jednak nie uciekł biodrami, jedynie podrapał mocno smoka po plecach. Jego uda drżały lekko, gdy obejmował nimi biodra smoka. Ułożył dłonie tuż nad tyłkiem starszego, dociskając go do siebie. Zwilżył wargi, aż cały pulsując na członku Tamashiego.
- Oh, tak... - wyjęczał mu prawie do ucha, zachęcając go tym, by zaczął się w nim poruszać. Zapach smoka - i jego pożądania - podniecał go niesamowicie, tak samo jak szum jego krwi oraz uczucie wypełnienia. Znów czuł, że smok go ma. Że należy do niego zarówno ciałem jak i - ha, cóż za ironia, gdy mówimy o wampirze - całym sercem.
Tamashi westchnął po słował chłopaka i wysunął się z niego niemal całkowicie. Po chwili znów wszedł w niego, opierając dłonie po obu stronach głowy chłopaka. Patrzył na jego twarz, lubił to robić.

Zaczął poruszać się w równym już tempie, dociskając wargi do czoła chłopaka co jakiś czas. Przesunął jedną z dłoni po boku wampira i ścisnął go w pasie.
Chłopak chętnie uniósł biodra, dając mężczyźnie lepszy dostęp do siebie i możliwość głębszej penetracji. Rozchylił lekko powieki, patrząc spod rzęs w oczy smoka wzrokiem pełnym podniecenia i pożądania. Drapał plecy starszego, nadstawiając mu się. Jęczał pod nim, a czasem przechodziło to w cichy krzyk, gdy Tamashi trafił w czuły punkt Shanae.
- Oh, tak... Kurwa, tak, dobrze... - nie dbał o "czystość" języka, skupił się tylko na doznaniach.
Tamashi poruszał się coraz szybciej, jednak jego ruchy nadal były mocne i dogłębne. To, co czuł, było niesamowite. Zaciskał powieki i zęby, by nie krzyczeć razem z Shanae. Na oślep trafił w wargi wampira, wpijając się w nie żarliwie. Ciągle ściskał chłopaka w pasie i dopychał go do siebie z każdym ruchem.
Wplątał ręce we włosy starszego, odpowiadając niemal desperacko na pocałunek. Zagadką pozostawało, jakim cudem kły nie przecięły skóry smoka. Wił się pod nim, jęczał i wzdychał, prosząc o mocniej, szybciej, głębiej. Klął i mówił jakieś melodyjne słowa w obcym dla smoka języku. Złapał mężczyznę za pośladki, dociskając jego ciało do siebie.
Po kilku, może kilkunastu, długich minutach poczuł zbliżający się orgazm. Podrapał mocno plecy kochanka, wierzgając biodrami i wykrzykując zduszonym głosem jego imię.
Tamashi doszedł chwilę po chłopaku, wyginając kręgosłup, by po chwili po prostu opaść na wampira. Był wykończony. Podniósł się delikatnie mi odgarnął grzywkę ze spoconego czoła Shanae. Uśmiechnął się i wyszedł z niego, całując delikatnie jego napuchnięte usta.

-Niesamowite - skomentował tylko i znów opadł bezwładnie, całkowicie wykończony.
Wampir oddychał ciężko, układając nogi na pościeli. Syknął bezwolnie, gdy poczuł wypływającą z niego stróżkę spermy smoka... i krwi. Nawilżył wargi językiem, czując nadchodzący ból w dolnych okolicach. Spojrzał na smoka spod wpółprzymkniętych powiek i uśmiechnął się delikatnie, zmęczony.
- Zgadzam się - mruknął zachrypniętym głosem. Zdarte przez krzyki gardło bolało, tak samo jak podrażniony tyłek. Wampir jednak czuł się rozluźniony i zadowolony.
Tamashi leżał jeszcze chwilę, po czym przetoczył się na bok, by nie obciążać chłopaka. Przejechał gorącą dłonią po boku wampira i ścisnął delikatnie jego biodro. Spojrzał w kierunku jego krocza i skrzywił się delikatnie.

-Przepraszam - powiedział, nachylając się i całując go w policzek.
Wampir spojrzał na niego, zmęczony.
- Za co? Za to, że byłeś zajebiście dobry? - zapytał, uśmiechając się do niego figlarnie. Puścił mu oczko, uspokajając oddech. Na dotyk dłoni zareagował mruczeniem. Ruszył się i oparł głowę o ramię smoka, zamykając oczy i uśmiechając się delikatnie, zadowolony.
"Muszę się umyć..."
Pogłaskał chłopaka po głowie i pocałował go w jej czubek. Wsunął dłoń w wampirze włosy i przeczesał je.

-Nadal masz włosy, które kiedyś mi ukradłeś? - zapytał. - I naszyjnik, który ci dałem?

Zastanawiał się nad tym od dłuższego czasu. Nie widział żadnego z tych przedmiotów dosyć długo.
I stał się cud! Wampir zarumienił się, uciekając wzrokiem z zażenowaniem.
- ... Mam. W mieszkaniu - powiedział cicho. Wiele razy ściskał aksamitny woreczek z tymi ozdobami, chcąc nim rzucić, pozbyć się go, zdeptać... Ale zawsze lądował on z powrotem w szafeczce.
Spojrzał na niego, otwierając usta, ale zaraz je zamknął.
No przecież nie spytam, czy pozwolisz mi uciąć nowy kosmyk, bo tamten stracił już twój zapach...
Smok uniósł nagle, w całkowitym zaskoczeniu i zdziwieniu brwi i uśmiechnął się, całkowicie rozczulony.

-Rumienisz się... - szepnął niemal i przycisnął go do siebie delikatnie. - Boże, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak za tobą tęskniłem... Byłem głupi... Wybacz mi, Shanae.

Pogłaskał go po ramieniu i uśmiechnął się. "Rzucił okiem" na wejście do łazienki, namawiając tym samym wampira by do niej poszedł. Nie chciał teraz nic od niego słyszeć. Wolał, żeby Shanae sam przemyślał jego prośbę.
Copyright (c) 2009 onlyifyouwant | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.