Problemy emisyjne amatorskiego chóru - jak pracować?
onlyifyouwant
WitamChciałbym poradzić się w sprawie chóru, z którym bardzo się związałem.
Jest to chór mieszany (ok. 40 osób) działający przy Cerkwi prawosławnej w moim mieście. Chórzyści są w wieku 16-60lat, więc bardzo duża rozpiętość. Dodam, że kiedyś chór śpiewał świetnie jak na zespół amatorski. Trochę się tylko zestarzał i został zaniedbany.
Trzeba rozpocząć reanimację!
Od pewnego czasu mamy nowego dyrygenta. Niestety tak jak poprzedni, nie zna się on na emisji głosu i nie jest w stanie pomóc w tej sprawie.
Oczywiście wchodzi w grę organizowanie specjalistycznych warsztatów, jednak chciałbym poprosić Was tu o pomoc bo warsztaty odkąd pamiętam były organizowane dwa razy Tak więc trzeba sobie radzić bez nich.
Ja uczę się śpiewu klasycznego około roku. Umiem i wiem całkiem sporo. Nie potrafię jednak przekazać tego ludziom, nie jestem jeszcze na takim poziomie. Może z Waszą pomocą uda się coś zdziałać.
Wrzucam dwa nagrania. Chciałbym usłyszeć trochę opinii, porad dotyczących tego, co najbardziej (Waszym zdaniem) wadzi w naszym śpiewie. Co można, i co trzeba w pierwszej kolejności zmienić/poprawić. Od czego zacząć pracę nad emisją? Co i jak tłumaczyć ludziom?
Oto linki do nagrań:
http://pacanowo12.wrzuta.pl/audio/afPG1LQySYD/chrystos_woskresie
http://pacanowo12.wrzuta.pl/audio/232phIc3HHp/dnies_wisit_na_drewie
Z góry dziękuję za wszelkie uwagi.
Pozdrawiam serdecznie
Kamil
Hej.
Widać chcesz rozruszać starego trupa )) To forum znaczy.
Z tą emisją chóralną to same problemy. Na wydziale filozofii na akademii muzycznej (inaczej nazywanym wydziałem dyrygentury chóralnej) uczą, że dyrygent robi rozśpiewkę podając celne uwagi emisyjne, a chór słucha i uczy się ładnie śpiewać. Czyli:
-jeden dyrygent i nastu - dziesięciu chórzystów,
-kompetencje emisyjne dyrygenta w 99% przypadków są zerowe,
-na śpiewie solowym jeden profesor zajmuje się jednym studentem po 45minu kilka razy w tygodniu.
A cała sztuczka polega na tym, że człowiek uczy się śpiewając. Jak się śpiewa 2x w tygodniu na próbie, do tego liturgia w niedzielę, to nie ma mocnych, że trzeba się czegoś nauczyć. Organizm często robi to sam. Wtedy tylko kilka dobrych uwag i chór jest. Chcę powiedzieć, że nie wiem jak by dobre chwilowe lekcje były, to śpiewanie wypracowuje się godzinami śpiewania )) Jak ktoś śpiewa raz w tygodniu to ciężko się czegoś nauczyć.
Moje uwagi do chóru:
-nisko pozycyjnie i brak podparcia dźwięku. Szczególnie soprany, które śpiewają, jakby nie mogły. W tenorze jeden mocniejszy, fajniejszy głos, ale tonacja też leci. Nie wiem, czy ściągają go koledzy, czy po prostu "całokształt".
Postawić diagnozę to banał, ale przekazać, o już inna bajka. Każesz podnosić podniebienie, zaraz automatycznie zaczną cofać dźwięk. Poza tym te uwagi trzeba powtarzać co chwila. Nikt nie będzie myślał o tym, co powiedziałeś 10 minut temu.
pozdrawiam
Jak ktoś śpiewa raz w tygodniu to ciężko się czegoś nauczyć.
Moje uwagi do chóru:
-nisko pozycyjnie i brak podparcia dźwięku. Szczególnie soprany, które śpiewają, jakby nie mogły. W tenorze jeden mocniejszy, fajniejszy głos, ale tonacja też leci. Nie wiem, czy ściągają go koledzy, czy po prostu "całokształt".
pozdrawiam
Na takie uwagi czekałem. Dziękuję i jednocześnie proszę o więcej takich.
Może Ty wirez jesteś w stanie coś jeszcze napisać?
Mogę udostępnić więcej nagrań.
Wiesz, to co napisałem, może jest krótkie, ale to ogrom roboty. Nauczyć śpiewać z wysokim podniebieniem, okrągłym i podpartym dźwiękiem. Brzmiącym. Uwag "ogólnych" to chyba więcej nie będzie, dalej to trzeba by przyglądać się pojedynczym chórzystom. Chór to na szczęście taki instrument, który nie wymaga doskonałości od każdego chórzysty.
Jeżeli ktoś nauczy zespół tych podstaw, to to będzie zupełnie inne brzmienie.
A, nie walcz z "piachem" w zespole. To, że powietrze leci przez struny to wina pozycji i podparcia oddechem/przeponą. Nie wolno tego prostować dociskaniem głosu/strun. Zajedziesz chórzystów w try miga.
Nauczyć śpiewać z wysokim podniebieniem, okrągłym i podpartym dźwiękiem.
A, nie walcz z "piachem" w zespole. To, że powietrze leci przez struny to wina pozycji i podparcia oddechem/przeponą. Nie wolno tego prostować dociskaniem głosu/strun. Zajedziesz chórzystów w try miga.
Jestem świadom co jest przyczyną "piachu". Strasznie mnie on denerwuje. Nie mogę słuchać jak ludzie "chuchają" zamiast śpiewać. Tyle powietrza się marnuje. Dorośli panowie śpiewają jak mali chłopcy tragedia
Żeby doprecyzować, ja jestem tylko chórzystą.
Tak sobie ostatnio wymyśliłem, że chyba najskuteczniejszą metodą nauczenia kogoś śpiewać jest przymuszenie go do "przeartykulowania", głównie samogłosek. To przymusza otwieranie paszczy, otwieranie paszczy automatycznie podnosi podniebienie, wyokrągla dźwięk. Stara sztuczka.
"podeprzyj dzwiek" i "podnies podniebienie" - jak to wytlumaczycie ludziom, ktorzy nie wiedza o co chodzi?
trzeba kazac ludziom "dmuchac na swieczke tak zeby nie zgasic plomienia, ale zeby sie kolysal na wietrze ", lub jak najdluzej "wysyczec"
ssssssssssssssssssss.
Albo sss sss ssssssssssssssssssssssssssssss.
Powietrze brac do brzucha, nie do pluc, nie podnosic ramion przy nabieraniu powietrza.
Na podniesienie podniebienia trzeba sobie wyobrazic, ze ziewamy i spiewac na samogloske "o"
Buzie otwierac pionowo, nie zaciskac gardla (czyli tak, jakbysmy mieli wymiotowac - niestety tak brzydko trzeba napisac, ale sie chyba inaczej nie da latwo przekazac). Mozna pokrecic szyja jak sie gardlo zaciska w czasie rozspiewywania na wysokich dzwiekach.
Co tam jeszcze bylo.
Cwiczenie z otwarta buzia, jezyk lezy plasko (jak zawsze) i swobodnie, koniec i boki lekko dotykaja zebow. Ale dzwiek cos jakby "ng" wydajemy z zamknietym gardlem - "spiewamy" przez nos. (Po zamknieciu reka ust nie powinno byc roznicy.) Cwiczenie otwiera jakies rezonatory, pomaga spiewac wysokie dzwieki i mocno otwierac buzie. Wygladac to moze glupio, ale bardzo pomaga.
W jednym miejscu muszę stanowczo zaprotestować. Żadne tam "szerokie" otwieranie paszczy. Otwierać gębę należy "w pionie", nie "w poziomie". Szerokie śpiewanie prowadzi do śpiewania na niedozwartych strunach, może cofać dźwięk. Ogólnie to jest złe, ja bym się słowa "szeroko" wystrzegał, jak ognia. Bo śpiewać należy wąsko, a nie szeroko. Przynajmniej w terminologii wokalnej.
Śpiewającemu będzie się wydawało, że ma większy, głębszy głos itp. Ale to całkiem nie o to chodzi. I wtedy NIGDY nie wyjdzie na górę.
Miło, że dyskusja się rozwija. Ja wszystko czytam i chłonę.
Słuchajcie. Za miesiąc jedziemy z tym chórem do Rosji na festiwal. Nie wiem jak, ale trzeba coś koniecznie zrobić. Kompletny brak podparcia. Ludzie siadają na pierwszym dźwięku i dalej jest już tylko "zdychanie". Denerwuję się słuchając tego na śpiewkach. Tak nie można śpiewać koncertu, a takowy się nam również na tym wyjeździe szykuje.
Co z tym zrobić? Co mówić ludziom? Ja słyszę tylko szum uciekającego przez zęby powietrza! 40 osób a siłę głosu czasami większą ma odpowiednio prowadzona grupa przedszkolaków. Szok!!!
Ratujcie!!!
proszę...
jestem prawie zrozpaczony
W jednym miejscu muszę stanowczo zaprotestować. Żadne tam "szerokie" otwieranie paszczy. Otwierać gębę należy "w pionie", nie "w poziomie".
Oczywiscie chodzilo mi o "szczeke na podloge", a nie usta na boki.
Dobrze, ze to zostalo doprecyzowane, bo wiecej byloby szkody, niz pozytku z moich porad.
nie chodzi tylko o usta na boki, chodzi też o szerokie gardło, szeroki niezebrany dźwięk. Ogólnie słowo "szeroko" powinno na zawsze wypaść ze słownika podczas ćwiczeń głosu.
>kamilo19
dużo nie zdziałasz, w miesiąc czasu to nie poszalejesz niestety.
>kamilo19
dużo nie zdziałasz, w miesiąc czasu to nie poszalejesz niestety.
Jasna sprawa.
Jednak powiem, że chórzystów mamy niegłupich. Odpowiednio pokierowani potrafią naprawdę wiele, o czym przekonałem się kilka miesięcy temu.
Mieliśmy zajęcia z profesorem: godzina cały chór, później soprany, alty, tenorki i basy po godzinie i na koniec cały chór jeszcze godzinka.
Po sześciu godzinach słyszałem "NOWY" chór. To było niesamowite jak w trakcie jednego spotkania z fachowcem całkowicie zmieniło się brzmienie chóru. Chórzyści sami nie mogli uwierzyć, że tak śpiewają. Było wspaniale!
Oczywiście po tygodniu nikt już nie pamiętał uwag profesora i wszystko wróciło do normy, czyli śpiewamy - jak śpiewaliśmy
Sam profesor był bardzo zdziwiony, że tyle udało się zrobić i że chórzyści z łatwością wcielają jego uwagi w praktykę. Rozmawiał później z dyrygentem i ze mną. Mówił, że chórzyści są wyjątkowo muzykalni i podatni na kształcenie. Był naprawdę zaskoczony. Szkoda, że na jednym spotkaniu (pare miesięcy temu) się skończyło
no to zwyczajnie znajdźcie kasę na tego profesora.