ďťż

Dom Shanae i Tameari Zankoku [Plus Akira.]

onlyifyouwant

Parterowy domek, średnich rozmiarów. Oczywiście, z piwnicą.

Akira otworzył drzwi, patrząc na stojących w progu gości. Uśmiechnął się przyjaźnie, ustępując miejsca nowo przybyłym.
- Witam... Proszę wejść - powiedział, wpuszczając ich do środka. Zamknął drzwi, patrząc na kobietę z uśmiechem.
- Zostanie pani na herbacie? Jeszcze raczej za wcześnie na kolację... Ale na nią również zapraszam - powiedział miło. Był dość wysokim niebianinem. Mało osób wiedziało, że jego charakter nie był do końca niebiański przez szczyptę czorciej krwi w jego żyłach... Ale to nie było ważne.
- Tameari! Kolega do ciebie przyszedł - powiedział, otwierając drzwi, za którymi były schody prowadzące w dół. Zaraz wyszedł stamtąd młody wampir, uśmiechając się do przyjaciela radośnie.
- Cześć, Tam. Dobry wieczór, pani - zwrócił się zaraz do matki przyjaciela.


Kobieta roześmiała się na widok młodego wampira i westchnęła cicho. Otrzepała buty na wycieraczce, co z resztą zrobił również jej syn.

-Dziękuję za zaproszenie - westchnęła, nie mogąc się nadziwić, jak piękną i zgodną rodzinę ma Tameari. - Podziękuję jednak. Mam jeszcze męża do nakarmienia w domu.

Zaśmiała się, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że Tamashi wolał jadać sam. Nie miała do niego jednak pretensji. Oboje tolerowali swoje zachcianki.

-Tamanea nie mógł się ciebie doczekać - zwróciła się do chłopaka stojącego przed nią i uśmiechnęła się ciepło, cofając swoje kroki w stronę drzwi - Bądź grzeczny, mały, przyjdę po ciebie przed wschodem - dodała jeszcze, kierując swe słowa do syna. - A, zapomniałabym! - zawołała. - Niech pan pozdrowi małżonka.

Uśmiechnęła się do Akiry ciepło i wyszła na zewnątrz, opatulając szyję kołnierzem płaszcza.
Młody wampir zaprowadził młodszego przyjaciela do salonu. Nie był on tak wystawny, jak ten w domu młodszego, ale całkiem przytulny.

Akira wychylił się jeszcze, patrząc na kobietę.
- Nie jesteśmy z Shanae małżeństwem. Ale nich mi pani wierzy, pracuję nad tym ciężko. Niech mi życzy pani szczęścia - uśmiechnął się do niej i puścił jej oczko. Był zadowolony, że ta wzięła ich za małżeństwo... Ale wiedział też, jak mocno by się wkurzył wampir, gdyby nie zostało to sprostowane. Shanae był w tym czasie u siebie, porządkując jakieś papiery. Po godzinie poszedł jednak na górę i usiadł na kanapie w salonie, pilnując bawiących się dzieci i czytając książkę. Wiedział, że Tameari jest bardzo odpowiedzialny i opiekuńczy względem przyjaciela, ale zawsze może być potrzebna interwencja kogoś dorosłego. Do salonu zaraz zawitał i Akira, całując swego partnera w czubek głowy i siadając obok niego. Uśmiechnął się delikatnie.

Tak, wyglądali jak duża, kochająca się rodzinka.
Elizabeth odwróciła głowę i uśmiechnęła się, słysząc słowa mężczyzny. Życzyła tej parze jak najlepiej.
Tamanea siedział przed kominkiem u znajomego i bawił się z nim w towarzystwie jego rodziców. Starał się być grzeczny i trochę bardziej samodzielny. W pewnym momencie przysunął się do przyjaciela i przystawił usteczka do jego ucha.
-Nie wiedziałem, że masz drugiego tatę...-powiedział cichutko, tak, by nikt poza młodym wampirem tego nie usłyszał. - Wydaje się być niezwykły...- dodał po chwili.
W ogóle Tameari niewiele mu o sobie mówił. Do niedawna chłopak nie znał nawet nazwiska przyjaciela, co smocze dziecko niezwykle martwiło.


- Owszem, mam drugiego ojca, ale Akira nim nie jest. To partner mojego taty... Może niedługo wezmą ślub, chociaż tata nie wydaje się jeszcze na to... gotowy - powiedział do młodszego, uśmiechając się do niego delikatnie. Pogłaskał włosy czterolatka.
- Przeszkadza ci, że mój tata jest z innym mężczyzną? - zapytał troskliwie, patrząc na przyjaciela. Właściwie bał się trochę odpowiedzi, bo tata był dla niego najważniejszy na świecie, a gdyby jego przyjaciel nie mógł zaakceptować takiej sytuacji...
- Niezwykły? w jakim sensie? - dopytywał, patrząc na młodszego z uwagą i żywym zainteresowaniem.
-Nie, oczywiście, że mi nie przeszkadza- powiedział cicho, uśmiechając się do przyjaciela delikatnie.
Oczywiście, że zaczął zastanawiać się, gdzie jest jego drugi, prawdziwy tata, jednak nie chciał pytać o to Tameariego. Bał się, że mogłoby mu się to nie spodobać.
-A ten jest niewykly, bo... Jest taki duży... I ma takie długie włosy... zupełnie jak mój tata! Ale mój nie jest taki uśmiechnięty... I rzadko ze mną rozmawia... - zupełnie zapomniał o tym, że miał mówić ciszej, więc doskonale było go słychać. - Mama mówi, że tatuś jest zmęczony... I nigdy nie może dobrze odpocząć.
- Och, Akira jest irytującym optymistą. Wiecznie uchachanym... A przynajmniej tak mówi tata - wampirek puścił oczko przyjacielowi, głaszcząc go po włoskach. Shanae parsknął na te słowa śmiechem, tak samo jak niebianin.

Zbliżał się świt, ale w salonie były zasłonięte dokładnie okna, więc starszy wampir o nic się nie martwił. Siedział razem z dziećmi na dywanie i topił wosk do miseczki z zimną wodą. Wyławiali go zaraz i wymyślali, co przedstawiają kształty cienia rzucanego przez wosk na równoległą kominkowi ścianę. Tamear siedział obok czterolatka, by ten nie czuł się onieśmielony z powodu Shanae.Akira natomiast sprzątał w kuchni po "drugiej kolacji" jak to mawiali. Jedzenie dla wampirów przygotowywał oddzielnie, dodając do niego odpowiedniej ilości krwi, by ich organizmy przyswoiły pokarm.

Na pukanie do drzwi rzucił do salonu "ja otworzę". Jak powiedział, tak zrobił i już po chwili był przy drzwiach wejściowych, otwierając je przed przybyłym gościem.
Tamanea wyłowił z miski jakiś okrągły kształt i popatrzył na niego przez chwilę. Zastanawiał się, co on przedstawia.
-Może jakieś serce? - zapytał kolegi. - Albo ryba?

W tym samym czasie przed nosem Tamashiego zostały otworzone drzwi. Kiwnął on głową na przywitanie, nie ruszając się z miejsca. Miał na sobie czarny płaszcz z kapturem, który zasłaniał mu głowę i kawałek czoła.
-Przyszedłem po Tamanea - powiedział cicho, stojąc w miejscu i patrząc na Akirę z neutralnym wyrazem twarzy.
Chciał jak najszybciej trafić do domu, był dzisiaj zmęczony. Cały dzień załatwiał sprawy związane ze szkołą syna, jedyne o czym marzył, to położenie się do łóżka.
- Oczywiście, proszę wejść, zaraz go zawołam - powiedział, odsuwając się, by zrobić mu miejsce. Zamknął za nim drzwi.
- Zostanie pan na herbacie bądź kawie? - zapytał, ręką wskazując mu, by wszedł w głąb domu.

- Hmm... Bardziej wygląda jak serce. O tak, widzisz? - powiedział Tameari, łapiąc delikatnie dłoń przyjaciela i obracając ją lekko. Shanae uśmiechnął się pod nosem, gasząc świecę i wstając. Przeciągnął się i wyszedł do przedpokoju, kręcąc głową. Zatrzymał się, patrząc na mężczyznę w płaszczu. Spiął się gwałtownie, nie wiedząc, co ma zrobić... I czy nie ma czasem po prostu omamów.
- Shanae, pan przyszedł po Tamanea - Akira uśmiechnął się do wampira, przechodząc obok niego i idąc do salonu, nieświadomy niczego zostawiając ich samych.
Tamashi westchnął cicho. Nie miał zamiaru nawet tutaj wchodzić. Zdjął z głowy kaptur i podniósł głowę, chcąc przywitać drugiego rodzica malca.
Zamarł z błękitnymi oczami wpatrzonymi w bruneta stojącego zaledwie kilka metrów od niego. Nie zwrócił nawet uwagi na syna, który podbiegł do jego nogi, wczepiając się w nią mocno.

Stał, zupełnie sparaliżowany i niezdolny do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Zbyt wiele myśli naparło na jego umysł, zupełnie nie mógł się skupić.
Czy popadł w szaleństwo tak bardzo, że zaczął mieć omamy? A może to naprawdę był... Shanae. Smok niemal się wzdrygnął, gdy uświadomił sobie, że prawie zapomniał jego imienia...
Ale przecież on był martwy! Umarł ponad pięć lat temu, to nie było możliwe, by stał tutaj przed nim cały i zdrowy.
Powinien coś powiedzieć? Przywitać się, udawać, że nigdy się nie znali?

Cofnął się o kilka kroków, z dzieckiem przyczepionym do nogi. Czuł, że zaraz zemdleje, albo po prostu upadnie na podłogę i nie podniesie się nigdy więcej.
Wampir wpatrywał się w mężczyznę przed sobą nieruchomo. Nie spodziewał się... To duże miasto, po za tym nie myślał, że Tamashi będzie chciał być tak blisko swojej matki...
Zacisnął nieświadomie pięść, wbijając paznokcie w skórę i rozcinając ją.

Nagle wszystkie lęki i obawy, które wzbierały się w jego głowie przez te lata uderzyły w niego z nową siłą... Zbladł jeszcze bardziej, wyglądając nienaturalnie nawet jak na wampira. Rozchylił lekko usta, ale nie mógł nic z siebie wykrzesać. Patrzył tylko na niego, a emocje szalały w nim niczym tornado. Szczęście, bo Tamashi żył i był cały. Smutek, bo nie był jego. Ból, bo miał rodzinę... Strach.

Gdyby trzeźwo myślał, rozśmieszyło by go to. Nie bał się stanąć do pojedynku z najgroźniejszym skrytobójcą, który stąpał po ziemiach Medrune, a trząsł się jak osika ze strachu przed mężczyzną, którego kochał.

Bo kochał. Ciągle, niezmiennie. Starał się odganiać myśli, ale czasem, gdy leżał sam w łóżku, bo Akira był w pracy, a Tameari miał "dzień samodzielności", nawiedzały go wspomnienia. Zresztą, trudno mu było zapomnieć o kochanku, kiedy patrzył na jego małą kopię w postaci ich syna. Pamiętał reakcję chłopca, gdy byli pod drzwiami tamtego domu...

**

Shanae wpatrywał się zagubionym wzrokiem w ciemne okna domu, w którym kiedyś mieszkał. Wyglądał na opustoszały, co wzbudziło złe przypuszczenia u wampira. Trzymał na rękach dwuletniego Tameariego, który wpatrywał się to w dom to w tatę niepewnie. Mieli przecież wrócić do Ojca. Mieli wrócić, zamieszkać z nim, być, stworzyć normalną rodzinę.
- Gdzie jest Ojciec, tato? - zapytał cicho, wbijając błękitne spojrzenie w starszego. Ten popatrzył na niego i spróbował się uśmiechnąć, mimo bólu, który odczuwał.
- ...Nie wiem, kochanie. Nie mam pojęcia - szepnął i pocałował go w czółko, zakryte jasnofioletowymi włoskami. Chłopczyk zamrugał, patrząc na tatę z niezrozumieniem.
- Będziemy go szukać? Tato? Gdzie teraz pójdziemy? - zapytał ze strachem, patrząc na starszego szeroko otwartymi oczami. Shanae pokręcił głową, czując łzy napełniające jego oczy. Wziął się jednak w garść i odwrócił się plecami do zamkniętych drzwi.
Nie wiedział, co ma robić, gdzie iść...

**

- Tato? Krew ci kapie... - głos Tameariego przywrócił Shanae do rzeczywistości. Popatrzył w dół, na swego syna, a potem na własną rękę. Rozluźnił zaciśniętą pięść.
- To nic - powiedział tylko, czując się cholernie słabo.
Tamashi stał w miejscu, wpatrując się w Wampira wielkimi oczami. Nic nie rozumiał. Poczuł się samotny i opuszczony, choć nie zastanawiał się nawet dlaczego. Z każdym oddechem trząsł się coraz bardziej.

Shanae był tutaj. Cały, zdrowy, wyglądający dokładnie tak, jak te sześć lat temu. Przynajmniej tak wydawało się Smokowi... Nie był pewien, czy Shanae się zmienił. Starał się wyrzucić jego obraz ze swojej głowy.
Jego Wampirek, jeko ukochany Wampirek stał kilka metrów przed nim. Był tutaj, cały, zdrowy... Ze swoim dzieckiem i partnerem, z nową miłością.

~~~

Fioletowowłosy mężczyzna siedział na łóżku w jakimś pomieszczeniu bez okien, trzęsąc się od targającego nim szlochu. Ściskał w prawej dłoni pościel, mocząc ją przy tym kapiącymi z oczu łzami.

Pokój wyglądał, jakby nadal był zamieszkały. W kominku był popiół, na półkach stały książki, a w łazience nadal leżały przybory do mycia. Nikogo jednak nie było w tej sypialni od ponad trzech lat.

W pokoju panowała ciemność i cisza. Jedynym dźwiękiem, który można było usłyszeć był płacz ponad dwudziestoletniego mężczyzny. Wyglądał niezwykle naturalnie. Jakby został stworzony, by szlochać tutaj, na tym łóżku, w tej pościeli.

~
To był jedyny i ostatni raz, kiedy Tamashi odwiedził swoją starą posiadłość. Nigdy już tutaj nie wrócił, zbyt bolały go wspomnienia związane z tym miejscem. Zbyt dużo kosztowało go przebywanie w tych pomieszczeniach.

~~~

Smok cofnął się ponownie, wpadając w końcu na drzwi za sobą. Patrzył na Shanae jeszcze chwilę mokrymi już od łez oczami, po czym oderwał od niego wzrok i szybko wziął swojego nic nie rozumiejącego syna na ręce. Otworzył drzwi od mieszkania i wyszedł z niego, szepcąc pod nosem ciche "Przepraszam."
Shanae patrzył na niego, nie wiedząc co ma zrobić. Gdy mężczyzna wyszedł, odruchowo podbiegł do drzwi, otwierając je.
- Tamas... - chciał krzyknąć, jednak głos uwiązł mu w gardle. Przełknął ślinę, wracając do domu i zamykając drzwi. Uniósł głowę i spojrzał na Akirę, stojącego w drzwiach salonu i patrzącego na niego z niezrozumieniem.
- Co się...
- Nic. Zupełnie nic - powiedział szybko, idąc ku drzwiom do piwnicy. Były tam dwa pokoje z oddzielnymi łazienkami - jeden jego, drugi jego syna. Zbiegł na dół, od razu idąc do siebie i zamykając drzwi. Oparł się o drzwi i patrzył na wprost siebie, a w jego oczach zbierały się łzy.

Tamashi. Tamanea to syn Tamashiego. Syn Tamashiego i tej Elizabeth... która w takim razie była jego żoną... Tamashi był w związku małżeńskim...

Wbiegł do łazienki i opadł na kolana przed klozetem, wymiotując gwałtownie weń krwią. Drżał rozpaczliwie na całym ciele.

- Shanae...?
- Wyjdź! Proszę, zostaw mnie na razie - krzyknął w kierunku drzwi, gdy usłyszał głos zatroskanego partnera. Akira wycofał się, przyzwyczajony do fanaberii kochanka.

Wampir długo jeszcze leżał w łazience, co jakiś czas wymiotując między jednym napadem płaczu a drugim. W końcu podniósł się, umył twarz i zęby, po czym wszedł do pokoju. Spojrzał na łóżko i zatrzymał się.

Tameari popatrzył na niego błękitnymi oczami, ubrany w fikuśną, fioletową piżamkę. Siedział na łóżku, czekając na tatę. Nie wchodził do łazienki, wiedział, że ten by tego nie chciał... No i sam nie chciał widzieć rodziciela tak rozbitego.
- Znasz tego pana, prawda? - zaczął, patrząc na Shanae łagodnie. - Jestem bardzo do niego podobny... - dodał, a starszy wampir aż wciągnął powietrze ze świstem. Potem pokręcił głową.
Sześciolatek wiedział... A raczej podejrzewał, ale zachowanie rodzica utwierdziło go w przekonaniu, że właśnie poznał swojego Ojca.
- Bystry jesteś - powiedział cicho wampir, podchodząc do łóżka i siadając obok syna. Objął go ramieniem.
- Więc Tamanea to mój... brat?
- Tak, przyrodni - odparł spokojnie, cicho. Chłopczyk kiwnął główką, a jego tata zamknął oczy.
- Nie możesz mu o tym powiedzieć... Ojciec jest teraz z mamą Tamanea, gdybyś mu powiedział, było by wiele... komplikacji - dopowiedział tym samym tonem.
- Wiem, tato. Ale mogę się z nim dalej przyjaźnić?
- Oczywiście. Nie widzę w tym problemu.
- Dobrze... Mogę spać z tobą? - błękitne oczka spoczęły na starszym, a ten uśmiechnął się delikatnie i kiwnął głową.
- Wskakuj. Ja wezmę prysznic i zaraz przyjdę - powiedział, wstając i idąc do łazienki.

Po jakimś czasie, gdy leżeli już w łóżku, a ciemność spowijała pokój, cichutki, chłopięcy głosik sprawił, że starszy wampir otworzył szeroko oczy i zaniemówił, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.

- Ojciec nigdy mnie nie pokocha, prawda? W końcu ma nową, "normalną" rodzinę...
Tamashi wyszedł z domu i od razu popędził w stronę miasta. Żałował, że ma Tamaneę na rękach. W innym wypadku mógłby rozwinąć skrzydła, polecieć wysoko. Poczułby się jak za dawnych lat. Jak za dawnych lat, kiedy był jeszcze wolny, niezależny od nikogo.
Spojrzał na swojego syna i przeraził się sam siebie. Naprawdę przez chwilę żałował, że go ma. Że w ogóle dał się namówić matce na tę całą rodzinkę, że zatracił się egoistycznie w swoim cierpieniu i zapomniał o wszystkim innym.

Nie wiedział, czy będzie w stanie spojrzeć swojej matce w oczy. Nie był głupi, domyślił się, że ta, te kilka lat temu umiejętnie go oszukała. Nie miał pojęcia, czy ma pretensje do niej, czy do samego siebie, że tak łatwo się poddał.

-Tato? - usłyszał nagle ciche pytanie malca i spojrzał na niego wilgotnymi oczami. - Czemu płaczesz teraz, tato?

Smok starał się zawsze ukrywać przed synem i żoną swój smutek, wiedział jednak, że nie zawsze mu to wychodziło. Teraz jednak odsłonił się przed swoim synem całkowicie.

-Niedługo mi przejdzie, Tamanea... - mruknął cicho i wtulił go w siebie, zakładając na głowę kaptur. - Wracamy do mamy, cieszysz się?

On nie cieszył się ani trochę.
Tamashi szedł za Tamearim i Akirą od budynku szkoły, by zawędrować aż tutaj... Do domu Shanae. Z resztą, nie pierwszy raz mu sę to zdarzało. Był już tutaj kilkukrotnie w tym tygodniu.
Wiedział, że zaczyna szaleć, dostawać obsesji na punkcje starszego ze swoich synów, jednak wydawał się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Starał się tego nie dostrzegać.
Chciał po prostu być pewien, że wszystko z nim w porządku, że jest szczęśliwy, że jego drugi tata dobrze go traktuje.

Siedział na jednym z drzew i obserwował Akirę i Tameariego, wchodzących do domu. Ciekaw był, czy Shanae już przyjął oświadczyny Akiry... Czy Akira mu się oświadczył.
Tameari był w pokoju na dole, gdy w salonie wybuchła kłótnia. Tamashi nie mógł usłyszeć o co, ale z pewnością słyszał podniesione, wściekłe głosy Wampira i Niebianina. Kłótnia przeniosła się do kuchni, po czym...
Nagle przez okno "wypadł" Shanae, plecami zbijając szkło. Zrobił fikołka, lądując na trawie. Zaraz za nim wyszedł wściekły niebianin, krzycząc coś w śpiewnym języku, którego często używał Shanae, jeszcze w zamierzchłych czasach związku z Tamashim. Nie wyglądało tona zwykłą kłótnie. Walczyli chwilę, póki Akira nie uderzył wampirem o drzewo i nie zacisnął palcy na jego szyi. Krzyknął coś, po czym pochylił się i wpił usta w wargi wampira, który warknął wściekle i ugryzł gwałtownie, wierzgają. Akira odsunął się, a z jego wargi płynęła krew. Patrzyli na siebie, obaj oddychając szybko.
- Uspokoiłeś się już? - zapytał w końcu niebianin, odsuwając palce z szyi wampira i głaszcząc go nimi po policzku. Shanae zamknął oczy, a gdy je otworzył, znów były zielone. Przełknął ślinę i wziął głęboki oddech.
- ... Przepraszam - mruknął cicho, przymykając powieki. To on zaczął kłótnie o jakieś głupstwo, która skończyła się właśnie tak. Niebianin uśmiechnął się łagodnie.
- Szsz... Ostatnio w kółko chodzisz jakiś napięty. Rozładowanie atmosfery ci się przydało, co? Rozluźniłeś się... - powiedział z czułością, głaszcząc policzek wampira i całując go w czoło zakrwawionymi ustami.
- Ta... Ale to nie usprawiedliwia moich czynów - młodszy pokręcił głową i otworzył oczy. - Trzeba będzie znowu nowe okno wstawiać... - mruknął, a niebianin roześmiał się.
- Nie przejmuj się. Chodźmy do środka, zrobię coś ciepłego do picia i pogadamy na spokojnie - powiedział, tarmosząc mu włosy i odsuwając się.
W drzwiach stanął młodszy wampir we fiołkowej, fikuśnej piżamce i puszystych kapciach na stópkach, kładąc rączki na biodrach i patrząc na nich.
- No patrzcie! Jak się panom zachciało "ostrego seksu" to trzeba było powiedzieć, poszedł bym się przejść. A tak nawet zasnąć mi nie dacie! - prychnął teatralnie, po czym puścił im oczko i zniknął w środku. Akira pokręcił głową.
- Jak ty go wychowałeś? Żeby sześciolatek o seksie mówił! - powiedział z rozbawieniem, obejmując czerwonowłosego i "odholowując" go do drzwi wejściowych.
- Ja? To ty mu nagadałeś takich rzeczy, zboczeńcu! - odparł "śmiertelnie" poważnie wampir, po czym obaj roześmiali się cicho, wchodząc do domu i zamykając drzwi.

Cóż. Kryzys zażegnany, chociaż Akira dalej nie miał pojęcia, czemu wampir był taki nerwowy.
Tamashi obserwował wszystko, denerwując się coraz bardziej. Nie martwił się o Shanae, wiedział, że ten by sobie poradził, jednak dziwił go fakt, że ten zdawał się zupełnie nie bronić.
Nie wiedział, co myśleć. Z jednej strony cieszył się, że Akira nie jest jednak taki idealny, a z drugiej... Oczywiście. Nie miał do tego prawa.

Zeskoczył z gałęzi i ruszył w stronę domu. Musiał wrócić i pokazać Elizabeth, że jest przy niej. Ostatnio zaczęła coś chyba podejrzewać.
Tamashi siedział na dachu posiadłości Shanae, co było trochę ryzykowne. Obserwował bawiącego się w ogrodzie Tameariego.
Dawno nie widział tak wesołego i rozbawionego chłopaka, jak on.
Jego fioletowe włosy falowały w trakcie zabawy, niebieskie, lazurowe wręcz oczy odbijały promienie księżyca.

Smok uśmiechał się, obserwując go. Choć nie miał w życiu zbyt wielu powodów do radości czuł, że ten chłopak dostarcza mu jej coraz więcej. Bał się. Nie mógł się przecież uzależnić.
Shanae wyszedł przed dom i uśmiechnął się lekko, podchodząc do bawiącego się chłopca.
- Akira przygotował posiłek - powiedział cicho, głaszcząc go po włosach. Przez chwilę miał wrażenie, że czuje obcy zapach... Pokręcił jednak głową.
- Leć do środka, posprzątam - chłopczyk uśmiechnął się, wstając i biegnąc do domu. Shanae pochylił się i podniósł z ziemi zabawkę. Wyprostował się i spojrzał w górę, znów czując ten zapach...
Zmarszczył brwi, dostrzegając postać na dachu. Przełknął ślinę, uzmysławiając sobie, że to... Tamashi. Przez chwilę stał nieruchomo, patrząc na niego. Kiwnął mu głową, uśmiechając się delikatnie.
Nie wnikał. Mieli oddzielne życia, wiedział, że to co było już nigdy nie wróci...
Spuścił wzrok i zaczął zbierać rzeczy chłopca.
Tamashi siedział na dachu, zbierającego zabawki Shanae. Chciał się schować, gdy zorientował się, że Wampirowi coś nie pasuje, jednak nie zdążył.
Myślał, że Shanae go zignoruje, lub zdenerwuje się, że Smok siedzi na jego dachu, a ten tylko kiwnął mu głową.
Tamashi nie był nawet pewien, czy dobrze zobaczył. Nie sądził, że Wampir mógłby zachować się tak spokojnie, a jednak - najprawdopodobniej, zrobił to.

Tamashi kiwnął delikatnie głową, choć nie do końca tak wyobrażał sobie ich przywitanie.
... W ogóle sobie tego nie wyobrażał.
Zeskoczył jednak z dachu, z pomocą skrzydeł lądując na ziemi delikatnie. Schował je od razu, zerkając w okno domu i stając tak, by nie było możliwe dostrzeżenie go z wnętrza domu.

-Wybacz, że cię nachodzę - szepnął cicho, jakby bał się reakcji Wampira.

To były pierwsze słowa, jakie do niego powiedział odprawie sześciu lat. Jego umysł nie potrafił tego pojąć.

Shanae wyglądał identycznie, jak te kilka lat temu. Przynajmniej tak się Tamashiemu wydawało. Nie był bowiem pewien, czy dobrze go pamięta.
Wampir trzymał uczucia na wodzy. Wiedział, że później może i "wybuchnie", ale teraz musiał być spokojny. Odgarnął kosmyk włosów za ucho, prostując się z zabawkami w rękach. Uśmiechnął się do niego delikatnie, całkiem spokojnie.
- Nie nachodzisz mnie. Nachodzeniem by to było, gdybyś walił w drzwi i wybijał okna - powiedział z rozbawieniem, całkiem przyjaźnie. Pokręcił głową, odgarniając w ten sposób włosy.
- Wejdziesz na herbatę, Tamashi? - zapytał, patrząc na niego spokojnie.

To co było... Było za dawno, by teraz miało "większe" znaczenie. Miało wartość, ale bardziej sentymentalną. Obaj mieli już ułożone związki, więc nie widział powodu, dla którego mieli by rozdrapywać dawne rany. Już nie widział.
Jednak sądził, że właściwie, mogą być znajomymi. Może nie przyjaciółmi, ale znajomymi czemu nie? Ich synowie się lubili, oni też powinni być w dobrych stosunkach.
Tamashi zerknął na niego trochę speszony i odwrócił wzrok, zaskoczony. A więc Shanae zaprasza go na herbatkę... Ten sam Shanae, który wywołuje u Tamashiego szybsze bicie serca, mglisty wzrok i tyle - zamazanych, ale zawsze, wspomnień.

-Nie, dziękuję - odpowiedział dosyć nerwowo i cofnął się trochę, zerkając na niego.

Oddychało mu się coraz gorzej, co oczywiście starał się ukrywać. Zacisnął lekko wargi i objął się ramionami. Zaczęło mu być trochę chłodno.

-Wybacz, muszę wracać - mruknął jeszcze cicho, zupełnie na niego nie patrząc i już po chwili oddalając się od domu byłego kochanka w pośpiechu.
Shanae kiwnął głową, idąc do domu. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi kopnięciem.
- Zaniosę rzeczy na dół - powiedział głośno i zszedł do piwnicy. Odłożył zabawki chłopka do jego pokoju. Wszedł do siebie i zamknął drzwi, opierając się o nie i oddychając szybko.
Zamknął oczy, próbując uspokoić bicie serca. Oblizał wargi, zaciskając nerwowo palce. Czuł jak zmysły zaczynają mu wariować, ale nie mógł na to pozwolić.
Nie mógł!
To by wszystko zniszczyło. A tego nie chciał... Rozdrapywanie wszystkiego było by zbyt bolesne, nie dał by rady przetrwać.
Wampir wszedł do domu, już z daleka czując krew obcych osób. No tak, Akira długo się nie powstrzymywał przed powiadomieniem znajomych o ich zaręczynach. Shanae westchnął cicho, odwieszając na wieszak swój płaszcz i idąc do salonu, skąd dobiegały go śmiechy i rozmowy.

Zaręczył się. Znowu. To było trochę impulsywne, ale miał nadzieję, że wyjdzie mu na dobrze.
Uśmiechnął się więc delikatnie, patrząc po gościach i szukając wzrokiem niebianina. Był ubrany bardzo seksownie, ale nie wyzywająco. Nie udało mu się wcześniej wyrwać z pracy, dlatego zjawił się dopiero teraz. Wiedział, że Akira dziś nieoficjalnie chce zaprosić wstępnie gości na ich ślub.

Ślub.

Do wampira wciąż nie dotarło, że wejdzie w związek małżeński. Że będzie miał prawie normalną rodzinę. Jednak Tameari wyglądał na całkiem zadowolonego, gdy się o tym dowiedział.
Zerknął na swoją prawą dłoń, na subtelny pierścionek zaręczynowy z jakimś drobnym, czerwonym kamieniem szlachetnym. Cóż, przynajmniej tym razem go dostał.
Tamashi siedział u Shanae w domu i rozmawiał z jednym ze znajomych Akiry. Nie było z nim Elizabeth, ponieważ ta została w domu razem z lekko chorym Tamearim.

Smok uśmiechał się do towarzysza, zupełnie jednak go nie słuchając. Zastanawiał się, czemu został zaproszony.
Wziął głęboki oddech, zauważając w wejściu Wampira. Nie widział go kawałek czasu, starał się zachować neutralnie. Kiwnął mu więc głową, tak samo jak resztą gości i "zajął się" rozmową.
Shanae pokiwał wszystkim głową, witając się i w końcu stając przy Akirze, który rozpromienił się momentalnie.
- Nareszcie. Już się martwiłem, że ci przedłużą zmianę, kochanie - powiedział, obejmując wampira w tali i całując go w czoło na przywitanie. Czerwonowłosy uśmiechnął się lekko.
- Nie, po prostu nie chcieli mnie puścić przed czasem - mruknął, po czym przeniósł wzrok na Tamashiego. Zmierzy go obojętnym, dobrze wyćwiczonym wzrokiem. - Witaj, Tamashi. Miło cię widzieć - powiedział uprzejmi. Jeszcze chwilę wdał się w gadkę szmatkę z innymi gośćmi, póki Akira nie uznał, że już czas obwieścić wesołej nowiny.

Po chwili przyjmowali już gratulacje od znajomych, a wampir bardzo starał się wyglądać na szczęśliwego. Ani razu nie zerknął w stronę smoka, bojąc się na niego spojrzeć.
Tamashiego przeraził trochę wzrok Shanae. Zmarszczył brwi, nie ukrywając zdziwienia i może... Odrobiny rozczarowania?

Omal nie upuścił kieliszka z białym winem, gdy usłyszał "radosną nowinę". A więc i Shanae będzie teraz należał do radosnej, kochającej się rodzinki. Smok uśmiechnął się pod nosem trochę gorzko, choć zaraz skarcił się za to. Nie mógł przecież mieć do niego żalu.

Wstał z siedziska i podszedł do trochę już słabiej okupywanej pary. Zmusił się do grymasu, który miał być uśmiechem.

-Gratuluję - powiedział, zaraz jednak znikając im z oczu.

Oparł się o ścianę po drugiej stronie pomieszczenia, gdyż tam było najciszej.

Popatrzył w kierunku Akiry i przeraziło go to, jak ten szczęśliwie wyglądał. Sprawiał wrażenie człowieka spełnionego... Takiego, który osiągnął wszystko czego pragnął i cieszył się tym.
Tamashi z bólem przeniósł wzrok na Wampira, który też zdawał się być szczęśliwy. Wziął głęboki oddech i odwrócił wzrok.
Shanae sprytnie wykorzystał chwilę nieuwagi Akiry, by uciec do kuchni. Gdy tylko przekroczył jej próg, przestał się uśmiechać. Oparł się o o jedną z szafeczek i pochylił głowę, zaciskając oczy. Nie wiedział czemu nagle zebrało mu się na płacz.
Chciał tam wrócić i przerwać tą całą maskaradę. Chciał powiedzieć, że żadnego ślubu nie będzie, że...

Sięgnął palcami do pierścionka, jednak nie zdjął go, uśmiechając się gorzko.

...Że kocha kogoś innego.

Położył rękę znowu na blacie, zaciskając mocno palce na jego krawędziach. Musi się uspokoić. Zachowanie Akiry również go denerwowało. Był tak cholernie zadowolony, promieniował szczęściem... Tak boleśnie przypominał wampirowi o jego emocjach i zachowaniu, gdy te kilka lat temu Tamashi mu się oświadczył. Teraz nie czuł nic, oprócz rezygnacji. Miał ochotę poddać się i pozwolić niebianinowi dyrygować swoim życiem.

Ale nie mógł tego zrobić, bo "dawny Shanae" nadal tkwił się gdzieś w środku skorupy, którą się stał. Był tam i wierzgał wściekle, bijąc o mur z pozornego spokoju i zadowolenia. Wrzeszczał i drapał, raniąc, domagając się wyjścia. Chciał znów być sobą, niezależnym, aroganckim wampirem, pewnym swoich odczuć i miejsca na ziemi.

Może, za jakiś czas, jak się wszystko w nim uspokoi... Powoli wróci do dawnej, zachwianej najpierw ciążą, a potem rozłąką z ukochanym mężczyzną formy.
Tamashi sączył trunek powoli, patrząc obojętnym wzrokiem po zebranych. Nie czuł nic, prócz zmęczenia.
Po jakimś czasie odstawił pusty kieliszek na jakiś mebel, kiwnął w stronę Akiry i wyszedł z domu. Nie chciał dłużej tam przebywać. Już dawno przestały go interesować takie imprezy. Nie lubił szumu, śmiechów, rozmów... Wszystko zaczęło wyprowadzać go z równowagi.

Dopiero niecałe dwie godziny później, gdy był po posiłku z Elizabeth, przypomniał sobie, że zgubił gdzieś chustkę, którą miał wcześniej zawiązaną wokół szyi i którą kilka miesięcy temu dostał od Tamanei. Musiał ją więc odzyskać, a jedynym miejscem, jakie przyszło mu na myśl, gdy myślał, gdzie mógł ją zostawić, był dom Shanae.

Zapukał do domu Akiry, gdy najwidoczniej niedomknięte drzwi, otworzyły się same. W mieszkaniu było cicho. Tamashi wszedł niepewnie do środka, zastanawiając się, czy napewno powinien... Ale miał przecież tylko zamiar zabrać swoją apaszkę i wyjść, więc stwierdził, że nie będzie nikogo wołał.
Dostrzegł ją niemal od razu, wiszącą na wieszaku, który stał przy drzwiach prowadzących do salonu. Smok sięgnął do niej, gdy usłyszał nagle odgłosy dobiegające z sąsiedniego pomieszczenia.
Shanae sprzątał po gościach, starając się nie wyglądać na zrezygnowanego.
- Hej, kochanie.. Uczcijmy to może, hm? - ręce Akiry oplotły go w pasie, od razu wędrując pod koszulę. Wampir odwrócił się, by zaprotestować, ale usta niebianina skutecznie mu przeszkodziły.

Czerwonowłosy starał się w delikatny sposób uświadomić partnerowi, że nie ma ochoty na taki rzeczy. Jednak blondyn po prostu rozpiął mu koszulę, sadzając na stole.
- Akira... Ja na prawdę nie mam ochoty - mruknął, kiedy mężczyzna zaczął pieścić jego tors. Biernie przyjmował poczynania kochanka, który po chwili ukąsił go tuż nad rozporkiem.
- Nie... - cichemu jękowi wampira przeczyło wygięcie ciała i odchylenie głowy do tyłu. Rozsunął usta, wzdychając, gdy niebianin rozpiął mu rozporek zębami, a jego ręce błądziły po torsie młodszego.

Otrzeźwienie przywróciło, gdy poczuł gorące usta na swojej bieliźnie. Usiadł, odpychając od siebie niebianina i szybko zeskoczył ze stołu. Zapiął spodnie pośpiesznie.
- Akira, nie rozumiesz, kiedy ktoś ci mówi "stop"? - zapytał w miarę spokojnie. Wtedy też poczuł palce na szyi, zaciskające się mocno. Spojrzał w górę, we wściekłe oczy kochanka.
Znowu...

- Jesteś mój, do cholery... A może wolałbyś pieprzyć się teraz po kątach z jakimś alfonsem, co? Kręci cię to? Robisz to z tymi swoimi klientami? - warczał wściekle niebianin, zaciskając palce coraz mocniej i unosząc wampira nad podłogę. Czerwonowłosy syknął, czując, że brakuje mu powietrza i uniósł rękę, drapiąc mocno napastnika.
- Ty kurwo! - warknął Akira, patrząc na krew spływającą mu po ręce. Rzucił wampirem tak, iż ten wpadł na oszkloną gablotkę z kieliszkami różnej maści. Shanae uniósł czerwone oczy na kochanka, czując jak szkło przecina mu skórę. Uskoczył przed kopnięciem, jednak nie udało mu się uniknąć ciosu ręką w plecy. Warknął, upadając. Nie miał w sobie tej ikry walki, co kiedyś... Albo i miał, tylko zakopał ją gdzieś głęboko w sobie. Akira znów przeklął, kopiąc mocno młodszego w brzuch.
- Pieprzona dziwka... Wyruchasz się gdzieś po kątach, a potem przychodzisz do domu i nie masz ochoty... Ja ci kurwa pokażę...
Tamashi przełknął ślinę dokładnie obserwując twarz Shanae, gdy Akira się nim "zajmował". Dawno nie czuł się tak rozpalony, a przecież było to po prostu rozwarcie warg, lekki jęk...
Oparł się plecami o ścianę obok drzwi, oddychając głęboko. Miał już zamiar wyjść, żeby nie podkusiło go przypadkiem, aby oglądać dalsze ich poczynania, jednak... Usłyszał zupełnie inne, o wiele mniej przyjemne odgłosy.
Znów spojrzał w stronę salonu, a jego oczy rozszerzyły się w szoku. Nie mógł w to wszystko uwierzyć... Na dodatek Shanae wydawał się tak strasznie bierny, słaby... Słowa Akiry też nim wstrząsnęły. Skierował wzrok na Shanae i zmarszczył brwi. Czy mógł upaść tak nisko?

Smok odwiesił chustkę na miejsce, w którym wisiała i ruszył do drzwi. Zamknął je cicho za sobą, po czym odwrócił się do nich przodem i zapukał w nie, o wiele głośniej, niż poprzednio.

Nie wiedział zbytnio, co robi i czy to cokolwiek da, jednak... Miał nadzieję, że Shanae zyska trochę czasu, że Akira opanuje się, gdy będzie musiał znów udawać... Zapukał jeszcze raz, trochę zbyt niecierpliwie.
Otworzył mu Akira, zapinający koszulę. Uśmiechnął się przyjaźnie do smoka, jakby przed chwilą wcale nie pastwił się nad narzeczonym.
- Witaj, Tamashi. Coś się stało? - zapytał całkiem radośnie, gestem zapraszając go do środka. Drzwi salonu były zamknięte.

Shanae leżał na podłodze z zamkniętymi oczami, próbując uspokoić obolałe ciało. Wstał powoli, czując jak rany goją się... Zniknęły prawie wszystkie ślady, został tylko ciemniejący ślad palców na szyi. Zapiął koszulę i popatrzył po szkodach. Wiedział, że Akira tak szybko się nie uspokoi... Ale może poprzestanie na słowach, co było jednak znikomą nadzieją. Pokręcił głową i wyciągnął spory kawałek szkła z prawego uda, które krwawiło mocno. Czuł ból w żebrach, ale miał nadzieję, że są tylko poobijane, a nie złamane.
Tamashi również uśmiechnął się, choć nie za szeroko, by nie wydało się to podejrzane. Wszedł do mieszkania.

-Wybacz, że jeszcze was nachodzę - powiedział, niwelując drżenie w głosie. - Ale zostawiłem ważną apaszkę gdzieś u was.

Wiedział, że to może zdawać się trochę debilne. Żaden człowiek nie nachodziłby drugiego tylko dlatego, bo zostawił u niego w domu kawałek jakiejś szmatki. Ale Smok nie dbał o to, gdy przypominała mu się scena, którą zobaczył przed chwilą.

Poczuł, jakby kawałek dawnego "ja" trochę z niego wyszedł. Skoro Akira potrafił w ten sposób traktować Shanae, to równie dobrze, może także bić Tameariego.
A na to Tamashi nie mógł pozwolić.

-Mógłbyś zawołać Shanae? - zapytał. - Elizabet bardzo mnie prosiła, bym mu coś przekazał.

Starał się, by zabrzmiało to wiarygodnie i był niemal pewien, że podołał zadaniu.
Akira uniósł lekko brew na ostatnie słowa smoka. Uśmiechnął się jednak jak gdyby nigdy nic.
- Cóż... Możesz powiedzieć mi, przekażę. Mieliśmy mały wypadek w salonie... Zaspany wampir, rozlany sok i szkło to naprawdę niemiłe połączenie - powiedział, zamykając za nim drzwi.
- Ale jeśli nalegasz, mogę go zawołać - wzruszył ramionami.

Shanae słyszał ruch i rozmowę na korytarzu. Zebrał w sobie siłę i z wampirzym przyspieszeniem posprzątał kawałki szkła i krwi. Cieszył się, że salon jest połączony bezpośrednio z kuchnią i nie musi pokazywać się w takim stanie komukolwiek. Nie miał siły w tym momencie udawać. Zerknął w salonie w lustro i popatrzył na czerwono-siwą szyję ze skrzywieniem. Zapiął koszulę tak, by jak najbardziej zakryć ślad na niej, natomiast odsłonił dla odwrócenia uwagi brzuch i podbrzusze. Westchnął, przeczesując włosy. Właściwie, czemu nie zagryzł po prostu zębów i nie pozwolił Akirze, by go przeleciał? Obyło by się bez tego wszystkiego, a może i było by trochę przyjemnie, nawet jeśli nie miał na to ochoty.

Uśmiechnął się z kpiną do własnego odbicia. Zamienił się w jedną z tych osób,którymi tak cholernie pogardzał.

Żałosne.
Tamashi skrzywił się na słowa Akiry, a potem zaśmiał cicho pod nosem. Przeczesał włosy i spojrzał na niego łagodnie.

-Wolałbym jednak go zobaczyć - odparł bez zawahania. - Och, Ela strasznie przeprasza, że nie pojawiła się na przyjęciu. Musiała zająć się Tamaneą.

Właśnie w tej chwili przyszła mu do głowy trochę przerażająca myśl.
"Tamanea"- ktoś, od kogo Wampir może być uzależniony, nie może bez niego żyć... A jeśli tym razem połączenie sprawiło, że Shanae był zależny od Akiry? Czy dało się mieć dwóch Tamaneów?

Popatrzył na niebianina i przełknął ślinę.
- Oh, rozumiem... Nic się nie stało, naprawdę, zapewnij ją o tym - powiedział z uśmiechem Akira, po czym podszedł do drzwi salonu. Otworzył je delikatnie, zaglądając do środka.
- Kochanie, mógłbyś przyjść na chwilę? Tamashi cię prosi - powiedział czułym, kochającym tonem, nie patrząc jednak na wampira.
Shanae drgnął, po czym wziął głęboki oddech.
- Jasne... Już idę - powiedział najspokojniej jak umiał, po czym spojrzał w lustro jeszcze raz. Siniec by prawie niewidoczny spod koszuli, miał nadzieję, że smok nie będzie mu się za bardzo przyglądał. Przywołał na twarz lekki uśmiech i wyszedł z salonu. Dużo kosztowało go, by patrzeć w twarz Tamashiemu... oraz by nie drgnąć gwałtownie, gdy niebianin objął go w pasie i pocałował w czoło.
- Tak? Coś się stało? - zapytał na pozór spokojnie, patrząc trochę poniżej oczu smoka. Oparł się o Akirę, koncentrując się na tym, by uspokoić swoje ciało i zmysły.
Tamashi spojrzał na kochającą się parkę i poczuł się nagle niezwykle przytłoczony. Jakby to, co widział wcześniej nigdy nie istniało, jakby to było tylko jego urojenie.

-Chciałbym z tobą porozmawiać - odparł, sugestywnie akcentując przedostatnie słowo i patrząc na Shanae z pozornym spokojem.

Przestało go już nawet obchodzić, czy Akira zacznie coś podejrzewać.
Shanae uśmiechnął się odrobinę nerwowo, czując jak palce Akiry zaciskając się mocniej na jego skórze. Kiwnął jednak głową.
- Oczywiście... Wejdźmy do kuchni - powiedział, wskazując odpowiednie drzwi Tamashiemu. Niebianin ucałował wampira w skroń.
- Pójdę zobaczyć czy Tameari już śpi - mruknął, a Shanae nie mógł powstrzymać lekko zaniepokojonego spojrzenia na jego plecy, gdy ten schodził w dół. Uspokajała go jednak myśl, że jego partner miał jakby za bardzo rozwinięty instynkt opiekuńczy w kierunku dzieci, co sprawiało, że nie był w stanie nawet krzyknąć na małego wampirka. Wszedł za Tamashim do kuchni i wskazał mu krzesło przy małym, krągłym stole.
- Coś się stało? Chcesz herbaty? - zapytał w miarę spokojnie, chcąc choć na chwilę odwrócić się i wykorzystać moment na uspokojenie.
Tamashi usiadł grzecznie, zdając sobie sprawę, że właściwie, to powinien wytłumaczyć Shanae po co przyszedł. Popatrzył na niego i na dłużej zawiesił wzrok na jego oczach.
Nie miał pojęcia, czy ma wyjawić mu, że widział, co się dzieje.

-Nie, dziękuję - odmówił, zaczesując długie włosy do tyłu.

Czuł się trochę pewniej, niż ostatnim razem gdy z nim rozmawiał. Nie wiedział czemu, ale było tak.

-Wszedłem, bo zostawiłem apaszkę i... - odwrócił wreszcie wzrok, orientując się, że patrzył w jego oczy zdecydowanie za długo. - Zobaczyłem tę scenę z Akirą... I zastanawiam się, czemu przyjąłeś zaręczyny.

Wiedział, że to trochę zbyt śmiałe słowa, jednak cóż miał zrobić? Bał się myśleć w jakim stanie byłby teraz Shan, gdyby Smok nie wszedł w tamtym momencie.
Wampir poruszył się niespokojnie, patrząc na niego uważnie. Przełknął ślinę i odwrócił wzrok, zaciskając mocno palce.
- Cóż... - mruknął cicho, opierając się tyłkiem o szafkę. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Westchnął cicho, unosząc rękę i pocierając nią czoło.
- Tameari potrzebuje drugiego rodzica. Jakkolwiek bym się nie starał, nie jestem w stanie zastąpić mu obu ojców... Akira pod tym względem jest praktycznie idealnym kandydatem. Nie wkurza się na niego, nie krzyknie na dziecko ani nie podniesie na nie ręki - powiedział całkiem spokojnie, tak jakby potrzeba jego syna była wystarczającym powodem do pozwalania na przemoc.
- Zresztą, Akira jest moim żywicielem i od dawna naciskał na "papierek". Nie mogłem dłużej z tym zwlekać... A jego napady szału są rzadkie. Zresztą... - podniósł na smoka wzrok i uśmiechnął się cynicznie.
- To chyba już nie twoja sprawa, co się ze mną dzieje, czyż nie? Skup się na synu i Elizabeth - powiedział trochę gorzko, nie mając siły grać dalej spokojnego wampirka.
Tamashi zmarszczył brwi i wbił się mocniej w fotel. Nawet nie ukrywał tego, że ostatnie słowa Shanae mocno nim wstrząsnęły.

-Zajmuję się synem i Elizabeth - powiedział spokojnie, ponownie podnosząc na niego wzrok. - Ale staram się też zadbać o dobro drugiego syna, o którego istnieniu dowiedziałem się przez całkowity przypadek - dodał po chwili zawieszenia, trochę oskarżycielskim tonem.

Nie powinien mieć pretensji do Shanae, ale... Nie potrafił ukryć, że bolał go fakt, że o istnieniu drugiego syna dowiedział się dzięki zwykłemu zbiegowi okoliczności.

-Narażasz i siebie i jego - odparł jeszcze, nadal zachowując spokój.
Wampir spojrzał na niego uważnie.
- Wiedział byś wcześniej, gdybyś cztery lata temu był w domu. Chociaż... Tamto miejsce już od dawna nie jest twoim domem, prawda? - odparł spokojnie, patrząc mu w oczy twardo. Wziął głębszy wdech i oparł ręce o szafkę za sobą.
- Nie musisz się zmuszać. Tameari i ja dajemy sobie radę. Po za tym... Sądzisz, że pozwolił bym go skrzywdzić? - spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- To, że Akira podnosi rękę na mnie, nie znaczy, że pozwolę, by podnosił ją na Tameariego.

Przeczesał palcami włosy. Miał ochotę skomentować ojcostwo Tamashiego, jednak nie zrobił tego. Nie miał sił użerać się dodatkowo jeszcze i ze smokiem.
Tamashi patrzył na niego z całkowitym spokojem na twarzy, słuchając jego słów. Zdawały się one Smokowi za ostre, niesprawiedliwe. Wstał z siedziska, nie patrząc już na Shanae. Czy mógł powiedzieć, że po prostu się na nim zawiódł?
Ruszył do drzwi dość żwawym krokiem.

-Jeśli tak doskonale dajesz sobie radę, to chyba nie jestem ci potrzebny - powiedział, mimo emocji jakie w nim wrzały, niezwykle spokojnie. Dało się jednak wyczuć w jego słowach nutę sarkazmu.

Wyszedł z pomieszczenia, nie oglądając się nawet na byłego kochanka, zabrał z wieszaka chustkę i zniknął z jego mieszkania.
Tamashi otworzył sobie drzwi, nawet nie pukając. To, czego dowiedział się od Elizabeth, niezwykle nim wstrząsnęło. Nie sądził, by Shanae kiedykolwiek dopuścił się czegoś takiego. A zrobił to.
W pewnym sensie Smok czuł się zawiedziony, zraniony. Jakby Wampir robił TO, żeby go upokorzyć, zrobić mu na złość. Pomijając już fakt, że Tamashi nigdy nie spodziewał się czegoś takiego po swoim ojcu.

Dopiero, gdy miał wejść do salonu, zapukał donośnie w drzwi prowadzące do tego pomieszczenia. Niesiony falą irytacji, przyszedł tutaj, jak tylko dowiedział się, co widziała Elizabeth. Najpierw musiał oczywiście uspokoić wstrząśniętą małżonkę.
Wampir mruknął z lekką złością, schodząc z kolan mężczyzny siedzącego na jego kanapie. Nie zapiął ani koszuli ani spodni, idąc do drzwi salonu i otwierając je na oścież.

Wyglądał cholernie ponętnie, w lekko roztrzepanych włosach i z nagim torsem. Rozpięty rozporek odsłaniał kawałek podbrzusza wampira. Miał delikatnie podkreślone oczy, co nadawało jego spojrzeniu głębi i uroku. Złośliwo-drapieżny uśmieszek błąkał się na jego zaróżowionych wargach.
- Witaj, Tamashi. Wejdź... Nie spodziewałem się, że przyjdziesz - powiedział miękkim, czarującym tonem odsuwając się z drogi smoka.

Ciemnowłosy mężczyzna poderwał się z kanapy, widząc ojca swojego ucznia. Szybko zapiął rozporek i chaotycznie zabrał się za poprawianie pomiętej koszuli. Wampir uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony popłochem nauczyciela. Złapał go mocno za rękę i przyciągnął do siebie, całując drażniąco. Mężczyzna nie mogąc się powstrzymać położył rękę na talii Shanae, jednak ten odsunął się delikatnie.
- Czas na ciebie, Tsu. Odezwę się - powiedział, puszczając mu oczko. Tsuginori, bo tak nazywał się nauczyciel Tameariego i Tamanea, kiwnął głową i wyszedł szybko, zerkając jeszcze trochę bojaźliwie na Tamashiego.
Z drugiej strony... Smok raczej nic nie powie o ich "romansie", skoro sam przychodzi do wampira, a - tak samo jak nauczyciel - ma przecież żonę...

Shanae wskazał gestem kanapę, by smok na niej usiadł.
- Co cię sprowadza?
Tamashi wciągnął gwałtownie powietrze, widząc nauczyciela swojego syna. Nie spodziewał się, że go tu zastanie... W ogóle nie przypuszczał, że zastanie Shanae, który będzie w takim stanie.
Nie rejestrując zbytnio tego, co się wokół niego dzieje, opadł na kanapę. Starał się nie patrzeć na Wampira, bo pomimo, że odpychał od siebie tę myśl, wyglądał on niezwykle ponętnie.

Już nawet nie miał ochoty rozmawiać o swoim ojcu, nie miał ochoty rozmawiać o czymkolwiek.

-Chciałbym tylko, żebyś zostawił mojego ojca w spokoju - powiedział, usilnie unikając jego wzroku.
Wampir uśmiechnął się pod nosem, obserwując go z zaciekawieniem.
- Oj... Mówisz tak, jakbym zrobił Higoshiemu krzywdę... - odparł, udając trochę urażonego. Przeciągnął się delikatnie.
- Ale trzeba mu przyznać, taki nie pozorny, a jak przyjdzie co do czego... - zamruczał zaczepnie, kręcąc głową z lekkim uśmieszkiem. Przeczesał włosy, siadając na stole i zakładając nogę na nogę. Oparł się rękoma za sobą, przez co z jednego ramienia zsunęła mu się koszula, ukazują jeszcze więcej ciała wampira. Oblizał kły drapieżnie, patrząc błyszczącymi oczyma na Tamashiego.

Owszem, większość rozpadów małżeństw w ostatnim czasie to była jego sprawka... Ale nie przejmował się tym. Za dobrze się przy tym bawił.
Tamashiemu cisnęły się na usta słowa, których potem zapewne by żałował. Zdusił je więc w sobie i wziął kilka głębszych oddechów. Już nawet wygląd Shanae nie robił na nim takiego wrażenia. Bo skoro, każdy, kto chciał, mógł go takim zobaczyć... To nie było już nic wyjątkowego.

-Po prostu go zostaw - powtórzył. - Masz ich tyle, że... - skrzywił, się, mówiąc to. - Jeden mniej nie zrobi ci różnicy.

Nie chciał tego mówić, jednak czół, że odkąd spotkał Shanae po tych latach, wszystko zaczęło mu się ponownie sypać. A teraz jeszcze to... Nie wierzył, że to może być ten sam Shanae. Ten sam, który jeszcze paręnaście dni temu wyglądał tak słodko, niewinnie, w pościeli, w łóżku Tamashiego.
Smok odwrócił głowę, z wyraźnym rozgoryczeniem na przystojnej nadal twarzy. Uniósł do niej dłoń i oparł na ręce rozgrzane czoło.
Wampir uniósł kącik ust w złośliwym uśmiechu. Przez chwilę milczał, po czym... Nagle znalazł się na kolanach smoka, opierając dłonie o oparcie kanapy.
- Nie krępuj się. Możesz nazwać mnie dziwką... Z twoich ust już nic nie ma dla mnie znaczenia - szepnął mu czule do ucha i ukąsił go w nie.

Kłamał. Ale w bardzo przekonujący sposób.

Czuł, jakby coś obślizgłego poruszało się w jego podbrzuszu. Zignorował to, przesuwając usta na szyję starszego i polizał go w nią.
- Właściwie, chciałem go tylko ugryźć... - mruknął cichutko. Zacisnął mocniej palce na oparciu po czym odsunął się od smoka.
- Zresztą, nie ważne - machnął ręką, chociaż dobrze wiedział, że właściwie to jest ważne.

Popatrzył na smoka, a w jego oczach zamigotało coś trudnego do odczytania. Właściwie, miał teraz w swoim życiu więcej kochanków niż kiedykolwiek.
Najpierw był smok, później jeden raz z "ustawionym" mężem, znowu smok... A potem długo, długo nic. Nie mal miał ochotę zwymiotować, gdy uświadomił sobie, że kiedy on borykał się z ostrzami, cały czas zachowując wierność smokowi, ten pewnie już sypiał ze swoją żoną.
Skrzywił się z bólem, szybko zsuwając się z kolan Tamashiego. Poprawił koszulę, chociaż nie zapiął jej. Uśmiechnął się ironicznie pod nosem.
- Tyle lat, a ty dalej potrafisz spierdolić wszystko, co z trudnością poukładałem - mruknął gorzkawo, znów siadając na stole.
Tamashi wyrwał się z jego uścisku, odsuwając swoją szyję od niego. Choć nie chciał tego, popatrzył na niego niemal z obrzydzeniem.

-W porządku - wypluł te słowa, gdy Shanae znalazł się znów na stole. - Zatem jesteś dziwką, pasuje ci to?

Stracił nad sobą panowanie. Oddychał ciężko, patrząc na Wampira z nienawiścią. Nie lubił, gdy oskarżało go się o coś, czego nie zrobił.

-Nic ci nie "spierdalam" - powiedział, podnosząc się, choć nie miał jeszcze zamiaru wychodzić. - To ty wtrącasz się do spraw mojej rodziny, nikt cię nie zapraszał! I nie widzę, byś cokolwiek sobie "poukładał".
- Oh... No tak, masz rację. Ani ja ani Tameari nie jesteśmy twoją rodziną - mruknął, stukając paznokciami o blat stołu. Starał się uspokoić, jednak jego oczy powoli zalewały się czerwienią. Uśmiechnął się pod nosem.
- "Ty", "twoja", "twoje"... Zawsze to samo. A na końcu i tak mówiłeś, że wszystko jest moją winą - wzruszył ramionami, wstając ze stołu.
- Gówno wiesz, czy coś sobie poukładałem czy nie. Nie masz prawa się o tym wypowiadać. Już nie. Więc, proszę, wypierdalaj z mojego domu i trzymaj się z dala od mojego syna - powiedział zimno, patrząc na niego krwistymi tęczówkami. Zacisnął pięści, raniąc skórę.
- To, kim jestem, co robię i z kim to robię, nie ma nic wspólnego z tobą. Po za tym... Miło, że od razu założyłeś, że to ja uwiodłem twojego ojca, nie na odwrót. To przynajmniej jasno i klarownie pokazuje, jakie zawsze miałeś o mnie zdanie - patrzył na niego zimno i podszedł do kominka, chcąc dorzucić drwa do ognia.
- Jeśli to już wszystko, co chciałeś powiedzieć... Wiesz, gdzie są drzwi.
Tamashi zacisnął dłonie w pięści i wykrzywił twarz w nieprzyjemnym grymasie.

-Przestań mnie o wszystko oskarżać - powiedział, starając się uspokoić i siebie, i jego. - Kiedy powiedziałem, że coś jest twoją winą? Znam mojego ojca i wiem, że nie byłby w stanie uwieść nikogo. I jak myślisz, jakie mam mieć o tobie zdanie, skoro widziałem tyle rzeczy i dowiedziałem się tylu rzeczy ostatnimi czasy? Starasz się komuś coś udowodnić?

Podszedł bliżej, opierając się biodrem o stół, na którym wcześniej siedział Shanae.

-I to, co robisz ma ze mną wiele wspólnego, dopóki robisz to z moim ojcem. Dlatego proszę cię, zostaw go w spokoju - oddychał trochę spokojniej, jednak jego oddech nadal był lekko przyśpieszony. - Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę by Tameari należał do mojej rodziny - dodał jeszcze, patrząc na plecy Wampira.
Wampir patrzył w ogień, zapinając spodnie i jeden guzik koszuli. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
- Wiesz, o co powiedział Tameari, kiedy zorientował się, że jesteś jego ojcem? "Ojciec nigdy mnie nie pokocha, prawda? W końcu ma nową, >normalną< rodzinę.." - powiedział cicho, opierając się ramionami o kamienną półkę nad kominkiem. Przymknął oczy, nie chcąc znów dać się ponieść. Przesunął palcami po włosach i pokręcił głową.
- Nie musisz się martwić. Nie zbliżę się już do twojego ojca - mruknął odbijając się od kominka i odwracając przodem do smoka. Spojrzał mu w oczy i zaraz odwrócił wzrok. Oparł ręce na biodrach.
- Właściwie, co ze mnie za gospodarz... Chcesz się czegoś napić? Herbaty czy coś? - zapytał, chcąc choć trochę rozluźnić już atmosferę.
Tamashi poczuł dreszcze na plecach i ramionach, kiedy usłyszał, jakie zdanie ma o nim Tameari. Smok uśmiechnął się smutno i zakrył twarz dłonią. Pooddychał kilka chwil, nie wiedząc, co powiedzieć.
Pokręcił głową, na pytanie o herbatę i zaśmiał się pod nosem. Zupełnie nie spodziewał się takiej zmiany tematu.
Właściwie nie wiedział, czemu po prostu nie wróci do domu. Przecież osiągnął już to, co zamierzał, idąc tutaj.

Podniósł wzrok na Shanae i spojrzał mu w oczy. Chciał go przeprosić, za Elizabeth, za Tameneę... To po prostu trwało za długo. Czekanie.

Z drugiej jednak strony nie chciał jednak otwierać tematu przeszłości, bo to znów mogłoby rozzłościć Wampira. A tego Smok nie chciał.
Wampir podszedł do niego powoli, po czym uniósł rękę. Powoli przesunął palcami po jego policzku i odsunął mu włosy za ucho. Uśmiechnął się łagodnie do smoka i już chciał unieść się lekko na palcach, by pocałować go delikatnie, jednak zaraz odsunął się, nieudolnie maskując ból w oczach.
- A ja bym się napił... Jesteś pewny, że nic nie chcesz? - zapytał, uznając to za dobrą wymówkę, by się zwiększyć dystans.

Przeszłość nie dawała mu normalnie funkcjonować, od kiedy na nowo spotkał się z Tamashim. Nie chciał, ie mógł go winić, że nie czekał. A jednak bolało go to i raniło od środka. Dobrze wiedział, że dopóki się z tym nie upora, nie będzie w stanie dać sobie spokoju.

- A co do słów Tamaeriego... Nie bierz tego do siebie za bardzo. To nie tak, że ma cię za jakiegoś bezdusznego czy coś. Myślę, że po prostu boi się twojej reakcji, gdyby chciał się do ciebie zbliżyć. Za to Tamaneę ubóstwia - powiedział miękko, uśmiechając się ciepło na wspomnienie syna i jego szczebiotania o młodszym synku smoka.
Tamashi drżał na całym ciele, czując palący dotyk na policzku, za uchem. Bezwiednie uniósł dłoń do twarzy i powtórzył ruch ręki Shanae. Spojrzał na niego i opamiętał się.

Na wzmiankę o Tamanei uśmiechnął się delikatnie. Widział, że chłopcy się dogadują i cieszyło go to. Chciał zbliżyć się do swojego starszego syna, chciał spędzać z nim czas, jednak... Też się tego bał.
Jeszcze raz skierował wzrok na Wampira. Coś błysnęło w jego oczach, serce mocniej zabiło, gdy ponownie zmniejszył dystans ich dzielący.

-Zrób to, co chciałeś - powiedział cicho, szepcąc niemal i przesunął drażniąco opuszkami palców po przedramieniu młodszego.
Wampir drgnął, czując dotyk. Rozchylił lekko usta, unosząc wzrok na smoka. Był zdziwiony jego słowami, jednak dotyk i bliskość sprawiały, że nie zapanował nad odruchem. Uniósł się na palcach, kładąc jedną rękę na ramieniu, a drugą na policzku smoka.

Połączył ich wargi, całując go delikatnie i czule. Zamknął oczy, głaszcząc palcami skórę Tamashiego i przesuwając językiem po dolnej wardze dawnego kochanka. Tak bardzo za tym tęsknił... Tak mocno tego pragnął.
Smok drgnął niespokojnie i odsunął się delikatnie, starając się unormować oddech. Zaraz jednak znów przysunął się do Shanae. Rozchylił wargi i objął nimi usta Wampira, przechylając lekko głowę.

Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, ciało się spięło. Oddychał, nerwowo ściskając nogawkę od swoich spodni.
Już zapomniał, jak smakują te usta, jak dobrze jest mieć to ciało w ramionach... Było zupełnie inne, od miękkiego, kruchego ciała Elizabeth.

Smok oderwał się nagle od Wampira, oddychając spazmatycznie i zasłaniając usta ręką.
Elizabeth.
Wampir westchnął w usta smoka, dając się ponieść. Zacisnął rękę na jego ramieniu, mrucząc cicho. Miał wielką ochotę przenieść się z Tamashim na kanapę i kochać się z nim na niej, jednak nie zrobił tego.

Nie zdążył.

Oddychał szybko, gdy smok się od niego odsunął. Otworzył oczy, instynktownie znów się do niego zbliżając. Widząc jednak reakcję starszego szybko odwrócił wzrok i znów zwiększył dystans między nimi.

Bolało. Bardzo, bardzo bolało, chociaż nie potrafił określić, dlaczego.

Starał się uspokoić szaleńcze bicie serca. Nagle poczuł się cholernie odsłonięty, ze względu na marnie zapiętą koszulę. Nie poruszył się jednak. Nie miał pojęcia, co ma powiedzieć, zrobić.
Tamashi czuł się niezwykle rozdarty. Z jednej strony stała Elizabeth, którą Smok na pewno w pewien sposób kochał, razem z jego synkiem, Tamaneą, który był w tej chwili dla Tamashiego najważniejszy, a z drugiej, stał Shanae. Wampir, którego Smok pragnął najbardziej w swoim życiu, swego czasu, żył tylko dla niego.

Tamashi zacisnął oczy i odsunął się o krok. Cholernie chciał go porwać w ramiona, kochać się z nim, być z nim chociaż te kilka chwil, ale co byłoby potem? Zostawiłby go samego w łóżku, wracając do żony i dziecka? Nie chciał tego robić, nie wyobrażał sobie dalszego życia, po zdradzeniu Elizabeth.

Podszedł do Shanae ten jeden krok i pochylił się, wtulając go w siebie mocno. Uświadomił sobie, jak bardzo tęsknił przez te wszystkie lata... Ból, jaki czuł, gdy dowiedział się, że Wampir nie żyje, wcale nie zmalał.

Poczuł, jak z jego oczu spływają maleńkie kropelki, mocząc mu policzki i koszulę Shanae.
Shanae zamknął oczy, obejmując smoka i tuląc go do siebie. Pocałował go w policzek, głaszcząc po plecach. Zamknął oczy, nie naciskając na dawnego kochanka. Jego łzy dawały mu do zrozumienia, że smok był w bardzo trudnej dla niego emocjonalnie sytuacji.

Sam czuł się przytłoczony wszystkimi emocjami, które zalały jego umysł. Czuł ekscytację i delikatne podniecenie pocałunkiem, strach spowodowany niepewnością, co do dalszych poczynań smoka, ukojenie, które niosła za sobą bliskość smoka.

I ciepło uczucia, które wciąż tkwiło w nim bardzo głęboko. Miłość.

Nie chciał jednak pośpieszać czy wywierać presji na Tamashim. Nie mógł żądać, by ten zostawił dla niego żonę. I młodszy syn smoka... Sytuacja w jakiej byli, była strasznie poplątana. Shanae nie wyobrażał sobie, by fioletowowłosy miał zerwać czy ograniczyć kontakty, z którymkolwiek synem. Przez ciążę i samotne wychowywanie dziecka wiedział, jak ważne było ono dla rodzica. Nie chciał, by którykolwiek z chłopców został zraniony przez ich, jego lub smoka decyzję.
Tamashi uspokoił się po kilku minutach. Odsunął się od wampira i przesunął dłonią po zmęczonej twarzy.
Obu ich poniosło.
Przeczesał włosy, odsłaniając zaczerwienione oczy, mimo wszystko uśmiechając się delikatnie.

-Wybacz, chyba... powinienem już iść - odparł cicho, podnosząc na niego wzrok.

Świadomość, że zaraz stąd wyjdzie,m że zostawi Shanae samego, ucieknie do Elizabeth, wcale mu nie pomogła. Podszedł znów do wampira i pochylił się, wpijając w jego usta niemal agresywnie.
Nie mógł drugi raz go stracić. Nie mógł popełnić takiego głupstwa. Objął dłonią kark mężczyzny i pogłębił pocałunek, czekając na jego reakcję.
- Jasne - powiedział cicho, próbując zdobyć się na łagodny uśmiech. Tamashi wracał do żony, to było przecież jak najbardziej naturalne... A jednak wampir nie potrafił się z tym pogodzić. To on miał być "żoną" smoka! To on miał nosić obrączkę, wychowywać z nim dzieci...

Przełknął ślinę, odwracając wzrok, by czasem nie poniosło go i by nie zatrzymał tutaj smoka chociażby siłą. Poczuł ruch, więc spojrzał w górę, na dawnego kochanka. Zamrugał, czując jego usta na swoich wargach. Chwilę stał otępiały, po czym odpowiedział na pocałunek żarliwie, mrucząc cicho. Objął starszego w pasie, przylegając do niego ciasno.
Tamashi oddał z pomrukiem pieszczotę. Drżał lekko, choć w rzeczywistości, w tej chwili, byłe pewien tego, co chciał zrobić.
Przesunął dłoń z szyi na ramię Wampira i przesunął ją w dół, docierając do koniuszków palców. Objął go dłonią za idealnie wyciętą talię i przycisnął do siebie całe jego ciało.
Zapomniał o wszystkim, liczyło się tylko tu i teraz.

-Przepraszam, nie mogę się powstrzymać - szepnął cicho, z zamkniętymi oczami i wziął głęboki wdech, by poczuć zapach Shanae.

Wsunął dłonie pod koszulę Wampira i zsunął ją z jego ramion, delikatnym ruchem. Przyssał się do świeżo odsłoniętego obojczyka, zupełnie ignorując niepokój, który na chwilę pojawił się w jego umyśle.
Wampir jęknął cicho, czując jak przez jego ciało przechodzą dreszcze. Pozwalał na dotyk, przymykając lekko powieki. Przesunął dłońmi po torsie mężczyzny w dół, po czym zaczął rozpinać jego koszulę, zaczynając od dolnych guzików.

- Nie musisz się powstrzymywać. Nie musisz za to przepraszać - szepnął niemal. Wziął głębszy wdech, gdy poczuł usta smoka na obojczyku. Pogłaskał odsłonięty tors mężczyzny, pozwalając mu na wszystko w jego tempie. Nie chciał go spłoszyć za żadną cenę.
Smok westchnął cicho, podziwiając ciało Shanae. Jego tatuaż zrobił na nim wielkie wrażenie, choć jeśli miał, być szczery, wolał Wampira bez niego. Te sześć lat temu, jego skóra wyglądała zdrowo, młodo... Oczywiście, teraz nie zmieniła się ani trochę, jednak dzieło, które Wampir miał na torsie "pulsowało" bólem. Jakby Shanae naprawdę nosił te rany, czół ich pieczenie i znosił torturę, jakiej przysparzały.

Tamashi ucałował jego sutek, sięgając dłonią do spodni i rozpinając je. Po jego ciele przeszła fala dreszczy.
Miał przed sobą Shanae... Czół jego zapach, dotykał go, smakował... Pomógł mu zdjąć z siebie koszulę i ponownie dopadł jego ust, tym razem agresywniej. Przejechał dużą dłonią po torsie, przez talię i biodro, aż do tyłka, zasłoniętego jeszcze ubraniem.
Westchnął, czując dotyk ust smoka i jego poczynania z rozporkiem. Dotykał jego torsu, przypominając sobie kształt ciała mężczyzny, co wywoływało w nim uczucie ekscytacji i narastające pożądanie.

Jęknął w jego wargi, odpowiadając żarliwie na pocałunek. Uniósł się na palcach, odciskając ciało do Tamashiego i ocierając się o niego delikatnie. Coraz bardziej niecierpliwie wodził palcami po skórze starszego, coraz niżej, aż w końcu dotarł do jego spodni i rozpiął je szybko.

Zadrżał wyraźnie, czując ciepłą skórę, zapach i smak kochanka. Wiedział, że powinien być bardziej delikatny, ale miał ochotę po prostu - wulgarnie mówiąc - dać się smokowi porządnie przerżnąć. Na kanapie, stole, podłodze, gdziekolwiek. Miejsce nie miało dla niego większego znaczenia, liczyło się tylko, że nie musiał sobie wyobrażać, iż mężczyzna przy nim to Tamashi. Teraz miał przy sobie prawdziwego, tego jedynego smoka i konsekwencje ich czynów nie miały dla niego znaczenia.

Przynajmniej na razie.
Smok ścisnął pośladek Shanae, by po chwili zakraść się palcami pod spodnie i bieliznę Wampira. Przejechał środkowym palcem między pośladkami kochanka i westchnął w jego usta, odrywając się od nich na chwilę. Drugą ręką zsunął z niego spodnie, popychając ich ciała w stronę kanapy.
Czół się, jakby powrócił do dawnego życia. Jakby nie miał trzydziestu lat, a te sześć mniej, jakby byli tymi samymi, szalonymi kochankami, co kiedyś. Żadnych konsekwencji. Tylko namiętność, pożądanie... Miłość.

Smok odsunął na chwilę swoją twarz, wpatrując się w ślepia Shanae. Jego własne, intensywnie błękitne oczy były lekko zaszklone. Wzrok niósł swego rodzaju obietnicę, deklarację.
Jakby już wszystko, zawsze miało być w porządku.
Reagował na poczynania smoka jękiem i napieraniem na jego ciało. Opadł na kanapę plecami, ciągnąc starszego na siebie.
Odgarnął jego włosy delikatnie, uśmiechając się do niego tak jak kiedyś - delikatnie, czule, ale z pewną shanae'ową zaczepnością. Jego oczy błyszczały niezmienną, żarliwą miłością do smoka i nie wypaczała tego nawet ogarniająca je czerwień.

Pogłaskał delikatnie jego policzek, unosząc głowę i całując go czule, słodko w usta. Szybko uporał się ze spodniami kochanka, wpuszczając go jednocześnie między swoje, rozsunięte teraz, uda. Głaskał go po bokach i plecach, drażniąc i drapiąc lekko skórę starszego.

Na usta cisnęły mu pełne uczuć słowa, jednak szept uwiązł w gardle, pozwalając mu tylko na westchnięcia i ciche jęki przyjemności.
Opadł na Shanae, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo go pragnął. Był zbyt niecierpliwy, zbyt podniecony, by przygotować Shanae. Wszedł więc w niego od razu, zaciskając delikatnie oczy i pochylając się nad nim jeszcze bardziej.
Czół się, jak gdyby to był ich pierwszy raz. Powoli przypominał sobie ciało Wampira, odtwarzał w umyśle wspomnienia, które do tej pory siedziały gdzieś, całkowicie wyciszone w jego umyśle. Przypominały mu się najmniejsze drobiazgi, które powoli układały się w całość. Był całkowicie pochłonięty myślami o nim, o ich przeszłości i - co było równie ważne - teraźniejszości.

Objął palcami członka Wampira i zaczął poruszać ręką, w rytm swoich pchnięć. Dawno nie czuł się tak mocno pobudzony, nic nie działało na niego tak, jak to ciało.
Wydał z siebie zduszony krzyk bólu, gdy mężczyzna wszedł w niego bez przygotowania. Sam jednak był zbyt podniecony, by pomyśleć, że jest ono potrzebne. Zamknął oczy, poddając się woli starszego najpierw z westchnieniami, potem z coraz głośniejszymi jękami.

Zacisnął palce na jego włosach, obejmując go ramionami. Drżącymi udami objął go mocniej w pasie, unosząc biodra, by poczuć go w sobie jeszcze głębiej. Imię smoka co jakiś czas wymykało się z ust czerwonowłosego. Uniósł głowę, całując go zachłannie, niecierpliwie. Chciał go głębiej, mocniej.

Wydawało mu się, jakby te sześć lat nie istniało. Jakby po prostu wrócił z kolejnej misji i kochał się ze smokiem jako swoiste przywitanie. Z drugiej strony poznawał na nowo strukturę ciała ukochanego, drżąc pod nim z podniecenia, jak i z powodu pewnego bólu. Ale na to drugie praktycznie nie zwracał uwagi.
Za każdym razem, gdy jego imię "wypadało" z ust Shanae, Smok czuł coraz intensywniejsze dreszcze prześlizgujące mu się po plecach. Poruszał się w równym, dość szybkim rytmie, opierając się na wyprostowanych dłoniach nad Wampirem i obserwując emocje malujące się na jego twarzy.

Po jakimś czasie przyśpieszył tempo, sprawiając, że jego ruchy stały się znacznie bardziej agresywne, dogłębne. Chciał poczuć Shanae jeszcze bardziej, jeszcze bliżej. Zniżył się więc, opierając ciało na łokciach i dosięgnął ust kochanka. Kilka kosmyków jego włosów wkradło im się między wargi, jednak Tamashi zignorował to zupełnie.
Wampir przystosowywał się do ruchów kochanka, samemu również zaczynając poruszać biodrami. Zamruczał odpowiadając na pocałunek. Czując włosy smoka w ustach, przesunął rękę delikatnie, by odsunąć kosmyki starszego z ich twarzy. Polizał jego dolną wargę i wpił się ponownie w usta kochanka.

Miał ochotę go ugryźć i posmakować ponownie jego krwi. Powstrzymał jednak ten odruch, choć jego oczy i tak zmieniły barwę. Zacisnął ponownie palce na włosach smoka, zamykając oczy i oddychając spazmatycznie.
- T... Tamashi... J-ja... ja zaraz... - wyjęczał nieskładnie, podrzucając lekko biodrami i dociskając się mocniej do ciała starszego. Czuł, że jest coraz bliżej orgazmu.
Tamashi poczuł szarpnięcie na włosach, zajęczał więc cicho z bólu i przyjemności zarazem.
Dopchnął swoje biodra, do miednicy Wampira po raz ostatni i doszedł głęboko w jego wnętrzu, czując również i jego orgazm.
Oddychał spazmatycznie, przez dłuższą chwilę nie wysuwając się z mężczyzny, zaraz jednak odciążył jego ciało, wcześniej delikatnie go całując.

Nie chciał pogorszyć ani sobie, ani jemu humoru, nie myślał więc zupełnie o Elizabeth. Usiadł na kanapie, z szybko bijącym sercem i nachylił się nad Wampirem, by ponownie złączyć ich wargi.
Wampir uniósł się do pół-siadu, przesuwając trochę do tyłu tak, iż opierał się plecami o udo smoka i oparcie kanapy. Uśmiechnął się do niego delikatnie, układając głowę na ramieniu kochanka i przymykając oczy. Pocałował jego skórę, pieszczotliwie przesuwając palcami po torsie starszego.

Nie miał ochoty myśleć o żonie smoka, o jego "nowym" życiu... O konsekwencjach ich chwilowej przyjemności. W końcu czuł spokój i ciepłe uczucie spełnienia, przeżyty orgazm rozluźnił jego ciało, wprawiając w zadowolono-rozleniwiony nastrój.

Otworzył oczy, patrząc zielonymi już tęczówkami na Tamashiego. Uniósł się lekko, łącząc ich wargi w czułym, delikatnym i powolnym pocałunku.
Tamashi oddał pocałunek, wzdychając cicho i obejmując jego ciało ramionami. Chciał bliżej i więcej.
Za pomocą stóp zsunął z siebie spodnie, które nadal zalegały mu w kostkach.
Jeśli już posunął się tak daleko, to co stało na przeszkodzie, by zatracić się jeszcze bardziej?

-Chodź do sypialni - mruknął do wampira i podniósł się, biorąc go na ręce.
Wampir zamrugał, patrząc na niego z lekkim zaskoczeniem... Ale i z radością. Nie spodziewał się, że mężczyzna zostanie na noc. Czy chociaż na trochę dłużej.
- Chętnie... I o łazienkę trzeba zahaczyć - mruknął, obejmując jego szyję ramionami i całując go delikatnie w policzek. Wzdrygnął się, czując jak sperma smoka z niego wycieka. Od sześciu lat nie pozwolił żadnemu facetowi dojść "w środku". Zawsze byli zmuszeni do wyjścia tuż przed końcem i masturbowania się. Ale jeśli chodzi o tego konkretnego smoka, wszystkie przyzwyczajenia i postanowienia wampira brały w łeb.

Miał tylko nadzieję, że nie nakapie na podłogę. Albo że chociaż zdąży posprzątać, zanim Tameari wstanie.
- Schodami w dół i pokój po lewej - poinstruował jeszcze kochanka.
Smok przytaknął, ruszając we wskazanym przez Wampira kierunku i powrócił do pieszczoty, która była w tym momencie zaledwie delikatnymi pocałunkami. Tęsknił za tym.
Przesunął rozgrzaną dłoń po plecach Wampira, by zatrzymać się tuż nad jego pośladkami. Podrażnił palcami jego wejście, całując się z nim coraz namiętniej. Po chwili musiał się jednak trochę opanować, by zejść bezpiecznie po dość stromych schodach.

-Sześć lat... Nic teraz nie znaczą - odparł cicho, zagłębiając się końcówką palca w tyłku Shanae.
Shanae czuł jak ciepło rozchodzi się po jego ciele, a pocałunek starszego na nowo, powoli rozbudza jego zmysły. Przesunął palcami po jego policzku i podrażnił opuszkiem palca wargi smoka.
Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Kiwnął głową i zacisnął delikatnie mięśnie na jego placu. Bał się, że jeśli powie coś nieodpowiedniego, smok "opamięta" się i zostawi go takiego - rozgrzanego, z powoli rodzącą się nadzieją i radością.

Wyciągnął rękę i otworzył drzwi przed kochankiem, gdy dotarli do jego sypialni. Była podobna do tej z "ich" domu, jednak było w niej więcej książek i papierzysk na biurku. Kominek wydawał się mimo płomieni w nim igrających niesamowicie zimny i surowy.
Tamashi wszedł do pomieszczenia razem z Shanae na rękach i rozejrzał się spokojnie. Zauważył, że sypialnia jest podobna do tej, którą oni sami posiadali te parę lat temu.
Podszedł do czystego osłania i ułożył na nim Wampira, samemu już po chwili również wchodząc na łóżko. Nachylił się nad nim i złączył ich usta. Był niemal pewien, że już nigdy mu się to nie znudzi.

~~~

Tamashi opadł na młodszego, oddychając niespokojnie, po niedawno przebytym orgazmie. Przeczesał jego włosy i ułożył podbrudek w zagłębieniu w jego szyi. Bawił się spokojnie króciutkimi kosmykami tuż nad uchem Wampira.
Wampir zamruczał cicho, z zamkniętymi oczami dochodząc do siebie. Uspokajał oddech jednocześnie obejmując starszego jedną ręką w pasie, a drugą głaszcząc jego kręgosłup opuszkami palców. Uśmiechnął się delikatnie, czując dotyk przy uchu. Na lewym przedramieniu miał trochę krwi, gdyż zacisnął na niej zęby, by nie krzyczeć za głośno. Bądź co bądź, za kamienną ścianą spał jego syn. Pocałował starszego w skroń, unosząc delikatnie powieki i patrząc na niego ciepło.

Gdzieś w środku niego narastał jednak niepokój. Nie wiedział, co smok postanowi dalej. Będzie wracał do żony za każdym razem, gdy się z nim prześpi? Czy w ogóle będą ze sobą jeszcze sypiać? Może starszy ma zamiar wieść "dwa" życia, jedno przy nim, a drugie jako przykładny mąż Elizabeth? Wampir ledwo powstrzymał wzdrygnięcie.

Odsunął od siebie te myśli. Nie chciał psuć sobie tych kilku wspaniałych chwil ze smokiem przy boku.
Tamashi obkręcał wokół palca kosmyk włosów Wampira, leżąc całkowicie odprężonym, z zamkniętymi oczami w jego ramionach. Miał zamiar zostać na noc. Nie obawiał się, że Elizabeth czegokolwiek się domyśli. Wróci i opowie jej jakąś historyjkę. Cokolwiek by jej nie powiedział, uwierzyłaby mu. Była zbyt dobrą i oddaną kobietą, by nie ufać swojemu mężowi.
Smok wzdrygnął się.
Jego małżonka nigdy nie dopuściłaby się do zdrady.

Miał ochotę porozmawiać z Shanae o tych sześciu latach, jednak zupełnie nie wiedział, jak rozpocząć rozmowę. Do tego nie był pewien planów Wampira. Tak naprawdę, zupełnie nie wiedział, czy Shanae ma wobec niego poważne zamiary.
Wampir zacisnął lekko palce na włosach kochanka. Zamknął oczy, całując go w skroń i zatrzymując dłużej wargi na skórze.
- Przepraszam... - powiedział cicho, czując potrzebę wyjaśnienia wszystkiego. Wziął głęboki oddech. - Przepraszam, że nie udało mi się wrócić wcześniej... - szepnął, otwierając oczy.

Chciał porozmawiać, dowiedzieć się, na czym stoi. Chciał zapytać o plany smoka, o ewentualnych wyjściach z tej sytuacji... o ich uczuciach, synu. Wyjaśnić, czemu jego nieobecność tak się przeciągnęła.

Nie zdążył jednak. Wzdrygnął się i spojrzał w górę na sufit, marszcząc brwi. Wyostrzony słuch pozwolił mu na wyłapanie niepasującego do ciszy i czasu dźwięku.
- Ktoś puka - powiedział cicho, mrużąc oczy i próbując "wywęszyć" gościa. Jednak zapach smoka, zarówno jego skóry jak i krwi, skutecznie tłumił ten konkretny zmysł mężczyzny.
Tamashi przygryzł wargę i już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, jednak uniemożliwiły mu to kolejne słowa Wampira. Zmarszczył brwi, również mimowolnie spoglądając w sufit.

-Akira? - zapytałem, podnosząc się do siadu. - Powinienem się ubrać.

Podniosłem się na ręce, czując dziwny chłód, który "zaatakował" moje ciało. Nachyliłem się jeszcze delikatnie nad Shanae i pocałowałem go w czoło.
Wstałem z posłania, okrywając się jakimś ręcznikiem, który przełożony był przez krawędź łóżka.
Zdał sobie sprawę, że swoje ubrania zostawił na górze.
Wampir pokręcił przecząco głową, również wstając.
- Akira wyjechał w interesach. Sam dojazd zajmie mu tydzień, a wyruszył dwa dni temu - powiedział, podchodząc do szafki. Wyciągnął z niej ręcznik, którym wytarł się pobieżnie, po czym sięgnął po jedną z koszul od "partnera".

Jasna, tunikowata koszula, sięgająca wampirowi do połowy ud. Miała długie, dzwoniaste rękawy i rzemyki przy rozciętym dekoldzie. Odwrócił się do smoka i uśmiechnął się delikatnie. Wykorzystał moment, kiedy się od siebie oddalili i znów spojrzał w sufit. Zmarszczył brwi, czując zapach osoby przed drzwiami. Delikatna, kobieca woń... Znał ją.

Drgnął, przełykając ślinę. Zacisnął mocno dłonie w pięści, czego nie było widać przez rękawy.
- ... To Elizabeth - powiedział, starając się zachować spokój.
Tamashi zerknął na niego zupełnie zaskoczony, odruchowo zasłaniając się szczelniej ręcznikiem. Elizabeth? Już zaczęła się martwić?

-Wezmę ciuchy do łazienki i ubiorę się - powiedział, ruszając w stronę wyjścia z pokoju. - Proszę, zatrzymaj ją, powiedz, że korzystam z toalety.

W jego głosy wyraźnie słychać było zdenerwowanie. Bał się, to oczywiste. To, że Elizabeth bezgranicznie mu ufała nie znaczyło, że jest głupia. Smok musiał się po prostu ubrać, uśmiechnąć i wrócić z nią do domu...
Zacisnął mocno pięści, z zaciśniętą szczęką wpatrując się w stopnie pod swoimi stopami.
...I zostawić Shanae samego.
Uciekł wzrokiem w bok, kiwając głową.
- Jasne - powiedział cicho, szybko sięgając po skórzane,m długie spodnie. Wszedł na górę i zamknął drzwi od salonu zarówno te w korytarzu jak i w kuchni), by żona smoka nie zauważyła śladów na podłodze. W przedpokoju na szczęście ich nie było, więc gdy tylko się upewnił, iż smok jest już w łazience, otworzył drzwi, zerkając jeszcze przed tym w lustro, by nic w jego ubiorze nie mogło ich zdradzić. Zmusił się do uprzejmego uśmiechu, gdy spojrzał na kobietę w progu.
- Witaj, Elizabeth. Proszę, wejdź do środka - powiedział, odsuwając się, by zrobić jej miejsce.
- Przyszłaś sama? To niebezpieczne o tej porze - zamknął za nią drzwi i uśmiechnął się lekko.
- Tamashi korzysta z toalety, akurat zbierał się do domu... Napijesz się czegoś może? - powiedział przyjaźnie, wskazując ręką na drzwi do kuchni.
Elizabet weszła do mieszkania wampira, kiwając mu nieśmiało głową. Zdjęła z głowy kaptur i uśmiechnęła się oszczędnie. Nadal nie wiedziała, co myśleć o tym Wampirze, odkąd zobaczyła go, idącego w takie miejsce z jej teściem. Z drugiej strony, skoro Tamashi został tutaj na tak długo, musiało być w porządku.

-Martwiłam się o niego - powiedziała cicho, zerkając w stronę drzwi do salonu.

Nie miała zamiaru pytać Wampira, czemu Smok został tak długa, gdyż była pewna, że Tamashi wszystko dokładnie jej opowie, gdy będą już w domu.

-Wszystko z nim w porządku? - zapytała, ignorując pytanie Shanae.

Akurat w tym samym momencie do przedpokoju wszedł Smok, od razu podchodząc do żony i całując ją czule w policzek.

-To niebezpieczne, chodzić tak po nocy - powiedział do niej cicho, stając obok niej i obejmując jej kruche ciało.

Nie miał ze sobą płaszcza, nie miał więc nic, prócz koszuli i czegoś w rodzaju marynarki.

-Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy - powiedział do Wampira, patrząc w jego oczy przenikliwie, co miało dać mu sygnał, że mają jeszcze wiele do wyjaśnienia. - Życzę miłej nocy. Pozdrów od nas Akirę i Tameariego.
Wampir starał się utrzymać uczucia na wodzy, szczególnie gdy widział czułość , którą smok kierował do żony. Wziął głębszy oddech cicho, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Uśmiechnął się przyjacielsko do smoka.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział, również patrząc mu w oczy i kiwając delikatnie głową.
- Może pożyczyć ci któryś z płaszczów Akiry? Na dworze jest już zimno - powiedział uprzejmie, krzyżując ręce na torsie.

Starał się nie okazać, jak bardzo boli go ten widok. Właśnie zdał sobie sprawę, że jeśli smok postanowił by zostać z żoną, jednocześnie przychodząc tutaj i "będąc" z nim... Nie byłby w stanie więcej spotykać Elizabeth, a przynajmniej nie w towarzystwie Tamashiego. Był pewny, że po jakimś czasie było by mu coraz trudniej i mogło by dojść do niemiłej sytuacji. Pomyśleć, że kilka minut temu to jego smok obejmował, to jego całował...

Powstrzymał myśli. Nie teraz, nie mógł teraz się nad tym zastanawiać.
Tamashi pokręcił głową, stojąc jednak w bezruchu. Mimo usilnych starań Shanae, widział wyraz jego twarzy. Spojrzał na swoją rękę, którą obejmował Beth w pasie.

-Chyba zapomniałem czegoś z salonu - powiedział nagle, udając rozbawienie.

Oderwał się od żony, szepcąc jej chwilę wcześniej, żeby sekundę na niego poczekała. Kiwnął na Shanae, by ten poszedł za nim i zniknął za drzwiami, prowadzącymi do salonu.
Uśmiechnął się uprzejmie, krótko, wchodząc do salonu za smokiem. Nie wiedział, czy ma zamknąć drzwi czy zostawić otwarte, więc przymknął je tylko, zostawiając tylko małą szparkę. Popatrzył na smoka pytająco.

"Zapomniał"? Przecież wszystko zabrał... Chciał to przedłużyć? Nie, smok nie był okrutny.

Przekrzywił lekko głowę, patrząc na niego dalej. Omiótł wzrokiem salon i uśmiechnął sie pod nosem, na widok spermy. No tak, to smok zostawił. Ale chyba nie miał zamiaru i tego zabierać, ne? - pomyślał z rozbawieniem, niepasującym zupełnie do tej sytuacji.
Tak naprawdę, Tamashi nie był pewien czemu to zrobił. Ale czuł się dziwnie, stojąc tam tuż przy Shanae i obejmując swoją małżonkę na jego oczach. Westchnął cicho i podszedł do kochanka, już po chwili obejmując jego kark ramionami. Pocałował go w czoło.

Chciał się po prostu pożegnać tak, jak powinien po tym, co otrzymał od Wampira.
Przełknął ślinę, powoli i niepewnie obejmując smoka w pasie. Zamknął oczy, chowając twarz w zagięciu szyi starszego i wziął głęboki oddech, wdychając jego zapach. Pocałował delikatnie jego skórę, wsuwając dłonie pod jego koszulę i drapiąc z wyczuciem jego biodra.
- Nie zdejmuj przy Elizabeth koszuli... Zostawiłem ci na plecach ślady. Przepraszam - mruknął, przypominając sobie, że bynajmniej w trakcie ich "chwili szaleństwa" się nie powstrzymywał.

Miał ochotę popchnąć go na ścianę, pocałować go i nie puścić. Zabrać go na dół i zająć tak, by ten nie myślał nawet o powrocie do żony. Ale nie mógł.

Przełknął znów ślinę, odsuwając się powoli i uśmiechając się nerwowo.
- Lepiej idź do niej, bo jeszcze chwila i zatrzymam cię tu siłą - powiedział cicho, by żona smoka nie mogła go usłyszeć. Poprawił mu koszulę, bojąc się spojrzeć mu w oczy. Pogładził tors smoka przez koszulę, mimowolnie pragnąc z nim jakiegokolwiek kontaktu fizycznego.
- Kocham cię - szepnął bardzo cichutko, spuszczając wzrok i zaciskając nerwowo palce na koszuli Tamashiego.
- Przepraszam - dodał tym samym tonem.
Tamashi westchnął cicho, wdychając spokojnie zapach wampira. Trząsł się trochę, nie był do końca pewien przyszłości i to znacznie go martwiło. Nie chciał znów stracić Shanae.

-Za co mnie przepraszasz? - westchnął cicho. - Za to, że znów się we mnie zakochałeś, czy za to, że nigdy nie minęło ci to uczucie?
Wampir uśmiechnął się pod nosem delikatnie.
- Nie przepraszam cię za to, że zawsze cię kochałem i kocham nadal - powiedział cichutko, po czym uniósł lekko twarz, patrząc w oczy smoka.
- Przepraszam cię za to, że mam ochotę "zniszczyć" twoje małżeństwo, byś znów był mój - wyjaśnił cicho, zaciskając palce na koszuli mężczyzny. Przysunął się i oparł czoło na jego ramieniu, obejmując go w pasie ramionami. Zamknął oczy, wdychając zapach kochanka z cichym pomrukiem.
Przejechał dłońmi po biodrach Shanae i przycisnął go do siebie, gdy dotarł do łopatek. Oparł czoło na jego głowie i wziął głęboki wdech.

-Zniszczymy je razem - powiedział, w ogóle nie myśląc o tym, że tuż za drzwiami stoi Ela. - Ale jeszcze nie teraz, muszę to jakoś uporządkować.

Odsunął się od niego i pocałował go w usta, zamykając oczy. Po chwili jednak zakończył pocałunek i pogłaskał go po głowie. Odwrócił się, wychodząc z pomieszczenia. Wziął małżonkę pod ramię i wyszedł z mieszkania Shanae bez słowa wyjaśnienia.
Shanae uśmiechnął się śliczne, słysząc słowa smoka. Uniósł twarz, patrząc na niego z nadzieją w oczach.
Chętnie odpowiedział na pocałunek, mrucząc cicho.

Po ich wyjściu, zamknął drzwi na zasuwkę i zamek, po czym oparł się o ni plecami. Zagryzł dolną wargę, co by nie uśmiechać się za szeroko.

Smok. Chciał. Rozstać się. Z Eliabeth! Wampir miał ochotę piszczeć z radości. Z jedne strony, mógł kłamać, ale z drugiej...
Ruszył do salonu, by posprzątać go zanim wstanie Tameari. Tego dnia miał wyjątkowo dobry humor, że nawet rozłożył sobie porcje jedzenia "z dodatkiem" tak, by móc zjeść z synem wszystkie posiłki, a nie jak zwykle tylko jeden.
Zakaszlał i wypluł krew do umywalki, opierając się o nią rękoma. Przymknął oczy, próbując opanować ból płynąc z pobitego i pociętego ciała. Uniósł głowę, gdy do umywali skapnęła kropla krwi, która wcześniej naznaczyła swoją obecnością policzek i czoło wampira. Oblizał wystające kły, wbijając spojrzenie w swoje własne krwiste tęczówki. Wziął kilka głębszych wdechów.

Kilka godzin wcześniej wrócił do domu cały w skowronkach, nie mogąc ukryć zadowolonego uśmiechu. Zdziwiła go obecność Akiry, w końcu ten miał wrócić dopiero za kilka dni... Nie zdążył jednak nic powiedzieć czy zrobić, gdy padł pierwszy cios. Tameari był na szczęście u przyrodniego brata, więc nie był świadkiem kolejnej awantury. Pod względem fizycznym nie było tak źle jak ostatnio... Jednak ni chodziło o to.

Akira wiedział o jego romansie z Tamashim.

Wampir nie widział niebianina tak wkurzonego, od długiego czasu. Przełknął krew i pokręcił głową. Akira wyszedł wściekły, ale wymusił na nim obietnicę, by nic nie mówił żonie smoka czy jemu samemu. Obietnicę, którą niebianin - chcąc nie chcąc - przypieczętował krwią.

Shanae miał tylko nadzieję, że nie strzeli mu coś złego do głowy.
Shanae zszedł na dół, niosąc tacę z jedzeniem dla smoka. Otworzył drzwi i wzdrygnął się, nie spodziewając się, że ten już wstał.
- Wracaj do łóżka, Tamashi. Musisz wypoczywać - powiedział, mijając go szybko i odkładając tacę na szafeczkę nocną. Podszedł do smoka i poprowadził go z powrotem do łóżka.
- Tamanei nic nie jest. Śpi, Tameari go pilnuje - powiedział uspokajająco, pomagając mu się położyć.
Nie wiedział, co jeszcze mógłby powiedzieć.
Tamashi opadł na pościel, patrząc na Shanae z nieodgadnionym wyrazem. Sam nawet nie wiedział co mógłby mu powiedzieć, zbyt wielki bałagan miał w głowie.

-Dziękuję - szepnął więc tylko, odwracając głowę.

Nie obchodziło go to, że Tamanea jest teraz najprawdopodobniej wampirem. Ważne było dla niego tylko to, że żyje, że go nie stracił. Zadrżał, zasłaniając twarz rękami. Poczuł na skórze chłodne krople. Nie musiał pytać co z Elizabeth. Wiedział.

Mimo, że nie darzył jej taką miłością, jaką powinien, w pewien sposób z pewnością mu na niej zależało. Była w końcu kobietą, która dała mu Tamaneę. Kobietą, która znosiła humory smoka.

Dopiero teraz, po takiej tragedii Tamashi zaczął zastanawiać się, co by zrobił, gdyby stracił Tamaneę, Tameariego i oczywiście Shanae.

-Jesteś przy mnie - szepnął, podnosząc wzrok i uśmiechając się trochę wymuszenie. - Mogę zobaczyć chłopców?
- Oczywiście. Pójdę po nich - Shanae szybko skierował się do drzwi, wychodząc na korytarz. Czuł się winny całej tej sytuacji. Gdyby nie wrócił, gdyby nie zbliżył się do Tamashiego...
Pokręcił głową, wchodząc do pokoju syna. Uśmiechnął się delikatnie do obu chłopców.
- Tamashi chciałby się z wami zobaczyć - powiedział łagodnie. Nie był pewny, jakie uczucia młody smok - a raczej teraz już wampir - żywił w stosunku do niego. Zaprowadził ich do starszego, samemu opierając się o futrynę, gdy chłopcy podeszli do łóżka, na którym leżał smok.
Tamashi czuł się trochę jak niepełnosprawny. Wstał więc na jedną nogę, gdy chłopcy weszli do jego pokoju. Uśmiechnął się delikatnie, od razy łapiąc w ramiona Tamaneę, który również bez słowa wczepił się w jego ubranie.
Smok spojrzał na Shanae nad ramieniem syna

-Nie wiesz jak bardzo wdzięczny ci jestem - odparł cicho, zaraz na powrót wtulając się w syna. Usiadł na łóżku i popatrzył również z wdzięcznością na Tameariego. Nadal nie wiedział jaki chłopczyk ma do niego stosunek.

Tamanea pocałował ojca w głowę i wyplątał się z jego uścisku, podchodząc żwawym krokiem do starszego wampira. Przytulił się do jego uda.
Chciał mu w ten sposób podziękować, gdyż do tej pory tego nie zrobił.
Wampir uśmiechnął się nikło, odruchowo głaszcząc tulącego się do niego chłopca po włosach. Wziął go na ręce i usadowił na łóżku, obok starszego smoka.
- Usiądź, Tamashi. Musisz odpocząć - powiedział cicho. Miał sobie za złe, że nie zdołał uratować jeszcze i Elizabeth, ale... Miał wybór. Albo pozwolił by im obojgu zginąć albo poświęcił by energię życiową jednego by ratować drugie. Wybrał Tamaneę.

Tameari uśmiechnął się lekko, podchodząc bliżej. Nie był przyzwyczajony do posiadania "pełnej" rodziny, nie miał pojęcia jak ma się zachować w stosunku do smoka.
Tamanea złapał szybko wampira za dłoń i pociągnął delikatnie, chcąc przyciągnąć go do siebie.

-Jesteś teraz moją mamą? - zapytał, patrząc na Shanae naiwnie fioletowymi oczkami.

Tamashi spojrzał na niego trochę zaskoczony, jednak postanowił się nie odzywać. Mamą Tamanei była Elizabeth, nigdy nie sądził, by w umyśle dziecka mogło się to zmienić. A jednak w oczach małego iskrzyła się nadzieja, jakiej Tamashi do tej pory u niego nie widział.
Wampir zamrugał, patrząc na dziecko ze zdziwieniem. Nie spodziewał się takiego pytania. Myślał, że chłopiec będzie raczej obojętny w stosunku do niego. Spojrzał na Tamashiego, szukając u niego jakiejkolwiek wskazówki, co ma powiedzieć.

Uśmiechnął się delikatnie, siadając na łóżku i wciągając Tamaneę na swoje kolana. Pogłaskał go po włoskach, szukając odpowiednich słów.
- Kochanie... Twoją mamą jest i zawsze będzie Elizabeth, a to, że odeszła, nigdy tego nie zmieni. Musisz o niej pamiętać, o tym jak się o ciebie troszczyła i jak bardzo cię kochała - zaczął łagodnie, obdarzając młodego wampirka czułym uśmiechem.
- Ja natomiast... Przez to, co zrobiłem... - zamilkł na chwilę, głaszcząc go po włosach. - Jestem kimś w rodzaju "trzeciego rodzica". Taki dodatkowy ojciec - powiedział, nie mając bladego powietrza, jak lepiej wytłumaczyć chłopakowi, co ich teraz łączy. Pogłaskał go ponownie po włoskach.

Tameari uśmiechnął się lekko, podchodząc do Tamashiego i zaciskając blade paluszki na jego dłoni. Oparł się bioderkiem o łóżko, patrząc na braciszka i tatę i ojca razem! Uśmiechnął się do smoka ślicznie, ganiąc się zaraz za to w myślach. Wiedział, że to z lekka egoistyczne podejście, ale dzięki tragedii jego rodzina w końcu składała się z tych osób, z których powinna.
Tamashi nigdy nie miał żadnych kompleksów, uważał, że jak na pięćdziesięcioletniego faceta trzymał się bardzo dobrze. A jednak dzisiaj przechodził kryzys. Miał fatalny dzień, został zaproszony do nowych znajomych i wziął ze sobą Shanae, by ci go poznali. A pierwsze, co powiedział gospodarz, wpuszczając gości do domu było "Niebiosa, Tamashi! Nie miałem pojęcia, że masz syna!" Tak, mężczyzna miał syna, nawet dwóch, a jednak żadnego nie zabrał wtedy ze sobą.

Teraz mężczyzna stał wściekły przed lustrem i niemal warczał sobie w twarz. Miał kilka siwych włosków, które odznaczały się na tle ciemnych, fioletowych kosmyków. Zorientował się, że złamana kilka lat temu noga teraz odzywała się rankami tępym bólem. Tamashi uderzył pięścią w powierzchnię lustra. Zmarszczek mu przybyło! Miał wrażenie jakby każda z nich wykrzywiała się na kształt pogardliwego uśmiechu.

Już kilka razy starał się rozmawiać o przemianie z kochankiem, jednak ten zawsze odwlekał temat. Niebianin wiedział, że to niebezpieczne. Jego ciało mogło nie być już w stanie zamienić się tak diametralnie. Poza tym, dla każdego osobnika o wysokim pochodzeniu przemiana w wampira była niebezpieczna.
Ale jak Thamashi miał zaakceptować to starzenie się? Ostatnio nawet głupio było mu kochać się z Shanae. Miał wrażenie jakby pieprzył dziecko, własnego wnuka.
Wampir uniósł wzrok na drzwi do łazienki, zagryzając delikatnie dolną wargę. Już od kilku lat, nieustannie, wracały do niego słowa, które powtarzał mu jego dziadek w dzieciństwie.

"Nie możesz się zakochać, Shanae. Nigdy. I nawet nie chodzi o to, byś nigdy nie miał nic do stracenia czy trzymanie cię w ryzach. Jesteś wampirem. Twoje ciało przestanie się zmieniać, nigdy się nie zestarzejesz, nie będziesz miał zmarszczek, twoje włosy nie staną się siwe... Nie będziesz odczuwał zmiany czasu. Ale jeśli się zakochasz, w kimś, kto nie ma takiego daru... Patrzenie na tą osobę może cię złamać. Będzie coraz słabsza, aż w końcu jedyne, co będziesz mógł zrobić, to siedzieć obok, zawsze młody, zawsze sprawny, gdy ona będzie umierać... A wtedy i ty tego zapragniesz."

Wiedział, że tak będzie. Jemu osobiście to nie przeszkadzało, dla niego smok był nadal najbardziej atrakcyjnym mężczyzną, nie był jednak ślepy, głuchy czy głupi. Widział spojrzenia innych, słyszał pełne obrzydzenia szepty tych, którzy nie znali jego prawdziwego wieku.
Spojrzał na księgę, dużą i starą, obitą skórą, napisaną w dawno zapomnianym przez innych języku, którego używały najstarsze wampiry. Wiele razy myślał o przemianie kochanka, ale wiedział, że zrobienie tego tak jak z Tamaneą jest zbyt ryzykowne. Dlatego też - w tajemnicy przed Tamashim - uczył się prastarego dialektu, przeszukiwał księgi w poszukiwaniu wskazówki. Rok temu wpadł na nikły ślad jakiegoś rytuału, który pozwalał nie tylko na przemianę, ale i na odwrócenie zmian, które zaszły w ciele "ofiary". Irytował się, bo szczegółowo opisany rytuał by dla niego nie zrozumiały, jedyne, co udało mu się na razie odszyfrować to to, że będzie musiał "oddać" komuś lata Tamashiego. Nie miał pojęcia jednak, jak ma to zrobić i kiedy. Najgorsze, że odpowiedź była tuż przed nim, jednak te cholerne znaki były jak na razie zbyt skomplikowane. Wysyłał listy do różnych wampirów, prosząc o rady, pomoc i dyskrecję, nawet za opłatą.
Łatwiej by było, gdyby przynajmniej litery były "normalne"!...

Starał się odwlekać rozmowę o przemianie z Tamashim, zmieniać zgrabnie temat, jednak czuł, że mężczyzna jest już poddenerwowany, szczególnie po dzisiejszym spotkaniu z nowymi znajomymi. Wyglądali na zdziwionych, gdy wampir powiedział, że jest jego partnerem, a ich synowie zostali w domu. Wziął głęboki wdech i odłożył księgę na stolik, wstając z fotela i podchodząc do drzwi łazienki. Zapukał i uchylił je, wchodząc do środka. Podszedł do smoka i stanął za nim, całując go w łopatkę.
- Co jest, kochanie? - mruknął, przesuwając palcami po jego bokach zachęcająco. W jego myślach i pamięci smok nadal był silnym, przystojnym dwudziestoparolatkiem, z którym przeżył swój pierwszy raz.
Tamashi zastanawiał się nad jedną ewentualnością. Shanae nie był jedynym wampirem którego znał mężczyzna. Miał również dość zaufanego znajomego, który z pewnością zgodziłby się podjąć ryzyko. Oczywiście, gdyby Tamashi wziął za siebie odpowiedzialność.

Mężczyzna spojrzał na kochanka, a zaraz potem na lustro. Skrzywił się. Wyglądał naprawdę kiepsko. Jako jedyny w tym domu się starzał, patrzył na rodzinę z zazdrością, której już jakiś czas nie potrafił ukrywać. Odwrócił się przodem do kochanka, by nie musieć się oglądać.

- Wiesz, że ja długo tego nie wytrzymam? - mruknął, ujmując w ciepłe dłonie twarz wampira. - Jestem pewny, że Alaris zgodziłby się... Wiesz, spróbować. Musimy o tym wreszcie porozmawiać, jeśli znów odwleczesz temat, sam podejmę decyzję.
Wampir spojrzał na starszego ze strachem i uciekł zaraz wzrokiem. Wziął głęboki wdech, kładąc chłodne dłonie na rękach smoka.
- Nie możesz tego zrobić. Alaris też nie... A jeśli go o to poprosisz, zabiję go, zanim zdąży cię dotknąć - powiedział cicho, patrząc poważnie i twardo w oczy kochanka. Odsunął jego dłonie od swojej twarzy i odwrócił go do lustra, stając obok niego.
- Mógłbym zmienić cię nawet w tej chwili. Ale gdybyś to przeżył... Już zawsze wyglądał byś tak. Wiem, że to cię denerwuje. Wiem, co mówią, za kogo nas biorą. Zasługujesz na więcej, Tamashi. I nie ważne za jaką cenę, zapewnię ci to - powiedział cicho, patrząc na ich odbicia. Poruszył głową, odsuwając przydługie kosmyki z twarzy. Złapał mężczyznę delikatnie za rękę i zaprowadził go do pokoju. Wziął księgę i bez słowa zabrał mężczyznę do pokoju w piwnicy. Pokoju, do którego dotąd nie wpuszczał nikogo.
Świece zapaliły się natychmiast, tak samo jak kominek, oświetlając spore pomieszczenie o kamiennej posadzce. Na zachodniej ścianie był narysowany dziwny znak ciemną cieczą, zaschniętą krwią. W okół niego było kilka run i innych dziwnych znaków, a zaraz pod nimi był kamienny ołtarz, na którym były ślady krwi, a na czarnym materiale były ułożone przeróżne sztylety - srebrne, złote, małe i duże, rytualne. Ołtarz oświecony był dużymi, czerwonymi świecami, pomiędzy którymi leżała biała czaszka o ostrych kłach.
- Zamknij za sobą drzwi - Shanae podszedł do umieszczonego w kącie pomieszczenia wielkiego biurka, na którym panował porządek. Na płótnie rozciągniętym na wolnej ścianie były poprzypinane różne pergaminy z zapiskami, powyrywane z ksiąg karty, pergaminy z tłumaczeniami pojedynczych zwrotów i zdań. Na pierwszy rzut oka były chaotyczne, dopiero potem widać było schemat.
Była podzielona na kilka sekwencji - "ofiarę", "dawcę", "narodzonego", "kapłana" i "przebieg rytuału". Pod każdą były odpowiednie dopiski, fragmenty ksiąg, szybkie notatki. Pod ścianą było pełno ksiąg, a na biurku leżał zapas pergaminu.

Wampir przekartkował szybko księgę, którą miał w dłoniach. Po chwili odwrócił się do mężczyzny i podał mu ją na otworzonym odpowiednim dziale.
- To dawny rytuał, kiedy wampiry były ściśle związane z nekromanią... Dopiero potem zaczęliśmy łączyć się z innymi rasami i przejęliśmy inne umiejętności. Pozwala na zmienienie osoby "po czasie" w wampira, jednocześnie odbierając jego ciału zmiany, które się w nim dokonały. To tak, jakbyś urodził się wampirem, krew w tobie, dar mojej rasy wybiera, ile lat powinno mieć twoje ciało... Nadwyżkę oddaje ofierze, którą, jeśli przeżyje, i tak trzeba zabić - powiedział spokojnie, krzyżując ręce na piersi.
- To cholernie stary tekst, mało wampirów pamięta o istnieniu języka, w którym został napisany, a jeszcze mniej umie się nim posługiwać. Udało mi się przetłumaczyć kilka fragmentów, ale nie zrobię z nich użytku bez całości - dodał, patrząc na Tamashiego. Oblizał usta, jakby wahając się, czy mówić dalej.
- Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie moment, kiedy zaczniesz myśleć o przemianie. Może gdybym nie zmienił Tamaneii, gdybym uratował go w inny sposób, nie wpadł byś na to, ale to raczej złuda i nierealna już do zrealizowania nadzieja. Dlatego od... ośmiu, może dziewięciu lat... szukałem sposób, by przemienić cię w bezpieczny sposób. Ten rytuał daje pewność, że przeżyjesz stanie się wampirem plus zmieni wygląd, który cię trapi, dlatego się nim zainteresowałem. Jednak... Nauka tego dialektu jest czasochłonna i cholernie trudna, więc przedłużało się to coraz bardziej. Uruchomiłem swoje dawne kontakty, postarałem się dotrzeć do każdego wampira, jaki mógłby mi pomóc i wynik tego widzisz na tej ścianie - pokręcił głową ze złością, zaciskając palce na krawędzi biurka, o które opierał się tyłkiem.
- Zwróciłem się więc do Ostrzy - dodał cicho. Przez te wszystkie lata o nich nie wspominał, nie kontaktował się, nawet słowem się o nich nie zająknął, krzywiąc się na każde wspomnienie o dziadku.
- Zawarliśmy umowę. Śniący tłumaczy dla mnie rytuał, w zamian załatwiam dla niego różne rzeczy w bliższej i dalszej okolicy.

Zamilkł na chwilę i uśmiechnął się do Tamashiego lekko.
- Muszę mieć pewność, że będziesz bezpieczny. Dlatego proszę, daj mi jeszcze trochę czasu, dobrze?
Tamashi nie spodziewał się tego. Ne sądził, że Shanae zareaguje w ten sposób, choć w ogóle, sukcesem było, że nie zignorował tematu. Mężczyzna nie chciał się denerwować, czy domagać się od razu wyjaśnień, widział bowiem po wyrazie jego twarzy, że ten zaraz powie mu coś ważnego nawet bez namawiania. I nie mylił się. Zszedł do piwnic, lekko zdezorientowany. Był pewien, że kilka lat temu zgubili z Shanem klucz do tego akurat pomieszczenia. Teraz przekonał się jednak, że nie było to prawdą. Wszedł do pokoju i sapnął z zaskoczenia. Wnętrze wyglądało niczym pomieszczenie do odprawiania egzorcyzmów. Thamashi przyglądał się uważnie nieznanym mu znakom i słuchał kochanka z uwagą. Z każdym jego zdaniem, irytował się coraz bardziej. Nie rozumiał jak Shanae mógł ukrywać to wszystko.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytał względnie spokojny. - Wiesz, że moja młodość nie jest warta twojego bezpieczeństwa, a powrót do Ostrzy z pewnością nie zapewni ci spokoju. Co ja mam twoim zdaniem teraz zrobić?

Tamashi opierał się dłońmi o ścianę za plecami i przypatrywał się wtopionej w półmrok twarzy kochanka.
Oczy wampira zamigotały lekko, zmieniając barwę na czerwień i zaraz wracając do zieleni.
- Nie należę już do Ostrzy. To... przysługa rodzinna - odparł, unosząc rękę i przesuwając palcami po włosach. Popatrzył na kochanka i uśmiechnął się delikatnie, chociaż jego wzrok pozostawał poważny.
- Gdybym to zrobił, mógłbyś to opacznie zrozumieć. Dla mnie zawsze byłeś, jesteś i zawsze już będziesz najbardziej atrakcyjnym mężczyzną. Ale gdybym ci powiedział, że szukam sposobu, byś mógł "wrócić" do lat, gdy byłeś silnym, młodym mężczyzną, nie uznał byś tego za przejaw odrazy? Nie chciałem, by cię to dotknęło, byś myślał, że chce cię zmienić, że odrzuca mnie to, co czas zrobił z twoim ciałem. Po za tym... Musiałem mieć pewność, że istnieje na to sposób, nie chciałem nic mówić, póki były to tylko założenia...

Podszedł do smoka, wyciągając ręce i wsuwając delikatnie palce w jego włosy.
- Teraz... Po prostu pozwól mi się tym zająć - powiedział cicho, stając na palcach i całując go delikatnie w usta. Uśmiechnął się do niego, głaszcząc go po karku czułym gestem.
Tamashi obserwował go spokojnie. Niezbyt mu się to podobało, sądził, że lepiej byłoby gdyby zajęli si tym razem. Zawsze większe szanse na powodzenie. Z drugiej strony rozumiał jednak kochanka. Jemu samemu trudno błoby się postawić nawet na miejscu tego nieśmiertelnego w związku.

- Ile czasu potrzebujesz? - zapytał, układając dłonie na biodrach Shanae.

Chciał po prostu wiedzieć, jeśli odczytywanie księgi miałoby się nie powieść, z każdą minutą prawdopodobieństwo, że zwykła przemiana się powiedzie, była coraz mniejsza
- W najlepszym wypadku trzy, cztery miesiące... W najgorszym rok lub dwa - odparł, całując go zaraz w policzek i wtulając się w niego ufnie. Zamknął oczy. Chciał dla Tamashiego jak najlepiej, bez względu na cenę.

Wziął głęboki wdech, wciągając zapach kochanka i uspokajając się dzięki temu.
- Wszystkim się zajmę, Tamashi - powiedział cicho, głaszcząc go po karku. Odsunął się powoli i uśmiechnął lekko.
- Chodźmy stąd - powiedział, podchodząc powoli do ołtarza. Przesunął palcami po czaszce i wyszeptał kilka słów w melodyjnym, obcym języku.
Tamashi no Heiwa

Tamashi westchnął ciężko. Poczekał aż Shanae skończy i podszedł do niego, by obrócić go w swoją stronę.

- Dwa lata, Shanae - powiedział pewnie, patrząc mu z góry prosto w twarz. - Potem zerwiesz kontakty z Ostrzami i spróbujemy tradycyjnymi metodami.

Puścił go i odszedł w stronę drzwi. Nie chciał by Shanae widział w tamtej chwili jego twarz.

- Wolę umrzeć niż narażać twoje bezpieczeństwo. I wolę umrzeć niż skazać cię na oglądanie mojej starości.

Wyszedł szybko z pokoju by nie musieć słuchać zaprzeczeń. Shanae po prostu nie miał pojęcia jak okrutna potrafiła być starość.

***

Mężczyźni siedzieli przy stole, na tak zwanej posiadówie. Minęły już prawie dwa lata odkąd Tamashi dowiedział się, że Shanae szuka sposobu na przemianę. Mężczyzna czuł się coraz gorzej. Nie wyglądał źle, trzymał się bardzo dobrze jak na pięćdziesięcio dwu latka. Włosy nie posiwiały mu bardziej, a nawet jeśli, dobrze komponowały się z fioletowymi kosmykami. Tamashi zawsze mógł je pofarbować, ale nie pochwalał tego. Z resztą, jaki facet robił coś takiego? Tylko żałosny desperat.

Smok objął siedzącego obok Shanae jednak w ten sposób, by nie wyglądało to na gest kochanków. Mimo, że jego ciało trzymało się dobrze, nie miał też problemów z potencją, już od kilku miesięcy nie kochał się z wampirem. Nawet nie pokazywał mu się bez ubrań, po prostu sądził, że nie byłby to zbyt przyjemny widok. Nie chciał też rozmawiać na ten temat. Obaj dobrze wiedzieli, że zostało coraz mniej czasu.

Shanae Zankoku

Wampir spojrzał na kochanka, uśmiechając się delikatnie i upijając kolejny łyk swojego wina z krwią. Wyglądał na spokojnego i zrelaksowanego, ale prawda była taka, że od kilku miesięcy chodził wiecznie poddenerwowany. Granica dwóch lat ciążyła mu niesamowicie, od jakiegoś czasu bał się, że Tamashi zrobi coś głupiego. Starał się działać jak najszybciej, ale rzeczywistość nie chciała z nim współpracować. Musiał przyznać, że Śniący wywiązywał się ze swojej umowy - przetłumaczył już lwią część rytuału. Właściwie, jedynie "zalecenia" końcowe nie były jeszcze dla chłopaka zrozumiałe.

Od kilku dni polował na "ofiarę". Musiał to być młody, w miarę silny mężczyzna i w dodatku smok. Miał już na oku kilka "okazów", ale musiał wybrać najzdrowszego z nich. Przymknął oczy, unosząc rękę i pocierając palcami skroń. Od roku za mało spał, za mało pił i co chwilę nadwyrężał swoje siły. Dzięki temu jednak "podniósł" swoje umiejętność na tyle, by móc odprawić rytuał, a to było dla niego najważnejsze - sprawić, by Tamashi znów był pewnym siebie, cholernie seksownym i atrakcyjnym mężczyzną.

Musiał przyznać, że brak zainteresowania kochanka seksem jednocześnie go smucił, złościł i był mu na rękę. Brakowało mu "takiej" bliskości z mężczyzną, nie przeszkadzało mu, że gdy kochali się (a raczej pod sam koniec tego "okresu") to on był tym, który inicjował i wykonywał większość "roboty". Był zły, choć nie dokładnie umiał powiedzieć na co - na czas czy na swoje wiecznie młode ciało. Coraz częściej myślał, że wolałby również się starzeć. Ale z drugiej strony, z powodu szaleńczej pogoni za odpowiedziami, sam nie miał siły na seks. Co nie zmieniało faktu, że i tak ładował się starszemu do łóżka, tuląc się i całując go jak najczęściej.

Otworzył oczy i przesunął spojrzeniem po sali. Nie miał ani siły ani ochoty na takie... zabawy... ale nie mógł pozwolić, by Tamashi siedział cięgle w domu, by odciął się od świata zupełnie. Oparł głowę o ramię starszego w dość intymnym geście i znów upił łyk wina, udając, że słucha siedzącego przed nimi młodego niebienina, który trajkotał o czymś jak nakręcony.
Wyprostował się nagle jednak, napinając mięśnie i patrząc z trudnym do odczytania wyrazem na znajomą, ale nie pożądaną, postać. Zawarczał cichutko, niemal niczym wściekłe zwierzę na widok wroga, gdy postać zaczęła się do nich zbliżać. Już po chwili przy ich stoliku stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o złocisto-brązowej skórze, czarnych włosach obciętych na krótko i tworzących "artystyczny" nieład i oczach niemal identycznych jak Shanae. Mężczyzna uśmiechnął się kątem ust, a wydłużone, wampirze kły błysnęły między wargami. Miał na sobie przylegające spodnie i jasną koszulę oraz rozpiętą, skórzaną kamizelkę. Był przystojny, na oko trzydziestoparoletni.
- Shanae - powiedział męskim, głębokim głosem, po czym przesunął wzrok na Tamashiego. Otaksował go spojrzeniem, na co młodszy wampir zacisnął delikatnie palce na udzie smoka.
- Co tu robisz? - warknął Shanae, mrużąc lekko oczy, których barwa pod wpływem złości zmieniła kolor na czerwień. Mężczyzna zaśmiał się, siadając na krześle zwolnionym przez niebianina, który gdzieś zwiał.
- Nie musisz być taki uprzejmy. Chciałem zauważyć, że to ty prosiłeś mnie o pomoc - odparł spokojnie, na co młodszy skrzywił się lekko. - Nie przedstawisz mnie swojemu wybrankowi? - dodał starszy, znów patrząc na Tamashiego. Shanae miał ochotę trzasnąć go, odsunąć, wytargać za włosy gdzie indziej.
- To nie jest potrze...
- Nalegam - wampir spojrzał młodszemu w oczy twardo. Shanae uśmiechnął się krzywo, jednak jego wzrok dalej był nieprzychylny.
- Tamashi, poznaj Rouina Zankoku, mojego dziadka - powiedział spokojnie, lekko zabarwionym ironią głosem. Rouin uśmiechnął się za to z pewną satysfakcją, wyciągając do smoka dłoń.
- Miło mi poznać osobę, która pozbawiła mnie... wnuka - powiedział, patrząc smokowi w oczy mało przyjemnie.
Smok zacisnął mięśnie, zerkając na kochanka niepewnie. Zastanawiał się czemu właściwie tu są. Shanae może nie wyglądał na nieszczęśliwego, ale uważny obserwator, a już na pewno Tamashi, bez problemu mógł zauwarzyć, że jest to jedynie gra. W końcu ponad dwudziestoletni "staż" pozwolił mu na przenikliwe poznanie Shanae. Dlatego właśnie zastanawiał się po jakiego grzyba siedzą na imprezie tego typu. Nie zamierzał jednak oponować, nie wtrącał się w sprawy młodszego. A bardzo prawdopodobne, że pobyt tutaj był powiązany z przemianą Smoka.

Pomijając fizyczną zmianę Tamashiego, mężczyzna zmienił się również psychicznie. Więcej osób go denerwowało, nie mógł znieść towarzystwa większości swoich dawnych znajomych. Praca była coraz bardziej męcząca, nawet jeżeli interesy nadal szły pełną parą, sukcesy nie były już ani trochę satysfakcjonujące.
Jedynym miejscem gdzie Tamashi mógł naprawdę odpocząć, były ramiona kochanka. Choć ostatnio nawet uczucie jego rąk na ciele było mało komfortowe. Dlatego teraz mężczyzna odsunął dyskretnie nogę spod jego ręki i dopiero wtedy sprawdził, co tak bardzo zaskoczyło Shanae.
Przez salę, prosto w ich kierunku szedł jakiś wysoki, niesamowicie przystojny facet o onieśmielających, przenikliwych oczach. Tamashiemu zrobiło się gorąco. Nie sądził by po zerwaniu znajomości z Hideyoshim, znalazł kiedykolwiek kogoś, kto tak by go oneśmielał. Ten wampir wgniatał go jednak w podłogę, sprawiał, że smok nie był w stanie odwrócić wzroku. Facet był po prostu nie z tej ziemi. Tamashi poczuł się przez chwilę niczym dwudziestolatek, zdominowany i przyjemnie osaczony. Odetchnął. Nie sądził, że słowo "dziadek" nabierze kiedyś dla niego takiego znaczenia.

- Mnie również - odpowiedział.

Nawet jeżeli smok powinien bać się wzroku mężczyzny, w ogóle tego nie zarejestrował. Po prostu trudno było oderwać wzrok od tego wampira. I trudno było analizować to, c ten mówił.
Copyright (c) 2009 onlyifyouwant | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.