ďťż

Kwatera przylegająca do Skrzydła Szpitalnego

onlyifyouwant

Składająca się z trzech pomieszczeń kwatera jest urządzona w prosty, minimalistyczny sposób. Pierwsze pomieszczenie można nazwać salonem, w którym stoi kanapa i dwa fotele, kominek, biblioteczka i biurko. Z salonu można dostać się do sporej sypialni oraz do przestronnej łazienki.

wszystko jest urządzone raczej w jasnych tonach z czarnymi akcentami.

***

Misha podrapał się po głowie, patrząc jak jacyś ludzie wnoszą do jego sypialni drugie łóżko i szafę. Cóż, dyrektor kazał, on musiał się zgodzić. Jakiś dzieciak, "ważny dzieciak", książę czy coś takiego, nieważne... W każdym razie, ten dzieciak zgłosił, że nie chce mieszkać ze swoim współlokatorem, bla bla bla, i został umieszczony w kwaterach Mishy.

Nie żeby czort miał z tym jakiś problem, całe życie dzielił z kimś pokój (a nawet z wieloma osobami) i samotne przebywanie w kwaterach go dezorientowało. Ba, zasypianie bez słyszenia cudzego oddechu było dla niego po prostu niekomfortowe.

Przeciągnął się i odsunął, by zrobić przejście dla mężczyzn, którzy przenosili teraz kufry nowego współlokatora czorta. Pokręcił głową i usiadł na kanapie. Zastanawiał się, czy gdyby wcześniej poprosił, to może jego bracia mogli by z nim mieszkać... Uśmiechnął się krzywo pod nosem.

Zapewne nie mogli by. Nie pochodzili przecież z królewskich rodzin.

Będzie zabawnie, nie ma co.


Damaris stał na korytarzu, opartu o ścianę i patrzył na pracę ludzi zajmujących się jego rzeczami.
Książę był w posiadaniu dwóch sporej wielkości kufrów i niewielkiej torby z biżuterią, której osobiście teraz pilnował. Często wyrzucał ciuchy, gdyż stale dosyłano do niego nowe, lepsze.

Gdy ludzie zrobili już wszystko, co polecił im Damaris, ukłonili się nisko i zniknęli mu z oczu. Smok uśmiechnął się pod nosem. Dyrektorowi najwyraźniej niezwykle zależało na dobrym samopoczuciu księcia. No i oczywiście na "drobnych" darowiznach przekazywanym regularnie co miesiąc.

Damaris poprawił wysoki kołnierz króciutkiej kurtki i wszedł do kwater, pewnie zamykając za sobą drzwi.
Przekręcił głowę, słysząc zamykanie drzwi. Uniósł brew, przyglądając się chłopakowi.

Więc Książątko jest... Książątkiem, z którym mam dzielić kwatery. Świetnie.

Wstał powoli z kanapy i skrzyżował ręce na piersi. Nie miał pojęcia, czy ma się odezwać czy nie. Musiał wybadać chłopaka. Poprawił ciemne kosmyki opadające mu na twarz i wbił turkusowe spojrzenie w Książątko.
- Witaj i czuj się jak w domu - powiedział spokojnie, nauczony tego zwyczaju w jednym z państw, w którym żył aż cały rok.
Damaris odstawił torbę na podłogę i szybko uniósł brodę, patrząc na czorta beznamiętnie. W duchu musiał przyznać, że jego turkusowe spojrzenie na prawdę robiło sympatyczne wrażenie.

-Witaj, jestem książę krainy Salias- Damaris. - Wyciągnął ku niemu dłoń odzianą w białą rękawiczkę. - I nie będę się czuł jak w domu.


Uśmiechnął się kątem ust, ujmując jego rękę delikatnie.
- Jestem Misha. Miło mi poznać... waszą wysokość - pochylił się, wciąż patrząc na chłopaka i musną ustami wierzch jego dłoni odzianej rękawiczką. - Mam nadzieję, iż mimo braków tego miejsca, będzie ono dla ciebie znośne.

Puścił go i wyprostował się. Skubnął zębami kolczyk w wardze od wewnętrznej strony i oparł się biodrem o kanapę.
- W twojej krainie wszyscy olśniewają pięknem czy to tylko twoja domena? - zapytał spokojnie, uśmiechając się całkiem sympatycznie i patrząc mu w oczy uważnie.
Damarisowi aż zaświeciły się oczy. Ten czort traktował go tak, jak powinni go traktować wszyscy w tej przeklętej wierzy!
Uśmiechnął się, znów podnosząc brodę i kładąc dłonie na biodrach. Wiedział jak piękny jest, nikt nie musiał mu tego mówić, jednak słowa wypowiedziane przez Mishę sprawiły, że chłopak "napuszył" się niczym paw.

-Jestem uważany za najpiękniejszego z rodu - odpowiedział spokojnie. - Ale reszta mojej rodziny posiada niemal równą mojej urodę.

Popatrzył jeszcze na czorta i cofnął się, podnosząc torbę.

-Pokaż mi sypialnię i łazienkę - zażądał.
Słodkie Książątko... Cholera. Nie powinienem tak myśleć - warknął na siebie zaraz w myślach.
- Nie sądzę, by ktokolwiek mógł posiadać "niemal równą" urodę, co ty. To jest niemożliwe - stwierdził, delikatnym gestem wskazując na jedne drzwi.
- Tam jest łazienka, a do sypialni już prowadzę... Wziąć twoją torbę? - zapytał, odbijając się od kanapy i robiąc krok w stronę drzwi do sypialni.
Damaris zatrzymał się i spojrzał na niego badawczo. Nie lubił gdy ktoś kpił z niego, jednak ten czort zdawał się tego nie robić.
Książę uśmiechnął się więc, podając mu swoją torbę i zdejmując rękawiczki.

Miał na nogach idealnie dopasowane, sznurowane buty do kolan na małym obcasiku, które podkreślały łagodny kształt łydek chłopaka. Spod butów wychodziły obcisłe, ciemne spodnie, które przylegały do ciała Damarisa i kończyły wysoko ponad pasem, związane tasiemkami w niby gorset. Miał również na sobie białą, bufiastą koszulę i króciutką kurtkę w kolorze spodni, z wysokim kołnierzem.
Uśmiechnął się do niego, biorąc torbę i idąc do drzwi. Otworzył je i usunął się z drogi Książątka, by ten mógł wejść pierwszy do pomieszczenia. Naprawdę podobał mu się wygląd chłopaka, a jego charakter... cóż. W pokręconym standardzie czorta był on po prostu słodki.

Miał na sobie ciemne spodnie i biały, koszulowy bezrękawnik, zapięty na trzy guziki, przez co odsłaniał kawałek podbrzusza i pępek oraz trochę górę torsu. Do tego "ciężkie" buty, schowane pod nogawkami. Rozpięte włosy opadały gładko na jego plecy.

Sypialnia była sporym pomieszczeniem o jasnych ścianach i podłodze z ciemnego drewna. Meble również były ciemne. Szady i łóżka stały na przeciwko siebie, symetrycznie ustawione po obu stronach pokoju.
Damaris podszedł do łóżka, które posłane było przywiezioną z królestwa pościelą i wygładził czarną narzutę ze złotymi haftami. Przypomniało mu się łoże, które dzielił z Shamillem w Salias i bezwiednie uśmiechnął się pod nosem. Tęsknił do brata i wszystkich wygód, których mu dostarczano w jego domu. Czasem nawet zastanawiał się po co wyjechał.

Chłopak odwrócił się do czorta już ze swoim zwyczajowym wyrazem twarzy i wskazał mu łóżko, by ten odstawił na niego torbę z biżuterią.

-Od jutra codziennie będzie odwiedzała nas służka - powiedział, podciągając rękawy kurtki. - Nie lubię kurzu - dodał dla wyjaśnienia i przysiadł na łóżku, przymykając delikatnie srebrne oczęta.
- Jasne - mruknął, odkładając torbę i odsuwając się od łóżka młodszego instynktownie. Nigdy nie było go stać na tak drogie rzeczy, więc starał się trzymać od nich z daleka. Jeszcze się przyzwyczai i będzie miał problem.

Zerknął na zegar i syknął cicho.

Przeciągnął się, podchodząc do swojej szafki i wyciągając dwie fiolki z czarnymi i niebieskimi, malutkimi kuleczkami o zielonym poblasku. Wyjął z każdej po jednej tabletce i schował fiolki. Wsunął sobie tabletki do ust i odchylił głowę, przełykając je bez popicia. Oparł się o szafkę, zamykając oczy. Syknął cicho, czując ból rozchodzący się po klatce piersiowej. Już po chwili on minął, a czort wyprostował się, wracając do leciutkiego uśmieszku.
Damaris zerknął na czorta łykającego tabletki i skrzywił się nieco. Wstał, podszedł do swoich kufrów i zaczął je wypakowywać, wieszając rzeczy w szafie.

-Mam nadzieję, że niczym mnie nie zarazisz - odparł, nie patrząc w stronę mężczyzny. - Mam słabe zdrowie. Poza tym od lekarstw niszczy mi się cera.

Przejrzał się w lustrze wiszącym w drzwiach szafy i uśmiechnął się do swojego odbicia, układając włosy na czole.
Czort uniósł brew i pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Proszę się nie martwić, wasza wysokość. Ta... przypadłość nie jest zaraźliwa - odwrócił wzrok.

Cieszył się w tym momencie, że chłopak jest zbyt egoistyczny, by zacząć się "martwić". To był temat tabu wśród braci, o pewnych rzeczach się wiedziało i nie mówiło ani słowa.

Przeciągnął się, kierując w stronę swojego łóżka. Ułożył się na nim zaraz wygodnie, obserwując sobie księcia i skubiąc kolczyk w wardze zębami.
Damaris zerknął na współlokatora i uśmiechnął się pod nosem. Zarówno dlatego, że jego zdrowiu nic nie groziło, jak i ze względu na sposób, w jakim mężczyzna odniósł się do smoka.
Chłopak przeczesał włosy i dokończył rozpakowywanie, wyjmując jeszcze z kufra ogromną kosmetyczkę i dwa ręczniki.

-Proszę byś włożył potem moje kufry na szafę - odezwał się, powolnym ruchem zdejmując z siebie kurtkę. - Jestem za niski by to zrobić.

Odłożył odzienie na łóżko i wziął do rąk kosmetyczkę i dwa ręczniki, już po chwili znikając za drzwiami od łazienki.
Kiwnął głową, przeciągając się. Miał za dobry dzień, by się wykłócać, że nie jest służącym. Wolał poudawać, że to wcale nie był dobrze zakamuflowany rozkaz... No i co mu szkodziło "pomóc" chłopakowi?

Poczekał aż Książątko wyjdzie z pomieszczenia i wstał. Podszedł do kufrów i bez problemu włożył je na szafę, po czym otrzepał ręce. Położył się ponownie na łóżku i spojrzał w sufit. Zamknął oczy, dotykając oczka kajdan. Zacisnął na nim palce, skupiając się na zimnym metalu. Pokręcił głową, odganiając wspomnienia.
Damaris siedział w łazience trochę ponad godzinę, co w jego przypadku było niesamowitym wyczynem. Wykąpał się, uczesał, ponakładał na ciało kilka balsamów i "zrobił porządek" z paznokciami.
Wyszedł z łazienki w ręczniku przewiązanym pod pachami, by wziąć z szafy ubrania. Zniknął znów w łazience, by się ubrać i wrócił po chwili.
Ubrany był w długie, marszczone spodnie i białą koszulę ze srebrnymi haftami na plecach. Nogi miał bose.

Wszedł na swoje łóżko i ułożył się na boku, przodem do Mishy.
Mężczyzna spał spokojnie, oddychając przez rozchylone leciutko wargi. Poruszył się niespokojnie, marszcząc brwi.

Od strony salonu słychać było cichutkie trzaśnięcie drzwi i do pokoju za chwilę weszło dwóch chłopców. Mały elf obejmował swojego ludzkiego braciszka, który drżał niespokojnie i popłakiwał cicho. Podeszli do łóżka czorta, nie zauważając Książątka.
- M..Misha... - wychlipał Isei, wyciągając rączkę do śpiącego. Mężczyzna mruknął coś, otwierając oczy i patrząc na rodzeństwo zaspanym wzrokiem.
- M...? Co jest? - zapytał mało przytomnie.
- Koszmar - mruknął Lawi, obejmując brata. Misha kiwnął głową, podnosząc się powoli z łóżka. Przysunął do siebie Iseia i przytulił go, głaszcząc po pleckach.
- Szsz... Spokojnie. To tylko złe sny - mruknął, sadzając sobie brata na kolanach i pozwalając mu wczepić się w siebie mocno. Elf natomiast usiadł grzecznie obok nich, wciąż trzymając w uścisku rączkę ludzkiego braciszka. Spojrzał ciekawie na łóżko naprzeciwko niego.
- O. Dobry wieczór - powiedział uprzejmie, dopiero teraz zauważając nowego lokatora Mishy.
Damaris potrząsnął głową, jakby nie do końca wierzył w to, co widzi. Patrzył jednak ze spokojem na dwóch chłopców. Zastanawiał się kim byli dla Mishy, choć teoretycznie nie powinno go to obchodzić.
Usiadł na łóżku i kiwnął chłopcu głową, zbyt zaskoczony by się odezwać.

Po kilku chwilach otrząsnął się jednak i z jakiegoś nieznanemu nawet jemu powodu, postanowił nie przeszkadzać Mishy i jego przyjaciołom. Zdjął z siebie spodnie, rzucając je na podłogę pod łóżkiem i prędko wszedł pod pościel, gotowy do snu.

Też chciałby być małym chłopczykiem którego dręczą koszmary. Przyszedłby wtedy do brata i już wszystko byłoby w porządku. Aktualnie jednak był tylko samotnym, śpiącym księciem, oddalonym od swego królestwa o zbyt wielką odległość, by mógł ją sobie wyobrazić.

Zakrył się kołdrą aż po czubek głowy i obrócił w kierunku ściany, chcąc jak najszybciej zasnąć.
Elf otworzył szeroko oczy, patrząc na Książątko. Zarumienił się mocno i odwrócił głowę.
- Braciszku... Ten pan się rozbiera... - jęknął z zawstydzeniem, na co Misha uniósł brew, zerkając na współlokatora.
- Kładzie się spać. To normalne, że się rozbiera - wywrócił oczami, po czym spojrzał na spokojnego już Iseia. - To teraz "buziak" na dobranoc i spać. Odprowadzić was?
- Nie, pójdziemy sami. Jeszcze się znowu zaczną wydzierać, że wchodzisz do naszego dormitorium, a nie możesz - Lawi skrzywił się, ale wstał zaraz, łapiąc braciszka za rączkę. Isei kiwnął głową, całując Mishę w policzek i wstając z jego kolan.
- Dobranoc, Misha.
- Branoc, szkraby. Nie zabłądźcie i od razu do łóżek. Ja się dowiem, jeśli będzie inaczej - puścił im oczko, z lekkim uśmiechem patrząc, jak wychodząc z kwater. Nie było na tyle późno, by miał się o nich martwić. Nie chciał też ich uniezależniać od siebie w większym stopniu niż byli, nawet kiedy miał ochotę i otulić i bronić przed całym "ble" światem.

Spojrzał na Książątko. Chciał się odezwać, ale odwrócone plecy chłopaka skutecznie go zniechęciły.
Damaris otworzył oczy, przez irytująco mocne światło księżyca, wdzierającego się właśnie przez okno do jego sypialni.
Podniósł się, odsuwając kołdrę i mimowolnie zerkając na Mishę śpiącego nieopodal.

Nie lubił budzić się w nocy, gdyż rzadko zdarzało się, by był w stanie ponownie zasnąć. Podkurczył nogi i oparł się o ścianę, wciąż patrząc na czorta.
Misha spał spokojnie jeszcze kilka minut, zanim jego instynkt nie kopnął go w tyłek z "ktoś się na ciebie patrzy!". Mruknął cicho, kręcąc się i otwierając powoli oczy. Uniósł się na łokciu i przetarł dłonią twarz, ziewając cicho. Rozbudził się na tyle, by kontaktować i odruchowo spojrzał na Książątko.
- Hej... Nie możesz spać? - zapytał cichym, łagodnym tonem, zachrypniętym delikatnie od snu. Podniósł się do pozycji siedzącej, a kołdra zsunęła się z jego nagiej klatki piersiowej. Sypiał w samych, luźnych spodniach, bo było mu tak wygodniej. Zdarzały się dni, gdy sypiał zupełnie nago, ale mając współlokatora, mógł już o tym zapomnieć.
Damaris instynktownie poprawił okrycie, wciskając się w ścianę. Przez króciutką chwilę wydawało mu się, że to Shamill wstaje z tamtego łóżka, że to on do niego przemawia. Otrząsnął się jednak szybko, widząc nagi tors mężczyzny. Jego brat miał zdecydowanie inną klatkę piersiową.

-Nie mogę - przyznał spokojnie Damaris, nie zauważając, że Misha zmienił sposób zwracania się do niego. - To łóżko jest strasznie niewygodne. Mój kręgosłup przyzwyczajony jest do znacznie lepszych legowisk.
- Cóż. Nie sądzę, by ta wieża była przystosowana do goszczenia osobistości twojego pokroju - odparł z lekkim rozbawieniem, opadając znów plecami na łóżko.
- Owszem, są tu lepsze i gorsze kwatery, ale... Myślę, że nie przewidziano tutaj obecności Książąt - odsunął s twarzy kilka niesfornych kosmyków.
- Chcesz kakao? - zapytał, odwracając głowę i patrząc na chłopaka. Podniósł się ponownie, odchylając kołdrę i wstając. Spodnie utrzymywały się nisko na jego biodrach, na szczęście zakrywając krocze.
Damaris westchnął, słuchając Mishy i zaczesał kosmyk włosów za ucho.

-W takim razie powinni ją dostosować - powiedział, wstając i obciągając białą koszulę jak najniżej się dało. - Mieli wystarczająco dużo czasu. I chcę kakao. Tylko nie za zimne, mam wrażliwe zęby.

Poprawił pościel na łóżku i udał się za czortem.
- Nie mają funduszy. Jeśli chcesz mieć lepsze warunki, musisz sam o nie zadbać - odparł, wchodząc do ich "salonu". - Usiądź na kanapie... proszę - powiedział, samemu kierując się do małej szafeczki. Wyciągnął z niej dwa kielichy, woreczek oraz butelkę z mlekiem, zabezpieczoną magią. Wsypał kakao do kielichów w odpowiedniej ilości, dolał mleko i uniósł delikatnie rękę nad tacę. Skupił się, jednocześnie mieszając i podgrzewając kakao. Wziął oba kielichy i podszedł do kanapy. Podał jeden Książątku.
- Na zdrowie - mruknął, siadając wygodnie na kanapie w pewnej odległości od chłopaka.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile pieniędzy przekazujemy tej szkole co miesiąc. - Chłopak prychnął, odbierając kubek od mężczyzny. - Mogliby je w jakiś użyteczny sposób wykorzystać.

Zamoczył wargi w ciepłym napoju i uśmiechnął się, czując słodycz. Lubił kakao. To tutaj nie było może najwyższych lotów, jednak Damaris nie zarzekał. Zdążył przyzwyczaić się do niektórych niedogodności.

-Wolałbym żebyś coś na siebie założył - powiedział, nie patrząc na niego. - To niegrzeczne siedzieć w takim negliżu. Nawet, jeżeli dopiero wstałeś.
- Mimo wszystko, Książę, jestem u siebie. Po za tym czuję się rozdrażniony, gdy mam na sobie górę odzienia. Krępuje mi ruchy - wzruszyła ramionami, patrząc w ogień. - Każdy ma jakieś przyzwyczajenia, Książę.

Zastukał palcami w kielich, wyciągając nogi w stronę kominka i krzyżując je w kostkach. Uśmiechnął się delikatnie, upijając łyk napoju.
- Żeby dodać coś nowego, trzeba najpierw naprawić fundamenty. A w tej wieży jest dużo do naprawienia. Szczególnie, że większość dzieciaków tutaj to sieroty. Owszem, są i ci z bogatszych rodzin, ale jednak tych biednych jest więcej. A trzeba ich wyżywić, dostarczać bieżącą wodę, uzupełniać zapasy w skrzydle szpitalnym. I płacić pracownikom - puścił mu oczko przy ostatnim zdaniu, znów upijając łyk kakao.
- Powiedz mi, Książę, z jakiego powodu tu jesteś? - zapytał całkiem ciekawie, choć nie nachalnie.
Damaris odwrócił gwałtownie głowę, zapowietrzając się.

-W takim razie po prostu nie będę na ciebie patrzył - odpowiedział niezbyt przyjemnie, upijając łyk kakaa. - A jestem tu bo chciałem. Mogę wszystko, dlaczego miałbym nie przyjechać tutaj?

Właściwie, to sam nigdy nie analizował tego, dlaczego się tu znalazł. Starał się o tym nie myśleć. Cała jego rodzina nie pochwalała jego decyzji, jednak on nalegał do skutku.
Strasznie tęsknił do królestwa, do Shamill'a, jednak... Czasem przelatywało mu przez myśl, że chciał od wszystkiego uciec.

Potrząsnął głową i zaśmiał się sam z siebie. Jego myśli były wręcz absurdalne.
- Więc nie patrz. Nie potrzebujemy na siebie patrzeć, by rozmawiać - wzruszył ramionami, dalej wbijając wzrok w ogień. Upił łyk, milknąc na chwilę.
- Oczywiście, że nie możesz wszystkiego. Nikt nie może - wywrócił oczami. - Cóż, jeżeli to był tylko kaprys, to czemu wytrzymywać takie niedopatrzenia jak gadatliwy współlokator, ba, współlokator w ogóle, mało ambitną kuchnię czy niewygodne łóżko?

Zamilkł na chwilę, patrząc w ogień.
- Dyrektor może i będzie się przed tobą płaszczył, bo dostaje pieniądze od twojej rodziny. Dzieciaki raczej będą miały gdzieś twój rodowód, chyba że po to, by być złośliwym. Narażanie się na wszystkie niedogodności jest... sporym wyzwaniem, jeśli mówimy o zwykłym kaprysie.

Uśmiechnął się lekko i odchylił głowę.
- Myślę, że tutaj, mój drogi Książę, w pewnym stopniu doświadczysz życia zwykłego, szarego człowieczka.
Damaris zmarszczył brwi, niezadowolony ze słów, jakie usłyszał. Odstawił kubek na stolik i odwrócił się do mężczyzny plecami.

-Do tej pory nie byłeś gadatliwy, ale właśnie zaczynam się zastanawiać nad powrotem. Gratulacje - odparł beznamiętnie. - A "dzieciaki" nie są dla mnie złośliwe. A nawet jeśli, nie obchodzi mnie to. Zazdroszczą mi urody, królewskiego pochodzenia i pieniędzy, to normalne. I nie jestem twój, a to jakiego życia doświadczam to tylko moja sprawa. Ale na pewno jest lepsze niż twoje.
- Oczywiście. Bo to pieniądze, królewskie pochodzenie i uroda sprawią, że ktoś poda ci rękę jak się potkniesz albo że będziesz bezpieczny w ciemnym zaułku - wywrócił oczami. - Każdy komuś czegoś zazdrości. Taka natura, nie zmienisz tego.

Na ostatnie słowa księcia skrzywił się, wstając i odkładając kielich na mały stoliczek. Złapał chłopaka mocno za ramię i odwrócił przodem do siebie. Nachylił się, wbijając turkusowe spojrzenie w jego oczęta.

Wściekłe spojrzenie.

- Nic z tego, co masz, ani kim jesteś, nie daje ci prawa, by osądzać życie innych. Nie masz pojęcia o moim życiu, więc nie wiesz, czy nie jest lepsze od twojego. Owszem, czego doświadczasz, to tylko twoja sprawa. I owszem nie jesteś moim księciem, więc wiedz, że nie zawaham się traktować cię jak każdego innego dzieciaka - uśmiechnął się złośliwie i puścił go.
- Chcesz wracać? Wracaj. Powiedzmy sobie szczerze, z tobą czy nie, nikt nie zauważy różnicy w "życiu" tej wieży. Dobrze by było, gdyby pamiętali cię już po kilku dniach od twojego wyjazdu - wzruszył ramionami, patrząc na niego beznamiętnie. - Także, Książę, tutaj jesteś tylko kolejnym smokiem o ładnej buźce.

Spokojnie wyminął kanapę, idąc do sypialni. Przeciągnął się, zapalił świecę na stoliku przy łóżku i sięgnął po książę o ziołach. Usiadł na łóżku, opierając się plecami o wezgłowie łóżka.

Owszem, Książątko mu się podobał z fizycznego punktu widzenia. Owszem, pewne wypowiedzi również były całkiem pociągające. Ale czort nie posiadał nieskończonej ilości cierpliwości do takich rzeczy w środku nocy.
Dam przysłuchiwał się słowom mężczyzny, starając się wyrwać z jego uścisku. Przez niego bardzo bolało go ramię, a nie chciał mieć nazajutrz brzydkich siniaków na ciele.
Bardzo zabolała go ostatnia wypowiedź Mishy, jednak z wielkim trudem udało mu się ją zignorować.
Ten czort nie miał prawa go oceniać, a już na pewno nie miał prawa obrażać go w taki sposób.

Wstał szybko z kanapy i ignorując to, jak jest ubrany, podszedł do krzesła stojącego nieopodal. Złapał je mocno, przeszedł do sypialni i zamaszyście postawił przed szafą, nie zauważając, że jedna z nóg przekrzywiła się niebezpiecznie.
Wszedł na stołek łapiąc się oparcia i stanął na bosych palcach, sięgając kufer. Nie miał zamiaru zostać z tym mężczyzną ani minuty dłużej.
Wziął jeden z kufrów do ręki, gdy krzesło zachwiało się nagle niebezpiecznie, a on całkowicie zastygły z zaskoczenia runął razem z nim na ziemię.
Misha uniósł głowę, przyglądając się chłopakowi.
- Szybko się poddałeś, Książę. I tak świecić gołym ciałem... Jakie to niegrzeczne - mruknął złośliwie.

Poderwał się jednak z łóżka i doskakując do chłopaka, gdy krzesło przechyliło się niebezpiecznie. Złapał go niczym królewnę, robiąc od razu krok w tył i pozwalając krzesłu oraz kufrowi opaść z łoskotem na ziemię.
- No ładnie - mruknął, odstawiając chłopaka na ziemię. - Jak już chcesz się połamać, to proszę, nie przy mnie. A spakować możesz się rano, na prawdę. O tej porze nikt cię nie odwiezie, a jak spotkasz na korytarzu Mikę, to... Hm. Cóż, powiedzmy, że jego mało obchodzi status kogokolwiek - mruknął, kręcąc głową i podnosząc krzesło.

Tak, znał Mikaela. Chociaż, "znał" to za dużo powiedziane. Mijali się na różnych... "imprezach"... na które czort czasem chodził, by potańczyć. Znał jego opinię, parę razy na własne oczy przekonał się, czemu jest ona taka a nie inna, ale nigdy ze sobą nie rozmawiali ani nie zostali sobie "oficjalnie" przedstawieni. Ot, kolejna osoba, o której istnieniu się wie i tyle.

- Idź do łóżka, Książę - dopowiedział jeszcze, podchodząc do kufra i wsadzając go znowu na szafę.
Damaris starał się jak najszybciej wyplątać z ramion czorta, nadal jednak przestraszony przez nagły upadek. Wolał nie myśleć o tym, że to ten denerwujący Misha go uratował.
Czuł się upokorzony i zbłaźniony, jednak nie pokazał tego po sobie.

-Zdejmiesz mi drugie, czy mam iść po następne krzesło? - warknął, przekręcając głowę w stronę Mishy.

Dzięki swojej profesji nie miał się co martwić o transport. Zdołałby namówić każdego, by ukradł powóz i po prostu zawiózł go do królestwa. Zaczął się nawet zastanawiać czemu nie używał swoich możliwości na Mishy.
Czort uniósł rękę i potarł skroń dwoma palcami.
- Drogi Książę... - powiedział cicho, powoli. - Nie, nie zdejmę ci drugiego i nie, nie pójdziesz po drugie krzesło. Natomiast skierujesz łaskawie swe kroki do łóżka i zalegniesz w nim, aż do rana. Po śniadaniu, jak już się obaj uspokoimy, zdejmę ci te cholerne kufry i wrócisz jak ostatni tchórz do swego bezpiecznego pałacu. Ale teraz pójdziesz do łóżka albo przysięgam, że zaciągnę cię tam siłą, jeśli będzie trzeba.

Gdyby nie to, że jesteś na mnie wściekły, zaciągnięcie do cię łóżka było by bardzo kuszącą propozycją. Aktualnie jest to jednak po prostu próba utrzymania nerwów nas obu w stanie użytkowości, więc proszę, nie unoś się...
Damaris patrzył na niego nieprzeniknionym wzrokiem. Starał się nie pokazywać po sobie zupełnie niczego prócz złości. Nie uważał się za tchórza. I wcale nie powiedział, że wróciłby do królestwa. Znajdzie jakieś wolne dormitorium i tam się przeprowadzi.

Prychnął rozzłoszczony i nie zaszczycając Mishy nawet słowem, udał się do salonu. Wrócił po chwili z kolejnym krzesłem i mało delikatnie przesunął kawałki zepsutego. Postawił stołek i wszedł na niego, sięgając do kufra.
- Och, bogowie, czemu oni są zawsze tacy uparci - warknął pod nosem, podchodząc do chłopaka i łapiąc kufer. Bez trudu wsunął go znów na szafę, złapał Książątko w pasie i kopnął krzesło, wysuwając je spod nóg chłopaka. Zarzucił go sobie na ramię i podszedł do jego łóżka. Jak na "złego" człeka, bardzo delikatnie położył go na łóżku, nachylając się nad nim i opierając rękę nad jego ramieniem.
- Ostrzegałem, Książę. Wiem, że gówno cię obchodzi, że niektórzy mają pracę i ich świat niekręci się w okół twej osóbki, ale aktualnie moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Śpisz sam po dobroci czy mam ci się wpakować do łóżka i trzymać w jednym miejscu przez resztę nocy? - warknął, mrużąc oczy i patrząc na Książątko z bliskiej odległości.
- Naprawdę, starałem się być miły, ale o tej porze nawet mnie puszczają nerwy.
Damaris zastygł w bezruchu, zupełnie zaskoczony. Przez ledwie krótką chwilę, rysy Mishy wydawały mu się identyczne z tymi Shamill'a. Jego usta tak samo wykrojone, głos identyczny. Otrząsnął się zaraz jednak, orientując się jakie ma myśli.

-Skoro masz pracę, to może położyłbyś się spać - warknął, popychając go i uwalniając się równocześnie od spojrzenia turkusowych oczu. - I nie waż się mnie dotykać, bo nie pozwoliłem ci na to. Nie jestem małym chłopcem który potrzebuje twojego pozwolenia na wyjście więc z łaski swej daj mi zrobić to, co muszę.
- Świetnie. Tylko jak będziesz spadał, zrób to po cichu - odparł zirytowany, unosząc się i pocierając skroń palcami.
- A do twojego "nie dotykać" - pochylił się ponownie ze złośliwym uśmieszkiem i... cmoknął go w nos. - Kulturalnie nie powiem, gdzie powinieneś sobie wsadzić teraz swoje rozkazy.

Odsunął się i podszedł do swojego łóżka, gasząc świece.
- Jesteś małym, upartym, rozkapryszonym dzieciaczkiem. To całkiem słodkie, bo sprawia, że nie odczuwa się potrzeby brania twoich słów na poważnie - roześmiał się cicho Misha, kładąc na łóżku i przykrywając kołdrą.
- Mam nadzieję, że nie boisz się pająków i myszek, skoro zamierzasz jeszcze spacerować - dodał jeszcze.
Damaris siedział jak sparaliżowany kilka dobrych chwil. Czuł wilgoć na czubku nosa i aktualnie jedynie to zwracało jego uwagę.
Otarł szybko twarz i zignorował mężczyznę, szybko zdejmując z szafy kufry. Spakował się do nich w ekspresowym tempie, ubierając się jeszcze do końca.

-Mam dziewiętnaście lat, nie jestem żadnym dzieciaczkiem - powiedział, po czym zniknął za drzwiami.
Misha siedział przed kominkiem, czytając książkę i popijając kakao. Niecałe trzy dni po wyprowadzce Książątka, wieżę opanowały... Szczury. Jedynie na piątym piętrze, z powodu zaklęć ochronnych, którymi było obłożone Skrzydło Szpitalne, ich nie było. Spowodowało to też powrót Książątka do kwater Mishy.

Nie miał pojęcia, jak się do tego odnieś. Miał już więcej cierpliwości do zachowań chłopaka, a i nie próbował już za bardzo nawiązywać z nim cieplejszych kontaktów. Owszem, czasem go zagadną, zaproponował kakao... Ale nie wdawał się w dłuższe rozmowy. Jeszcze by Książątko nakablowało do dyrektora i musiałby zabierać manatki z wieży. A tego nie chciał, bardzo bardzo nie chciał.
Damaris siedział na łóżku, wpatrując się bez większego sensu w okno. Było już dosyć ciemno, już za kilka chwil słońce miało całkowicie zniknąć za horyzontem.
Smok miewał czasem dni, gdy nachodziły go poważne wątpliwości co do życia. Teraz nadszedł właśnie jeden z takich dni.

Wstał z posłania, zakładając na nogi ciemne buty za kostkę. Miał na sobie jak zwykle, długie spodnie i bufiastą koszulę, spiętą na górze ozdobną broszką.

Pojawił się w salonie, gdzie siedział Misha i bez słowa usiadł naprzeciw niego na fotelu. Potrzebował jakiegoś towarzystwa, by nie rozkleić się do końca.
Spojrzał na chłopaka znad książki, lekko zdziwiony. Książątko wyglądało... wyglądało jakby potrzebowało, by ktoś okrył je kocykiem, przytulił, pocałował w czółko i przeczytał bajeczkę na dobranoc.

Zamknął książkę, zaznaczając na razie kartkę gdzie skończył jedną z bransoletek, którymi obdarzali go bracia. Uniósł kubek do ust i upił łyk kakaa.
- Coś się stało, Książę? Chcesz kakao? - zapytał łagodnie, będąc jednak ostrożnym, by nie powiedzieć za dużo. Znów upił łyk płynu, wciąż patrząc na współlokatora.
Damaris spojrzał na niego przez chwilę i pokręcił głową, na znak odmowy. Nie chciał kakaa, najchętniej zniknąłby na parę dni i nie pokazywałby się nigdzie i nikomu. Ciuchy, które miał na sobie wydały mu się nagle niezwykle niewygodne, biżuteria kiczowata, a pierścień na serdecznym palcu ciążył mu niczym najgorsze przekleństwo.

-Po prostu nie mogę spać - powiedział, starając się najmocniej by jego słowa brzmiały stanowczo.
Pokiwał głową, odkładając książkę i kubek na stoliczek. Krzyżował ręce na piersi luźno, zwracając całą uwagę na chłopaka.
- Z jakiegoś konkretnego powodu...? - zapytał łagodnie, obserwując go uważnie. Miał wrażenie, że chłopak po prostu złapał chandrę. Zdarza się.
- Coś cię dręczy? - dopytał ostrożnie.
Damaris prychnął nieprzekonująco, zwracając wzrok za okno, gdzie właśnie ostatnie promienie słońca znikały za horyzontem. W pokoju zrobiło się niesamowicie ciemno.

-Jestem księciem, ja nie mam zmartwień - odparł, jakby wyśmiewając uwagę czorta.

Długo siedział nieruchomo, nie myśląc o żadnej konkretnej rzeczy, gdy nagle wstał z kanapy. Stał nieruchomo kilka sekund, nieprzekonany, czy słusznie czyni.
Podszedł powoli do kanapy na której siedział Misha i opadł na nią, zakładając ramiona na piersi.
Czort uniósł brew, ale nie skomentował poczynań chłopaka. Uśmiechnął się za to do niego delikatnie.
- To, że jesteś Księciem nie znaczy, że nie możesz mieć zmartwień. Twój rodowód nie pozbawia cię uczuć czy przemyśleń - odparł łagodnie, siadając lekko bokiem, by być przodem do chłopaka.

Przeklinał w myślach swój instynkt, który nakazywał mu przytulić Książątko do siebie i chronić przed złymi myślami. I wszystkim innym "złym" też.
Damaris prychnął ponownie, usilnie starając się utrzymać sylwetkę pewnego siebie, bezuczuciowego arystokraty.

-Nie drążmy tego - powiedział, nie chcąc zagłębiać się zbytnio w swoje przemyślenia. - Jestem szczęśliwy będąc tym, kim jestem. Mam wszystko czego chcę, nie trapią mnie więc żadne niechciane wątpliwości.
- Oczywiście. Tylko teraz próbujesz przekonać mnie czy bardziej siebie...? - zapytał cicho, łagodnie. Postawa chłopaka go w pewien sposób rozczuliła. Gdyby nie wcześniejszy "zakaz" chłopaka, zapewne już by go przytulił.

Agr...

- Książę... To nic złego mieć czasem bardziej melancholijny nastrój. Jeśli chcesz się wygadać, po prostu mów. Żadne słowo nie wyjdzie poza ten pokój, mogę cię o tym zapewnić. Oczywiście - uśmiechnął się do niego przyjaźnie. - nie zmuszę cię do niczego. Szczególnie, jeśli na prawdę uważasz, że wszystko jest w porządku.
-Cicho - odparł ledwo słyszalnie książę i wyciągnął w stronę mężczyzny otwartą dłoń, by go uciszyć. - Nie mów więcej, po prostu bądź cicho.

Nie chciał zagłębiać się w to, jak źle mu było, gdyż bał się, że dojdzie do nieprzyjemnych, niszczących wniosków. Wolał wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku niż ulegać chwilom słabości.

Trzymał rękę w górze, nie wiedząc czemu zaciskając delikatnie palce.
Czort zamilkł, przyglądając się chłopakowi. Wyciągnął rękę i delikatnie objął dłoń młodszego swoją dłonią. Opuścił ich ręce powoli, w końcu układając je na kanapie między nimi. Patrzył uważnie na chłopaka, szukając znaków, że ma go puścić. Pogłaskał kciukiem uspokajająco jego skórę, uśmiechając się delikatnie.

Słodkie maleństwo.
Damaris spojrzał na niego gwałtownie, zaskoczony dotykiem. Spiął się delikatnie, wpatrując się w Mishę rozszerzonymi przez ciemność źrenicami. Nie oponował jednak, bez krzty protestu poddając się poczynaniom mężczyzny.

Nagle poczuł się niesamowicie niepewnie, jakby nie do końca zdając sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł.
Dłoń czorta była przyjemnie ciepła. Delikatna, aczkolwiek stanowcza zarazem.
Przyglądał mu się, jednak nie czując żadnego oporu dalej trzymał jego dłoń. Głaskał go delikatnie.

Miał straszną ochotę przytulić chłopaka, a jednocześnie coś mu mówiło, że to by było dla Książątka za dużo.

Ha, to że w ogóle pozwolił czortowi na dotyk, było "za dużo" normalny dzień. Ale ten dzień nie był normalny.
Misha przysunął się do chłopaka odrobinę, stykając się kolanem o jego kolano i przenosząc ich dłonie tak, by opierały się kawałek na Księcia a kawałek na jego udzie. dalej głaskał go kciukiem uspokajająco, patrząc na jego twarz uważnie, z delikatnym, czułym uśmiechem.
Dam zerknął nerwowo na kolano, na którym poczuł kolejną dawkę przyjemnych, elektryzujących dreszczy. Bezwiednie zacisnął palce na dłoni mężczyzny.

-Co robisz? - szepnął, trzęsąc się delikatnie ze strachu. - Chcesz mnie pocałować?

Nie mógł uwierzyć, że zaledwie parę dni wcześniej z tym samym mężczyzną odbył niesamowicie denerwującą wymianę zdań. Zdawało się, że czort jest teraz zupełnie inny. Albo to księcia ktoś podmienił?
Zamrugał, słysząc głos Księcia. I przez chwilę, jedną krótką chwile, chciał się pochylić pocałować chłopaka. Opanował się jednak, kręcąc delikatnie głową.
- Nie zrobię nic, na co mi nie pozwolisz albo czego nie będziesz chciał - powiedział cicho, miękko. Przesunął wolną rękę na oparcie, dotykając na próbę opuszkami palców policzka chłopaka. Wciąż uśmiechał się do niego w ten sam sposób.
Książę wpatrywał się w czorta z obawą, jednak po chwili jego wzrok nabrał trochę spokoju. Uśmiech Mishy był niezwykle przyjemny, ufny.

-Nie wiem czego chcę - odparł zgodnie z prawdą smok i przymknął ze spokojem oczy, czując dotyk na policzku.

Nie myślał o tym, że przecież to, co robi to swego rodzaju zdrada, hańba zarówno dla brata, jak i jego samego. Myśli chłopaka uleciały w nicość, liczył się tylko dotyk i dźwięk oddechu mężczyzny.
Przysunął się do niego powoli, głaszcząc dalej jego policzek i dłoń. Zatrzymał się kilka centymetrów przed ustami chłopaka, czując jego oddech na wargach.

Chciał go pocałować, cholera, na prawdę chciał, ale... Czy nie było by to wykorzystaniem jego stanu do własnych celów?

Misha warknął na siebie w myślach. Miał jedyną, niepowtarzalną okazję pocałować to piękne stworzenie i nagle zebrało mu się na moralne przemyślenia?!...
Damaris siedział nieruchomo, czując i niemal słysząc bicie swojego serca. Nie wiedział czemu mężczyzna się zatrzymał. Może oczekiwał od smoka wyraźnej, stanowczej wiadomości?
Książę nie potrafił się jednak zdobyć na tak odważny krok jak pocałowanie tego mężczyzny. Nie miał w sobie wystarczająco dużo pewności siebie, by to zrobić.
Okazał jednak aprobatę temu, co działo się między nimi, gdy ścisnął dłoń czorta w swojej własnej i przycisnął ją do swojego uda.
A niech to wszystko szlag trafi...

Czort przechylił się bardziej do przodu, obejmując dłonią policzek młodszego. Dotknął delikatnie wargami jego ust, na początek muskając je tyko. Po chwili jednak pocałował chłopaka dość stanowczo, aczkolwiek czule i powoli, by go nie wystraszyć. Przesunął językiem po jego wardze, już po chwili wkradając się między nie.

Był czuły i delikatny, nie chcąc przypadkiem spłoszyć smoczka. Głaskał go nadal po dłoni i policzku, umiejętnie go całując.

Musiał przyznać, że zrobiło mu się cieplej. Chłopak był naprawdę piękny, a jego charakter wydawał się czortowi bardzo często słodki.
Mimo, że Damaris zdawał sobie sprawę w jakim kierunku idzie ta sytuacja, drgnął z zaskoczeniem, czując na swoich wargach usta mężczyzny. Nie oddawał pocałunku, będąc zbyt sparaliżowanym na jakikolwiek ruch. Po kilkunastu sekundach otrząsnął się jednak, nerwowo wysuwając języczek. Gdy spotkał się on z tym należącym do czorta, książę drgnął nerwowo i skręcił głowę, przerywając pocałunek.

-Przepraszam - szepnął, wstając szybko i po kilku szybkich krokach znikając za drzwiami sypialni.

Zasnął ze smakiem kakaa w ustach.
Czort odchylił się z westchnieniem, opierając głowę o oparcie kanapy. Zamknął oczy, unosząc rękę do twarzy.

Świetnie. Bardziej go wystraszyć się już nie dało?... Ugh.

Był zły na siebie, że uległ chwili i własnym zachciankom. Pokręcił głową, wstając. Zapomniane kakao wystygło, a on nie miał nawet ochoty posprzątać kubek. Wszedł do sypialni, zerkając na łóżko Książątka.

Przynajmniej zasnął. Sukces - mruknął do siebie złośliwie w myślach i wszedł do łóżka, zdejmując wcześniej bezrękawnik. Ułożył się wygodnie i przymknął oczy, próbując zasnąć.
Copyright (c) 2009 onlyifyouwant | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.