Rezydencja Jakiegoś Pana Ważnego
onlyifyouwant
Wielka budowla, pełna przepychu, muzyki i wszelkiego luksusu.--
Shanae siedział w jednym pokoju z resztą "chłopców do towarzystwa". Praktycznie wszyscy z klubu zostali wynajęci, by towarzyszyć gościom zleceniodawcy. Wampir mgliście zdawał sobie sprawę, iż bankiet tu wydany, był po to, by zapoznać się z biznesmenami, nawiązać kontakty przez gospodarza itp. Najbardziej śmieszył go system wybierania partnera. Otóż goście, zaraz po wejściu i oddaniu płaszcza służbie, losowali z wielkiej, szklanej misy papierek z imieniem tzn. hosta. Nie otwierali go, tylko przekazywali służącemu, który przychodził do pomieszczenia ulokowanego tuż obok wejścia i wywoływał danego chłopaka.
Wampir pokręcił głową. Miał na sobie skórzane, czarne spodnie, pasek z piękną klamrą imitującą wijącego się węża. Do półprzezroczysta koszula w kolorze wina, zapięta tylko na trzy guziki. Skórzana obróżka, rzemyki na nadgarstkach i pomalowane na czarno oczy dopełniały całego stroju, jak i skórzane buty na delikatnym koturnie. Chłopak wyglądał zjawiskowo i seksownie, jak wszyscy wynajęci tej nocy. Przyglądał się żartującemu ze wszystkiego Rosierowi, który również prezentował się pociągająco. Uśmiechnął się do niego, a czort również odpowiedział uśmiechem. Zresztą, w końcu zamieszkali razem, bo rogaty nie miał siły zamknąć drzwi przed nosem załamanemu i zapłakanemu ("O cholera.... Co ci się stało?!") przyjacielowi.
Shanae poprawił jeszcze włosy, kierując wzrok na wielkie lustro.
Tamashi wyszedł z powozu, rozglądając się wkoło i podziwiając posiadłość. Musiał przyznać, że była imponująca. Odwrócił się przodem do bryczki i podał rękę wysiadającemu Hideyoshiemu. Uśmiechnął się do niego smętnie, po chwili ponownie kierując wzrok na budynek. Przeczesał włosy dłonią ukrytą pod skórzaną rękawiczką i westchnął cicho.
Miał na sobie dopasowany, czarny płaszcz z wielkimi, Fioletowymi guzikami. Znów zaczynał być sobą. Powrócił do fikuśnych strojów, do używania mocy... Odżył.
Nogi zdobiły mu niskie buty na malutkim obcasiku. Czarne spodnie, jakie miał na sobie niesamowicie mocno opinały mu łydki, za to powyżej kolan, były całkowicie luźne.
Tamashi udał się w stronę wejścia do posiadłości, oglądając się za towarzyszem. Tuż przy wejściu zdjął płaszcz, odsłaniając obcisłą, czarną kamizelkę i założoną pod spód fioletową koszulę. Oddał odzienie jakiemuś słudze i wszedł głębiej.
Z prawej strony "zaatakował" go mężczyzna, wyciągając w jego stronę szklaną misę. Smok popatrzył na niego pytająco.
-Pański host - wyjaśnił ten tylko, przybliżając naczynie do fioletowowłosego.
Tamashi uśmiechnął się trochę sztucznie i wsadził rękę do miski, wyciągając po chwili małą, brązową karteczkę. Rozwinął ją, już po chwili ukazując imię Shanae, napisane złotymi, ozdobnymi literami. Odwrócił wzrok, jednak po chwili został delikatnie popchnięty przez przyjaciela. Popatrzył na niego, widząc, iż ten ma napisane Rosier, na swojej kartce. Zaśmiał się pod nosem, myśląc o niezwykłych zbiegach okoliczności.
Mężczyźni podali swoje kartki jednemu ze sług, zastanawiając się, o co dokładnie chodzi.
Sługa ukłonił się, a potem wycofał szybko, podchodząc do jakiś drzwi i kolejnego faceta. Ten też był sługą. Popatrzył na karteczki, po czym otworzył drzwi i mężczyźni mogli usłyszeć trochę złośliwy śmiech wydobywający się zza nich.
- ... nae wtedy do niego, że może spróbować, ale wtedy aktywem już dłużej nie będzie, a i nową dziurkę w swym ciele powita - dokończył jakąś anegdotę czort, a pokój znów wypełnił się śmiechem. Sługa zarumienił się mocno, wciąż stojąc na korytarzu. Drugi tylko zmierzył go wzrokiem, widocznie przyzwyczajony do widoku hostów. W końcu pracował na co dzień w klubie jako ochrona. Pozwolił jednak mówić temu nieśmiałemu. Ten przełknął ślinę.
- Em... Więc... Rosier i Sh... She... - zaciął się, oszołomiony tyloma seksownymi osobami. Rosier uśmiechnął się do niego, łapiąc wampira za rękę i przyciągając go do siebie.
- Shanae? - zapytał słodko, puszczając mu oczko. Sługa kiwnął głową, widocznie speszony. Cofnął się i zaczął się jąkać.
- T-tak... Shanae - powtórzył sługa, a w pokoju słychać było parsknięcie i jakieś uwagi. Rosier wyszedł pierwszy, rzucając ciekawskie spojrzenie w kierunku gości i niemal skrzywił się, widząc Tamashiego. Złapał wychodzącego wampira w pasie, przyciągając go i mrucząc mu do ucha wiadomość o przybyłym. Ten tylko kiwnął głową. Cóż, musiał się liczyć z taką możliwością. Sługa, który odbierał karteczki pochylił się do nich, cicho instruując, który ma iść do którego. Chłopcy kiwnęli głowami i skierowali się do gości, już bez uścisku.
- Witajcie. Nazywamy się Rosier i Shanae. Naszym zadaniem jest umilać wam dzisiejszą noc - po czym skłonili się lekko. Rosier podszedł do towarzysza smoka i uśmiechnął się do niego wesoło i pociągająco, zaprowadzając go na salę. Wampir posłał smokowi profesjonalny, uprzejmy i seksowny uśmiech, stając obok niego i ruszył z Tamashim za przyjacielem.
- Napije się pan wina? - mruknął, patrząc na niego spod rzęs w bardzo erotyczny sposób. Starał się odsunąć od siebie jakiekolwiek myśli o jego osobistych odczuciach co do Tamashiego.
I jego towarzysza, którego zdążył zmierzyć spojrzeniem, a którego Rosier skutecznie odciągnął od nich. W końcu wiedział jak się sprawy między nimi mają i - ze względu na Shanae, ale i na ich pracę - chciał uniknąć jakiekolwiek konfrontacji wampira z nowym facetem Tamashiego, przewidując, że skończyła by się ona niezbyt miło.
Tamashi patrzył na Shanae, podziwiając jego dzisiejszy strój. Odwrócił na chwilę wzrok, by opanować emocje. Gdy zorientował się, że Wampir coś do niego mówi, popatrzył na niego pytająco. Nie usłyszał jego pytania.
Spojrzał na oddalającego się Hideyoshiego, zastanawiając się nad tym, czy Rosier będzie mu towarzyszył cały dzisiejszy wieczór. To samo dotyczyło Shanae.
-Napiłbym, się szampana - powiedział do niego, kierując się wgłąb sali.
Shanae miał ochotę uśmiechnąć się z rozbawieniem, ale nie zrobił tego. W zamian zniknął na kilka sekund i znów pojawił się przy smoku, podając mu kieliszek szampana.
- Służę uprzejmie - mruknął cicho, patrząc na starszego z uwodzicielskim uśmiechem. Czuł się dziwnie uwodząc faceta, z którym rozstał się niedawno, jednak... to była jego praca. Nie mógł sobie pozwolić, by emocje wzięły górę.
- Woli pan usiąść czy poznać resztę gości? - zapytał, patrząc na niego w niezmienny, pociągający sposób.
Dyskretnie spojrzał na resztę hostów i niemal się wzdrygnął. Wszyscy byli tuleni bądź obejmowani przez swoich klientów. Miał jednak wrażenie, że jemu to nie grozi. Może i troszkę go to zabolało, ale z drugiej strony musiał trzymać się tego, iż Tamashi był teraz jego klientem, a nie byłym kochankiem.
Rosier uśmiechał się do innych hostów, próbując rozładować atmosferę. Raz po raz zerkał na swojego przyjaciela, mając nadzieję, że dzisiejszy bankiet poprawi mu humor.
Miał na sobie ciemnobeżowe spodnie, podkreślające wypukłość bioder i pośladków. Do tego "kamizelka" tego samego koloru, zapięta tylko na dwa, ciemnobrązowe guziczki i z delikatnym ciemnobrązowym puszkiem przy dekoldzie. Była dopasowana do ciała i wyglądała na nim naprawdę dobrze. Jak wszyscy obecni w pokoju, miał na szyi obróżkę, koloru ciemnego brązu. Włosy rozpuszczone, tylko z jednej strony spięte drobnymi wsuwkami*. Buty na małych obcasikach i dwa, cienkie paski, zapięte na krzyż na biodrach srebrną klamrą. Podobne paski, tylko mniejsze, miał zapięte na nadgarstkach jako bransoletki. Oczywiście, wszystkie "dodatki" w odcieniach ciemnego brązu. Podkreślone oczy, czarujący uśmiech i mógł ruszać do klienta.
Odwrócił się z powrotem do jakiegoś chłopaczka, któremu opowiadał zajście z klientem ostatniej nocy.
- A on do niego, że dopłaci, jeśli mu obciągnie. A Shanae wtedy do niego, że może spróbować, ale wtedy aktywem już dłużej nie będzie, a i nową dziurkę w swym ciele powita - dokończył, a zgromadzeni roześmieli się. Gdy zostali wywołani, Rosier w duchu gratulował sobie, iż udało mu się wywołać cień uśmiechu na ustach wampira. Jednak gdy tylko zobaczył Tamashiego, miał ochotę zakląć. A gdy wyszło, że Shanae miał mu towarzyszyć... Cóż, nie był zadowolony.
Zrobił jednak dobrą minę do złej gry, uśmiechając się do swojego klienta pociągająco i gestem zapraszając go na salę. Zostawił w tyle wampira i smoka, mając nadzieję, że się nie pozabijają... Albo przynajmniej nie pokłócą publicznie.
Skupił się jednak na swoim obecnym kliencie, którego zresztą widział pierwszy raz.
- Zechce pan się czegoś napić? - zapytał, patrząc na niego z figlarnym uśmiechem i uwodzicielskim spojrzeniem kocich oczu.
---
* - w taki sposób, jak na avatarze ^^ dnia Wto 19:57, 13 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Hideyoshi uśmiechnął się czarująco do swojego hosta, idąc z nim wgłąb sali. Odwrócił się na chwilę, patrząc na Tamashiego, a na jego wargach pojawił się złośliwy grymas. Po chwili jednak powrócił do swej gry, wreszcie skupiając się na towarzyszu.
Od razu zwrócił uwagę na rogi chłopaka. Uniósł jedną brew, wyciągając wskazujący palec i przesuwając nim po sam koniec jednego z nich. Ledwo zarejestrował, że Czort coś do niego mówi.
-Och, oczywiście - odpowiedział, gdy ocknął się z letargu. - Napijemy się białego wina - postanowił, zabierając rękę.
Jego wzrok padł nagle na jakąś sylwetkę na końcu sali. Ora rozpromienił się, machając znajomemu i otwierając w zachwycie usta.
-Teatrzyk czas zacząć - pomyślał, uśmiechając się promiennie. - Przynieś wino - rozkazał już chłodniej Rogatemu, na sekundę kierując na niego swój lodowaty wzrok.
Już po chwili był znów na powrót przeszczęśliwym młodzieńcem. Doskoczył do lekko otyłej kobiety i wyciągnął w jej stronę dłoń.
-Ciociu Margaret - zachwycił się. - Nie mogłem się doczekać, aż w końcu cię zobaczę! dnia Wto 20:12, 13 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Czort miał ochotę zrugać mężczyznę, gdy ten dotknął jego - jak to mawiał - znamienia, jednak grzecznie przeczekał.
Nie moja wina, że ich się NIE da ukryć, no! - pomyślał, przyglądając się uważnie klientowi. Uniósł lekko brew, widząc "przerwy" między jego zachowaniem.
Patrzcie państwo... Czyżbyśmy nie byli tacy, za jakiego chcemy uchodzić? mruknął złośliwie w myślach. Mimo chłodu ze strony Hideyoshi'ego, uśmiechnął się do niego ślicznie, kiwając głową. Poszedł po kieliszki, po drodze kłaniając się kilku innym klientom, których znał z klubu. Odetchnął i skierował się z powrotem do "swojego" towarzysza.
- Pańskie wino - podał mu kieliszek z uroczym uśmiechem. Popatrzył na jego znajomą i ukłonił się przed nią pięknie.
Ora odebrał od Czorta kieliszek, po chwili namysłu proponując go Ciotce. Tak naprawdę nie należała ona do jego rodziny, jednak chłopak wiedział, że lubi ona, gdy nazywa się ją "ciotką". Ta uśmiechnęła się, kręcąc głową.
-Nie, dziękuję Hide - odmówiła, zdrabniając imię młodzieńca. - Muszę wracać do stołu - puściła mu oczko, ignorując zupełnie Rogatego i pośpiesznie odchodząc.
Ora poczekał, aż kobieta odejdzie na bezpieczną odległość, po czym wypił duszkiem cały kieliszek wina. Podał go Rosierowi, kierując na niego wzrok.
-Wyglądasz niezwykle, mały - powiedział, patrząc na niego z góry. - Wiesz, ile czasu masz mi usługiwać?
Chłopak spokojnie przyjął kieliszek, od razu podając mu swój - pełny i nieruszony. Nie poczuł się dotknięty, gdy został zignorowany. Nigdy nie lubił kobiet.
- Przez całą dzisiejszą noc... Bądź do kiedy mnie odeślesz, panie - odparł, uśmiechając się do niego w kokieteryjny sposób. Gdyby został odesłany już teraz, jego imię ponownie trafiło by do misy, a on czekał by na kolejnego klienta. Oddał pusty kieliszek przechodzącemu słudze i znów skierował wzrok na swego klienta.
- Wybacz mi śmiałość, panie... Ale czy mógłbym poznać twoje imię? - zapytał grzecznie, patrząc na niego w niezmienny, erotyczny sposób.
Owszem, dostali wykaz, kto będzie. Owszem, wiedzieli kto, czym, jak długo i dlaczego się zajmuje, ale... Nie znali wszystkich twarzy, co był zresztą normalne.
Hideyoshi przekrzywił głowę, słysząc, jak przeskakują mu stawy. Rozprostował kark, mrucząc.
-Jestem Hideyoshi, ale mówią do mnie po nazwisku... Ora. Też się napij - dodał po chwili. - Chyba cię do siebie zabiorę - uśmiechnął się niby przyjemnie. - Skoro już jesteś mój dzisiaj.
Ora znów przybrał swoją przyjazną pozę i poszedł przywitać się z gospodarzami. Gdzieś po drodze zaczepił jeszcze Tamashiego, trochę z nim porozmawiał, a potem stanął na uboczu, przy stoliku z przekąskami. Spojrzał na wielki zegar wiszący nad wejściem do pomieszczenie i podrapał się po brodzie. W sumie, nie zaszkodziłoby, gdyby ten jeden raz zniknął z przyjęcia. Popatrzył na Czorta, sięgając po winogrono i przybliżając je do warg młodego.
Rosier uśmiechnął się do niego uwodzicielsko, przysuwając kieliszek do ust. wziął łyk i odsunął szkło.
- Co tylko pan zechce - mruknął, patrząc na niego prowokująco. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie poinformować go, iż zbliżenie fizyczne nie leży w obrębie jego usług, milczał jednak. Grzecznie podążał za nim, a gdy ten rozmawiał ze smokiem spojrzał na wampira. Uśmiechnęli się do siebie, niewidocznymi gestami przekazując sobie nawzajem wiadomości. Zwilżył lekko wargi, gdy zatrzymali się przy przekąskach. Obserwował zarówno Hideyoshi'ego jak i innych gości.
Grzecznie rozchylił wargi i wziął między nie winogrono. Musnął przy tym czubkiem języka i ustami palce klienta, rzucając mu powłóczyste spojrzenie spod przymkniętych powiek. Odsunął głowę, uśmiechając się w wyjątkowo prowokacyjny sposób.
On też umiał grać.
Hideyoshi zaśmiał się, głaszcząc chłopaka po głowie. Zastanawiał się, ile może on mieć lat.
-Nazywasz się Rosier, tak? - zapytał, wkładając mu kolejne winogronko w usta. - Dość dziwne imię.
Rozejrzał się wokół, obserwując uważnie przybyłych gości. Teoretycznie powinien zawierać nowe znajomości, jednak nie miał na to aktualnie ochoty. Przeczesał włosy, zastanawiając się, co musi załatwić przed wyjściem. Doszedł do wniosku, że nie chce mu się dłużej grać "przytulaśnego" siostrzeńca. Ruszył w stronę wyjścia.
- Moje pełne imię znaczy "znaleziony nocą" - odparł spokojnie, przyjmując i drugie winogrono. Ruszył za starszym, dobrze wiedząc, o co zostanie ten zapytany, gdy będą przy wyjściu. Wykorzystując moment, kiedy Ora na niego nie patrzył, zmierzył go wzrokiem.
- Przynieść pańskie odzienie? - zapytał wciąż w ten sam sposób, odgarniając delikatnie dłuższe włosy z twarzy. Przy wyjściu z sali "dorwał" ich jeden ze służących.
- Życzy pan sobie zabrać hosta ze sobą czy rezygnuje pan z jego usług? - zapytał, kłaniając się Hideyoshiemu.
Hideyoshi nałożył na dłonie schowane w kieszeni rękawiczki i uśmiechnął się do sługi.
-Zabiorę go ze sobą - powiedział. - Do wschodu będzie z powrotem.
Złapał Czorta za dłoń i pociągnął na dwór, gdyż nie miał ze sobą żadnego płaszcza. Pierwsza wolna bryczka podjechała pod wejście.
Ora poinstruował woźnicę gdzie ten ma jechać i otworzył drzwiczki młodszemu, puszczając go przodem. Podał mu dłoń, już po chwili również znikając w środku powozu.
Rogacz zdążył zameldować się słudze z klubu i przekazać mu, iż jedzie z klientem. Oczywiście, został szybko poinstruowany, że jeśli dojdzie do sytuacji, która wykracza po za jego obowiązki, ma prawo odmówić. I żeby o tym pamiętał, bo "hosty nie dziwki - nie za seks się im płaci". Rosier kiwnął na to głową, puszczając oczko "ochronie" i wracając do Hideyoshiego akurat w momencie, gdy ten sięgnął po jego dłoń.
Chłopak założył nogę na nogę, siadając wygodnie, gdy już byli w powozie. Przez chwilę patrzył za okno, jednak zwrócił wzrok na Orę. Uśmiechnął się do niego delikatnie, uroczo, kładąc splecione ręce na kolanie. Popatrzył na towarzysza w prowokujący sposób, zwilżając usta koniuszkiem języka.
- Oczekuje pan czegoś... konkretnego? - zapytał, patrząc mu w oczy.
Ora również patrzył w okno, zupełnie nie kontaktując z otoczeniem. Szczęka bolała go już od ciągłego szczerzenie gęby. W ogóle zmęczony był graniem przymilaska. Wiedział jednak, że tylko tym sposobem zdoła wymazać z pamięci ludzi plotki i opowiastki. Nie miał zamiaru stracić wszystkiego po raz drugi.
Mężczyzna oparł brodę na otwartej dłoni, wdychając zapach nowych, skórzanych rękawiczek. Niezwykle podobał mu się ten zapach.
Gdy dojechali pod dom Hideyoshiego, młodzieniec otworzył drzwi i wysiadł. Był zupełnie głuchy na otoczenie. Rzucił woreczek z monetami do woźnicy i podążył w stronę domu. Prawie zapomniał, że ma ze sobą "zwierzątko". Otworzył drzwi, nie puszczając go jednak przodem. Wszedł do posiadłości, od razy zrzucając na podłogę niewygodną kamizelkę i bufiastą koszulę.
Około dwóch tygodni później.
Bal przebierańców.
Rosier prychnął cicho. W jego skromnym mniemaniu każdy bankiet czy przyjęcie było balem przebierańców. Spojrzał po wszystkich zgromadzonych hostach. Znowu wynajęto cały klub, by każdy z gości miał "swojego" towarzysza. Większość z nich była już poprzebierana, ale nie wszyscy. Zanim odbędzie się bal, dostali zadanie pokazania jakiegoś... ni to przedstawienia ni to pokazu. Do tego zadania zostali oddelegowani sześciu hostów, w tym czort i Shanae.
Rogaty zerknął na wampirowatego przyjaciela. Miał on ciepłą, lekko zaróżowioną skórę, oczy lśniły czystą zielenią tak, że wyglądał... bardzo żywo. Było to spowodowane tym, iż wampir dwa dni wcześniej wypił z Tamashiego tyle krwi, że ten przez cały następny dzień spał. Widać było, że czerwonowłosy ma pewne wyrzuty do siebie, ale jeśli miał się zregenerować po tym, co wymyślono, musiał wypić więcej niż zwykle.
Czort westchnął cicho, poprawiając kosmyki włosów. Po przedstawieniu będą musieli w trybie ekspresowym przebrać się w wybrane dla nich stroje, gdyż w tym czasie odbędzie się losowanie hostów dla danych gości. Pokręcił głową, gdy zgaszono światła i przywitano gości.
Czas zacząć przedstawienie.
Hideyoshi wysiadł z powozu, podając swoją dłoń Tamashiemu. Byli przebrani podobnie, lecz Ora wyglądał o wiele groźniej niż jego towarzysz. Twarz zasłaniała mu piękna, granatowo- czerwona maska z piór. Mężczyzna miał zakręcone włosy, które wiły mu się dookoła głowy w zupełnie różnych kierunkach. Jego ciało przykrywały czarne, matowe spodnie, które idealnie uwydatniały kształty oraz szeroki i długi szal, wykonany z maleńkich piórek, sprawiających wrażenie miękkiego puchu.
Niebianin skierował swoje kroki w stronę posiadłości, oglądając się co chwilę na Tamashiego. Ten nie wyglądał ostatnio zbyt dobrze.
Mężczyźni weszli przez oszklone drzwi, lądując od razu w dość sporym pomieszczeniu. Większość gości była już w środku, z wyraźnym zainteresowaniem oglądając to, co działo się na podeście pod jedną ze ścian. Co prawda nic się jeszcze nie zaczęło, ale widać było spore zamieszanie.
-Chodźmy - powiedział Ora do Smoka, idąc wgłąb sali.
Gdy wszyscy goście już siedzieli na ustawionych krzesłach, zaczęło się "przedstawienie", które dawała jakaś trupa aktorów, zatrudniona przez gospodarza. Na koniec ustalono występ hostów... Gdy przyszedł na niego czas, na sali zapanowała ciemność. Orkiestra zaczęła grać, jednak na scenie nie było nadal niczego widać, póki nie zabrzmiał piękny głos jednego z hostów.
...Uwielbiamy nasze tragedie.
Oboje jesteśmy zepsuci na swój sposób.
Jesteśmy zepsuci, ale pasujemy do siebie.
Wiesz, że widziałem czerwień w twoich oczach...
Wraz z pierwszymi słowami zabłysły delikatnie świece, pozwalając, by goście dostrzegli zarysy postaci Shanae i Rosiera. Stali oni przodem do siebie, czort mocno zaciskał palce na włosach wampira, który odchylił głowę. Zaczęli tańczyć przygotowany wcześniej układ, a ich ruchy były pełne erotyzmu, ale i jakiejś rozpaczy.
Wampir okręcił się, pozwalając starszemu przylgnąć do jego pleców i poprowadzić się. Kilka kroków, gwałtowne szarpnięcie i był niemal na kolanach, patrząc z dołu na czorta.
Oboje jesteśmy szaleni na swój sposób
Rozmawiamy o naszej przyszłości i przeszłych życiach
Lecz nie możesz mieć wszystkiego, czego chcesz, kiedy tego chcesz...
Kolejne szarpnięcie, pełne rozpaczy ruchy... Ich taniec był niezwykle podniecający, a jednocześnie powodował gęsią skórkę u gości. Było w nim coś niebezpiecznego i drapieżnego.
Kiedy nasze oczy sie spotkają, czy będziesz mnie wtedy znać?
Czy będziesz chciał to wiedzieć?
Wydaje się jakbym znał cię tak długo.
Wokół nich zapłoną ogień, gdy czort przyciągnął czerownowłosego do siebie gwałtownie i złapał go w pasie, odchylając mocno do tyłu. Wampir zamknął oczy, poddając się woli Rosiera.
Kiedy nasze oczy sie spotkają, czy zostawisz mnie tam umierającego?
Czy będziesz chciał to widzieć?
Czy wykrzyczysz, że znasz mnie za długo...
Nagle ciało wampira stanęło w płomieniach. Nie było widać, by jego skóra czerniała, nie było też zapachu palącego mięsa, ale ewidentnie wampir płonął w ramionach czorta, który umiejętnie okręcił go i wykonał ostatnie ruchy tego erotyczno-rozpacznego tańca.
Nagle znów zrobiło się przerażająco cicho i ciemno.
---
Tekst, lekko zmodyfikowany, Evans Blue "Eclipsed". Zachęcam do wysłuchania przy czytaniu. dnia Sob 22:50, 17 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Hideyoshi nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jego oczy świeciły, gdy patrzył na występ dwóch hostów. Wszystko, na co patrzył było takie... elektryzujące. Atmosfera była niesamowita, czuć było, że przedstawienie zostało dopracowane do samego końca.
Palący się wampir sprawiał tak niesamowite wrażenie... Ora zaśmiał się, rozpoznając w nim Shanae, czyli słynne "kochanie" siedzącego obok Smoka. Hideyoshi był niezmiernie dumny ze swojego dzieła, czyli prościej: rozwalenia życia Tamashiemu.
Odwrócił głowę w jego stronę i uśmiechnął się "niby to" przyjaźnie. Pogłaskał go po piórach i wstał, widząc, że pokaz się skończył.
Gdy zeszli ze sceny do pomieszczenia obok, wampir zaczął strasznie kasłać. Po chwili wpadł do łazienki przeznaczonej specjalnie dla hostów i "zwrócił" sporą ilość krwi do klozetu. Był blady, miał czerwone oczy i lekko się trząsł.
- Wszystko w porządku? - Rosier stanął obok przyjaciela, patrząc na niego uważnie. Wampir pokiwał głową i już po chwili stał wyprostowany obok czorta, jednak nadal był przeraźliwie... wampirowaty.
- Wszystko dobrze. Trochę więcej niż przewidywałem kosztowało mnie utrzymywanie ciała w takiej formie, gdy mnie podpaliłeś, ale jest w porządku - uśmiechnął się lekko, po czym obaj poszli się przebrać.
- 5-10 min później -
Rosier machał wściekle ogonem, czekając na wywołanie. Tak, ogonem. Wynajęty przez właściciela klubu mag przemienił jego rogi w zgrabne, kocie uszka i dorobił mu ogonek. Uszy zostały oczywiście od razu przekute i zwisało z nich kilka srebrnych kółek, a prawe było lekko naderwane, ze względu na gorszy stan rogu. Miał na sobie krótkie, skórzane spodenki w kolorze beżu, uwydatniające jego atuty i siatkowany bezrękawnik o ton ciemniejszy, ciasno oplatający jego tors i kończący się sporo nad przekutym specjalnie na bal pępkiem. Długie, glanopodobne buty do kolan były w kolorze brązu, z jasnymi sznurówkami. Brązowa była też obróżka hosta, skórzane bransoletki na jego nadgarstkach oraz dość gruby, skórzany pas zapięty na ukos na biodrach chłopaka. Pas miał też piękną, srebrną klamrę. Czort miał podkreślone oczy i zaróżowione usta.
Spojrzał na siebie w lustrze i uśmiechnął się lekko. Oczy o pionowych źrenicach niezwykle pasowały do jego -bądź co bądź, seksownego - stroju.
Hideyoshi stał w dość sporej kolejce, czekając na swoją kolej losowania hosta. Patrzył po przybyłych, z niektórymi witając się niezwykle czule. Jego ciotka była obecna i na tym balu, przebrana za czarownicę. No cóż, Ora nie sądził, że będzie jej w tej roli aż tak dobrze.
Ze skrywaną dobrze dumą oceniał stroje gości i musiał przyznać, że jego przebranie robiło największe wrażenie. Z resztą, Smok też wyglądał niczego sobie. Oczywiście hosty też były poprzebierane i faktem było, że wyglądały niesamowicie. Naprawdę seksownie i podniecająco.
Gdy nadeszła wreszcie kolej Hideyoshiego, mężczyzna włożył dłoń do misy i wyciągnął granatową karteczkę. Nie zdołał powstrzymać cwanego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach w chwili wyczytywania imienia.
Sługa pojawił się w drzwiach, kiedy akurat Shanae mieszał krew czorta z... czystą wódką.
- Rosier, teraz ty - usłyszeli i popatrzyli na siebie. Na raz złapali za kieliszki i wypili po jednym - czort czystej, wampir prawie czystej. Oboje skrzywili się i pokręcili głowami.
- Jakby się coś działo, mów - mruknął czort, magią odświeżając swój oddech. Był po jednym kieliszku, więc nie było możliwości by ktokolwiek się zorientował. Spokojnie wyszedł, poprawiając jeszcze bransoletki na nadgarstku, by nie było widać śladu zębów wampira. Spojrzał na swojego klienta i roześmiał się w duchu.
Znów się spotykamy... A ja ci dalej oliwki nie oddałem... Ale nie ma już czego oddawać - mruknął w duchu. Podszedł do niego, uśmiechając się w kokieteryjny sposób i lekko machając ogonem.
- Witam. Jestem Rosier i będę umilał panu dzisiejszą noc - mruknął, lekko kiwając mu głową i strzygając uszkami. Wykonał delikatny ruch ręką, zapraszając Hideyoshiego na główną salę.
Hideyoshi zaśmiał się naprawdę życzliwie, co zdarzało mu się rzadziej niż rzadko. Ruszył za Czortem, podziwiając jego ogon. Uwielbiał zwierzęta.
-Coś inaczej dzisiaj wyglądasz, Rosier - odparł, popijając kieliszek czerwonego wina. - Tak ci nawet lepiej.
Mówił do niego, uśmiechając się co jakiś czas do mijanych znajomych. Dzisiejszej nocy zamierzał porobić sobie trochę więcej znajomości. Przydałaby mu się jakaś wtyka w handlu narkotykami. Musiał tylko wybadać grunt i dyskretnie wziąć się do roboty.
- Dziękuję - odparł miękko, chociaż w głębi siebie prychał wściekle. Jemu nie za bardzo pasowała rola kota, ale... pan każe, host musi. Sięgnął sobie po kieliszek wina, upijając łyk.
- Wybacz mi śmiałość, panie, ale... Kogo dziś bierzesz na celownik? - ostatnie pytanie zadał ciszej, patrząc na niego prowokacyjnie i uśmiechając się seksownie. Poruszył uszkami, a ogon delikatnie zafalował. Wyciągnął wolną rękę i delikatnie poprawił kilka kosmyków mężczyzny.
- Perfekcyjnie - puścił mu oczko i spojrzał na innych gości.
- Rynek legalny czy ten mniej cię interesuje? - mruknął cicho. Przez te dwa tygodnie zdołał zdobyć kilka informacji o mężczyźnie. Bynajmniej nie szukał odpowiedzi na pytanie, co się stało z nim w przeszłości. Nie. On szukał świeżych informacji, z kim, po co, jak długo utrzymuje kontakt mężczyzna. Dzięki temu zdołał trochę rozjaśnić sobie sytuację i choć trochę odkryć maskę starszego. Zapytacie pewnie, czemu to zrobił. Odpowiedź jest banalnie prosta.
Nudził się.
Ora przystanął i spojrzał na Czorta podejrzliwie. Zaraz jednak roześmiał się i upił łuk wina. Przeszkadzała mu trochę ta maska, ale nie zamierzał jej jeszcze zdejmować.
-Albo czytasz mi w myślach, albo szpiegowałeś - powiedział, opierając się plecami o jakąś ścianę. - Nie wiem co byłoby gorsze. A więc?
- "Szpiegowanie" kojarzy się zbyt negatywnie... Ja bym to raczej nazwał przygotowaniem, by jak najlepiej służyć swemu panu - odparł chłopak, stając grzecznie przy niebianinie.
- Źle zrobiłem, panie, chcąc byś uznał tą noc za jak najbardziej... owocną? - zapytał, uśmiechając się do niego ponętnie i posyłając mu uwodzicielskie spojrzenie. Upił łyk wina, po czym spojrzał na innych gości. Po chwili przeniósł spojrzenie na swojego klienta.
- Zrozumiem, jeżeli zechce pan nowego hosta - powiedział miękko, przysuwając się do mężczyzny i machając delikatnie ogonem. Może za wcześnie i za dużo powiedział, ale cóż... Zawsze taki był. Nic nie mógł na to poradzić.
-Nie, nie zechcę go zmienić - powiedział, czochrając Rosa po głowie. - Ale zastanawia mnie skąd wiedziałeś, że to mi będziesz dzisiaj służył.
Pstryknął w ucho chłopaka, nie przejmując się zbytnio tym, czy go to boli, czy może przeszkadza. Uśmiechnął się do niego pięknie i odepchnął się od ściany. Ruszył w kierunku Tamashiego.
-Zobaczę co słychać u mojego znajomego - odparł, odstawiając na jakąś tacę pusty kieliszek i biorąc dwa pełne.
- Nie wiedziałem. Przygotowany byłem na wiele opcji - mruknął pod nosem, unosząc rękę i masując sobie uszko delikatnie. Pstryczek zabolał, ale nie poskarżył się. Ruszył za swoim dzisiejszym panem, przez chwilę nie patrząc, dokąd zmierzają. Jednak gdy stanęli przy Tamashim, czort niemal się zjeżył i mało brakowało, by zaczął prychać wściekle. Zacisnął jednak piąstkę i rozluźnił ją, przybierając na powrót maskę uległego hosta. Uśmiechnął się ślicznie, lekko kiwając głową smokowi. Spojrzał trochę dalej i zmarszczył lekko brwi, widząc zataczającego się niezdrowo wampira w korytarzyku przy sali.
- Ja... Pan pozwoli, że na chwilę pana opuszczę - powiedział do Hideyoshiego, nie odrywając wzroku od przyjaciela. Ruszył w jego stronę, ostatnie kilka metrów biegnąc, by w ostatniej chwili złapać Shanae, zanim ten upadł na podłogę. Wziął go na ręce i szybko wszedł do komnaty, której drzwi były tuż obok nich i do której zmierzał wampir. Ten pokręcił głową, otwierając oczy i patrząc na Rosiera zmęczonym wzrokiem.
- Nie mam siły... Za mało krwi wypiłem, za dużo kosztował mnie ten spektakl... Cholera, połóż mnie na kanapie i zawołaj kogoś od nas. Niech wyślą innego na moje miejsce, ja muszę odpocząć - mruknął Shanae, a czort ulokował go na kanapie przed kominkiem. Wampir kiwnął głową, wyciągając rękę i głaskając uszka przyjaciela.
- Wolałem twoje rogi. Idź już - mruknął, a Rosier uśmiechnął się do niego lekko. Odpowiedział coś i wyszedł. Szybko zagadnął służącego, który od razu zorganizował podmiankę hosta... Po chwili jakiś mężczyzna, który pracował w klubie jako ochroniarz wyniósł Shanae na rękach z komnaty i skierował się do tylnego wyjścia, by nie robić afery w głównej sali.
Czort wrócił do Hideyoshiego i ukłonił się przed nim pięknie.
- Niech mi pan wybaczy, ale był mały problem... Przepraszam, że pana opuściłem - powiedział, starając się nie zwracać uwagi na stojących obok niego gości.
Hideyoshi nie zwrócił większej uwagi na Rosiera, który nagle gdzieś odszedł. Bardziej zajęty był Tamashim. Ten stał sztywno, patrząc się w jeden punkt w towarzystwie jakiegoś hosta. Chłopak przebrany był za... Nie wiadomo dokładnie za co. Stał spokojnie, zupełnie nie kontaktując z otoczeniem. Miał na sobie króciutkie spodenki i pasek zasłaniający sutki. Reszta jego ciała była całkowicie odsłonięta.
-Widzę, że jesteś zachwycony z przyjęcia - powiedział sarkastycznie do przyjaciela, podając mu jeden z kieliszków, jakie trzymał.
Rosier stanął obok swojego klienta, starając się nie wyglądać na poddenerwowanego. Spojrzał na hosta Tamashiego i uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. No tak, w końcu to dopiero trzeci dzień chłopaczka, nawet nie pamiętał, jak ten się zwał. Czort wyciągnął rękę i przyciągnął go do siebie za kark. Obdarzył go namiętnym pocałunkiem, po czym pochylił się i wyszeptał mu do ucha "Nie denerwuj się tak... Rozluźnij się. Będzie dobrze", po czym puścił chłopaka. Sięgnął po kieliszek wina z tacy, którą niósł kelner. Upił łyk, chociaż miał ochotę wypić cały kieliszek na raz.
Ogólnie, miał wrażenie, że to będzie albo bardzo ciężki albo mocno okraszony alkoholem wieczór.
Hideyoshi patrzył na wszystko w lekkim zdziwieniu.
-Tak, jestem zachwycony - usłyszał cierpki głos Tamashiego, zaraz po zobaczeniu pocałunku hostów.
Smok odszedł gdzieś, zostawiając swojego towarzysza i nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
-Ciekawe co mu się stało - odparł Ora, szczerząc się jak głupi. - Myślę, że możesz odprawić swojego kolegę - powiedział do Czorta. - Nie będzie już Tamashiemu potrzebny.
Położył rękę na ramieniu Rosiera i przyciągnął go do siebie władczo.
-Teraz poopowiadaj mi co nieco o gościach - szepnął mu do ucha.
- A czego pragniesz się o nich dowidzieć? - zapytał, patrząc na niego z uwodzicielskim uśmiechem.
- Bo raczej kto, w jakiej pozycji, jak długo raczej cię nie interesuje, co? - pokazał mu język figlarnie i znów upił łyk wina. Chłopaczek spokojnie odszedł do pokoiku hostów, z ulgą przyjmując brak zainteresowania swojego byłe klienta.
Czort musnął ogonkiem tors Hideyoshiego, uśmiechając się do niego kokieteryjnie. Poruszył uszkami, przez co zabrzęczały jego kolczyki.
- Jest tu jeden facet, który kontroluje praktycznie cały rynek narkotyków na terenie tego miasta... I kilku okolicznych. Chcesz go poznać... bliżej? - zapytał ciszej, znów upijając łyk wina i patrząc na Orę.
Hideyoshi pociągnął chłopaka wgłąb sali, patrząc na niego z ukosa.
-Najpierw mi go pokaż - powiedział, ignorując jego pierwszą wypowiedź. teraz zajął się pracą. - I powiedz mi wszystko, co o nim wiesz.
Ora przybrał neutralną minę. Sprawiał wrażenie kogoś sympatycznego, ale jednocześnie nie dającego sobie "w kaszę dmuchać". Poprawił maskę i upił łyk wina.
-Może jakiś haczyk? - dodał po chwili.
- Nie wszystko na raz. Szczególnie, że to nie jest w obrębie moich obowiązków - czort błysnął ząbkami w rozbawionym uśmiechu. Pokierował spokojnie Hideyoshiego, po czym zatrzymał się i napił wina.
- Ten pod ścianą, w białej masce, otoczony wianuszkiem hostów - mruknął, nawet nie patrząc na obgadywanego. Był to mężczyzna około 35-letni, o ciemnych, długich włosach i przeażająco-obleśnym uśmiechu. W okół niego stało z pięciu hostów, usługując mu jak tylko mogli... Chociaż było widać, iż nie znosili za dobrze mało subtelnych komentarzy mężczyzny. Rosier stanął na palcach, opierając się na ramieniu starszego i uśmiechając się uwodzicielsko.
- Nie zadzierać. Sprawia wrażenie idioty i prostaka, ale tak naprawdę jest cholernie sprytny i inteligentny. Twardą ręką prowadzi interesy, a jak spróbujesz go wykiwać, jesteś trupem. Oczywiście, pełna dyskrecja z jego strony zapewniona, jeżeli rewanżujesz się tym samym - mówił cicho do ucha klienta, a z daleka wyglądało to, jakby wykonywał swoją pracę, tzn. uwodził go czułymi słówkami.
Hideyoshi przysłuchiwał się słowom swego hosta, nie patrząc jednak na obiekt zainteresowania. Nie mógł przecież się na niego gapić.
-Nazwisko? - zapytał, gdy wysłuchał monologu młodzieńca. Przybrał minę rozmarzonego dzieciaka. - Wiesz, że ci zapłacę - dodał. - Ale chcę wiedzieć wszystko.
Hideyoshi zaczął zastanawiać się, jaka siła zesłała nie niego tego Rogacza. Dzięki niemu mógł wiele zdziałać. Gdyby jeszcze wykorzystać jego wdzięki... Ora odgonił tą myśl, skupiając się na obecnej chwili. Na propozycje przyjdzie czas później. dnia Nie 17:15, 18 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
- Te prawdziwe, czy te, pod którym go wszyscy znają? - zapytał złośliwie, dalej wisząc na kliencie.
- Wszystko...? Ma 37 lat, żony i dzieci brak, bo wymordowali mu rodzinę jakieś dziesięć lat temu. Nawet wiem kto, ale już nie żyją. Rzadko pozwala komukolwiek się do siebie zbliżyć, ale nie stroni od towarzystwa młodych chłopców, którzy nie przekroczyli 20. Nie robi interesów z zadufanymi w sobie, więc po prostu udawaj, że nie traktujesz go z góry. Ma słabość do dobrych trunków... i ostrego seksu - Rosier spokojnie podawał Hideyoshiemu informacje o handlarzu.
- Zajmuje się nie tylko narkotykami, ale i niewolnictwem. Oczywiście, nie ma na niego dowodów. Jego prawdziwe nazwisko brzmi Kyru Inoni, jednak teraz posługuje się imieniem Erno Lassi. Z haczyków... Cóż, oprócz tego, że chciałby mieć dziedzica raczej nie ma innych pragnień czy zagięć - wzruszył lekko ramionami, poprawiając kosmyki starszego.
- Zapoznać cię z nim? - zapytał słodko.
Hideyoshi przetwarzał wszystko, co usłyszał, w głowie budując ogólny zarys tego mężczyzny. Zastanawiał się jak nie wzbudzić podejrzeń, jak zapoznać się z nim w sposób dyskretny i... niezobowiązujący.
-Skoro wiesz o mnie wiele, to zdajesz sobie sprawę z kim mam dobre kontakty - powiedział do Czorta, kładąc dłoń na jego lędźwiach tak, aby wyglądało to na flirt. - Czy wśród moich znajomych jest ktoś, kto mógłby mnie z nim zapoznać. Nie chciałbym, aby był to host.
- Nie. Żaden z twoich... znajomych... Nie robi z nim interesów - odparł spokojnie, nadal uśmiechając się słodko. Spojrzał na niego czarująco.
- I nie martw się. Nie zobacz nic dziwnego w tym, że przedstawia cię host - mruknął, odsuwając się od niego i prowadząc go powoli w okolice handlarza. Ten popatrzył na nich i jego uśmiech poszerzył się. Odsunął od siebie hostów i podszedł do nich, łapiąc Rosiera za biodra i przyciągając do siebie tak, że ten oparł się o niego plecami.
- Ładnie to tak nie przywitać się ze mną, co, Rosi?... Mój ulubiony host i takie zaniedbanie - zamruczał najstarszy z mężczyzn, łapiąc gwałtownie chłopaka za włosy i odchylając mu głowę. Pocałował go mocno, a czort zamruczał, pozwalając mu na to.
- Erno... Nie wiedziałem, że jednak przyjmiesz zaproszenie. Miałeś być zajęty... - mruknął marudnie, odwracając się do niego i wieszając się na szyi bruneta. Ten roześmiał się.
- Ale jednak przyszedłem. Nawet chciałem cię wywołać, ale powiedziano mi, że już masz klienta... - tutaj spojrzał na Hideyoshiego, mierząc go wzrokiem. Czort kiwnął głową, nadal wisząc na handlarzu.
- Oh, tak... Um... To Hideyoshi Ora - mruknął, jakby od niechcenia. Mężczyzna kiwnął głową, wyciągając wolną rękę (drugą wciąż trzymając władczo hosta w pasie) do niebianina.
- Erno Lassi. Miło mi poznać dzisiejszego szczęściarza - uśmiechnął się do niego, głaszcząc sugestywnie czorta po tali.
Hideyoshi obserwował wszystko z neutralną miną. Nie chciał sprawić wrażenia ani zazdrosnego, ani obojętnego. Podał mężczyźnie dłoń i wysłał mu najdelikatniejszy z uśmiechów.
-Mnie również - odparł. - Hideyoshi Ora.
Czuł się przy tym mężczyźnie troszkę... Malutki. Ale tylko trochę. Kojarzył go z różnych bali i bankietów, jednak nigdy nie miał okazji poznać go osobiście. Zaniepokoiła go jednak czułość, z jaką Czort zwracał się w jego kierunku. Nie mógł przecież ufać temu chłopakowi, a przed paroma minutami zbytnio się przed nim odsłonił.
-Rosier opowiadał o panu w samych superlatywach - odparł, specjalnie nie zdrabniając imienia Rogatego.
- Ah tak?... - Lassi spojrzał na czorta, a ten uśmiechnął się niewinnie.
- Pytał o faceta, który dał mi najlepszy orgazm w życiu, więc mu o tobie powiedziałem... Nie gniewaj się - zamrugał, a mężczyzna znów się roześmiał, zaciskając mocno palce na skórze chłopaka.
- Jasne. Mówisz tak o wszystkich? - mruknął, chociaż było widać, że nie wierzy. Czort prychnął cicho, krzyżując ręce na torsie.
- Tylko o tych, którzy potrafią mnie zaspokoić. Przeszkadza ci to czy może nie wierzysz we własne możliwości? - zapytał złośliwie, unosząc brew. Mężczyzna wywrócił oczami, pochylając się i mocno gryząc chłopaka w ramię. Ten syknął, ale nie odsunął się.
- Jak zostawisz na mnie ślady, płacisz potrójną stawkę - warknął, a Erno znów się roześmiał. Popatrzył na Hideyoshiego.
- Mała zdzira z niego, czyż nie? Ale warta swojej ceny... - powiedział do niego serdecznie, jednocześnie głaszcząc czorta po szyi.
- Nie zatrzymuję cię... Chociaż miałem ochotę zakończyć tę noc z tobą przy moim boku - stwierdził, puszczając w końcu czorta, który stanął sobie spokojnie obok.
- Noc jeszcze młoda, Erno. Nigdy nie wiesz, jak się skończy - puścił mu oczko, sięgając po nowe wino. Handlarz poczochrał mu włosy, a host uśmiechnął się tylko. Spojrzał na Orę, szukając sygnału, czy zmieniają cel, czy może chce on zbliżyć się do Lassiego.
Hideyoshi zaśmiał się również, widząc ich relacje. Pochylił nieznacznie głowę.
-Miło było poznać - odparł, czekając aż mężczyzna się odwróci.
Wydawało mu się, że nie było najgorzej, na następnej imprezie będzie miał niewielki pretekst, by bliżej go poznać. Odszedł w lewą stronę, oglądając się i ponaglając Czorta.
-Następny - powiedział. - Ktoś, kto będzie miał mi coś ciekawego do zaoferowania.
Chłopak pocałował szybko Erno na pożegnanie, machając mu jeszcze na odchodnym. Poszedł szybko za swoim klientem, a na jego słowa uśmiechnął się pod nosem.
Awansowałem do przewodnika wycieczki?
- Co rozumiesz pod "coś ciekawego"? Handel żywym towarem, przemytnictwo... Zabójstwa? - zapytał cicho, "wieszając" się na Hideyoshim.
Hideyoshi przystanął na chwilę i uśmiechnął się do mijanego mężczyzny. Nie znał go długo, lecz zdążyli się zaprzyjaźnić.
-Żywy towar - odparł Ora, łapiąc chłopaka pod pośladkami i podnosząc go do góry.
Potrząsnął głową, łaskocząc Czorta piórami i uśmiechnął się. To było niezwykłe, że na niego trafił.
Chłopak roześmiał się cicho, obejmując szyję mężczyzny ramionami.
- Czyli Keizo Ui. Lat 45, plus minus rok. Facet mało rozgarnięty, ale sprytny jak lis. I bogaty, obrzydliwie bogaty, co bardzo ułatwia mu sprawę. Mało z kim robi interesy, ale jak już to zyski są naprawdę spore. Nie ma rodziny, nigdy nie miał. Nienawidzi kobiet. Z twoich znajomych kontaktuje się z nim tylko Erno, ale za krótko go znasz, żeby cię przedstawił - powiedział mu do ucha, by dalej wyglądało to na zaawansowany flirt. Pogłaskał starszego po karku.
- Mogę cię z nim zapoznać, chyba że wolisz go tylko zobaczyć....
Hideyoshi zastanowił się chwilę, smyrając młodszego po udach. W sumie, jak już miał okazję poznać kogoś takiego, to czemu miał nie skorzystać.
-Przedstaw mnie mu, a potem lecimy do kogoś, kto zajmuje się zabójstwami - odparł. - Nie brakuje mi co prawda kontaktów jeśli chodzi i morderstwa, ale nowi zawsze się przydadzą. A przemytnictwo niewiele mnie interesuje.
Dotknął wargami ucha chłopaka, nadal smyrając go po nogach. Pociągnął zębami za kolczyk i zaśmiał się pod nosem. Te uszka były niezwykle słodkie.
Chłopak uśmiechnął się ślicznie i wymknął z objęć starszego. Stanął przed lustrem i poprawił włosy. Następnie złapał dwa kieliszki wina i - puszczając klientowi oczko - ruszył w prawy kąt sali. Siedział tam Keizo, patrzący nieufnie na wszystkich. Jego wzrok trochę złagodniał, gdy dostrzegł Rosiera, podającego mu kieliszek wina.
- Pan Ui... Cieszę się, że pana widzę - powiedział czort, uśmiechając się lekko. Mężczyzna wziął od niego kieliszek i wstał, odwzajemniając uśmiech.
- Mi też miło cię widzieć, Rosier. Twoje... rany... Już się zagoiły? - zapytał miło, głaszcząc delikatnie czorta po włosach.
- Tak, już wszystko w porządku. U Shanae również... - czort kiwnął głową i spojrzał na niebianina, by ten podszedł.
- Wybaczy pan.... To Hideyoshi Ora, mój... bliski znajomy - przedstawił go mężczyźnie, specjalnie przekoloryzując. Dzięki temu handlarz żywym towarem z miejsca spojrzał na niebianina łagodnie i całkiem ufnie.
- Keizo Ui... Zawsze miło mi poznać znajomych Rosiera - powiedział, wyciągając do niego rękę.
Niebianin podał mężczyźnie dłoń, dziękując w duchu Rosierowi.
-Hideyoshi Ora - przedstawił się, cofając uściśniętą rękę. - Mi również miło poznać.
Uśmiechnął się delikatnie i popatrzył na Czorta. Nie wiedział jak dokładnie ma się zachować, ale nie miał zamiaru udawać niemowy.
-Jak podoba się panu przyjęcie? - zapytał, ponownie kierując wzrok na starszego.
Starał się patrzeć na niego z szacunkiem, gdyż widać było, iż mężczyzna swoje lata miał. Nie chodziło już nawet o to, by mu się podlizać. Najważniejsza była kultura osobista i dobre wychowanie, a takie Hideysohi posiadał. No, posiadał, gdy miał z tego jakieś zyski.
- Szczerze mówiąc, oprócz przedstawienia przed, nie ma tu nic ciekawego. Bal przebierańców, tez mi coś - mruknął Keizo, a czort uśmiechnął się delikatnie, ale poważnie.
- W końcu każdy bal, przyjęcie czy bankiet jest pełne masek, nawet, jeśli nie mamy ich na twarzy... Czyż nie, panie Ui? - powiedział spokojnie, po czym upił łyk wina. Starszy uśmiechnął się, kiwając głową.
- Jak zawsze umiesz pięknie ująć to, o czym myślę, Rosier - pogłaskał chłopaka po policzku w czułym geście. Spojrzał na niebianina spokojnie, całkiem przyjaźnie.
- A pan, panie Ora? Co pan sądzi o tym... balu? - zapytał, lekko unosząc kieliszek.
Hideyoshi zastanowił się przez chwilę, jednak nie robił tego na tyle długo, by mężczyzna musiał czekać.
-Sądzę, że można zaobserwować niekiedy niezwykłe przebrania - powiedział. - Niektóre kreacje są naprawdę ciekawe. Nie wytrzymałbym jednak długo na takim przyjęciu - dodał.
Nie wiedział, czy powiedział coś, co mężczyźnie się spodoba, czy nie, ale przynajmniej powiedział prawdę. Liczyło się dla niego posiadanie własnego zdania i nie zamierzał się nikomu podlizywać. No, przynajmniej do tej pory nie spotkał nikogo, komu musiałby lizać dupę.
Keizo spojrzał uważniej na Hideyoshiego, a rogacz niemal jęknął w duchu.
Z takimi trzeba tak postępować, by myśleli, że twoje zdanie należy do nich...
- Patrząc na to od tej strony, to stwierdzenie jest niezwykle trafne. Nie zawsze możemy obserwować tak... rozmaite wcielenia. Mylę się, panie Ui? - Rosier szybko przekształcił wypowiedź Ory tak, by pasowała do poglądu starszego. Ten zwrócił wzrok na czorta i od razu zmiękł, na widok jego delikatnego uśmiechu.
- Tak, myślę, że pan Ora ma sporo racji pod tym względem - przyznał, znów głaszcząc hosta po włosach. Ten spojrzał na mężczyznę ciepło i łagodnie. Keizo mruknął coś do ucha czorta, a ten zarumienił się gwałtownie.
- Nie, nie, to nie taki "bliski znajomy". Jeżeli o to chodzi, to nie sądzę, bym znalazł bardziej odpowiedniego kandydata niż pan - westchnął cicho, a mężczyzna pokręcił głową.
- Rosier, mój drogi... Ja jestem już za stary na ślub, a ty powinieneś spędzić młodość z kimś w twoim przedziale wiekowym - tu jego wzrok powędrował do Ory, a czort niemal zaklął w duchu.
- Nie sądzę, by było mi dane coś takiego. Ale, z wielkim bólem, będę szukał dalej - uśmiechnął się, czując niebezpieczeństwo. Dopił swoje wino i ukłonił się lekko Keizo.
- Wybaczy pan, pani Ui, ale obiecałem Hideyoshiemu, że pokażę mu ogród, z którego tak słyną gospodarze...
- Ależ oczywiście, nie zatrzymuję was już. Rosier, panie Ora - Ui kiwnął im głową z szacunkiem i usiadł z powrotem na ławeczce, a czort - delikatnie ciągnąc starszego za rękę - wyemigrował w drugi koniec sali.
- Uh... Zawsze mi to robi - mruknął pod nosem z niezadowoleniem. Przyzwyczaił się, że Keizo traktował go jak syna, ale tego, że planował mu ślub nie mógł znieść.
Hideyoshi pożegnał się, już po chwili idąc dość szybkim krokiem za Czortem. Zastanawiał się, co odpowiedziałby Ui, gdyby Rosier nie poratował Ory.
-Dzięki mały - powiedział. - Nie sprawdzam się w podlizywaniu takim szychom.
Chłopak roześmiał się lekko.
- Nie chodzi o to, byś się im podlizywał. Musisz po prostu w umiejętny sposób przekonać ich, że twoje zdanie jest ich i że to oni pierwsi tak pomyśleli - mrugnął do niego, uśmiechając się figlarnie. Uwiesił mu się na ramieniu.
- Mordercy, mordercy... Znam dwóch "najlepszych", z czego tego lepszego tutaj nie ma - powiedział, dalej grając grzecznego hosta, wykonującego swoją pracę.
Zresztą, tak właśnie było, czyż nie?
Hideyoshi przewrócił oczami, łapiąc Czorta w pasie.
-Moim zdaniem to też jest lizanie dupy - powiedział. - Tylko w trochę innej formie. Zaprowadź mnie do tego, który tutaj jest, a potem może rzeczywiście przydałby się nam spacer po ogrodzie. dnia Pon 1:42, 19 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
- Lizanie dupy jest wtedy, kiedy naginasz własny światopogląd, by zdobyć czyjeś zainteresowanie... Zresztą, zaraz ci to zademonstruję - mruknął, unosząc lekko brew. Spokojnie poprowadził go jakiś kawałek dalej... Po czym z cichym piskiem rzucił się na plecy jakiemuś facetowi.
- Naaaaarick! - mruknął słodko, pozwalając mężczyźnie odstawić się na ziemię. Ten odwrócił się przodem do czorta, uśmiechając się z wyraźnym zadowoleniem i rozbawieniem.
- Rosi... Słońce, gdzie się ukrywałeś, co? - przystojny, postawny blondyn roześmiał się, tuląc czorta do siebie i całując go słodko z pomrukiem. Czort momentalnie zarumienił się, wstydliwie spuszczając wzrok. Zaczął bawić się swoją siateczką.
- A no jakoś tak... Zresztą, nie ważne... Ważne, że cię znalazłem - uśmiechnął się z niewinnością i słodyczą do mordercy, tuląc się do jego boku i poruszając uszkami. Ten roześmiał się, głaszcząc go po uszkach.
- Znalazłeś znalazłeś... Ale jak widzę nie jesteś sam - blondyn spojrzał uważniej na niebianina. Czort kiwnął głową, uśmiechając się radośnie i ślicznie.
- Ah, taaak! To jest Hideyoshi Ora - przedstawił starszego, a morderca uśmiechnął się nikło.
- Narickhien. Miło mi poznać - powiedział, wyciągając do niego rękę. Uścisnął go dość stanowczo, patrząc mu w oczy, jakby traktował go jako ewentualnego przeciwnika o "względy" Rosiera. Chłopak uśmiechnął się słodko, puszczając oczko niebianinowi, kiedy morderca tego nie widział.
Hideyoshi zaśmiał się w duchu, widząc trzecie już tego wieczoru wcielenie Rosiera. Orę ciekawiło, kiedy był naprawdę sobą.
-Mi również - powiedział, oddając uścisk. - Ora Hideyoshi.
Wydawało mu się, że kojarzy skądś tego mężczyznę, jednak stwierdził, że będzie się nad tym zastanawiał nieco później. Jeszcze chwila na interesy, dopiero potem nadejdzie czas na przyjemności.
-Jak podoba się panu bal? - zapytał.
- Teraz już jest całkiem znośny... - mruknął Narickhien, tuląc do swego boku zarumienionego czorta, który uśmiechał się do niego ze słodką niewinnością. Czort stanął na palcach, całując mężczyznę w policzek i tuląc się do niego chętnie.
- A panu? - dodał blondyn, wracając trochę triumfalnym spojrzeniem na Hideyoshiego. W końcu, Rosier ewidentnie był zainteresowany nim, a nie jakimś wymoczkiem. Kociakopodobny patrzył to na jednego to na drugiego, machając delikatnie ogonem.
Hideyoshi przytaknął, zgadzając się z mężczyzną. Nie wydawał on mu się jakoś szczególnie przyjemny. W sumie dobrze, czego można się spodziewać po mordercy?
-Myślę, że jest całkiem... - zawahał się przez chwilę. - Całkiem udane.
Patrzył ze spokojem na tulącego się do zabójcy Czorta, zastanawiając się, czy ten nie obawia się, że któryś z jego "znajomych" zobaczy go obściskującego się z innym gościem. Nie była to jednak jego sprawa, więc zignorował swoje myśli.
Czort uśmiechnął się delikatnie, odsuwając od blondyna.
- Wybacz, Narick, ale obiecałem pokazać panu ogrody... - mruknął ze smutkiem, a morderca uniósł lekko brew.
- Praca wzywa, tak? - syknął cicho z widocznym wyrzutem. Rosier spojrzał na niego zranionym wzrokiem, a w oczach zalśniły mu łzy. Przysunął się z powrotem do blondyna.
- Narick... Wiesz, że ja... Ja nie mogę... - mówił cicho, smutnym, zrozpaczonym niemal tone. Morderca syknął cicho, ale przygarnął do siebie czorta i wyszeptał mu coś do ucha. Chłopak pokiwał głową, uśmiechając się niepewnie do mordercy.
- Dobrze... Więc... do zobaczenia niedługo.
- Tak. Do zobaczenia - mruknął blondyn, patrząc na czorta z lekkim uśmiechem, najwidoczniej już udobruchany. Spojrzał na niebianina i tylko kiwnął mu głową na "do widzenia".
Rosier szybko poprowadził Hideyoshiego na taras, który prowadził do ogrodów.
Mam nadzieję, że się nie rozmazałem mruknął w myślach i spojrzał w szybę, na swój nadal perfekcyjny makijaż. Odwrócił wzrok na niebianina.
- I jak, panie? Czy uważasz ten wieczór za udany? - zapytał, uśmiechając się uwodzicielsko.
I kolejna maska...
Tamashi napił się z kieliszka, delektując się znakomitym smakiem szampana. Starał się nie patrzeć na Shanae zbyt dużo. I jeszcze te uwodzicielskie gesty... Smok czuł, że długo na tym przyjęciu nie posiedzi. Nie znał prawie nikogo, do tego towarzyszył mu osobnik, który... No cóż, wywoływał w Tamashim wiele sprzecznych emocji.
-Usiadłbym - powiedział wreszcie, kierując swój wzrok na młodszego. Wyraźnie jednak unikał jego wzroku.
Shanae uśmiechnął się do niego uwodzicielsko, kiwając delikatnie głową.
- Oczywiście. Proszę za mną - powiedział miękkim, kokieteryjnym tonem i zrobił delikatny ruch ręką, by starszy ruszył za nim. Znalazł miejsce do siedzenia dla Tamashiego, podchodząc tam z kocią gracją. Nie był za bardzo świadomy, że idący za nim smok miał dokładny widok na jego lekko rozkołysane biodra i opięte spodniami pośladki. Odwrócił się do niego przodem, uśmiechając się ponętnie.
- Proszę - powiedział, lekko wskazując dłonią miejsce.
Starał się nie pokazać po sobie burzy uczuć, która w nim wrzała. Miał wrażenie, że to nie będzie łatwy wieczór... Ale musiał zachowywać się profesjonalnie, w końcu był obserwowany przez wysłanników właściciela klubu, którzy mieli przekazać in formacje o zachowaniach hostów.
Tamashi przełknął ślinę, odwracając wzrok od "tyłów" Shanae. Właśnie teraz, gdy wyrzekł się posiadania go, poczuł, że pragnie go jak nigdy.
Usiadł na wyznaczonym miejscu, przyglądając się Rosierowi i Hideyoshiemu, którzy byli gdzieś po drugiej stronie sali. Starszy mężczyzna uśmiechał się do Czorta całkiem przyjemnie. Tamashi nie poczuł zazdrości. Poczuł przerażającą obojętność.
Shanae podążył wzrokiem za spojrzeniem smoka i niemal się skrzywił. Zdusił jednak w sobie złość i zazdrość, sięgając po kolejny kieliszek szampana od przechodzącego kelnera.
W końcu - westchnął do siebie w myśli, pochylając się i wymieniając pusty kieliszek w rękach starszego na pełny. - Uczciwie na to patrząc, nie mam już do ciebie żadnych "praw", czyż nie?
- Nie martw się - mruknął do ucha smoka, uśmiechając się kokieteryjnie. - Rosier ma już kilku innych na celowniku, nie odbierze ci go.
Wyprostował się, niby poprawiając swoją koszulę. Nie patrzył jednak wprost na Tamashiego, bojąc się, że jego "maska" rozsypie się, jeśli to akurat teraz zrobi.
Tamashi obrócił się w jego stronę szybko, nie dowierzając temu, co wyszło z jego ust. Rozdrażniły go słowa chłopaka.
-Od początku tego wieczora zwracasz się do mnie na "Pan", jakbyś nigdy wcześniej mnie nie znał, a teraz wyskakujesz nagle z czymś takim! - syknął w jego stronę tak, by nikt nie był w stanie tego podsłuchać. - Nie rób z siebie błazna, wystawiając na światło dzienne swoich głupich domysłów.
Wyprostował się, gdy skończył i trzęsącymi się dłońmi odstawił kieliszek na stół. Miał ochotę stąd wyjść, ostatnio nigdzie jednak nie czuł się dobrze.
Wampir zacisnął zęby, nie chcąc odpyskować. Wziął kilka głębszych wdechów.
- Jestem w pracy, a ty jesteś klientem. To normalne, że zwracam się do ciebie per "pan". Co, może miałem od razu wyskoczyć z "Tamashi"?... Albo "kochanie"? - syknął cicho, nachylając się i po raz pierwszy tego wieczora patrząc mu wściekle w oczy.
- Błazna? To nie ja dałem dupy za kilka miłych słówek - syknął jadowicie, po czym wyprostował się. Smok skutecznie wyprowadził go z równowagi. Drżącą lekko ręką poprawił włosy, biorąc kolejny głęboki wdech.
- Nie zamierzam się z tobą kłócić - powiedział cicho, trochę zrezygnowanym tonem. Nie miał na to siły... Chociaż bardziej chodziło o to, że był pod ciągłą obserwacją. Gdyby pokłócił się z klientem - w dodatku o sprawy prywatne - na środku sali, niechybnie by go wywalili.
A przez jakiś czas potrzebował jeszcze takiego kamuflażu dla swej prawdziwej profesji.
Tamashi rozszerzył powieki, nie wierząc w to, co słyszy. Ostatniego zdania już nie załapał. Wstał gwałtownie, przez co krzesło na którym siedział, wywróciło się, robiąc trochę hałasu.
-Jeśli jestem klientem, to czemu wyskakujesz nagle z czymś takim? - krzyknął, ledwo powstrzymując się od uderzenia go w twarz. - Przypominam ci, że to ty pierwszy dałeś dupy! - wrzasnął, z wściekłości aż zaciskając powieki. - Mnie! I z tego co pamiętam, nie musiałem cię zbytnio do tego zmuszać!
Wampir syknął wściekle, powstrzymując się przed walnięciem Tamashiego w twarz.
No to z pracy nici...
Złapał go za rękę i - nie przejmując się ewentualnymi protestami - zaprowadził go do komnat, przeznaczonych by goście mogli "nacieszyć" się hostami w samotności. Wrzucił praktycznie do jednej z nich i zamknął z hukiem za sobą drzwi. Przekręcił zamek, po czym odwrócił się do smoka. Podszedł do niego w kilku krokach i podniósł rękę. Wymierzył mężczyźnie siarczystego policzka, patrząc na niego wściekle czerwonymi oczyma.
- Tak, dałem ci się pieprzyć. I to nie raz. Ale, w przeciwieństwie do ciebie, nigdy nie grałem na dwa fronty! Zawsze byłem wobec ciebie szczery, nawet jeśli nie było mi to na rękę! Przyrzekłem ci, że nie będę spał z innymi poza tobą i dotrzymywałem tego! To ty byłeś tym, który wskoczył chętnie do łóżka innemu, więc nie drzyj się na mnie, jakby to była moja wina! - mówił wściekle, podniesionym tonem. Złapał go za koszulę i przysunął do siebie.
- Mówiłeś, że przeszkadza ci "czułość" między mną a Rosierem... Ale do głowy ci nie przyszło, że gdyby między nami było coś więcej niż przyjaźń, ty byłbyś już martwy, co? Kurwa mać, Tamashi! Dla ciebie porzuciłem wszystko, co miałem! Ty nie ponosisz konsekwencji tego, że nie wykonałem swojego zadania. To ja mogę w każdej chwili zostać zabity, dlatego że TY żyjesz! Myślisz, że ryzykował bym wszystko, tylko po to, by móc ci zrobić jakieś świństwo? - patrzył mu w oczy, nie pozwalając odwrócić wzroku. Popchnął go do tyłu mocno, nie zwracając uwagi, czy ten zachowa równowagę czy nie.
- Jedyny raz, kiedy zrobiłem z siebie błazna był wtedy, kiedy uwierzyłem, że twoje obietnice coś znaczą. Ale muszę ci pogratulować, jesteś pierwszym, który mnie wykiwał. Powinieneś być z siebie dumny, czyż nie? - gorycz w jego głosie była bardzo wyraźna. Chłopak trząsł się lekko ze złości. Chociaż nie, złość to za lekko powiedziane...
Shanae był po prostu wściekły.
Tamashi zmrużył oczy, słuchając chłopaka i gubiąc się w jego słowach. Natłok myśli w jego głowie nie dawał mu się skupić. Smok oparł się dłonią o ścianę, patrząc ciągle we wściekłe oczy Shanae. Wszystko, co się działo wydawało mu się zupełnie nierealne.
-To ty doprowadziłeś do tego, że jestem taki - powiedział spokojnie, gdy chłopak skończył. - Odkąd cię poznałem nie jestem sobą, nie jestem tym, kim byłem. Skupiałem się tylko na tobie, nie myślałem o przyjemnościach, zaniedbałem interesy.
Pochylił się do przodu i odetchnął kilka razy, powstrzymując łzy.
-Nienawidzę cię za to, co ze mną zrobiłeś. Zastanawiałeś się kiedyś czemu "wskoczyłem" mu do łóżka? To przy nim nie musiałem się martwić, czy znowu ci coś nie odbije, mogłem usiąść i nie zamartwiać się tym, czy Shanae nie będzie dziś przypadkiem w złym humorze! To ty wpakowałeś nas w to gówno, to ty sprawiłeś, że nasze życia się pokomplikowały, trzeba było zabić mnie albo siebie, skoro widziałeś, że nasza sytuacja jest za trudna! I do cholery jasnej nie zganiaj winy na mnie, to nie ja uczony byłem o tych całych "Tamaneach", to nie ja wiedziałem co może się stać po wypiciu czyjejś krwi! I uświadamiam cię, że ty pierwszy złamałeś obietnicę. Nawet jeśli widziałem tylko kawałek tego, co robił z tobą Czort, to i tak było za dużo.
Wyprostował się i popatrzył na niego ze wściekłością.
-Zostań tu, zgnij, zdechnij, bo ja nie mam zamiaru dać ci ani kropli krwi więcej! Nie obchodzi mnie czyją śmiercią rozwiążesz ten problem, ale masz to zrobić jak najszybciej.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi, czując, że pierwsza łza spływa mu po policzku. Chciał się stąd wydostać.
Chłopak słuchał go, czując jak wściekłość ustępuje miejsce bezradności i rozpaczy. Słowa Tamashiego bolały, niczym kolce wbijały się w jego skórę, piekąc i paląc.
Więc teraz to wszystko moja wina, tak?... A zresztą, to już i tak nie jest ważne.
Spojrzał na niego z niezrozumieniem, gdy ten wspomniał o Rosierze. Przez chwilę nie wiedział o co mu chodzi, ale wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
- Skoro nie widziałeś wszystkiego, jak śmiesz mnie oskarżać? - warknął, odwracając się i łapiąc smoka za nadgarstek, na tyle mocno, by ten nie mógł się wyrwać. Tak jak wcześniej, choć tym razem nie chcący, wysłał mu wspomnienie...
***
Rosier stał wściekły, patrzą ze złością na przyjaciela.
- I co? I zamierzasz tak żyć? Kurwa, Shan! Spierdoliłeś całe swoje życie!
- Wiem o tym. Ale nie uważam tego za spierdolenie, ale za... wybranie innej drogi - wampir próbował być spokojny, na co czort roześmiał się brzydko.
- "Innej drogi"? Uwięziłeś się, sprawiłeś, że jesteś zależny! Nigdy nie chciałeś być zależny! Rozumiem, że wampiry nie mają jak rozpoznać, kto jest Wybranym, ale gdybyś go zabił... Czemu go nie zabijesz?
- To nie jest twoja sprawa!
- Jest! Nie mogę patrzeć na twoje zachowanie przy tym cholernym smoku! Jak myślisz, ile jeszcze on z tobą "będzie"? Tydzień? Miesiąc? Dwa miesiące? Shanae, przejrzyj na oczy! On nie ma nic do stracenia, a ty możesz zdechnąć, jeśli on tego sobie zażyczy!
- Rosier, to nie jest twoja sprawa!
- Jasne... W końcu to ty tutaj zostaniesz wydymany. I wtedy z całą przyjemnością powiem "Mówiłem ci, że tak będzie"! I co na to usłyszę?
- "A ja ci mówiłem, żebyś się nie wtrącał!" To nie twój pierdolony interes! - wampir wściekł się, błysnęły czerwone oczy. Rosier, również zezłoszczony, krzyknął coś jeszcze, popychając przyjaciela na ścianę. Wtedy zdarzyło się to, co widział smok już wcześniej. Zaczęli się całować, czort powoli zsuwał się ustami w dół... Jednak, gdy odpiął rozporek wampira, ten otworzył gwałtownie oczy i odepchnął go mocno.
- Nie! - warknął, patrząc na niego i oddychając niespokojnie. - Idź już.
- Shanae....
- Nie! Powiedziałem, idź już! - wampir patrzył na czorta, który powoli podszedł do niego ponownie. Czerwonowłosy odepchnął go z taką siłą, iż ten uderzył plecami o kolumnę łóżka.
- Wypierdalaj stąd, Rosier, i nie pokazuj mi się na oczy przez najbliższy czas, bo, przysięgam, tak cię urządzę, że o śmierci to ty będziesz marzył... - warknął wściekle Shanae, a czort bez słowa opuścił pokój. Wampir zsunął się w dół ściany, zasłaniając dłonią twarz.
- Kurwa... - mruknął cicho...
**
Puścił smoka, robiąc kilka kroków ku oknu.
- Tamanea nie ma znaków szczególnych. Nie da się ich wyróżnić wśród innych żywicieli. Dowiadujemy się o nich po fakcie wypicia ich krwi - powiedział cicho, kładąc dłoń na zimnej szybie. Zamknął oczy i oparł o nią czoło.
- Załatwię to. Jak najszybciej, wedle twego życzenia - powiedział w tej samej tonacji. "Nienawidzę cię" smoka rozbrzmiewało raz po raz w jego głowie. Nie miał już siły na dalszą kłótnie, więc czekał tylko, aż starszy wyjdzie, a on będzie mógł spokojnie zwinąć się w kłębek na podłodze i wypłakać się w spokoju.
Tamashi wciągnął gwałtownie powietrze, a kolejna z łez potoczyła się po jego policzku. Stał z otwartymi ustami, oddychając szybko, głośno. Po słowach Shanae, jego emocje opadły nagle, a on zgiął się w pół, nie dając już sobie rady. Krople spływały już strumykami, a on nie mógł na to nic poradzić.
-Całe życie mi się rozpierdoliło - niemal załkał, starając się ustać na nogach.
Wampir otworzył oczy i odwrócił się przodem do starszego. Podszedł do niego powoli, kładąc delikatnie dłoń na jego plecach. Objął go delikatnie, prowadząc do łóżka i sadzając na nim. Usiadł obok, przyciągając mężczyznę do siebie tak, by ten oparł głowę o jego ramię. Jedną ręką obejmował delikatnie jego plecy, drugą głaskał uspokajająco skołotaną głowę.
- Szzz... Spokojnie, Tamashi - powiedział miękkim, uspokajającym głosem. Zamknął oczy, by samemu nie zacząć ryczeć. Udało mu się to zredukować do samotnej łzy, spływającej mu po policzku.
- Wszystko będzie w porządku. Jesteś w stanie poukładać sobie życie, musisz tylko się uspokoić - mówił dalej, tym samym tonem. Głaskał jego włosy delikatnie, starając się dać starszemu jakieś wsparcie. Sam starał się oddychać miarowo, by nie załamać się tu i teraz. Na jego łzy i rozpacz przyjdzie czas, gdy będzie sam, gdzieś gdzie nikt nie przeszkodzi jego krwawym łzom.
Ale jeszcze nie tu, jeszcze nie teraz.
Tamashi siedział zupełnie biernie, nie myśląc za bardzo. Starał się nie myśleć, na niczym nie skupiać, Pragnął teraz tylko ciszy i spokoju. Odrobiny.
Chciał wyduśić z siebie jakieś "przepraszam", jakieś "wybacz", ale wiedział, że byłoby to tylko błędne koło. Nie chciał więcej cierpieć, chciał to wszystko jak najszybciej zakończyć, środki nie były ważne.
Wampir tulił go, głaszcząc po włosach. Po chwili odsunął się lekko. Wstał i delikatnie przesunął smoka tak, by ten leżał na łóżku. Zdjął mu buty, kładąc je obok i również wdrapał się na łoże. Położył się koło smoka, znów go do siebie przysuwając i ponownie zatapiając rękę w jego włosach. Nic nie mówił, głaszcząc powoli jego włosy i leżąc obok. Zamknął oczy i przysunął wargi do czoła smoka. Powoli składał pocałunki na skroni, powiekach i policzkach starszego, próbując mu dać choć odrobinę wsparcia. Zatrzymał się przy jego ustach... Musnął delikatnie jego wargi, by zaraz położyć głowę obok niego. Przytulił smoka trochę ciaśniej do siebie, głaszcząc jego włosy.
Tamashi uspokoił się w ramionach Wampira. Zaczął oddychać spokojniej, łzy nie gościły już na jego twarzy, a po kilku minutach zupełnie się rozluźnił. Zasnął z przeczuciem, że już się nie obudzi, jednak kilka godzin później jego powieki rozchyliły się, a Shanae nie było przy nim.
Tamashi westchnął i usiadł powoli na łóżku, opierając czoło na otwartej dłoni. Nie wiedział co ma z sobą zrobić.
Shanae głaskał smoka, póki ten nie usnął. Wtedy delikatnie wstał i przykrył starszego kołdrą. Miał ochotę zostać, wsunąć się przed okrycie, przytulić się do starszego i usnąć razem z nim, by obudzić się przy jego boku... Ale przecież smok wyraźnie zaznaczył, że nie chce go widzieć. Że jest mu obojętne, co się stanie z wampirem, że go nienawidzi...
Wampir odwrócił się i ruszył do drzwi. Czuł się jeszcze gorzej niż przed rozmową z Tamashim. To, co nawyrzucał mu starszy... Czy to prawda? czy to wszystko była jego wina? Czy smok... naprawdę go nienawidził tak bardzo, by skazywać go na niechybną śmierć. Zagryzł wargę, otwierając drzwi i rzucając ostatnie spojrzenie na śpiącego.
Załatwię to.
Wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Powiadomił służbę o śpiącym gościu, a sam wrócił do domu. Rosiera nie było w ich "mieszkanku", tzn. w pokoju z łazienką i małym kącikiem kuchennym. Wampir był mu za to wdzięczny. Usiadł na swoim posłaniu i zasłonił twarz dłońmi. Był tak cholernie zmęczony...
Krwawe łzy kapały mu spomiędzy palców, póki nie opadł na posłanie, zasypiając niespokojnie.
Bal przebierańców.
Wampir skrzywił się, czując się słabo. Dawno nie pił... Właściwie, nie widział się z Tamashim ani razu od ich ostatniej kłótni. Westchnął, poprawiając włosy. W dodatku pokaz wyczerpał cały zapas jego siły, przez co teraz stał niepewnie przy swoim kliencie, ledwo zatajając ze samopoczucie.
- Przepraszam na chwilę - mruknął, kiwając głową i odchodząc kawałek. Ukrył się w korytarzyku, zataczając się od jednej ściany do drugiej. W głowie mu wirowało, płuca odmawiały posłuszeństwa, tak samo jak drżące nogi. Zamknął oczy, opierając się o ścianę.
Spokojnie.. Muszę tylko trochę wypocząć...
Tamashi stał pod jedną ze ścian, opierając się o nią plecami. Palcami jednej dłoni gładził pióra, które miał przy masce. Trzeba było przyznać, że wyglądała zjawiskowo, jednak Tamashi zupełnie o tym nie myślał. Przed wyjściem poddał się woli Hideyoshiego i po prostu założył to, co ten mu dał.
Smok westchnął pod nosem i spojrzał na towarzyszącego mu hosta. Biedny chłopak trząsł się jak osika. Otworzył lekko usta, chcąc najprawdopodobniej o coś zapytać.
Uwagę Tamashiego przyciągnęło jednak coś innego Za plecami młodszego mignęła mu znajoma sylwetka. Smok dostrzegł Shanae, który dosłownie słaniał się na nogach. Coś musiało być nie tak. Tamashi nawet nie zastanawiał się czemu to robi, ale ruszył w jego stronę.
Shanae zamknął oczy, próbując złapać oddech. Jedną ręką trzymał się ściany, próbując utrzymać się na nogach. Zrobił kilka kroków i runął w dół, oczekując uderzenia w podłogę. Poczuł zaciskające się w okół niego ramiona.
... Tamashi?...
Otworzył oczy i spojrzał wprost w jasne tęczówki. Pokręcił głową, a pole widzenia niemile mu się zamgliło. Spojrzał zmęczonym wzrokiem na przyjaciela.
- Nie mam siły... Za mało krwi wypiłem, za dużo kosztował mnie ten spektakl... Cholera, połóż mnie na kanapie i zawołaj kogoś od nas. Niech wyślą innego na moje miejsce, ja muszę odpocząć - mruknął, czując jak starszy bierze go na ręce i wnosi do komnaty. Nie miał siły nawet poruszać rękami. Nie kontaktował, kiedy i jak jego dłoń znalazła się na uszkach przyjaciela. Wymamrotał coś i zamknął oczy, czując uchodzące z niego siły.
- Cholera.... - mruknął cicho, słysząc jak ktoś otwiera drzwi.
Tamashi szedł w jego stronę dość żwawym krokiem, jednak zatrzymał się po chwili. To nie była jego sprawa, on już nie miał prawa się wtrącać. Stanął na środku sali, odwracając wzrok od Wampira. Zacisnął oczy i pięści, by po sekundzie wziąć głęboki wdech i rozluźnić się. Uśmiechnął się słabo do nadchodzącego Hideyoshiego.
Hideyoshi podążył za młodym, rozglądając się dookoła.
-Powiedzmy, że tragedii nie ma - odparł, patrząc z zaciekawieniem na teren wokół posiadłości. - Host trafił mi się z pewnością jeden z najlepszych - mrugnął do niego i odwrócił się, opierając plecy o drewniane barierki.
Nudziło mu się.
Spojrzał sugestywnie na Czorta i uśmiechnął się przebiegle.
-Zróbmy coś szalonego - powiedział.
Czort roześmiał się przyjemnym dla ucha śmiechem.
- Oh... Jeśli zamierza pan zdjąć swe... 'szaty'... i biegać tak po ogrodach, to niestety, muszę odmówić współudziału. Ale chętnie popatrzę - uśmiechnął się figlarnie, podchodząc do niego powoli. Uśmiechnął się ponętnie, lekko machając ogonem. Poruszył uszami, obserwując starszego ciekawie. Spojrzał do góry, patrząc na willę.
Można wejść na dach... Zresztą, co rozumiesz pod "coś szalonego"? Mam się z tobą w altanie bzykać?
Tamashi uniósł jeden z kącików ust, uśmiechając się do swoich myśli. Kiwnął na chłopaka głową i ruszył na salę.
-Wiem, że usługi seksualne nie zaliczają się do twoich obowiązków... - powiedział. - Ale mam na ciebie ochotę, a niezobowiązujący seks to przyjemna sprawa.
Uśmiechnął się do siebie i zatrzymał kilkanaście metrów od toalet. Odwrócił się w stronę Czorta i położył dłoń na jego głowie. Miał nadzieję, że nie robi z siebie idioty na darmo.
Hideyoshi wszedł niezauważony do damskiej toalety. Po prawej stronie znajdowały się umywalki, a po lewej pięć kabin. Młodzieniec wszedł do tej pośrodku i oparł się plecami o cienką ściankę.
Rosier pomachał ogonem, zatrzymując zadowolony uśmiech dla siebie.
Jestem za. I zgadzam się zupełnie.
Wszedł do toalety krótką chwilę po starszym. Wszedł do kabiny, gdzie czekał Hideyoshi i zamknął za sobą drzwi na zasuwkę. Uśmiechnął się do niego w niezwykle seksowny sposób i pokonał dzielącą ich odległość. Stanął na placach i posmyrał nosem jego szyję. Opuszkami palców przesunął po odsłoniętym torsie mężczyzny w dół, zatrzymując się przy krawędzi spodni i drapiąc go tam lekko.
Hm, jak chcesz? Góra, dół, góra?
Hideyoshi uśmiechnął się z rozkoszą, czując oddech chłopaka na swojej szyi. Wsunął dłoń w jego włosy i wpił się w jego usta, równocześnie wypychając w jego stronę biodra, jakby dając mu znak, że może kontynuować.
Całował go mocno i żarliwie. Nie przejmował się za bardzo miejscem, w jakim się znajdowali. Lubił ryzyko i adrenalinę. Na oślep wyczuł zasuwkę i odblokował drzwi.
Szybko rozpiął jego pasek, stanowczym ruchem wyciągnął go ze szlufek.
- Lubisz adrenalinę, co? - mruknął w usta starszego, uśmiechając się do niego drapieżnie. Szybko posadził go na opuszczonej klapie sedesu, unosząc do góry jego ręce. Usiadł mu okrakiem na kolanach i otarł się o jego biodra.
- Jak bardzo? - zamruczał mu do ucha, po czym przygryzł je lekko. Skrępował ręce starszego jego własnym paskiem, przypinając go do rury nad sedesem. Odsunął się delikatnie, patrząc na niego w drapieżno-pociągający sposób. Pocałował usta niebianina mocno i namiętnie, jednocześnie drapiąc jego tors w przyjemnej pieszczocie. Zsunął ciekawskie dłonie niżej, rozpinając mu rozporek.
Hideyoshi szarpnął się lekko, bardziej dla zasady. Nie chciał się uwalniać. Od czasu do czasu lubił akcje tego typu, a w tej chwili miał na jedną z nich ochotę.
Uśmiechnął się do hosta, po chwili oddając pocałunek i unosząc biodra. Chciał pozbyć się odzienia jak najszybciej.
-Oj, mały... - westchnął, uśmiechając się półgębkiem. - Nawet nie wiesz jak bardzo.
Host zachichotał cicho, unosząc się delikatnie i szarpnięciem za szlufki spodni zmuszając starszego do oparcia się nogami o podłogę i uniesienia bioder. Ściągnął mu spodnie do połowy ud i popchnął z powrotem na klapę. Uśmiechnął się do niego w niezmieniony sposób, zsuwając się między jego nogi i klękając między nimi. Schylił głowę i ukąsił niebianina w podbrzusze. Rozsunął usta, przesuwając delikatnie swoimi kiełkami po męskości partnera. Spojrzał na niego prowokacyjnie, po czym wsunął sobie do ust samą główkę penisa, ssąc go z wyczuciem. Jednocześnie jedną ręką pieścił podstawę przyrodzenia, a drugą podrapywał po podbrzuszu i torsie Hideyoshiego.
Hideyoshi mruknął z zadowoleniem, uważnie obserwując chłopaka. Zagryzł wargę, a w jego oczach zaświeciło pożądanie. Westchnął i wypiął w stronę chłopaka biodra, by ten posłusznie wziął jego męskość do ust.
Długowłosy czuł ból w nadgarstkach, jednak starał się nie zwracać na niego uwagi. Jedyne, co go obchodziło to to, by nie zostały mu ślady.
Chłopak mruknął, wywołując miłe drgania w okół członka starszego. Wziął go posłusznie do ust, poruszając powoli głową. Zatoczył językiem kółeczka w okół główki, po czym cofnął się trochę i podrapał delikatnie penisa ostrymi ząbkami. Znów wziął go do ust, ruszając rytmicznie głową, jednocześnie odpinając szybko swój pas. Dzięki wyćwiczonym ruchom pozbył się szybko zarówno pasa jak i spodenek, klęcząc na podłodze w butach i bezrękawniku. Odsunął się na chwilę od krocza mężczyzny, ale zaraz po obślinieniu dwóch palców znów się nim zajął. Pieścił wargami i językiem męskość niebianina, jednocześnie sięgając w dół. Przesunął dłonią po własnym penisie i zamruczał. Sięgnął jednak niżej, przesuwając opuszkami palców po własnej dziurce. Wsunął w siebie palce, rozciągając się szybko, wciąż przy tym obciągając Hideyoshiemu. Po kilku chwilach, gdy uznał, że powinno wystarczyć, odsunął się od krocza kochanka i wstał.Usiadł mu znów na kolanach okrakiem. Miał przymrużone, lekko zamglone podnieceniem oczy i zarumienione policzki. Usta lśniły mu delikatnie, z lekka nabrzmiałe od wcześniejszej "pracy". Sięgnął do penisa mężczyzny, nakierowując go na swoje wejście i opuszczając się na niego. Westchnął, odchylając głowę do tyłu i wprowadzając go w siebie do końca. Przez chwilę nie ruszał się, przyzwyczajając się do uczucia wypełnienia, po czym zaczął ruszać się w górę i w dół, wsuwając i wysuwając z siebie męskość niebianina.
Uśmiechnął się lekko, z zadowoleniem i cichym jękiem.
- Mmm... Tak... - mruknął cichutko, przyspieszając trochę.
Hideyoshi patrzył na poczynania chłopaka. Podobał mu się ten Czorcik, musiał to przyznać.
Westchnął głęboko, gdy młodszy nabił się na niego. Wypiął w górę biodra i stęknął cicho. Szarpnął rękami, chciał położyć dłonie na biodrach hosta, by dopychać go do siebie. Dodatkowo pobudzały go odgłosy wydawane przez Rosiera.
Chłopak uśmiechnął się do niego figlarnie i położył mu czysty palec na ustach.
- Szsz... Chcesz, żeby ktoś zobaczył cię w takiej sytuacji? - zamruczał, poruszając się na nim rytmicznie. Pochylił się, całując wargi starszego i opierając ręce o jego ramiona. Odsunął twarz od niego, drapiąc niebianina po ramionach i jęcząc mimowolnie, gdy - przechylony delikatnie - męskość kochanka trafiła w jego czuły punkt. Instynktownie zaczął nabijać się na niego mocniej pod tym kątem.
- Oh, kurwa... - nieprzemyślane przekleństwo wyrwało się z ust chłopaka zachrypniętym głosem. Oparł ręce na ścianie za Hideyoshim, by nie zostawić na nim niepotrzebnych śladów.
- Ummm...! - zagryzł dolną wargę i zamknął oczy, by nie jęczeć za głośno. Pobudzała go też świadomość, że mogą zostać nakryci.
Hideyoshiemu podobało się to swego rodzaju "zniewolenie", jednak z drugiej strony, przez to całe uwiązanie nie mógł za bardzo pokazać, na co go stać, co niezmiernie go irytowało. Stwierdził jednak, że i na to przyjdzie czas. Oddał się więc chwili, starając się nie być za głośno.
Czuł gęsią skórkę na całym ciele i lekkie drżenie nóg.
-Przyśpiesz - rozkazał Czortowi cicho, patrząc na niego swymi ciemnymi oczami. dnia Czw 22:12, 24 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Czort ugryzł go lekko ostrymi kiełkami w szyję w ramach odpowiedzi. Zwolnił na chwilę, opierając się wygodniej stopami o podłogę. Przesunął palcami po torsie mężczyzny, uśmiechając się do niego drapieżnie i posyłając mu prowokacyjne spojrzenie.
Poruszał się dosyć wolno, ale za to sprawiał, że mężczyzna wchodził w niego dogłębnie. Pochylił się i powoli przesunął czubkiem języka po dolnej wardze kochanka. Pocałował go powoli, umiejętnie.
I przyśpieszył nagle, gwałtownie, odchylając lekko plecy do tyłu i unosząc głowę. Przymknął oczy, zagryzając delikatnie dolną wargę. Oddychał niespokojnie, a z gardła co jakiś czas wyrwał mu się głośniejszy jęk, który zaraz próbował tłumić.
Hideyoshi wzdychał krótko, z każdym ruchem chłopaka. Musiał przyznać, że Rosier był niezły.
Dziękował mu za pocałunek, ponieważ wątpił, czy dałby radę stłumić swoje westchnienia. Nie trwało to jednak długo.
Wraz z przyśpieszonymi ruchami chłopaka Hideyoshi poczuł coraz mocniej rozchodzące się po jego ciele dreszcze. Czuł, że zaraz skończy. To, co wyprawiał Czort było niesamowite.
Uśmiechnął się trochę złośliwie pod nosem, sięgając ręką w dół. Zacisnął dwa palce na penisie mężczyzny, nie pozwalając mu przez to dojść. Poruszał się na nim szybko, nachylając się i cicho jęcząc mu do ucha. Oparł czoło o ramię niebianina, czując, że sam jest blisko... I gdy już miał dojść, cofnął rękę z męskości starszego, nabijając się na niego mocno i jęcząc głośniej. Wystrzelił na klatkę piersiową kochanka, odchylając mocno głowę do tyłu, jednocześnie czując jak ten dochodzi w jego wnętrzu.
Łagodnie poruszał biodrami, po czym opadł w końcu na jego uda, oddychając niespokojnie. Wziął kilka głębszych wdechów i wyprostował się, patrząc spod przymrużonych powiek na niebianina. Uśmiechnął się do niego figlarnie i wstał powoli, szybko łapiąc papier i wycierając wypływającą z niego spermę. Doprowadził się do porządku i założył spodnie. Spojrzał na Hideyoshiego i zagryzł figlarnie wargę.
Miał szczerą ochotę zostawić go przywiązanego, zabrudzonego spermą w otwartej kabinie. dnia Pią 0:16, 25 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Hideyoshi trwał chwilę w bezruchu, z zamkniętymi oczami i wciąż związanymi rękami. Po chwili przeniósł wzrok na Czorta i uśmiechnął się z uznaniem.
Zdecydowanie nie miał zamiaru kończyć tej znajomości.
Uśmiechnął się do niego czarująco, jednocześnie sięgając do jego paska. Zanim jednak go rozwiązał, wymusił na jego ustach gorący, namiętny pocałunek. Po nim uwolnił jego ręce, po czym poprawił swój bezrękawnik. Oparł się o ściankę kabiny, czekając, aż ten się doprowadzi do porządku. Zrobił delikatny ruch ręką, przy użyciu żywiołów zmywając z niego spermę.
- Idziemy? - mruknął cicho, nasłuchując, czy nikogo nie ma w toalecie. Nie było. Spojrzał na niebianina. Właściwie, miał ochotę na powtórkę, by Hideyoshi wziął go w agresywny i brutalny sposób chociażby znów w tej łazience, ale dał na wstrzymanie.
Mimo wszystko, jutro też pracował.
Niebianin potaknął głową i rozmasował bolące nadgarstki. Podciągnął spodnie i podziękował w duchu Czortowi, że nie musi się wycierać.
Ogarnął się ogólnikowo i wyszedł z kabiny, kierując się od razu w stronę drzwi od łazienki.
-Zostań tu jeszcze kilka sekund - powiedział do młodszego, nawet się nie oglądając i poprawił mankiety od koszuli. Już po chwili go nie było.