ďťż

Targ

onlyifyouwant

Tameari Zankoku

Tameari chodził po targu, wypatrując ciekawych rzeczy. Miał już pięć lat z kawałkiem, był już przecież na tyle dużym wampirkiem, by chodzić samemu... Chociaż nie zupełnie. Jego "opiekun" również przechadzał się po targu, jednak z dala od jasnowłosego. Uważał, iż chłopak był dużo bardziej odpowiedzialny i samodzielny niż jego rówieśnicy. Zresztą, tak był wychowany przez jego tatę i "opiekun" nie chciał w to ingerować...

Chłopczyk zatrzymał się, oglądając jakieś błyskotki z lekkim uśmiechem. Tata często mówił mu, że jego "zafascynowanie" takimi rzeczami wywodzi się z domieszki smoczej krwi, którą w sobie miał. Tameari nie pytał o "drugiego ojca", od kiedy tata pokazał mu broszkę, którą od niego dostał. Nie pytał, bo potem, nad ranem, gdy powinien spać, widział przez szparę w drzwiach jak tata trzyma broszkę, patrząc na nią tak zbolałym wzrokiem, że maluszka ścisnęło serce. Chciał wejść, ale zobaczył krwawe smugi spływające po policzkach rodziciela.

To był pierwszy i ostatni raz, kiedy widział swojego tatę płaczącego. Nie chciał widzieć tego już nigdy więcej.

Odłożył świecidełko i ruszył dalej. Był już wieczór, słońce dawno zaszło, ale było bardzo ciepło. Chłopczyk był ubrany jak mały arystokrata, chociaż w bardziej skromnej wersji. Miał buty ze srebrnymi sprzążkami, które uwielbiał. Ciemne spodnie i jasnofioletową koszulkę z rękawami do łokci. Do tego ciemną chustę, zawiązaną fantazyjnie przy szyi. Długie włosy rozpuścił, a jasnoniebieskie oczka patrzyły ciekawo na świat. Uśmiechnął się radośnie do "opiekuna", pokazując przy tym wampirze ząbki i ruszył dalej.


Tamanea szedł wzdłuż targu, trzymając w prawej rączce, rękę swojego taty. Jego tata był wysokim Smokiem, z fioletowymi włosami i niezwykle szczupłą sylwetką. Zazwyczaj był cichy i spokojny.
Chłopczyk maszerował przed siebie, oglądając nogi różnych sprzedawców pod blatami stoisk. Namawiał zawsze tatę, by chodzili tam, gdzie ludzie sprzedawali różne błyszczące rzeczy. Malec miał trochę ponad cztery lata, więc żeby zobaczyć co jest na stoiskach, musiał prosić tatę, by ten brał go na barana. Tata oczywiście zawsze się zgadzał.
Dzisiaj jednak Tamanea za wszelką cenę starał się udowodnić rodzicielowi, że potrafi przejść cały targ na własnych nogach. I jak na razie, szło mu całkiem nieźle.

-Tato! - zawołał nagle, wyrywając do przodu, gdy zobaczył swojego przyjaciela. - Tato, to Tameari!

Wskazał rączką jakiegoś chłopaczka przed nimi, a Smok widząc go, przebudził się ze swego rodzaju snu. Dostrzegł niewielką, troszkę wyższą od jego syna osóbkę i zamarł na chwilę.
Chłopak miał na sobie eleganckie, trochę jednak fikuśne ubrania, miał długie fioletowe włosy i błękitne oczy, zupełnie jak Tamashi. Czy popadał w swego rodzaju obłęd? Sam już nie wiedział co się wokół niego dzieje. Posłusznie dał się "ciągnąć" swojemu małemu synkowi w kierunku młodziutkiego Wampirka.
Wampirek obejrzał się, słysząc swoje imię. Uśmiechnął się delikatnie, widząc przyjaciela. Miał uśmiech podobny do swojego taty... Przynajmniej tak mówi Akira.
- Cześć, Tam - powiedział do przyjaciela, po czym spojrzał w górę. Zamrugał, również zauważając między nimi podobieństwo... Ale przecież jest dużo podobnych osób, ne?
- Dobry wieczór, proszę pana - powiedział grzecznie, kiwając główką Tamashiemu. Przeniósł znów spojrzenie na czterolatka. Lubił go, mimo iż czasem wydawał mu się rozpieszczonym dzieckiem. Jednak czuł w pewien sposób, że musi się nim opiekować. Jak młodszym braciszkiem, o którego nie mógł się doprosić taty.
- Zagoiło ci się kolano już? - zapytał chłopczyka, podchodząc bliżej niego i patrząc na niego łagodnie. Ostatnio w szkole młodszy się poślizgnął i choć wampirek starał się mu jak najlepiej pomóc, to nie był w stanie przyspieszyć leczenia przetartego kolana młodszego.
Tamashi patrzył na chłopaka, nie odzywając się zupełnie. Wiedział, że może to być uznane za dość niegrzeczne, jednak... Nie mógł wydusić z siebie głosu.

-Tak, nie krwawi już - ucieszył się chłopaczek, podciągając spodenki i pokazując przyjacielowi kolano. - Mama przyczepiła mi plasterek.

Tamanea cieszył się, że spotkał kolegę, ponieważ lubił go najbardziej ze wszystkich. Starszy pomagał mu, gdy coś się działo i uczył go czasem fajnych rzeczy. Zawsze chciał, by jego mama i tata go poznali.

-To jest mój tata - powiedział, ściskając małą rączką serdeczny palec mężczyzny. - Ma na imię Tamashi - popatrzył do góry na twarz swojego rodziciela i uśmiechnął się, chcąc go rozweselić.


Uśmiechnął się do młodszego, kucając przed nim. Popatrzył uważnie na jego kolano, co by się upewnić, że na pewno, ale to na pewno, wszystko jest w porządku.
- Możesz zrobić miazgę z liścia aloesu i przyłożyć to do rany. Łagodzi ból - powiedział troskliwie, wstając. Wyciągnął rękę i tarmosząc włoski młodszego. Potem spojrzał na dorosłego smoka. Coś w jego milczeniu i spojrzeniu nie spodobało się wampirkowi, ale uśmiechnął się do niego grzecznie.
- Nazywam się Tameari Kouzan - powiedział uprzejmie, ciesząc się, że młodszy kolega nie zna jego prawdziwego nazwiska. Z jakiś powodów czuł, że lepiej będzie jeśli przekręci swoje nazwisko.
Tamashi popatrywał to na swojego syna, to na swoją mniejszą wersję z niezmienionym wyrazem na twarzy. Cieszył się jednak, że Tamanea znalazł tak dobrego kolegę. Widać było, że młody martwi się o swojego przyjaciela i opiekuje się nim.
Kiwnął delikatnie głową, gdy chłopak przedstawił się. Trochę mu ulżyło. Z resztą, co niby chodziło mu po głowie. Miał aż ochotę zakpić z samego siebie. Niedorzeczność.

Ukucnął przy Tamie i opuścił mu spodenki, oraz poprawiając szelki, jakie miał na klatce piersiowej. Wziął go na ręce i posadził na swoim przedramieniu, przodem do swojego boku. Pogłaskał syna po głowie, widząc jego uśmiechniętą twarzyczkę. Tylko te ogniki pojawiające się w jego oczach, potrafił rozweselić Tamashiego.

-Pomachaj koledze, Tam - powiedział cichutko, przybliżając wargi do noska syna i całując go w niego subtelnie. - Musimy już iść, bo mama będzie się martwić.
Wampirek uśmiechnął się delikatnie, patrząc na tą scenę jednak z pewnym żalem. Też chciałby mieć dwoje rodziców, ale nigdy nie powiedział o tym tacie. Był pewny, że gdyby to zrobił, jego tata zacząłby spotykać się z kimś nie dla własnej przyjemności, ale żeby to właśnie Tameari był szczęśliwy. Sześciolatek wiedział, jak bardzo tata go kochał i on też bardzo kochał swojego tatę. Nie chciał widzieć go nieszczęśliwego... Chociaż wydawało mu się, że czasem widzi smutek w jego oczach, gdy mu się przypatrywał. Ale Tameari nic nie mówił.

Wyglądał jak mała kopia jego drugiego ojca, wiedział o tym, bo tata mu to mówił. Wiele razy chciał ściąć albo zmienić kolor włosów, pozbyć się wszystkiego, co by przypominało tacie o ojcu, ale tata mu na to nie pozwolił.
"Kocham cię takiego" powiedział, całując go w czoło i patrząc na niego zielonymi oczami. "Nie musisz się zmieniać " dodał, głaszcząc jego włosy i pozwalając mu spać ze sobą w jednym łóżku.

- Uważaj na siebie, Tamanae. Zobaczymy się w szkole - powiedział do kolegi, unosząc główkę i uśmiechając się lekko.
- Do widzenia, panu - ukłonił się leciutko przed dorosłym.
Tamashi był na targu już niecałą godzinę, jednak nic jeszcze nie kupił. Gdy tylko wszedł na jego teren, niedługo po zachodzie, zauważył niedaleko Tameariego. Szedł obok jakiegoś wysokiego, blondwłosego mężczyzny. Z tego, co Tamashi pamiętał, był to partner... Partner Shanae.

Smok od tamtej pory chodził za małą "rodzinką" i obserwował młodego chłopca z ukrycia.
Do tej pory nie otrząsnął się po tym, czego dowiedział się ponad tydzień temu. Tameari był jego synem. Smok nie pamiętał już ostatnich jego wspólnych chwil z Wampirem, nie wiedział więc jak to się stało. Był pewien, że nie chciał tego dziecka... A może "nie chciał" to nieodpowiednie określenie. On po prostu nawet nie myślał o takich sprawach. Ani on ani Shanae tego nie robił.

Obserwował malca, jego sposób chodzenia, włosy i uśmiech, a po jakimś czasie sam zaczął się uśmiechać, gdy widział radość Tameariego. Z drugiej jednak strony, gdy jego wzrok chociażby na chwilę spadał na blondwłosego mężczyznę... Czuł się nie na miejscu. Jak intruz. Może i był biologicznym ojcem młodego Wampira, jednak nie miał do niego żadnych praw. Nie miał nawet prawa cieszyć się z jego szczęścia, bo to Akira zajmował teraz jego miejsce... I nic nie wskazywało na to, by miał się to kiedykolwiek zmienić.
Tameari oglądał jakieś błyskotki, raz po raz pokazując coś nowego Akirze. Mężczyzna wydawał się jednak trochę zamyślony, więc gdy tylko pojawiła się okazja, postanowił porozmawiać z młodym wampirem.
- Tameari... - zaczął, a chłopczyk spojrzał w górę, uśmiechając się lekko.
- Tak?
- Chcę się oświadczyć Shanae - niebianin przyklęknął, patrząc na młodszego uważnie. Ten kiwnął główką, czekając na dalsze informacje. - Nie przeszkadza ci to?
- Nie, dlaczego? Tata jest już długo sam... O wiele za długo. A teraz... - chłopczyk zaciął się, nie chcąc mówić o kłopotach swojego rodziciela. Akira kiwnął tylko głowa. O tak, zauważył zły nastrój starszego wampira. Martwił się, bo o ile wcześniej było jako-tako, teraz było źle. Wampir wydawał mu się odległy, coś sprawiło, że zaczął znowu się "chować". Niebianin nie wiedział co prawda, co spowodowało takie zachowanie, ale skoro raz już wydobył Shanae ze skorupy, zrobi to i drugi raz.
- Jesteś mu teraz potrzebny - powiedział cichutko młody wampirek, kładąc delikatną rączkę na ramieniu jasnowłosego. - Będzie cię odrzucał, ale nie pozwól na to. Właśnie teraz jesteś mu potrzebny bardziej niż kiedykolwiek. Tata musi... uporać się z przeszłością - uśmiechnął się trochę nerwowo. - On wie, że Ojciec... Ojciec otrząsnął się, na pewno. Myślę, że pewnie założył nową rodzinę i żyje mu się całkiem dobrze. A tata, cóż... Nie pozwól mu się odrzucić - powtórzył, czując, że wędruje słowami nie w tą stronę, co trzeba. - On cię nie kocha. I jest miejsce w jego sercu, którego nigdy nie zajmiesz, ale... Nauczy się ciebie pokochać. Musisz być tylko cierpliwy - uśmiechnął się do starszego, a ten pokręcił głową ze smutnym uśmiechem. Wiedział, że Shanae go nie kochał. Ale usłyszeć to, a wiedzieć...
- Mówisz strasznie mądrze jak na swój wiek, wiesz? - zmienił temat, prostując się i otrzepując kolano. Wampirek kiwnął główką.
- Żona kupca, który zatrudniał tatę, była czymś w stylu.. hm... medium. Plus była niespełnioną poetką. Nauczyła mnie wielu ciekawych rzeczy o życiu... No i tata też nie jest jednym z tych, którzy rozpuszczają potomstwo. Kocha mnie, chce mnie jak najlepiej, a to znaczy też nauczenie, że życie nie jest kolorową bajką, w której zawsze jest szczęśliwe zakończenie - wzruszył ramionami, poprawiając fikuśną koszulkę. Wyszczerzył kiełki do starszego.
- Akiiiraaaa.... A mogę wybrać pierścionek zaręczynowy dla taty?
Tamashi obserwował ich dosyć długo, rejestrując urywki z ich rozmów. Mimo wszystkiego, co usłyszał, starał się siebie kontrolować, myśleć logicznie. To, że ten Akira i Shanae zostaną małżeństwem, nic przecież nie znaczyło. Tamashi miał żonę dziecko, należał do idealnej, szczęśliwej rodziny... Czerwonowłosy Wampir też miał do tego prawo.

Smok oddalił się dziewiątej wieczorem, kierując się do swojego domu, gdzie oczywiście starał się zachowywać naturalnie.
Copyright (c) 2009 onlyifyouwant | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.