Brzeg jeziora
onlyifyouwant
Tamashi siedział na brzegu niewielkiego jeziora, opierając się za plecami na wyprostowanych rękach. Patrzył w górę, prosto w jasną tarczę księżyca."Umówił" się w tym miejscu z Shanae, by mogli sobie wszystko wyjaśnić. Chciał z nim porozmawiać, dowiedzieć się, co się z nim działo przez te wszystkie lata.
Serce biło mu niespokojnie na myśl, że niedługo pojawi się Wampir. Smok do tej pory nie przyzwyczaił się do myśli, że On naprawdę tu jest.
Czasem budził się nawet w nocy, oblany potem z przeświadczeniem, że to tylko sen.
Elizabeth powiedział po prostu, że potrzebuje chwili spokoju. Żona nie pytała go o dokładny powód jego nocnego wyjścia, dopięła mu tylko kurtkę, wspięła się na palce i pocałowała jego czoło, by potem z łagodnym uśmiechem ostrzec go przed niebezpieczeństwami nocy.
To właśnie w takich momentach Tamashi czuł się najbardziej podle. Zwodził ją mimo, że ta traktowała go tak czule i ciepło.
Tamashi od samego początku ich znajomości, nie był raczej zbyt rozmowny. Owszem, był uprzejmy i uśmiechał się do niej często, jednak nie ukrywał, że woli przebywać tylko w swoim towarzystwie. A Elizabeth nigdy na to nie narzekała. Mimo, że starała się często "rozruszać" męża, nigdy nie naciskała na niego zbyt mocno.
Smok westchnął i odwrócił głowę, wpatrując się w spokojną taflę jeziora.
Wampir przeczesał palcami włosy, dochodząc do umówionego miejsca. Nie zdążył nawet iść do domu, by się przebrać po pracy. Cieszył się jednie, że chociaż z jednego miejsca zatrudnienia dostał dziś wolne.
Buty na obcasie były mało wygodne do przechadzki, ale Shanae nie narzekał. Zawsze mógł trefić na "dzień szpilek". Obcisłe spodnie, pasek i kusa bluzka... Tak, wampir wracał z klubu hostów. Podszedł do smoka, nie ukrywając swojej obecności. Chciał dać mu choć chwilę do przyzwyczajenia się do jego obecności.
Usiadł obok Tamashiego, również patrząc w jezioro.
- Witaj - powiedział w miarę spokojnie. Wiedział, że będzie musiał tłumaczyć smokowi swoje postępowanie sprzed sześciu lat... I nie do końca wiedział, jak ma to zrobić.
Tamashi drgnął, widząc Shanae, zmierzającego w jego stronę. Musiał przyznać, że jego wygląd dosyć go zaskoczył. Wampir wyglądał po prostu... obłędnie. Tamashi czuł się przy nim jak szara myszka.
-Witaj - odpowiedział wreszcie, gdy przyzwyczaił się do jego obecności i specyficznego zapachu Shanae. - Dobrze cię widzieć.
Smok nie był pewien, czy wszystko idzie tak, jak powinno. Powinny być przecież trochę... Bliżej. Przełamali przecież ostatnio wszystkie bariery. Zerknął na niego kątem oka, po czym przeniósł wzrok na dłoń Wampira. Przykrył ja po chwili swoją, wpatrując się w swój ruch jak w obrazek.
Wampir popatrzył na rękę smoka i uśmiechnął się lekko. Po kilku manewrach leżał wygodnie z głową na kolanach kochanka, trzymając ich splecione dłonie na swoim brzuchu. Uniósł jeszcze dłoń starszego do twarzy i musnął wargami skórę na wewnętrznej stronie.
- Ciebie też dobrze widzieć - powiedział łagodnie, patrząc na niego i uśmiechając się delikatnie. Spoważniał jednak po chwili trochę.
- Chciałeś porozmawiać - odezwał się znowu, przygotowując się na pytania, które mogą paść ze strony smoka. Przesunął językiem po wargach, nawilżając je. Zacisnął lekko palce na dłoni kochanka.
Tamashi ułożył się tak, by i jemu i Shanae było wygodnie. Patrzył na niego se spokojem.
-Tak, tylko... Nie bardzo wiem jak się za to zabrać - powiedział z lekkim uśmiechem, by atmosfera nie była aż tak napięta. - Nie chcę rozgrzebywać tego, co się stało... - zaczął powoli. - Po prostu chciałbym wiedzieć, jak to się stało, że... Mam syna. I co działo się z tobą przez te sześć lat.
- Oh, wiesz... Zazwyczaj, żeby było dziecko potrzeba dwójki ludzi aktywnych seksualnie, szczególnie ze sobą - Shanae uśmiechnął się do niego, pokazując mu język zaczepnie. Też chciał, żeby ta rozmowa nie była sztywna i nie bolała żadnego z nich. Zamilkł na chwilę, po czym zamknął oczy, układając się wygodnie na boku.
- Jakiś czas przed moim "zniknięciem"... Miałem misję z Rosierem. Miała być jednodniowa, ale plany się pogmatwały. Cel okazał się sprytniejszy i w dodatku odznaczał się dziwnie pokrętną logiką, która podpowiedziała mu, że ja i Rosier jesteśmy dobrymi partnerami do prokreacji. Nie wiem, jak mógłbym to określić w luźniejszych słowach. W każdym razie... Na początku myśleliśmy, że nas otruł, bo bolało jak cholera. Potem zaczęliśmy odczuwać silny pociąg seksualny do wszystkich w okół... Zabiliśmy Cel i zaszyliśmy się z dala od wszystkich i od siebie na wzajem. Żaden z nas nie chciał dorobić się większego brzuszka. Po kilku dniach wszystko się uspokoiło, więc wróciliśmy. I cóż... Wiele razy po moim powrocie uprawialiśmy seks. Potem zacząłem źle się czuć, potrzebowałem więcej krwi niż zwykle, byłem wiecznie zmęczony... Wybrałem się do medyka, który przekazał mi cudowną wiadomość, że mam małego pasożytka w brzuchu, że ma już miesiąc, jest zdrowy i dobrze się rozwija - roześmiał się cicho, kręcąc głową. Przekręcił się na plecy.
- Tego samego dnia, gdy wróciłem do domu, dostałem ostrzeżenie od Ostrzy. Nie dotyczyło ono mnie... Tylko ciebie - otworzył oczy, krzywiąc się lekko. - Sam wiele razy wysyłałem takie same ostrzeżenia, wiedziałem czym to grozi... Cholera. Może gdybym nie był spokrewniony z tym skurwielem, może wtedy dali by nam spokój już po ich pierwszej próbie... Ale nie dali. Miałem kilka godzin, do północy, żeby wynieść się jak najdalej od ciebie. Mogłem też zostać, ale wtedy by cię zabili. Nie, żebym nie wierzył, że dałbyś sobie radę z jednym, dwoma, trzema... Ale ich by było więcej. Kilkunastu - przerwał na chwilę, głaszcząc palcami dłoń smoka.
- Myślałem, zakładałem, że cała wyprawa potrwa najwyżej dwa, trzy miesiące. Chciałem pojechać do siedziby Ostrzy i rozprawić się z "dziadkiem"... Nawet nie zabić, po prostu zmusić go jakoś, żeby nas zostawił. Ale pojawiły się problemy dotyczące ciąży. Widzisz, małe wampiry są bardzo... żarłoczne. Odczuwają głód, nie potrafią panować nad nim, a w ciele matki ciągle słyszą szum jej krwi. Mało się nie przekręciłem, ale znalazł mnie pewien kupiec Kein wraz z rodzinką. Niewiele pamiętam z tamtego okresu, w kółko albo byłem nieprzytomny albo miałem wysoką temperaturę... i tak aż do narodzin Tameariego. Byłem zły na siebie, bałem się, chciałem do ciebie napisać, przyjechać... Ale nie mogłem. Byłem za daleko, a sprawy z Ostrzami dalej nie były ułożone. Musiałem poczekać, aż Tameari nie będzie uzależniony tylko od mojej krwi. Wtedy wyruszyłem dalej i miałem "cudowną" rozmowę z dziadkiem. Nie zabiłem go, ale zmusiłem, żeby dał nam spokój. Wróciłem po syna, którym w tym czasie opiekował się Kein, i razem wróciliśmy do domu, ale... Nie było tam już nikogo - ostatnie słowa niemal wyszeptał. Uśmiechnął się trochę smutno.
- Brałem pod uwagę, że możesz się z kimś związać. Ale nie pomyślałem, że się wyprowadzisz... Nie wiedziałem, co robić. Zabrałem Tameariego jak najdalej i osiedliśmy się w jednym z większych miast handlowych. Wychowywałem go, starałem się zastąpić mu obu rodziców. Wiedziałem, że mu z tego powodu smutno, nawet, jeśli nie powiedział mi tego głośno. Wtedy poznałem Akirę. Na początku nie chciałem żadnych związków, zobowiązań... Po kilku miesiącach, kiedy patrzyłem na zadowolonego Tameariego, gdy bawił się z Akirą, w końcu zgodziłem się na "bycie razem". Ta cholera od razu chciała do ołtarza lecieć, ale miałem opory. Wciąż czułem się zaręczony z tobą. Jedyne, na co się zgodziłem, to na przeprowadzkę do jego rodzinnego miasta kilka miesięcy temu... I tak wylądowałem tutaj.
Zamilkł, głaszcząc dłoń starszego. Uniósł rękę po chwili i pogładził jego policzek delikatnie.
- Tęskniłem za tobą. Cholernie. Przepraszam... - powiedział i uniósł się, całując smoka delikatnie. Opadł znów na jego kolana, dając mu czas, na przetrawienie wszystkiego.
Smok analizował wszystko po kolei, starając się przypomnieć te miesiące, kiedy stracił Shanae. Zerknął na niego zaskoczony.
-Za co mnie przepraszasz? - zapytał. - Robiłeś dokładnie to, co powinieneś, by ochronić mnie, Tameariego i siebie. Nie masz za co przepraszać.
Pochylił się trochę w stronę Wampira i przeczesał jego krótkie włosy. Nie wiedział, czy ma zacząć wyjaśniać, co się z nim działo, dlatego nie odzywał się. Czekał, aż Shanae o coś zapyta.
- Przepraszam, bo podejrzewam, że przysporzyłem ci wiele... przykrości swoim postępowaniem - powiedział cicho. Uśmiechnął się delikatnie, oddychając z ulgą, że smok zrozumiał, co nim kierowało. Uniósł rękę i pogłaskał policzek kochanka.
- Tamashi... Jak ty... Znaczy... Uh - pokręcił głową, nie potrafiąc się wysłowić. - Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wziąłeś ślub z Elizabeth. Sam ślub aż tak mnie nie dziwi, ale... Z kobietą? Wydawało mi się, że jasno określiłeś, iż interesują cię faceci... A żeby mieć z nią dziecko, musiałeś z nią sypiać... aktywnie - wampir popatrzył na niego z pewną niepewnością. Nie wiedział, czy starszy jest "gotowy" by mu powiedzieć.
Tamashi popatrzył na niego, lekko wytrącony z równowagi. Nie spodziewał się, że Shanae zapyta akurat o to.
Dziwnie się, czuł, rozmawiając o takich sprawach.
-Shanae... - zaczął spokojnie. - Wzwód to po części po prostu odruch... Reakcja na fizyczny dotyk... Do tego można wypracować swoją wyobraźnię, by podsyłała nam obrazy, które chcielibyśmy mieć przed sobą... Z początku tak robiłem, a potem po prostu... Przestałem zwracać na cokolwiek uwagę, robiłem to, co powinien robić przykładny mąż.
Drażnił skórę na głowie Shanae, zimnymi opuszkami palców, patrząc na niego łagodnymi oczyma.
Wampir parsknął cicho, kręcąc głową.
- Wiem, jak to działa... Aż za dobrze - mruknął, odwracając wzrok. W końcu on sam stosował takie "wyjście" przy pierwszych stosunkach z Akirą... Albo nawet przy wszystkich, tylko już nie zwracał na to uwagi.
- Zamknij oczy i myśl o Kaaven* - dodał, wzdychając cicho. Dłuższą chwilę milczał, przymykając oczy i mrucząc cicho pod wpływem dotyku smoka.
- Co teraz? - zapytał cichutko, nie otwierając oczu. Przez chwilę zamigotała mu myśl, że mógłby po prostu otruć Elizabeth, ale odsunął ją od siebie szybko. Była miłą, dobrą kobietą, zasługiwała na coś lepszego.
--
* Zamknij oczy i myśl o Anglii! xD
Tamashi westchnął i opadł na plecy, patrząc w niebo. Sam nie wiedział "Co teraz". Chciał być z Shanae, tego był pewien, ale nie mógł od tak, po prostu zostawić Eli. No i Tamenei oczywiście.
-Myślę, że będę musiał z nią porozmawiać - powiedział. - Możliwe, że mnie zrozumie jednak... Nie wyobrażam sobie, że zostawiłaby Tamaneę.Nigdy nie zgodzi się mi go oddać.
- Jest matką. To oczywiste, że nie będzie chciała się z nim na dłuższą metę rozstawać - powiedział cicho Shanae, leżąc dalej nieruchomo. Uniósł dłoń smoka do ust.
- Mamy czas. Nie musimy przecież załatwiać wszystkiego na hop-siup. Może znajdziemy z... naszych obecnych związków... najkorzystniejsze wyjścia - mruknął, dobrze wiedząc, że będzie musiał porozmawiać z Akirą. Chociaż, mimo brutalności partnera, był w lepszej sytuacji niż smok. Podniósł się po chwili i spojrzał na jezioro. Uśmiechnął się pod nosem.
- Hej, Tamashi... Myślisz, że jesteśmy już za "dojrzali" i "poważni", by pływać w jeziorze w negliżu o tej porze roku? - zapytał z rozbawieniem, przygryzając dolną wargę i zerkając na smoka. Wydawało mu się, że już wszystko sobie wyjaśnili... przynajmniej jeśli chodzi o ich dawne sprawy.
Smok podniósł się, ponownie opierając ciało na rękach i popatrzył w stronę jeziora.
To właśnie podczas kąpieli w jednym ze zbiorników wodnych oświadczył się Shanae. Popatrzył na kochanka, który nadal leżał na jego kolanach.
-Poza tym, że mam już prawie trzydziestkę na karku, to czuję się niedojrzały i głupi - uśmiechnął się.
Wstał z ziemi, sadzając wcześniej Wampira na pupie i zdjął z siebie marynarkę.
- Nie jesteś głupi czy niedojrzały. Jesteś "wiecznie młody duchem", tak ładniej brzmi - wampir roześmiał się, również wstając. Rozebrał się nieśpiesznie i wszedł do jeziora powoli.
- Zimna - mruknął, ochlapując ramiona... i skoczył do przodu, tak samo jak ostatnim razem, gdy pływali razem w jeziorze. Przepłynął spory kawałek pod wodą i wynurzył się na środku jeziora, kręcąc głową niczym pies.
- Oż cholera... - syknął, szczękając zębami i próbując zacisnąć sine usta. Poruszał nogami, utrzymując głowę nad taflą jeziora.
Tamashi zaśmiał się, zdejmując z siebie szybko ubrania i również wchodząc do jeziora.
Starał się nie myśleć o mrozie, o tym, że jest mu niesamowicie zimno. Myślał tylko o tym, by dostać się do Shanae jak najszybciej. Zanurkował więc pod wodę, już po chwili wynurzając się przy nim. Złapał jego ciało w pasie, pomagając mu utrzymać się nad wodą.
-Powinienem ją ocieplić? - zapytał, mając na myśli oczywiście wodę wokół nich.
Wampir uśmiechnął się do niego złośliwie sinymi ustami.
- T-tylko mi n-nie mów, że j-jesteś na t-tyle z-zdzie-ecinniały, b-by s-s-sikać do w-wody - powiedział z rozbawieniem, a nie chcące drżeć szczęki skutecznie utrudniały mu ową czynność. Położył jedną rękę na ramieniu smoka.
- J-jestem na t-to z-za s-s-stary - mruknął tak, jakby się skarżył, patrząc na smoka świecącymi, czarno-czerwonymi oczami. Najwidoczniej ciało wampira uznało, iż im mniej energii zużyje tym dłużej ten wytrzyma w zimnej wodzie. Dlatego też zaraz czerń została wyparta przez krwistą czerwień, która objęła całe gałki oczne młodszego.
Aż mi się przypominają wypady z ojcem - pomyślał.
Smoka naprawdę rozbawiła pierwsza uwaga Wampira, dlatego zaśmiał się, zakrywając usta jedną ręką. Zaraz opanował się jednak, skupiając w sobie trochę mocy i sprawiając, że woda wokół nich nagle stała się znacznie cieplejsza.
-Kto tu jest za stary - westchnął, starając się odepchnąć od siebie myśl, że on, w przeciwieństwie do Shanae, starzeje się z każdym dniem.
- Weź, bo ryby pozdychają... Jak już musisz się wypróżnić, to poza wodą - odpowiedział już normalnie wampir, dalej patrząc na niego z rozbawieniem. Pocałował go delikatnie, by się nie podtopili.
- Nie piernicz. Dalej jesteś obłędnie przystojnym smokiem, który sprawia, że od samego patrzenia mi staje - pokazał mu język, będąc w wyjątkowo dobrym humorze. Jego oczy wróciły do zieleni, usta również odzyskały delikatny, bladoróżowy kolor. Uśmiechnął się do niego figlarnie, szczerząc kiełki.
- Hej, Tamashi... Uprawiałeś kiedyś seks w wodzie? Nie licząc wanny, oczywiście.
Tamashi przewrócił oczami, słysząc kolejną uwagę na temat... Wypróżniania się. Oddał delikatnie pocałunek i uśmiechnął się z niezwykłym zadowoleniem, gdy usłyszał następną wypowiedź kochanka. Uniósł delikatnie brew.
-Nie, nie robiłem tego - odpowiedział mu grzecznie, z delikatniejszym już uśmiechem, sunąc drażniąco dłonią z biodra, na pośladek chłopaka. - I jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.
- Nie musisz sobie wyobrażać - odparł Shanae i polizał go w szyję drażniąco. Pogłaskał jego ramię, instynktownie, poruszając biodrami pod wpływem dotyku.
- Tylko musimy się przenieść w miejsce, gdzie będziesz miał grunt - uśmiechnął się ponownie, przysuwając do niego i z pomrukiem przesuwając czubkiem nosa po jego policzku.
- Uwielbiam twój zapach - wyrwało mu się ciche westchnienie. Uśmiechnął się delikatnie, łagodnie, jedną ręką głaszcząc tors smoka pod wodą.
Ponownie uniósł jedną z brwi, w wyrazie głębokiego zdziwienia. Nie protestował jednak. Czemu miałby?
-Jak bardzo go uwielbiasz? - zapytał, mrużąc lekko oczy i kierując się w stronę, gdzie dno wydawało się najczystsze.
Cały czas utrzymywał temperaturę wody powyżej dwudziestu pięciu stopni, dzięki czemu żaden z nich nie mógł narzekać na zimno. Gdy poczuł pod nogami grunt, uśmiechnął się trochę drapieżnie i odwrócił w stronę Wampira. Znów złapał go w pasie, wiedział przecież, że Shanae jest od niego niższy o ponad dwadzieścia centymetrów.
- Bo kojarzy mi się z miłymi rzeczami. I pachniesz... intensywnie. Czymś, co mimowolnie mnie pociąga - odparł, wzruszając ramionami i płynąc za nim. Gdy poczuł jego rękę, na próbę "pomachał" jedną nogą, chcąc sprawdzić czy on też ma grunt. Wywrócił oczami, gdy okazało się, że jednak nie. Uśmiechnął się zaraz jednak, obejmując smoka nogami w pasie. Objął ramionami jego szyję i przysunął się, całując go gwałtownie.
- I sprawia, że mam ochotę uprawiać z tobą seks na okrągło - powiedział cicho, gdy na chwilę oderwał się od jego warg. Przesunął ustami po policzku, do ucha i w dół, po szyi.
- Doprowadza mnie do szału... Sprawia, że zmysły mi wariują i jedyne, o czym mogę myśleć, to ty - kontynuował cichym, drażniąco-podniecającym szeptem, skubiąc to wargami to kłami skórę starszego.
Tamashi zaśmiał się, trzymając młodszego w pasie i pozwalając mu na dotyk. Niesamowicie podziałały na niego słowa młodzieńca, nawet bardziej, niż pocałunki.
-Kontynuuj - westchnął z zadowoleniem, sunąc jedną dłonią po plecach Wampira.
Pocałował go w czoło, zbierając chłodne krople z jego skóry.
- Całowanie czy mówienie? - mruknął, kontynuując pieszczoty. Jednocześnie dalej mruczał różne perwersyjne zdania, samemu również się w pewien sposób tym nakręcając. Dłońmi śmiało dotykał torsu smoka, jedną z nich nawet ciekawsko sięgając między nogi starszego.
Jego słowa dotyczyły Tamashiego, jego zapachu, ciała, ich poczynań... Otarł się o niego, mrucząc o odczuciach, jakie wywoływał dotyk starszego na jego skórze.
Smok zamknął oczy i całkowicie oddał się chwili. Cofnął swoją rękę na biodro chłopaka, by już po chwili przenieść ją na jego tyłek. Zakradł się palcami między pośladki chłopaka, równocześnie czując dłoń Shanae, pomiędzy swoimi nogami. Westchnął cicho i otworzył na chwilę powieki.
-Gdybym cały czas cię nie kochał - zaczął cicho. - To zakochałbym się w tobie od nowa.
Dosięgnął wargami jego ust i wpił się w nie stanowczo.
Wampir oddał pocałunek z cichym jękiem, czując się całkowicie "rozbrojony" wyznaniem starszego. Miłe ciepło rozlało się po jego klatce piersiowej i bynajmniej nie chodziło o gwałtowne podniecenie, wywołane tak stanowczym zachowaniem mężczyzny. Otarł się o niego desperacko niemal. Podrapał go po torsie, drugą ręką pieszcząc go wprawnie. Jęknął cichutko, odrywając się od jego ust, gdy zabrakło mu powietrza.
- Cholernie mnie pociągasz - westchnął cicho, z zarumienionymi policzkami i zamglonym przyjemnością wzrokiem. Oblizał usta, oddychają szybko, gwałtownie.
Tamashi uśmiechnął się, czując rozlewające się po jego ciele ciepło, gdy zobaczył zarumienioną twarz chłopaka. Podrażnił jego wejście, by wsunąć po chwili do wewnątrz środkowy palec. Od razu dosięgnął do prostaty, samemu wzdychając cicho w usta kochanka.
Nie chciał wyjść na jakiegoś napaleńca, jednak... Cóż mógł poradzić, że nie miał teraz ochoty na zbytnią grę wstępną?
Wampir odruchowo zacisnął uda na biodrach mężczyzny, jednocześnie napierając na palec mężczyzny.
- Oh... Nie palce... Potrzebuję... Potrzebuję ciebie - powiedział mało składnie, kręcąc biodrami niecierpliwie. Pocałował go gwałtownie, nie wiedząc, gdzie właściwie podziać ręce. Drżał na całym ciele z podniecenia, prawie jak napalony prawiczek. Prawda była taka, że woda dookoła nich, zapach smoka, szum jego krwi i sześć lat tęsknoty nadal napędzało wampira, sprawiając, iż jego ruchy szybko stawały się niecierpliwe, rozdrażnione, gwałtowne.
- Proszę... Proszę - jęknął cicho.
Tamashi przechylił delikatnie głowę, patrząc na Shanae z wielkim rozczuleniem. Niemal czół, jak w jego oczach zbierają się wielkie krople łez.
Rozchylił lekko wargi i ujął w nie usta chłopaka, delikatnie wyjmując z niego palec. Dłońmi rozchylił pośladki młodszego, nakierowując jego wejście na swojego, niezwykle już twardego penisa.
-Będę cię kochał do końca wszystkiego - powiedział, wchodząc w niego powoli.
Wampir mimowolnie odchylił się do tyłu, rozchylając usta i zamykając oczy. Jęknął, samemu dociskając się do mężczyzny. Oddychał głęboko, drapiąc starszego z wyczuciem po torsie. Po chwili otworzył oczy, popatrzył na niego i uśmiechnął się do niego czule, unosząc rękę i z uczuciem głaszcząc go po policzku. Pocałował go powoli, chociaż namiętnie. Ich seks, w przeciwieństwie do gry wstępnej, był bardziej czuły i powolny. Chłopak bez wysiłku unosił się i opadał na penisa smoka, dzięki wodzie, która ułatwiała mu ruchy.
- Kocham cię, Tamashi. Kocham...
Tamashi przechylił głowę i zamknął oczy starając się odczuwać wszystko jak najintensywniej. Zacisnął zęby na dolnej wardze, oddychając trochę spazmatycznie. Jego chłodne dłonie przesuwały się powoli po plecach młodszego.
Tak naprawdę nadal nie zdawał sobie sprawy, jak bliski stał się Wampirowi. Ich odnowiona więź zdawała się być jeszcze silniejsza, niż te kilka lat temu.
Smok stłumił westchnięcie, ściskając biodra Shanae i dochodząc w jego wnętrzu kilkoma falami.
Wampir poruszył się jeszcze kilka razy, sięgając jednocześnie ręką do własnej męskości i pieszcząc się szybko. Doszedł, odchylając gwałtownie głowę i jęcząc cicho. Uspokoił się powoli, przytulając się do smoka i układając głowę na jego ramieniu. Pocałował go w policzek, uśmiechając się delikatnie. Milczał przez chwilę, tuląc się do kochanka z zamkniętymi oczami, po czym rozluźnił uścisk nóg na jego biodrach, mało się nie podtapiając. Prychnął, kręcąc głową i odsuwając się od smoka trochę.
Smok Odgarnął z twarzy mokre włosy i zaczesał je do tyłu, przyglądając się ze spokojem Wampirowi. Odepchnął się lekko od dna i podpłynął do Shanae.
Cały czas utrzymywał dosyć wysoką temperaturę wody.
-Musimy powoli wracać - powiedział cicho, uśmiechając się lekko. - Przynajmniej ja muszę.
- Jasne - uśmiechnął się do niego, chociaż i tak szybko odwrócił wzrok. Wciąż czuł się niepewnie i dziwnie w tej sytuacji. Ochlapał go jeszcze, po czym popłynął szybko do brzegu. Zadrżał i kichnął, gdy zimne powietrze oplotło jego ciało. Jego skóra zaraz pokryła się gęsią skórką, a wampir pokręcił głową niczym pies, strzepując wodę z włosów.
- Możesz nas osuszyć? - zapytał, idąc do swojego ubrania. Popatrzył na smoka, uśmiechając się do niego ciepło. Potarł dłoń o dłoń, chcąc się trochę ocieplić.
-Oczywiście - odpowiedział Smok, wychodząc za nim z wody i od razu wysuszając ich ciała.
Ubrał się szybko, nie chcąc, by ciepło się ulotniło.
-W porządku? - zapytał Shanae, patrząc na niego ze spokojem, jednak również trochę niepewnie.
Ubrał się szybko, dokładnie otulając się płaszczem. Uśmiechnął się do niego, a przynajmniej próbował.
- Tak... Wszystko w porządku - powiedział, po czym na chwilę odwrócił wzrok i westchnął. Uniósł rękę i przeczesał włosy palcami.
- Nie. Wcale nie jest w porządku. Szczerze mówiąc, cały czas podświadomie czekam, aż powiesz, że jednak zostajesz z żoną, że chciałeś po prostu mnie przelecieć raz jeszcze, że to jest za trudne... I cholernie się tego boję - wybuchł nagle, chociaż nie krzyczał.
Tamashi dokończył dopinać guziki od płaszcza i popatrzył na Shanae z lekkim... Zawodem?
-Naprawdę masz mnie za kogoś, kto byłby w stanie to zrobić? - zapytał, nie ukrywając urazy.
Oczywiście rozumiał odczucia Shanae, nie były one przecież bezpodstawne, jednak czuł się trochę niepewnie.
- To nie tak... - powiedział, przymykając oczy i zaciskając lekko palce na kosmykach.
- Po prostu... Zawsze, kiedy się kłóciliśmy, zarzucałeś mi, że zanim wkroczyłem w twoje życie, było ono idealnie poukładane. Właściwie, obaj mieliśmy. I teraz mam wrażenie, że to wszystko się powtarza i cholernie się boję, że jednak się wycofasz, że za chwilę uznasz, iż nie chcesz znowu ryzykować - powiedział cicho, otwierając oczy i podchodząc do smoka. Pogłaskał jego policzek i stanął na palcach, by złożyć nim delikatny pocałunek.
- To po prostu we mnie tkwi i nie potrafię się z tym uporać - szepnął, patrząc na niego z niepewnym uśmiechem. Przytulił się do niego, zamykając oczy i wsłuchując się w bicie serca starszego.
- Nie będę na ciebie naciskał, Tamashi. Chciałem tylko być z tobą szczery.
Smok westchnął cicho pod nosem i pogłaskał Wampira po głowie.
-Rozumiem - odparł. - Nie mam do ciebie żalu. Po prostu, zaufaj mi, dobrze? Postaram się jak najszybciej porozmawiać z Elizabeth.
Przeczesywał palcami delikatne kosmyki na karku Shanae, wolną dłoń trzymając na jego plecach. Ogrzewał ich ciała za pomocą swojej mocy, nie chcąc, by znów przemarzli.
Po paru chwilach oderwał się od chłopaka, całując go krótko w czoło.
-Chcesz polecieć? - zapytał.
Pocałował go w szyję, tuląc się do niego z pomrukiem. Na pytanie smoka zamrugał, patrząc na niego ze zdziwieniem. Nie przypominał sobie, by starszy kiedykolwiek mu coś takiego proponował, ba, czy nawet pokazał mu swoje skrzydła. Pokiwał głową, zgadzając się na to chętnie. Zawsze był ciekawy, jak to jest, ale wstydził się zapytać o to smoka... Tak samo jak wstydził się zapytać o wygląd wschodu bądź zachodu słońca i innych typowych rzeczach, które dzieją się za dnia.
Uśmiechnął się do niego delikatnie.
Tamashi uśmiechnął się delikatnie, jak to miał w zwyczaju i rozpiął krótki płaszcz. Zdjął go ze swoich ramion, po chwili nałożył go na te należące do Shanae. Zapiął ze spokojem guziki i pocałował chłopaka w czoło. Zdjął z siebie koszulę, zwijając ją i wcisnął materiał za krawędź spodni.
Rozwinął skrzydła, trzepocząc nimi lekko.
W całym jego życiu nie było nikogo, kto mógł dotknąć jego blado fioletowych piór. Oprócz rodziców oczywiście, gdy Smok był jeszcze mały.
Skrzydła smoka rozciągały się na szerokość niecałych pięciu metrów po obu stronach kręgosłupa, co dawało naprawdę niesamowity efekt.
Tamashi rozprostował je na chwilę, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Musiał przyznać, że nie często ich używał. Był jednak pewien swoich możliwości.
Wampir popatrzył na skrzydła smoka z fascynacją. Podszedł do niego, jednak nie dotknął piór. Uśmiechnął się delikatnie.
- Są piękne - mruknął do kochanka, podziwiając strukturę i kształt skrzydeł. Zaśmiał się cicho na myśl, że wystarczyłby psikus losu i ich syn też posiadał by taki dodatek. Pokręcił głową, przenosząc rozbawione spojrzenie na twarz kochanka.
- Gotowy? - zapytał cicho.
Tamashi przytaknął, poruszając jeszcze chwilę fioletowymi skrzydłami.
Objął chłopaka pod pachami, i przymknął oczy, skupiając się na chwilę.
-Złap się mocno - odparł cicho i odepchnął się od ziemi, od razu mocno poruszając "dodatkowymi" kończynami.
Dawno nie latał, jednak nie odczuwał tego jakoś nadzwyczaj mocno. Już po kilkunastu sekundach szybował z Shanae na rękach, wysoko ponad linią drzew.
Zamrugał, nie bardzo wiedząc, czego ma się złapać. Objął więc mężczyznę za szyję, przytulając się do niego i obserwując skrzydła w ruchu. Po chwili przymknął oczy, przyzwyczajając się do tego dziwnego uczucia przy lataniu. Czuł lekkie rozdrażnienie faktem, iż nie ma pod sobą twardego podłoża, ale było to wywołane jego nieprzyzwyczajeniem.
- Mmm... - zamruczał, całując smoka delikatnie w policzek.
- "Wysadzisz" mnie gdzieś na boku? - zapytał cicho. W końcu, gdyby ktoś ich zobaczył mógłby się domyślić, co między nimi jest... A Shanae chciał wszystko najpierw omówić, poukładać, zabezpieczyć się. Bardziej bał się o to, by któryś z chłopców nie poczuł się zraniony niż o siebie, Elizabeth czy nawet smoka. Oni byli już dorośli, szybko by się pozbierali, ale dzieci... Nie chciał ich narażać na niepotrzebne nieprzyjemności.
Smok przytaknął, odpowiedzi całując chłopaka w czoło. Leciał spokojnie, przyglądając się terenom, nad którymi się znajdowali. Nagle poczuł niezwykle silną chęć, by spotkać się z Tamearim, by zatopić chłopca w swoich ramionach. Wiedział jednak, że to w tej chwili niemożliwe.
Po kilku minutach wylądował zgrabnie pomiędzy drzewami, w lesie, tuż obok domu Shanae.
Wampir pocałował jeszcze smoka czule, po czym odsunął się i zdjął jego płaszcz z ramion. Podał mu go i szybko poprawił swoje odzienie. Akira był już w domu, a raczej powinien już być. Shanae nie chciał, by ten dowiedział się o jego zdradach - mimo wszystko, wkurzony Akira był przerażający. Uniósł wzrok na smoka.
- Więc... Do zobaczenia - powiedział cicho, uśmiechając się lekko do kochanka.
Smok również uśmiechnął się czule, przeczesując jeszcze jego włosy.
-Gdyby coś się działo, masz mi natychmiast powiedzieć - powiedział, nadal pamiętając o ostatnim wybuchu Akiry, który miał okazję zobaczyć.
Wziął płaszcz w rękę i już bez słowa odbił się od ziemi, machając skrzydłami. Poleciał do swojego domu, zgrabnym łukiem omijając ten należący do Wampira.