ďťż

Gabinet prof. Heiwa

onlyifyouwant

Gabinet jest utrzymany w jasnej toni. Sosnowe meble, białe ściany i dwa, wielkie okna sprawiają, że pomieszczenie wygląda na większe, niż jest w rzeczywistości. Na wprost od wejścia, lekko po lewej stronie, stoi lekkie biurko z przystawionym doń krzesłem o śnieżnym obiciu. Kawałek bliżej, stoją dwa regały z książkami i pergaminami.
Po prawej stronie pokoju, pod ścianą, stoi dwuosobowe łóżko o barwie jasnej szarości. Oddzielone jest ono od reszty pomieszczenia białą, koronkową zasłoną z lnu.


Shanae kucał przy biurku, majstrując przy jednej z zamkniętych szafeczek. Zmrużył wściekle oczy, warcząc w myślach na bractwo. Okraść smoka! Też im się zachciało! Według wampira było to po pierwsze czystą głupotą, a po drugie misją prawie samobójczą. Ale mus to mus, ojciec - i dziadek, przede wszystkim dziadek - patrzyli mu na ręce, szukali najmniejszego potknięcia, a chłopak po prostu nie mógł im pokazać, że coś mu nie wychodzi. I nie stać go było na odmowę. Dlatego też - po raz kolejny z resztą - próbował okraść własnego profesora, cholera.
Mruknął z zadowoleniem, gdy zamek w końcu się otworzył. Jednak zadowolenie nie trwało długo, gdy usłyszał kroki. Zaklną w myślach, chowając się pod biurkiem, gdyż było to jedyne miejsce, do którego zdążył. Dziękował w myślach różnym bóstwom za drewnianą listwę, zakrywającą jego obecność z widoku na przeciw biurka.
Tamshi wszedł do pomieszczenia i westchnął, przeciągając się. Przeczesał swoje włosy i powąchał je, znów podziwiając ich delikatną woń. Wziął z jednego z regału masywne tomisko i oparł się biodrem o biurko. Spojrzał w kierunku części sypialnej, gdzie na małej, ozdobnej szafce nocnej stała szklanka z wodą. Machnął palcem, gdy po chwili spora kropla wody wypłynęła z niej i lecąc, trafiła w końcu między jego rozwarte wargi. No cóż, czasem zdarzały mu się chwile lenistwa.
Mężczyzna otworzył książkę i zaczął ją czytać.
Wampir o mało nie jękną z rezygnacją, gdy usłyszał trzaśnięcie drzwi i kroki w gabinecie.
Idź już idź już idź już... Klaustrofobii dostanę tu!
Wampir przyłożył dłoń do ust, by oddychać jak najciszej. Powoli kształtował sobie plan ucieczki... Jednak miał on za dużo luk, by się udać. Ale przecież nie mógł wiecznie siedzieć pod biurkiem. Wziął cichy, głęboki wdech i powoli wypełzł spod biurka tak, by nie zahaczyć o krzesło. Oparł się o ścianę i leciutko uniósł się, patrząc co mężczyzna robi. Powoli, zaczął pełznąć w pozycji kucającej do drzwi, starając się nie robić hałasu, by mężczyzna nie oderwał się od książki. Po chwili czekało go najgorsze... By dojść do drzwi musiał przejść naprzeciwko mężczyzny, będąc całkowicie widocznym. Zaklną w myślach, mozolnie zmierzając ku drzwiom, w każdej chwili gotowy poderwać się na nogi i rzucić do nich biegiem.


Tamashi westchnął i przewrócił stronę. Obrócił się do biurka i odłożył książkę na blat. Zmrużył oczy, widząc, że zamek w jednej z szuflad jest otwarty. Ufał sobie całkowicie, był więc pewny, że on otwartego zamka nie zostawił. Pozostawało jednak pytanie. Kto i kiedy to zrobił?
Mruknął pod nosem krótkie zaklęcie, rozkazujące powietrzu wychwycić obcą woń. Doszedł do niego zapach jego włosów, kwiatów posadzonych na parapecie i... Zmrużył oczy, obracając się przodem do drzwi.

-Znowu Ty? - mruknął, patrząc na niego z rezygnacją.

Machnął ręką, na co jedna z roślin w błyskawicznym tempie zaczęła rosnąć, oplatając się po chwili grubą łodygą wokół jednej z kostek chłopaka.
Chłopak zaklną szpetnie pod nosem, uderzając delikatnie pięścią w ścianę ze złości.
Cholera jasna!
Podniósł się powoli, patrząc butnie na pół-smoka.
- Rozumiem, że nie uwierzysz, jeśli się ślicznie uśmiechnę i powiem, że już nie będę? - powiedział ironicznie, uśmiechając się do niego złośliwie. Co jak co, ale tupet miał. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o ścianę.
- A jak dorzucę do tego, że skrycie się w tobie podkochuję? - rzucił jeszcze, chociaż wiedział, że nic nie wytarguje. Nic, oprócz czasu, by wymyślić, jak się z tego wyplątać.
Tamashi uśmiechnął się i odwrócił tyłem do chłopaka. Podszedł do otwartej szuflady i ottworzył ją, patrząc, czego ubyło. Na szczęście, wszystko, na czym mu zależało, zostało w środku. Ten dzieciak nie zdążył nawet nic zabrać.
Heiwa obszedł biurko i wolnym krokiem skierował się ku Shanae.

-Wiesz, na początku było to ciekawe - powiedział. - Potem wręcz zabawne. Ale teraz, zaczyna mnie irytować. Który to już raz dajesz mi się złapać?

Mężczyzna oparł się o drzwi naprzeciwko niego i uśmiechnął się, tym razem ironicznie.

-Podkochujesz się we mnie? - zapytał cicho, wiedząc, że chłopak robi sobie po prostu jaja. - Powiedzmy, że jeżeli klękniesz, pochylisz głowę i powtórzysz to, co przed chwilą powiedziałeś, będę łaskawszy.
Uniósł brew, a potem parsknął śmiechem.
- Taaak, podkochuję, szaleję, pragnę. Łażę za tobą w nocy, a każdego dnia dogadzam sobie, fantazjując o tym jak mnie bierzesz na twoim biurku - powiedział złośliwie, uśmiechając się z kpiną. Przesunął językiem po kłach i nachylił się lekko, pozwalając włosom opaść na jego twarz tak, iż oczy wydawały się jeszcze bardziej jaskrawe.
- Nie zamierzam przed tobą klęczeć - powiedział, uśmiechając się trochę drapieżnie, w taki sposób, by było widać jego kły.
Tamashi uśmiechnął się i oparł jedną z dłoni na biodrze. Kazał roślinie jeszcze silniej trzymać chłopaka,aby ten nie miał szansy się wyrwać.

-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - zapytał, przystawiając do chłopaka jeden z foteli i siadając na nim. - Bo zaczyna robić się ciekawie.

Mężczyzna przeczesał swoje włosy i kolejny raz zaciągną się ich zapachem. Uwielbiał wszystko, co pięknie pachniało. Przystawił nos do chłopaka i głęboko wciągną powietrze. Skrzywił się, czując metaliczny zapach krwi.
Fuknął na niego, marszcząc nos.
- Nie wąchaj mnie, piłem niedawno - mruknął. Nie lubił, jak ktoś wtykał w niego nos, kiedy był po posiłku. Zapach krwi często krzyżował mu plany.
- A co jeszcze chcesz usłyszeć? Czy robię to pod prysznicem? W jakiej pozycji? Co dokładnie sobie wyobrażam? Czy puszczając się z kimś, mam przed oczami twoją twarz? Czy wyobrażam sobie wtedy, że to ty mnie posuwasz? - uśmiechnął się kpiąco, wbijając wzrok w oczy profesora. Kłamał jak z nut, w końcu nigdy nie miał okazji z nikim się przespać i też nie było mu do tego śpieszno. Nie miał złudzeń, nie wierzył w seks z miłości, ale też nie zamierzał wskakiwać pierwszemu lepszemu facetowi do łóżka. Bo to, że tylko faceci go pociągali wiedział na pewno.
- Po za tym... Jesteś strasznie nie gościnny. Sam usiadłeś, a mi każesz stać. Nie ładnie - mruknął złośliwie, znów przesuwając językiem po kłach.
Tamashi uśmiechnął się przyjaźnie i oparł policzek na otwartej dłoni.

-Widzę, że dawno nikomu się nie żaliłeś - odparł. - Chętnie o tych wszystkich rzeczach posłucham. Kusząca jest myśl, iż fantazjujesz o mnie.

Wstał po chwili i podniósł drugi fotel. Postawił go za plecami chłopaka i nacisnął na jedno z jego ramion, sadzając go. Sam wrócił na swoje miejsce, porywając po drodze szklankę z wodą. Napił się łyka i trzymając ją w ręku, podparł łokcie na kolanach.

-Kontynuuj - powiedział, pochylając się jeszcze bardziej w jego kierunku. - Na czym to skończyłeś? ... A, na posuwaniu. Czekam na więcej szczegółów.
Chłopak usadowił się wygodnie, przechylając głowę w lewą stronę. Popatrzył starszemu w oczy, nieświadomie przesuwając opuszkami palców po tatuażu pająka. Uśmiechnął się kącikiem ust.
- Nie mów, że nie wiesz jak to wygląda między dwoma facetami - powiedział, unosząc lekko brew i patrząc na niego prowokująco.
- Jeśli kręci cię to, że jesteś obiektem fantazji swoich uczniów, powinieneś uczyć w wierzy Wenus. I jeszcze może byś dostawał jakieś czekoladki od zakochanych uczennic - powiedział złośliwie, zakładając nogę na nogę. Oparł łokieć o kolano i ułożył głowę na dłoni, odsłaniając szyję i tatuaż na niej.
-Jeżeli z góry zakładasz, że wiem, jak wygląda "to" między dwoma facetami, jak możesz równocześnie przypuszczać, że kręcą mnie uczennice z wierzy Wenus? - zapytał, dopijając wodę i odstawiając szklankę na podłogę.

Również założył nogę na nogę, biorąc w palce wisiorek z czerwonym płynem. Obkręcał go wokół nich, patrząc prosto na tatuaż chłopaka. Uwielbiał pająki. Być może to dlatego, trwałe dzieło na skórze Shanae tak go kręciło.
Oblizał wargi, wkładając po chwili wisiorek pomiędzy nie. Doskonale pamiętał, co znajdywało się w małej fiolce.
- "To" się nazywa seks. Zakładam, że jesteś na tyle dojrzały, by nazywać rzeczy po imieniu - odparł złośliwie, znów głaszcząc swój tatuaż. Uwielbiał go. I sądził, że był wart tych kilku tygodni morderczych treningów bez pożywienia, które zostały mu narzucone jako kara za "kaleczenie własności bractwa".
- Możesz wiedzieć jak sypiają ze sobą faceci, jednocześnie uganiając się za panienkami. Możesz uganiać się i za pannami, i za facetami. Jedno nie wyklucza drugiego - powiedział, uśmiechając się lekko kpiąco i unosząc brew. Pobawił się jednym z kolczyków w wardze od wewnątrz, obserwując mężczyznę. Co jak co, ale musiał mu przyznać, iż był całkiem w jego typie. Zaraz jednak odsunął na bok takie myśli.
Tamashi przewrócił oczami, zaraz kierując wzrok z powrotem na tatuaż chłopaka. Widział go już tyle razy, a do tej pory się nie napatrzył.

-Seks, to słowo, którego nie wymawia się przy takich osobnikach, jak ty - odparł. - Nie uznaję takich rzeczy, jak pociąg do obu płci. Trzeba się określić, to proste.

Matka mężczyzny była biseksualna, co samego Tamashiego bardzo irytowało. Zawsze powtarzał, że to niezdecydowanie przemawia za jej gustami. Nigdy jednak nie wnikał za bardzo w te tematy, gdyż były one dla niego po prostu niezbyt ciekawe. Sam wiedział, czego chciał i nigdy nawet nie myślał o tym, by zmienić zdanie.

Uśmiechnął się, trzymając między zębami swój wisiorek. Był tak wprawiony w trzymanie go, że nic nie było mu straszne.
- Niby dlaczego nie? - zapytał, unosząc lekko brew. Pochylił się lekko ku mężczyźnie, uśmiechając się złośliwie.
- Mam rozumieć zatem, że ty już się określiłeś i bynajmniej nie wybierasz się do wierzy Wenus - bardziej stwierdził niż zapytał, znów bawiąc się kolczykiem. Oblizał szybko wargi, na chwilę spuszczając wzrok i zaraz go podniósł.
- Więc... Puści mnie pan już? - zapytał, chociaż nie miał nadziei, by poszło AŻ TAK łatwo.
-Ponieważ z tego, co pamiętam, masz dopiero siedemnaście lat, a ja jestem nauczycielem i nie wolno mi cię demoralizować - odparł. - I owszem, określiłem się. I do wierzy Wenus mi nie śpieszno.

Wstał z fotela i podszedł do swojego biurka. Pochylił się nad nim, sięgając z jednej z szuflad małe pudełeczko. Wyjął je, kładąc na blacie. Otworzył po chwili białe wieczko, gdy w pomieszczeniu zabrzmiały pierwsze nuty jakiejś kołysanki. Mężczyzna pogrzebał chwilę w pozytywce, wyjmując z niej kilka rzemyków do włosów i spinki. Wsadził je do kieszeni w koszuli i zdjął z ramion krótki płaszcz, wieszając na oparciu krzesła.
Wrócił do chłopaka i zajął swoje miejsce.

-Zastanowiłem się chwilę - odparł, kłamiąc. - I nie chce mi się ciebie jeszcze wypuszczać. Ostatnio jestem odrobinę samotny, zabawiaj mnie dalej swoimi słowami.

Wziął w palce kosmyk włosów i zaczął zaplatać ko w cienkiego warkoczyka.
- Mam wrażenie, że wolałbyś, bym inaczej cię zabawił - odparł złośliwie wampir, uśmiechając się drapieżnie. Popatrzył na poczynania mężczyzny i wyciągnął jedną rękę.
- Mogę zapleść ci włosy w trakcie rozmowy, skoro tak bardzo potrzebujesz towarzystwa - powiedział, uśmiechając się pociągająco i patrząc na niego spod rzęs. Nie chciał przyznać nawet sam przed sobą, że podobały mu się włosy mężczyzny.
-Może i bym wolał - odparł mężczyzna, przysuwając fotel bliżej chłopaka. - Ale założę się, że jesteś na takie rzeczy zbyt zniewieściały.

Podał mu kosmyk swoich włosów i rzucił ostrzegawcze spojrzenie, w stylu "Wypadnie mi choć jeden, a urwę ci głowę".

Nigdy jeszcze nie pozwolił, by ktokolwiek dotykał w ten sposób jego włosów. Nawet wszelkie służące miały stanowczy zakaz. Fioletowe kosmyki były bowiem dla Tamashiego zbyt cenne i wartościowe. W sumie, nie wiedział, czemu bez zupełnego sprzeciwu zaufał Shanae. Może był ciekaw, jak daleko ten się posunie?
Nic nie powiedział, przysuwając się bliżej krańca fotela. Delikatnie pochwycił jego włosy, zaplatając je z uwagą. Po chwili, wyciągnął rękę i - patrząc mężczyźnie w oczy - odgarnął powoli kosmyki z jego twarzy. Wplótł palce we włosy starszego, powoli przenosząc rękę na kark. Szybko pociągnął go do siebie i pocałował umiejętnie jego wargi. Umiał całować, tego od niego wymagano. Delikatnie przygryzł dolną wargę mężczyzny i zaraz polizał podrażnione miejsce. Odsunął się powoli i z lekko kpiącym uśmiechem wrócił do delikatnego zaplatania kosmyków.
- Wolisz starszych? - zapytał, rzucając mu ciekawskie spojrzenie.
Kolczyki chłopaka przyjemnie drażniły jego wargi. Tamashi musiał przyznać, że był lekko zdziwiony jego poczynaniami. Nie sądził, że Shanae odważy się na taki krok tak szybko.

-Wolałbym, abyś powtórzył to pytanie z nadzieją, że jednak nie - powiedział, zgrabnie wymigując się od odpowiedzi.

Nie miał zbytniej ochoty na zwierzanie się chłopakowi, choć kusząca zdawała się być wizja normalnej z nim rozmowy.Do tej pory, wszelakie słowa wypowiadane z ich ust, otoczone były kpiną lub złośliwością.
Uśmiechnął się z pewnym zadowoleniem, patrząc na niego przeciągle spod rzęs.
- Nie muszę już, dałeś mi wystarczającą odpowiedź - mruknął, pochylając się delikatnie. Nim starszy się obejrzał, wampir wyciągnął z buta mały sztylet, przecinając nim roślinę, która trzymała jego kostkę. Wstał, nagle lądując okrakiem na kolanach starszego. Pocałował go namiętnie, z wprawą rozbudzając pożądanie... Po czym szybko zeskoczył z niego i podbiegł do drzwi. Otworzył je, mając nadzieję, że starszy jest zbyt otumaniony, by go zaciągnąć z powrotem.
Tamashi westchnął i wyciągnął rękę w kierunku drzwi, zamykając je z trzaskiem dzięki posłusznemu mu powietrzu.

-A ty jak zwykle - mruknął znudzony. - Wychodzisz, gdy robi się najciekawiej.

Powtórzył ruch ręką, sprawiając tym razem, że Shanae wpadł na zamknięte drzwi. Mężczyzna złapał go za rękę i we wcale nie silnym uścisku, zaprowadził do swojego biurka. Posadził go na nim bez żadnego wysiłku.
W sumie, to trudno się było dziwić. Heiwa był od chłopaka silniejszy mimo, że niewiele starszy.

-Mówiłeś coś o pieprzeniu na moim biurku? - zapytał sarkastycznie, lecz spokojnie.
Cholera jasna noo...
- Mówiłeś coś o tym, że nie możesz mnie demoralizować - odpyskował, unosząc brew. Usiadł wygodnie na biurku, od razu się prostując. Założył nogę na nogę, szukając szybko innego wyjścia z sytuacji.
- Po za tym, to chyba nie najlepszy pomysł. Ja jeszcze mogę się zasłaniać wiekiem, ale ty jesteś tu nauczycielem, czyż nie? - powiedział, patrząc na niego uważnie. Nie do końca wiedział czego ma się spodziewać.
Tamashi podniósł brwi i cofnął się o krok. Z niedowierzaniem patrzył na chłopaka.

-Ty się boisz! - zawołał, śmiejąc się. - Wielki Shanae boi się takiego głupstwa!

Do tej pory, Heiwa był pewny, że chłopaka nie łatwo jest przestraszyć. Teraz jednak, patrząc na reakcje i słuchając jego słów, był pewien czegoś zupełnie innego.
Zmrużył oczy, warcząc cicho.
- O czym ty chrzanisz? - zapytał, lekko szczerząc kły. Nie podobało mu się to... Ale zawsze mógł tego użyć jako atutu. Zsunął się z biurka, unosząc lekko ręce.
- Brawo, masz mnie, boje się - powiedział złośliwie, podchodząc do mężczyzny i poklepał go po torsie.
- Więc ja już sobie pójdę, ne? - uśmiechnął się do niego ironicznie i znów ruszył do drzwi.
Nie moja wina, że nie chcę rozkładać nóg, po to, by wypełnić zadanie. A przynajmniej nie wtedy, kiedy ma być to mój pierwszy raz.
Tamashi ponownie się zaśmiał i pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Tak na prawdę, nie mógł w to uwierzyć.

-Czekaj, czekaj - powiedział, łapiąc chłopaka za rękę i ponownie do siebie przyciągając. - Jesteś fascynującą osobą, Shanae Zankoku.

Wpił się w jego usta, chcąc ponownie zakosztować tej słodyczy. I choć wargi chłopaka smakowały jak krew, całowanie ich było nadal przyjemnością.
Popchnął ich razem w kierunku sypialnej części, nie przerywając pocałunku. Miał tylko nadzieję, że Shanae nie rzuci się na niego z kłami.
Wampir mruknął, ale z zapałem oddał pocałunek. Wsunął dłonie we włosy starszego, pozwalając mu się zabrać do bardziej prywatnej części gabinetu. Oderwał się od niego na chwilę i polizał zaczerwienione wargi. Złapał mężczyznę za przód koszuli, ciągnąc go na siebie, samemu zaś opadając na łóżko.
I szlak wszystko trafił. I tak spróbuję cię okraść, smoczku.
Znów połączył ich wargi, niecierpliwie rozpinając koszulę starszego.
Tamashi dał sobie rozpiąć koszulę, z lekkimi pomrukiwaniami oddając pieszczotę. Jedną ręką podpierał się ponad ramieniem chłopaka, a drugą ułożył na jego boku. Musiał przyznać, że dawno nie miał na nikogo takiej ochoty. Seks był dla niego raczej sposobem na rozluźnienie. Zwyczajną, ludzką, można było powiedzieć, czynnością. Terazjednak czuł się o wiele lepiej. Nie robił tego dlatego, ponieważ był zdenerwowany. Nie robił tego dlatego, bo tak wypadało. Miał ochotę na swojego partnera i było mu z tym nieziemsko.

Przeniósł dłoń na szyję chłopaka, wodząc opuszkami palców po wytatuowanym pająku. Zassał się na jednej z warg chłopaka, przyjmując biernie wszystkie wykonane przez niego ruchy.
Wampir mruknął, z rozbawieniem przyjmując bierność partnera. Owszem, miał obszerną wiedzę teoretyczną, wiedział gdzie i jak dotknąć, polizać, zassać... Ale nie myślał o tym teraz. Zdjął z mężczyzny koszulę i przesunął opuszkami palców po jego torsie. Leciutko podrapał sutki, unosząc biodra, by otrzeć się o krocze mężczyzny. Działał zupełnie instynktownie, dał się ponieść po raz pierwszy w życiu.
Mruknął cicho w usta kochanka, znów unosząc biodra i zacisnął lekko ręce na jego ciele.
Tamashi dopchnął biodra chłopaka do materaca, swoimi własnymi. Całował go delikatnie, acz dogłębnie, utrzymując równe tempo.
Nagle włożył dłoń pod plecy chłopaka i obrócił go szybkim ruchem na brzuch. Zniżył się trochę, wkładając rękę pod jego koszulkę, a drugą obejmując jego policzek.
Syknął cicho, gdy mężczyzna przewrócił go na brzuch. Otarł się pośladkami o jego biodra, wyginając lekko plecy w łuk. Twarde mięśnie drgały pod miękką skórą wampira. Lekko zacisnął ręce na kołdrze, patrząc przez ramię na starszego.
Czuł się... dziwnie. Dobrze, był niezwykle rozgrzany i podniecony. Mruknął cicho, czując dotyk starszego pod koszulką.
Tamashi zaśmiał się perliście i cofnął obie dłonie. Nie czuł jeszcze podniecenia. Opadł na materac obok chłopaka i obrócił się do niego bokiem. Oparł policzek na otwartej dłoni, wpatrując się w Shanae ze spokojem i rozbawieniem.

-Niegrzeczny jesteś - odparł, nic sobie nie robiąc z idiotyzmu sytuacji. - Nieładnie.
Chłopak mruknął, przymykając oczy i uspokajając się. Zerknął na starszego ze złośliwym uśmiechem.
- Już skończyłeś? - zapytał cicho, złośliwie. Również przekręcił się na bok, podpierając głowę na dłoni. Dzięki treningom nad samym sobą udało mu się osunąć od siebie uczucie podniecenia i ochłonął.
- "Niegrzeczny"? Jaki znowu "niegrzeczny"? - mruknął z przewrotnym uśmiechem.
-Owszem - odpowiedział Smok, przeczesując swoje włosy. - Jesteś tak nieziemski, że już skończyłem.

Przewrócił oczami i ruchem ręki odsłonił zasłony, wpuszczając do pomieszczenia światło księżyca. Nie był ono w pełni, ale i tak wyglądało niesamowicie.

Powrócił wzrokiem na chłopaka i westchnął. Ułożył dłoń na jego policzku, za chwilę przenosząc palce na tatuaż.
Prychną cicho, wyczuwając kpinę. Patrzył na księżyc, póki nie poczuł dotyku starszego na szyi. Warknął wtedy wściekle, łapiąc go za nadgarstek. Spojrzał na niego ze złością, szczerząc kły.
- Nie dotykaj - syknął, odsuwając jego rękę. W trakcie mu to nie przeszkadzało, ale teraz, gdy odzyskał jako taki rozsądek, czuł się zagrożony, gdy smok dotykał jego szyi. Przeciągnął się i popatrzył na starszego z nagłym błyskiem w oku. Przysunął się do niego, przesuwając powoli czubkiem nosa w dół jego szyi. Pocałował krótko jego ciało i powoli zaczął sunąć w górę, delikatnie drażniąc skórę kłami, bez przebijania jej jednak. Ostatecznie polizał go w ucho, przesuwając delikatnie paznokciami po jego torsie. Popatrzył mu w oczy z przewrotnym, figlarnym uśmiechem.
Tak, Shanae prowokował go. Nie wiedział, dlaczego właściwie to robił, ale...
Tamashi ułożył dłoń na torsie mężczyzny i odepchnął go od siebie.

-A ty nie gryź - powiedział spokojnie. - Spróbujesz się napić, a wyrwę ci kudły.

Nie miał ochoty na to, by ktkolwiek, a w szczególności ten chłopak kosztował jego krwi. Głównie dlatego, bo była właśnie JEGO. Prychnął pod nosem i ponownie położył dłoń na jego szyi. Był uparty. Nigdy temu nie zaprzeczał.
- Nie zamierzałem z ciebie pić - prychnął, krzywiąc się. Owszem, krew smoka pachniała cudnie i skosztowanie jej mogło by być czymś ekscytującym... Ale był on dalej celem Shanae. Wstał z łóżka, poprawiając ubranie. Podszedł do okna i zastukał w nie przydługimi paznokciami. Ponownie odwrócił się przodem do starszego. Uśmiechnął się kpiąco kątem ust, ukazując przy tym kieł.
- Zaspokoiłem już twoją potrzebę towarzystwa, profesorze, czy może jest coś, co jeszcze mógłbym dla pana zrobić? - zapytał ironicznie.
Tamashi podniósł się do siadu i uśmiechnął szeroko.

-Możesz odejść - powiedział, tonem prawdziwego władcy. - Dość mam oglądania twojej twarzy.

Wstał z łóżka i błyskawicznie poprawił włosy. Machnął ręką, sprawiając, że kotary się zasunęły. W pomieszczeniu zapanował półmrok. Heiwa podszedł do chłopaka i oparł się dłonią o parapet za jego plecami.

-Chyba zacznę zapisywać każdą twoją porażkę - mruknął, po chwili na pożegnanie namiętnie go całując.
Oddał pocałunek, po czym odepchnął go mocno od siebie.
- Przez twoje amory będę głodował tego dnia - podszedł do niego i popchnął go na łóżko, samemu wdrapując się okrakiem na jego biodra. Pocałował go znowu, wyciągając z buta sztylet. Nim tamten się obejrzał, Shanae już zbiegał po schodach ze złośliwym, usatysfakcjonowanym uśmiechem i... kosmykiem fioletowych włosów smoka, który obciął mu przy pocałunku.

---
Trzy noce później.
---

Shanae z lekkim uśmiechem oglądał "skarby", do których się w końcu dostał. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem: szafka otwarta, cel w jego rękach, Tamashiego ani śladu. Zdmuchnął kosmyki z czoła i zamknął szafeczkę, wcześniej chowając kosztowności do kieszeni. Na szyi miał srebrny łańcuszek, na której powieszona była fiolka z kosmykami profesora. Trzymał ją z czystej złośliwości... No i podobał mu się zapach kosmyków smoka.
To teraz tylko wybyć i się pożywić. mruknął w myślach, gdyż od dwóch nocy nie miał w ustach świeżej krwi.
Tamashi mruknął, czując na twarzy mocne podmuchy wiatru. Latał nad rozległym terenem wierzy od dobrej godziny, obserwując z fascynacją czarną noc. Starał się nawet rozpoznać gwiazdozbiory, lecz nie szło mu to zbyt dobrze.
Otworzył oczy i zmienił kierunek, lecąc ku wierzy. Odczuwał już bowiem lekki głód. Zahamował tuż przed swoimi oknami i kucając, przystanął na jednym z parapetów. Machnął ręką, odsłaniając grubą zasłonę przy otwartym na oścież oknie.
Wampir był blisko łóżka, gdy zasłona się poruszyła. Opadł szybko na posłanie, układając się wygodnie. Popatrzył bezczelnie na wchodzącego smoka.
Też sobie znalazłeś moment, cholera!
Przeciągnął się, opierając się na łokciach. Uśmiechnął się figlarnie, przekrzywiając głowę i czekając, aż smok go zauważy.
Tamashi zeskoczył z parapetu, lądując zgrabnie na podłodze we własnym gabinecie. Jego skrzydła były tak wielkie, że dotykały końcówkami ścian po przeciwległych końcach pokoju. Prezentowały się wspaniale. Połyskiwały identycznym kolorem z barwą włosów mężczyzny, były potężne i silne.

Smok obrócił głowę i spojrzał na swojego gościa. W głowie zapaliła mu się czerwona lampka. Chłopakowi nie chciałoby się przecież włamywać tu po to, aby rozłożyć się na łóżku.

-Znowu ty? - zapytał, czując jednak odrobinę rozbawienia.
- Ranisz mnie, smoczku. Przychodzę do ciebie, zatroskany o to, byś się przypadkiem nie poczuł znów samotny, a ty jedyne co masz mi do powiedzenia na przywitanie to "znowu ty"? - powiedział, kręcąc głową i wstając z łóżka. Podszedł do niego kocim krokiem, oglądając jego skrzydła. Wyciągnął rękę, by ich dotknąć, ale powstrzymał się. Zamiast tego pogłaskał mężczyznę po policzku. Uniósł się na palcach i liznął jego dolną wargę.
- To jak? Dostanę coś milszego na powitanie?
Tamashi obserwował chłopaka z rosnącym niepokojem. Z każdą sekundą, zdawał się być bardziej czujny. Nie reagował w żaden sposób na ruchy oraz słowa Shanae. Schował szybko skrzydła, zanim ten zdołałby je dotknąć. To, że był na tyle nieuważny, by dać sobie urżnąć kosmyk włosów, nie oznaczało, że pozwoli powyrywać sobie pióra.

-Coś mi się wydaje, że teraz to ty potrzebujesz towarzystwa - odparł, odpychając go od siebie.

Przeniósł wzrok na swoją szafkę, nie widząc w niej jednak żadnych widocznych zmian. Nie ufał jednak swojemu wzrokowi aż na tyle. Odepchnął się od parapetu, kierując swe kroki w stronę biurka.
Prychnął, krzywiąc się lekko.
- Jak sobie chcesz. Bywaj, smoczku - odparł, idąc do drzwi i otwierając je spokojnie.
Zdążyć, zdążyć, zdążyć... już prawie...
Mruczał w myślach, jednak zostając opanowanym, by się nie zdradzić.
Tamashi skierował na niego wzrok i uśmiechnął się przebiegle. Machnął ręką sprawiając, że masywne, dębowe drzwi trzasnęły tuż przed nosem wampira.

-Czekaj czekaj, nietoperku - odparł, podchodząc do szafki i otwierając ją za pomocą małego, pozłacanego kluczyka leżącego na blacie.

Zachowanie chłopaka było dla Smoka zbyt podejrzane, by tak po prostu, bez kontroli go wypuścić. Nie miał zamiaru stracić swych świecidełek przez taką głupotę.
Jakże małe było więc jego zdziwienie, gdy po otwarciu szafki, nic w niej nie znalazł. Przekręcił głowę w stronę czerwonowłosego i uśmiechnął się, pokazując śnieżnobiałe zęby.

-Na prawdę jesteś tak naiwny, by sądzić, że ja jestem tak głupi? - zapytał, idąc w jego kierunku. - Który to już raz dałeś mi się złapać?
Skrzyżował ręce na torsie, patrząc na niego z wyrzutem.
- Ja ci grzeję łóżko, a ty mnie o takie rzeczy oskarżasz. Skąd wiesz, że tym razem to też ja? - powiedział z wyrzutem, patrząc na niego niewinnie. Jednocześnie gorączkowo myślał, czy uda mu się jakoś odwrócić uwagę starszego i zwiać drzwiami czy jednak lepiej wyskoczyć za okno.
-Och - westchnął Smok, idąc w jego stronę. - Sam nie wiem.

Położył dłoń na jego ramieniu i przycisnął go do drzwi.Nachylił się do jego ucha, sięgając ręką do kieszeni od jego kurtki. Wyjął z niej po chwili swoje kosztowności, lecz odrzucił je na ziemię.

-Może właśnie dlatego? - spytał retorycznie, popychając jego ciało na łóżko. - Ostatnio zabrałeś moją własność.
Jęknął głucho, opadając na łóżko. Podparł się na łokciach, przechylając lekko głowę, odsłaniając tatuaż. Uniósł lekko brew, starając się wyglądać jak najbardziej niewinnie.
- Przecież wszytko, co twoje już mi zabrałeś - powiedział spokojnie, uśmiechając się kącikiem ust. Założył nogę na nogę, patrząc na smoka uważnie, z iskierkami w oczach.
Tamashi odpiął guzik w swoich spodniach, gdyż koszuli nie miał na sobie od początku. Podszedł do łóżka i wszedł na nie, nachylając się od razu nad chłopakiem.

-Nie sądzę - odpowiedział, pukając delikatnie fiolkę spoczywającą na szyi wampira. - Teraz jednak na nic mi się nie zdadzą, więc myślę, że powinieneś jakoś to odpokutować.
- Mam rozczesać ci włosy? Wyczyścić skrzydła? Pomóc molestować uczniów? - zapytał, patrząc na niego butnie. Starał się po sobie nie pokazywać, jak starszy na niego dział. Szczególnie, ze czuł aromat jego krwi, niemal widział, jak płynie ona pod jego skórą... Nie wiedział czemu, ale tylko ten konkretny mężczyzna w całej wierzy tak rozbudzał jego zmysły i głód.
Nie było jednak po nim widać, by w ogóle coś odczuwał do mężczyzny.
-Nie dam ci dotknąć swoich włosów i skrzydeł - odparł, kładąc na torsie chłopaka swą dłoń i sunąc nią w dół, rozpinając, a czasem nawet urywając guziki. - Ja was nie molestuję - powiedział, prostując się i zarzucając na plecy włosy w niezwykle damskim geście. - Sami pchacie mi się między łapy.

Pochyla się znowu i układa swe usta na jednym z sutków wampira.
Warknął cicho, mimowolne, słysząc wzmiankę o "innych" mężczyzny. Nie wiedział czemu, poczuł gwałtowne ukłucie zazdrości i wściekłości. W połączeniu z ustami smoka na jego sutku dało to piorunujący efekt. Chłopak jęknął cicho i zadrżał przyjemnie na całym ciele. Uniósł rękę i wplótł ją we włosy starszego. Lekko pociągnął, odrywając go od swojego ciała na chwilę.
- Jak na razie to twoje łapy pchają się do mnie, a nie ja do nich - mruknął.
Poczuł przypływ podniecenia, słysząc jęk uciekający z ust chłopaka. Nadgryzł delikatną skórę w tym miejscu i przeniósł wargi na jego mostek. Ręką rozsunął całkowicie jego koszulę i zaczął dobierać się do spodni.

Postanowił nie komentować w żaden sposób wypowiedzi wampira, gdyż wydała się mu ona niezbyt ciekawa. Oczywiście, że to inni się do niego pchali, a nie on do innych. Był zbyt piękny i dumny na uganianie się za mężczyznami.
Chłopak westchnął, odchylając głowę i lekko rozchylił usta. Przez głód odczuwał wszystko intensywniej. Dlatego dotyk, który wtedy nie ruszał go aż tak mocno, teraz działało kilkakrotnie razy mocniej. Dlatego też mimowolnie uniósł biodra, jęcząc cicho. Lekko wsunął dłoń we włosy smoka, zaciskając delikatnie na nich palce.
Och, cholera...
Tadashi mruknął cicho, odpinając spodnie chłopaka i zsuwając je z niego do połowy ud. Nacisnął całą dłonią na ukryte pod bielizną jądra i pocałował go głęboko i namiętnie, jak jeszcze nigdy.

Musiał przyznać, że bardziej działały na niego jęki wampira niż cokolwiek innego. No, może działałby na Tamashiego dotyk, gdyby tylko czerwonowłosy odważył się coś zrobić.
Smok zaśmiał się pod nosem, odsuwając od ust chłopaka.

-Najgroźniejszy drapieżnik, wampir - odparł, a w jego głosie dało się usłyszeć lekką kpinę.
- Nie kuś, smoczku - powiedział lekko zachrypniętym głosem, przesuwając paznokciami po jego torsie. Popatrzył na niego spod przymkniętych powiek, ale nawet teraz starszy mógł zauważyć jak czerwień i zieleń mieszają się w tęczówkach wampira. Jęknął gardłowo, mimowolnie szarpiąc biodrami w kierunku starszego. Rękoma gładził i lekko drapał tors Tamashiego, powoli zsuwając dotyk coraz niżej.
Tamashi podziwiał tęczówki chłopaka, obserwując, jak czerwień i zieleń walczą o "dominację". Był to fascynujący widok. Smok oderwał jednak swoje spojrzenie od jego oczu i przeniósł je na krocze chłopaka. Uśmiechnął się, widząc erekcję. Dłonią ugniatając jego jądra, samymi koniuszkami palców drażnił jego wejście. Oj... Miał na niego ochotę.

Zamruczał cicho i ponownie wpił się w jego wargi.
Czując dotyk przy swoim, było nie było, dziewiczym wejściu krzyknął aż cicho zachrypniętym głosem, aż rzucając lekko biodrami. Zamknął oczy, a gdy je otworzył zaświeciły one czerwienią. Gwałtownie przekręcił ich tak, iż to smok leżał pod nim. Całował go namiętnie, drapiąc po torsie. Powoli zsunął się lekko na jego szyję... I nagle poczuł potrzebę, by wbić kły w szyję smoka, przyssać się i poczuć jego krew na języku. Uczucie było tak silne, tak obezwładniające...
Nie zapanował nad tym, przebijając skórę smoka kłami i smakując krew, wypływającą z ranek.
Tamashi zepchnął go z siebie stanowczym i agresywnym ruchem, średnio przejmując się, czy coś mu się stanie.

-Powiedziałem, że masz się trzymać z dala od mojej krwi - warknął, podnosząc się.

Wyglądał nieziemsko przystojnie. Potargane, zwichrzone włosy dodawały mu pikanterii i uroku, a złość wymalowana na twarzy, drapieżności.
Tak naprawdę średnio wiedział jak się zachować. Nie miał ochoty, aby chłopak wychodził, gdyż została w nim rozbudzona od dawna skrywana namiętność. Nie uśmiechało mu się jednak również tolerowanie takich jego występków, jak bezkarne wgryzanie się w Smoka.
Tamashi przycisnął dłoń do szyi, chcąc zatamować mało obfite krwawienie.
Chłopak jęknął, gdy walnął głową w ścianę przy spadaniu z łóżka. Skulił się, drżąc i starając się opanować głód. Otworzył oczy, a w nich znów czerwień walczyła z zielenią. Po chwili znów miał jasne oczy, przestał się trząść i oddychał spokojnie. Powoli podniósł się do siadu, zakrywając usta ręką. Zerknął na starszego i zaraz spuścił wzrok. Przez chwilę jeszcze się nie odzywał, po czym odsunął rękę od warg.
- Ja... - zaczął zachrypniętym głosem, starając się odsunąć od siebie woń krwi smoka.
- Przepraszam - szepnął cicho, nie patrząc na niego.
- Poniosło mnie. Za długo nie piłem, a to wszystko... Twój zapach... Cholera jasna, jak mogłem stracić panowanie?! - ostatnie zdanie warknął do siebie z pretensją. Uderzył ze złością pięścią w kolano, warcząc wściekle i szczerząc kły. Po chwili opanował się i wstał powoli. Zapiął spodnie i rozejrzał się za koszulę. Wziął ją i powoli założył na siebie, jednak nawet nie próbował jej zapiąć. Usiadł na łóżku, opierając łokcie o kolana i splatając palce. Patrzył nieruchomo przed siebie, po czym znów spojrzał na smoka. Miał poważny, choć zasmucony wzrok.
- Przyjmij moje przeprosiny. Jak widzisz... Kpinie z natury wampira nie jest dobrym posunięciem. Nie zawsze da się opanować instynkt - uśmiechnął się kpiąco pod nosem. Wstał i kopnął ze złością w ścianę.
- Czemu akurat ty. Ze wszystkich istot, akurat twoja krew musi tak cholernie pociągająco pachnieć - warknął cicho, znów kopiąc wściekle w ścianę.
Tamashi obserwował go w skupieniu, myśląc nad tym, co powinien teraz zrobić. Owszem, był zły, ale w sumie, to nic takiego się nie stało. Nie wiedział jakie konsekwencje czekają na chłopaka, ale jemu pozostaną na skórze tylko dwa małe ślady.

-Uznajmy, że cię sprowokowałem - mruknął do niego. - I przestań wreszcie kopać te ściany,bo porobisz mi dziury.

Wstał z posłania i podszedł do kosztowności leżących na podłodze. Wziął je w rękę i skierował się z nimi w stronę biurka.

-Następnym razem, łaskawie napij się, zanim do mnie przyjdziesz - odparł, zamykając je ponownie w szafce na kluczyk.
- Następnym razem, kiedy będziesz miał ochotę wrócić wieczorem do gabinetu, łaskawie poczekaj z tym jakieś pół godzinki. Wtedy już nie będziesz musiał mnie znosić poza zajęciami - odparł złośliwie, dochodząc do siebie. Popatrzył na wciąż cieknącą stróżkami krew z szyi smoka.
- Wiesz, że to nie przestanie ciec? - powiedział, podchodząc do niego. Nim starszy zdążył go odepchnąć, stanął na palcach, zalizując mu rany. Odsunął się od niego szybko, by nie oberwać.
- Mamy w kłach substancję, która nie pozwala się ranom zasklepić, a krwi krzepnąć. Za to w ślinie mamy na to antidotum, dlatego liżemy rany zadane żywicielom - powiedział w kwestii wyjaśnienia, po czym uśmiechnął się figlarnie, przystawiając palec do ust.
- Ale cicho sza, bo zacznie się masowe polowanie na ślinę wampirów, by zrobić z tego jakiś cholerny lek.
Tamashi sapnął cicho i złapał chłopaka za rozpiętą koszulę. Przyciągnął go do siebie ponownie, smakując jego pełnych warg.

Może i irytowało go trochę jego lekko szczeniackie zachowanie, ale był on przy tym niezwykle pociągający.

-Jeśli chcesz mnie uchronić przed znoszeniem ciebie, to łaskawie tu nie przychodź - warknął cicho, odrywając się na kilka milimetrów od jego ust.
Wampir uśmiechnął się ślicznie, popychając go na łóżko i ładując mu się okrakiem na biodra. Powiercił się, ocierając się o niego. Pochylił się, muskając ustami jego wargi.
- Daj mi to, po co tu przychodzę, a więcej mnie nie zobaczysz - mruknął, po czym wpił się w jego usta. Przesuwał przy tym paznokciami po jego torsie.
Tamashi uśmiechnął się szeroko i przewalił ich tak,że teraz to on był na górze.

-Pozwolisz, że zinterpretuję to po swojemu - mruknął, pochylając się nad nim.

Włożył dłonie pod jego koszulkę i zsunął ją z niego powoli. Zaraz potem, dobrał się do jego spodni. Nie miał zamiaru się patyczkować. Zbyt długo to odkładali.

Rozpiął guziki od odzieży chłopaka i zsunął ją z niego szybkim ruchem.
Chłopak zaśmiał się lekko, pozwalając się rozebrać. Sam również szybko sięgnął do spodni smoka, rozpinając je i jak najszybciej się ich pozbywając. Złapał starszego za kark, przyciągając do siebie. Pocałował go namiętnie, ciągnąc na siebie. Czując dotyk cudzej skóry na całym ciele jęknął cicho, drżąc i wypychając biodra do przodu.
Mężczyzna oddał żarliwy pocałunek, wkładając przy tym dłoń pod bieliznę chłopaka. Znów ugniótł jego jądra i zaczął wodzić palcem wokół jego wejścia.

Zastanawiał się, co podziałało na Shanae poprzednio tak silnie, aby zmusić go do wbicia się w skórę. Czy był to właśnie dotyk w TYM miejscu? Czy mogło to oznaczać, że jeszcze nikt go tam nie dotykał?

Tamashi odsunął od siebie te myśli, dochodząc do wniosku, że w sumie, to nic go to nie obchodzi. Zawadził palcami o skrawek bielizny wampira i zsunął ją z niego, patrząc mu w zielone oczy.
Wampir wdał z siebie zduzony krzyk, gdy poczuł dotyk przy swoim wejściu. Szarpnął lekko biodrami, jęcząc prosząco. Zamknął oczy, oddając się całkowicie smokowi i rozkosz, która przyjemnym dreszczem rozchodziła się po jego ciele. Między urwanymi oddechami wyrywały mu się proszące jęki.
Tamashi mruknął cicho, widząc reakcje tego na pozór walecznego chłopaka. Wyglądał teraz niesamowicie niewinnie. Mężczyzna zsunął mu całkowicie bieliznę i odłożył ją na pościel obok nich. Swoją odzież także zsunął, kładąc nogi Shanae na swych ramionach.
Jeszcze raz pocałował go, cały czas wodząc palcem wokół jego dziurki, by w końcu włożyć doń dwa palce.
Wampir krzyknął z rozkoszy... i bólu. Nigdy tego nie robił, a teraz nagle znalazły się w nim aż dwa palce mężczyzny i to jeszcze bez nawilżenia. Zadrżał lekko. Podniecenie jednak popchnęło go do poruszenia biodrami, jakby sam chciał nabić się na jego palce. Otworzył zamglone oczy, patrząc na smoka.
Tamashi westchnął i poruszył dłonią, nabijając na palce swego ucznia. Właśnie... ucznia. Fajna by była draka, gdyby ktoś się dowiedział.

Mężczyzna pochylił się nad Shanae i pocałował go, cały czas wgapiając się w jego oczy. Mimo, że chłopak nie przejmował zbytnio inicjatywy, Smokowi było dobrze.
Wysunął z niego palce i uśmiechnął się, naprowadzając swą dumę do wejścia kochanka.
Chłopak wciągnął gwałtownie powietrze, wyciągając rękę i zaciskając palce na włosach starszego. Szarpnął biodrami, nabijając się na niego i przytulając mocno. Zacisnął oczy z bólu, drżąc na całym ciele.
Mężczyzna zacisnął oczy, czując gwałtowny ruch chłopaka. Był w nim. Wypełniał go całego, czuł, jak mięśnie Shanae zaciskają się na smoczej męskości.
Wsunął się w niego jeszcze głębiej, obserwując ze zdumieniem wampira. Był on niesamowicie rozciągnięty, zważając na to, że kolana miał przyciśnięte prawie do torsu.
Tamashi położył czoło na jego ramieniu i raz się poruszył.
Wampir łknął cicho, czując ruch. Bolało go, i to cholernie, ale mimo wszystko odczuwał w tym przyjemność. Odchylił głowę, chcąc wziąć głębszy oddech. Zwilżył wargi językiem i jęknął cicho, masując lekko tył głowy smoka.
- ... Jeszcze - wyrwało się ciche, zachrypnięte z jego gardła.
Tamashiego nie bolało wcale, a przyjemność, jaką odczuwał, była nie do opisania. Słysząc prośbę chłopaka otworzył ze zdziwieniem oczy, by po chwili irytująco się uśmiechnąć.

-Tak ci dobrze? - zapytał cicho, gryząc go lekko w płatek ucha.

Przejechał zaokrąglonym paznokciem po torsie Shanae, by wreszcie dotrzeć do męskości chłopaka. Przejechał po nim kciukiem, patrząc na emocje malujące się na jego twarzy.
Jęknął, wyginając się w łuk.
- ... Tak! Proszę, jeszcze... - jęczał, odchylając głowę i zamykając oczy. Na jego twarzy malował się ból, rozkosz i pożądanie. Jego uda drżały delikatnie, a biodra same rwały się do przodu, do rąk smoka.
Tamashi zdjął rękę z krocza chłopaka, by podeprzeć się na niej ponad jego ramionami. Uśmiechnął się ponownie tej nocy i poruszył w ciele chłopaka. Potem zrobił to znowu. I jeszcze.

Zacisnął oczy i mruknął, wbijając się w niego coraz głębiej. Był rozkosznie ciasny i chętny.
Jęczał przy każdym ruchu smoka, czując rosnącą przyjemność. Zaciskał palce to na kołdrze, to na ciele starszego, chętnie wypychając biodra, samemu nadziewając się na jego męskość. Shanae czuł, jak kręci mu się w głowie od tego wszystkiego, ruchy mężczyzny sprawiały, iż odpływał. Po dłuższym czasie wydał z siebie serię głośniejszych jęków, zakończonych zdławionym krzykiem rozkoszy i krwawą spermą chłopaka pomiędzy ich ciałami.
Dobra, chłopak doszedł trochę szybko,ale w sumie, co się dziwić? Był młody i niedoświadczony, miał do tego zupełne prawdo.

Tamashi wykonał jeszcze kilka głębokich ruchów i także skończył, opadając na wampirze ciało. Było mu dobrze i cieszył się, że trafił na tak chętnego chłopaczka. Błogie zmęczenie zaczęło go powoli dopadać.

Oddychał spokojnie przez otwarte usta, cały czas będąc we wnętrzu Shanae.
Chłopak starał się uspokoić oddech, leżąc z zamkniętymi oczyma. Poruszył się lekko pod starszym.
- Zejdź - mruknął zachrypniętym od jęków głosem. Musiał wszystko sobie poukładać.
Właśnie przespał się z profesorem.
Z celem.
Cholera jasna.
Ale było... dobrze. Lepiej, niż się spodziewałem.
-Czy to nie ja powinienem wydawać tu rozkazy? - mruknął starszy, schodząc jednak posłusznie.

Usiadł na posłaniu, kładąc bose stopy na zimnej posadzce i wsunął na pośladki bieliznę. Wstał z łóżka, idąc w stronę szafy. Wyjął z niej czysty, biały ręcznik i owinął go sobie wokół pasa.

-Idę pod prysznic - oznajmił, patrząc na niego. - Jakbyś był łaskaw zostawić moje błyskotki w spokoju, byłbym ci bardzo wdzięczny - mruknął.
- Mhm - mruknął tylko. Gdy starszy zniknął z gabinetu, wampir wstał, wytarł się w i tak już zakrwawioną kołdrę i ubrał szybko. Dziwnie się czół, mając w sobie spermę mężczyzny, dziwnie się czół, będąc tu... Ale to nie przeszkadzało mu, by - mimo bólu w tyłku - otworzyć szafeczkę, zabrać kosztowności i zamknąć ją. Wziął kawałek pergaminu i napisał na ni krótką wiadomość*. Wyszedł spokojnie, idąc do swojego dormitorium,po drodze wysyłając świecidełka do bractwa.

* Wiadomość:
"Interpretuj to jak chcesz, ale wziąłem już to, po co przyszedłem.
I... Mimo wszystko, dziękuję. To był naprawdę dobry pierwszy raz. I przepraszam za ukąszenie, raz jeszcze.
Tak jak sobie życzyłeś, postaram się więcej cię nie niepokoić.
Shanae
PS. Na prawdę chciałbym to zrobić z tobą na twoim biurku, profesorze.
Tamashi, mimo złości, jaką poczuł, odkrywając, że kosztowności zniknęły, uśmiechnął się na widok listu chłopaka. Pierwszy raz? No proszę, a jednak. Mężczyzna opadł na krzesło, wycierając swoje długie włosy. Coś czuł, że jeszcze się spotkają.

Zgarnął z łóżka brudną pościel i rzucił ją pod drzwi. Z tego, co pamiętał, dzisiaj miała przyjść służka. Wszystko więc posprząta.
Tamashi ubrał się w luźne spodnie i wszedł na parapet. Nie było najlepszym pomysłem latanie z mokrymi włosami, ale cóż mógł poradzić, skoro miał na to ochotę? Zeskoczył z okna i poszybował w stronę lasu.
Shanae siedział na łóżku smoka, opierając łokcie o kolana i chowając twarz w dłoniach. Znowu o czuł. Głód, którego nie mógł zaspokoić. Próbował, owszem. Ale znowu nie skutkowało. Postanowił więc zwrócić się do jedynej osoby, której krew go ostatnio pożywiła.
- Cholera jasna - warknął cicho.
Tamashi wszedł do swojego gabinetu,odrzucając na fotel swoją teczkę. Zrzucił z ramion kurtkę, dostrzegając nagle Shanae siedzącego na jego łóżku.

-Co tu robisz? - zapytał mało przyjemnym tonem, rozwiązując apaszkę oplatającą szyję smoka.

Plamek co prawda nie było prawie widać, ale wolał nie ryzykować. W szczególności, jeżeli był w swym mieście w interesach. Rodzice od razu by się do niego doczepili.
Wampir odetchnął, odsuwając ręce od twarzy. Splótł je, ale nie spojrzał na starszego.
- To się znowu zaczyna. Znowu nie mogę się pożywić - powiedział cicho. Był zły na siebie, że sobie z tym nie poradził. Że nie potrafi znaleźć odpowiedzi.
-Co ja mam do tego? - warknął mężczyzna, opierając się o biurko. - Włamujesz się do dormitorium, do mojego gabinetu i na co liczysz?

Westchnął głośnio i napił się wody ze szklanki stojącej na blacie. To nie był dobry pomysł, żeby ten chłopak tu teraz przychodził. Smok nie był w zbyt dobrym humorze, na dodatek był jeszcze dziwnie osowiały po poprzedniej nocy.

-Znajdź sobie innego smoka- poidło.
- Nie obwiniaj mnie. Sam podszedłeś i drażniłeś mnie. Prowokowałeś. Przyjmij do wiadomości, że to nie tylko moja wina - warknął cicho, po czym spojrzał na niego czerwonymi oczami. Westchnął, po czym wstał. Powoli podchodząc do niego, przeczesał dłonią włosy. Powoli wyciągnął rękę i pogłaskał go po ranach.
- Myślisz, że nie jest to dla mnie poniżenie, że proszę cię o pomoc? - powiedział cicho.
Tamashi stał w bezruchu, jedną ręką podtrzymując się o biurko.

-Nie obwiniam cię - powiedział ostro. - Ale to, co wczoraj się zdarzyło, nie upoważnia cię do włamywania się tutaj i proszenia mnie o takie rzeczy.

Odepchnął jego rękę i jeszcze raz napił się wody. Suszyło go trochę od wczoraj. Przez tego chłopaka prawie ostatnio nie sypiał. W dzień miał zajęcia, lub musiał, jak dzisiaj, załatwiać sprawy rodzinne, a w nocy "zajmował się" Shanae.
Wampir westchnął, lekko opuszczając głowę. Przysunął się do niego, kładąc rękę na jego torsie, drapiąc delikatnie.
- Tęskniłem - mruknął cichutko, głaszcząc go dalej. Popatrzył na z dołu, czerwono-zielonymi oczyma.
- Jesteś wymęczony - powoli oderwał go od biurka i pociągnął na łóżko. Powoli rozpinał mu koszulę, po czym ułożył go na łóżku na brzuchu. Usiadł mi na udach i powoli zaczął masować plecy i ramiona smoka. Schylił się i delikatnie pocałował go w łopatkę.
Tamashi mruknął cierpiętniczo, jednak posłusznie ułożył się na posłaniu. Dreszcze zaczęły rozlewać się po jego plecach, gdy poczuł na nich zwinne palce wampira.

-Gdy człowiek jest "wymęczony" - zaczął. - To kładzie się spać.

Wbił twarz w poduszkę i sapnął cicho, z czystej bezsilności.

-Tylko niczego nie próbuj - warknął niby to groźnie. - Bo tym razem na prawdę powyrywam ci kudły.
Pochylił się i szepnął mu do ucha:
- Masz problem z zaśnięciem, jesteś spięty - po czym dalej masował smoka. Robił to do czasu, aż ten rozluźnił się całkowicie i zaczął usypiać. Wtedy rozebrał go do końca i przykrył kołdrą. Sam położył się bok, z zamiarem odejścia za jakiś czas. Los jednak chciał, iż zasnął z twarzą i ręką we włosach mężczyzny, uśpiony ich delikatnym zapachem i oddechem starszego.
Tamashi rozluźniał się powoli, i choć w głowie paliła mu się lampka nieufności, w końcu dał za wygraną i zasnął.
Gdy obudził się jakiś czas później, poczuł ciało chłopaka wtulone w jego własne. Szybko przystawił dłoń do swojej szyi, sprawdzając, czy ma rany. Na szczęście, nic nie poczuł. Wydawało mu się to podejrzane, lecz postanowił przemyśleć to później. Spojrzał na okno, widząc, że powoli, bardzo powolutku wychyla się zza horyzontu słońce. Wstał tak, aby nie obudzić Shanae i zasłonił szczelnie zasłony, aby do pomieszczenia nie dostał się żaden słoneczny promień. Nie chciał, aby wampirek się poparzył.
Wampir mruknął cicho, wtulając się w poduszkę, na której spał smok. Uśmiechnął się delikatnie, wyglądając niezwykle niewinnie. Ułożył się wygodnie, mamrocząc coś. Zapadł w głęboki sen, a że akurat zaczynał się dzień... cóż. Tamashi mógł się przygotować na to, iż będzie miał Shanae na głowie do wieczora.
Tamashi westchnął i przysiadł na łóżku, na którym leżał wampir. Przeczesał opuszkami palców jego włosy i prychnął cicho. Wstał z posłania i podszedł do szafy, rozbierając się. Po chwili wchodził nagi do łazienki.
Pół godziny później wyszedł z niej, ubrany w luźne spodnie i koszulę. Dzisiaj na szczęście nie musiał nigdzie wychodzić.

Podszedł do łóżka i ponownie się na nim ułożył. Jego mokre włosy pachniały ze świeżą intensywnością. Wsunął się pod kołdrę obok chłopaka i obrócił do niego tyłem, układając głowę na poduszce.
Chłopak instynktownie przysunął się do mężczyzny. Zamruczał niczym kociak, wtulając twarz w jego włosy. Objął mężczyznę ramionami, jakby instynktownie chciał pokazać, iż smok jest jego.
- Tamanea*... - powiedział cicho, całkowicie nie świadomy.

--
* Wybrany/Wybranek. Zależy od kontekstu.
Tamashi westchnął, czując oplatające go ramiona chłopaka. No tak. Mógł się tego spodziewać.
Nie wiedział, co znaczy słowo przez niego wypowiedziane, ale postanowi, że zapyta o to... Wieczorem. W sumie, dobrze mu zrobi takie spanie. Odpocznie trochę po ostatnich wydarzeniach.

Gdy obudził się kilka godzin później, słońce było jeszcze dość wysoko na niebie. Zasłony jednak dość szczelnie go zasłaniały. Smok mruknął, rozprostowując stopy i łydki, zaraz ponownie opadając na pościel.
Wampir ziewną, szczerząc uroczo kiełki. Przeciągnął się i przetarł powieki niczym dziecko. Po chwili znów ziewnął i otworzył oczy. Spojrzał mało przytomnie na smoka.
- Co ty tu... Ah, no tak - zaczął, po czym przypomniał sobie, gdzie zasnął.
-"No tak"... - powtórzył jego westchnienie smok, obracając się do niego przodem. - Jeszcze dzień.

Było już co prawda wczesne popołudnie, ale nie chciało się Tamashiemu wstawać. Czuł tylko lekki dyskomfort, będąc w łóżku o tej godzinie. Starał się nie być aż tak leniwy.
Zmarszczył brwi, patrząc na niego mało przytomnie.
- Wstałem za dnia? - mruknął, a potem pokręcił głową. Przysunął się do niego, delikatnie przesuwając palcami po jego włosach.
- Wyspałeś się? - zapytał cicho. Starał się skupić na mężczyźnie, by nie myśleć o jego krwi i swoim głodzie.
Tamashi spojrzał na niego podejrzliwie i odsunął się trochę.

-Tak - mruknął, gdy nagle coś mu się przypomniało. - Co znaczy słowo "Tamanea"?

Zastanawiało go to trochę. W sumie, chłopak mógł mamrotać słowa zupełnie nic nie znaczące, w końcu znajdował się w stanie pół-snu. Tamashi przekrzywił głowę i dotknął ostrożnie, tak, aby go nie wystraszyć, pająka na jego szyi.
Chłopak drgnął, patrząc na niego uważnie, gdy został dotknięty w szyję. Nie cofnął się jednak, stwierdzając, że musi zacząć ufać smokowi.
- "Tamanea"? To po autynocku. "Wybrany". Albo "wybraniec" zależy,od kontekstu. Czemu pytasz? - uniósł lekko brew, patrząc na starszego z lekki zdziwieniem.
Tamashi ściągnął brwi, wyraźnie zaniepokojony. Cofnął swoją rękę, opierając się na niej na posłaniu.

-Mruknąłeś to pod nosem, gdy spałeś - odparł, przypatrując mu się uważnie.

Nie wiadomo w sumie, czemu panikował. To, że chłopak wymamrotał to akurat przy ściskaniu smoka, nic nie znaczyło. Równie dobrze, coś mogło mu się śnić.
Zmarszczył brwi, odwracając się na plecy i patrząc w sufit.
- Hm... Nie pamiętam, o czym śniłem, ale... Hm. Senne mżawki - mruknął, kręcąc głową. Przeciągnął się i znów spojrzał na mężczyznę. Milczał przez chwilę, po czym z niewinną minką zapytał:
- Mogę cię pocałować?
-Nie - Tamashi wytknął mu po szczeniacku język, przysuwając się jednak do niego. - Ale możesz zrobić co innego.

Poczuł ulgę, widząc zwyczajną reakcję chłopaka. Nie chciał tutaj żadnych "poważnych rozmów". Nie miał na to ochoty i nastroju. Uśmiechnął się do wampira opierając się na wyprostowanych rękach i wyraźnie czekając na to, co ten zrobi.
- Coś innego? Mam to zinterpretować po swojemu? - uśmiechnął się do niego, przysuwając się bliżej. Wsunął dłonie pod jego koszulę, drapiąc lekko po torsie.
- Jakbyś chciał, żebym to zinterpretował? - mruknął, przysuwając do niego twarz i liznął jego wargi.
Tamashi odchylił głowę tak, by ten nie mógł dosięgnąć jego warg.

-Ustami robi się różne równie miłe rzeczy - odparł, uśmiechając się kącikiem ust.

Ułożył się wygodniej, na plecach, by po chwili zamknąć oczy i ziewnąć cicho.
Parsknął śmiechem, patrząc na niego złośliwie.
- Na przykład przystawia się je do szyi i wbija w nią kły? - mruknął ironicznie, ale posłusznie zsunął ręce w dół. Opuścił spodnie starszego do połowy uda i dotknął jego męskości. Zsunął się całym ciałem i przesunął językiem po penisie starszego.
Tamashi wygiął się w delikatny łuk i mruknął cicho, kładąc dłoń na głowie wampira. Przeczesał jego włosy masując skórę i oddychając głęboko. Po chwili opadł bezwładnie na pościel, chcąc więcej.
Wampir uśmiechnął się pod nosem, po czym wykorzystał swoją wiedzę teoretyczną w praktyce, by doprowadzić smoka do orgazmu. W pierwszym odruchu chciał wypluć spermę, ale przemógł się i przełknął ą. W końcu ani go to nie zabije ani nie przytruje. Podciągnął się w górę, opierając się na łokciu i patrząc na smoka z nikłym uśmieszkiem.
- Taka interpretacja się podoba? - powiedział, przekrzywiając główkę.
Tamshi odetchnął kilka razy i przeniósł wzrok na chłopaka. Musiał przyznać, że było dobrze.

-Bardzo mi odpowiada - mruknął, zdejmując rękę z jego głowy i podciągając spodnie.

Obrócił się na bok, tyłem do wampira. i oparł policzek na otwartej dłoni. Westchnął cicho i zamknął oczy.
Skrzywił się lekko, czując się... dziwnie wykorzystany. Pokręcił głową, wstając z łóżka. Przeciągnął się i podszedł do kotary. Dotknął przez nią szyby, czując ciepło.
I głód. Ogromny głód.
Warknął cicho, uderzając ręką lekko w szybie. Kotara zafalowała, wpuszczając światło słoneczne wprost na odkryty tors wampira. Shanae syknął, szybko poprawiając kotarę.
- Chrzanione słońce - mruknął pod nosem, patrząc jak poparzenia powoli się regenerują. Czuł się jak w klatce, nie mógł wyjść, a jednocześnie nie chciał przebywać w jednym pokoju ze smokiem. Być może dlatego, że on jko pierwszy potraktował go jak, nie przymierzając, dziwkę. Wampir uśmiechnął się pod nosem drwiąco, idąc ku drzwiom. Może jednak uda mu się prześlizgnąć...
Ziewną. Chciał spać, ale nie byl pewny, czy tu.
Tamashi obrócił się do niego i obserwował jego czyny z zaciekawieniem. Wstał, podpierając się na wyprostowanej ręce.

-Będziesz paradował w pełnym słońcu, do tego bez koszuli? - zapytał, przypatrując mu się.
- Jeśli będę się trzymał z dala od okien, nic mi się nie stanie - odparł, po czym popatrzył na niego złośliwie przez ramię.
- Zawsze mogę powiedzieć, że to przez pewnego, złego smoka - przeciągnął się, a potem odchylił głowę, głaszcząc tatuaż.
-Złego? - zapytał smok, wstając z posłania. - Myślę, że jestem dla ciebie wyjątkowo łaskawy.

Usiadł za biurkiem i wyjął z jednej z szuflad jakieś dokumenty. Rozłożył je na blacie, włączając lampkę. Przeglądał papiery, co jakiś czas wprowadzając poprawki lub coś podpisując.

-Zostałeś pochwalony za okradzenie mnie? - zapytał wampira, nie kryjąc urazy i nadal gapiąc się na dokumenty.
- Jak miałbym zostać pochwalony za coś, co spaprałem dokumentalnie? - zapytał, unosząc brew. Podszedł do smoka i, stojąc za nim, pochylił się, opierając brodę o jego ramię.
- Nie bocz się - mruknął, wyjmując z kieszeni jeden z naszyjników smoka. Położył go obok dokumentów i wyprostował się. Podszedł do łóżka i uwalił się na nim wygodnie, uśmiechając do smoka n wpół złośliwie.
Tamashi westchnął i wziął w dłoń naszyjnik, obracając go między palcami.

-Nie boczę się - powiedział, kierując wzrok na chłopaka. - Jestem bardziej zły na siebie.

Powrócił oczami na błyskotkę i odpiął zamek. Naszyjnik wykonany był w całości ze srebra. Sam łańcuszek był delikatny, lecz przywieszka wyglądała niezwykle widowiskowo. Była wielkości połowy dłoni i w kształcie przypominająca zaokrągloną literę "T" (w domyśle pierwsza litera imienia Smoka), z małymi, brylantowymi pajączkami na cieniutkiej pajęczynie.

Tamashi wstał i podszedł do łóżka na którym leżał chłopak. Zawiesił mu ozdobę na szyi i pogłaskał jego kark.

-Należy ci się - odparł. - Można powiedzieć, że zdołałeś wykiwać smoka... A to chyba nie lada sztuka.
Chłopak uśmiechnął się kącikiem ust, łapiąc smoka za koszulę i przyciągając do siebie. Pocałował go mocno i puścił, odpychając lekko.
- Można tak powiedzieć. Szkoda tylko, że nie w taki sposób, jaki chciałem, ale... Może to nawet lepiej - uśmiechnął się złośliwie, bawiąc się naszyjnikiem.
- Lubisz pająki. To dlatego tak cię ciągnie do mojego tatuażu - to nie było nawet pytanie, tylko od razu stwierdzenie. Chłopak przyglądał się smokowi przeciągle, spod na pół przymkniętych powiek.
Tamashi uśmiechnął się i przysiadł na krawędzi łóżka.

-Uwielbiam pająki - przyznał. - Ten wisiorek był robiony na moje specjalne zamówienie, zapłaciłem za niego majątek. Dziwię się, że to stowarzyszenie nagrodziło cię aż tak hojnie.

Wyciągnął rękę i dotknął robala na szyi wampira.
Roześmiał się, pozwalając mu dotykać swojej szyi.
- Jesteśmy bractwem, nie "stowarzyszeniem", nie spotykamy się na wspólnych obiadkach. Po za tym... Nie bądź naiwny. Nie chodzi o to, by mnie wynagrodzić. Jeśli coś spieprzę, będę musiał zapłacić. No i czasem trzeba kogoś przekupić... - zaczął bawić się wisiorkiem.
- Nie mam pojęcia, jak długo będę mógł go nosić. Szczególnie, że takie ozdoby nie są mile widziane w bractwie - mruknął cicho.
Tamashi ułożył dłoń na jego szyi i westchnął, słuchając słów wampira.

-Schowaj go - powiedział, zamykając oczy i odchylając głowę.

Nie zdawał sobie sprawy, że eksponował teraz swoją szyję. W ogóle, zapomniał, że chłopak przyszedł tu z problemem, który mogła rozwiązać tylko krew smoka. Nagle przypomniał sobie jednak. Powrócił wzrokiem na twarz chłopaka i przekrzywił głowę.

-Nadal jesteś głodny...? - zapytał cicho.
Czerwień zaświeciła w oczach chłopaka, gdy spojrzał na jego szyję.Odwrócił jednak wzrok i zamknął oczy, uspokajając się. Kiwnął bez słowa głową na pytanie starszego. Wziął kilka głębszych wdechów, starając się kontrolować.
Tamashi przeklą w myślach na własną głupotę. I niby po co on to roni?
Wyciągnął nadgarstek, uprzednio podwijając rękaw koszuli, w kierunku Shanae i westchnął pod nosem.

-Pij - powiedział, nie patrząc na niego. - Ale to już naprawdę ostatni raz...
Wampir popatrzył na niego, zaskoczony. Przysunął się jednak, ostrożnie łapiąc jego nadgarstek. Pochylił się i złożył na nim ciepły pocałunek. Wysunął kły i delikatnie wbił kły w skórę, jednocześnie skupiając się, by wysłać mu lekki impuls. Uczył się tego, by ofiary czuły przyjemność, gdy będzie je gryzł, jednak rzadko tego używał. Ale teraz uważał to za jak najbardziej potrzebne. Cofnął delikatnie kły i zaczął pić, wciąż wysyłając starszemu lekkie, ciepłe impulsy przyjemności, które od miejsca ugryzienia miłym dreszczem rozchodziły się po ciele smoka. Przymknął oczy.
Tamashi odchylił do tyłu głowę i rozchylił powieki. Nie wiedział czemu, ale czuł... Przyjemność. Rozkoszne dreszcze rozlewały się po jego ciele, mając swoje źródło w nadgarstku. Westchnął cicho i zacisnął oczy.
Pożywiał się chwilę, nie zaprzestając wysyłać impulsów. W końcu zalizał ranki i cofnął się, puszczając jego nadgarstek. Popatrzył na smoka uważne, szukając oznak, czy go bolało.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho.
Tamashi otworzył powoli oczy i wyprostował się. Odetchnął kilka razy.

-Dobrze - odparł w końcu. - Ale nie licz na to więcej.

Czy miał się przyznać przed Shanae, że właściwie, to czuł się wspaniale? A jeśli to był przypadek? Smok pokręcił głową, wstając z posłania. Spojrzał na zasunięte zasłony i dostrzegł, że coraz mniej światła się przez nie przedostaje. Niesamowite, jak szybko mijał mu ten dzień.

-Jeśli pomaga ci tylko smocza krew - powiedział niezbyt miło, odwracając się w jego stronę. - Następnym razem idź i szukaj pomocy w mieście, anie u mnie.
- Wiem. To był idiotyczny pomysł, by zwrócić się z tym do ciebie - powiedział, kiwając głową. Powoli wstał i podszedł do mężczyzny. Założył mu ręce na szyję, stając na palcach i składając delikatny, niemal czuły pocałunek na jego wargach.
- Wiem, że podzielenie się ze mną twoją krwią wzbudza w tobie sprzeciw... tym bardziej jestem ci wdzięczny - powiedział cicho, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. Pogłaskał mężczyznę po policzku i odsunął się z cichym westchnieniem.
- Trochę to głupie... Ale będzie mi cię brakować, jak mnie stąd zabiorą.
-Wiadomo, że będzie ci mnie brakować - powiedział, ponownie siadając na posłaniu. - Jestem niesamowity w łóżku.

Mówił to bardziej w żartach, niż na serio, jednak nie miał siły podkreślić tego żadnym ruchem. Czuł, że chłopak trochę za bardzo się do niego przywiązał. Westchnął i oparł brodę na otwartej dłoni. Cisza, jaka w tym momencie panowała w pokoju, była niezwykle odprężająca.

-Dobrze, że obaj wiemy, że to tylko seks - powiedział, aby utwierdzić Shanae w przekonaniu, że smok nie jest skory do tworzenia związku.

Opadł na łóżko i przymknął oczy.
Chłopak spojrzał na starszego unosząc brew, po czym roześmiał się perliście.
- Och, nie mów, że pomyślałeś, iż się do ciebie przywiązałem? - powiedział z kpiną, rozbawiony tą myślą. Z drugiej strony, jeśli tak starszy myślał, to miło połechtał jego ego. W końcu udało mu się wmówić smokowi, że mu zależy... Pokręcił z rozbawieniem głową, przeciągając się i podchodząc do okna. Szybko rozsunął zasłony, mrucząc zadowolony na delikatne światło księżyca. Właściwie, zawsze ciekawiło go piękno zachodu słońca. Czy naprawdę to było takie piękne? Jak wyglądało? Co sprawiało, że było to niezwykłe? Zerknął na smoka, ale zrezygnował z pytania go o to. Zastukał paznokciami w szybę.
-Przecież powiedziałem "Dobrze, że obaj wiemy..."! - westchnął.

Dobra, obawiał się, że chłopak się zaangażował, ale nie musiał od razu się do tego przyznawać. Prychnął tylko i wstał z łóżka. Podszedł do drzwi i otworzył je zamaszystym ruchem.

-Słońce zaszło, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś dał mi już święty spokój.

Nie wiedział, na co był wściekły. Może na samego siebie, bo na prawdę pomyślał, że chłopak mógłby się do niego przywiązać?
Chłopak zmrużył oczy, patrząc ciekawie na wściekłego smoka. Pokręcił głową i ruszył do drzwi.
- Jak zechcesz, smoczku. Dam ci święty spokój i to na długi czas - powiedział, a mijając go posłał mu złośliwie całusa. Przez chwilę, miał ochotę pożegnać się z nim w inny sposób, gdyż tej nocy ojciec miał po niego przyjechać, ze względu na jakąś misję, którą Shanae miał dostać. Stwierdził jednak, że może nie ma potrzeby, by żegnać się w czulszy sposób z kimś, kto miał go za... zabawkę? Łatwy seks?
Wampir tego nie wiedział. Tak samo nie wiedział, czemu świadomość tego zakuła go niemile. Zacisnął jednak zęby i szybko zszedł do głównego holu i kiwnął ojcu. Po takich bzdetach jak usprawiedliwienie jego kiku-, bądź kilkunastu, dniowej nieobecności wsiadł z nim do czarnego powozu.
Tamashi zatrzasnął z wściekłością drzwi i oparł się o nie. I niby na co się tak wściekasz?! - warknął na siebie w myślach. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Dostrzegł Shanae wsiadającego do jakiegoś czarnego powozu. Cofnął się, zaglądając do swojej szafy i wyjął z niej ciemno fioletowe spodnie. Założył je na siebie i powrócił do okna,otwierając je. Prychnął pod nosem i wskoczył na parapet. Rozłożył skrzydła, i zeskoczył, od razu energicznie nimi poruszając. Leciał, cały czas obserwując powóz, jednak lekko z boku, zasłonięty drzewami. Nie mógł pozwolić, aby Shanae się o tym dowiedział.Bo niby jak by mu to wytłumaczył?
Shanae delikatnie wślizgnął się do pomieszczenia, od razu zamykając drzwi i szybko podchodząc do okna. Zakrył je kotarami, nie pozwalając porannym promieniom słońca dostać się do środka. Spojrzał na łóżko i uśmiechnął się, widząc śpiącego tam smoka. Zdjął buty i władował się delikatnie pod kołdrę.
- Cześć, smoczku. Pora wstawać, zazdrośniku cholerny - mruknął mu do ucha, po czym... ugryzł go w szyję. Nie, nie zamierzał się pożywić, nawet nie przebił skóry smoka. Chciał go tylko obudzić.
Tamashi rozbudził się trochę, gdy usłyszał zasuwające się w jego pokoju zasłony. Za chwilę poczuł znajome ciało przy swoim boku i mruknął, dziwnie zadowolony. Przyciągnął do siebie chłopaka, nie otwierając oczu i szepnął mu do ucha.

-Masz z tym problem? - zapytał cicho, pozwalając mu się ukąsić w szyję.
- Że jesteś zazdrosny? Jakby jeszcze było za co, to nie - mruknął, lekko kąsając jego szyję. Wtulił się w niego z pomrukiem, zdziwiony tak miłym powitaniem. Pogłaskał go delikatnie po policzku i oderwał się od jego szyi, przysuwając za to do ust i muskając je lekko swoimi wargami.
- To czemu smoczuś był taki zły?
Tamashi mruknął i przedłużył pocałunek.

-Bo twój smoczuś cię śledził i dowiedział się nieładnych rzeczy - odparł, kładąc swą dłoń na jego biodrze i przysuwając go do siebie. Poprawił opatulającą ich kołdrę i zamknął spokojnie oczy.
- Ooo, jakich nieładnych rzeczy dowiedział się mój smoczuś? - mruknął z rozbawieniem wampir, nie mniej z lekka zdziwiony tą deklaracją przynależności. Głaskał włosy starszego, bawiąc się nimi.
-Dowiedział się, że jego nietoperek lubi striptiz i fetysze - odparł. - I rogate wybryki natury.

Pocałował go zaborczo w szyję, wdychając przez chwilę jego zapach. Choć czuć było od Shanae coś, w rodzaju krwi, to Tamashi powoli się do tego przyzwyczajał. Mruknął i wścibił nos w jego czerwone włosy.
- Gdyby smoczuś zapytał, dowiedział by się też, iż 'nietoperek' lubi striptiz i fetysze, ale nic złego nie robił z rogatym wybrykiem natury - odparł, uśmiechając się delikatnie. Zamruczał, odchylając głowę, pokazując przy tym tatuaż. Przymknął oczy, bawiąc się włosami starszego.
-Teraz mnie to nie obchodzi - mruknął starszy, odprężając się. - Jesteś tu ze mną, mnie całujesz i mój zapach wdychasz, nie jego. Wszystko jest w porządku.

Podkulił odrobinę nogi, czując, że stopy wystają mu spod kołdry, marznąc. Wzdrygnął się, opierając swój policzek na policzku wampira.

-Czemu zawdzięczam twoją wizytę?
Mruknął z lekkim niezadowoleniem, gdy przypomniał mu się powód wizyty.
- Gdyż... Miałem niespodziewanego gościa pod prysznicem. I zanim się wściekniesz, z góry mówię, iż do niczego nie doszło. Otóż, ten gość widział nas w czasie... twojego udowadniania mi w klasie, że jesteś lepszy od rogatego. I przedstawił mi pewną propozycję - wampir przymknął oczy.
- Zamierza wygadać wszystko, co widział. Dał mi jednak wybór - albo kropnie nas obu... Albo tylko ciebie.
Tamashi leżał bez ruchu, trawiąc usłyszane przed chwilą słowa. Pięknie. A taka piękna noc się zapowiadała. Zastanawiał się, co robić. To, że zostanie wywalony z roboty, było już pewne. Chyba, że jakoś zmusi tego bachora do milczenia... Z reguły nie rozwiązywał spraw za pomocą przemocy. Ale może gdyby go po p prostu zabić?

Skierował wzrok na oczy wampira i uśmiechnął się kpiąco.

-I co? - zapytał. - Już poleciał na mnie nakablować?
- Nie - wampir ziewnął, pokazując kiełki. Co jak co, ale był już ranek. Robił się senny, nic na to nie mógł poradzić. Ułożył się wygodnie, zamykając oczka i układając się do snu.
- Przyszedłem do ciebie, bo można by go jakoś... uciszyć. Problem po lega na tym, że zabicie go było by zbyt drastycznym posunięciem.
-Czemu zbyt drastycznym? - zapytał smok, patrząc na niego uważnie. - To tylko jakiś dzieciak, kogo on obchodzi?

Aż nie poznawał siebie. No i Shanae. Niby czemu wampir mu pomaga, skoro sam bez problemu może uniknąć kary?
Wampir prychnął przez sen.
- Są rzeczy, których się nie robi na własnym podwórku, nie sądzisz? - powiedział cicho Wyglądało to tak, jakby mógł rozmawiać ze smokiem racjonalnie przez sen. Minusem dla niego było to, iż nie panował nad słowami.
Tamashi zmarszczył brwi i przyglądał się chłopakowi.

-Nie wiem - powiedział. - Ja nie widzę w tym problemu.

Ułożył dłoń na głowie Shanae i przeczesał jego włosy. Ucałował go w czoło, nie myśląc za bardzo, po co to robi. Przeniósł dłoń na jego kark, masując go delikatnie opuszkami palców.

-Cieszę się, że jesteś - mruknął cicho.
- Więc sprzątnę go - mrukną przez sen wampir. Wtulił się w starszego chętnie, mrucząc cicho.
- Wiem. Też się cieszę - powiedział cichutko, chowając nos w zagłębieniu szyi smoka. Głaskał go po plecach paznokciami.
Smok uśmiechnął się, całując chłopaka w czerwone usta. Gładził delikatnie jego podniebienie, starając się nie zranić języka o wystające kły.

-Nie kochajmy się dzisiaj - powiedział cicho, powracając jednak chętnie do jego ust.

Dość miał na jakiś czas seksualnych zbliżeń. Zaspokoił swoje żądze w stu procentach, dzisiejszej nocy.
Chłopak poczuł się, jakby ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody. Otworzył gwałtownie oczy i uniósł się na łokciu.
- My się nie "kochamy". My tylko ze sobą sypiamy, czyż nie? - powiedział, patrząc na mężczyznę zaniepokojony. Związek nie był dla niego. Miłość tym bardziej. Wywróciło by mu to cały świat do góry nogami, a nie mógł aż tak ryzykować, nie będąc pewnym, na czym stoi.
- Czy to nie ty mówiłeś, że to "tylko seks"? Zmieniło się coś w tym względzie?
Tamashi otworzył oczy wpatrywał się w chłopaka z niezrozumieniem.

-Nic się nie zmieniło - odparł cicho i powoli, jakby utwierdzając w tym również siebie. - To po prostu synonim.

Nie myślał za bardzo, gdy wypowiadał tamto zdanie. W każdym bądź razie, chodziło mu po prostu o seks, co za różnica, jakiego określenia by użył? Musiał przyznać, że "Kochanie się" brzmiało dość poważnie.
- Nie strasz mnie tak więcej - westchnął wampir, opadając z ulgą na łóżko. Nie mógł sobie pozwalać na takie rzeczy. Już samo to, że ma niby układ ze smokiem było nie poprawne. Przeciągnął się i spojrzał na smoka.
- Nazywajmy rzeczy po imieniu, bo inaczej wplączemy się w jakieś nieporozumienia - uśmiechnął się do niego lekko i przysunął, całując go delikatnie.
Tamashi pokiwał głową, oddając pocałunek. Nagle zmienił zdanie, jakby się rozbudzając.

-A może jednak cię zerżnę, co? - zapytał, "nazywając rzeczy po imieniu".
- Gdybyś miał mnie rżnąć, musiał byś mi zapłacić. Ale możesz uprawiać ze mną seks - powiedział spokojnie, lekko marszcząc brwi. Zmrużył oczy, patrząc na niego.
- Nie przeginaj raz w jedną raz w drugą stronę.
Tamashi przewrócił oczami, patrząc na chłopaka z politowaniem.

-No tak. Bo ty akurat jesteś tak w tym wszystkim doświadczony, że powinieneś mnie pouczać - mruknął.

Jego stopy odpadły na podłogę, gdy podniósł się do siadu. Przeciągnął się, wzdychając głośno.

-Mógłbym ci płacić - powiedział. - Może nawet powinienem.
Oczy wampira zabłysnęły czerwienią.
- To może sam już sobie odbiorę swoją zapłatę? - warknął, nagle obejmując go od tyłu. Złapał go mocno i wbił kły w jego szyję, pożywiając się. Jednocześnie, tak jak wcześniej, zaczął wysyłać mu impulsy przyjemności, tym razem silniejsze.
Był wściekły. I z jakiegoś powodu poczuł się zraniony.
Choć mężczyzna znów poczuł dziwną przyjemność z bycia "zwierzyną", nie przysłoniło mu to rozsądku. Skumulował siłę w ramionach i oderwał od siebie wampira, wstając szybko. Od razu przyłożył dłoń do ran na szyi.

-Mówiłem ci coś chyba, gdy ostatnio tu byłeś! - warknął wściekły. - Ja biorę twoje ciało, a ty nie masz nic w zamian, to chyba prosty układ?! Dam ci pieniądze i wisiory, ale odpierdol się wreszcie od mojej krwi - wysyczał.

Czuł się dziwnie rozjuszony. Dawno nie był tak agresywny.
Wampir uśmiechnął się trochę przerażająco.
- No to koniec z układem, bo tylko twoja krew jest interesująca - odparł kpiąco, wstając spokojnie. Dzień czy nie, nie musi tu zostawać. Założył spokojnie buty i znów rzucił się na mężczyznę, tym razem zalizując rany. Natychmiast cofnął się, gdy już osiągnął swój cel.
- Nie potrzebuję pieniędzy. Nie potrzebuję błyskotek. Rżnięcia u ciebie też nie szukam, bo to mogę mieć gdzie indziej - wzruszył ramionami.
-Świetnie - burknął mężczyzna. - Żadnego układu nie było, sam tutaj przyłaziłeś.

Wytarł czerwoną od krwi rękę w pościel i przysiadł na niej, lekko wypompowany. Nie chciał się kłócić, polubił tego wampirka.

-A więc idź "gdzie indziej" - powiedział, nie patrząc nawet w jego kierunku. - Miłego podnoszenia ogona - odparł po chwili, przenosząc wreszcie na niego wzrok.
- I tak musiał bym zacząć znowu kogoś szukać. Ty przecież niedługo wylecisz, ne? - spojrzał na niego z kpiącym uśmiechem.
- Tylko mnie nie śledź znów, jak już stąd wyjdę - dodał złośliwie, otwierając drzwi. Zmrużył lekko oczy przed światłem i zrobił krok na schody. Zastanawiał się, jak ominie plamy słońca, ale doszedł do wniosku, że po prostu się przypali.
Mężczyzna patrzył na Shanae z odrazą, by po chwili zatrzasnąć za nim drzwi. Oparł się o nie ciężko i zsunął po nich na podłogę. Ukrył twarz w dłoniach, oddychając głęboko. Był zmęczony.
Wampir pokręcił głową i zwalczył chęć, by wrócić do środka i przepraszać. Zszedł po schodach, olewając okrzyki przerażenia, gdy przechodził wśród innych z na wpół przypalonym ciałem. Miał za dużo własnych kłopotów. Warknął wściekle i uderzył pięścią w ścianę.
Tamashi wrzucił do walizki ostatnie spodnie, zabierając się po chwili za kolejną półkę w jego szafie. Był wściekły. Kilkadziesiąt minut temu został razem z Shanae wezwany do gabinetu dyrektora, by zaraz potem dowiedzieć się, że Smok ma opuścić budynek w tempie natychmiastowym. Przysiągł sobie, że gdy tylko spotka tego małego wypierdka, rozszarpie go na strzępy.
Był wkurzony nie tylko na niego, ale też na siebie. Mógł nie uzależnić się tak od czerwonowłosego Wampira. Mógł dać sobie z nim spokój, kiedy jeszcze miał szansę. Może tym sposobem uniknąłby zwolnienia.

Było już jednak za późno. A teraz, gdy za drzwiami czekali na niego mężczyźni wezwani przez Dyrektora, mógł tylko warczeć na swoją głupotę i nieostrożność. I już planował zemstę. Shanae był w tym momencie jego, a Smok swoich własności pilnował jak lwica.
Wampir klną w myślach, wściekły i rozżalony. Dyrektor nawet nie chciał słuchać wyjaśnień, co jeszcze bardziej rozwścieczyło wampira.
A teraz wspinał się po wierzy sprawnie, gramoląc się do okna smoka. I mimo, że wcześniej śmieszył go każdy przejaw romantyzmu, nie zauważał ironii sytuacji.
Złapał się parapetu i sprawnie wskoczył do gabinetu byłego już nauczyciela. Był świadomy, że ten może być na niego wściekły, ale chciał go jeszcze zobaczyć.
Co dziwne, ani razu nie pomyślał, że wyjazd Tama jest równoznaczny z zaprzestaniem żywienia się jego krwią, co równa się śmiercią wampira.
Tamashi obrócił się w stronę okna, słysząc coś. Mimo wszystko, poczuł radość na widok swojego wampirka. Wrzucił do walizki koszulę, którą aktualnie miał w ręku i podszedł do okna, po chwili przywierając torsem do klatki piersiowej chłopaka. Przycisnął go do siebie, obejmując ciasno jego szyję.
Wampir zamrugał, mimo wszystko nie spodziewając się tak miłego przywitania. Objął mężczyznę mocno w pasie, wtulając się weń. Nie wiedział, czy powinien coś powiedzieć, ani jakich słów użyć, jeśli już miał by się odezwać. Wtulił więc głowę w jego szyję, głaszcząc dłońmi jego plecy i włosy.
Tamashi zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Nie wiedział, jak się zachować. Chciał jakoś cofnąć to wszystko, zmusić tego małego bachora do milczenia, uciszyć go. Nie chciał odchodzić z wieży. Nie chodziło nawet o posadę, jaką tu dostał. Wszędzie będzie mógł przecież znaleźć taką pracę pracę. Chodziło o miejsce, o ludzi. O Shanae.

-Nie pilnują cię? - zapytał tylko, na powrót rozwierając powieki i wpatrując się w czarną noc.
- Próbowali - mruknął tylko, nie puszczając starszego. Jego oczy lśniły lekko w półmroku, gdy odsunął lekko głowę, by spojrzeć smokowi w twarz. Nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. Jak się "pożegnać".
- Dokąd pójdziesz? - zapytał cicho, niepewny czy powinien, czy może o to pytać.
Tamashi westchnął i popatrzył na Shanae z nieodgadnionym wyrazem.

-Pewnie do rodzinnego domu - powiedział. - Ale nie na długo - dodał po chwili i spojrzał na chłopaka z nową mocą. - Nie pozwolę im zabrać cię ode mnie.
- Co zamierzasz? - zapytał, patrząc na niego z pewnego rodzaju fascynacją. Z drugiej strony poczuł gwałtowny sprzeciw wewnątrz siebie, czując się "przywłaszczony". Jednak nie przeszkadzało mu to w dalszej zabawie włosami starszego, których kosmyk miał nadal w fiolce powieszonej na szyi.
Tamashi odwrócił wzrok i mrugnął kilka razy.

-Jeszcze nie wiem - powiedział zgodnie z prawdą. - Ale nie zostawię tak tego. Nikt nie pozwolił nam się wytłumaczyć, skazując cię tym samym na śmierć. Nie dopuszczę do tego.

Słyszał pewność w swoim głosie i przestraszył się tego. Pogubił się, czy walczy o swoją własność, czy po prostu o Shanae.
Wampir na chwilę spuścił wzrok, przełykając ślinę.
- Każdy kiedyś umiera - mruknął cicho, choć musiał przyznać, że słowa smoka sprawiły, iż zrobiło mu się ciepło w środku.
- I... Wplątanie się w kłopoty większe niż teraz może ci zaszkodzić. Bardzo - powiedział powoli, próbując samego siebie przekonać, że ma rację. Jego ciało jednak dawało wyraźne sygnały, że mimo wszystko boi się, ukazując to w mimowolnym wtuleniu się w smoka bardziej, niczt\ym przy szukaniu poczucia bezpieczeństwa.
Tamashi odsunął chłopaka na odległość ramion, patrząc na niego przenikliwie.

-Słuchaj - powiedział. - Nie wiem, czemu to wszystko robię. Nie wiem, czemu nie zostawię cię w cholerę i po prostu nie znajdę innej pracy. Nie rozumiem siebie i to mnie przeraża.

Cofnął się o kilka kroków, odwracając się po chwili do kufra. Wrzuciłem do niego niedbale rzeczy, które leżały na łóżku, gotowe do spakowania.
- Jesteś smokiem. Posiadłeś mnie. Twoja natura upiera się teraz, że należę do ciebie i nikt nie ma prawa ci mnie odebrać - powiedział powoli, udając, że dla niego to wystarczające wyjaśnienie. Przysunął się do niego i objął go od tyłu.
- Będę mógł cię odwiedzić w twoim domu jakoś niedługo? - zapytał, głaszcząc go po torsie.
Smok położył dłonie na dłoniach wampira, opierając głowę na jego ramieniu. Choć Shanae był o wiele niższy, Tamashiemu było dość wygodnie.

-To chyba oczywiste, że musimy się spotykać - odparł, przyciskając jego ręce do swojego brzucha.
Uśmiechnął się kącikiem ust, przymykając oczy. Pocałował go lekko w policzek, zaciskając palce na jego koszuli.
- Napisz mi, jeśli będziesz się wybierał gdzieś... - mruknął cicho, w duchu uśmiechając się w duchu z tak dramatycznych wypowiedzi. Ale musiał pytać, chciał mieć przynajmniej złudzenie, że będą mieli kontakt.
-Oczywiście - powiedział, zastanawiając się, ile czasu im pozostało.

Odpowiedź przyszła sama, w postaci krzyku z korytarza.

-Dziesięć minut - wrzasnął jeden z mężczyzn stojących za drzwiami.

Tamashi westchnął i obrócił się przodem do wampira. Ułożył dłoń na jego policzku i pogłaskał go w czułym geście. Po chwili położył dłonie na jego ramionach i posadził go na posłaniu.
Odwrócił się do kufra i kontynuował pakowanie.
Po kilku minutach walizka była dopięta, a on gotowy do wyjścia. Zamiast tego, usiadł jednak obok swojego Shanae i złapał go za dłoń.

-Chciałbym, abyś porządnie się teraz napił - odparł. - Mogę być słaby, jakoś dam radę, ale proszę cię, pij tyle, aby było ci niedobrze. Nie wiem, za ile się spotkamy.
Shanae przełknął ślinę, patrząc na niego.
- Szyja? - zapytał cichutko, nie wiedząc, gdzie ma ugryźć starszego. Przysunął się do niego, przesuwając dłonią p jego ramieniu. Przechylił się i pocałował go powoli i czule.
Tamashi pokiwał głową, po czym oddał pocałunek. Objął go za kark i pomasował delikatnie skórę. Westchnął, odrywając się od niego.

-Tylko proszę cię, zrób to porządnie - ponowił swoją prośbę, odwracając się bardziej w jego stronę.
Kiwnął głową i przysunął się do niego, powoli odgarniając włosy z jego szyi. Odchylił lekko jego głowę i przysunął wargi do jego skóry. Pocałował go delikatnie, po czym wbił kły w jego ciało. Zaczął wysyłać mu impulsy, jak zawsze, jednocześnie pożywiając się. Przymknął oczy, mając trochę wątpliwości co do "porządnego" posiłku.
Tamashi zamknął oczy i odchylił do tyłu głowę, kładąc rękę na plecach młodszego. Westchnął cicho, czując przyjemność rozchodzącą się po jego ciele. Położył wolną dłoń na szyi chłopca i przycisnął go do siebie. Chciał, aby to trwało jak najdłużej.
Pił z niego do czasu, aż starszy był osłabiony. Nie na tyle, by nie móc samemu chodzić, ale na pewno przyda mu się długi sen i dobre pożywienie. Zalizał rany smoka i odsunął się, głaszcząc go uspokajająco po karku i ramieniu.
Tamashi oparł się na wyprostowanej ręce i odetchnął cicho. Otworzył oczy dopiero po paru chwilach, wyciągając wolną dłoń i kładąc ją na czuprynie Shanae.

-Wyślę do ciebie korespondencję, lub sam przylecę - odparł, podnosząc powieki, po czym nachylił się nad wampirem i ucałował go w czoło.

Wstał powoli z posłania, sprawdzając na co może sobie pozwolić. Pochylił się nad kufrem i otworzył go, wydobywając po chwili chustkę. Przewiązał ją sobie szyję i ponownie zamknął bagaż.
Wstał również, patrząc na poczynania smoka.
- Pokaż - powiedział cicho, podchodząc i rozwiązując mu chustę. Po chwili sam mu ją zawiązał, tworząc z niej fantazyjny dodatek do ubrania smoka, jak i zasłonkę, by nie było widać śladów po kłach. Stanął na palcach i pocałował go namiętnie, głaszcząc czule po policzku.
Dziwnie się poczuł, gdy Shanae wiązał mu chustkę. Jak mąż wyprawiany do pracy. Odetchnął głęboko i zaśmiał się w duchu z własnej głupoty.

Choć czuł w ustach smak własnej krwi, oddał pieszczotę z namiętnością. Położył dłoń na ramieniu chłopaka i dopchnął go do siebie. Tamashi pogłębił pocałunek tam mocno, że ich zęby otarły się o siebie, wywołując u obu nieprzyjemne uczucie. Smok więc odwrócił głowę lekko zażenowany.
Złapał go lekko za podbródek dwoma palcami, odwracając jego twarz ku sobie. Uśmiechnął się do niego, znów obdarzając jego usta pocałunkiem. Jednocześnie przeklinał sam siebie za odczucia, których nie powinien mieć. Nie powinien się przywiązywać, nie powinien pozwolić sobie na takie zbliżenie, nie powinien się uzależniać od smoka. Wiedział o tym, a jednak... Miał ochotę złapać smoka, zatrzymać go jakoś, albo iść z nim. A jednocześnie instynkt samozachowawczy nie pozwalał mu się do tego przyznać.
Właściwie, nie wiedział co robić.
Tamash zaczerpnął głęboko powietrza, przełykając równocześnie ślinę. Nie wiedział co ma zrobić, czuł się dziwnie rozbity.

-Czas na nas, panie Heiwa! - usłyszał zza drzwi donośny krzyk i natychmiast obrócił głowę w stronę wampira.

-Nie wytrzymam bez ciebie długo - powiedział tylko, ponownie wpijając się w jego wargi i przyciągając do siebie agresywnie.

Po chwili oderwał się jednak od chłopaka i odwrócił wzrok, analizując swoje słowa. Nie miał jednak na to czasu, gdyż mężczyźni już zaczęli dobijać się do drzwi. Popchnął więc Shanae w stronę okna, łapiąc po chwili kufer i podchodząc do drzwi.
Zdziwiły go słowa smoka, ale poczuł jak w jego ciele rozpływa się przyjemne ciepło. Szybko odwrócił głowę, a gdy został popchnięty ruszył do okna. Ukucnął na parapecie i spojrzał jeszcze przez ramię na smoka.
- Ja bez ciebie też - powiedział cicho, po czym... skoczył. Wylądował miękko na ziemi, mimo wszystko sycząc z bólu. Był wampirem, taki skok był dla niego do przeżycia, co nie znaczy, że nie zabolał.
Copyright (c) 2009 onlyifyouwant | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.