Las
onlyifyouwant
Mikael szedł z chłopakiem, trzymając go przy sobie mocno i odgarniał z twarzy gałęzie, by móc przejść dalej. Wyczuwał już zapachy swoich znajomych. No i słyszał ich śmiechy z daleka.-Hej, Tam - szepnął wampirowi na ucho Mika, muskając go wargami. - Dzisiaj się napierdolimy.
Zaśmiał się w głos, odchylając do tyłu głowę i ścisnął tyłek młodszego. Słońce dawno już zaszło, Mika wiedział więc gdzie iść tylko dzięki cząstce wampirzej natury.
Po kilku minutach dotarli na miejsce, gdzie była już garstka osób siedząca na ziemi. Jeden z nich nieprzytomnie próbował rozpalić ognisko, gdy drugi odepchnął go i pstryknął palcami, rozpalając ogień.
Pomarańczowe światło wyłowiło z czeluści nocy kilka twarzy. Byli tu niemal wszyscy ci, których Tameari miał okazję "poznać" kilka dni temu. Brakowało elfa i Rikki.
-Mika, siadaj - zawołał nagle Ravis i pomachał w jego stronę. - Kładź tam prochy... - Wskazał na kupkę woreczków i pudełeczek nieopodal. - I chodź tutaj ze swoim... przyjacielem.
Mika rozpiął rozporek, wyciągając z bielizny woreczek i rzucił go na wskazane miejsce, puszczając Raczka. Dopiął spodnie i dosiadł się do znajomych, popychając lekko blondyna na powitanie.
Tameari wywrócił oczami na nazwanie go "przyjacielem" Miki. Usiadł obok niego, obserwując przez chwilę ogień. Musiał przyznać, że trochę się zawiódł, że nie ma tu czorta.
Może jeszcze dojdzie.
Rikke wzbudzał w chłopaku pozytywne odczucia. Nie tylko popęd seksualny, ale też w pewien sposób wydawał mu się on bardziej... "bezpieczny" niż reszta.
Przesunął wzrokiem po zebranych, pozwalając zwodniczemu uśmiechowi błąkać się po swoich ustach. Wyciągnął sobie kolejnego papierosa, zapalając go i zaciągając się dymem. Nie wiedział, czego ma się spodziewać po tej "imprezie". Nawet jeśli Mika mówił, że się po prostu na pierdolną. Swoją drogą, jak miał odebrać to słownictwo? Bardzo dwuznaczne, bardzo.
Mikael oparł się o plecy któregoś z kolegów i oparł dłonie na zgiętych kolanach.
-Nie to, żebym się dopraszał - mruknął nagle Alcis. - Ale po chuj siedzimy bezczynnie i czekamy?
-A ty Cisik zawsze taki niespokojny - westchnął ze zrezygnowaniem jakiś czort. - Poczekaj na resztę, zdążysz się jeszcze trzy razy na śmierć zaćpać.
-Przestańcie tak krzyczeć - warknął nagle jeszcze inny mężczyzna, choć jego znajomi nawet nie podnosili głosu. - Kiki się spóźni, Lirque załatwia picie, koniec rozmowy.
-Teraz to ty się rozgadałeś, przyjacielu... - zaczął następny, a Mika ze zrezygnowaniem wzniósł oczy ku niebu, przestając ich słuchać.
Opadł na wyprostowane dłonie i podpełzł do Raczka za spokojem. Wpił mu się w usta niecierpliwie, nie mając nic lepszego do roboty.
Już wyobrażał sobie to kruche ciałko w jego ramionach, oblepione spermą ich obu... Zamglone, zaćpane i nieprzytomne oczka wampirka wpatrzone w niego podczas agresywnego seksu na dzikiej trawie... Takie obrazy przelatywały chłopakowi w umyśle, intensywnie go pobudzając.
Sięgnął swoim językiem daleko i pchnął go na trawę obok ogniska.
-Rikke, ile można na ciebie czekać! - usłyszał nagle gdzieś z boku, jednak zignorował to, zupełnie zatracając się w wargach wampira.
Chłopak właśnie zgasił papierosa, gdy poczuł czyjeś ręce. Mignęła mu tylko twarz Miki, zanim ten wpił mu się w usta. Odpowiedział na pocałunek chętnie, oplątując szyję wampira ramionami. Posłusznie położył się na plecach, ustawiając nogi tak, że jedną miał między udami starszego, a drugą po zewnętrznej. Całował go agresywnie i żarliwie, zaciskając palce na jego włosach i ramieniu.
Zaraz jednak przekręcił ich tak, że to on był na górze. Ukąsił starszego w dolną wargę i odsunął się lekko, ze zmysłowym uśmiechem wpatrując się w starszego wampira.
- Spokojnie, Mika - mruknął figlarnie, prostując się. - Jeszcze się spuścisz, zanim cała zabawa się zacznie - dodał złośliwie, zaraz oblizując dolną wargę w prowokującym geście. Zszedł ze starszego i usiadł obok, dopiero teraz zauważając nowoprzybyłego. Uśmiechnął się do niego delikatnie, kiwając mu głową.
Rikke!
Rikke popatrzył na chłopaka, choć nie odwzajemnił uśmiechu, a wręcz skrzywił się pod nosem i na krótką chwilę zawiesił wzrok na Mikaelu. Odwrócił głowę i usiadł, tłumacząc się znajomym czemu przyszedł później.
Miki uśmiechnął się do Tama też trochę prowokująco i złapał za kark, przystawiając wargi do jego ucha.
-Te twoje prowokacje niesamowicie na mnie działają, Raczku - mruknął.
-O, te cholery już zaczynają - mruknął ktoś z boku, a wampir podniósł się do siadu i zaśmiał gardłowo.
-Bez spiny, Alcis... - mruknął, uśmiechając się nieprzyjemnie. - Ty też sobie poużywasz.
Półsmokowi zrobiło się autentycznie przykro z powodu reakcji czorta, ale chyba rozumiał go i w żadnym wypadku nie okazał, by jakkolwiek wpłynęło na niego zachowanie Rikke. Uśmiechnął się kątem ust, słysząc słowa Miki.
- Na ciebie działa nawet kiwnięcie palcem, więc nie wiem, czy to taki wielki komplement - odparł ze złośliwym uśmiechem, mierząc wampir wzrokiem. Sięgnął ponownie po swoje papierosy, odpalając zaraz jednego. Miał wrażenie, że jak nic dziś spali całą paczkę.
Zmrużył lekko oczy, patrząc na Mikaela uważniej, gdy ten powiedział ostatnie zdanie. Miał nadzieję, że mężczyzna nie ma na myśli niego, bo będzie "zmuszony" odmówić tej jakże kuszącej propozycji. Opadł na plecy, podpierając się łokciami. Popatrzył w ogień, zaciągając się i znów przesunął wzrokiem po "biesiadnikach", kilka sekund dłużej zatrzymując się na Rikke. Położył się jednak zaraz płasko na plecach, przenosząc spojrzenie na niebo. Żałował, że nie ma skrzydeł, jak Ojciec. Zawsze ciągnęło go do otwartych przestrzeni, mógłby wznieść się wysoko i lecieć, całkowicie wolny od wszystkich Mikaelów świata. Miał tylko nadzieję, że dziś jego instynkt nie będzie dawał mu w kość, tak jak poprzedniego wieczoru. Nie żałował seksu z czortem, ale tutaj było kilka osobników, których nie chciał poznawać w tak dogłębny sposób. dnia Śro 10:16, 06 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Kilkanaście minut później do grona znajomych dołączył wreszcie blondyn, niosący dwie skrzynki alkoholu. Dzięki rozbudowanym mięśniom nie stanowiło to dla niego żadnego problemu. Postawił pakunek nieopodal górki narkotyków i odetchnął, patrząc na wszystkich z góry.
-Powinienem chyba paść na kolana. - Przewrócił oczami. - Poczekaliście.
Pewien elf zachichotał, zaraz jednak dostał porządnego kopniaka. Zakrył twarz dłonią.
-Wam tylko jedno w głowie - Lirque włożył dłonie w kieszenie krótkich spodni.
-Proszę was, skończcie już te pieprzenia i zaczynajmy, co? - nie wytrzymał wreszcie Alcis.
-Dobrze gada - poparł go Mika, wstając. Pchnął czubkiem buta siedzącego koło niego Tameariego. - Wstawaj, malec.
Rikke siedział pod drzewem i palił małego skręta, nie patrząc na pozostałych. Dzisiaj on robił za tego "odpowiedzialnego", co niekoniecznie przypadło mu do gustu.Każdy musiał jednak co jakiś czas się poświęcić. Mężczyzna spojrzał na Mikaela. No dobrze, może nie "każdy".
Wampir warknął cicho, patrząc na starszego z wyrzutem. Uśmiechnął się zaraz lekko złośliwie.
- Mika, kocie, fiut ci nie odpowie, nie ważne, co do niego powiesz - odparł, sugestywnie zsuwając wzrok na spodnie starszego, po czym znów spojrzał mu w twarz z delikatną prowokacją. Podniósł się jednak do siadu, splatając nogi po turecku i zaciągając się znowu papierosem. Przechylił się do starszego, uśmiechając się z lekką kpiną.
- A ja mam imię. Jak nie możesz zapamiętać, to ci je wytatuuję... W jakimś ciekawym miejscu - wymruczał mu kokieteryjnie do ucha, jednocześnie obdarzając go zadziornym spojrzeniem. Wyprostował się, bardziej zainteresowany swoją fajką i spódniczką niż piciem i narkotykami. Ot, każdy ma swoje priorytety.
Zerknął na Mikę, potem na resztę gromadki, w końcu dochodząc do Rikke i wrócił spojrzeniem do wampira. Zaciągnął się znowu, zaraz wypuszczając ustami szary dym.Ta, każdy ma swoje priorytety.
Mikael uniósł brew, śmiejąc się cicho. Ten chłopak naprawdę miał niezłe gadane. Złapał go za brodę i wpił się z mocą w jego usta.
W tym czasie Alcis zbulwersował się w końcu i zajął rozdawaniem narkotyków każdemu po kolei. Dał każdemu po dwie czerwone kuleczki, aż w końcu podszedł do Miki i Tameariego, patrząc na niego z ciekawością.
- Mam nadzeję, że złożyłeś się w jego imieniu - uśmiechnął się nieprzyjemnie, wciskając wampirowi cztery kulki do ręki.
Zaraz sam połknął dwie, odrzucając woreczek na ziemię.
Mikael uśmiechnął się, podnosząc się szybko i robiąc to samo z Tamearim. Postawił go na nogi, trzymając dłoń na jego udzie. Uśmiechnął się, wkładając do ust kulkę i zatrzymując ją między zębami. Połknął, równocześnie patrząc napalonym wzrokiem prosto w oczy Raczka.
Zaraz wsunął między zęby drugą porcję narkotyku, przejeżdżając dłonią pod spódniczką młodszego i przybliżając twarz, by znów go pocałować. Uśmiechał się do niego, obserwując jego twarz "nienasyconym" wzrokiem. dnia Nie 17:45, 17 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Tameari wolał się nie zastanawiać się, czy Mika się za niego "zrzucił" i co będzie musiał zrobić, jeśli jednak nie. Zmrużył oczy, patrząc na wampira z kpiąco-prowokującym uśmieszkiem. Przez jego ciało przeszedł oczekujący dreszcz, jakby czekało ono na kolejną porcję narkotyku. Powinno to kopnąć jego instynkt samozachowawczy, uzależniał się, ale nie. On po prostu zacisnął palce na bluzce starszego, pozwalając mu nachylić się do siebie i pocałować.
Językiem zgrabnie "odebrał" od niego narkotyk, połykając go zaraz. Wbił paznokcie w jego tors, jednocześnie wysuwając kły i kąsając go zaczepnie w dolną wargę. Obserwował starszego spod wpółprzymkniętych powiek. Polizał podrażnioną wargę i prychnął kpiąco pod nosem.
- Naprawdę wyglądasz idiotycznie w tym "żakieciku" - mruknął cicho, jak gdyby nigdy nic znów kąsając jego wargę.
Smakowała mu krew wampira. Była gęstsza, bardziej aromatyczna i... zimniejsza niż innych ras, chociaż to ostatnie nie było atutem.
Mika poczuł przyjemne dreszcze nie tylko ze względu na spożyty narkotyk, ale także przez intensywny pocałunek, którym obdarował go Raczek. Uśmiechnął się pod nosem, wsuwając w jego usta drugą kulkę i samemu biorąc także drugą porcję. Zaśmiał się, odchylając do tyłu i wpatrując w gwiazdy prześwitujące przez konary drzew. Kręciło mu się w głowie.
Zaraz popatrzył na swoje ramiona i prychnął, niezbyt przejmując się komentarzem wampira. Złapał go szybko za rękę i ugiął trochę kolana, obkręcając się pod ich złączonymi dłońmi.
Gdzieś z tyłu można było usłyszeć rozbawione głosy i dźwięk szeleszczących liści.
- Lirque... - Zaśmiał się ktoś. - Klękaj przed nami taj, jak obiecałeś.
- Mieliśmy się baaaaaawić ! - odkrzyknął blondyn, śmiejąc się jednak niezwykle głośno.
- A my, raczku, klękać będziemy później - powiedział mu na ucho Mikael, łapiąc go w pasie jak do tanga. - Na razie potańczymy.
Zmrużył oczy, powoli czując jak narkotyk rozchodzi się po jego ciele. Parsknął śmiechem, zaciskając palce na jego żakiecie i sprawnie zsuwając mu go z ramion.
- Musiałbyś dać mi coś więcej niż podrzędny pocałunek i narkotyki, bym przed tobą klęknął... Nie podoba mi się to - powiedział kpiąco, ostatnie zdanie natomiast było wyjaśnieniem, czemu zdjął starszemu żakiet. Odrzucił go byle jak na trawę, dalej od ogniska, choć zaświtała mu myśl, by wrzucić materiał w płomienie. Przysunął twarz do jego szyi, lekko wysuwając kły, jednak cofnął się, nie gryząc go w końcu. Chciał, by starszy mówił do niego. Najlepiej na ucho, jakieś sprośne rzeczy tym swoim cholernie seksownym głosem... Ale nie poprosi o to, a skąd. Zamiast tego pokręcił głową, obserwując jego ruchy z kpiącym uśmieszkiem błąkającym się na jego wargach.
Mika przymknął oczy, odchylając do tyłu głowę i bez sprzeciwu dając z siebie ściągnąć żakiet. Kto by oponował, gdyby taki wampirek go rozbierał?
Wampir zaśmiał się i szybkim ruchem położył dłonie nisko na jego kręgosłupie. Zawarczał, przysuwając usta do jego ucha i liżąc opłatek.
- Co chciałbyś ode mnie, co? - szepnął, palcami jednej ręki sięgając pod jego spódniczkę.
Pociągnął zębami za jeden z jego kolczyków i przebił delikatnie skórę za uchem.
Odchylił lekko głowę, przesuwając palcami po jego odkrytych rękach, zostawiając czerwone ślady po paznokciach. Narkotyk sprawiał, że świat wydawał się wyraźniejszy.
- Mów do mnie. Lubię twój głos. I nie chrzań, że to narkotyk, znam swoje preferencje - odparł cicho, oblizując lekko własne wargi. - Nie wiem, czy oprócz głosu masz coś, co mogło by mnie... zainteresować.
Świat w okół niego błyszczał barwami, głos drugiego wampira wirował mu w głowie. Z jednej strony czuł dziwne odrętwienie, a z drugiej jego ciało aż rwało się do różnych niecnych rzeczy. Wbił paznokcie w ramiona mężczyzny aż do krwi, uśmiechając się, gdy jej zapach dotarł do jego nosa.
"Po narkotyku każdy by cię zainteresował" - chciał powiedzieć Mika, ale warknął jedynie, czując przyjemne dreszcze mające swoje źródło w ranach, które robił Raczek. Złapał go szybko za ramiona i przeszedł kilka kroków, natrafiając w końcu na drzewo. Pchnął na nie Tameariego i wpił się od razu w jego usta,znów dobierając się dłońmi do majteczek młodszego.
- Chętnie dotknąłbym cię tam paluszkami - zamruczał cicho, gdy przybliżył usta do ucha chłopaka. - Wsunąłbym je głęboko. Na twojej twarzy wykwitłby zamroczony uśmiech. Poruszałbym nimi mocno, a ty prosiłbyś o więcej, poruszając niecierpliwie bioderkami, czyż nie...?
Rikke siedział pod drzewem niemal po drugiej stronie ogniska. Przypatrywał się dwóm wampirom w zamyśleniu, paląc równocześnie któregoś z rzędu jointa.
Chłopak odpowiedział na pocałunek chętnie, raniąc paznokciami ręce starszego. Zadrżał na całym ciele, a z jego ust wydobył się cichy jęk, gdy słuchał słów wampira. Oparł się wygodniej o drzewo, ciekawskimi dłońmi wsuwając się pod jego bluzkę. Podrapał go mocno po brzuchu i biodrach, uśmiechając się prowokująco pod nosem.
- I co jeszcze byś zrobił? - zapytał drażniąco, obserwując go błękitnymi oczami. Miał ochotę wygryźć się w jego szyję w trakcie seksu. Mocno i głęboko, czuć jego krew spływającą po gardle młodszego.
Mikael zaśmiał się, odchylając do tyłu głowę i jeszcze raz przycisnął młodszego do drzewa, nachylając się ponownie do jego ucha.
- Wbijałbym w ciebie te paluszki... Tak głęboko jak jeszcze nigdy nie czułeś, tak mocno, że krzyczałbyś z bólu i podniecenia. - Jego ręka przedarła się wreszcie przez materiał spódniczki i spodenek, a Mika przesunął środkowym palcem po rowku chłopaka, nadal zasłoniętym przez materiał. - Potem odwróciłbym cię gwałtownie, zdarł z siebie spodnie i wszedł w ciebie szybko i boleśnie.
Młodszy zagryzł lekko dolną wargę, mimowolnie poruszając biodrami. Posłał starszemu spojrzenie pełne kpiny i prowokacji.
- Mikael... Umiesz tylko mówić takie rzeczy czy zabierzesz się za realizowanie własnych słów? - zapytał, wbijając paznokcie w jego tors i ocierając się biodrami o jego krocze. Przysunął się i wbił gwałtownie kły w szyję starszego, chciwie pijąc jego krew. Drażnił kłami ranki, robiąc ich kilka na szyi mężczyzny. Poczuł, jak jego policzki powoli rumienią się pod wpływem krwi i że kręci mu się lekko w głowie od narkotyku w niej. Podrapał Mikę po żebrach mocno, zostawiając na nich czerwone pręgi.
- Wiesz... - jęknął Mika, przeciągając samogłoski i wyciągając dłoń ze spódniczki chłopaka. - Zrobiłem dużo, może teraz ty się wykażesz, co?
Wpił się w jego usta agresywnie, czując jak po karku spływa mu krew. Sam miał ochotę się napić!
Oderwał się od warg chłopaka, by zaraz wbić kły w jego szyję, pijąc dużo i łapczywie.
Klęknął, zmuszając do tego również Raczka i pił z niego nieprzerwanie, obejmując dłonią kark młodszego.
Rikke obserwował ich w skupieniu, marszcząc delikatnie brwi. Szkoda było, że tak młody i czysty chłopaczek wpadł w łapska takiego osobnika jak Miki. Jeśli nikt mu nie pomoże, już nigdy nie zdoła wyplątać się z sideł takiego towarzystwa. I uzależnienia oczywiście.
Odwrócił jednak wzrok i zaciągnął się spokojnie, starając się nie zwracać uwagi na wszechobecny rumor.
Tameari poczuł zawroty głowy, z powodu utraty dużej ilości krwi i zbyt wielkiej dawki narkotyków.
- Wystarczy... - nie był świadomy, że zamiast mówić w języków wspólnym, "przestawił" się na antynocki, którego nauczył go Shanae. - Powiedziałem, wystarczy! - warknął ostrzej, szarpiąc się i łapiąc starszego za szczękę mocniej. - Nie zasłużyłeś na nic więcej. Potrafisz tylko gadać i chyba tylko twój głos sprawia, że ktokolwiek słucha takiego czegoś jak ty. Choć nikt nie respektuje... Ach, cholera, za dużo...
Puścił jego szczękę, odpychając od siebie mocno. Usiadł na tyłku, opierając się o drzewo i szybko oblizując palce. Naniósł ślinę na swoją szyję, zatrzymując krwawienie.
- ... Później. Impreza dopiero się zaczyna, nie? - dodał ciszej, tym razem w języku wspólnym i oparł głowę o pień, chcąc dać ciału chwilę wytchnienia, by dało sobie radę z narkotykiem buzującym w jego żyłach.
Mikael spojrzał zaskoczony na Tameariego, gdy ten go odepchnął. Zaraz jednak uśmiechnął się, zupełnie nic nie rozumiejąc z tego, co ten mówi. Założył włosy za ucho i zaśmiał się głośno.
- Wiesz, Raczku... - zaczął, kucając przy nim. - Nie chcę cię martwić, ale zaczynasz bulg... - Nie dokończył, gdyż ktoś pociągnął za jego ramię, zmuszając do wstania.
- On wcale nie bulgocze, Mika - westchnął Rikke, patrząc na wampira z lekkim uśmiechem. - A wręcz przeciwnie, nieźle na ciebie nawrzucał.
Mikael spojrzał na Raczka z zastanowieniem, zaraz jednak śmiejąc się donośnie. Poklepał czorta po ramieniu i odszedł w kierunku skrzynek z alkoholem.
- Rzadko spotyka się ludzi, którzy mówią po antynocku - powiedział właśnie w tym języki i przysiadł się obok wampira.
Tameari zamrugał, patrząc na Rikke ze zdziwieniem. Nie sądził, że spotka kogoś, kto również zna ten język. Uśmiechnął się do niego lekko, znów opierając głowę o pień. Odezwał się do mężczyzny w melodyjnym języku.
- Jeden z moich ojców urodził się w Ostrzach Nocy. To była by hańba, gdybym jako jego syn nie znał antynockiego i nie nie umiał walczyć sztyletami - pokręcił głową, mówiąc to z lekkim uśmiechem na ustach. Narkotyk skutecznie zagłuszał zdrowy rozsądek, mówiący, by nie mówić prawdy czortowi. Po chwili spojrzał na czorta błękitnymi oczętami, wciąż z delikatnym uśmiechem na ustach. Słyszał bicie serca czorta i to go w pewien sposób uspokajało.
- A ty? Gdzie się nauczyłeś tego języka? - zapytał ciekawie, mając nadzieję, że nikt inny w towarzystwie ich nie rozumie.
Kiki oparł policzek na otwartej dłoni i westchnął, słuchając jego słów. Oparł się również o pień i zgiął jedną nogę w kolanie, patrząc na ogień.
- Dawno temu nauczył mnie go... przyjaciel - odparł, nie patrząc na niego. - Nie wiem czy to dobry pomysł byśmy teraz rozmawiali - dodał po chwili i zaśmiał się pod nosem. - Jeszcze powiesz mi przypadkiem coś, czego będziesz później żałował.
Wyjął z kieszeni skórzane pudełeczko i wyjął z niego jednego jointa. Wsadził go sobie do ust, proponując fajkę młodszemu.
Chłopak roześmiał się cicho, przyjmując fajkę i podpalając ją sobie szybko. Zaciągnął się, mrużąc oczy i patrząc w stronę Miki.
- Mało rzeczy w swoim życiu żałuję. To nie ma sensu, przecież nie zmienię przeszłości, zamartwiając się i obwiniając - stwierdził, zaciągając się mocno i wpuszczając zaraz szary dym z ust.
- Chociaż jak już zaczynam żałować, to na całego. Okropny nawyk - pokręcił głową, układając się wygodniej i nagle opierając głowę o ramię starszego.
- Jesteś inny niż oni - mruknął, znów się zaciągając i obserwując Mikę. - Powinienem trzymać się na dystans, jak zawsze... A jednak tego nie robię. Żałosne - mruknął, wypuszczając szary dym ustami. Zamknął oczy. - Jeszcze zaczynam się żalić. Niech mnie ktoś zabije...
... Albo przeleci, ale to już musiałby się sam obsłużyć.
- Nie powinienem z niego pić, gdy jest naćpany... Czyli właściwie nigdy - parsknął nagle kpiącym śmiechem. - Głupi ćpun - domruczał pod nosem, nie do końca wiedząc, czy mówi jeszcze o Mice czy już o sobie.
Rikke przysłuchiwał się jego słowo, starając się analizować jego zachowanie. Chłopak wydawał się pogubiony, trochę zdezorientowany. Jakby nie wiedział właściwie po co tu jest, a jednak nadal trwał, nie sprzeciwiając się niczemu.
- Nie nazwałbym się innym - zaśmiał się czort, łapiąc jointa w prawą dłoń, a lewą ręką obejmując ciasno ramiona wampirka. - Nie powinieneś z niego pić w ogóle. Nawet jeżeli jesteś wampirem i twoja natura chroni cię przed chorobami, nie wiadomo jakie świństwa trzyma w sobie ten chłopak...
Zamilkł na dłuższy czas, wpatrując się w ogień, jakby myśląc nad czymś intensywnie. W jego jasnych oczach odbijały się płomienie ogniska.
Młody wampir chętnie przysunął się do mężczyzny, korzystając z jedynego "miejsca", w którym czuł się bezpieczny w tym całym bałaganie - z ramion czorta. Jego ciało zaczęło się delikatnie trząść.
- Cholera... Za dużo... - mruknął, odwracając się głowę i wciskając twarz w zagięcie szyi starszego. Wziął głębszy oddech, wdychając woń mężczyzny. Jego ciało powoli uspokajało się, a on sam skupiał się na biciu serca czorta. Uniósł głowę, znów opierając ją delikatnie o ramię mężczyzny i unosząc fajkę do ust.
- Mówimy o chorobach czy o charakterze...? Jeśli o obu, to nie starczy nam wieczność, żeby to wymienić - roześmiał się cicho, patrząc spod przymkniętych oczu na Mikę.
- To będzie bardzo nie na miejscu, jeśli zapytam, o czym tak rozmyślasz? - zapytał w końcu cicho, kończąc swoją fajkę i gasząc ją o drzewo za nimi.
Rikke miał przez chwilę wrażenie, że Tameari na niego zwymiotuje, jednak pozbył się tego uczucia, gdy poczuł jak ten się rozluźnia. Pomasował go delikatnie po ramieniu.
- Myślę, że on po prostu nie ma charakteru. Robi to, co w danym momencie wydaje mu się najzabawniejsze. Nie, wybacz. On robi to, co przyjdzie mu na myśl. Nie zastanawia się nad czynami, po prostu szuka adrenaliny.
Czort oparł skroń o czubek głowy chłopaka, nadal przesuwając palcami po jego ramieniu. Znów przez dłuższą chwilę po prostu wpatrywał się w przestrzeń.
- To będzie bardzo nie na miejscu, zważywszy na to, co się tu dzieje. - Wskazał na grupę pijanych i naćpanych, wykonujących właśnie niby taniec wokół stojącego w płomieniach czorta.
Kiki może by się przejął, gdyby nie wiedział, że ten osobnik panuje nad żywiołami.
Warknął cicho, skupiając się na fajce, której żarzący się kawałek upadł mu na spodnie. Zaciągnął się nią ostatni raz i zgasił, przydeptując butem.
Wampir roześmiał się cicho, patrząc na nich.
- I co z tego? Ja cały jestem nie na miejscu - mruknął pod nosem, wyciągając rękę. Uniósł palec i zakręcił nim kółeczko w powietrzu. Nad tańczącymi nagle pojawiła się chmura, zaczęło ostro wiać, a pioruny z jasnym światłem uderzały tuż przy ich stopach. Tameari uśmiechnął się delikatnie, cofając moce, znów odsłaniając bezchmurne niebo. Uniósł rękę, przesuwając nią po swoich włosach, póki nie natrafił na głowę czorta. Cofnął szybko palce i ułożył rękę na swojej nodze.
- Wybacz - mruknął, obserwując ogień.
- On jest... nie wiem, jak to określić. Będąc szczerym, jest w nim coś, co chciałbym... zdominować. Albo nie tyle ja bym chciał, co moja smocza część. Nie mam pojęcia jak to działa, ale najwyraźniej bogowie mają niezły ubaw - odparł cicho, patrząc na Mikaela. Pokręcił lekko głową, sięgając pod własną spódniczkę i wyciągając swoje papierosy.
- Bez wkładki. Chcesz? - zapytał, wargami wyciągając sobie jednego z paczki i podpalając go pstryknięciem palców.
Rikke zaśmiał się, czując na głowie rękę wampira. Pocałował go w czubek głowy, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, co robi. Był trochę przymulony przez wypaloną trawę.
- Wybacz, nie mogę ci powiedzieć - odparł. - To jakby moja... Tajemnica.
Zerknął na jego rękę, a potem na bawiących się i parsknął śmiechem. Zastanawiał się czy któremukolwiek z nich zrobiło to jakąkolwiek różnicę.
- Zrób coś dla siebie i następnym razem gdy będzie próbował dać ci narkotyk, odmów mu - powiedział po chwili. - Gdy będziesz go brał ciągle, nie skończy się to dobrze. W końcu staniesz się jednym z tych żebrających o działkę na ulicy. A przecież musisz mieć kogoś, do kogo chciałbyś wrócić żywy, prawda?
- Wiem o tym - warknął cicho, zaciągając się mocno papierosem. Zamknął oczy, wzdychając. - Wiem o tym... I chyba to jest najbardziej żałosne - mruknął ciszej, spokojniej. Strzepnął popiół na trawę obok nich. Poruszył się, zmuszając Rikke do "położenia" nogi. Usiadł mu na udach okrakiem, twarzą do niego i przez chwilę po prostu patrzył na niego z zamyśleniem. Pochylił się, muskając wargami jego usta. Pocałował go krótko, by zaraz odsunąć się leciutko i znów na niego patrzeć.
- To propozycja czy pytanie? - zapytał z uśmieszkiem, który nie sięgał jednak jego oczu.
Przypomniał sobie o Tamanei. O jego kochanym, młodszym braciszku, tak cholernie ufnym i zapatrzonym w niego. Co by powiedział, widząc go naćpanego, pieprzącego się z byle ćpunem... Nie chciał o tym myśleć.
Kiki bez sprzeciwu poddał się ruchom wampira, dając sobie usiąść na biodrach. Splótł palce za jego plecami. Pocałował go przelotnie w czoło i zapatrzył się na tych, którzy bawili się przy ognisku.
- Po prostu nie wyglądasz na kogoś, kto nie miałby rodziny - odparł spokojnie, poruszając kciukami po jego plecach. - Więc chyba warto przezwyciężyć swój smoczy instynkt i wrócić tam, gdzie jest bezpiecznie.
Uśmiechnął się kącikiem ust, układając głowę na jego ramieniu i półleżąc w jego ramionach.
- Kiedy goni cię tygrys, w pewnym momencie musisz się zatrzymać i stanąć z nim twarzą w twarz - mruknął zamykając oczy i zaciągając się papierosem. Roześmiał się nagle lekko.
- Gez, ta rozmowa jest tak cholernie irracjonalna... Szczególnie w takim miejscu i w takim towarzystwie, nie sądzisz? - powiedział z rozbawieniem, wodząc czubkiem nosa po jego szyi. Jedną rękę trzymał między nimi, uważając jednak by nie przypalić starszego papierosem, a drugą położył na jego drugim ramieniu, głaszcząc jego kark palcami.
Kiki odprężył się w ramionach wampira, opierając tył głowy o konar drzewa i wpatrując się w gwiazdy. Zastanawiał się nad sensem przenośni, którą przed chwilą powiedział Tameari.
- Trzeba jeszcze umieć z nim walczyć - powiedział po jakimś czasie, oddychając spokojnie i zamykając powoli oczy. - Jest dosyć bezsensowna - przyznał. - W końcu obaj wiemy, że nie będziesz już w stanie odmówić Miki. Pytanie tylko jak to się skończy.
- Widziałem, jak Mikael potraktował pewnego chłopaczka... Znałem go. Był w moim wieku, pamiętam go z zająć... Obciągał "naszemu" ćpunkowi w zaułku za działkę. Nie żeby mnie brzydził seks oralny, ale spuszczanie się komuś na twarz to dla mnie coś obrzydliwego - mruknął, znów się zaciągając i w końcu wywalając papierosa, gasząc go mocną. Ułożył głowę ponownie na ramieniu czorta, muskając delikatnie przy każdym słowie jego szyję wargami.
- Mam świadomość, że właśnie tak mogę skończyć i boję się, Rikke. Cholernie się boję. A z drugiej strony, jeśli mam tak silny instynkt smoka, to czy duma w nim zawarta pozwoli mi zniżyć się do czegoś takiego czy raczej wybiorę koniec niczym w tanim melodramacie? - mówił cicho, zamykają oczy i dalej głaszcząc mężczyznę po karku.
- Hah, ni zwracaj uwagi na to, co mówię. Jestem naćpany - stwierdził zaraz ze śmiechem. - Szkoda, że to nie jest jedna z tych opowieści, które zawsze czytałem bratu. Wtedy okazało by się, że w najgorszym momencie przybędzie książę i mnie uratuje. Oh, kocham dziecinne mrzonki. To takie słodko naiwne.
Wampir oddychał spokojnie, a jego ciało powoli przyzwyczajało się do narkotyku. Był rozluźniony, wyjątkowo uspokojony. Wsłuchiwał się w szum krwi czorta, odnajdując w nim stabilność w chaotycznym mirażu dźwięków i kolorów, który go otaczał.
Mógłbym się w tobie zakochać... Gdybym był trzeźwy.
Rikke wzdychał lekko, słuchając słów Tameariego i zastanawiając się równocześnie, czy jego gadulstwo to po prostu kwestia natury czy spożytych niedawno używek.
- Najgorsze jest to, że on was nawet nie szuka - odparł. - Takie chłopaczki jak ty po prostu wpadają w jego łapy, zafascynowane jego sposobem życia. - Zamilkł na dłuższą chwilę, starając się nie zwracać uwagi na hałas. - Jeszcze nie nadszedł najgorszy moment. Poczekaj, bo gdy przyjdzie, może pojawić się również rycerz.
Czort uśmiechnął się, rozbawiony swoimi słowami.
Równocześnie zarejestrował, że Tameari ma dwóch ojców i młodszego brata.
- Rikke... To, że jestem naćpany nie znaczy, że musisz mi wciskać takie bajki, proszę cię - wampir parsknął śmiechem. - Może i jest coś ze mną nie tak, że lecę do Miki jak ćma do ognia, ale nie jestem naiwny... przynajmniej nie w aż tak dużym stopniu.
Zatoczył czubkiem języka kółeczko na jego szyi.
- Hej, mogę ci zrobić malinkę? - zapytał, drapiąc delikatnie jego kark. Otworzył oczy, patrząc przed siebie z delikatnym, kpiącym uśmieszkiem na ustach. - Którym "chłopaczkiem" Miki jestem? Tak mniej więcej, o ile zwracałeś na nich uwagę - powiedział, pieszcząc szyję czorta. Rękę, którą nie zajmował się karkiem mężczyzny, przesunął na jego tors, opierając ją na nim płasko. Zmrużył oczy, starając się nie myśleć o niczym ważnym.
Rikke zaśmiał się, przyznając chłopakowi rację. Rzeczywiście, niezłe bzdety wygadywał. Aż klepnął się w czoło z niedowierzania.
Kiwnął głową i znów splótł palce ponad pośladkami młodszego.
- To nie tak, że można ich zliczyć - odparł, ciesząc się z pieszczoty którą oferował mu wampir. - Czasem się pojawiają, znikają na jakiś czas i potem znów wracają, w o wiele gorszym stanie. Mikael jest po prostu znany jako ten, który zawsze ma dragi. Dlatego do niego wracają. Uwierz mi, że zrobienie zwykłej laski to naprawdę mała cena za chociażby jedną niebieską, a nawet fioletową kulkę.
Zaczął się zastanawiać czy Tameari nie wolałby wrócić do domu. W końcu wydawał się niezbyt wkręcony w atmosferę imprezy, a bardziej senny i zmęczony.
- Zaprowadzić cię do domu? - zapytał więc czort, odsuwając go lekko od siebie i spoglądając w jego oczy.
- Nie chodzi mi o fakt, że robił mu laskę. To jestem w stanie ogarnąć. Ale, cholera, jak bardzo trzeba się zeszmacić, żeby pozwolić komuś, by ci się spuścił na twarz, a potem wybierać z błota te cholerne kulki? Choć, z drugiej strony, uzależnienia wymagają pewnych "poświęceń" - stwierdził poważnie, wywracając oczami. Na uwagę od domu spiął się nagle, krzywiąc lekko.
- Wyrwali by mi kły, jakbym wrócił w takim stanie - mruknął, przez chwile nie kontaktując, że jest nie w tym mieście. Pokręcił jednak zaraz głową.
- Już chcesz się mnie pozbyć? Mam zejść, przeszkadzam ci? - zapytał, patrząc na niego z zaciekawieniem, choć odrobinę nieobecnie. - Wybacz, już złażę... - przechylił się, by zsunąć się z nóg starszego. Nie ważne, jak bardzo było mu wygodnie, nie mógł się przecież narzucać. Chociaż, siedząc na czorcie miał chociaż minimalne szanse na to, by nie wziąć tej nocy nic więcej.
Rikke westchnął oplatając go mocniej w pasie i nie pozwalając zejść z siebie.
- Opacznie zrozumiałeś moje słowa, Tameari – odparł spokojnie, patrząc na niego błyszczącymi oczyma. - Zastanawiałem się po prostu czy nie jesteś zmęczony... Pewnie nad ranem wszyscy tutaj obudzą się skacowani. I nie myśl, że Mika wróci z tobą.
Cóż, prawdopodobnie chłopak leżałby tutaj cały poranek, by po względnym otrzeźwieniu ruszyć się z miejsca i przez następne godziny szukać drogi do miasta.
- Możemy pójść do mnie, jeśli twoi ojcowie nie mogą cię zobaczyć w takim stanie.
Chłopak uśmiechnął się kącikiem ust trochę kpiąco, przechylając się w stronę czorta. Pocałował go powoli, jedną rękę wsuwając w jego włosy, a drugą przenosząc na kark, drapiąc delikatnie. Odsunął się po chwili, a jego usta błyszczały delikatnie.
- Wiem o tym. Właściwie, miałem iść na inną imprezę, ale ją odwołali... I tak o to znalazł mnie Mika, zabrał tutaj i jestem. Podejrzewam, że miałem być jego dzisiejszym miejscem do spuszczenia i ewentualnym żywicielem - powiedział cicho, nadal z kpiącym uśmieszkiem błąkającym się po ustach. - Cholera, jak o tym teraz pomyślałem, to było okropne, ale gdy wypowiedziałem to na głos brzmi jeszcze bardziej obrzydliwie...
Pokręcił głową, przeczesując palcami jego włosy. Pochylił się znów, tym razem do szyi czorta.
- Chętnie... Chyba, że wolisz zostać tutaj?... I zrobię ci tą malinkę - mruknął, przysysając się do jego szyi i spełniając swoje "zadanie". Delikatnie masował skórę na jego głowie i karku.
Myślenie o sobie jak o "miejscu do spuszczania" jest obrzydliwe, ale pewnie Rikke też tak o mnie teraz myśli. Zresztą, trudno żeby nie myślał, skoro tak się zachowuję... Chociaż nie mogę się powstrzymać. Pociągasz mnie cholero, a teraz jest we mnie na prawdę mało wstydu.
- ... Pamiętasz moje imię - zauważył nagle cicho, odsuwając się od sporego, czerwonego śladu na szyi czorta. dnia Pon 3:58, 18 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Czort mruknął, zaskoczony nagłym pocałunkiem, jednak nie przeszkodził, dając się całować. Również wsunął dłoń w jego włosy i przeczesał je, zgarniając z twarzy.
- Skoro zdajesz sobie sprawę za co byś mu posłużył, to po co tu przyszedłeś, co? - zapytał, mrużąc lekko oczy. - Jeśli pogodzisz się z takim traktowaniem, wszyscy będą taktować cię w ten sposób.
Zerknął przelotnie na blondyna, który robił właśnie laskę jednemu z elfów, niezbyt dokładnie chowając się za drzewem. Westchnął i znów skierował wzrok na chłopaka.
Pomasował delikatnie skórę w miejscu, gdzie wampir zrobił mu malinkę i uśmiechnął się przelotnie. Wstał, łapiąc go za rękę.
- Pójdziemy do mnie, a potem odstawisz się grzecznie do domu - odparł spokojnie, odchodząc na parę kroków.
Powiedział coś do Alcisa, jednak widząc jego stan, machnął ręką. Wrócił do Tameariego, biorąc go pod ramię.
Mikael nie zwrócił nawet uwagi na oddalającego się Raczka.
- Bo był uroczy, kiedy prosił - mruknął, zaraz po tym kręcąc głową. - A tak na prawdę, to bardzo dobre pytanie.
Zamilkł na chwilę, przyglądając się czortowi. Wykorzystał moment, kiedy ten na niego nie patrzył, by "zrzucić maskę". Zacisnął mocno palce na swojej ręce, przebijając skórę. Gdy starszy znów na niego spojrzał, od razu uśmiechnął się delikatnie, jakby nic się nie stało. Pozwolił się "podnieść", stając na równe nogi i poprawiając spódniczkę.
Nawet w związku byłbym czyimś miejscem do spuszczenia, tylko moje uczucia by to wyparły. Zabierasz mnie do siebie też z tego powodu, czyż nie? Nie wierzę, żebyś zaproponował mi herbatę i ciastko, a potem grzecznie położymy się spać, trzymając się za rączki... Oh, kurwa, czuję się, jakbym łapał depresję. Wszystko jest do dupy, wszystko sprowadza się do jednego, a uczucia to wymysły takich naiwnych chłopaczków jak ja. Cudownie.
Przeczesał włosy ręką, prostując się i patrząc w ogień. Przez chwilę wyglądał o wiele bardziej doroślej. Jego usta nie były rozciągnięte w uśmieszku, jak zwykle, a wzrok był poważny i zamyślony. Drgnął, czując dotyk czorta i otrząsł się od razu, uśmiechając się do niego delikatnie. Nie obejrzał się na Mikę, chociaż miał na to straszną ochotę. Zamiast tego rozchylił leciutko usta, poprawiając kolczyki w języku.