Pojazdy przyszłości:)
onlyifyouwant
http://bpg-werks.com/military/http://jegoego.pl/kat,112878,page,2,title,Ekstremalna-odpowiedz-na-Segwaya,wid,13056414,wiadomosc.html
Ekstremalna odpowiedź na Segwaya
Ile razy marzyliście, aby posiadać deskorolkę o właściwościach zbliżonych do tej, którą poruszał się bohater kultowego filmu Roberta Zemeckisa „Powrót do przyszłości”? Dzięki pomysłowości Kanadyjczyków, zbliżony sposób przemieszczania się będzie możliwy!
Po raz kolejny okazało się, że pomysłowość gadżeciaży nie znosi próżni! Tak powstała „militarna” deskorolka DTV Shredder. Ten nietypowy pojazd, zaprezentowała kanadyjska firma BOG Werks, na ubiegłorocznych targach Military Vehicles w Detroit z nadzieją, że zainteresuje się nim wojsko. Póki co produkcją zainteresował się inwestor.
Wehikuł zaprojektowany został przez studenta MIT Bena Gulaka, który jest też autorem projektu motocykla Uno, o dwóch kołach umiejscowionych obok siebie. Shredder porusza się na dwóch gąsienicach, a jadąca nim osoba stoi w pozycji przypominającej jazdę na deskorolce, trzymając umieszczoną z przodu kierownicę, podobną do tej, jaką znamy z Segwaya. Wrażenia z jazdy daleko jednak odbiegają od tych, które można by uzyskać na deskorolce czy Segwayu. W tym względzie chyba najbliższe jest porównanie do czołgu.
Wehikuł rozwija prędkość prawie 50km/h, może poruszać się po dowolnym terenie i pokonywać wzniesienia o nachyleniu do 40 stopni. Promień jego skrętu wynosi tylko 1,2m. Takie osiągi zapewnia silnik Hondy o pojemności 200cc, który dostarcza moc 15KM.Z tyłu można dołączyć przyczepę. Łącznie z kierowcą, jeśli tak można nazwać jadącą nim osobę, gąsienicowy skuter jest w stanie unieść do 600kg. Można go wyposażyć w karabiny maszynowe i inne rodzaje broni. Opcje zdalnego sterowania pozwalają wysłać pojazd w miejsca zbyt niebezpieczne dla człowieka.
Docelowe osiągi pojazdu to prędkość maksymalna na poziomie 97 km/h i silnik spalinowy o mocy 48 KM (najszybszy Segway może poruszać się z prędkością do 20 km/h). Trudno przewidzieć czy wojsko zainteresuje się tak oryginalnym pomysłem. Z pewnością zrobią to fani sportów ekstremalnych.
Producenci zapewniają, że świetnie się sprawdza na każdym terenie, zaś nisko położony środek ciężkości sprawia, że pojazd jest „idealny do rekonesansów, akcji ratowniczych, patrolowania okolicy i ewakuacji”. Najbardziej prawdopodobne jest, że stanie się ulubioną rozrywką w garnizonie. Jego cena w Polsce będzie oscylowała w okolicach 15 tys zł. Nie da się ukryć, że urządzenie ma spory potencjał rozrywkowy. Oczywiście cena może wydawać się wysoka, ale biorąc pod uwagę popularność innych wojskowych wynalazków, można śmiało podziewać się, że i ten gadżet odniesie sukces rynkowy
http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110123/MAGAZYN/291764439
Romet 4E - Polski samochód na napęd elektryczny
Paulina Sroka, p.sroka@nowiny24.pl
W Dębicy powstaje samochodzik, który może podbić świat. Nazywa się Romet 4E i nie wymaga
tankowania. Podłącza się go do zwykłego kontaktu, jak telefon komórkowy.
Romet 4E Prototyp przechodzi na razie testy. Jeśli wypadną pomyślnie, za pół roku ruszy seryjna produkcja auta. Na targach w Kolonii w Niemczech polski samochodzik wzbudził ogromne zainteresowanie.
(Fot. Paulina Sroka)
Dane samochodu Romet 4E
- prędkość maksymalna – 45 km/h
- zasięg na jednym ładowaniu – ok. 100 km
- masa pojazdu – 349 kg (bez akumulatorów)
- kategoria pojazdu – L6e
- silnik elektryczny – 60 lub 72 V o mocy 2x2 kW
- akumulatory – ołowiowe lub litowo-jonowe
Kierowca zabierze tylko jednego pasażera. Za to w bagażniku zmieści spore zakupy. A za 100 km podróży zapłaci zaledwie 5 zł. Producent z Podgrodzia wyrusza własnym samochodem elektrycznym na podbój światowego rynku.
Romet 4E – tak nazywa się najnowsze dzieło spółki ARKUS & ROMET Group. 4E, czyli Electric, Economic, Ecologic oraz Easy (elektryczny, ekonomiczny, ekologiczny oraz prosty, łatwy – dopisek red.).
Jego prototyp w ciągu najbliższych miesięcy przejdzie szereg testów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za około pół roku ruszy seryjna produkcja auta. Ale samochód już teraz wywołał furorę wśród pasjonatów motoryzacji.
Pół miliona wizyt i listy kolejkowe
– Wiedzieliśmy, że pojawienie się naszego produktu nie przejdzie bez echa. Jednak rozmiary zainteresowania przerosły wszelkie oczekiwania – nie kryje satysfakcji Bogdan Brzuszek, wiceprezes zarządu spółki. Gdy tylko wieść o nowym samochodzie poszła w świat, oprócz zachwytów nad prototypem pojazdu do Arkusa zaczęły napływać również skargi. – Otrzymywaliśmy sygnały, że internauci mają poważne problemy z zalogowaniem się na stronie firmy. Sprawdziliśmy dlaczego. Okazało się, że gwałtownie wzrosła liczba jej odsłon. W rekordowym dniu zanotowano aż 500 tys. odwiedzin! – relacjonuje wiceprezes Brzuszek.
– Dzwonią firmy i klienci indywidualni. Wszyscy dopytują, kiedy będzie można kupić auto. Zapisują się na pierwsze egzemplarze. Żartujemy, że trzeba robić listy kolejkowe jak za dawnych lat – śmieje się Leszek Preisner, konstruktor Rometa 4E.
Z Arkusem skontaktowało się już także kilkunastu poważnych dystrybutorów, m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Ameryki Południowej i Kanady, którzy chcą zająć się sprzedażą samochodu.
Gniazdko zastąpi stację paliw
Elektryczny samochód z Podgrodzia to przede wszystkim produkt eksportowy. Ma kosztować ok. 6 tys. euro. Na rynek polski spółka chce przygotować nieco tańszą wersję za ok. 5 tys. euro.
Czy cena wciąż nie jest jednak za wysoka? W końcu to mały czterokołowiec, który ma być alternatywą głównie dla skuterów i motocykli.
– Jako jednorazowy wydatek, kwota rzeczywiście może wydać się spora. Ale trzeba spojrzeć na to inaczej – przekonuje Leszek Preisner i wylicza zalety swojego dzieła.
Karoseria jest z tworzyw sztucznych, więc nie będzie korodować. Koniec z wymianą oleju i tankowaniem na stacjach paliwowych. Samochód podłącza się, jak komórkę, do zwykłego kontaktu. Pełne ładowanie trwa maksymalnie siedem godzin i powinno wystarczyć na 100-kilometrową trasę.
– Pokonanie takiej odległości to wydatek zaledwie 5 zł, w Niemczech tylko 1 euro – zaznacza Preisner. – Z kolei żywotność akumulatorów to minimum pięć lat. Dziś ich wymiana kosztuje średnio 3-3,5 tys. zł. Ceny będą spadać.
Cacko dla babci i wnuczka
Romet 4E rozwija prędkość zaledwie do 45 km na godz. Do jego prowadzenia wystarczą uprawnienia takie, jak przy motorowerach. Dla kogo zaprojektowano ten nieduży samochodzik?
– Stworzyliśmy miejskie autko dla kierowców pokonujących stosunkowo niewielkie odległości – wyjaśnia Preisner.
Konstruktor jest zdania, że Romet 4E to cacko w sam raz zarówno dla babci, która dojeżdża na działkę, jak i uczącego się wnuczka. Także doskonała propozycja dla lokali gastronomicznych oferujących dostawę do domu.
– Znacznie wygodniej rozwozić pizzę autem niż skuterem. Zresztą taki transport kosztuje grosze – przekonuje Preisner.
Brakuje tylko galopującego konia
Kolejnym typem potencjalnego klienta są osoby niepełnosprawne, w samochodzie nie ma skrzyni biegów.
– Wiemy też, że Romet 4E cieszy się szczególną sympatią kobiet. Już podczas październikowych targów w Kolonii (Niemcy – dopisek red.) panie były zachwycone jego kolorem, karoserią, gabarytami – wspomina Preisner. Za dużą zaletę uznały bezgłośną pracę silnika. – Samochody elektryczne są tak ciche, że w niektórych krajach rozważa się konieczność instalacji urządzenia emitującego hałas, bo piesi nie słyszą nadjeżdżającego pojazdu – tłumaczy Leszek Preisner. – Krąży żart, że najlepszy byłby odgłos galopującego konia.
Wyobrażacie sobie świat bez stacji benzynowych wojen hałasu smrodu spalin? 2015r zakaz aut spalinowych przyszłość na prąd
w XIX wieku tez nie wierzono ze auta zastąpią konie, silniki spalinowe maszyny parowe, kolej elektryczna parowozy itp. silnik elektryczny wykorzystuje 90% energii, spalinowy tylko 40% a parowy ledwie kilka % reszta to bezużyteczne straty cieplne
recykling baterii jest lepszy niż rakotwórcze spaliny POwinni włożyć wylot rury wydechowej do środka a nie POwodować raka spalinami u dzieci, słońce wiatr biomasa geotermia to darmowa energia,
Studenci Wydziału Elektrycznego Akademii Morskiej w Gdyni skonstruowali samochód na prąd za 10 tys przejechanie 100 km = 2 zł Auto ma promować uczelnię i zachęcać do podejmowania na niej nauki http://wiadomosci.wp.pl/kat,,statp,UHJ6ZWdssWQgcHJhc3k=,wid,8766860,wiadomosc.html?ticaid=13e0c
http://moto.wp.pl/kat,15953,title,Koniec-swiata-jaki-znamy-odslona-pierwsza,wid,11095928,wiadomosc.html?ticaid=1829f władze Norwegii od 2015 r. wprowadzą całkowity zakaz sprzedaży samochodów spalinowych napędzanych benzyną, dieslem oraz gazem zastąpią je auta elektryczne Norwegia opiera sie na ropie i gazie tym bardziej zaskakujace ze spodziewaja sie zalamania wydobycia
Czy można objechać świat nie wydając złotówki, euro czy dolara na paliwo? prototyp o nazwie solartaxi czerpię energię z baterii słonecznych jego szwajcarski jego konstruktor i ekolog-zapaleniec Louis Palmer praktycznie objechał już Ziemię dookoła!
PORA NA EKOLOGICZNE AUTA NA PRĄD ZA DARMO NA SŁOŃCE; NIEROZBIJALNE "PODUSZKI" POWINNY BYĆ NA ZEWNĄTRZ JAK W AUTACH W WESOŁYCH MIASTECZKACH LUB ELEKTROMAGNESY W ZDERZAKACH ODPYCHAJACE BEZ UDERZENIA INNE POJAZDY
W INTERESIE FIRM NIE JEST WYPRODUKOWANIE SAMOCHODU BEZPIECZNEGO I NIEPSUJACEGO SIĘ, BO KTO KUPOWAŁBY WTEDY CIĄGLE NOWE SAMOCHODY? TO TE FIRMY BLOKOWAŁY PRZEZ WIELE LAT NP. WPROWADZENIE PASÓW BEZPIECZENSTWA! ZMUSIŁY JE DO TEGO ORGANIZACJE SPOŁECZNE I PROCESY SĄDOWE W USA! 60KM/H =TO MAKSYMALNA PREDKOŚĆ TESTOW ZDERZENIOWYCH, NIE POWINNO SIĘ WIĘC JEŻDZIĆ SZYBCIEJ:)
vw garbus Hitlera i Porsha miał palić 10l/100km od 70 lat monopol nafty pilnuje by to się dużo nie zmieniło- 15-20l/100 km= absurd!
polecam www.irak.pl i www.daminet.pl/~greyman www.wojna-o-rope.bo.pl www.peakoil.pl www.forum.oilpeak.pl
http://moto.onet.pl/245548,galeria.html?node=27
Koncern Volkswagen AG niezwykle skrupulatnie realizuje plan, mający pozwolić na sięgnięcie po tytuł największego producenta samochodów. Przedsiębiorstwo kupuje kolejne marki, a także projektuje auta wypełniające nisze. Na szczycie oferty znalazło się 1001-konne Bugatti Veyron. Drugi biegun obsadził Volkswagen L1, znany także jako Volkswagen 1-litre car. Samochód ujrzał światło dzienne w 2002 roku.
Dwuosobowy pojazd o niezwykle opływowej karoserii może sprawiać wrażenie spartańskiego środka transportu. W rzeczywistości L1 został w miarę przyzwoicie wykończony, otrzymał wentylację, ogrzewanie, kamery zastępujące lusterka, automatyczną skrzynię biegów, strefy kontrolowanego zgniotu, poduszkę powietrzną dla kierowcy oraz systemy ABS i ESP. Konstruktorom udało się wygospodarować nawet 80 litrów przestrzeni na bagaże.
Sercem maszyny wykonanej z magnezu i włókien węglowych jest wysokoprężny silnik o pojemności 299 ccm i mocy 8,4 KM. Volkswagen deklaruje, że średnie zapotrzebowanie na ropę wynosi zaledwie 0,99 l/100km. W trakcie drogowych testów udało się uzyskać wyniki na poziomie 0,89 l/100km. W 2009 roku Volkswagen zaprezentował drugą wizję superoszczędnego modelu. Volkswagen L1 otrzymał dwucylindrowego turbodiesla o pojemności 0,8 litra oraz silnik elektryczny. Blisko 30 KM zapewnia przyzwoite osiągi. Samochód miał trafić do produkcji w ubiegłym roku. Teraz mówi się o jego debiucie w 2013 roku. Czas pokaże, czy era superoszczędnych mikrusów faktycznie nadejdzie.
http://motoryzacja.interia.pl/samochody/news/ma-spalac-litr-oleju-napedowego,1588285,415
(...) coraz bardziej drakońskie normy emisji spalin wymuszają na producentach prace, których celem jest obniżenie zużycia paliwa.
Kolokwialnie mówiąc, idzie to jednak jak po grudzie. Owszem, na papierze, w danych technicznych rubryki "zużycie paliwa" podają coraz mniejsze wartości. Jednak w rzeczywistości, w normalnej eksploatacji zmienia się niewiele.
Litr paliwa na 100 km
Już ponad dekadę temu, w na przełomie wieków, Ferdinand Piech sformułował plan, którego celem było zbudowanie samochodu zużywającego litr paliwa na 100 km. Brzmi chwytliwie? Brzmi. A co z tego wyszło?
W 2002 roku pojawił się pojazd nazwany 1-litre. Auto napędzał zespół spalinowo-elektryczny składający się z silnika Diesla o pojemności 800 cm sześciennych rozwijającego 29 KM i motoru elektrycznego dysponującego mocą 14 KM. Dziesiątki testów wykazały, że realne zużycie paliwa oscylowało w granicach 1,4 l oleju napędowego na 100 km.
Oczywiście był to wyłącznie concept, który pokazywał, że wyznaczony cel jest - w bliżej nieokreślonej perspektywie - realny. Nikt nie brał na poważnie możliwości jego seryjnej produkcji - wiele problemów stwarzało np. wykonanie zbudowanego z aluminium i włókna węglowego nadwozia.
Ostatnie lata przyniosły jednak ogromny postęp w technologii związanej z zastosowaniem włókien węglowych i Volkswagen kontynuował działania w ramach programu "1 litra".
Volkswagen XL1
Efekt tych prac mogliśmy zobaczyć dopiero 7 lat później, gdy na salonie we Frankfurcie Niemcy pokazali kolejny prototyp o nazwie L1 concept. Samochód napędzany był również hybrydowym układem złożonym ze spalinowego silnika wysokoprężnego oraz motoru elektrycznego. Concept, jak concept, nikt nie mówił, że auto ma być produkowane seryjnie.
XL1pokazali szejkom
Teraz jednak sytuacja się zmienia. Na salonie samochodowym w Katarze Volkswagen zaprezentował właśnie pojazd o nazwie XL1, samochód, który ma zużywać w trybie mieszanym 0,9 l oleju napędowego na 100 km.
(hybrydę silnika wysokoprężnego z motorem elektrycznym). Jedną z nowości jest natomiast system ładowania litowo-jonowych akumulatorów bezpośrednio z gniazdka.
Nowością jest również to, że przedstawiciele Volkswagena otwarcie mówią o możliwości uruchomienia produkcji seryjnej tego pojazdu. Prace nad projektem z zainteresowaniem śledzi sam pomysłodawca "jednolitrowego" samochodu, Ferdinand Piech, który obecnie jest szef koncernu Volkswagena.
Jaki jest XL1? To dwuosobowy pojazd zbudowany z materiałów lekkich (monokok i elementy nadwozia wykonano z włókna węglowego), o świetnej aerodynamice (współczynnik Cd wynosi 0,186). Źródłem napędu jest dwucylindrowy silnik TDI o mocy 48 KM, wspomagany przez jednostkę elektryczną generującą kolejne 27 KM. Napęd przekazywany jest za pośrednictwem dwusprzęgłowej skrzyni typu DSG.
Auto emituje 24 g CO2 na km, co oznacza wspomniane wcześniej zużycie paliwa 0,9 l/100 km. Litowo-jonowe baterie pozwalają na przejechanie wyłącznie na silniku elektrycznym (w trybie zeroemisyjnym) do 35 kilometrów. Baterie można ładować ze standardowego gniazdka, ponadto doładowują się one podczas hamowania, gdy silnik elektryczny działa jak generator.
Na przekór aerodynamice, pasażerowie XL1 siedzą obok siebie, a nie tak, jak wcześniejszych prototypach - jeden za drugim. To upodabnia prototyp do samochodów poruszających się dziś po drogach.
Będzie wersja produkcyjna?
Volkswagen zapewnia, że jego celem jest uruchomienie limitowanej seryjnej produkcji XL1. Jednak kiedy to nastąpi, nie wiadomo. Nieoficjalnie wspomina się, że auto mogłoby trafić na drogi w 2013 roku.
Mając doświadczenia z obecnie sprzedawanymi pojazdami i znając różnice między zużyciem paliwa "papierowym" i faktycznym można założyć, że XL1 raczej nie będzie palił mniej niż litr na 100 km. Jednak nawet jeśli będzie to 1,5 l, to i tak oznacza to spory krok naprzód. Oczywiście otwartym, pozostaje pytanie o cenę wersji produkcyjnej samochodu. Zbyt wysoka (a niska być nie może ze względu na zastosowane technologie) spowoduje, że po prostu nie opłaci się wydawać pieniędzy, by zacząć oszczędzać...
http://moto.onet.pl/1643472,1,elektryzujace-auto-z-polski,artykul.html?node=20
Fiat Panda EV: elektryzujące auto z Polski
Jest produkowany w Polsce. Posiada silnik o mocy 20,4 KM, ale bez większego trudu przekracza 120 km/h. Największe wrażenie robią koszty eksploatacji. Za pokonanie 100 kilometrów zapłacimy poniżej czterech złotych. Taniej jeździ się tylko skuterami.
Fiat Panda to jeden z najpopularniejszych samochodów na polskich drogach. Jest produkowany w Tychach od 2003 roku. Zyskał uznanie przedsiębiorców oraz osób prywatnych. Panda okazuje się także podatna na modyfikacje. Jedną z najciekawszych odmian małego Fiata przygotowało konsorcjum Green Cars, które przerobiło Pandę 1.1 na elektryczny samochód.
Sercem pojazdu jest silnik synchroniczny prądu zmiennego, który rozwija 20,4 KM i 105 Nm. Niewiele, jednak do miejskiej jazdy w zupełności wystarcza. Po zwolnieniu sprzęgła Panda niemal bezszelestnie rusza z miejsca. Gdy silnik osiągnie 1900-2000 obr./min. można włączyć kolejny bieg. Korzystnie przebiegająca krzywa momentu obrotowego sprawia, że Panda chętnie nabiera prędkości nawet przy tak niewielkich obrotach jednostki napędowej.
Klasyczna skrzynia biegów nie jest często spotykana w samochodach elektrycznych. W Pandzie pozostawiono ją, ponieważ ograniczała koszty konwersji. Konstruktorzy musieli jedynie opracować mocowania silnika elektrycznego i sposób na zestawienie go ze sprzęgłem. Jazda elektryczną Pandą jest nieznacznie bardziej komfortowa niż benzynową. Po zatrzymaniu "jedynkę" można włączać bez wciskania sprzęgła, gdyż na postoju wał motoru jest zatrzymany. Samochód rusza dopiero po lekkim dodaniu gazu. Pełzanie znane posiadaczom pojazdów z tradycyjnymi przekładniami automatycznymi nie występuje. Elektryczna Panda przyśpiesza w podobnym tempie co wersja z motorem 1.1. Konstruktorzy i pracownicy firmy Energa zapewniają, że prędkościomierz może wychylić się nawet do 150 km/h.
Konstruktorzy podają również, że na jednym ładowaniu Panda może pokonać do 150 kilometrów. Potwierdzały to wskazania komputerowego, które przy próbach szybszej jazdy jednak wyraźnie topniały. Całkowite naładowanie baterii trwa sześć godzin. Za użyte do procesu 18 kWh w taryfie nocnej przyjdzie zapłacić ok. pięciu złotych. Pokonanie stu kilometrów kosztuje więc niecałe 3,5 zł! Prąd jest magazynowany w akumulatorach litowo-żelazowo-fosforanowych. Wybór padł na ogniwa LiFePO4 ze względu na ich żywotność. Po 3000 cykli ładowania powinny zachować 80 proc. wyjściowej pojemności. Przy 150 kilometrach na jednym ładowaniu oznacza to bezproblemową eksploatację przez niemal pół miliona kilometrów.
Akumulatory zostały umieszczone w komorze silnika oraz na dnie bagażnika. Pod względem funkcjonalności "zielona" Panda praktycznie nie odstaje więc od zwykłej wersji. Nie jest również od niej cięższa. Na pokładzie pojawiły się baterie, jednak wymontowano blok i osprzęt silnika, układ paliwowy oraz wydech. W rezultacie masa pojazdu nie przekracza 900 kilogramów. Wątpliwości może budzić jedynie bezpieczeństwo konstrukcji podczas kolizji. Baterie znajdują się w strefie kontrolowanego zgniotu, podczas gdy ogniwa większości seryjnie produkowanych samochodów elektrycznych są rozmieszczane są pod częścią podłogi, która leży wewnątrz klatki bezpieczeństwa.
Rozwiązanie opracowane przez konsorcjum Green Cars pozwoliło na elektryfikację dowolnej wersji Pandy. Dla grupy Energa przygotowano użytkowe Vany z "kratką", bez klimatyzacji i wspomagania kierownicy oraz lepiej wyposażone warianty osobowe. Wewnątrz jedynie zmieniony panel wskaźników i cisza przypominają, że podróżujemy elektrycznym samochodem. Pełną sprawność zachowało nawet pokładowe gniazdo 12V, które jest zasilane przez seryjny akumulator.
Z zagranicy, a dokładniej - z Chin, pochodzą akumulatory. Pozostałe komponenty i rozwiązania zostały przygotowane przez polskich poddostawców. Konwersja pojazdu trwa kilka tygodni. Jej zwieńczeniem jest wizyta na stacji diagnostycznej, po której można dokonać odpowiednich zmian w dowodzie rejestracyjnym. Prezentowane Pandy zostały przygotowane na zlecenie grupy Energa. Koszt zbudowania pojazdów nie został ujawniony, jednak konstruktorzy samochodu dali do zrozumienia, że w grę wchodzą kwoty 70-80 tys. złotych.
http://moto.onet.pl/258456,galeria.html?node=27
http://moto.onet.pl/260381,galeria.html?node=27
Na torze EuroSpeedway Lausitz rozpoczęła się 27. edycja Shell Eco-marathon – zawodów dla uczniów szkół wyższych, których zadaniem jest przygotowanie jak najbardziej oszczędnych pojazdów. Po pierwszym dniu rywalizacji na czele klasyfikacji zespołów jadących pojazdami z silnikami benzynowymi znalazła się drużyna SKAP2 z Politechniki Warszawskiej. Rywalizujący w klasie UrbanConcept pojazd na litrze benzyny pokonał 298,7 kilometra. Oznacza to, że zużywa zaledwie 0,33 l/100km.
Najlepsze wyniki osiągnięto w klasyfikacji Prototypów. Aerodynamiczny pojazd uniwersytetu INSA Toulouse na litrze etanolu mógłby pokonać 2845 kilometrów, co w przeliczeniu oznacza 0,035 l/100km. Każda z drużyn ma prawo do wykonania czterech przejazdów. Na torze EuroSpeedway nie pojawiły się jeszcze wszystkie pojazdy faworytów, więc kolejne dwa dni zawodów z pewnością przyniosą duże zmiany w klasyfikacji.
http://biznes.onet.pl/pociag-napedzany-energia-sloneczna,18493,4412108,3045939,89,1,news-detal
Pociąg napędzany energią słoneczną
W poniedziałek na północy Belgii, w okolicach Antwerpii ruszył pierwszy szybki pociąg napędzany energią słoneczną - porusza go energia uzyskana z 16 tys. paneli słonecznych położonych na dachu tunelu kolejowego - napisał we wtorek dziennik „Le Monde”.
W swym wydaniu internetowym "Le Monde" opisuje debiut "zielonego pociągu", który przejechał 25 km, dzięki bateriom słonecznym umieszczonym na powierzchni tunelu, liczącego 3,4 km długości. Stanowi on część super szybkiej linii kolejowej łączącej Antwerpię z Amsterdamem.
Linie kolejowe są w stanie uzyskać z powierzchni 50 tys. metrów kwadratowych ( około 8 boisk piłki nożnej) 3,3 tys. MWh.
Energia ta pozwoli czterem tysiącom super szybkich pociągów nie tylko "jeździć na energii słonecznej", ale też przekazywać nadwyżkę prądu do systemu na dworcach kolejowych w Belgii, by je oświetlić i ogrzać - pisze "Le Monde" i podkreśla, że do uzyskania dodatkowej energii wystarczy wykorzystać wolne powierzchnie dachów (np. dworców i hangarów) oraz puste tereny i zainstalować tam panele słoneczne.
http://www.autokrata.pl/artykul/11339
Elektryczna rewolucja!
Naukowcy wynaleźli prąd w płynie.
Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology dokonali odkrycia, które może zrewolucjonizować przemysł samochodowy. Udało im się bowiem skonstruować baterię opartą nie na niklu czy licie, ale na specjalnym płynie, który magazynuje prąd.
Cóż w tym niezwykłego? Otóż teraz, aby naładować baterię w elektrycznym samochodzie, musimy się zatrzymać na minimum kilka godzin. W wypadku nowych baterii ładowanie nie będzie dłuższe niż tankowanie tradycyjnego auta. Wystarczy bowiem wypompować z baterii rozładowany płyn i zalać je świeżym, pełnym energii.
Baterie oparte na syntetycznym płynie są o połowę tańsze w produkcji od tradycyjnych, a przy zbliżonych do nich rozmiarach oferują większą pojemność.
Na wdrożenie do produkcji tego nowego systemu naukowcy potrzebują około 3 lat. Prawdopodobnie kolejne 5 lat będzie potrzebne na rozwinięcie sieci stacji oferujących wymianę płynu w bateriach. Może to oznaczać, że przy kupnie kolejnego auta weźmiecie pod uwagę pojazd elektryczny.
Czy warto go kupić? Według ankiety przeprowadzonej wśród pierwszych osób korzystających z tego typu samochodów - bezsprzecznie tak. Zadziwiające. 100% ankietowanych odpowiedziało, że samochody elektryczne dają przyjemność podczas jazdy i są praktyczne w codziennym użyciu. 88% stwierdziło, że jeśli jeszcze raz mieliby kupować samochód, to z pewnością wybraliby auto elektryczne.
Kierowcy twierdzą, że po pierwszym trudniejszym okresie, w którym przyzwyczajali się do specyfiki nowych samochodów, pojazdy elektryczne o zasięgu około 150 km pozwalały na pokrycie prawie wszystkich ich potrzeb transportowych. Biorąc pod uwagę koszty i przyjemność z jazdy, nie widzą też najmniejszego problemu z zatrzymaniem się na kilka godzin w dłuższej podróży w celu naładowania auta.
Cóż, trudno się dziwić temu ostatniemu twierdzeniu. Pokonanie 100 km samochodem elektrycznym kosztuje około 5 zł, a tradycyjnym spalinowym - około 30 zł. Taka oszczędność sprawia, że wiele osób chętnie zgodziłoby się na przymusowy trzygodzinny obiad w połowie trasy.
Jeśli więc udałoby się sprawnie wprowadzić technologię płynnych baterii, zniknęłyby praktycznie wszystkie minusy elektrycznych pojazdów. Zapewne znacznie więcej osób zdecydowałoby się wtedy wydać ponad 100 tys. zł na takie auto.
http://tvp.info/informacje/technologie/pierwsza-w-polsce-wystawa-elektrycznych-aut/5242563
„Jedziemy z prądem” to hasło wystawy elektrycznych samochodów, która odbyła się na Placu Trzech Krzyży przed Ministerstwem Gospodarki. To pierwsza taka wystawa w Polsce, gdzie auta te, choć znacznie tańsze w utrzymaniu, są jednak ciągle bardzo mało popularne.
Auta elektryczne są znacznie tańsze niż te na benzynę lub diesle, przejechanie 100 km kosztuje zaledwie kilka złotych! (fot. PAP/Tomasz Gzell)
Za parę lat może się jednak okazać, że tradycyjne auta na paliwo odejdą do lamusa. Ładowanie auta na prąd trwa 7-8 godzin, ale można na tym przejechać około 100 km, a wydać od 3 do 5 zł.
Do wzięcia udziału w wystawie zachęcał wicepremier Waldemar Pawlak. Zwracał uwagę, że elektryczne pojazdy nie zanieczyszczają środowiska: – Jest to spotkanie otwarte dla publiczności, dla wszystkich zainteresowanych zapraszamy serdecznie. Będzie to dobra uczta dla wszystkich, którzy lubią nowe, technologie i myślę, że dla wielu miłośników czystego powietrza, ekologii. To będzie też ciekawa okazja do spojrzenia, jak dzisiaj technologia pozwala chronić klimat.
Wśród zaproszonych gości znaleźli się przedstawiciele największych koncernów samochodowych na świecie: General Motors (Opel), Volkswagen, Toyota, Peugeot, Renault, Mitsubishi, Citroen, Nissan, BMW. Polskich producentów będą reprezentować Branżowy Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Maszyn Elektrycznych KOMEL, Instytut Transportu Samochodowego Warszawa. Można było zadawać pytania, ale też wypróbować jazdy elektrycznym pojazdem.
http://www.sfora.pl/Zobacz-rewolucyjne-samochody-z-Polski-Zmienia-miasta-g36385
Bombus to hybrydowy samochód skonstruowany na Politechnice Krakowskiej. Jest mały (2,5 m długości i 1,2 m szerokości), lekki (240 kg), a przez to bardzo oszczędny i praktyczny. Zmieści się nawet na najbardziej zatłoczonym parkingu. Auto napędza silnik spalinowy o pojemności 50 cm sześc. oraz dwa silniki elektryczne w kołach.
http://www.chronmyklimat.pl/transport/13326-samochod-elektryczny-nowa-kultura-mobilnosci
Samochód elektryczny – nowa kultura mobilności
Rynek samochodów elektrycznych na świecie dynamicznie rośnie. Z analiz Frost & Sullivan wynika, że w najbliższych latach po drogach na całym świecie będzie się poruszało niemal 6,5 mln pojazdów o napędzie hybrydowym i elektrycznym. Z kolei firma BCG szacuje, że w roku 2020 udział pojazdów elektrycznych i hybrydowych w sprzedaży wszystkich samochodów wyniesie od 11% do 52%. Na polskim rynku zainteresowanie samochodami elektrycznymi jest raczej umiarkowane.
Jakie są tego przyczyny?
Pierwszą jest z pewnością cena. Badania przeprowadzonych na przełomie stycznia i marca 2011 roku przez firmę doradczą Deloitte wynika, że przeciętna cena samochodu elektrycznego w Europie wynosi 15 tys. euro. Takie są już prawa rynku, że każda technologiczna nowinka jest na początku bardzo droga. Pozostałe przyczyny to zasięg, jaki mogą dzisiejsze modele przejechać na jednym ładowaniu (od 75 do 220 km w zależności od sposobu jazdy i warunków na drodze) oraz ograniczony dostęp punktów ładowania.
Cena ma bezpośredni związek ze skalą produkcji pojazdu i akumulatora.
Masowa produkcja
Cena pojazdów elektrycznych obniży się z pewnością, gdy przybędzie klientów. Z kolei ich będzie więcej, gdy pojazd będzie tańszy. Tu koło się zamyka. Sytuację na pozór patową mogłoby zmienić wprowadzenie przywilejów dla pojazdów elektrycznych: przywilej korzystania z buspasów, wyłączna możliwość wjazdu do prestiżowych stref miejskich, takich jak stare miasto, bezpłatne parkowanie, zniżki w podatku drogowym i ubezpieczeniach, pierwszeństwo dla elektrycznych taksówek w zabieraniu pasażerów i przede wszystkim – dopłaty z budżetu państwa przy zakupie samochodów elektrycznych. W niektórych krajach takie dotacje dochodzą nawet do kilku tysięcy euro.
Akumulator
Jest jednym z najdroższych komponentów samochodu. Pomysłem na obniżenie ceny auta jest dzierżawa baterii przez właściciela pojazdu. Nie wszyscy jednak chętnie przystaną na takie rozwiązanie. – Skąd w końcu mamy wiedzieć, czy otrzymana przez nas naładowana bateria będzie równie zadbana jak nasza własna? – argumentują respondenci szwajcarskich ankiet (konferencja Stavanger, Norway, May 13-16, 2009, SwissV2G, Cord-H. Dustmann, Max Ursin).
Obaw Szwajcarów nie podzielają Australijczycy i Chińczycy.
Już od 2012 roku w Australii przewiduje się wprowadzenie na skalę masową dzierżawy i wymiany akumulatorów związaną z produkcją i sprzedażą samochodu Fluence 2. Do zmian dochodzi w oparciu o umowę o współpracy firmy Renault z rządem Australii.
Natomiast system wymiany baterii proponowany przez firmy chińskie sprawdził się już w czasie igrzysk olimpijskich w Pekinie. Wymieniano wtedy akumulatory w autobusach (konferencja Stavanger, Norway, May 13-16, 2009, Key Technologies used in Olympic Electric Bus, Lin Cheng, Zhang Lipeng).
Nie ma odwrotu
Choć nie jesteśmy wstanie przewidzieć, kiedy samochody elektryczne wypełnią polskie drogi, jedno jest pewne: nie ma odwrotu. Kilka obiektywnych faktów niezaprzeczalnie dowodzi, że to do samochodu elektrycznego należy przyszłość:
– Efektywność energii, od wydobycia surowca energetycznego po wykorzystanie energii przez pojazd w czasie jazdy (ang. Well-to-Wheel) nie może przekroczyć dla pojazdów z silnikami spalinowymi 30%, podczas gdy w przypadku użycia silnika elektrycznego już w najbliższej przyszłości można spodziewać się 60%.
– Dodatkowo oszczędzamy energię dzięki temu, że silnik samochodu elektrycznego nie pracuje, gdy samochód stoi oraz że w samochodzie elektrycznym odzyskujemy energię podczas hamowania i kumulujemy ją w akumulatorze. Daje to szczególnie duże dodatkowe efekty przy poruszaniu się w mieście, kiedy bardzo często hamujemy czy też stoimy na światłach lub w korkach.
Taki wynik w efekcie oznacza znacznie tańszą eksploatację. W tej chwili przejechanie 100 km samochodem elektrycznym kosztuje 1 euro, a być może jeszcze spadnie dzięki możliwości ładowania akumulatorów samochodów elektrycznych w czasie, kiedy energia elektryczna jest najtańsza, np. w nocy.
– Silnik elektryczny jest prostszy i w związku z tym tańszy. Mitsubishi dla swojego i-MiEV zakłada przegląd co 20 tys. km. Jedyne trzy elementy, które wymagają okresowej wymiany to: filtr przeciwpyłowy wymieniany co 20 tys. km, płyn hamulcowy – co 40 tys. km i olej w przekładni – co 100 tys. km.
Bez zmian pozostaje natomiast cena karoserii i wyposażenia wnętrza.
Kultura jazdy
Jak wskazują badania, które w maju 2009 roku przeprowadził Nissan wśród właścicieli samochodów w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Włoszech i Hiszpanii, od poniedziałku do piątku ponad 80% przejazdów, to przejazdy nie dłuższe niż 100 km dziennie (według GM – ponad 90%). W weekend statystyka jest odwrotna: blisko 60% jest nie krótszych niż 150 km. Póki więc sieć punktów do ładowania nie jest rozbudowana, przeciętny samochód elektryczny może nam świetnie służyć do jazdy w dni robocze do pracy i na zakupy.
Sytuacja zdaje się jednak dynamicznie zmieniać. Firma e+ od maja 2011 roku oferuje dostęp do punktów doładowań aut elektrycznych. Jak dotąd zainstalowała w Warszawie 4 punkty doładowania: każdy wyposażony jest w 3 terminale o mocy kilku kW (łącznie – 12 terminali). Pierwsze punkty ładowania zostały zlokalizowane w czterech największych centrach handlowych w Warszawie: w Galerii Mokotów, Arkadii, CH Warszawa Wileńska i Blue City. Firma przewiduje także instalację indywidualnych punktów doładowania w miejscach wskazanych przez klientów i partnerów.
Także Mielecka Agencja Rozwoju Regionalnego w ramach projektu projekt „Budowa rynku pojazdów elektrycznych" przewiduje rozlokowanie do końca 2011 roku w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Katowicach i Mielcu 330 publicznych punktów ładowania. Do dziś powstało 30 takich punktów.
Nowa kultura mobilności
Powszechnym błędem – według Stanisława Mrozika, eksperta KAPE – jest przekonanie, że wprowadzenie auta elektrycznego będzie jedynie zamianą samochodu spalinowego na taki z silnikiem elektrycznym. Masowe wprowadzenie pojazdu elektrycznego jest równoznaczne ze stworzeniem prawdziwej nowej kultury mobilności. Należy się nastawić na zmiany większe niż te spowodowane wejściem na rynek telefonu komórkowego, który na zawsze zmienił sposób telekomunikacji czy aparatu cyfrowego, który zrewolucjonizował sposób robienia zdjęć.
Nowa koncepcja przewiduje, że samochód elektryczny będzie nie tylko pojazdem, ale wielofunkcyjnym urządzeniem.
Eksploatacja i użytkowanie pojazdu masowego, jak np. Nissana Leaf, miałaby być monitorowana on-line przez system, który czuwa nad stanem technicznym, stanem akumulatora, przestrzega przed niebezpieczeństwem przekroczenia zasięgu, zarządza ładowanie akumulatora po najkorzystniejszej cenie energii itp. Kierowca może również przekazywać swoje życzenia do systemu: przygotowanie do jazdy, żądany stan naładowania akumulatora na określoną godzinę czy podgrzanie wnętrza samochodu itp. Dodatkowo system może poinformować nas o tym, że akumulator auta jest już naładowany do żądanego poziomu – wysyłając wiadomość na telefon komórkowy. Stan naładowania akumulatorów można podejrzeć także w Internecie.
W przypadku tak inteligentnych pojazdów nic nie stoi na przeszkodzie, by właściciel sprzedawał do sieci energię, którą zgromadził w nocy, gdy jest tania, z zastrzeżeniem, że akumulator ma być naładowany np. do godziny 16.00, kiedy wychodzi z pracy. Po wprowadzeniu dynamicznych taryf możliwe będzie zarabianie na sprzedaży energii w godzinach szczytu.
Ciekawe rozwiązanie zamierza wprowadzić na rynek Mitsubishi Motors. Chodzi o specjalne urządzenie, które umożliwi samochodowi elektrycznemu i-MiEV zasilenie urządzeń domowych. Energia pobierana z akumulatora wystarczy do zasilenia domu przez półtora dnia.
Masowe wykorzystanie samochodu elektrycznego jest podstawowym elementem projektów strategicznych rozwoju inteligentnych sieci elektroenergetycznych w Japonii, Korei Południowej i w Stanach Zjednoczonych.
Innym aspektem nowej kultury mobilności jest zmiana modelu podróżowania. Jeśli używamy samochodu podczas pracy, znacznie ekonomiczniej jest do niej dojechać przy wykorzystaniu środków komunikacji publicznej, a w godzinach pracy używać miejskiego pojazdu elektrycznego, który czeka na nas gotowy do jazdy i może być pozostawiony w innym miejscu, jeżeli w danym dniu nie będzie nam już potrzebny, bez potrzeby przebijania się przez miejskie korki.
Produkcja energii
Jednym z istotnych powodów powrotu samochodu elektrycznego jest rozwój produkcji energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii (OZE). Efektywne jej wykorzystanie wymaga magazynowania, bo nie zawsze świeci słońce czy wieje wiatr. Przy masowym użytkowaniu samochodów elektrycznych, akumulatory mogłyby z powodzeniem spełniać rolę zasobników.
Gdy samochody elektryczne używają energii produkowanej z węgla ich efekt ekologiczny jest raczej mierny. Ich użytkowanie nie przyczynia się do redukcji gazów cieplarnianych, bo zanieczyszczenia są produkowane, tyle że poza miastem.
Dlatego niezwykle ważne jest, żeby równolegle z upowszechnianiem się pojazdów elektrycznych następowała budowa lokalnych inteligentnych sieci przesyłania energii, do których podłączone byłyby lokalne zasobniki energii (akumulatory samochodów elektrycznych) pobierające prąd z rozproszonych, lokalnych źródeł wytwarzania energii z OZE, takich jak ogniwa fotowoltaiczne, elektrownie wiatrowe i wodne, biogazownie. W mieście świetne źródło energii mogą stanowić odpady komunalne przetwarzane na biogaz. Takie inteligentne sieci lokalne mogłyby po pierwsze zasilać lokalne odbiorniki energii z lokalnych źródeł jej wytwarzania, bez potrzeby angażowania wielkich, centralnych (krajowych) sieci elektroenergetycznych, po drugie gromadzić chwilowe nadwyżki energii w lokalnych zasobnikach energii, a po trzecie oddawać (sprzedawać) energię do sieci centralnej, gdy mają jej w nadmiarze, a cena w sieci centralnej jest wysoka i kupować z sieci krajowej, gdy mają jej za mało, a cena w sieci krajowej jest niska.
Komfort
Aby samochód elektryczny stał się popularny, musi zagwarantować nie gorsze użytkowanie od tradycyjnego samochodu rodzinnego. W innym wypadku ludzie, którzy jeżdżą w komfortowych warunkach, z klimatyzacją, w wygodnych, podgrzewanych fotelach z szeregiem urządzeń ułatwiających manewrowaniem pojazdu i umilających podróż nigdy się do niego nie przesiądą.
– Nowe możliwości podróżowania, wywołane pojawieniem się samochodu elektrycznego to miejski pojazd elektryczny czy też raczej rodzina niszowych pojazdów miejskich przeznaczonych do podróżowania na krótkich trasach w mieście. Do tej grupy pojazdów należy zaliczyć także samochody takie jak SAM z Pruszkowa – twierdzi ekspert. Drugą skrajnością w rodzinie elektrycznych samochodów niszowych są samochody sportowe czy luksusowe, takie jak TESLA Roadster. Ten ostatni, choć ma świetne parametry (przyspieszenie: 0-100 km/h w około 4,0 s; predkość maksymalna 210 km/h, zasięg na jednym ładowaniu: około 260 km, 370 km lub 480 km (różne zestawy akumulatorów), jest stanowczo za droga dla zwykłego śmiertelnika.
Niektóre z elektrycznych pojazdów mogą z łatwością wyprzeć z rynku samochody spalinowe. Należą do nich produkowany masowo i sprzedawany od początku roku 2011 samochód LEAF firmy Nissan i produkowany seryjnie samochód i-MiEV firmy Mitsubishi.
Nissan jest pionierem we wdrażaniu mobilności z zerową emisją dzięki wprowadzeniu na rynek modelu LEAF – stuprocentowo elektrycznego pojazdu dla masowego odbiorcy .
W maju 2011 roku miał swoją premierę w Polsce również seryjnie produkowany samochód elektryczny – Mitsubishi i-MiEV, nieco jednak droższy od Nissana.
Rewolucja za plecami
Jeśli będziemy opieszali w przyjęciu nowej kultury mobilności, zmiany odbędą się bez naszego udziału. Co prawda koszty rozwoju technologii poniosą inni, lecz znacznie mniejszy będzie nasz udział w zyskach- twierdzi Stanisław Mrozik i dodaje- Nigdy nie uda się nam wykreować produktu polskiego, który będzie światowym hitem, jeśli nie będziemy uczestniczyć w rozwoju technologii a za pozyskanie obcych technologii będziemy płacili długie lata .
Polski rynek samochodów elektrycznych jest w początkowej fazie rozwoju. Ilość zamawianych aut tego typu liczona jest w dziesiątkach sztuk rocznie. Przy łącznej liczbie 1,2 mln samochodów rejestrowanych co roku w Polsce, samochody elektryczne stanowią zaledwie około 0,01 %. Co więcej, znacząca część zamówień na samochody elektryczne składana jest przez przedsiębiorstwa, które w ten sposób wzmacniają wizerunek swojej firmy. Kwestią kluczową pozostaje więc na dziś wzrost świadomości polskich konsumentów dotyczący wpływu elektrycznych aut na środowisko.
http://www.autokrata.pl/artykul/elektryczny-spark-za-dwa-lata-12064
Elektryczny Spark za dwa lata
Konkurent Mitsubishi i-MiEV od General Motors.
General Motors oficjalnie ogłosiło, że w 2013 r. wprowadzi do sprzedaży elektrycznego Chevroleta Sparka. Prototyp tego samochodu został pokazany w Indiach, a sam szef General Motors Dan Akerson w styczniu na wystawie w Detroit potwierdził, że trwają prace nad samochodem.
Elektryczny Spark będzie magazynował energię w litowo-jonowych akumulatorach. Na razie nic nie wiadomo o silniku i osiągach samochodu. Auto będzie sprzedawane w niektórych stanach USA oraz na wybranych rynkach całego świata.
Spark EV jest jednym z pojazdów elektrycznych, które General Motors planuje wypuścić na rynek. Firma chce stworzyć całą gamę modeli dopasowanych do potrzeb klientów.
[img]http://e.autokrata.pl/a435/c1e24ec40019cc064e99c757[/img
Paryż: elektryczne auta do wypożyczenia: 10 euro za dzień, 15 euro za tydzień, 144 euro za rok http://www.youtube.com/watch?v=WBjsb0bFovQ[/code]
http://www.uniface.pl/Elektryczne-autko-studentow-z-Ugandy-a2389
Elektryczne autko studentów z Ugandy
Brawa dla studentów z Uniwersytetu w Makerere (Uganda). Kreatywni żacy zbudowali elektryczny samochód, który pomyślnie przeszedł pierwsze testy - donosi na swoich stronach TVP. Co istotne pojazd studentów jest pierwszym eko-samochodem skonstruowanym w tej części Afryki.
Kiira Electric Vehicle, bo tak nazywa się autko, na jednym ładowaniu baterii może przejechać 80 km. Praktycznie cały samochód wyprodukowano w Ugandzie, jedynie kilka części sprowadzono z zagranicznych fabryk. Kiira może poruszać się z prędkością do 65 km/h.
Póki co nie wiadomo, czy eko-auto trafi do seryjnej produkcji.
Polscy studenci także odnoszą sukcesy na tym polu. Przypomnijmy, że w ramach pracy dyplomowej studenci Politechniki Krakowskiej zbudowali hybrydowy samochód. Pojazd jest ekologiczny, ekonomiczny i wciśnie się w niemal każdą szczelinę na parkingu http://www.uniface.pl/Hybrydowe-auto-z-Politechniki-Krakowskiej-a2116 . Szkoda tylko, że samochód czeka w uczelnianym warsztacie na lepsze czasy
Bo przedstawicielom firm motoryzacyjnych wcale nie zależy na produkcji i sprzedaży tanich aut. Samochód ma być drogi i kosztowny w eksploatacji. Niestety.
http://tvp.info/informacje/technologie/elektryczny-samochod-z-ugandy/5610056
http://www.uniface.pl/Hybrydowe-auto-z-Politechniki-Krakowskiej-a2116
Hybrydowe auto z Politechniki Krakowskiej
Trzej adepci krakowskiej polibudy wykonali kawał dobrej roboty. W ramach pracy dyplomowej studenci zbudowali hybrydowy samochód. Autko jest ekologiczne, ekonomiczne i wciśnie się w niemal każdą szczelinę na parkingu - donosi TVP.
Na jednym ładowaniu baterii dzieło krakowskich studentów może przejechać od 30 do 40 km. Ale trójkołowy pojazd jest wyposażony w dwa napędy - elektryczny i spalinowy - dzięki czemu zasięg samochodu znacznie się zwiększa! Auto jest malutkie - ma 2,5 m długości i 1,2 m szerokości. I łatwo się prowadzi - nie ma manualnej skrzyni biegów, tylko gaz i hamulec. Rasowy automat.
Pieniądze na zakup materiałów potrzebnych do wykonania tej mobilnej pracy dyplomowej w kwocie 20 tys. zł wyłożył dziekan wydziału mechanicznego.
Czy samochód trafi do masowej produkcji? Oby tak się stało! Póki co hybrydowe autko czeka w uczelnianym warsztacie na przedstawicieli firm motoryzacyjnych. Ważne: Do prowadzenia tego samochodu niepotrzebne jest prawo jazdy. Wystarczy mieć ukończone 16 lat i już można śmigać po mieście.
[/img]
http://www.tvp.pl/krakow/aktualnosci/rozmaitosci/studenci-skonstruowali-samochod-hybrydowy/5198976
Jest ekonomiczny, ekologiczny i można go zaparkować niemal wszędzie. Taki pojazd to marzenie dla mieszkańców aglomeracji, którzy szukają miejsc do parkowania. Powstał jako praca dyplomowa trzech studentów na Politechnice Krakowskiej.
to alternatywa dla wielkich pick-upów, które tarasują miejskie parkingi - mały trójkołowy samochodzik hybrydowy, czyli pojazd o dwóch napędach - spalinowym i elektrycznym.
Pojazd hybrydowy jest tańszy niż tylko elektryczny, ponieważ jeszcze w dzisiejszych czasach akumulator to jedna z najdroższych części pojazdów elektrycznych, a jeżeli włożymy napęd spalinowy to i zasięg samochodu się zwiększy. Samochód może bez ładowania baterii pokonać od 30 do 45 kilometrów. Ale niewątpliwą jego zaletą są rozmiary: 2,5 m długości i 1,2 m szerokości. To praca dyplomowa studentów Politechniki Krakowskiej.
W efekcie wielomiesięcznej pracy i dzięki 20 tys. zł, które na zakup potrzebnych materiałów przekazał studentom dziekan wydziału mechanicznego, powstał pojazd, który może konkurować o swoje miejsce na ulicy.
Samochód na razie pozostaje w uczelnianym warsztacie i czeka na zainteresowanie firm motoryzacyjnych.
http://tvp.info/informacje/technologie/w-paryzu-wypozyczysz-elektryczne-auto/5374661
W Paryżu wypożyczysz elektryczne auto
„Autolib” – pod taką nazwą władze samorządowe Paryża rozpoczęły eksperyment z wynajmem samochodów o napędzie elektrycznym i spodziewają się sukcesu, po tym gdy przyjął się w stolicy „Velib”, wprowadzony w 2007 roku system wynajmu rowerów.
System „Autolib” będzie oparty na takich samych zasadach, jak ”Velib”, który ma już 150 tys. stałych abonentów. Elektryczne auto można będzie wynająć na jednej ze „stacji” rozmieszczonych w całym mieście i zostawić na innej.
Jako średnioterminowy cel do osiągnięcia paryski magistrat postawił sobie zmniejszenie o 22,5 tys. liczby samochodów spalinowych w stołecznym ruchu. Zakłada, że wynajmowanie samochodów o napędzie ekologicznym nie tylko zmniejszy zanieczyszczenie atmosfery w stolicy Francji, lecz także rozładuje nieco korki.
Od 2 października na 33 stacjach w całym Paryżu zostało rozmieszczonych 66 dwumiejscowych samochodów elektrycznych.
Od grudnia będzie w Paryżu już 75 takich stacji z 250 samochodami do wynajęcia, a od 2014 r. – tysiąc stacji w Paryżu i całym regionie paryskim z 3,5 tys. pojazdami.
Roczny abonament wyniesie w pierwszej fazie wprowadzania tej nowości 144 euro, tygodniowy – 15 euro, a dzienny – 10 euro.
Za pierwszą godzinę eksploatacji samochodu o napędzie elektrycznym użytkownik zapłaci od 5 do 7 euro, zależnie od tego, jaki wybrał abonament, za drugą 4 lub 6 euro, a za następne od 6 do 8 euro.
Przedsiębiorstwo pod nazwą Bollore, które zarządza systemem „Velib”, dysponuje specjalnie zaprojektowanymi samochodami Bluecar włoskiej konstrukcji o napędzie elektrycznym i bardzo aerodynamicznej linii, które rozwijają do 130 km/h i mogą przejechać bez doładowania 250 kilometrów.
Bollore, nazwane tak od nazwiska prezesa Vincenta Bollore bretońskie przedsiębiorstwo rodzinne, zainwestowało w projekt 200 milionów euro. Stacje postojowe systemu „Autolib” zostały zbudowane za pieniądze paryskiego samorządu – każda kosztowała 50 tys. euro.
Obliczono, że przedsięwzięcie zacznie być opłacalne, gdy zyska co najmniej 80 tys. abonentów, którzy będą korzystali z samochodu co najmniej dwa razy w tygodniu po godzinie.
http://www.sfora.pl/To-ulice-naladuja-baterie-samochodow-a38143
To ulice naładują baterie samochodów
"Zatankujesz" w czasie jazdy.
Nowy sposób ładowania baterii samochodów elektrycznych w trakcie jazdy pozwoli zwiększyć zasięg i zmniejszyć rozmiar baterii.
Metoda naukowców z Center for Automotive Research na kalifornijskim Stanford University zakłada wbudowanie w ulice zespołów cewek magnetycznych - informuje tvp.info.
Słabe pole magnetyczne przez nie wytwarzane oddziałuje na drugi komplet cewek zamontowanych w samochodzie, przenosząc moc i ładując akumulatory.
Prof. Shanhui Fan przekonuje, że to bezpieczny sposób, który może funkcjonować także przy dużych prędkościach - także na autostradach.
Zestaw cewek rezonansowych, może dokonać transferu 10 kw energii z wydajnością 97 proc. w czasie 7 mikrosekund - dodaje portal.
http://przewodnik.onet.pl/wiadomosci/paryz-elektryczne-auta-juz-do-wypozyczenia,1,4957944,artykul.html
Paryż: elektryczne auta już do wypożyczenia
Od poniedziałku paryżanie mogą korzystać z samoobsługowych wypożyczalni samochodów o napędzie elektrycznym, tzw. autolibów. Mimo zapewnień mera Paryża, że dzięki nim miasto będzie czystsze i mniej hałaśliwe, opinie mieszkańców stolicy są podzielone.
Stolica Francji jest pierwszą światową metropolią, która testuje ten ekologiczny pomysł. Na 250 stacjach rozmieszczonych w Paryżu i na przedmieściach umieszczono już czteroosobowe samochody elektryczne Bluecar. Władze miasta przewidują, że dzięki projektowi Autolib' (od francuskich słów "auto" i "liberte" - "wolność") do maja przyszłego roku pojawi się w regionie Paryża 3 tys. tego typu pojazdów i 1200 stacji.
"Autolib' sprawi, że Paryż stanie się bardziej otwarty i łatwiej dostępny dla wszystkich" - przekonywał mer Paryża Bertrand Delanoe podczas poniedziałkowej uroczystej inauguracji projektu. "Osoby używające samochodu w sposób nieregularny będą mogły zrezygnować z prywatnego pojazdu, co odblokuje parkingi, zmniejszy korki i zredukuje zanieczyszczenie atmosfery" - dodał Delanoe.
Jak poinformował PAP rzecznik paryskiego merostwa Damien Steffan, do tej pory zarejestrowano już 2 tys. abonentów autolibów. Zdecydowana większość z nich wybrała abonament roczny.
Nowa sieć samochodowa pozwala na wypożyczeniu pojazdu w jednym miejscu i odstawieniu go po przejażdżce na dowolnej stacji w stolicy lub na przedmieściach. Aby skorzystać z oferty, należy zostawić kaucję w wysokości 250 euro. Będzie ona inkasowana, gdy wóz zaginie lub zostanie uszkodzony z winy użytkownika.
W zależności od wybranej formuły, pół godziny jazdy autolibem kosztuje od 5 do 7 euro. Do sumy tej należy doliczyć cenę wybranego abonamentu: roczny kosztuje 144 euro, tygodniowy - 15, a dzienny - 10.
Wielu paryżan uważa, że autoliby idealnie nadają się do sporadycznych wyjazdów służbowych, na duże zakupy i do podwożenia dzieci. Liczni są jednak także ci, którzy spoglądają na akcję krytycznie. Niektórych przeciwników transportowej rewolucji odstraszają wysokie ceny. "Porzuciłem myśl o zakupie samochodu, bo autolib wydawał mi się świetną alternatywą. Ale okazuje się, że to prawdziwa katastrofa! Ceny są za wysokie, taryfikacja skomplikowana, czasami taniej będzie wynająć taksówkę" - komentuje jeden z francuskich internautów.
Projekt Autolib' nie zachwycił też taksówkarzy oraz właścicieli tradycyjnych wypożyczalni samochodów. Pojawienie się samoobsługowych wypożyczalni samochodów odbierają oni jako prawdziwe zagrożenie dla swej pracy. Ekolodzy również nie kryją sceptycyzmu. Według nich autoliby odwodzą paryżan od używania transportu miejskiego czy rowerów.
Nowość wzbudza zatem wiele sprzeciwów i wątpliwości. Tak samo było w przypadku samoobsługowych stacji rowerowych, zwanych velibami, istniejących w Paryżu od 2007 roku. Jednak mimo początkowych przeszkód związanych ze zniszczeniami i kradzieżą, dziś rowery miejskie cieszą się ogromnym sukcesem i stały się wręcz modne w Paryżu.
http://autologia.pl/newsy/najmniejsze-auto-swiata-powraca/
Najmniejsze auto świata powraca!
Pamiętacie odcinek Top Geara, w którym Jeremy Clarkson wjechał mikroautem Peel P50 do siedziby BBC? Wtedy wydawało się, że tego typu samochody to już wspomnienie. Jednak marka Peel powróciła!
Tak więc jeśli smart ForTwo czy Toyota iQ to dla was i tak zbyt wielkie auta, których nie ma gdzie zaparkować i zbyt dużo palą, teraz będziecie mogli przesiąść się do czegoś naprawdę małego. Wszystko za sprawą grupy biznesmenów z Wielkiej Brytanii, którzy uznali, że w zatłoczonych miastach microcar będzie czasami jedynym słusznym rozwiązaniem i postanowili wskrzesić markę. Firma już przyjmuje zamówienia a w ofercie są dwa modele: wspomniany już P50 oraz Trident. Oba napędzane są jednocylindrowym, benzynowym silnikiem dwusuwowym o pojemności 0,049 litra generującym około 3,3 KM, ale w ofercie znajdą się także jednostki elektryczne - słabsza rozwijająca zaledwie 1,6 KM oraz mocniejsza, generująca „potężne” 4 KM. Słabszy silnik elektryczny pozwala na rozpędzenie się do zastraszających 20 km/h i jest w stanie przejechać na jednym ładowaniu 50 kilometrów. Mocniejsza opcja rozpędzi autko do całkiem przyzwoitej prędkości 80 km/h, co w tego typu pojeździe zapewne może przyprawić o palpitacje serca, a zasięg wynosi aż 80 kilometrów. We wszystkich wersjach auta napęd przekazywany jest przez automatyczną przekładnię (w przypadku wersji benzynowej jest to skrzynia CVT).
Dzięki niewielkiej masie własnej (P50 waży zaledwie 59 kg a Trident – 99 kg) i małych wymiarach (P50 mierzy 1370 mm długości, 1041 mm szerokości i 1200 mm wysokości, Trident mierzy 1829 mm długości, 1047 szerokości i 1245 wysokości) w przypadku braku miejsca parkingowego, samochód można z łatwością zabrać ze sobą i „zaparkować” go np. pod windą na klatce schodowej czy nawet w biurze. Co ciekawe, pierwsza limitowana do 50 egzemplarzy seria pojazdów została już praktycznie całkowicie wyprzedana. A tanio wcale nie jest, bo ceny rozpoczynają się od 6995 funtów a by zarezerwować egzemplarz, należy wpłacić zadatek 999 funtów.
Jeśli jesteście zainteresowani, więcej szczegółowych informacji znajdziecie tutaj. A jeśli nie jesteście w stanie uwierzyć, że w aucie zmieści się dorosły człowiek, zapraszamy do obejrzenia urywka programu Top Gear z Peelem w roli głównej.
http://www.youtube.com/watch?v=dJfSS0ZXYdo&feature=player_embedded
http://www.peelengineering.co.uk/
http://www.sfora.pl/Oto-niezwykly-rower-od-BMW-Nie-trzeba-pedalowac-g44548
Koncern BMW zaprezentował nowy, składany rower z napędem elektrycznym o nazwie i Pedelec (Pedal Electric Cycle). Pojazd zbudowany jest z lekkich materiałów, więc nawet tradycyjna jazda powinna być lekka i przyjemna. Zasięg roweru (na silniku elektrycznym waha się w przedziale między 25 a 40 km).
Rower został zaprojektowany specjalnie przy okazji zbliżającej się premiery modelu i3. Ten niewielki hatchback będzie posiadał specjalnie zaprojektowane stojaki w bagażniku na dwa takie rowery.
Podczas hamowania, jazdy z górki oraz pedałowania, baterie zasilające silnik elektryczny są ładowane. Ładowanie można przeprowadzić także tradycyjnie z gniazdka z bagażnika modelu i3 (czas pełnego wynosi 4 godz. lub 1,5 godz. w trybie ekspresowym).
Silnik elektryczny roweru posiada sterownik elektroniczny i zestaw baterii, który pozwala rowerzyście jechać z prędkością 25 km/h bez użycia siły.
Rower powstał w nowym centrum dealerskim BMW w London Park Lane.
http://gadzetomania.pl/2012/06/19/bmw-zabiera-sie-za-pedalowanie-jak-wszyscy-to-wszyscy
BMW zabiera się za pedałowanie. Jak wszyscy, to wszyscy
Ależ się porobiło! Liczba koncernów samochodowych, które postanowiły zrobić dobrze największym wrogom pojazdów spalinowych, rośnie dramatycznie. Tym razem niemiecki gigant we współpracy z Pedelec Electric Bike kusi miłośników pedałowania nowym konceptem. Oto jego cechy szczególne.
BMW Pedelec to rower wykonany w całości z włókna węglowego i aluminium. Podróż może odbywać się na jednym z trzech biegów i być wspomagana działaniem silnika elektrycznego. Prędkość maksymalna, jaką może osiągnąć ten model BMW, to 25 km/h, co pozwala na jazdę wspomaganą przez trochę ponad godzinę.
Ekologiczny wymiar tego produktu nie kończy się na samym zasilaniu. Dwa takie rowery można swobodnie zmieścić w bagażniku konceptualnego samochodu BMW i3. Ładowanie akumulatorów zajmuje 90 minut i odbywa się przez zwykłe gniazdko zasilania lub przez wspomniany samochód. Do tego dochodzi jeszcze jazda z górki i ładowanie w trakcie jazdy.
Swoją drogą, jest to całkiem dobra alternatywa dla skutera. Lekki, przenośny, jazda nie męczy, a w pracy można się zjawić bez konieczności natychmiastowego wzięcia prysznica. Ciągłą bolączką pozostaje jednak cena. Koncept BMW jeszcze jej nie ma, ale zapewne nie będzie niska.
http://www.sfora.pl/Zobacz-jezdzace-jajo-Ma-zastapic-skutery-g45084
Miłośnicy jednoosobowych, futurystycznych pojazdów z USA już składają pierwsze zamówienia. Rusza produkcja Eggasusa - elektrycznego pojazdu, którego bryła przypomina jajko. Projektanci twierdzą, że to idealny środek transportu w miastach i uniwersyteckich kampusach.
Trójkołowy pojazd napędzany jest przez mały silnik elektryczny, umieszczony w piaście przedniego koła. Akumulatory pozwalają przejechać po jednym naładowaniu ok. 80 km z prędkością 25 km/h. Prowadzi się go podobnie jak skuter czy motocykl.
Producent reklamuje Eggasusa jako pojazd, który chroni nie tylko przed deszczem, ale także przed spalinami w mieście. W przyszłości pojazdy mają komunikować się ze sobą i poruszać razem. Cena? Za podstawowy model trzeba zapłacić 5 tys. dolarów (czyli ok. 16,5 tys. zł).
http://moto.onet.pl/1663508,1,byd-e6-chinczycy-w-polsce-pierwsza-jazda,artykul.html?node=20
Elektryczny BYD e6 jest zapowiedzią ekspansji tej chińskiej marki nie tylko na rynku polskim, ale i na całym Starym Kontynencie. Już po pierwszych kilometrach za jego kółkiem, i po zapoznaniu się z parametrami technicznymi, wiemy, że BYD ma szansę stać się poważnym graczem rynku samochodów elektrycznych w Europie. I to w ciągu kilku lat.
Firma BYD powstała w 1995 roku i zajmowała się głównie produkcją baterii m.in. do telefonów komórkowych np. dla marek Motorola, Nokia a od niedawna również Apple. Z czasem poszerzana była oferta produkcyjna urządzeń elektronicznych m.in. o światła LED, stacje ładowania czy systemy do produkcji i magazynowania energii ze źródeł odnawialnych. W 2003 roku BYD przedstawił swój pierwszy samochód elektryczny. Obecnie produkuje ok. 320-360 tys. pojazdów rocznie z napędami konwencjonalnymi, hybrydowymi oraz zasilanych wyłącznie na prąd. Od kilku lat BYD eksportuje swoje samochody (głównie z napędem spalinowym) m.in. na rynki Ameryki Południowej, do Rosji oraz na Ukrainę. Obecnie przygotowuje się do sprzedaży pojazdów na rynkach Unii Europejskiej, jednak tu marka obrała inną strategię promując najpierw pojazdy o napędzie elektrycznym. To posunięcie nie dziwi ponieważ BYD sam produkuje silniki i baterie do swoich samochodów oraz potrzebną do ich obsługi infrastrukturę, w tym stacje ładowania. Z tego względu marka będzie w stanie zaoferować niższe ceny produktów niż rywale korzystający z usług wielu dostawców zewnętrznych.
W Polsce importerem tej chińskiej marki jest Iberia Motor Capital Group, która rozpocznie sprzedaż samochodów BYD z początkiem 2013 roku. Pierwszym modelem, który trafi do oferty ma być e6.
BYD e6 jest premierowym modelem na polskim rynku, ale w Chinach jest oferowany od 2008 roku. Tam też można go zamówić w jednej z dwóch wersji: e6 Taxi oraz e6 Lux różniących się nieco stylistyką nadwozia i wyposażeniem wnętrza. Nadwozie BYD e6 trudno uznać za szczególnie nowoczesne – jest ono kanciaste i proste w kształtach budząc skojarzenia z napuchniętym Fiatem Stilo. Ciekawie prezentuje się grill przypominając płytkę układów scalonych. Model e6 jest większy od klasycznych kompaktów wymiarami przypominając vany. Ma on długość 456 cm i wysokość aż 163 cm. Z tego względu chiński samochód może się pochwalić obszernym wnętrzem z przodu jak i z tyłu. Niestety bagażnik, jak na rozmiary pojazdu, jest względnie niewielki – 385 litrów. W dodatku oparcie tylnej kanapy nie jest dzielone i po jego opuszczeniu nie uzyskujemy płaskiej powierzchni ładunkowej.
Wygląd deski rozdzielczej budzi skojarzenia z autami Toyoty (Priusem II i Previą). Zestaw wszystkich elektronicznych wskaźników umieszczono w pasku po jej środku. Robi on wrażenie jednak okazuje się mało czytelny zwłaszcza w ostrym słońcu. To samo dotyczy umieszczonego niżej ekranu dotykowego, na którym możemy np. obserwować obraz z kamery cofania. Zaskakuje brak schowka przed fotelem pasażera z przodu. BYD e6 jest najlepiej wykonanym samochodem chińskiej konstrukcji jaki pojawił się dotąd nad Wisłą – jakość tworzyw wnętrza jest przyzwoita, a do montażu również nie można mieć większych zastrzeżeń. Pewne problemy mogą sprawiać po dłuższym okresie eksploatacji siedzenia – ich tapicerka łatwo się brudzi i szybko ulega deformacjom.
Najciekawsze rozwiązania w tym samochodzie kryją się pod maską i w podwoziu. Elektryczny silnik BYD ma moc maksymalną 90 kW i moment obrotowy 450 Nm dostępny natychmiast po naciśnięciu pedału gazu. Samochód czerpie energię z akumulatorów żelazowych, umieszczonych pod podłogą, a nie litowo-jonowych, jakie powszechnie stosują inni producenci aut elektrycznych. Ich pojemność jest bardzo wysoka – 64 kWh (Nissan Leaf ma baterie o pojemności 24 kWh), dzięki czemu model e6 może przejechać wg producenta 300 km na jednym ładowaniu. To niemal dwukrotnie więcej niż u współczesnych rywali europejskich. Niestety akumulatory w samochodzie BYD ważą 800 kg przez co masa własna pojazdu wynosi aż 2360 kg. Taki ciężar nie pozostaje bez wpływu na prowadzenie samochodu, szczególnie podczas szybciej pokonywanych łuków czy zacieśnieniu skrętu. Dodatkowo oryginalne chińskie opony nadają się co najwyżej na osiedlowe kwietniki, a nie utrzymania na drodze dwuipółtonowej masy. Mimo dużego ciężaru osiągi pojazdu są zaskakująco dobre. Auto rozpędza się do setki poniżej 10 sekund i może jechać z maksymalną prędkością 140 km/h. Czas ładowania tego samochodu wynosi 6 godzin w przypadku ładowania w domowym gniazdku lub 40 minut jeśli użyjemy szybkiej ładowarki. Stosowne ładowarki produkuję zresztą sam BYD.
Samochód oferuje w standardzie m.in. cztery poduszki powietrzne i dwie kurtyny boczne, klimatyzację automatyczną, system pomiaru ciśnienia w oponach, ESP, kamerę cofania a nawet kamery boczne zainstalowane w lusterkach. Importer BYD e6 nie ustalił jeszcze cen i warunków gwarancji na rynku polskim. Poznamy je dopiero na początku przyszłego roku kiedy ma ruszyć oficjalna sprzedaż.
Na razie wiadomo, że BYD daje ośmioletnią gwarancję na baterie lub na 2 tysiące ładowań. Po tylu cyklach wydajność baterii ma spaść jedynie ok. 20%.
Przedstawiciele Iberia Motor Capital Group nie ukrywają, że największym zainteresowaniem model ten może się cieszyć wśród firm, szczególnie wśród korporacji taksówkowych. Oferta samochodów BYD ma być na rynku polskim stopniowo poszerzana, m.in. o pojazdy hybrydowe (I kw. 2013 r.), klasyczne auta z napędem spalinowym ale również elektryczne autobusy.
http://moto.onet.pl/326449,galeria.html?node=27
BYD e6 to obecnie najbardziej uniwersalny i wszechstronny, seryjnie produkowany, 5- osobowy samochód elektryczny na świecie. E6 może pochwalić się maksymalnym zasięgiem wynoszącym aż 300 km, a wielkość auta, jego wyposażenie i parametry techniczne stawiają go daleko poza zasięgiem konkurencyjnych samochodów elektrycznych znanych marek.
Firma BYD to światowy lider w produkcji baterii i akumulatorów do różnego typu urządzeń elektronicznych. To także dostawca kompleksowych systemów produkcji i magazynowania energii ze źródeł odnawialnych. Ponadto, BYD jest jednym z czołowych producentów samochodów w Chinach, który w swojej ofercie posiada zarówno samochody konwencjonalne jak i hybrydowe i elektryczne. Już w 2008 roku, jako pierwszy na świecie, zaprezentowany został samochód elektryczny o przedłużonym zasięgu BYD F3DM, który napędzany był wyłącznie silnikiem elektrycznym, a mały silnik spalinowy służył do doładowywania baterii. Dziś ta technologia uważana jest za najnowocześniejszą i powoli wprowadzają ją także inni producenci samochodów na świecie.
http://moto.onet.pl/326449,12367873,1,zdjecie.html?node=27
http://www.autokrata.pl/artykul/pierwsza-jazda-byd-e6-13770
Pierwsza jazda: BYD e6
Elektryczny van.
Chińskim producentom trudno będzie dogonić Europejczyków. W końcu firmy ze Starego Kontynentu rozwijają koncepcję auta spalinowego od ponad 100 lat. Nadchodzi jednak era aut elektrycznych i nikt nie ma wątpliwości, że tego typu pojazdy będą miały swój stały udział w rynku. Aby jednak zbudować efektywne auto elektryczne, trzeba praktycznie od początku opracować koncepcję samochodu. I tu pojawia się szansa dla producentów zza Wielkiego Muru Chińskiego, bo startują praktycznie z tej samej pozycji co firmy z Europy czy USA.
Nie powinno zatem dziwić, że chińska firma BYD swoją ekspansję na inne rynki rozpoczęła właśnie od zaproponowania nam auta elektrycznego. Na dodatek jest to produkt ciekawy, wyraźnie wyróżniający się na tle konkurencji.
Koncern BYD zajmuje się między innymi produkcją baterii i podzespołów telefonów komórkowych (m.in. dla Nokii). Firma jednak zamiast koncentrować się na umieszczaniu w aucie najnowszych i najbardziej skomplikowanych ogniw (jak robią to na przykład Japończycy) zdecydowała się na proste baterie, których - przy zachowaniu rozsądnej ceny auta - można zamontować po prostu więcej. Pakiet w e6 waży aż 800 kg, ale w zamian oferuje realny zasięg przekraczający 250 km (producent podaje nawet 320 km, ale to już wymaga wybitnych zdolności ecodrivingowych).
Co prawda ze względu na typ baterii moc samochodu nieco się różni w zależności od stopnia ich naładowania, ale w zasadzie nie powinno być to odczuwalne. Moc od 100 do 120 KM i moment obrotowy 450 Nm uzyskiwane z silnika elektrycznego (który ma inną charakterystykę niż spalinowy) to wartości wystarczające, aby dosyć sprawnie napędzać nawet tak duże auto.
Cena samochodu ma wynosić około 180 tys. zł, co nie odbiega znacznie od oferowanych u nas Mitsubishi i-MiEV czy Nissana Leaf. BYD jest jednak znacznie większy i nieco lepiej wyposażony. W standardzie otrzymujemy tu automatyczną klimatyzację, nawigację, system audio Infinity, komplet poduszek powietrznych czy skórzaną tapicerkę.
Za jakiś czas producent planuje też wprowadzenie do oferty zubożonej wersji przeznaczonej dla firm taksówkarskich. Wraz z nią w ofercie pojawią się też specjalne stacje szybkiego ładowania, które pozwalają na pełne naładowanie auta w 40 min. Jeśli odłączymy samochód do zwykłego gniazdka, będziemy potrzebowali na to 6 godzin.
Więcej szczegółów zobaczycie na poniższym filmie.
http://www.youtube.com/watch?v=KivTm39eBos&feature=player_embedded
http://www.sfora.pl/Jeszcze-raz-wynalezli-kolo-Pojedziesz-na-tym-a51406#2426533
Na CES International, dorocznym salonie elektroniki w Las Vegas, firma Inventist zaprezentowała swoje "urządzenie do przemieszczania się", czyli Solowheel. To ważące niespełna 13 kg koło, na którym można swobodnie jeździć.
Urządzenie wyposażone jest w stabilizator, który ułatwia jadącemu zachowanie równowagi i silniczek elektryczny z akumulatorem, który pozwala na przejechanie ok. 16 kilometrów. Prędkość maksymalna? 16 km/h.
Ile kosztuje to cacko? Firma sprzedaje je za 1795 dolarów (ponad 5,5 tys. zł).
http://www.youtube.com/watch?v=h-x3A0YQlKo&feature=player_embedded
http://www.chicagotribune.com/classified/automotive/la-fi-tn-ces-solo-wheel-20130110,0,7145800.story
http://moto.onet.pl/354040,galeria.html?node=27
Chevrolet Spark EV
Po światowej premierze Sparka EV w Los Angeles w zeszłym roku, nowy samochód Chevroleta z napędem elektrycznym zostanie zaprezentowany europejskiej publiczności podczas salonu samochodowego w Genewie. Model wejdzie do sprzedaży w Europie w 2014 roku.
Czego możemy spodziewać się po elektrycznej wersji Sparka? Jak mówi nam producent, model pozwala na doświadczenie dużej przyjemności z jazdy, która jest porównywalna z samochodami sportowymi. Jest to możliwe dzięki dynamicznemu przyspieszeniu i momentowi obrotowemu wynoszącemu 542 Nm, który jest płynnie rozwijany już od najniższych obrotów.
Sercem układu napędowego modelu Spark EV jest opracowany przez GM silnik elektryczny z magnesami trwałymi, który produkuje ponad 130 KM mocy i umożliwia przyspieszenie od 0 do 100 km/h w czasie poniżej 8,5 sekundy. Energię czerpie z litowo-jonowych akumulatorów o pojemności ponad 20 kWh.
System szybkiego ładowania prądem stałym pozwoli na napełnienie akumulatorów do poziomu 80 procent w około 20 minut. Takie ładowanie można wykonywać kilka razy dziennie. Ładowanie z wykorzystaniem gniazdka prądu o napięciu 240V zajmuje od 6 do 8 godzin.
Chevrolet Spark EV z zewnątrz wyróżnia się zdecydowanymi liniami nadwozia, z kolei w środku w oczy rzuca się tablica przyrządów, w której umieszczono 7-calowy wyświetlacz LCD. Drugi taki ekran znajduje się w konsoli centralnej i służy do wyświetlania funkcji systemu multimedialnego, klimatyzacji i danych związanych z zarządzaniem energią.
W standardowym wyposażeniu Chevroleta Sparka EV znalazł się również system MyLink, umożliwiający podłączenie smartfona. System pozwala na bezpieczne korzystanie z funkcji smartfona – jak na przykład aplikacji nawigacyjnej czy radia internetowego. Tylna kamera zapewnia kierowcy dodatkowe wsparcie podczas cofania.
Użytkownicy kompatybilnych wersji iPhone’a (4S i nowszych) z systemem operacyjnym iOS6 mogą za pośrednictwem systemu Chevrolet MyLink zlecić funkcji Siri wykonanie wielu różnych zadań. W tym czasie kierowca może bezpiecznie skupić się na obserwacji drogi i nie musi odrywać rąk od kierownicy. Funkcja Siri wymaga dostępu do Internetu.
http://www.autokrata.pl/artykul/elektryczny-golf-15460
Elektryczny Golf
Golf-e następną nowością po GTD.
Volkswagen nabrał rozmachu, jeśli chodzi o stosowanie silników elektrycznych w swoich autach. Niedawno zaprezentował bardzo oszczędne XL1. up!-a także planuje przerobić na prąd. A teraz pokazuje, że jedno z najlepiej sprzedających się aut na świecie też może być ekologiczne.
Hiszpańska gazeta "El Mundo", dzięki której wiemy o tym wszystkim, podaje informacje nie tylko o pierwszych danych technicznych, ale także prezentuje kilka zdjęć. Widać na nich, że elektryczny Golf nie różni się zbyt wiele od swojego konwencjonalnego brata. Rozpoznamy go po trochę innych zderzakach i odmienionej atrapie chłodnicy. Oczywistym brakiem jest rura wydechowa.
Wnętrze także nie uległo drastycznym zmianom. Zamiast obrotomierza mamy wskaźnik pokazujący, jak radzi sobie silnik elektryczny: czy jest ładowany, czy może właśnie napędza pojazd; również ekran znajdujący się w konsoli środkowej będzie służyć jako element monitorowania pracy napędu.
Golf-e został wyposażony w 115-konny silnik elektryczny, który może pochwalić się 270 Nm momentu obrotowego dostępnymi już od chwili naciśnięcia pedału gazu. Takie liczby pozwalają mu rozpędzić się do 100 km/h w 11,8 s. Prędkość maksymalna to natomiast 135 km/h.
Bardzo ważną informacją jest oczywiście zasięg. Nasz elektryczny Golf może przejechać 175 km na jednym ładowaniu, które trwa 20 minut w wypadku skorzystania z szybkiej stacji ładującej lub 5 godzin, jeśli podepniemy go do zwykłego gniazdka elektrycznego.
Golf-e zostanie zaprezentowany najprawdopodobniej już niedługo w Genewie.
http://moto.onet.pl/354419,galeria.html?node=27
Do grona Golfów, Volkswagen dołączył nowy model napędzany silnikiem elektrycznym. Samochód odbędzie swój publiczny debiut na salonie samochodowym w Genewie.
Z zewnątrz, e-Golf wygląda prawie tak samo jak tradycyjny model. Producent zdecydował się jedynie lekko przeprojektować przednie i tylne reflektory, natomiast w środku wymieniono ekran LCD oraz zestaw wskaźników.
Napęd dla samochodu pochodzi od elektrycznej jednostki, produkującej 115 KM mocy oraz 270 Nm momentu obrotowego. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje elektrycznemu Golfowi 11,8 sekundy, a maksymalna prędkość to 135 km/h.
Silnik czerpie energię z 25,5 kWh baterii, które są umieszczone pod tylnymi siedzeniami. Nie miało to wpływu na wielkość bagażnika.
Akumulator można ładować ze zwykłego domowego gniazdka, a czas trwania tego procesu to pięć godzin. Akumulator wystarcza na pokonanie 175 km. Wykorzystanie napędu elektrycznego poskutkowało zwiększeniem masy pojazdu o 250 kg.
Kierowca ma do wyboru trzy tryby jazdy: Normal, Eco i Range. Pierwszy z nich, to normalna konfiguracja, natomiast dwa pozostałe umożliwiają zmniejszenie mocy i prędkości w celu ograniczenia zużycia energii i poprawy zasięgu.Do grona Golfów, Volkswagen dołączył nowy model napędzany silnikiem elektrycznym. Samochód odbędzie swój publiczny debiut na salonie samochodowym w Genewie.
Z zewnątrz, e-Golf wygląda prawie tak samo jak tradycyjny model. Producent zdecydował się jedynie lekko przeprojektować przednie i tylne reflektory, natomiast w środku wymieniono ekran LCD oraz zestaw wskaźników.
Napęd dla samochodu pochodzi od elektrycznej jednostki, produkującej 115 KM mocy oraz 270 Nm momentu obrotowego. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje elektrycznemu Golfowi 11,8 sekundy, a maksymalna prędkość to 135 km/h.
Silnik czerpie energię z 25,5 kWh baterii, które są umieszczone pod tylnymi siedzeniami. Nie miało to wpływu na wielkość bagażnika.
Akumulator można ładować ze zwykłego domowego gniazdka, a czas trwania tego procesu to pięć godzin. Akumulator wystarcza na pokonanie 175 km. Wykorzystanie napędu elektrycznego poskutkowało zwiększeniem masy pojazdu o 250 kg.
Kierowca ma do wyboru trzy tryby jazdy: Normal, Eco i Range. Pierwszy z nich, to normalna konfiguracja, natomiast dwa pozostałe umożliwiają zmniejszenie mocy i prędkości w celu ograniczenia zużycia energii i poprawy zasięgu.
http://www.autokrata.pl/galeria/top-10-wydarzen-tygodnia-15448/foto_2130
Rinspeed microMAX Ten prostopadłościan na kółkach ma być sposobem na sprawne i wygodne przewożenie osób po zakorkowanych ulicach.
http://autokrata.wrzuta.pl/film/40jyRMsBH6c/official_video_rinspeed_micro_max_full_hd
http://www.sfora.pl/Elektryczne-auto-moc-1000-KM-Tak-UE-promuje-ekologie-a53123/#comments
Ma ponad 1000 koni mechanicznych, "setkę" osiąga w 3,4 sekundy, jego maksymalna prędkość przekracza 300 km na godzinę. Ten "potwór" to elektryczne auto, napędzane czterema silnikami - po jednym na każde koło. Powstał dzięki środkom z Unii Europejskiej - informuje stooq.com.
Volar-e, bo tak nazywa się ta maszyna, został zbudowany przez hiszpańską firmę Applus+Idiada. Kosztował ponad 4 mln euro, z czego połowę pokryto ze środków UE.
Hiszpanie współpracowali przy budowie nowego auta z chorwacką firmą Rimac, która dostarczyła baterie do samochodu. Jeśli wierzyć informacjom prasowym proces ich ładowania przebiega błyskawicznie: zajmuje zaledwie 15 minut.
Auto zaprezentowano po raz pierwszy na Circuit de Catalunya w Barcelonie, podczas testów Formuły 1. Kolejna prezentacja 10 marca.
Sylwetka samochodu jest typowo sportowa, samochód jest niski, ma ogromne aluminiowe felgi i potężne hamulce.
Aby zmniejszyć masę wozu, do jego budowy wykorzystano materiały takie jak włókno węglowe i aluminium.
Kierowca ma do wyboru cztery tryby jazdy: ekologiczny, dynamiczny, wyścigowy oraz dostosowany do śliskiej nawierzchni.
Na razie pojazdy elektryczne nie odnoszą spektakularnych sukcesów, ich sprzedaż rośnie, ale wciąż stanowią niewielką część rynku. Są po prostu zbyt drogie. UE chce to zmienić i zachęcić ludzi do kupowania ekologicznych aut.
Komisja Europejska jest gotowa nawet sponsorować organizowanie wyścigów samochodów elektrycznych, by zachęcić ludzi do kupowania takich aut.
http://stooq.com/n/?f=710269&c=3&p=4+18+22
Superszybki samochód elektryczny - UE promuje ekologiczną motoryzację
PAP - Świat
2 Mar 2013, 8:50
02.03. Bruksela (PAP) - Ma ponad 1000 koni mechanicznych, "setkę" osiąga w 3,4 sekundy, jego maksymalna prędkość przekracza 300 km na godzinę, a napędzany jest silnikiem elektrycznym. Dzięki środkom z UE powstał jeden z najpotężniejszych samochodów elektrycznych na świecie.
Premierę pojazdu zorganizowano w tym tygodniu w Barcelonie podczas testów Formuły 1. Już sam wygląd auta wiele o nim mówi: agresywna, niska, sportowa sylwetka, ogromne aluminiowe felgi, potężne hamulce.
Co ciekawe, samochód jest wyposażony w system szybkiego ładowania akumulatorów, dzięki czemu energię potrzebną do tego, by można się nim ścigać, można mu dostarczyć w 15 minut. Aby zmniejszyć masę wozu, do jego budowy wykorzystano lekkie materiały, takie jak włókno węglowe i aluminium. Kierowca ma do wyboru cztery tryby jazdy: ekologiczny, dynamiczny, wyścigowy oraz dostosowany do śliskiej nawierzchni.
Szczęśliwcy oglądający pokaz możliwości samochodu dzięki specjalnej aplikacji na smartfony mogli śledzić jego podstawowe parametry podczas przejazdu na torze, takie jak prędkość, przyspieszenie i hamowanie.
Volar-e, bo tak nazywa się ta maszyna, został zbudowany przez hiszpańską firmę. Kosztował ponad 4 mln euro, z czego połowę pokryto ze środków UE. Na jego prezentację przybył do Barcelony unijny komisarz ds. przemysłu Antonio Tajani. Wszystko po to, by promować elektryczne samochody, których upowszechnienia wśród Europejczyków chciałaby Komisja Europejska.
KE deklaruje nawet wsparcie organizowania wyścigów samochodów elektrycznych, by w ten sposób przyczyniać się do przezwyciężania obaw konsumentów przed zakupem takich pojazdów. Europejska polityka promowania pojazdów elektrycznych jest częścią szerszej strategii, która ma na celu zmniejszanie emisji CO2.
Mimo wielu wysiłków, na razie pojazdy elektryczne nie odnoszą spektakularnych sukcesów. Wprawdzie ich sprzedaż rośnie, ale wciąż stanowią niewielką część rynku. Konsumenci nadal wybierają tradycyjne pojazdy, bo te elektryczne są po prostu za drogie. Według danych KE w 2011 roku w Europie Zachodniej sprzedano tylko 11 tys. elektrycznych aut.
Z kolei w pierwszych jedenastu miesiącach 2012 roku w Europie Zachodniej nabywców znalazły 22 tys. samochodów akumulatorowych. Jednak to wciąż bardzo mało w porównaniu ze sprzedażą konwencjonalnych pojazdów. Od stycznia do grudnia zeszłego roku na Starym Kontynencie sprzedano 10,9 mln aut napędzanych silnikami benzynowymi i dieslowskimi.
Aby ułatwić podejmowanie decyzji o zakupie samochodu z napędem elektrycznym KE zaproponowała pod koniec stycznia budowę sieci stacji do ładowania akumulatorów, a także zastosowanie w całej Unii jednej standardowej wtyczki w takich stacjach.
Europejski transport jest w 94 proc. zależny od paliw płynnych, z których ponad 80 proc. pochodzi z importu. UE chce zdywersyfikować źródła energii w transporcie nie tylko ze względu na ochronę środowiska, ale też ogromne koszty (ok. 1 miliard euro dziennie) importu ropy.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)
http://moto.onet.pl/14032825,29,4,filmy.html?node=29
Polski samochód z Mielca
Nie zużywa ani kropli paliwa, a koszt pokonania 100 km to zaledwie 4 złote. Na jednym ładowaniu przejedzie nawet 150 km, co wystarczy do codziennych dojazdów do pracy i na zakupy, albo wypadu na działkę pod miastem. Ma miejsce dla czterech pasażerów i niemały, 310-litrowy bagażnik oraz 550-kilogramową ładowność. Moc 41 KM pozwala na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w niespełna... 6 sekund! Maksymalna prędkość 110 km/h pozwoli natomiast bez kompleksów wjechać na autostradę. A co najważniejsze, ELV001 to w pełni polskie auto - zaprojektowane i zbudowane przez Polaków. Samochód powstał dzięki wsparciu finansowemu Unii Europejskiej
http://moto.onet.pl/358035,galeria.html?node=27
Nie zużywa ani kropli paliwa, a koszt pokonania 100 km to zaledwie 4 złote. Na jednym ładowaniu przejedzie nawet 150 km, co wystarczy do codziennych dojazdów do pracy i na zakupy, albo wypadu na działkę pod miastem. A co najważniejsze, ELV001 to w pełni polskie auto - zaprojektowane i zbudowane przez Polaków. Samochód powstał dzięki wsparciu finansowemu Unii Europejskiej.
Nowoczesne nadwozie zaprojektował Michał Kracik, doktorant ASP w Krakowie. Za budowę odpowiadały krajowe firmy, jak Car Technology Production, KOMEL czy mielecki Leopard. Budowa pojazdu zajęła około 20 miesięcy, a 90 proc. podzespołów zaprojektowano i zbudowano na miejscu - mówi Jerzy Czerkies, koordynator projektu z Agencji Rozwoju Regionalnego MARR w Mielcu. Spoza kraju pochodzi 10 proc. części - głównie są to opony, felgi, klocki hamulcowe czy akumulatory - wyjaśnia J. Czerkies.
ELV001 to na razie prototyp, ale jeśli tylko znajdzie się inwestor, jest szansa, żeby auto trafiło do produkcji seryjnej. Jak przyznają twórcy, nie to było jednak ich celem. Założeniem projektu było m.in. wsparcie krajowych firm z branży motoryzacyjnej, co przyniosło efekty w postaci współpracy z największymi producentami aut w Europie.
Wśród niewątpliwych zalet ELV001, obok atrakcyjnego trzydrzwiowego nadwozia, wymienić można miejsce dla czterech pasażerów i niemały, 310-litrowy bagażnik oraz 550-kilogramową ładowność. Ale mocną stroną jest również napęd. Z jednej strony pozwalający na duże oszczędności (koszt przejechania 100 km to około 4 złote), z drugiej zaś zapewniający imponujące osiągi. Moc 41 KM pozwala na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w niespełna... 6 sekund! Maksymalna prędkość 110 km/h pozwoli natomiast bez kompleksów wjechać na autostradę. Jedno ładowanie baterii, które trwa od 6 do 8 godzin, pozwoli na pokonanie do 150 km, w zależności od stylu jazdy. To wyniki na poziomie konkurencyjnych modeli uznanych światowych producentów.
W ramach dofinansowania unijnego, które wyniosło niespełna 20 mln zł, powstało również 200 terminali ładowania aut elektrycznych - m.in. w Krakowie, Warszawie, Mielcu, Katowicach czy w Trójmieście. Samo zbudowanie ELV001 kosztowało natomiast ok. 8 mln zł.
Dane techniczne:
Napęd: elektryczny, dwusilnikowy, na przednie koła
Moc 1 silnika: 15 kW przy 3400 obr./min
Moc maksymalna: 25 kW
Tryby jazdy: Ekonomiczny, Miejski, Sportowy
Sterowanie: elektroniczna zmiana biegów
Maksymalna prędkość: 110 km/h
Maksymalny zasięg: 150 km
Koszt ładowania: ok. 4 zł/100 km
Typ baterii: Li-polimer
Pojemność baterii: 159 Ah
Czas ładowania: 6-8 h
Koła: 195/55 R16
Nadwozie: 4-osobowe pasażerskie lub 2-osobowe towarowe
Wymiary (dł.x szer.x wys.): 3890 x 1770 x 1550 mm
Pojemność bagażnika: 310 l
Ładowność: 550 kg
Masa: 1300 kg (z bateriami)
Lusterka wsteczne: kamery i monitory LCD
Koszt budowy: 8,37 mln zł
Czas budowy: 20 mies.
Projekt i budowa prototypu samochodu z napędem elektrycznym były realizowane w ramach projektu "Budowa rynku pojazdów elektrycznych, infrastruktury ich ładowania – podstawą bezpieczeństwa energetycznego" dofinansowanego z funduszy UE w Programie Operacyjnym Innowacyjna Gospodarka, Działanie 5.1.
http://moto.onet.pl/duza-rzecz/aktualnosci/rekordowy-zasieg-chinskiego-autobusu-byd/y1htx
Po zakończonych testach w Jaworznie (wcześniej w Warszawie i w Krakowie), w pełni elektryczny autobus BYD wyjechał w trasę do Gdańska. Zgodnie z planem pokonał aż 336 km, dojeżdżając do Włocławka i bijąc w ten sposób poprzedni dystans 310 km pokonany na trasie z Warszawy do Krakowa.
Na trasie bicia rekordu pojawiły się liczne utrudnienia, takie jak niespodziewane w nocy korki (ok. 2-godzinny zator na drodze w okolicach Łodzi) oraz ciągłe opady deszczu. Co za tym idzie, nie tylko opory toczenia były większe, ale również zużycie energii związane z włączoną przez czas przejazdu klimatyzacją, elektrycznym ogrzewaniem pojazdu i wycieraczkami.
Mimo napotkanych utrudnień, po przejechaniu aż 336 km w deszczu, po zaparkowaniu w miejscu przeznaczenia, autobus dysponował nadal aż 14 proc. naładowania baterii!
Dla zapewnienia niezależności przeprowadzanej próby bicia rekordu, ciągły nadzór i patronat rekordu zostały objęte przez Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej z Warszawy. To klub wydelegował również kierowcę oraz kontrolującego przebieg próby bicia rekordu delegata.
Komfort podróży i oszczędności na paliwie
Elektryczny autobus BYD posiada szereg zalet. Nie emituje spalin do środowiska. Jest cichy i zapewnia komfortowe warunki podróżowania bez zbędnych szarpnięć, wibracji czy hałasu silnika spalinowego.
Przewoźnicy doceniają też oszczędność paliwa. Koszt prądu na 100 km dla BYD E-bus12 można przeliczyć na ok. 50 zł, zaś obecnie oferowane autobusy spalinowe zużywają zwykle grubo ponad 40 l/100 km (ok. 40-60/100km). Można to przeliczyć na koszt 200-300 zł/100 km.
Przy dziennym przebiegu autobusu na poziomie 300 km, spalaniu 41 l/100km po 5,2 zł za litr, daje to oszczędności tylko na samym paliwie niemal 500 zł dziennie, a więc miesięcznie, przy 27 dniach pracy, 13 500 zł. Co za tym idzie, jeden elektryczny autobus BYD E-bus12 może wypracować rocznie ponad 162 000 zł oszczędności.
BYD E-bus12 osiąga zasięg nawet przekraczający 300 km po jednym, pełnym cyklu ładowania. Dodatkowo, wcześniejsze testy przeprowadzone w kilku miastach udowodniły, że zasięg ponad 250 km jest osiągalny także w ciężkich warunkach miejskich z włączoną nieustannie klimatyzacją. To rekordowo duży zasięg jak na autobus elektryczny. Czas ładownia baterii uzależniony jest od stosowanej ładowarki. Testowany obecnie autobus ładuje się w zajezdni w zaledwie 4 godziny.
http://www.sfora.pl/Ekologiczny-autobus-z-Chin-na-testach-w-Polsce-a56477
Elektryczny autobus K-9 chińskiej firmy BYD będzie kursował do 18 czerwca na trasie linii 222 w Warszawie. Testowany przez Miejskie Zakłady Autobusowe pojazd po jednym ładowaniu może przejechać 250 km. Jego prędkość maksymalna to 96 km/h.
http://www.mza.waw.pl//aktualnosci.php?i=69&c=32&l=1
Autobus K-9 chińskiej firmy BYD będzie kursował do 18 czerwca na trasie linii 222. Jest to pojazd w pełni elektryczny wyposażony w baterie pozwalające na pokonanie jednorazowo 250 kilometrów, może rozpędzić się do prędkości 96 kilometrów na godzinę. Największą zaletą jest bardzo cicha jazda i brak emisji spalin, dlatego zaprezentujemy pojazd w najbardziej reprezentacyjnej części Warszawy – na Trakcie Królewskim.
http://www.mza.waw.pl//download/newsZdjecie/gl_69_mn_img2969s.jpg
BYD jest drugim autobusem elektrycznym w Warszawie. W zeszłym roku na linii 222 na kilkunastodniowych testach był prezentowany Solaris Urbino Electric.
http://moto.onet.pl/duza-rzecz/aktualnosci/chinczycy-atakuja-nowa-fabryka-w-polsce/kyqgv
Chińska marka BYD (Build Your Dreams) – producent samochodów oraz największy na świecie producent baterii i akumulatorów do urządzeń elektrycznych – bada możliwość podjęcia produkcji samochodów w Europie. Wstępnie planuje podjęcie produkcji samochodów osobowych w Bułgarii, ale pod uwagę bierze również Polskę jako miejsce produkcji autobusów elektrycznych. Obecnie trwają rozmowy z jednym z krajowych producentów.
Za Bułgarią przemawiają znacznie niższe koszty pracy niż w Polsce. Za Polską z kolei bardzo bogata sieć producentów komponentów dla przemysłu autobusowego oraz możliwość rozpoczęcia produkcji w już istniejącym zakładzie. Równolegle Chińczycy już rozpoczęli budowę fabryki autobusów elektrycznych w Stanach Zjednoczonych. Będą one przeznaczone na rynki Ameryki Północnej.
Polacy już mają możliwość zapoznania się z produktami BYD. Do 18 czerwca o ulicach Warszawy jeździ autobus elektryczny K9. Trafi on następnie do innych polskich miast. Po testach w Polsce autobus zostanie wypożyczony do testów przewoźnikowi z Paryża.
BYD K9 był od początku konstruowany jako autobus elektryczny. Dlatego ma odpowiedni rozkład masy, a więc przede wszystkim ciężkich baterii, które ważą aż trzy tony. Jak zapewnia producent, K9 ma też dobrze rozwinięty system odzyskiwania energii, dzięki czemu akumulatory są doładowywane podczas zwalniania i hamowania.
Podczas jazd w Warszawie BYD, z włączoną klimatyzacją, osiągnął zasięg ok. 250 km. Jazda pod mniejszym obciążeniem wydłuża zasięg do ok. 300 km. Czas ładownia uzależniony jest od stosowanej ładowarki. Testowany autobus ładuje się w stołecznej zajezdni około trzech godzin.
Dopiero po 2000 cykli ładowań wydajność akumulatorów spada do 85%. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że autobus ładowany będzie ok. 250 razy w ciągu roku to taki poziom wydajności osiągnie dopiero po ok. ośmiu latach.
W pierwszym kwartale 2013 roku BYD K9 uzyskał europejską homologację. To pozwoliło na rozpoczęcie oficjalnej sprzedaży na naszych rynkach. Pierwszymi krajami w Europie, gdzie elektryczne autobusy BYD już regularnie kursują, są Holandia (6 autobusów) i Włochy (2 autobusy w Mediolanie).
Pierwsze zamówienia zostały też zebrane w Kolumbii, Izraelu i Turcji.
http://moto.onet.pl/duza-rzecz/aktualnosci/chinczycy-atakuja-nowa-fabryka-w-polsce/esbfk
http://moto.onet.pl/duza-rzecz/aktualnosci/elektryczny-autobus-byd-jezdzi-po-warszawie/j5qcw
W pełni elektryczny autobus BYD K9 kursuje już w stolicy. Miejskie Zakłady Autobusowe testują ekologiczny autobus chińskiej firmy BYD (Build Your Dreams) aż do 18 czerwca. Autobus kursuje na linii 222 przebiegającej przez reprezentacyjne ulice Warszawy, w tym m.in. Trakt Królewski.
Komfort podróży i oszczędności na paliwie.
Elektryczny autobus BYD posiada szereg zalet służących zarówno środowisku, użytkownikom komunikacji publicznej, jak i przewoźnikowi. Nie emituje spalin do środowiska. Jest cichy i zapewnia komfortowe warunki podróżowania bez zbędnych szarpnięć, wibracji czy hałasu silnika spalinowego.
Przewoźnicy doceniają oszczędność paliwa. Koszt prądu potrzebnego na przejechanie 100 km dla BYD K9 można przeliczyć na ok. 50 zł, zaś obecnie oferowane autobusy spalinowe zużywają ponad 40 l/100 km, co kosztuje ponad 200 zł/100 km.
Przy dziennym przebiegu autobusu na poziomie 150 km, spalaniu 40 l/100km po 5,2 zł za litr, daje to samych oszczędności niemal 250 zł dziennie, a więc miesięcznie, przy 27 dniach pracy, aż 6 723 zł. Co za tym idzie, jeden elektryczny autobus BYD K9 może wypracować rocznie ponad 80 000 zł oszczędności.
Zero emisji spalin
Autobus BYD K9 jest pojazdem w pełni elektrycznym. Nie emituje żadnych spalin. Opcjonalnie istnie możliwość zamontowania spalinowego ogrzewania postojowego. Ogrzewanie to mogłoby wspomagać nagrzewnicę w przypadku użytkowania autobusu podczas ostrej zimy.
Takie rozwiązanie jest podyktowane gwarancją odpowiednio dużego zasięgu autobusu niezależnie od warunków atmosferycznych i napotkanych sytuacji na drodze.
BYD K9 jest wyjątkowym pojazdem, ponieważ był od początku konstruowany jako autobus elektryczny. Dlatego ma odpowiedni rozkład masy, a więc przede wszystkim ciężkich baterii, dzięki czemu posiada świetne właściwości jezdne.
K9 ma też bardzo dobrze rozwinięty specjalny system odzyskiwania energii, dzięki czemu doładowuje swoje akumulatory podczas zwalniania i hamowania.
Rekordowy zasięg ponad 250 km w trudnych warunkach drogowych
BYD K9 ma zasięg przekraczający 300 km na jednym, pełnym cyklu ładowania. Dodatkowo, testy w Warszawie udowodniły, że zasięg ponad 250 km jest osiągalny także w ciężkich warunkach miejskich, z włączoną nieustannie klimatyzacją. To rekordowo duży zasięg jak na autobus elektryczny.
Czas ładownia uzależniony jest od stosowanej ładowarki. Testowany obecnie autobus ładuje się w zajezdni w zaledwie 3 godziny.
Elektryczne autobusy BYD służą w transporcie publicznym od 2011 roku. W Chinach użytkowanych jest już kilkaset elektrycznych autobusów, z czego w samym tylko Shenzhen jest ich aż 200. Łącznie w Chinach wszystkie BYD K9 przejechały prawie 17 000 000 km.
W pierwszym kwartale 2013 roku BYD K9 uzyskał europejską homologację. To pozwoliło na rozpoczęcie oficjalnej sprzedaży na naszych rynkach. Pierwszymi krajami w Europie, gdzie elektryczne autobusy BYD już regularnie kursują, są Holandia (6 autobusów) i Włochy (Mediolan - 2 autobusy).
Pierwsze zamówienia zostały też zebrane w Izraelu i Turcji. Z kolei w Stanach Zjednoczonych rozpoczęto realizację planu budowy fabryki elektrycznych autobusów BYD, przeznaczonych przede wszystkim na rynek Ameryki Północnej.