Dom Hideyoshiego Ora
onlyifyouwant
Czort odwrócił głowę do okna, uśmiechając się z rozbawieniem.Jaki nieroztropny... roześmiał się w myślach. Lekko uniósł brew, gdy znaleźli się w posiadłości Ory. Wszedł za nim, po czym zamknął drzwi. Jego obcasiki stukały cicho w podłogę, gdy chłopak powoli podszedł do zrzuconych przez niego ubrań. Przyjrzał się nagiej części ciała niebianina, uśmiechając się lekko. Podobał mu się. Nawet blizny na jego plecach wydawały się rogaczowi całkiem... pociągające. Nie pytał, skąd je miał, gdyż miał wrażenie, że odpowiedzi i tak nie uzyska. Odpiął jeden guzik kamizelki, patrząc z zaciekawieniem na wystrój pomieszczenia.
Pomieszczenie utrzymane było w odcieniach fioletu i brązu. Był to przedpokój, w którym stała okazała szafa, komoda oraz mały stoliczek. Wisiało również lustro, lecz poza tym nie było nic, co ozdabiało pomieszczenie.
Ora zrzucił z siebie również spodnie i buty, od razu kierując się w stronę salonu. Tam przebrał się w luźną koszulę i obcisłe spodnie do połowy łydki. Na bose stopy nic nie założył.
-Jeśli chcesz się czegoś napić to idź do kuchni - powiedział do Rosiera, samemu kierując się na piętro. - A potem chodź.
Wszedł po schodach na górę i otworzył jedno z okien. Przeszedł przez korytarz i zniknął w pokoju na jego końcu.
Czort uniósł lekko brew.
- Jaki bezpośredni - mruknął pod nosem, instynktownie kierując się do kuchni. Tam napił wypił kieliszek znalezionego, otwartego wina. Potem wszedł po schodach na górę. Dzięki wyćwiczonym zmysłom od razu trafił do pokoju, w którym przebywał Ora. Zapukał i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
Niby wiedział, w co się pakuje... Ale wychodził z założenia, że przecież "nigdy nic nie wiadomo".
Ora siedział przy biurku i grzebał w jednej z szuflad. Po kilkunastu sekundach udało mu się wreszcie znaleźć to, czego szukał. Położył na blacie plik kartek, ziewając cicho.
-Jakie szczęście, że sam wpadłeś mi w łapki - powiedział głosem ociekającym sarkazmem. - Wreszcie będę miał na kogo popatrzeć.
Wstał z fotela i podszedł do chłopaka powoli. Wyciągnął dłoń i przejechał jednym z palców po całej długości rogu. Uśmiechnął się, zamykając chłopakowi powieki.
-Baranek - szepnął rozbawiony, mrużąc spokojnie oczy.
Nie podobały mu się słowa niebianina, ale milczał, pozwalając mu do siebie podejść.
Oj, chyba nie będzie tak miło...
Chłopak z zamkniętymi oczami złapał mężczyznę za nadgarstek, odsuwając jego rękę od swoich rogów. Jego twarz nagle przestała być tak delikatna. Wydawało się, że jego rysy wyostrzyły się.
- Nie dotykaj - powiedział zimno, otwierając gwałtownie oczy. Wrażenie sprzed chwili minęło, gdy chłopak uśmiechnął się delikatnie, puszczając jego rękę.
- Nie lubię tego. I proszę, byś więcej tego nie robił - powiedział miękkim tonem, opuszczając rękę.
Nie była to do końca prawda. Lubił, gdy ktoś dotykał bądź głaskał jego rogi... Ale czuł się przez to taki odkryty.
Hideyoshi uniósł brew, lecz posłusznie cofnął dłoń.
-No to jednak się nie pobawimy - powiedział, wracając z powrotem do biurka.
Usiadł na fotelu i rozłożył nogi na blacie, zrzucając przy tym wyłożone wcześniej papiery. Przyglądał się Czortowi, zastanawiając się, co mógłby z nim zrobić.
-Rozumiem, że ja nie mogę cię dotykać - powiedział. - Ale ty siebie możesz, co, mały?
Czort roześmiał się lekko, miłym dla ucha śmiechem. Powoli podszedł do mężczyzny.
- Masz nie dotykać rogów. Cenie je sobie - odparł spokojnie, stając tuż przed blatem. Jego niechęć była jak najbardziej uzasadniona, czego dowodził płytki, szczerbaty ślad po piłowaniu na prawym rogu. To właśnie z tego powodu - między innymi - nie chciał, by obcy dobierali się do jego "znamienia". Owszem, często na nie klął, ale w życiu nie pozwoliłby sobie ich odpiłować. Szczególnie, że cholernie go bolała taka próba, którą podjął jeden z jego byłych kochanków, dawno dawno temu.
I czy trzeba dodawać, że ten zrobił to bez zgody chłopaka? I że - w swojej obronie, oczywiście - czort zabił tego mężczyznę? Chyba nie...
Zmierzył mężczyznę sugestywnym spojrzeniem. Niby to nie wchodziło w zakres jego usług... Ale właściwie dawno tego nie robił, mieszka z Shanae, co dodatkowo go nakręca, więc czemu by nie wykorzystać sytuacji?
- Owszem, mogę sam siebie dotykać... Ale to samo mogę zrobić u siebie w domu, bez publiczności - wzruszył ramionami, znów się do niego uśmiechając w wyjątkowo uwodzicielski sposób.
Dobra, miał ochotę na seks. Nawet za cenę plakietki z pięknym napisem "dziwka". Ale to nie znaczyło, że zamierza płaszczyć się przed tym facetem.
Wyciągnął rękę, łapiąc w dwa palce kosmyk jego włosów. Zawinął go sobie wokół palca.
- I, wyjątkowo, "baranek" nie jest rolą dla mnie - dodał, uśmiechając się tak, że wyglądało to jednocześnie na złośliwy uśmieszek, ale z wielką dozą erotyzmu.
Hideyoshi uniósł brew, słysząc pierwsze zdanie Czorta. Podrapał się po udzie, a rysy jego twarzy stężały.
-Wydaje mi się, że to nie ty powinieneś wydawać tu rozkazy - powiedział szorstko, wyrywając od niego swoje włosy. - Płacą ci za to, abyś był miły dla klientów, prawda? - zadał retoryczne pytanie. - Więc wykonuj swoje zadanie porządnie tak, abym był zadowolony.
Wstał ze swojego miejsca, zarzucając na plecy ciemne kosmyki. Dopiął koszulę i stanął przy wyjściu na taras.
-Przecież obaj chcemy, by było przyjemnie - dodał już łagodniej.
Czort miał ochotę tupnąć nogą i wyjść w cholerę. Zamiast tego jednak odwrócił się i oparł tyłkiem o kant biurka, przyglądając się mężczyźnie.
- To nie był rozkaz tylko... delikatna prośba - powiedział spokojnie, krzyżując ręce na torsie. Na ostatnie zdanie Ory niemal się roześmiał.
- Będzie tak, jak ty zechcesz... Panie - powiedział, uśmiechając się łagodnie i wracając do roli grzecznego hosta. Odgarnął przydługie włosy, zwilżając przy tym usta czubkiem języka. Zwrócił wzrok na niebianina ponownie z uwodzicielskim spojrzeniem i czarującym uśmiechem.
Płacą mi za to, a trzeba jeszcze za mieszkanie oddać... Mam nadzieję, że Shan ma lepsze szczęście i mniej nerwów - mruczał do siebie w myślach. Wiedział, że może spokojnie odmówić dalszego "obsługiwania" Hideyoshiego, ale wtedy nie dostanie zapłaty ekstra za nadgodziny i to w domu klienta.
A niech cię cholera... dnia Śro 16:37, 14 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Hideyoshi uśmiechnął się do chłopaka, przyjmując jego "wytłumaczenie". Oparł się barkiem o szybę w drzwiach i zmrużył oczy. Podobał mu się ten Czorcik.
-Skoro już to uzgodniliśmy... - zaczął, bawiąc się płatkiem swojego ucha. - To możesz zacząć od zdjęcia kamizelki.
Podszedł do komody stojącej pod ścianą i wyjął z jednej z szuflad skórzany pojemniczek z napisem "Whesley". Wyjął z niego fajkę, po chwili kierując wzrok na zgaszony kominek.
-I od znalezienia sposobu, by mi ją zapalić - dodał, patrząc na Rosiera i wskazując na rurkę z tytoniem.
Na uśmiech odpowiedział tym samym, wciąż opierając się o biurko, jednak opuszczając luźno ręce. Gdy dostał polecenie zdjęcia górnej części odzienia, roześmiał się w duchu figlarnie. Poczekał, aż Ora stanie w miejscu i będzie na niego patrzył. Wtedy też z prowokującym uśmieszkiem i pełnym erotyzmu spojrzeniem zabrał się za spełnianie pierwszych zachcianek klienta.
Powoli odpiął guziczek, cały czas patrząc w wyzywający sposób na niebianina. Lekkim ruchem ramion sprawił, iż kamizelka zsunęła się po jego ciele, opadając miękko na biurko. Potem z kocią gracją podszedł do niego i uniósł dłoń. Pstryknął palcami, a między nimi zapalił się delikatny płomień. Rogacz posłał starszemu urzekający uśmiech, podpalając mu coś, co wyglądało jak współczesny papieros.
- Czego tylko pan zapragnie - mruknął, patrząc na niego w uwodzicielski sposób, lekko schylając głowę, co dodało mu odrobiny tajemniczości.
Hideyoshi uniósł brew w geście niemego zdziwienia. A więc Czort nie był tylko zwykłym Czortem... Ora mruknął z zadowoleniem, patrząc się prosto w oczy chłopaka.
-Uzdolniony malec - odparł, choć tak na prawdę nie miał pewności, czy Rogaty nie jest przypadkiem od niego starszy. - Czas na buty i spodnie - dodał po chwili.
Młodzieniec zaciągnął się dymem, wydychając go zaraz nosem. Poczuł przyjemne drapanie w zatokach.
Na zwrot "uzdolniony malec" uśmiechnął się do niebianina trochę figlarnie. Zrobił klika kroków do tyłu, by ten mógł go obserwować w pełnej krasie. Schylił się i zgrabnie pozbył się butów, po czym wyprostował się. Odpiął powoli oba paski, które miał na biodrach, patrząc na starszego ponętnie. Z kokieteryjnym uśmiechem i prowokacyjnym spojrzeniem odpiął guziczek w spodnich, a potem powolnym, drażniąco wręcz powolnym, ruchem rozpiął suwak i zsunął spodnie ze swoich bioder. Podniósł je i spokojnie rzucił na biuro, koło kamizelki.
Oprócz pasków na nadgarstkach i obróżki na szyi nie miał na sobie nic. I bynajmniej nie wyglądał na zawstydzonego z tego powodu. Miał atrakcyjne ciało, a i jego męskości nic nie brakowało - była proporcjonalna do reszty ciała. Należy też dodać, iż nie posiadał "niechcianych" włosków. Poza tymi na głowie (brwi, rzęsy, fryzura), nie posiadał ich w ogóle.
Popatrzył na starszego, uśmiechając się do niego zniewalająco.
I co? Podoba się to, co widzisz?
Ora ponownie zaciągnął się dymem, z fascynacją obserwując Czorta. Wręcz pożerał go wzrokiem.
-Ładnie, ładnie - pomyślał, mrużąc ciekawsko oczy. - Niezły kąsek mi się trafił.
Puścił cienką strużkę dymu spomiędzy warg i zaśmiał się perliście. Rozwarł powieki i odchylił delikatnie głowę. Zlustrował młodzieńca błyszczącymi oczyma.
-No dalej - powiedział gardłowo. - Zrób coś ciekawego.
Czort roześmiał się figlarnie, miło dla ucha.
- Cóż, porządny striptiz już nie wchodzi w grę - mruknął z rozbawieniem, patrząc na niego i uśmiechając ponętnie. Spokojnie cofnął się do biurka i usiadł na nim, zakładając nogę na nogę. Uniósł dłoń i lekko przesunął palcami po swojej szyi i w dół, na tors. Zmrużył oczy, cały czas patrząc na niebianina prowokacyjnie. Przygryzł delikatnie dolną wargę w podniecającym geście i uśmiechnął się kokieteryjnie. Powoli sunął palcami po swoim ciele, nie rozsuwając jednak nóg, ani nie docierając palcami między nie.
- Mogę zrobić coś ciekawego tobie - mruknął, unosząc leciutko brew z pociągającym i figlarnym uśmiechem.
Tylko nie każ mi się masturbować... Już mnie ręka od tego zaczęła boleć.
Ora wciągnął powietrze ustami, rozszerzając oczy. Zacisnął po chwili szczękę, cały czas pożerając chłopaka wzrokiem. Czuł się, jakby powietrze stało się gęste w takim stopniu, by nie mógł oddychać.
-Poradzę sobie - mruknął, zakładając nogę na nogę i opierając się znów o drzwi na taras. - Kontynuuj.
Otrzepał "papierosa", nie przejmując się lecącym na dywan popiołem. Z natury nie był porządnicki... No i nie miał zamiaru zamartwiać się taką błahostką, gdy tuż pod jego nosem stał chłopak gotowy na wszystko.
Cholera... I nie pal. Od tego gorzknieje sperma. A ja nie lubię gorzkich rzeczy...
Chłopak powoli oblizał usta, uśmiechając się kokieteryjnie. Przesunął opuszkami palców po swoim udzie i wciągnął cicho powietrze, mrużąc oczy. Skierował palce na podbrzusze, pieszcząc się powoli. Znów zagryzł delikatnie wargę, rumieniąc się odrobinę. Cały czas patrząc na mężczyznę z prowokacją, dotykał swoich ud, torsu, szyi... Jednak jego krocze dalej było poza zasięgiem wzroku niebianina, który zamiast tego był obdarzany figlarnym i ponętnym uśmiechem oraz uwodzicielskim spojrzeniem.
Ora zaśmiał się ostatni raz zaciągając się dymem. Rzucił fajkę na dywan, nie przydeptując jej. Skierował swoje kroki w stronę szafki nocnej, na której stała butelka Whisky. Niebianin nalał sonie trochę do przybrudzonej szklanki i wypił łyka. Cały czas patrzył się na chłopaka z uwielbieniem. Cwany uśmieszek nie schodził mu z ust.
-Dobrze Ci idzie - powiedział, siadając na łóżku.
- Jestem tego świadom - mruknął, w dalszym ciągu się dotykając. Owszem, ruszało go to, ale ile można? Powoli zaczynały go usta boleć od ciągłego uśmiechu. Odchylił się do tyłu, opierając na jednym łokciu, drugą ręką wciąż pieszcząc swoją skórę. Odchylił głowę tak, że starszy nie widział jego twarzy.
Długo jeszcze czy jesteś jednym z tych, którym już nie staje i jedyne co mogą, to popatrzeć? - mruknął marudnie w myślach, wzdychając cicho, gdy znów dotknął swojego podbrzusza. Nie rozsunął nóg.
Nie ma tak dobrze.
Hideyoshi rozsiadł się wygodnie, obserwując chłopaka w milczeniu. Jego oczy nie potrafiły się napatrzeć.
-No, staraj się - ponaglił Czorta Niebianin, dopijając szklankę alkoholu.
Nie wiedział czemu, ale po prostu nie miał ochoty rzucać się na Rosiera. Narazie wystarczył mu sam widok zadowalającego się Czorta.
Czort o mało nie parsknął śmiechem, jednak bardzo profesjonalnie zachował to dla siebie. Usiadł wygodniej na biurku i powoli rozsunął nogi, przesuwając palcami po wewnętrznej stronie swoich ud. Wyprężył się w lekki łuk, w końcu dotykając swoją na wpół twardą męskość. Przesunął po niej delikatnie opuszkami palców, wciągając powietrze. Spod przymkniętych powiek obserwował niebianina, obdarzając go czarującym uśmiechem. Prowokacyjnym gestem zwilżył dolną wargę językiem, zaciskając mocniej palce na swoim penisie, przez co z jego gardła wyrwał się cichy jęk.
Nagle przestał się dotykać i zsunął się z biurka. Uśmiechnął się figlarnie, podchodząc do szafki nocnej i dolewając starszemu alkoholu do szklanki. Odłożył butelkę i usiadł obok niebianina. Złapał go delikatnie za nadgarstek i przysunął sobie szklankę do ust. Upił łyk alkoholu i odsunął od siebie rękę mężczyzny. Posłał mu kokieteryjny uśmiech, przechylając się do niego i przesuwając czubkiem nosa po jego szyi.
- Masz jakąś oliwkę czy coś takiego? - mruknął cicho, pieszcząc wargami skórę na szyi Hideyoshiego.
Skoro mam się sam bawić to chociaż mi zabawkę udostępnij... dnia Pią 11:27, 16 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Hideyoshi zaśmiał się, odsuwając chłopaka od siebie. Nie chciał, by ten go dotykał.
-W łazience są olejki - odparł, przeczesując włosy. - Zaraz znajdę ci coś fajnego.
Mężczyzna wyprostował się i rozejrzał po pokoju. Nie dostrzegł jednak nic, co mogłoby się Rosierowi przydać.
-Albo i nie - powiedział, ponownie kierując na niego wzrok. - Musisz sobie poradzić sam.
Chłopak o mało nie zaklął, gdy ten się odsunął... Dziękował jednak w duchu wszystkim znanym mu bóstwom, iż starszy nie ma "dziwnych" zapędów i nie chce mu wkładać różnych, nie przeznaczonych do tego rzeczy do tyłka.
Uśmiechnął się ponętnie do mężczyzny.
Chociaż tyle...
Wstał spokojnie i na czuja trafił do łazienki, otwierając - również na wyczucie - szafeczkę z olejkami. Wziął jeden o miłym zapachu, chociaż nie mógł do końca stwierdzić, czy bardziej pachnie on czekoladą czy... jak na jego nos - krwią. Wziął buteleczkę i skierował się z powrotem do pokoju.
Załatwię to w miarę szybko... Mam nadzieję. I zobaczę, może w klubie czeka na mnie Toto. On jest zawsze chętny do "pomocy" - mruknął do siebie w myślach, myśląc o naczelnej "dziwce" klubu. Toto był chłopcem lubiącym rozkładać nóżki. Bardzo lubiącym. Tak bardzo, iż przestał być hostem, a zajął się prostytucją, mimo iż dalej działał na terenie klubu. Cóż, zarówno właściciel jak i Toto mieli z tego zyski, więc nikt się nie czepiał, a i sfrustrowane hosty miały gdzie - i za darmo - zaspokoić własne potrzeby czysto seksualne.
Oparł się o framugę biodrem, uśmiechając się do mężczyzny figlarnie.
- Tą mogę pożyczyć? - zapytał, patrząc na niego trochę prowokacyjnie. Na ustach igrał mu figlarno-drapieżny uśmieszek.
Ora westchnął, patrząc na chłopaka i nie wiedząc dokładnie co ma powiedzieć. Ze zdziwieniem odkrył, że jest trochę zmęczony.
-Rób co masz robić - powiedział do Czorta i podszedł do swojej komody.
Ponownie wyjął z niej pudełeczko z fajkami i wsadził sobie jedną do ust, kolejną zakładając za ucho. Wychylił się w stronę małego, przystawiając w jego stronę papierosa jakby mówił: "No, podpal mi."
Chłopak uśmiechnął się do niego ślicznie, podpalając mu fajkę... A potem - zanim starszy zdążył się chociażby zaciągnąć - już stał przy biurku, zapinając założone spodnie, buty zaś miał już na nogach.
- Obiecuję, że jutro oddam - uśmiechnął się do niego figlarnie, narzucając na siebie kamizelkę. Podszedł do niebianina i musnął palcami jego policzek, w miedzy czasie kradnąc mu fajkę zza ucha.
- Miło mi było panu służyć. Zapraszam do klubu... - uśmiechnął się do niego kokieteryjnie, stojąc w drzwiach i przypalając sobie fajkę. Zaciągnął się i prowokacyjnym gestem wypuścił dym ustami.
- ... I polecam się na przyszłość - mrugnął do niego i zrobił krok za drzwi.
Tooootoooo... Gdzie jesteś?
Ora zaśmiał się perliście, gdyż zachowanie Czorta naprawdę go rozśmieszyło. Popatrzył na niego błyszczącymi oczyma, zaciągając się papierosem.
-Poczekaj - powiedział, podchodząc do biurka i wyjmując z szuflady czarny, skórzany woreczek. Rzucił go w stronę chłopaka. - Masz tu tyle, ile w tej twojej agencji nie dostaniesz przez tydzień - parsknął śmiechem. - Również polecam się na przyszłość.
- Dziękuję ślicznie - chłopak sparodiował ukłon przed mężczyzną. Puścił mu oczko z figlarnym uśmiechem.
- Problem polega na tym, że pan może wybrać, kto go obędzie "obsługiwał"... Ja nie mam wyboru, kto będzie mym klientem - pokazał mu język i odwrócił się. Zaciągnął się ponownie papierosem, idąc korytarzem w stronę wyjścia.
Yay, zapłacę za mieszkanie! W końcu... Cholera, trzeba się częściej pałętać w takim środowisku...
Uśmiechnął się pod nosem, wychodząc z domu klienta. Wsiadł do powozu, który grzecznie na niego czekał. Miał ochotę się obejrzeć, ale nie zrobił tego.
Nie podobało mu się to. W ogóle.
Warknął pod nosem, stojąc na dachu posiadłości i obserwując Tamashiego zbliżającego się do drzwi. Był zły. Zabrał mu Shanae, po raz kolejny, a teraz znów chce zranić wampira? Rosier miał ochotę przywalić smokowi, zabić go...
Westchnął, czekając na rozwinięcie sytuacji. Cóż, zawsze może donieść Shanae. Ten na pewno nie pozwoli się "wydymać" drugi raz.
-Witaj - przywitałem go, otwierając mu drzwi i wpuszczając do środka.
Podejrzewałem po co przyszedł. Mówił, że to poważna sprawa i musi ze mną porozmawiać, a ja do głupich nie należę. Czułem, że moje wpływy się skończyły.
Usiedliśmy w salonie, na kanapie, trzymając się jednak od siebie z daleka. Udawałem przygnębionego, mogłem go przecież jeszcze złapać na litość.
-Wiem, po co przyszedłeś - powiedziałem, wsuwając dłonie między zaciśnięte uda i wpatrując się z uporem we własne kolana. - i proszę cię, nie rób tego.
Milczał chwilę. Widocznie zastanawiał się, jak mi oznajmić, że wraca do swego kochasia. Swoją drogą, to wszystko było dla mnie trochę komiczne. Nie sądziłem, by długo ze sobą wytrzymali.
-Znów jestem z Shanae - wydusił wreszcie i złapał w palce moją brodę, odwracając mi twarz, bym patrzył na niego. - Wiesz, co to oznacza.
-Wiem - przytaknąłem cicho, starając się wypaść jak najwiarygodniej. - Ale Tamashi... - westchnąłem, uwalniając ręce i kładąc jedną z nich na jego karku. - Pragnę cię.
Fioletowowłosy sarknął pod nosem, zaciskając palce na mojej brodzie. Dziwnie się czułem. W końcu to zawsze ja byłem stroną dominującą.
Przysunąłem się do niego delikatnie. Tak, żeby go nie spłoszyć i ująłem w zimne ręce jego twarz.
-Pragnę cię, ostatni raz - dodałem.
Przytrzymałem jego głowę, by się nie cofnął i ułożyłem wargi na jego ustach. Już po chwili wepchnąłem mu język do gardła, desperacko wręcz wchodząc mu na kolana. Nie opierał się jednak. Oddał pocałunek równie namiętnie jak ja. Gdy jednak chciałem zrobić krok dalej, wsuwając mu dłoń w spodnie, wyraźnie się przestraszył.
Oderwał się ode mnie i złapał za ramiona, odpychając mnie. Dyszałem cicho, ocierając kącik ust wierzchem dłoni i przeklinając w duchu.
-To był ostatni raz - powiedział, wstając zamaszyście i o mało nie zrzucając mnie na podłogę. - Nigdy więcej.
Mimo, że jego kroki, gdy szedł do wyjścia były stanowcze, wiedziałem, że kiedyś jeszcze wróci. dnia Pią 21:35, 25 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Rosier przyglądał się wszystkiemu przez szybę i wykrzywił wargi. Był wściekły, a z drugiej strony... Mógł to wykorzystać, czyż nie? Gdy Tamashi wyszedł, otworzył spokojnie drzwi tarasu.
- Spieprzyłeś. A już tak dobrze ci szło - powiedział do Hideyoshiego, uśmiechając się do niego złośliwie. Podszedł do barku i złapał butelkę alkoholu. Odkręcił ją i napił się, opierając biodrami o mebel.
- Ale i to się da wykorzystać, ta... Zetnie się wspomnienie tu i tam, doda trochę wyobraźni... Shanae i tak wyczuje na nim twój zapach... Powinno wystarczyć - uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Właściwie... Gdyby nie Tamashi, bardzo dobrze byście się dogadali z Shanem. Jesteście cholerni podobni - roześmiał się, puszczając mu oczko.
- Tylko on nie udaje takiego... Nawet nie wiem jak to nazwać. W każdym razie, gdybyś był bardziej stanowczy, smoczek by ci uległ - spokojnie usiadł sobie na kanapie.
Czy był bezwzględny? Może. Ale widział szansę naprawienia błędu, kiedy pozwolił Shanae wpaść w tak "idiotyczną" sytuację.
Hideyoshiego zaskoczyło trochę zachowanie Rosiera. Dłuższą chwilę zastanawiał się w ogóle, co on tu robi.
Obserwował go w milczeniu, przetwarzając jego słowa powoli. Na końcu zaśmiał się, nadal siedząc na kanapie.
-Czemu sądzisz, że mnie to obchodzi? - zapytał w końcu, zakładając nogę na nogę. - Nawet mi to na rękę. Jeśli zapuścisz w Shanae korzenie nieufności, Tamashi znowu do mnie przyleci... Z resztą, i tak kiedyś to zrobi.
Wstał z kanapy i podszedł do barku, wyjmując z niego butelkę wina musującego. Nalał sobie trochę do kieliszka i zamknął mebel, stając obok.
-Właściwie jedno mnie zastanawia - odparł po chwili, obserwując go badawczym wzrokiem. - Czemu jako najlepszy przyjaciel Shanae, chcesz zniszczyć jego związek?
Właściwie to miał jedną tezę, jednak nie miał zamiaru się z nią narazie zdradzać.
Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na niego ironicznie.
- Nie udawaj idioty... Proszę. Na pewno masz na to jakąś tezę, czyż nie? - zapytał z cynicznym uśmieszkiem, znów upijając łyk whisky wprost z butelki.
- Mam nadzieję, że uda mi się przyspieszyć "przylecenie" smoczka do ciebie - mruknął pod nosem, po czym odsunął kilka przydługich kosmyków z twarzy. Wstał i podszedł do niebianina powoli, uśmiechając się seksownie. Jak gdyby nigdy nic zarzucił mu ręce na szyje, uważając na butelkę alkoholu w ręce. Oparł się o niego biodrami i przesunął nosem po jego szyi w górę.
- Chcę Shanae dla siebie. Nazwij to miłością, pragnieniem, żądzą, zachcianką... Nieważne. Nie po to robiłem podchody przez tak długi czas, by Heiwa niszczył moje plany - mruknął, owiewając ciepłym powietrzem jego skórę. Zupełnie jakby mówił mu, że ma ochotę uprawiać z nim seks, a nie, czemu zamierza rozwalić czyjś związek.
- Po za tym... Nie szkoda ci, że mimo twoich starań, twoje wpływy się skończyły? - zapytał cicho i pocałował go tuż pod uchem, niczym kochanka. Uśmiechnął się pod nosem.
Hideyoshi prychnął pod nosem i położył dłoń na ramieniu chłopaka, odsuwając go od siebie i tym samym- po prostu ignorując. Dopił wino, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Mam nadzieję, że to przyśpieszysz, choć z drugiej strony to i tak kiedyś się stanie - powiedział. - Tamashi jest zbyt słaby, nie wytrzyma kolejnego kryzysu, czy kłótni. A z tego, co wiem, nadal nie wszystko ma z Shanae wyjaśnione.
Cofnął się i odstawił delikatne naczyńko na stolik, po chwili podchodząc do okna i zamykając je. Obejrzał się na Czorta i ruszył na piętro.
-Moje wpływy się nie skończyły - dodał jeszcze, nie oglądając się nawet i rozplątując krawat, który miał na szyi. - On nadal jest tylko małym cielaczkiem.
Syknął, gdy mężczyzna go odsunął, ale nie przystawiał się znowu. Słuchał go, uśmiechając się złośliwie pod nosem.
- Oczywiście, dopóki wierzy ślepo w twoją... przyjaźń - odparł, spokojnie stojąc na pierwszym schodku. Oparł się o balustradę i napił alkoholu. Patrzył na niego tymi kocimi oczyma i przez te kilka chwil dokładnie było widać, że nie jest jakimś tam bezbronnym, bezmyślnym hostem.
- I jeśli zdąży. Shan nie lubi konkurencji... I umie sobie z nią poradzić - dodał, uśmiechając się do jego pleców miło. Przeciągnął się i wszedł na piętro szybko. Ruszył za mężczyzną tanecznym wręcz krokiem.
- Szkoda, naprawdę szkoda... - mruknął pod nosem.
Męczenie mężczyzny było dla niego ciekawe.
Hideyoshi pokonał kilka schodów i odwrócił się do Czorta przodem, podnosząc brew. Oparł się rękami o balustradę, patrząc na niego z góry.
-Twój Shanae nic mi nie zrobi - powiedział. - Irytuje mnie to, jak pewni siebie obaj jesteście. Myślicie, że dacie radę każdemu, kogo napotkacie, a tak nie jest.
Odwrócił się od niego ponownie, odrzucając już krawat i zabierając się do rozpinania koszuli. Kierował się w stronę swojego gabinetu.
-Też mam swoje zdolności, których nikt w tym mieście nie zna, też mam swoje kontakty, które z łatwością umiem wykorzystać - dodał zaraz, nie patrząc nawet, czy młodszy za nim idzie. - I wcale nie zależy mi tak bardzo na Tamashim. To tylko kolejna z moich zabaweczek.
- Chciałbym, żeby był "mój" - mruknął pod nosem, dalej za nim idąc. Słuchał go spokojnie, po czym klasnął w ręce.
- Taak! Lubie "stanowczych, pewnych swoich umiejętności" facetów - roześmiał się, szczerząc kiełki.
- Zresztą, nie ważne. Znając moje szczęście, Shan z Tamashim w magiczny sposób przetrwają wszystkie burze, wyznają sobie gorącą i namiętną miłość, wezmą ślub, spłodzą małego smoko-wampirka i ruszą całą trójką ku zachodzącemu słońcu, na drugi koniec pierdolonej tęczy - powiedział, gdy weszli do gabinetu mężczyzny. Napił się alkoholu i usiadł na jego biurku, uważając czy nic na nim nie leży. Założył nogę na nogę i uśmiechnął się pod nosem złośliwie.
- Aż mdli od słodkości. Ale mam też i gorzko-kwaśny akcent, tada - rozłożył rączki, udając, że się kłania. Wyprostował się i oblizał usta.
- Ale nie po to do ciebie zawitałem - roześmiał się cicho, po czym napił się alkoholu. dnia Nie 1:21, 27 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Hideyoshi obserwował chłopaka w skupieniu, z lekkim rozbawieniem. Oparł się plecami o ścianę obok drzwi i dłuższą chwilę po prostu przyglądał się Czortowi.
-Właśnie - odparł wreszcie. - Po co "do mnie zawitałeś"? NIgdy cię tutaj nie zapraszałem.
"Nigdy nie zapraszam takich, jak ty" - miał ochotę dodać, jednak ugryzł się w język. Nie chciał być jeszcze zanadto nieprzyjemny. Poza tym cieszył się, że chłopak tak się go trzyma.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Nie czekałem na zaproszenie - odparł, wzruszając ramionami. Oparł się z tyłu na wyciągniętej ręce, patrząc na mężczyznę kocimi oczami. Uśmiechnął się do niego seksownie, choć to nie było zamierzone.
- Nudziłem się. Wszyscy inni mieli już zajęty wieczór, zostałeś ty - odparł rozbrajająco szczerze, pokazując mu kiełki. Pomachał mu jeszcze butelką whisky.
- I masz alkohol. Plus podoba mi się twoje ciało, a obserwowanie różnicy twoich zachowań jest niezwykle interesujące. Ty masz swoje zabawy, ja mam swoje - znów wzruszył ramionami i upił łyk alkoholu, dalej siedząc na biurku.
Mężczyzna opierał się o ścianę i patrzył na chłopaka z rozbawieniem i podziwem zarazem. Uśmiechał się, z uniesioną brwią.
Miał zamiar go wyrzucić, jednak po tak szczerej odpowiedzi... Po prostu nie potrafił.
Stał z odpiętą koszulą. Zaraz sięgnął rękami do paska od spodni i wyjął go ze szlówek. Zaraz potem zsunął odzież razem z bielizną.
Został jednak w koszuli.
-To pij sobie, a ja idę się umyć - powiedział tylko i zaraz zniknął w łazience, zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Jasne, nie przeszkadzaj sobie - wzruszył ramionami, upijając łyk alkoholu. Gdy mężczyzna poszedł do łazienki, zsunął się z biurka i przeszedł się po pomieszczeniu. Przesunął pieszczotliwie palcami po regałach i ułożył się wygodnie na fotelu koło okna, przewieszając nogi przez jeden podłokietnik, a o drugi opierając się nogami. Oparł głowę o oparcie fotela i upił łyk alkoholu. Przymknął oczy, na chwile dając sobie spokój z jakimikolwiek maskami. Westchnął cichutko, opuszczając rękę z butelką alkoholu tak, by go nie wylać.
Wyglądał jakby spał, spokojny, z delikatnym wykrzywieniem warg.
Hideyoshi umył się spokojnie, bez pośpiechu i wytarł się dokładnie. Założył świeżą koszulę i zapiął ją dokładnie. Na nogi założył zwykłe, czarne spodnie. Starannie uczesał włosy przed lustrem i wsmarował w dłonie krem.
Przeszedł drugimi drzwiami do sypialni i ułożył się na łóżku. Był zwrócony w stronę okna, z policzkiem opartym na otwartej dłoni. Zamknął oczy, nie przejmując się obcym w swoim domu.
Otworzył oczy, gdy usłyszał jak ktoś wybija okno tuż obok niego. Nie ruszył się z miejsca, obserwując dwójkę włamywaczy. Miał ochotę się zaśmiać, gdy nie zauważyli go i od razu podeszli do sejfu niebianina. Wstał powoli, obserwując ich poczynania.
- Nie masz wrażenia, że coś jest nie tak? - szepnął jeden z włamywaczy, a Rosier stanął za nimi w pewnej odległości i upił łyk alkoholu.
- Nie martw się. Też mam takie wrażenie, jak się do kogoś włamuję, a tam w pokoju nie zapowiedziany gość - powiedział głośno, na co jeden z włamywaczy wrzasnął. Odwrócili się, patrząc na czorta.
- Zabij go, zabij! - krzyknął jeden, a drugi jak na komendę rzucił się na rogatego. Ten zgrabnym ruchem uniknął wymierzonego do niego noża, przejął go i zabił włamywacza.
- Nie ładnie - mruknął, na co drugi włamywacz znów krzyknął, rzucając się do zbitego okna.
Nie zdążył.
Rosier pokręcił głową, pochylając się nad pierwszym ciałem i przeszukując je. Jak już są, to można skorzystać, nie?
Hideyoshi wstał gwałtownie, słysząc hałasy ze swojego biura. Jeśli Czort postanowił powybijać mu kilka okien, to chyba szlag go trafi.
Pośpiesznym krokiem wyszedł z sypialni i przez korytarz wszedł do gabinetu. Zamarł, lekko zdziwiony, widząc na podłodze dwa ciała. Zastanawiał się, kiedy to się wszystko, do cholery stało.
Z drugiej strony nie był zaskoczony. Nie rzadko zdarzało się, że ktoś próbował go okraść. Nigdy jednak nie zabijał zbrodniarzy. Po prostu ucinał im dłonie i kazał żyć - jeśli zdołali się odratować, z kalectwem.
Rosier kończył właśnie przeszukiwać pierwsze ciało. Stanął i popatrzył na niebianina, uśmiechając się słodko.
- Uwierzysz, jak powiem, że to nie ja? - zapytał miękko, unosząc ręce jakby się poddawał. Potem spokojnie podszedł do drugiego ciała, je również przeszukując. Zmarszczył brwi, odsuwając skrawek koszuli i odsłaniając biodro złodziejaszka.
- Hmm... No ładnie - mruknął pod nosem, patrząc na tatuaż. Potem wrócił do przeszukiwania ciała.
- Musisz sobie wstawić nową szybę. I nie wiem, czy nie poplamili dywanu - powiedział do mężczyzny, znowu się prostując i z zadowolonym uśmiechem oglądając wisiorek, który zerwał z szyi trupa.
Hideyoshi stał przodem do niego, z założonymi rękami opierając się o framugę. Zrobił nieszczęśliwą minę i wzniósł oczy ku niebu.
-Nie musiałeś ich od razu zabijać - powiedział, podchodząc bliżej, by im się przyjrzeć.
Kopnął jednego z nich, by odwrócić go na plecy i zobaczyć jego twarz. Uśmiechnął się, rozpoznając chłopaka. To był jeden z przygłupów, którego kiedyś Hideyoshi wykorzystał w bardzo kreatywny sposób.
Wyszczerzył się więc, ponownie obracając go na brzuch.
-Masz jakiś interes? - zapytał Czorta, przyglądając mu się.
- Czy mam jakiś interes do ciebie czy ogólnie? - odparł, chowając łańcuszek do kieszeni ciasnych spodni. Przesunął palcami po włosach, poprawiając niesforne kosmyki.
- Nie zabiłbym, gdyby się na mnie nie rzucił z nożem. Nie lubię być atakowany - odparł, wzruszając ramionami. Popatrzył smutno na rozwaloną butelkę i usiadł na biurku, zakładając nogę na nogę.
- Znasz ich? - zapytał, przekrzywiając głowę. Uśmiechnął się delikatnie, ale nie sięgało to jego oczu. Zastukał długimi paznokciami w blat biurka.
Hideyoshi przekrzywił głowę i zaśmiał się pod nosem, widząc zmartwioną twarz chłopaka. Podszedł do barku i otworzył go, po chwili wyjmując butelkę pełną bursztynowego alkoholu. Rzucił ją w stronę Czorta. W sumie, nie wiedział czemu mu ją daje. Może żeby go trochę u siebie przetrzymać?
-Tak, znałem ich - odpowiedział niezbyt rozlewnie i ponownie oparł się o framugę. - Dawno temu.
Chłopak zwinnie złapał butelkę, patrząc na niego spod uniesionej brwi.
- Wiesz... Jak wypiję za dużo, to bez względu na twoje protesty wpakuję ci się do łóżka, zacznę paplać jakieś głupoty i jeszcze będę miał czelność wymagać, byś mnie słuchał i uczestniczył aktywnie w rozmowie. Jesteś tego świadomy? Żeby nie było, że nie uprzedziłem - powiedział z rozbawieniem, odkręcając butelkę. Właściwie nie sądził, by było to jakieś zaproszenie. Ot, masz i spadaj. Uniósł rękę i odgarnął kosmyki za jeden ze swoich rogów, przy okazji badając go palcami.
- Jest w tym mieście ktoś, kogo twoje niecne plany nie dosięgły? - zapytał całkiem przyjaźnie, upijając po tym łyk alkoholu.
Hideyoshi zmrużył ciekawsko oczy i przypatrywał się pijącemu Czortowi. Podobał mu się jego sposób myślenia i szczerość w każdym jego słowie. No, chyba, że przybierał postać , której wymagał jego towarzysz... W sumie, nawet teraz mógł udawać kogoś zupełnie innego.
-Nie pochlebiaj mi - sarknął ciemnowłosy. - W tym mieście jest ich niestety całkiem dużo - dodał po chwili.
- "Niestety"? Oj, biedactwo... Nie martw się, na pewno jeszcze ich dosięgniesz - powiedział, znów upijając łyk. Uśmiechnął się pod nosem złośliwie.
- Każdy kiedyś wpada w jakieś sidła - mruknął, patrząc na niego powłóczyście spod przymrużonych powiek. Pokręcił głową, znów stukając paznokciami w blat biurka.
- Oho... Już mi się zbiera na dziwne wywody - roześmiał się lekko.
Hideyoshi zaśmiał się naprawdę szczerze, patrząc na chłopaka zmrużonymi oczami. Bawiło go jego zachowanie, a jednocześnie delikatnie intrygowało.
-A Ty? - zapytał, odrywając się od framugi i idąc powoli w jego stronę. - W jakie sidła wpadniesz?
Patrzył prosto w jego oczy i wprost nie mógł się od nich oderwać. Jeszcze chwilę temu bez żadnych skrupułów po prostu wykopałby go z mieszkania, a teraz... Nie był pewien, czy ostatnimi czasy miał na kogoś taką ochotę.
- Obawiam się, że już w czyjeś wpadłem - odparł, patrząc na niego wciąż tym samym spojrzeniem. Spokojnie poczekał aż mężczyzna będzie w zasięgu jego ręki... Po czym złapał go mocno za przód koszuli, przysuwając go między swoje rozsunięte nogi. Pocałował go z pomrukiem, nie zważając na ewentualny protest i odchylił się po tym, puszczając jego koszulę. Upił kolejny łyk alkoholu, uśmiechając się do niego kusząco.
Hideyoshiego zaskoczyło trochę tak nagłe przyciągnięcie przez chłopaka, jednak nie protestował. Nie oddał jednak pocałunku.
Uśmiechnął się ponownie i przyglądał chłopakowi dłuższą chwilę.
-Stawiam, że w małego wampirka? - zapytał, ciekawsko mrużąc oczy.
Położył jedną dłoń na jego ramieniu i przesunął ją na kark. Po chwili puścił go jednak.
- Oh, rozczarowany? - odparł, uśmiechając się złośliwie kącikiem ust. Nie protestował, gdy starszy dotknął jego karku. Patrzył mu w oczy trochę prowokacyjnie, znów upijając łyk alkoholu. Nie krępował się ani pozycją ani ogólną sytuacją. Oparł się wolną ręką o biurko, odstawiając na nie butelkę.
- A w czyje jeszcze sidła miał bym wpaść? - mruknął cicho.
Hideyoshi przechylił lekko głowę i sapnął pod nosem. Zrobił trudną do odczytania minę. Odepchnął się od biurka, odwracając się tyłem i obchodząc je dookoła. Wziął do ręki pióro i usiadł w fotelu. Szybko napisał jakiś krótki liścik i zawinął papier w czarną wstążkę.
Już po chwili zniknął za drzwiami, jednak zaraz wrócił.
-Wybacz - mruknął, stając ponownie w drzwiach. - Jutro ktoś to zabierze - rzucił spojrzeniem na leżące trupy i wycofał się z pomieszczenia.
- Nooż... Jaki ty dzisiaj nie do zabawy... - mruknął pod nosem, biorąc butelkę alkoholu. Zsunął się z biurka, spokojnie kierując się za niebianinem. Upił łyk, podchodząc do niego i "wieszając" mu się na szyi.
- Masz ochotę na seks? - zapytał po prostu, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się do niego delikatnie i polizał jego dolną wargę. "Pomiział" nosem policzek i brodę starszego. Był przygotowany na odepchnięcie, ale zapytać zawsze można.
Hideyoshi zmierzył całą jego sylwetkę surowym wzrokiem, jednak po chwili złagodniał on trochę.
-Może później - odpowiedział, wcale nie zdziwiony bezpośrednim pytaniem czorta. - Mówiłeś coś o ułożeniu się na łóżku i paplaniu głupot - przypomniał mu.
Spojrzał na butelkę trzymaną przez młodszego i uśmiechnął się, widząc, że jest do połowy pusta.
Czort zamrugał, patrząc na niego bez zrozumienia, po czym roześmiał się, chowając twarz w zagięciu jego szyi.
- O gez, naprawdę jesteś interesujący - mruknął z rozbawieniem, mając bardziej na myśli "jesteś interesującym obiektem do obserwacji (i szturchania patykiem)". Odsunął się lekko i upił łyk trunku, czując już powolne szumienie w głowie.
Naprawdę chcesz słuchać wywodów pijanego o jakiś duperelach... Co chcesz osiągnąć? Masz nadzieję coś ze mnie wyciągnąć?
- Więc chodźmy do łóżka - powiedział, patrząc na niego z rozbawieniem.
Hideyoshi nie skomentował wypowiedzi chłopaka, bo wyczuł w niej nutkę czegoś dziwnego. Pocałował go tylko w usta, odrywając się jednak po chwili i kierując swe kroki w stronę sypialni. Wszedł na łóżko i położył się, okrywając ciało puchową kołdrą.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, oblizując delikatnie usta. Powoli poszedł za starszym, znów upijając łyk alkoholu. Popatrzył na niego, odkładając butelkę na małą szafeczkę. Wziął ją jednak z powrotem i podszedł do łóżka. Odstawił butelkę po kolejnym łyku na szafeczkę nocną, po czym wpakował się na łóżko, pozbywając się szybko butów przed tym.
- Yay... Masz wygodne łóżko... Mogę, ne? - zapytał, choć i tak już wpełzł pod kołdrę. Ułożył się na boku, opierając się na łokciu. Patrzył na niego trochę mętnym spojrzeniem, ale był raczej przytomny. Przysunął się, opuszkami palców jednej ręki przesuwając po skroni i policzku starszego.
- Masz niezwykłe oczy. Zapewne mówił ci to już ktoś, ale są naprawdę... ciekawe. Mówią, że oczy są zwierciadłem duszy - mruknął, patrząc na niego spokojnie.
- Ja nie bardzo wierzę w takie rzeczy. Chociaż, patrząc w twoje oczy, można powiedzieć, że jest w tym sporo prawdy... - uśmiechnął się lekko, a jego oczy zamigotały łagodnie. Przez chwilę było w nich coś intrygującego i niebezpiecznego, ale zaraz znikło.
Hideyoshi również leżał bokiem, patrząc na chłopaka niezwykle łagodnie. Dziwiło go,a jednocześnie cieszyło zachowanie młodszego.
-Teraz jesteś sobą? - zapytał, popierając policzek na dłoni. - Czy może nadal dajesz kogoś, kim nie jesteś?
Czuł się dosyć dziwnie. Jakby nie był w dobrym miejscu i w dobrym czasie. Po prostu nie pasował do tego typu rozmów. Nie był do tego przyzwyczajony.
-Co widzisz w moich oczach, że tak cię fascynują?
Zaśmiał się cicho, po czym uśmiechnął się do mężczyzny dziwnie ciepło.
- Hideyoshi... Wszyscy udajemy. Zawsze. Myślę, że wiesz, co mam na myśli... W końcu ty też udajesz. Kiedy ty jesteś sobą? Teraz? Kiedy robisz interesy? Kiedy "bawisz" się uczuciami innych? - powiedział miękko, głaszcząc policzek starszego opuszkami palców.
- To bardzo ciekawe, nie sądzisz? Udajemy z różnych powodów, a koniec końców to, co chcemy ukryć i tak wypłynie. Wcześniej czy później, nie ważne. Kiedyś na pewno i już nie będzie wesoło - mówił, bawiąc się kosmykami włosów starszego.
- A twoje oczy... To też ma wiele do tematu. Zmieniają się zależnie od roli, którą sobie wybierasz... A jednak ciągle jest w nich coś, co przy głębszej analizie można nazwać "przebiegłością". Coś co wyraźnie daje sygnał, by przy tobie uważać i nie dać się nabrać na to, jaką rolę sobie wybrałeś - uśmiechnął się do niego ślicznie i westchnął, układając się wygodnie.
- Bleh, rozgadałem się - roześmiał się cicho, ciepło.
- Ale czasem trzeba. Brakuje mi takiego leżenia z kimś i gadania o bzdurach. Zwykle jak już jestem z kimś w łóżku, to raczej nie rozmawiamy - pokręcił głową i ziewnął cicho, zasłaniając usta dłonią.
Hideyoshi patrzył na Czorta z zaciekawieniem, słuchając jego słów na pozór uważnie. Okrył się szczelniej kołdrą, gdyż zaczęło robić mu się trochę chłodno.
-Zawsze jestem sobą - odpowiedział. - Bo zawsze dążę do tego samego.
Obrócił się na plecy i zapatrzył na biały, dekorowany sufit. Uśmiechnął się pod nosem. Też niezbyt często zdarzało mu się prowadzić tego typu rozmowy.
-Pewnie doskonale zdajesz sobie sprawę, że potrafię dużo rzeczy wykorzystać... - mruknął. - Więc lepiej nie mów za dużo.
Roześmiał się, kręcąc głową.
- Oczywiście. Skoro tak uważasz - mruknął na pierwsze słowa mężczyzny. Na następne znów się roześmiał, układając się wygodnie na łóżku.
- Tak, wiem. Robię to samo. Po za tym... - przysunął się do niego powoli i przesunął ustami po jego policzku w dół, na szyję, a następnie do jego ucha.
- Każdy czasem potrzebuje być wykorzystanym i móc zwalić winę na kogoś innego - mruknął, lekko przygryzając jego małżowinę. Odsunął się jednak zaraz, układając z powrotem na poduszkach.
- Mogę mówić dużo... Nikt nie powiedział, że będzie to miało jakąś wartość - ziewnął cicho, kuląc się i zamykając oczy.
- Po za tym... Pierdolisz, Hide. Nigdy nie jesteś sobą. Nawet teraz udajesz, chociaż jest to całkiem... zabawne - mruknął cichutko, jakby usypiał.
Hideyoshi przekrzywił głowę, zerkając na Czorta i zamyślając się głęboko. W sumie, Rosier zrobił słuszną uwagę. Bo tak naprawdę Hideyoshi najchętniej zamknąłby mu mordę i wywalił z domu, by mieć chwilę świętego spokoju.
... Tak mu się przynajmniej wydawało.
Jednak, wbrew swojemu rozumowaniu pragnął kontynuować tę rozmowę.
-Nie cieszysz się, że udaję? - zapytał, obracając się na bok w jego stronę. - Nawet jeśli to robię, możesz mieć choć przez chwilę poczucie, że masz się komu wygadać. A co do wykorzystania... - kontynuował. - Możesz mi się wyżalić, a potem, w swojej głowie wytłumaczysz się, że po prostu cię zmusiłem. Nie będziesz się obwiniał, nie będziesz taki słaby.
Otworzył oczy i spojrzał na niego jak - nie przymierzając - na idiotę. Uśmiechnął się lekko złośliwie.
- Nie zależy mi, Hide. Ani na tobie, ani na twoim towarzystwie, więc to czy udajesz czy nie mam generalnie głęboko w poważaniu. Gdybym chciał się wygadać z jakiejś poważnej sprawy, poszedł bym do Shanae. Gadać bzdury mogę do każdego, dziś wypadło na ciebie. Możesz mnie wykopać, zrozumiem to. Możesz udawać dalej, może też masz z tego choć połowę tej frajdy jaką ja odczuwam - wzruszył ramionami, uśmiechając się do niego figlarnie. Przeciągnął się, układając się wygodnie i patrząc na niego z zadowoleniem.
- Chociaż w tym właśnie momencie, jestem ci nawet wdzięczny. A co słabości... Każdy jest w pewnym momencie słaby. Obwinianie się za wszystko jest dla przegranych, "straconych". Dla kogoś, kto nie potrafi stanąć na nogi samodzielnie. Zmuszać, też mnie nie zmuszasz - odparł, podnosząc się do siadu. Sięgnął po butelkę alkoholu i napił się z niej. Odłożył butelkę i położył się znów.
- Właściwie, jak ci się przyjrzeć, jesteś nawet... "słodki", Yoshi. W dziwny, mało spotykany sposób, ale jesteś. Jak taka maskotka, wszyscy dotykali, wszyscy widzieli, ale tylko jedno dziecko zobaczy w niej coś niezwykłego. Milutkie - uśmiechnął się znów figlarnie.
Hideyoshi zmarszczył lekko czoło, słuchając uważnie jego słów. Nie był pewien, czy dobrze się zrozumieli, jednak -o dziwo- nie miał ochoty kłócić się z Rosierem.
Jednak nie powstrzymał się przed sarknięciem złośliwym śmiechem.
-Naprawdę cały czas wierzysz, że Shanae chętnie wysłuchałby twoich żalów? - zapytał z powątpiewaniem. - Przy kimś obcym nawet nie musisz się nad tym zastanawiać. I tak wiesz, że ma to w dupie.
Odwrócił się na plecy i zakrył kołdrą pod samą brodę. Patrzył się chwilę w ciszy na sufit, jednak zaraz ponownie zerknął na Czorta.
-I nie nazywaj mnie tak - powiedział, mając na myśli zdrobnienie, którego użył młodszy.
- Nie chodziło o "żale". Do niego zwracam się jak mam naprawdę problem. A co do obcych... Mogą mieć to w dupie, ale wyjmą to z niej, jeśli się da to wykorzystać - wzruszył ramionami i przysunął do mężczyzny, kładąc mu głowę na ramieniu.
- Dlaczego? Yooooshi. "Pasuje" ci - mruknął złośliwie, uśmiechając się pod nosem i pocałował go w policzek szybko. Cofnął się, ale zaczął się bawić kosmykami niebianina.
- No i gdyby tak było wszystko jedno, ty też byś się żalił.
Ale raczej nie masz komu, co? - domruczał w myślach.
Hideyoshi popatrzył już trochę zły na chłopaka, podkładając pod głowę ręce.
-Nie mów - powtórzył, wzdychając pod nosem.Dosyć długo milczał, jednak po jakimś czasie znów się odezwał. - W dzieciństwie byłem wykorzystywany seksualnie przez własnego ojca - rozpoczął opowieść. - Matka nie reagowała, czasem nawet czerpała z patrzenia przyjemność. Byłem ich główną zabawką. Gdy wyrosłem spowodowałem pożar w domu i uciekłem. Nie wiem co się z nimi stało. Nie dane mi jednak było żyć w spokoju. Trafiłem do mężczyzny, który mnie sprzedał i tak rozpoczęła się moja "kariera" w zawodzie dziwki. Czułem się jak szmata, bo mimo, że pieprzyli mnie faceci obleśni, brudni, najczęściej spici i agresywni, podobało mi się to. Czerpałem z tego przyjemność i to było najgorsze. Po kilku latach jakoś się otrząsnąłem, zabiłem szefa i zwiałem z jego kasą.
Zaśmiał się pod nosem, jednak zasłonił usta ręką i stłumił chichot. Nie wytrzymał jednak długo. Wybuchł nagłym śmiechem i obrócił się na brzuch, by wbić twarz w poduszkę. Po chwili zerknął na chłopaka.
-Było wiarygodnie? - zapytał, wciąż trochę rozbawiony. - Twoja kolej.
Uniósł lekko brew, słuchając go. Pod koniec, sam uśmiechał się lekko, z rozbawieniem.
- Bardziej wiarygodne by to było, gdybyś uciekał wzrokiem albo przymknął oczy - odparł, wywracając oczami. Na ostatnie słowa wzruszył ramionami.
- Wychowałem się jako bękart, z trojgiem "rodzeństwa". Żadnego molestowania, żadnych przytyków, ot kochając rodzinka. Problem się zaczął, jak odezwała się moja natura. Nie to towarzystwo, nie ten czas i miejsce, co trzeba... Nauczyłem się kraść, zakradać, bronić. Życie na ulicy było całkiem łatwe, jeśli wiedziałeś, komu dupy nadstawić, a komu w takową nakopać. Jako czternastolatek zostałem złapany i oddany do burdelu, nawet nie sprzedany, po prostu oddany. Przystosowałem się bardzo szybko, nigdy nie miałem jakiegoś problemu z rozkładaniem nóg przed kimkolwiek. Potem poznałem Shanae... Zakochałem się, a jak. Spieprzyłem z "nowego domu", przypałętałem się za wampirkiem i oto jestem. Niby host, a mentalność kurwy mi została - opowiedział, ułożony wygodnie. Patrzył na Hideyoshiego spokojnym spojrzeniem kogoś, kto jest pogodzony ze swoim losem i nie ma z nim problemu. Uśmiechnął się delikatnie kącikiem ust, po czym znów się niósł i napił alkoholu.
- Ot, cała historyjka - wzruszył ramionami.
Hideyoshi spoważniał wyraźnie, przysłuchując się historii, którą opowiadał Rosier. Uniósł lewą brew i popatrzył na niego z powątpiewaniem. Po chwili jednak zaśmiał się cicho.
Gdy chłopak skończył, Ciemnowłosy uśmiechnął się w jego stronę jak najszczerzej potrafił. Podniósł się na rękach i kolanach i doczołgał do młodszego.
Nie potrafił wyjaśnić co robi, jednak nie dbał o to.
Nawet, jeśli obaj kłamali, Hide poczuł się dosyć odsłonięty. Jakby naprawdę właśnie wyjawił chłopakowi największy sekret swojego życia.
Uwalił swoją osłoniętą koszulą klatkę piersiową na tej Czorta i pocałował go w szyję. Okrył ich kołdrą i zamknął oczy, powoli zasypiając. dnia Nie 23:15, 04 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Uśmiechnął się pod nosem. To było całkiem odprężające, nawet jeśli wszystko było kłamstwem. Zmarszczył lekko brwi, patrząc jednak na niego niepewnie, gdy starszy się do niego zbliży. Zamrugał, czując jego ciężar na sobie i pocałunek na szyi. Zaśmiał się jednak cicho, unosząc rękę i kładąc ją na głowie niebianina.
- Dobranoc, Yoshi. Słodkich koszmarków - mruknął miękko i dziwnie czule, głaszcząc go po głowie. Przymknął oczy, bawiąc się delikatnie kosmykami włosów starszego. Czuł, że przysypia i nie był pewien, czy powinien dać się Morfeuszowi zaprowadzić do krainy snów.
A, pierniczyć to. Trudno - mruknął jeszcze w myślach, nim usnął z jedną ręką na głowie starszego, a drugą obejmując jego plecy.
Dość rosły mężczyzna kiwnął głową Hideyoshiemu, podając mu elegancką kopertę.
- Pan Razson wysyła pozdrowienia i przeprasza za pewne... uszkodzenia, którym uległ towar. Dlatego też zwraca panu część kosztów. Musieliśmy też ze względów bezpieczeństwa uśpić towar na czas transportu... Gdzie chce go pan rozpakować? - zapytał, patrząc na niego spokojnie.
W kopercie był następujący list:
Drogi Hideyoshi,
wybacz mi małe uszkodzenie naszego pupila, ale cóż... Wiesz jak jest. Na odwrocie napisałem ci ewentualne namiary na świetnego tresera, jeśli stwierdzisz, że jednak nie radzisz sobie z czorcikiem. Mam nadzieję, że dostarczy ci on wiele rozrywki.
Notti.
PS. Nie zdejmuj mu obróżki, to nie potraktuje cię magią. I trzymaj go w zamkniętym pomieszczeniu, taka przyjacielska rada.
Hideyoshi otworzył kopertę ze zmarszczonymi lekko brwiami. Nie to, żeby jakoś szczególnie troszczył się o Rosiera, jednak nie podobała mu się wizja tych "uszkodzeń". Dobrze z tego tyle, że Notti zdecydował się oddać część kosztów.
Mężczyzna kiwną głową na dostarczycieli, dając im znak, że mają iść za nim.
Minął przedsionek i otworzył drzwi do piwnic, gdzie miał zamiar na początku przechowywać Czorta.
Już kilka dni temu specjalna ekipa uprzątnęła zalegające tam wcześniej trunki, by zmienić piwnicę w dość przyjemne pomieszczenie.
Znajdowało się tam spore łóżko, szafa, a nawet prowizoryczny prysznic. Gdzieniegdzie w ścianach utwierdzone były obręcze na wypadek, gdyby Rosier był niegrzeczny.
-Jeśli jest czysty, połóżcie go na łóżku i przykujcie do kółek, które wystają ze ściany - polecił. - Jeśli jest brudny zostawcie go w skrzyni.
Mężczyźni otworzyli sporą skrzynię z małymi otworami na powietrze. Wyciągnęli z niego nieprzytomnego Rosiera i ułożyli go na łóżku, przykuwając szybko.
Miał kilka paskudnych ran na żebrach i w dolnej części pleców. Spod kusych, lnianych spodenek widać było siniaki i zadrapania na jego udach i biodrach. Po za tym górna część jego prawego rogu wydawała się skrócona o jakieś 5-7 cm, czego dowodził płaski, spiłowany koniec. Miał też cienką ranę biegnącą w poprzek jego ust, bliżej ich lewego kącika. Zaczerwienione otarcie zdobiło jego czoło, najwyraźniej zaprzyjaźnił się bliżej z kamienną ścianą bądź podłogą. Miał też otarcia od kajdanek na nadgarstkach i kostkach.
Poza jasnymi spodenkami i dość grubą, ciemnobrązową obróżkę ze srebrnymi ćwiekami.
Hideyoshi przyglądał się Rosierowi z nieodgadnionym wyrazem. Po chwili wyjął z szafy gruby koc i rzucił go na ciało chłopaka, przykrywając go.
-Możecie już iść - powiedział do mężczyzn. - I przekażcie Nottiemu szczere podziękowania.
Wyszedł razem z posłańcami na górę, nie kierując się jednak do wyjścia. Wszedł do sporej łazienki, wyciągając z jednej z szafek niewielką, skórzaną torbę.
Nalał do szklanki czystej wody i wziął wszystko z powrotem do Rosiera.
Postawił naczynie przy łóżku chłopaka i odkrył jego ciało. Otworzył brązową torebkę, wyjmując z niej po chwili pojemnik z przeźroczystą maścią.
Zaczął nakładać cienką warstwę lekarstwa na rany Rosiera.
Chłopak poruszył się, sycząc cicho. Miał wrażenie, że powoli zaczynają go szczypać rany, że ktoś go dotyka...
Wtedy wróciły wspomnienia ostatniej nocy, kiedy nabawił się tych wszystkich urazów. Otworzył gwałtownie oczy, szarpiąc się na łóżku i wierzgając z zachrypniętym "Nie!" wykrzyczanym cicho przez zdarte do krwi gardło. Spojrzał mało przytomnie na niebianina delikatnie przekrwionymi oczami. Drżał gwałtownie, będąc jeszcze pod działaniem otumaniającego specyfiku.
Hideyoshi odsunął się gwałtownie, całkowicie zaskoczony napadem chłopaka. Przeniósł torbę na podłogę, by ta nie spadła od wierzgań chłopaka i przysiadł się do niego powoli, gdy ten się uspokoił.
-Rosier spokojnie - powiedział. - Musisz jeszcze spać.
Nie zdążył jeszcze nasmarować wszystkich ran chłopaka, a bez tej maści, gojenie przebiegało znacznie dłużej. Przykrył chłopaka kocem, by ten poczuł choć trochę bezpieczeństwa.
Chłopak szarpnął rękami, rozglądając się po pomieszczeniu. Jednak, gdy mężczyzna przykrył go kocem przestał się rzucać... aż tak gwałtownie. Po chwili leżał już spokojnie, a głowa kiwała mu się bezwładnie na boki. Mamrotał coś w melodyjnym, obcym języku i opadł na łóżko, oddychając coraz spokojniej. Popatrzył na Hideyoshiego, chociaż wydawało się, że go nie widzi. Rozluźnił się, nawet już nie próbując się ruszać.
Hideyoshi nie spodziewał się, że Rosier będzie w aż tak kiepskim stanie. Dokończył szybko opatrywanie go, nie chcąc na powrót obudzić.
Wmusił w chłopaka niewielką ilość wody i zniknął z piwnic na kilka godzin.
Aktualnie schodził po śliskich schodach, trzymając w dłoni mosiężny świecznik. Stąpał spokojnie i po cichu, starając się dotrzeć do chłopaka bezszelestnie.
Rosier obudził się po kilku godzinach, rozglądając się po pomieszczeniu ze strachem. Poruszył rękami, próbując się uwolnić.
- Jest tu ktoś?! - próbował krzyknąć, jednak udało mu się tylko powiedzieć to dość cicho.
Zamknął oczy, przełykając spokojnie.
Spokojnie, spokojnie... Tylko spokój może nas uratować. Co ja tu robię? Gdzie jestem? Co się dzieje? Nie, nie, najpierw powoli, powoli. Moje imię. Moje imię...
Starał się nie trząść zdezorientowany.
Nic nie pamiętał.
Hideyoshi wszedł do pomieszczenia, akurat zauważając, jak Rosier porusza rękami. Podszedł do łóżka i przysiadł obok niego.
-Rosier? - mruknął, nie wiedząc tak na prawdę jak powinien się zachować. - Dam ci wody, nie możesz się odwodnić.
Wstał z łóżka, podchodząc do szafki i wziął z niej szklankę wody. Ponownie usiadł przy chłopaku i przybliżył naczynie do jego ust.
Otworzył oczy, patrząc na niego i instynktownie próbując się cofnąć w głąb łóżka. Patrzył na niebianina, zwilżając szybko usta. Obserwował go, po czym napił się grzecznie wody. Skrzywił się, czując jak spływa ona w dół podrażnionego gardła, ale to nie było ważne.
- Kim jesteś...? - zapytał, gdy mężczyzna odsunął od niego szklankę. Patrzył na niego uważnie. - Co to znaczy "rosier"?
Hideyoshi rozszerzył na chwilę oczy, będąc w zupełnym szoku. Przez chwilę zupełnie nie wiedział jak zareagować. Oparł dłoń ze szklanką o udo, nie będąc w stanie się ruszyć.
-Rosier to twoje imię - powiedział tylko cicho.
Skoro Czort stracił pamięć, to był teraz zupełnie nieświadomy swojej historii.
Umysł Hideyoshiego od razu się ożywił, gdy mężczyzna uświadomił sobie, na jak wiele sposobów mógłby to wykorzystać.
Cudem powstrzymał się od triumfującego uśmiechu.
Pytanie było tylko jedno. Co powiedzieć Rosierowi?
-Naprawdę nic nie pamiętasz? - Mistrzowsko udał zmartwienie, mrużąc oczy i wykrzywiając twarz w żałosnym grymasie.
Chłopak pokręcił głową, obserwując mężczyznę. Miał mieszane uczucia wobec niego.
- Dlaczego tu jestem?... I czemu jestem skuty? - zapytał cicho, nie wiedząc, jak ma się zachowywać.
Z jednej strony, bał się. Straszeni się bał. Nie miał pojęcia, gdzie był, kim był mężczyzna przed nim, kim był on sam.
- Rosier - powtórzył cichutko, smakując własne imię na języku. Popatrzył na mężczyznę uważnie. - A ty jesteś...?
Hideyoshi zakrył twarz dłonią, oddychając głęboko. Zaraz jednak szybko odpiął kajdany, które chłopak miał na nadgarstkach i kostkach. Prędko wyciągnął z torby maść i wziął w ręce dłoń Rosiera, by nasmarować mu rany.
-Rzucałeś się strasznie, gdy byłeś nieprzytomny... Nie chciałem, byś spadł z łóżka...- szepnął Ora, zastygając na chwilę. - Nie mogę uwierzyć, że... Że mnie nie pamiętasz. - Powrócił do przerwanej czynności, niezwykle delikatnie zajmując się rękami Czorta. - Jestem Hideyoshi Ora i kiedyś... Z resztą to nieważne teraz... Najważniejsze, że żyjesz, kochanie.
Dotychczasowe życie Hideyoshiego polegało na graniu różnych osobowości. Teraz miał szansę pochwalić się swoimi zdolnościami aktorskimi, gdyż udawanie zatroskanego i zmartwionego kochanka wychodziło mu perfekcyjnie.
Z resztą, gdyby chwilę się nad tym zastanowił, doszedłby do wniosku, że część jego przedstawienia wcale nie jest grą.
Chłopak przekrzywił głowę, słysząc ostatnie słowo mężczyzny.
- Yoshi - mruknął, samemu nie wiedząc, czemu akurat tak skrócił imię mężczyzny. Przełknął ślinę, patrząc na ich ręce i marszcząc lekko brwi.
"Kochanie". Czy to znaczy, że my...? Ale jak? Przecież oboje jesteśmy...
Czuł się zagubiony. Podniósł wzrok znowu na mężczyznę, oblizując nerwowo wargę.
- Kiedyś... co? - zapytał cicho, starając się nie uciekać dłońmi od szczypiącej maści. - Dlaczego jestem... w takim miejscu?
Mężczyzna spojrzał na niego całkowicie zaskoczony. Nie spodziewał się, że Czort zdrobni jego imię w tak miły sposób. Pogłaskał go delikatnie po ręce i zajął się drugą, smarując delikatnie.
-Kiedyś... Byliśmy razem - odparł spokojnie, nie patrząc chłopakowi w oczy. - Znaczy jesteśmy ze sobą... też teraz, tak myślę.
Zamilkł na dłuższą chwilę, nie wiedząc jak odpowiedzieć na dalsze pytania. Cofnął dłonie, zaczynając smarować kostki młodzieńca.
-Wybacz, po prostu nie mogę się pogodzić z tym, że... Nie wiesz nic o nas...
Odetchnął głębiej, wreszcie spoglądając Rosierowi w twarz.
-Śpisz tutaj, bo nigdy nie lubiłeś zbyt dużo światła. To pomieszczenie to piwnica, skonstruowana jeszcze raczej... prowizorycznie. Mieliśmy ją przemeblować i odnowić w tym roku.
Rosier słuchał go w ciszy, próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Popatrzył na mężczyznę i spróbował się uśmiechnąć przepraszająco.
- Ja... Co się stało? Czemu jestem... czemu wszystko mnie boli? - zapytał cicho, przyglądając mu się. Miał ochotę złapać go za rękę, a jednocześnie coś w nim, coś wręcz wpojonego kazało mu trzymać się na baczności. Otworzył usta, chcąc znów o coś zapytać, gdy przed oczami stanęła mu twarz jakiegoś mężczyzny o wielkich, ciemnych rogach.
Amami, tak będzie lepiej. Idź z nimi. Nigdy nie wracaj.
Zmarszczył brwi, drgając, gdy w głowie rozbrzmiał mu szorstki, męski głos. Jednak, wszystko zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, zostawiając jeszcze więcej pytań. Wziął głęboki oddech i znów spojrzał na Hideyoshiego.
- Jak my...? Dlaczego...? Przecież oboje jesteśmy facetami. Jak to się stało, że my...?
-Kilka tygodni temu... Porwał cię pewien człowiek i... To przez niego jesteś w takim stanie - Odparł cicho mężczyzna, kończąc smarowanie drugiej nogi. - Dopiero kilka dni temu udało mi się ciebie odzyskać, ale nie myślałem, że... Możesz stracić pamięć.
Mężczyzna pochylił się i odetchnął głębiej, co wyglądało bardziej jak spazm. Przetarł dłonią twarz.
-Poznaliśmy się dawno temu i w sumie od początku byliśmy pewni, że... To przerodzi się w coś takiego. I kilka lat temu, zaczęło się.
Mężczyzna uświadomił sobie, że Rosier może w każdej chwili odzyskać pamięć. Miał jednak na to "lekarstwo". Wystarczyło podawać chłopakowi pewien specyfik, który uszkadzałby jego pamięć. A to trudne być nie mogło.
Rosier przełknął ślinę, milcząc i próbując sobie wszystko ułożyć. Po chwili podniósł się powoli, sycząc cicho z bólu. Przysunął się do mężczyzny i położył dłoń na jego dłoni. Powoli przysunął się do niego, cały czas uważnie go obserwując. Dotknął niepewnie wargami jego ust.
Poczuł ekscytację, ukłucie podniecenia i... przestraszył się tego. Cofnął się gwałtownie, sycząc znów z bólu.
- Przepraszam. To musi być dla ciebie trudne, że... Cholera - uniósł rękę i potarł nią delikatnie oczy. - Źle się czuję... Mogę się jeszcze napić? Opowiesz mi... jak my... znaczy... Uh.
Wziął głęboki wdech.
- Opowiesz mi wszystko?
Hideyoshi siedział całkowicie zastygły, choć w środku płakał ze śmiechu. Wreszcie mógł zobaczyć Rosiera w innym wydaniu.
Mężczyzna wstał niepewnie, zabierając pustą szklankę.
-Poczekaj, zaraz ci coś przyniosę - odparł ściszonym głosem i zniknął z piwnic.
Wrócił po kilku minutach, trzymając w rękach czystą szklankę i dzbanek letniej wody. Nalał chłopakowi napoju i przystawił naczynie do jego ust, siadając.
Wolną dłonią ujął jego dłoń, delikatnie masując kciukiem jej wierzch.
-Poznaliśmy się w niezbyt miłych okolicznościach - rozpoczął opowieść Ora. - Obaj byliśmy wystawieni na sprzedaż u jednego z handlarzy żywym towarem. Naszych rodziców zamordowano, dlatego od początku wiedzieliśmy jak się ze sobą dogadać. Gdy miałem dziewięć lat, ty miałeś wtedy osiem, udało nam się uciec. Pomieszkiwaliśmy potem jako pasożyty u różnych karczmiarzy, po kilku latach udało nam się jednak zacząć zarabiać pieniądze. Dorobiliśmy się tego domu, zdecydowaliśmy w końcu, że wypadałoby zamieszkać wreszcie w stałym miejscu.
Hideyoshi odetchnął i ścisnął mocniej jego dłoń.
-Przez to, co przeszliśmy byliśmy tak samo zniszczeni, tak samo wykończeni przez życie. To dlatego znaleźliśmy wspólny język, to dlatego ja tak bardzo... Tak bardzo się pokochaliśmy. Chociaż, ty zawsze miałeś specyficzny humorek. - Mężczyzna uśmiechnął się. - Byłeś złośliwcem jakich mało, zawsze mnie to w tobie intrygowało.
Chłopak milczał przez chwilę, patrząc na ich dłonie. Upił łyk wody, czując, że coś mu umyka. Podskórnie czuł, że coś jest nie tak, nie potrafił jednak zrozumieć, co.
Zmarszczył brwi, gdy kilka migających obrazów przeleciało mu przez głowę. Podniósł wzrok na Hideyoshiego, patrząc na niego uważnie.
- Jak to zrobiliśmy? Znaczy, jak zarobiliśmy pieniądze? Ja... twarze jakiś mężczyzn... - zamilkł na chwilę, opierając szklankę na udzie.
- Czy byłem... jestem?... prostytutką? - zapytał prosto z mostu, patrząc mu w oczy z wyrazem pewnej zaciętości na twarzy.
Chciał wiedzieć. Nie był pewny, jak się do tego ustosunkuje, ale... Po prostu chciał wiedzieć.
- Mogę... Iść gdzie indziej? Nie podoba mi się ten loch, zimno tu - mruknął cicho po chwili.
Hideyoshi zmarszczył brwi, odsuwając rękę. Mógł przecież udawać, że nie wiedział nic o żadnych mężczyznach, tak?
-Poznałem wielu wpływowych ludzi - zaczął "wyjaśniać" Hideyoshi. - Wdrożyli mnie w biznes, nauczyli wielu rzeczy. A ty byłeś moim głównym informatorem, nie żadną... prostytutką. - Niemal wypluł ostatnie słowo, patrząc na Czorta smutnymi oczami. - Nic nie wiem o żadnych mężczyznach, Rosier. Ten, który do tej pory cię przetrzymywał nazywał się Razson.
Mężczyzna wstał powoli. Chciał przenieść chłopaka do siebie, skoro to miejsce mu nie odpowiadało.
-Nie rozmawiajmy o tym teraz - powiedział ściszonym głosem. - Niedługo odzyskasz pamięć, wtedy wszystko się wyjaśni. A na razie choć na górę, do drugiej sypialni. Dasz radę sam chodzić?
Rosier nagle uśmiechnął się ironicznie, niczym przed utratą pamięci.
- Informator... Jeśli nasza "historia" jest taka jak mówisz, to nie zdziwiłbym się, gdyby metody wyciągania informacji zahaczały o prostytucję - mruknął pod nosem cicho, powoli zsuwając się z łóżka. Syknął, opierając się ręką o ścianę i próbując ustać. Popatrzył na Niebianina z nieodgadnionym wyrazem.
- Um... Przykro mi? - powiedział niepewnie. Nie miał pojęcia, cholera, nie pamiętał nic z ich wspólnych chwil, nie potrafił nagle wymusić na sobie by uczucia mężczyzny były dla niego ważne. Chociaż, zawsze wierzył, że miłość jako uczucie odczuwa się niezależnie od wszystkiego. Pokręcił głową i sięgnął ręką do pulsującego słabym bólem, ukruszonego rogu.
- Razson... Nic mi to nie mówi. Ale może... Masz rację. Nie rozmawiajmy o tym teraz - popatrzył na niego, próbując się uśmiechnąć. - I nie jestem pewny, czy jestem w stanie się stąd ruszyć.
Mimo swoich słów odbił się od ściany i zrobił kilka chwiejnych kroków w stronę Hideyoshiego. Położył dłonie na jego klatce piersiowej i stanął na palcach, przybliżając twarz do jego szyi. Zmrużył oczy.
- Yoshi - mruknął cicho i drgnął nagle.
...Przyglądał się przez szybę, jak Hideyoshi całuje jakiegoś mężczyznę. Czuł wściekłość, gdy otworzył spokojnie drzwi tarasu.
- Spieprzyłeś. A już tak dobrze ci szło - powiedział do Hideyoshiego, uśmiechając się do niego złośliwie. Podszedł do barku i złapał butelkę alkoholu. Odkręcił ją i napił się, opierając biodrami o mebel.
- Ale i to się da wykorzystać, ta... Zetnie się wspomnienie tu i tam, doda trochę wyobraźni... Shanae i tak wyczuje na nim twój zapach... Powinno wystarczyć - uśmiechnął się z zadowoleniem...
- A ty? W jakie sidła wpadłeś?
- Obawiam się, że już w czyjeś wpadłem - odparł, patrząc na Hideyoshiego. Spokojnie poczekał aż mężczyzna będzie w zasięgu jego ręki... Po czym złapał go mocno za przód koszuli, przysuwając go między swoje rozsunięte nogi. Pocałował go z pomrukiem, nie zważając na ewentualny protest i odchylił się po tym, puszczając jego koszulę. Upił kolejny łyk alkoholu, uśmiechając się do niego kusząco...
Odsunął się na tyle, by spojrzeć w twarz mężczyzny.
- Kim był ten mężczyzna o jasnofioletowych włosach? - zapytał, przyglądając mu się uważnie. - Całowałeś go. - dodał spokojnie. - I... Kto to jest Shanae?
Hideyoshi warknął do siebie w myślach, słysząc pytania chłopaka. Musiał jak najszybciej podać mu specyfik, bo inaczej wszystko mogło pójść na marne.
Mężczyzna odetchnął głęboko, patrząc na Rosiera z lekkim, uzasadnionym poniekąd, strachem.
-Wiem, że trudno jest ci mi zaufać - szepnął cicho. - Ale chodźmy na górę, położysz się w czystym łóżku, w czystych ciuchach, a ja opowiem ci co tak naprawdę się działo - odparł powoli, muskając kciukiem ramię Czorta. - Choć ostrzegam, że nie są to zbyt przyjemne wspomnienia.
Kiwnął głową, chociaż miał wiele pytań. Znów się do niego przysunął i pocałował go powoli. Odsunął się, biorąc głębszy oddech.
- Hm. Dość... znajome uczucie - mruknął cicho, opierając się delikatnie na nim.
- Możesz mi pomóc...? Nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Ktoś musiał mieć niezłą zabawę, że tak mnie urządził - uśmiechnął się kącikiem ust złośliwie.
Hideyoshi nie oddał pocałunku, nie chcąc go przestraszyć. Uśmiechnął się pod nosem na złośliwą uwagę Czorta. Można było powiedzieć, że "wracał do siebie".
Mężczyzna kiwnął głową i wziął go delikatnie na ręce.
Sam dziwił się sobie, że potrafi być tak subtelny, łagodny. I wcale się do tego nie zmuszał.
Wziął chłopaka na górę, stąpając ostrożnie po schodach piwnicy.
W głównej części domu panował półmrok, gdyż był już wieczór. Ora od razu skierował się do sypialni, mówiąc Rosierowi po kolei co gdzie jest.
Położył go na czystej pościeli.
-Zaraz wrócę, zrobię ci lekarstwo - powiedział, znikając.
Wrócił za kilka minut, z kubkiem pełnym parującego napoju. Do herbaty z odrobiną rumu dodał specjalnego składnika, o którym myślał wcześniej.
Podał Rosierowi naczynie i przysiadł przy nim.
Chłopak obserwował uważnie otoczenie, a gdy mężczyzna wyszedł z pokoju wstał i niepewnym krokiem przeszedł się po pomieszczeniu. Było ono dziwnie... obce. Postanowił jednak nie zastanawiać się za wiele - to, że będzie się dręczył pytaniami nie przywróci mu pamięci ani dobrego humoru.
Gdy Hideyoshi wrócił do pokoju, leżał już znów na łóżku, badając palcami rany na żebrach. Uniósł na niego wzrok i uśmiechnął się delikatnie choć ze śladami wrodzonej złośliwości.
- Dziękują - powiedział miękko, biorąc kubek. Przysunął go do ust, wdychając zapach naparu. Zmrużył lekko oczy, gdy instynkt popukał go w czoło ostrzegawczo. Z drugiej strony, nie miał powodu by nie ufać Hideyoshiemu, czyż nie?
Zerknął na mężczyznę, po czym upił łyk napoju, przymykając powieki. Smakował on trochę dziwnie, ale postanowił to zignorować. Odsunął naczynie od ust i oparł je o fragment nietkniętej skóry na udach.
- Więc Yoshi... Kochanie - spróbował po chwili i parsknął śmiechem z rozbawieniem. - Dziwnie to brzmi - mruknął pod nosem, po czym znów spojrzał na mężczyznę. - Nie mam pojęcia, jak się do ciebie zwracać. Hide? Yoshi? Hideyoshi? Nazywałem cię w jakiś konkretny sposób? - zapytał ciekawie, przechylając lekko głowę.
Mężczyzna przysiadł obok Czorta, przyglądając mu się spokojnie.
Parsknął równocześnie z nim, słysząc określenie, jakiego użył chłopak. Zakrył usta dłonią.
-Uwierz, dla mnie brzmi to tak samo dziwnie - powiedział. - Nigdy nie nazywałeś mnie zbyt pieszczotliwie, a jeśli już to robiłeś, zazwyczaj drwiłeś z tego. Normalnie zwracałeś się do mnie po imieniu, często zdrabniając je właśnie w ten sposób, jak przed chwilą.
- Dziwisz się? Obaj jesteśmy facetami, ćwierkanie do siebie w kółko "kochanie" w naszym wykonaniu... Bleh. Po za tym, to traci na wartości, jeśli w kółko się to mówi - powiedział złośliwie i wywrócił oczami, kręcąc głową. Uniósł naczynie do ust i znów upił łyk płynu. Zamilkł na chwilę i jakby spoważniał.
- Chociaż czasami warto okazać osobie, na której ci zależy, że tak jest, czyż nie? - mruknął, uśmiechając się kącikiem ust i spuszczając wzrok na kubek. Syknął cicho, mrużąc oczy i patrząc na mężczyznę.
- Cóż, Yoshi... Miałeś mi powiedzieć, jak to "na prawdę" było.
Mężczyna poczuł w klatce piersiowej ukłucie bólu. Uświadomił sobie bowiem, że to nie on jest tym mężczyzną, którego Rosier kocha.
Opamiętał się jednak szybko i kiwnął głową na zgodę. Spochmurniał wyraźnie, poprawiając się na pościeli.
- Przez jakiś czas nie radziliśmy sobie zbyt dobrze - przyznał. - Musieliśmy znaleźć jakiś sposób na zyskanie pieniędzy, w końcu nie było wyboru i... Znajdywaliśmy bogatych mężczyzn z podobnymi preferencjami, jak nasze i uwodziliśmy ich dla pieniędzy. Tamashi był jednym z nich, a Shanae to jego uwczesny kochanek. Przeszkadzał nam, staraliśmy się usunąć go z obrazka.
- Sprytne - mruknął pod nosem, słysząc wyjaśnienie mężczyzny. Spojrzał na niego uważnie i przysunął się do niego powoli. Położył dłoń na jego policzku, uśmiechając się leciutko. Pochylił się, całując go krótko w czoło.
- Udało nam się chociaż? I czy nadal... praktykujemy takie rzeczy? - zapytał, delikatnie odsuwając niebianinowi włosy z twarzy i patrząc mu dość ciepło w oczy. Owinął sobie ciemny kosmyk w okół palca.
- Podobają mi się twoje włosy - mruknął cicho, mróżąc oczy i przekrzywiając głowę. Milczał przez chwilę.
- Mogę cię pocałować? - zapytał w końcu, patrząc na niego trochę niepewnie.
- Nie udało się - powiedział zgodnie z prawdą. - I nie robimy już tego.
Hideyoshi spiął się trochę, słysząc komplement wychodzący z ust Czorta. Jeszcze chyba nigdy nie słyszał z jego ust czegoś tak miłego. Nie dał jednak nic po sobie poznać, patrząc tylko na niego spokojnie. Kiwnął głową i ujął w dłoń rękę Rosiera, która aktualnie zajmowała się włosami Ory.
Czort przysunął się do niego powoli, uśmiechając się złośliwie pod nosem. Pocałował go całkiem delikatnie i czule, wsuwając dłoń w jego włosy. Poddał się odruchom ciała, przez co robił to równie dobrze, co przed utratą pamięci. Odsunął się powoli od mężczyzny, dalej bawiąc się kosmykami niebianina.
- Albo bardzo rzadko się całowaliśmy albo tego nie lubisz... - powiedział cicho, patrząc na niego uważnie. - Które z tego to prawda? - zapytał, niepewny, czy chce znać odpowiedź. Zaczęły nachodzić go myśli, że nie był za dobrym partnerem dla Hideyoshiego.
Mężczyzna starał wczuć się w pocałunek, jednak zdawał sobie sprawę, że niezbyt mu to wyszło. W jego głowie był w tej chwili zbyt duży bałagan.
Na pytanie chłopaka Ora uśmiechnął się dosyć żałośnie, odgrywając przysłowiową sierotkę. Zrobił to jednak niezwykle wiarygodnie.
- Powiedzmy, że... Nie byłeś zbyt często skory do czułostek ze mną.
- Uhym... - mruknął, odruchowo głaszcząc mężczyznę po włosach. - Czyli to zła pora na pytania o nasz... związek, co? - zapytał cicho, wycofując się na poprzednie miejsce. Popukał palcami we własne udo, obserwując niebianina.
Próbował ułożyć sobie wszystko w głowie. Było to trudne, miał mnóstwo pytań i luk, ale... Może powinien poczekać? Może lepiej, żeby wszystko wyszło naturalnie, a nie na raz? Cóż, jakimkolwiek facetem nie był wcześniej, teraz mógł być... inny. Brak "złych" doświadczeń, które go ukształtowały mógł działać korzystnie na jego charakter, ale czy to nadal będzie on?
Pokręcił głową, nie wiedząc, co myśleć.
Hideyoshi złapał go szybko za rękę i pociągnął łagodnie w swoją stronę, szukając jakiegokolwiek kontaktu.
- Mogę ci powiedzieć - odparł.
Zastygł na chwilę w bezruchu, patrząc na Czorta z czułością. Westchnął i wziął głęboki wdech.
- Twoje dziecięce przeżycia znacznie ukształtowały Twoje późniejsze postrzeganie świata. Boisz się uczuć, nie mówisz o nich, unikasz jak ognia jakichkolwiek wyznań. Zawsze to akceptowałem, rozumiem przecież co to znaczy znaleźć się w takim piekle, w jakim ty byłeś - przerwał na chwilę i odetchnął parę razy, układając sobie w głowie dalszą wypowiedź. - Gdy zbliżaliśmy się do siebie, owszem, potrafileś być czasem czuły, jednak zawsze traktowałeś nasze zbliżenia jak te, których nauczyli cię w dzieciństwie inni. Nie mówisz mi co czujesz, starasz się wszystko zatrzymać dla siebie. To chyba nasz największy problem.
Czort patrzył na swoje siniaki, słuchając słów mężczyzny. Uśmiechnął się delikatnie, choć wyglądał strasznie poważnie.
- Dość logiczne i całkiem praktyczne podejście - powiedział powoli, nie bardzo wiedząc, jakich słów użyć. Zerknął na mężczyznę i złapał go za rękę, splątując ich palce. Przypatrywał się ich dłoniom, myśląc.
- Teraz nie mam już wspomnień z dzieciństwa. Moje postrzeganie w dużej mierze składa się z instynktu, odruchów... i twoich słów - odchylił głowę do tyłu i przymknął powieki.
- To tak, jakbym był zupełnie inną osobą, nie? Właściwie, możesz mnie sobie ukształtować teraz wedle woli, jeśli dobrze to pokierujesz - roześmiał się cicho, patrząc na niego spod na wpół przymkniętych powiek.
Hideyoshi zmarszczył brwi dość nieprzyjemnie. Ścisnął ich dłonie, wpatrując się Rosierowi prosto w oczy.
- Nie chcę ciebie uformowanego przeze mnie - powiedział twardo, z niemałym zaskoczeniem odkrywając, że mówi całkowitą prawdę. - Chcę ciebie prawdziwego. Takiego, jakim chciałbyś być. Pragnę, byś znów zobaczył we mnie coś specialnego... Kogoś, w kim mógłbyś się zakochać. I chcę żebyś zrobił to jak najszybciej, odmówił więzi. - Zamilkł na chwilę, dysząc ciężko. - A równocześnie nie chcę cię zmuszać do niczego. Więc przemyśl wszystko, zastanów się czego chcesz. I wiedz, że ja na pewno ci pomogę.
Czort patrzył na niego w milczeniu i nagle przechylił się, całując go krótko w usta.
- To miłe. Dziękuję - powiedział cicho i oparł głowę o jego ramię. Zamknął oczy, starając się ogarnąć to wszystko. Westchnął po chwili.
- Właściwie... Czym my się teraz zajmujemy? W pracy? - zapytał, chcąc odbiec od tematu ich związku. Nie miał pojęcia na razie, od której strony i jak ma się za niego zabrać, a nie miał też siły teraz się nad tym zastanawiać.
- Hm... Będziemy spać w jednym łóżku?
- Teraz to ja na nas zarabiam, ty nie pracujesz - powiedział bez cienia pretensji w głosie.
Zaśmiał się cicho na pytanie chłopaka. Musiał przyznać, że nie spodziewał się go ani trochę. Przeczesał jego włosy delikatnie i jakby z namaszczeniem, starając się nie dotknąć rogów.
- To zależy tylko od ciebie, Ros - odparł cicho, przymykając oczy.
Hideyoshi czuł się niezwykle dobrze i to go trochę przerażało. Oczywiście kochał w Czorcie te jego wszystkie złośliwości, jednak teraźniejszy Rosier był o wiele przyjaźniejszy, czuły. A tego Niebianinowi brakowało
- Nie pracuję? Czemu? Bawię się w pasożyta czy jak? - zapytał, trochę zdziwiony. Lekko uniósł głowę, by spojrzeć na mężczyznę, wciąż opierając się policzkiem o jego ramię.
- A spaliśmy w jednym łóżku? - zapytał, po czym pokręcił głową, wracając do poprzedniej pozycji i zamknął oczy. - Inaczej. Czy przeszkadzało by ci spanie ze mną w jednym łóżku, Yoshi? Bo właściwie... Nie chcę zostawać sam w, było nie było, obcym miejscu.
Pogłaskał kciukiem jego dłoń, starając się określić swoje uczucia względem okazywania czułości starszemu.
Hideyoshi pokręcił głową. Westchnął.
- Po prostu nie ma potrzeby, byś pracował. Ja zarabiam wystarczająco, poza tym wolę, gdy jesteś bezpieczny w domu.
Mężczyzna siedział chwilę w ciszy. Cały czas kurczowo trzymał rękę Czorta, jakby bał się puścić ją choć na chwilę.
Tak naprawdę pan pogubił się w swoich rozmyślaniach. Nie wiedział czego tak naprawdę chce, co przerażało go oczywiście, gdyż nigdy w życiu nie doświadczył czegoś tak gubiącego.
- Oczywiście, że nie będzie mi przeszkadzało - odparł. - Cieszę się, że chcesz spać że mną.
- Dobra, teraz czuję się naprawdę dziwnie... - roześmiał się cicho na pierwszą wypowiedź mężczyzny. Głaskał go uspokajająco po dłoni, nie ruszając się po za tym w ogóle. Westchnął po chwili cicho.
- Masz coś przeciwbólwego? Prawy róg mi tępo pulsuje... - mruknął, unosząc rękę i dotykając wspomnianego rogu. Syknął boleśnie, odsuwając szybko palce.
Jego róg pociemniał, a z jego końca zaczęła się sączyć gęsta maź. Czort skrzywił się.
- Albo ktoś schrzanił robotę albo lubi patrzeć na powolną śmierć - stwierdził, czując, że powoli wzrasta mu temperatura.
Mężczyzna ścisnął jeszcze krótko jego dłoń i wstał z posłania.
-Jasne - powiedział. - Przyniosę ci.
Wyszedł z pomieszczenia, cicho zamykając za sobą drzwi. Zrobił małemu herbatę i dodał środka przeciwbólowego. Wrócił do niego i dał mu naczynie, po czym ponownie zniknął, by się wykąpać.
Po prysznicu wrócił do sypialni ubrany w tunikę zasłaniającą uda. Usiadł na łóżku.
-Spać? - zapytał. - Czy chcesz się odświeżyć?
Chłopak wstał z łóżka i podszedł do okna, gdy starszy opuścił pokój. Oprał czoło o szybę, patrząc na widok za szkłem. Po chwili zamknął oczy, biorąc głęboki oddech. Jakaś melodia grała mu w głowie, obce, melodyjne słowa układały się w pieśń... Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że mamrocze je pod nosem i że rozumie ich sens.
Odsunął się od okna i wrócił na łóżko, akurat gdy niebianin wrócił po kąpieli. Popatrzył na niego z rozszerzonymi źrenicami, zamroczony wysoką temperaturą i infekcją rozwijającą się w rogu.
- Wolałbym jednak najpierw trafić pod ciepłą wodę... Zimno mi - mruknął cicho.
Hideyoshi patrzył na niego chwilę poważnie zaniepokojony. Nie znał się na czorciej medycynie. Postanowił jednak, że poczyta trochę o tym. W swojej niewielkiej domowej biblioteczce powinien znaleźć coś, co się nada.
-Chodź, zaniosę cię - odparł, delikatnie wsuwając ręce pod kolana i plecy Czorta.
Wstał z nim, pewnie trzymając chłopaka na rękach i skierował swe kroki w stronę łazienki.
- Mogę chodzi, nie ma potrzeby mnie nosić jak księżniczkę. Powinienem się do ciebie zwracać teraz "mój księciu"? - mruknął mało składnie czort, nie wykonując jednak żadnego ruchu, by się wyrwać. Oparł czoło o ramię niebianina, zamykając oczy.
- Ładnie pachniesz, Yoshi... Pamiętam ten zapach - mruknął, wtulając nos w szyję starszego i całują go w nią delikatnie.
-Kilka godzin temu chodzenie nie szło ci zbyt dobrze - powiedział, stawiając go ostrożnie na toalecie.
Chłopak wciąż był nagi. Hideyoshi nachylił się nad wanną, odkręcając ciepłą wodę. Podrapał się po głowie, zerkając na Rosiera niepewnie.
-Zaraz postawię ci stolik z mydłem i ściereczką. No i ręczniki - powiedział. - Wejdziesz sam, czy ci pomóc?
Chłopak nie zareagował na pytanie, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Zrobił niepewny krok do przodu i dotknął szkła, badając własne rysy wzrokiem. Nagle jego oczy rozszerzyły się, a on sam wziął głęboki oddech.
Przez chwilę, przez krótką chwilę miał wrażenie, że wszystko do niego wróciło, jednak... Nie. Dalej jego przeszłość była tylko jasną, irytującą plamą.
Pokręcił głową, kierując wzrok na odbicie swojego rogu i oglądając go uważnie.
- Myślisz, że będę musiał się go... pozbyć? - zapytał starszego, odwracając się do niego chwiejnie i niemal upadając. Oparł się ręką o ścianę, mrużąc oczy.
- Dam radę - mrukną, próbując się uśmiechnąć. Bardzo niepewnie i powoli wszedł do wanny, niemal uderzając głową o ścianę, gdy się zachwiał. Usiadł jednak w niej i odchylił głowę.
Mężczyzna obserwował Rosiera z niepokojem, cały czas szykując się na ewentualny ratunek.
Gdy jednak Rosier wszedł do wanny, wyszedł z łazienki, mówiąc mu uprzednio, żeby zawołał go, gdy skończy.
Musiał przyznać, że zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił. Pragnął Rosiera, a nie mógł teraz robić z nim tego wszystkiego, co robił do tej pory. Nie należał do facetów, którym zależy tylko na jednym. Ale przyzwyczaił się do bliskości z Rosierem, trudno mu było przestawić się teraz na zaledwie delikatne muśnięcia i niewinne całusy.
Przez chwilę leżał nieruchomo z zamkniętymi oczyma. Próbował skupić się na pamięci, przypomnieć sobie cokolwiek, ale poskutkowało to tylko nasilającym się bólem głowy. Syknął wściekle, otwierając oczy i uderzając dłonią o tafle wody.
- Koniec. Jak sobie przypomnę, to sobie przypomnę. Jak nie to nie. Koniec tematu - warknął sam na siebie, sięgając po mydło i ściereczkę. Umył się dokładnie i powoli, to drugie ze względu na siniaki i zadrapania. Z przekleństwami na ustach i nadzwyczajną ostrożnością wyszedł z wanny i wytarł się równe wolnymi ruchami. Owinął się czystym ręcznikiem i wyszedł z łazienki, przytrzymując się ściany. Próbował odtworzyć drogę z sypialni do łazienki, by móc wrócić samemu do pomieszczenia.
Mimo wszystko, jakaś część niego buntowała się przed byciem nieporadnym.
Mężczyzna siedział na łóżku z książką w dłoni. Szukał informacji, które pomogłyby mu dobrze zająć się Rosierem. Jak na razie nie znalazł nic znaczącego.
Wstał z posłania, gdy usłyszał kroki na korytarzu. A przecież kazał mu zawołać!
-Jak się czujesz? - zapytał, widząc jak chłopak idzie, podpierając się ścian. - Znajdę ci jakąś koszulę do spania - dodał, uśmiechając się lekko i wyciągając w stronę Czorta rękę.
- Utrzymuje się w pionie, więc nie jest źle - stwierdził, unosząc wzrok na niebianina i uśmiechając się z zadziorną złośliwością. Popatrzył na jego rękę i chwycił się jej, robiąc krok w stronę niebianina i wpadając w jego ramiona. Spojrzał w górę, na jego twarz i nagle zdał sobie z czegoś sprawę.
Byli partnerami. Partnerzy ze sobą sypiają.
Fizycznie.
Czy on z niebianinem...?
Przekrzywił lekko głowę i nagle uśmiechnął się czarująco.
- Hej, Yoshi... Przeszkadzało by ci, gdym spał nago? - zapytał figlarnie, unosząc ręce i obejmując mężczyznę za szyję. - Właściwie... Jak często uprawialiśmy seks? - przyjrzał mu się uważnie, obserwując jego reakcję. Stanął na palcach, trącając nosem jego nos. - Właściwie, tak jakby, będziesz moim pierwszym, kiedy to zrobimy.
Nie "jeśli", ale "kiedy". Tak jakby czort wiedział, że prędzej czy później wylądują w łóżku. Zresztą, sam odczuwał, że jego ciało pozytywnie reaguje na obecność i dotyk niebianina, a jeśli łączy ich jeszcze jakieś uczucie to czemu nie?
Hideyoshi dostrzegł w oczach chłopaka prawdziwego, dawnego Rosiera. Tego zadziornego, przebiegłego i pewnego siebie młodzieńca. Ora poczuł falę podekscytowania.
-Możesz spać nago, jeśli chcesz - odparł, uśmiechając się do niego.
Zaraz jednak wzdrygnął się i cofnął głowę ze zdziwieniem. Gdyby się przyjrzeć, można by było dostrzec na jego polikach lekkie zaróżowienia.
-No... - zaczął nieskładnie, zupełnie nie spodziewając się takiego pytania. - Dosyć często.
Przez wypowiedziane przez Rosiera zdanie po jego plecach przeszedł gwałtowny dreszcz. Zauważył konstrukcję zdania. Czyli Czort przyjął już do wiadomości, że istnieje coś takiego jak pociąg do własnej płci i zaakceptował to. Lub starał się to zaakceptować.
- Hmmm... - mruknął, lekko mrużąc powieki. Na jego ustach wciąż błąkał się ten sam, figlarny uśmiech, gdy podrapał delikatnie niebianina po karku. Stanął na palcach, łącząc ich wargi i całując go wolno.
Nadal czuł się dziwnie z tym, że był z innym facetem. Ale skoro jego ciało reagowało tak chętnie, a wcześniej obdarzył tego mężczyznę uczuciem... Co złego w tym było? Że nie mogą się rozmnożyć? I co z tego? Zresztą, nie był pewny, czy by chciał. Aktualnie nie umiał o siebie zadbać nawet, więc...
Przesunął palce na ramiona mężczyzny, gładząc go przez tunikę i schodząc ciekawskimi palcami coraz niżej. Jednocześnie wciąż całował usta mężczyzny, przymykając oczy. Nie było w tym nic odrażającego, nic, co by sprawiło, by utwierdził się w przekonaniu, że to jest złe.
Hideyoshi oddał pocałunek, choć nie był pewien, do czego Rosier zmierza. Nie sądził, by na poważnie brał ich... Zbliżenie. W końcu zupełnie nie pamiętał Hideyoshiego, nie było możliwe, by mu ufał.
-Mmm.. Ros... - mruknął, odrywając się od niego na chwilę. - Chodźmy spać, co?
Nie chciał być nieuprzejmy, ani sprawiać zawodu chłopakowi, jednak nie miał nastroju na żadne większe "zabawy".
Rosier kiwnął głową, zabierając ręce z bioder mężczyzny i przesuwając je wyżej.
- Dobrze... Tylko pomóż mi doczłapać do łóżka - mruknął, opierając czoło o jego ramię i przymknął oczy. Czuł się zmęczony i przytłoczony, a to co chciał zrobić...
Wzdrygnął się. Chciał przespać się z facetem. Mimo całej argumentacji "za" i miłym uczuciu, gdy go całował... Cóż, seks? Z innym facetem? To było chyba dla niego za dużo, przynajmniej na razie.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz ze mną spać? - powiedział cicho, próbując w myślach rozgryźć mężczyznę. On na jego miejscu od razu wykorzystał by sytuację... A przynajmniej tak sądził.
Hideyoshi wziął go na ręce, nie zastanawiając się długo. Nachylił się i pocałował go w czubek głowy, równocześnie kierując się w stronę sypialni.
-Co ty mówisz - zaśmiał się, poprawiając go sobie na rękach. - Aktualnie nie pragnę niczego innego.
Położył chłopaka na łóżku, wcześniej odsuwając kołdrę. Zgasił świece stojące na komodzie, zostawiając zapaloną tylko jedną, stojącą tuż przy łóżku. Położył się obok Czorta, przykrył ich ciała nakryciem i zdmuchnął świecę.
- Jasne. Na pewno znalazło by się coś jeszcze - odparł, układając się wygodnie. Przez chwile się wahał, ale w końcu delikatnie przysunął się do mężczyzny. Niepewnie dotknął jego ramienia, nie do końca przekonany, czy starszy mu pozwoli, by się przytulił. Położył głowę przy jego ramieniu i powoli położył rękę na jego brzuchu.
- Mogę? - zapytał szeptem, zamykając oczy.
Hideyoshi ułożył wygodniej głowę i zamknął oczy, rozluźniając się. Przykrył swoją dłonią rękę Rosiera i przytaknął, splatając ich palce.
Hideyoshi siedział przy stole, jedząc zrobiony niedawno kawałek wieprzowiny. Stał przed nim kieliszek czerwonego wina, dwa rodzaje surówek i ugotowane kartofle. To samo miał Rosier, siedzący naprzeciwko mężczyzny.
Czort mieszkał już u Hideyoshiego pełny miesiąc, nadal nic nie pamiętając. Było to dla niego zarówno niezwykle wygodne, jak i uciążliwe. Od tamtej pory ani razu nie zbliżył się do czorta. Chłopak sprawiał wrażenie nieufnego, a Hideyoshi nie mógł pozwolić sobie na utratę jego sympatii.
Mógł oczywiście... Zabawić się, rozluźnić gdzie indziej, jednak zawsze hamowała go niewidzialna, złośliwa bariera.
Rosier dłubał w kartoflu, z uporem maniaka rozgniatając go na coraz mniejsze kawałki. Pokręcił się na krześle, zaraz jednak zwracając uwagę na swój kieliszek wina.
Było mu tu... całkiem dobrze. Co prawda wciąż miał wrażenie, że to miejsce jest mu obce, ale zwalał to na karb amnezji. Uczył się, gdzie co jest, czego ruszać nie powinien. Odkrywał powoli coraz nowsze informacje na swój temat - znał jakiś dziwny, śpiewny język, którym posługiwał się płynnie. Zauważył, że zdarza mu się w niewyjaśniony sposób "podwędzić" różne rzeczy z całego domu i "chomikować" je w swojej sypialni.
Zerknął na siedzącego przed nim niebianina.
Cóż, jeżeli chodziło o ich "związek"... Rosier w kółko miał wrażenie, że coś jest nie tak, że coś mu umyka. Lubił się całować z Hide, więc korzystał z każdej nadarzającej się okazji. Odsuwał się jednak, gdy tylko miało dojść do czegoś jeszcze, wciąż nieprzekonany. Cholera, jego ciało było chętne, to mózg wrzeszczał "Nie! Coś jest nie tak! Nie wolno ci!". Przyjmował słowa mężczyzny i analizował je dogłębnie, wciąż dość niepewny. Jednak, jakaś część jego nie pozwalała mu powiedzieć Yoshiemu, że się boi.
Bo bał się. Bał się, że zniszczy to, co między nimi było, a czego nie pamiętał. Że zrobi coś źle, że się wygłupi. Cholera, bał się, że "dawny" on oszukiwał Hideyoshiego, że wcale nie był taki albo że miał wielu facetów na raz... Yoshi zajmował się nim, był dla niego miły, więc czort nie chciał go ranić czymś, co może wyjść a czego nie pamiętał.
- Heej, Yoshi... Przejedziemy się po lesie? - zapytał, stukając obcasami w podłogę. Niedawno, właściwie przypadkiem, odkrył, że lubi jeździć konno.
Hideyoshi skierował na niego wzrok, akurat przełykając kawałek mięsa. Przechylił głowę i przez chwilę wpatrywał się w czorta bez ruchu.
-"Przejedziemy"? - zapytał wreszcie. - Konno?
Nałożył na widelec trochę ziemniaków i wsunął je do ust. Zastanawiał się co zrobić, by w ich relacji nastąpił jakiś przełom. Podejrzewał, że nie miał w zanadrzu aż tyle cierpliwości, by żyć z takim Rosierem długo. Nie wiedział tylko jak rozwiązać ten problem.
- Nie, powozem. Wiesz, zamknięci w takim wielkim pudle na kółkach... Oczywiście, że konno! - wywrócił oczami ze złośliwym uśmiechem. Odłożył swój kielich i wstał powoli, podchodząc kocim krokiem do starszego, patrząc mu w oczy i uśmiechając się ponętnie. Odsunął lekko stół i wpakował się okrakiem na kolana starszego.
- Proszę...? - zamruczał mu do ucha zmysłowo, przysuwając się do niego jak najbliżej i obejmując jego szyję. Musnął ustami ucho niebianina, po czym przygryzł je delikatnie, przy okazji wsuwając dłonie w jego włosy i drapiąc go leciutko po karku.
Cóż, to, że coś go blokowało przed sensem w żaden sposób nie sprzeciwiało się, gdy wykorzystywał swoje wdzięki do osiągnięcia tego, czego chciał. Nie wiedział dokładnie, gdzie, kiedy i jak odkrył ten swój "talenty". Nie wiedział, czy nawet chce to wiedzieć.
Z zawstydzeniem musiał też przyznać, że podobało mu się to.
Powoli zsunął usta na szyję niebianina, wodząc po niej językiem.
- Yoshi, proszę... Dawno tam nie byliśmy... - zamruczał ponownie, wiercąc się lekko na kolanach partnera.
Dokładnie dwa dni wcześniej.
Hideyoshi zaśmiał się, przytrzymując chłopaka na swoich kolanach. Zdążył przyzwyczaić się do sposobu, dzięki którym Rosier osiągał swoje zachcianki.
Mężczyzna ugryzł go w dolną wargę, uśmiechając się sympatycznie.
-A co będę z tego miał? - zapytał, śmiejąc się cicho i wstając od stołu.
Nadal trzymał czorta w górze, kierując się do garderoby.
Skoro mieli wybrać się gdzieś konno, musieli się przebrać.
Oplątał go nogami w pasie, uśmiechając się radośnie i trącając nosem jego nos.
- Będę... grzeczny? - zapytał zaczepnie, patrząc na niego świecącymi oczkami i polizał go po dolnej wardze.
- I... bardzo wdzięczny - zamruczał mu do ucha kusząco, zaraz wracając wargami do jego ust i całując go z zadowolonym pomrukiem.
Lubił stawiać na swoim. I lubił zapach i pocałunki starszego.
Był szczęśliwy.
Hideyoshi oddał pocałunek, nie mógł jednak zbytnio się w niego wczuć, gdyż musiał trafić do odpowiedniego pomieszczenia w domu.
Wszedł po schodach i odstawił na górze czorta, kierując się w stronę garderoby.
-Jest chłodno - zawołał do Rosiera. - Ubierz się ciepło bo się przeziębisz.
Trzeba było przyznać, że Hideyoshi niesamowicie dobrze odgrywał rolę nadopiekuńczego kochanka.Ze względu na stan swojego umysłu, wolał tego jednak nie analizować.
- Dobrze, dobrze - mruknął, wywracając oczami. Ruszył tanecznym krokiem za starszym, mimo iż jego garderoba znajdywała się gdzie indziej. Gdy znaleźli się w pomieszczeniu, złapał starszego za rękę i popchnął delikatnie na ścianę. Uśmiechnął się do niego figlarnie, stając na palcach i znów sięgając do jego ust. Połasił się do niego z pomrukiem, wkradając się rękoma pod koszulę starszego.
Tak, to były "niewinne igraszki" w wykonani czorta. No co mógł na to poradzić, hm?
- Pomóc ci się przebrać? - zamruczał mu w usta, patrząc na niego kusząco spod na wpółprzymkniętych powiek w oczy. Na jego ustach igrał figlarny uśmieszek, gdy zaczął rozpinać koszulę niebianina.
Hideyoshi sapnął zaskoczony, opierając się biernie o ścianę. Popatrzył na Rosiera z góry, marszcząc nos.
-Jeszcze chwilę temu błagałeś mnie o przejażdżkę, Ros... - zaśmiał się mężczyzna. - A teraz nagle zachciało ci się mnie... Nęcić.
Najchętniej warknąłby na czorta, że skoro zaraz odskoczy z piskiem, przerażony, gdy Hide chociażby dotknie jego pośladka, to niech nie zaczyna takich rzeczy, bo to niezbyt miłe uczucie poruszać się z na wpół podniesioną erekcją. Szczególnie na koniu. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie może sobie pozwolić na takie słowa.
Ujął policzek chłopaka w dłoń i przesunął kciukiem po gładkiej skórze.
Chłopak lekko przekręcił głowę, przesuwając językiem po kciuku starszego. Przesunął dłońmi po odsłoniętym torsie mężczyzny, starając się skupić na przyjemnych odczuciach. Rozsunął wargi, obejmując nimi czubek kciuka partnera i wsuwając go sobie odrobinę głębiej do ust. Po chwili odsunął twarz od jego dłoni. Spojrzał na niego nęcąco, znów sięgając ustami do jego warg. Otarł się o niego chętnie, zsuwając powoli rękę w dół jego ciała. Drżącą dłonią dotknął nagiego ciała tuż nad linią spodni niebianina.
Cholera jasna, no...
Warknął na siebie w myślach, gdy poczuł jak z gdzieś z tyłu jego umysłu budzi się nieuzasadniony lęk i zdenerwowanie.
Hideyoshi obserwował biernie poczynania chłopaka, ze zmarszczonymi brwiami. Wiele kosztowało go, by nie rzucić chłopakiem o ścianę i nie dorwać się do niego w jednej chwili.
Przyjemne dreszcze rozchodziły się miarowo po skórze niebianina. Gdy wyczuł jednak drżenie dłoni czorta, opamiętał się. Mieli przecież po prostu wyjść na dwór, zaczerpnąć świeżego powietrza...
-Rosier, nie zmuszaj się - powiedział Hideyoshi i złapał dłoń chłopaka, spoczywającą na jego brzuchu. - Poczekam tyle, ile będzie trzeba.
Rosier mruknął ze złością, zamykając oczy i opierając czoło o tors starszego. Opuścił ręce luźno, wzdychając cicho.
- Jestem egoistyczny, co? - mruknął cicho, uśmiechając się krzywo pod nosem. - Chcę być blisko, całuję cię, bo najzwyczajniej w świecie to lubię i odskakuję, gdy zaczynamy robić coś więcej... A przecież ty pamiętasz, jak my... Razem... Cholera.
Milczał przez chwilę.
- Przepraszam - mruknął w końcu cicho, odsuwając się i unikając spojrzenia starszego. Był zażenowany swoim "wybuchem", ale cholera no! Potrzebował, pragnął czułości i bliskości z Hideyoshim.
- Pójdę się przebrać - uśmiechnął się do niego z zawstydzeniem, wychodząc z garderoby i niemal biegnąc w stronę swojej sypialni.
Hideyoshi milczał. Wolał nic nie mówić, niż przypadkiem sypnąć coś nieodpowiedniego. Uśmiechnął się do Rosiera w odpowiedzi i odwrócił się, by wyciągnąć potrzebne rzeczy.
Trzy godziny później siedzieli na kanapie w salonie, zmęczeni po dość wyczerpującej przejażdżce. Hideyoshi popijał zimne mleko z ręcznikiem na głowie i "domowych" ciuchach, które założył po prysznicu.
Rosier zsunął się na puchaty dywan przed kominkiem, układając na nim wygodnie. Oparł się na łokciach, opierając prawą stopę na dywanie tak, by unieść kolano. "Przerzucił" lewą nogę na prawą, krzyżując je po kobiecemu. Miał na sobie króciutkie, beżowe spodenki, tego samego koloru skórzany, rozpięty bezrękawnik z ciemnobrązowym futerkiem u góry i takiego koloru buty na obcasiku, kończące się tuż pod kolanami.
Wysuszył się już wcześniej magią, Popatrzył na niebianina z zamyśleniem.
- Hej, Yoshi... - zaczął niepewnie, nie wiedząc jak sformułować pytanie. - Czy... przeszkadza ci, że ze sobą nie sypiamy? Znaczy, wiesz... Cholera - syknął, kładąc głowę na dywanie.
- Mówiłeś, że często uprawialiśmy seks, a teraz w ogóle i zastanawiam się... Bardzo ci tego brakuje? Dlaczego nie wyładujesz się z kimś innym? - zapytał cicho, patrząc na niego spod na wpół przymkniętych powiek.
Przez całą przejażdżkę zastanawiał się nad fizyczną stroną ich "związku". Nie doszedł do konkretnych wniosków, ale dziwił się niebianinowi, że ten na niego nie naciska.
Hide odstawił mleko na stolik i chwilę patrzył na Rosiera, słuchając jego słów.
Całe wyjście czort wydawał się zamyślony, teraz niebianin wiedział, o czym tak namiętnie myślał.
Zsunął się z kanapy i usiadł za chłopakiem, kładąc ciepłe dłonie na jego ramionach.
-Zadajesz trudne pytanie, Rosier. - Tak właściwie, to nie chciało mu się wymyślać już żadnych "pociesznych" słów. - Zbliżenia cielesne to tylko jeden z wielu aspektów bycia ze sobą... - odparł spokojnie. - Jeśli wykorzystałbym kogoś innego, nie przyniosłoby mi to żadnej ulgi. - Wzniósł oczy ku niebu tak, by czort tego nie widział. - Oznaczałoby to chyba koniec nas, prawda?
Rosier wywrócił oczami, prychając cicho. Och, cholera, jak Hide i jego "uczucia są najważniejsze" czasem go wkurzało! Owszem, to było miłe, ale momentami czort miał wrażenie, że jego partner urwał się z innej planety.
- Nie, to by oznaczało, że masz całkowicie normalne odruchy faceta napalonego - odparł, przesuwając się i opierając plecami o tors towarzysza. - Nie pytam cię o nas, o uczucia, tylko o seks. Zwykły, instynktowny pociąg seksualny. O cholerną chcicę - odchylił lekko głowę, patrząc na niebianina z dołu. Milczał przez chwilę.
- Yoshi. Po prostu... mam wrażenie, że jak nie wykażesz żadnego stanowczego zainteresowania, to już nigdy nie odważę się nadstawić dla ciebie tyłka - powiedział szczerze, patrząc na niego z dołu trochę zgaszonym wzrokiem. Nie potrafił lepiej opisać, że potrzebuje "stanowczej ręki".
W tym wypadku "stanowczego penisa", ale kto by się czepiał.
Hideyoshi uniósł brew, zaskoczony słowami Rosiera. Nie spodziewał się, że chłopak zachowa się w ten sposób. Zupełnie, jakby wracało do niego jego dawne "ja".
Zmrużył oczy i mocniej ścisnął ramiona czorta, pochylając się równocześnie i wpijając mocno w jego wargi.
Jeśli chciał stanowczą rękę, Hide bez problemu mógł mu ją zapewnić.
Chłopak od razu poczuł przyjemny uścisk w podbrzuszu. Mruknął w usta mężczyzny, unosząc dłonie i zaciskając je na włosach partnera. Całował go chętnie, póki nie zabrakło mu powietrza. Wtedy też odsunął się i szybko zmienił pozycję, pakując się mężczyźnie na kolana okrakiem. Podobał mu się stanowczy Hide. Uśmiechnął się do niego ponętnie, dobierając się od razu do koszuli niebianina. Pochylił się i wpił wargami w usta mężczyzny, szybko zdejmując mu rozpiętą koszulę.
Chyba tego mu brakowało. Kogoś, kto go pożąda na tyle mocno, by złapać go za ręce, rzucić na łóżko i dobrać się do niego. Nie wiedział dlaczego, ale może chodziło o coś z jego przeszłości, z tego co nie pamiętał?
Otarł się o mężczyznę i zadowolonym pomrukiem.
Hide mruknął zadowolony i złapał chłopaka za pośladki, ściskając je przez materiał. Ich seks nigdy nie był zbyt delikatny, miał nadzieję, że ciało Rosiera jeszcze o tym pamiętało.
Oddawał pocałunek chętnie, dając zdjąć sobie koszulę. Zaraz podniósł się i obrócił, by przewalić chłopaka na łóżko. Skorzystał, z sytuacji i otarł się kroczem o krok Rosiera.
- Może to ci coś przypomni... - mruknął, podciągając koszulkę młodszego, by mu ją zdjąć.
- Może... - mruknął, chętnie unosząc biodra i ocierając się o starszego. Pomógł mu zdjąć z siebie górne odzienie, zaraz ponownie przyciskając wargi do jego ust. Działał instynktownie, gwałtowne ruchy i mocny dotyk kochanka bardzo go podniecały.
- Yoshi... - szepnął, szybko sięgając do jego spodni. Chciał go, już, teraz, natychmiast. Spojrzał mu w oczy, rozpinając rozporek i dotykając jego męskości przez bieliznę. Zaraz jednak pokonał i tą barierę, wręcz mrucząc, gdy dotknął jego skóry. Oblizał szybko wargi i przeturlał się ze starszym. Zsunął się w dół, biorąc męskość mężczyzny między wargi.
Tak jak się spodziewał, fiut w ustach był znanym mu odczuciem.