Moje pielgrzymki
onlyifyouwant
PIESZE PIELGRZYMKI:I maj 1999 (12 lat) - Białystok - Zabłudów
II sierpień 2005 (19 lat) Białystok - Grabarka - trasa z 146 km
III sierpień 2014 (28 lat) Białystok - Grabarka - trasa z 126 km
Kupiłam już solidne buty, długą spódnicę, chustkę i... czekam przyszłego tygodnia...
Wkrótce relacja i zdjęcia. dnia Wto 20:51, 19 Sie 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zanim wyruszy się na Świętą Górę Grabarkę w cerkwi, z której się wychodzi odprawiana jest liturgia, molebień, czyli taka krótka modlitwa w konkretnej intencji - w tym wypadku w intencji podróżujących, przed podróżą, a później wyświęcane są krzyże, które się po przybyciu stawia wokół cerkwi (też po wcześniejszej modlitwie i wyświęceniu). Dlatego często Grabarka zwana jest "górą krzyży". Każdy krzyż niesiony jest z intencją, prośbą o wstawiennictwo. Z tyłu krzyży pisze się imiona osób, które idą, modlą się. Kto chce, ten niesie te swoje małe - prywatne krzyże. Ja nie niosłam, bo to za ciężko... Mówię szczerze. Dodam, że u prawosławnych nie mogą to być krzyże zbite gwoździami. Pewnie dlatego, że Chrystus był przybity gwoździami (?) Krzyże muszą być klejone, albo wiązane. Teraz to nie problem - kupuje się je gotowe, kiedyś każdy swój krzyż wykonywał sam. Nie widziałam raczej żeby ktoś niósł własnoręcznie robiony. Dodatkowo niesie się dwa "ogólne" duże krzyże - jeden męski, drugi żeński (trochę lżejszy). Duży krzyż przez całą drogę niosą na swoich ramionach 3 osoby. Oczywiście się wymieniają co jakiś czas! Dwie osoby niosą ramiona krzyża, trzecia dół krzyża. Żeby było lżej podkłada się pod swoje ramiona poduszki albo gąbki. Niosłam w tej pielgrzymce trochę krzyż, ale nie dużo, może z 2 km... Ciężko. To tyle na temat krzyży. A oto i one tuż przed wyświęceniem, przy cerkwi pw. proroka Eliasza w Białymstoku, skąd wyruszała pielgrzymka:
No a potem się idzie, idzie, idzie, śpiewa pieśni, modli....
Tutaj zmęczona po pierwszym dniu pielgrzymki. Przy cerkwi w Kożanach. Tradycyjnie - w chustce, długiej spódnicy, w bluzce zakrywającej ramiona (taki - jak dla mnie poniekąd dziwny - przymus, h eh, ale nie będę rozwijać tego tematu).
Na zakończenie fragment idącej pielgrzymki. Ogólnie z Białegostoku szło około 200 osób, ale część się dołączyła później, a niektórzy odłączyli.
Podsumowując pielgrzymkę............
............ fizycznie nie było aż tak ciężko, chociaż moim zdaniem 25 km dziennie to trochę za dużo.... Co 2 godziny były przerwy 15-minutowe, a mniej więcej w połowie drogi jedna godzinna lub półtoragodzinna - na obiad. Póki się coś zjadło, już czas minął, a tej krótszej przerwy w ogóle się nie odczuwało. Podziwiam małe dzieci(!), "babcie" i nastolatków, że wytrwali. Trochę mi głupio, że tak marudzę, bo co oni powinni powiedzieć?? Ale wracając do tematu, moją główną bolączką była... PSYCHIKA... Aż w pewnym momencie musiałam zadzwonić do Nefriti ku pokrzepieniu Teraz rozumiem sportowców. Mój brat mi napisał w smsie: "No widzisz, nie wystarczą tylko dobre buty, trzeba się dobrze nastawić psychicznie".
Żyję , odcisków nie mam, bo miałam naprawdę baaardzo wygodne buty, nazbierałam trochę plam na nogach od parującego asfaltu (ale to mi szybko przeszło), ale za rok na pielgrzymkę na dzisiejszy dzień się NIE WYBIERAM. Nie żałuję. Pomodliłam się, wyciszyłam, ale to nie na moje nerwy Jak ja 10 lat temu przeszłam o 20 km więcej??? Nie wiem.... Chociaż...znając życie, za parę lat zapomnę ten ból i znów wyruszę dnia Wto 0:13, 19 Sie 2014, w całości zmieniany 3 razy
A tu zdjęcia ze święta (w tle między innymi prezydent Komorowski z prezydentową).
Dzięki za relację Asiu. Ja nie byłam na żadnej. Teraz przynajmniej wiem jak to wygląda. Brawo za wytrzymałość. dnia Śro 10:13, 20 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Fajne to musi być.
Witaj diora na naszym forum - zapraszam do dzialania na naszym forum, czuj sie jak u siebie w domu Pozdrawiam!