Mieszkanie Chloe Derwent, Melton Street 10, ostatnie piętro
onlyifyouwant
Mieszkanie Chloe znajduje się na poddaszu kamienicy numer 10 na Melton Street. Nie jest duże, ale urządzone w dość nowoczesnym stylu i najważniejsze, posiada taras, który jest jednocześnie częścią dachu. Na tarasie oprócz kwiatów w doniczkach stoi stolik i drewniana huśtawka , a na niej wygodne poduchy. To idealne miejsce do picia porannej kawy, szczególnie że Chloe rzuciła na cały taras czas utrzymujący ciepło i zabezpieczający przed opadami.Po wejściu do mieszkania znajdziesz się bezpośrednio z pokoju, który jest połączonym salonem i jadalnią. Duża przestrzeń, jasne wnętrze i minimalizm dają wrażenie, że pomieszczenie jest dużo większe niż w rzeczywistości. Kanapa wykonana z jasnego, miękkiego materiału odwrócona jest w stronę drzwi balkonowych, tak że można oglądać przez nie panoramę miasta, a przy niej stoi niski stolik kawowy z ciemnego drewna. Po lewej stronie stoi regał zastawiony książkami i płytami, a tuż obok sprzęt grający. Na podłodze leży miękki dywan, a podłoga jest podgrzewana. Za niewysokim barkiem połączonym z szafką znajduje się prostokątny stół, z sześcioma krzesłami. Dominują tu kolory jasne i ciepłe, przełamane zielenią i czernią. Po zachodniej ścianie znajdują się drzwi prowadzące do kuchni. Jej wyposażenie nie jest najistotniejsze, to raczej miejsce, gdzie centralny punkt to ekspres ciśnieniowy, który robi najlepszą kawę na świecie. Szafki, szafeczki, wieszaczki i lodówka, nic nadzwyczajnego. Chloe rzadko korzysta z płyty kuchennej czy piekarnika.
Kolejnym pomieszczeniem, do którego można wejść idąc na wprost od drzwi wejściowych to sypialnia. Małe królestwo Chloe. Ściany były w kolorze fiołków, a łóżko, dywan w przełamywały monotonnie wszystko kolorem mlecznej czekolady. W rogu znajdowała się toaletka, na której zwykle stoją jej perfumy i kilka kosmetyków. Chloe lubi cały proces robienia makijażu. Łazienka, znajdowała się za jej sypialnią i zawierała przede wszystkim dużą wannę, a reszta to tylko najpotrzebniejsze dodatki.
[stoimy na klatce czy coś.
Niewiele czasu zajęło im dojście do mieszkania Chloe. Augustus mieszkał niedaleko, a to oznaczało, że wróci do domu spacerując, a nie, jak to ostatnio często czynił, deportując się do swojego łóżka.
- Naprawdę cieszę się, że cię spotkałem. No i że tu zamieszkasz - przyznał Augustus, opierając się o chłodną ścianę i patrząc na Chloe pod pewnym kątem. Nadal trochę kręciło mu się w głowie, ale znacznie mniej niż w restauracji.
Spacer po tak mroźnym powietrzu pomagał wytrzeźwieć, ale też pozbierać myśli i zmęczyć się na tyle, by teraz Chloe powstrzymywała się przed ziewaniem. Chloe stała jeden stopień wyżej od Augustusa i była prawie równa z nim wzrostem. Dużo robiły obcasy w jej botkach.
- Tu w Cherietown i tu pod dziesiątką. - Stwierdziła z uśmiechem, trzymając dłoń na klamce swojego mieszkania. - Zaprosiłabym cię do środka, ale jest tam taki bałagan, że sama zastanawiam się jak przejdę przez salon. Na razie urządziłam tylko sypialnię. - Powiedziała nieco przytłumionym głosem, docierającym spod jej komina. Pociągnęła go nieco w dół, by lepiej ją słyszał.
- Ja też się cieszę. - Dodała cicho, pochylając się by pocałować go w policzek. Właściwie trafiła niemal bezbłędnie. - I dziękuję za drinka. Mam nadzieję, że do zobaczenia.
Droga z klubu minęła dość szybko. Zastraszająco szybko? Możliwe.
Chloe otwarła drzwi swojego mieszkania dość niecierpliwie przekręcając zamek. Wpuściła Rose do środka i tuż za progiem ściągnęła swoje wysokie szpilki. Chloe była zaskakujaco niska, ale nawet boso wyglądała seksownie. Podeszła do barku przygotowując dwie szklanki.
- To czego się napijesz? - Zapytała unosząc brew. Uwodzenie stopień drugi, czas zacząć.
Rosalie była zdecydowanie wyższa od Chloe, co wydało jej się w tej chwili niesamowicie zabawne. Ale nie, nie zaśmiała się, uśmiechnęła się tylko do siebie.
Zdjęła buty, zrzuciła płaszcz i rozsiadła się na kanapie. Jakoś nigdy nie czuła presji choćby udawania, że jest kulturalnie skrępowana, albo coś w tym stylu. Nie zamierzała niczego udawać tylko po to, żeby ktoś sobie nie pomyślał, że jest niewychowana. To było na swój sposób pociągające.
- A co masz do zaoferowania? - zapytała kokieteryjnym tonem, bacznie śledząc każdy ruch Chloe. - Whisky.
Odpowiedź nie mogła być inna.
Ta dziewczyna była nawet całkiem zabawna. Chloe zwykle nie zwracała uwagi na charakter swoich ofiar, ale ta wydawała się co najmniej godna zainteresowania. Nalała im whisky do szklaneczek i usiadła obok Rose, podwijając nogi. Wpatrzyła się w nią, bezczelnie i prowokująco.
- Oprócz whisky co jeszcze lubisz? - Pytała nie tylko o alkohol. Chciała wiedzieć coś jeszcze, więcej. Posłała jej delikatny uśmiech, zachęcający, zbyt niewinny jak na to co właśnie miała zamiar zrobić.
Nie wiem, czy Rosalie byłaby zachwycona odkrywaniem swojego charakteru. Była nieprzystępna, bezczelna i wyniosła. Czasem, jak każdy potrzebowała ciepła i bliskości, ale nigdy nie pozwalała sobie tego okazać. Uważała to za słabość.
Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią, stukając malinowymi paznokciami o ściankę szklanki, wpatrując się przed siebie, nie na Chloe. To było dobre pytanie, co lubi. Myślała nad tym, jak powinna brzmieć odpowiedź, bo flirt flirtem, ale nie zamierzała odkrywać swoich tajemnic.
- A jak ci się wydaje? - Odwróciła się w stronę Chloe, bezczelnie patrząc jej w oczy.
Tak, pobawmy się w zgadywanki!
Tajemnice są fajne i pociągające do czasu. Odkrywanie czegoś po kawałku jest lepsze. Bardziej ekscytujące. A Chloe lubiła prowokować i sprawiać, że wszystko stawało się ekscytujące.
Wyciągnęła dłoń dotykając podbródka Rose i pocałowała ją znowu. Lekko, drażniąco, nie za długo.
- Na pewno to. - Powiedziała w jej usta. Podobało jej się to dominowanie nad tą dziewczyną, pomimo, że była od niej dużo niższa. Przejechała dłonią po jej szyi, na ramiona, obojczyki, jednym palcem wyznaczając sobie szlak przez jej mostek, aż do brzucha i na talię. Dotykanie kobiet było zupełnie inne niż mężczyzn. Inne miejsca miały znaczenie.
- Jesteś słodka więc na pewno też czekoladę. - Powiedziała i sięgnęła na stolik, gdzie w półmisku leżały czekoladki. Najlepsze, belgijskie. Wsadziła ją sobie do ust i pocałowała ją znowu.
W innych okolicznościach Rosalie na pewno obraziłaby się za stwierdzenie, że 'jest słodka', ale teraz jest chyba w stanie jej to wybaczyć.
Oddała pocałunek trochę zachłannie. Podobno lubiła smak czekolady, musiała się więc nim nacieszyć. Nie przeszkadzało jej, że Chloe ma kontrolę nad całą akcją, chociaż zwykle to ona lubiła rządził, jeżeli kiedykolwiek się poddawała, to tylko z własnej woli. Co jak co, ale ta sytuacja była dla niej poniekąd nowa i chyba wolała być kierowaną, niż kierować.
Delikatnie przejechała palcami po rękach Chloe, od dłoni po same ramiona, po szyi, aż w końcu złapała jej twarz w obie dłonie i trochę wzmocniła pocałunek. Nie tylko dotykanie kobiet było inne - także ich dotyk różnił się od tego męskiego.
Chloe powoli wsunęła dłonie pod jej bluzkę, dotykając gładkiej, ciepłej skóry na brzuchu. Całowanie i dotykanie to nie wszystko, najważniejsze jest odczuwanie. Warte uwagi były też reakcje Rose, która westchnęła w jej usta, gdy Chloe dotknęła jej boku. Położyła ją na kanapie. Chętnie nauczy tą małą kilku sztuczek, z całą pewnością przydatnych w łóżku nie tylko z kobietą.
Nie miała problemu ze ściągnięciem z niej bluzki, a kiedy zjechała ustami na jej szyję została nagrodzona kolejnym westchnieniem.
- Nie myśl, odczuwaj. - Szepnęła jej do ucha i zaśmiała się perliście. Rozpuściła swoje włosy, pozwalając spłynąć im kaskadą po plecach i łaskotać Rose podczas gdy jej pocałunki schodziły co raz niżej.
Chyba za mało wypiła, żeby pozwolić sobie tak po prostu nie myśleć.
Przez ciało Rosalie przeszedł dreszcz i pojawiła się na nim gęsia skórka. To chyba było związane nie tylko z nagłym zetknięciem z chłodniejszym powietrzem, ale także z pocałunkami Chloe na jej dekolcie i łaskotaniem w okolicy brzucha. Przymknęła oczy, chcąc skupić się na odczuwaniu, jak jej doradzono. Oddech stał się płytszy, a mięśnie zaczęły delikatnie drżeć w nerwowym oczekiwaniu na to, co się stanie dalej.
Rose nie powinna być bardziej pijana, bo Chloe nie uprawiała seksu z półprzytomnymi ludźmi. Z zasady. Chyba, że był to przykry obowiązek.
Pogładziła jej brzuch i sięgnęła do zapięcia stanika. Czuła drżenie Rose, ale doskonale wiedziała, że to tylko emocje. Ta dziewczyna nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat. Kiedy stanik opadł na ziemię tuż obok bluzki ogrzała najpierw jej skórę własnym oddechem, a dopiero później ustami.
Jej własna sukienka zaczęła jej przeszkadzać więc pilnując tego by Rose patrzyła na nią rozpięła zameczek i zsunęła ją z siebie powoli, zostając tylko w samych majtkach.
Tak, Rosalie przyglądała się tej scenie uważnie. Cały proceder ściągnięcia sukienki wymagał podniesienia się z tej półleżącej pozycji. Chloe chyba nie zamierzała prędko do niej wrócić, więc i Rosalie się podniosła. Popatrzyła chwilę blondynce prosto w oczy z bardzo bliska, a później ostrożnym ruchem odgarnęła do tyłu włosy Chloe, które osiadły na ramionach. Przybliżyła się jeszcze bardziej i znów pocałowała jej usta. Dłonie powoli zaczęły błądzić po plecach, w górę i w dół. W końcu znieruchomiały na biodrach Chloe. Przyciągnęła ją bliżej siebie tak, że teraz stykały się ciałami.
Chloe podobała się ta inicjatywa Rose. Przestała się bać dotyku, przestała być bierna. Zwykle kobiety liczyły na to, że wszystko zostanie zrobione za nie. Że wystarczy fakt, że są, leżą i wyglądają. Dla Chloe była to abstrakcja.
Wsunęła dłonie pod materiał legginsów Rose i jednym, sprawnym ruchem zsunęła je razem z bielizną. Naga Rose była jeszcze piękniejsza.
Ona nie bała się dotyku. Nie bała się dotykać jej ud, pośladów, pleców. Czuła żar, który płonął pod jej palcami, gdy przesuwała nimi po ciele dziewczyny.
Oddychała szybko kiedy Chloe znów zjechała pocałunkami na jej brzuch.
Nie dało się ukryć, że ta sytuacja zupełnie różniła się... od wszystkiego właściwie. To całkowicie nowe doświadczenie. Podobno trzeba poszerzać horyzonty.
Kiedy Chloe wróciła z pocałunkami do jej ust, Rosalie wykorzystała moment, kiedy musiała na chwilę się od niej oderwać. Teraz to ona błądziła ustami po jej szyi, od miejsca przy uchu, drażniąc je delikatnie, i po ramieniu.
Fakt, że ona już została pozbawiona bielizny uznała za niezwykle niesprawiedliwy. Dlatego po jakimś czasie wsunęła palce pod materiał majtek Chloe i pomogła jej się z nich wyswobodzić.
Chloe przymknęła powieki, rozkoszując się jej dotykiem i pieszczotami. Nic nie powinno dziać się zbyt szybko. Taki seks powinien być kwintesencją i uwieńczeniem. Dotykiem, pragnieniem i przyjemnością.
Przygryzła wargę zaciskając dłoń na jej kości biodrowej. Pozwoliła jej poznawać swoje ciało. Nic nie działa mocniej pobudzająco niż taka ciekawość. Rose miała pełne pole do popisu. Bo czerpanie przyjemności było fajne, ale jej dawanie nakręcało jeszcze mocniej.
Skoro miała pełne pole do popisu, to postanowiła trochę z niego skorzystać.
Kiedy jej usta znalazły się z powrotem na szyi Chloe, zdecydowała się zjechać trochę niżej. Przesunęła wargami przez cały mostek, pozostawiając na skórze swój oddech. Nie skończyła na tym, całowała dalej jej brzuch, aż do granicy pępka. Palcami prawej dłoni przesunęła po całym lewym boku Chloe: od linii piersi, przez talię, biodro, udo, aż po kolano.
Przez cały ten czas starała się zarejestrować każdą reakcję Chloe na jej dotyk.
Chloe żywo odpowiadała na pieszczoty, nigdy nie widziała potrzeby tłumienia w sobie takich reakcji. Jęknęła kiedy usta Rose znalazły się niebezpiecznie nisko. Widziała, że ta dziewczyna się bawi, próbuje nowych rzeczy. Ale bycie zabawką w jej rękach było niesamowicie przyjemne. Wytrzymała jeszcze trochę tych jej pieszczot, pozwalając na to by gładziła jej uda i znaczyła je pocałunkami. Jej plecy wygięły się w łuk i pociągnęła mocno Rose do pocałunku zmieniając nieco pozycję. Dominacja była jej domeną.
Tym razem przeszła do konkretów, dotykając dziewczyny w taki sposób, że ta rozchyliła tylko usta i zamknęła oczy. Wiedziała w jaki sposób ma to robić by doprowadzić ją do szaleństwa i utraty zmysłów.
Utrata zmysłów jest niebezpieczna. Chyba lepiej, żeby Rose je zachowała - kiedyś jeszcze się jej przydadzą.
Cóż miała zrobić, jak nie poddać się Chloe, która tak żywo pragnęła władzy? To ona była tu nowicjuszką i musiała się uczyć. Nie zamierzała oczywiście nie odpowiadać w ogóle, ale...
Zacisnęła mocniej oczy, czując rosnące gorąco. Mięśnie mimowolnie się kurczyły, oddech przyśpieszał, a serce tłukło coraz mocniej o żebra. Trzymała dłonie na talii Chloe, nie przestając gładzić jej skóry, ale jej palce same zaczęły zaciskać się coraz mocniej.
Chloe nie miała zamiaru przerywać tej zabawy. Pocałowało mocno usta dziewczyny i pozwoliła by ta prawie przygryzła jej wargi. Podobało się jej w jaki sposób Rose wiła się pod nią i reagowała na każdy jej ruch. Przywarła ustami do jej szyi, scałowując kropelki potu, które pojawiły się na jej skórze. Rosalie stawała się co raz głośniejsza.
Bo czy i była potrzeba ukrywania emocji? Nie? To po co się ograniczać?
Z ust Rosalie wydobywały się coraz głośniejsze westchnienia. Pociemniało jej pod i tak przymkniętymi już powiekami. Przesunęła dłonie na plecy Chloe, pieszcząc całą ich powierzchnię, od czasu do czasu zjeżdżając dodatkowo na uda. Niebezpiecznie szybko rosło w niej coś, czego chyba nie potrafiła jeszcze do końca zdefiniować.
Gdzieś pomiędzy tymi ruchami, słowami, pragnieniami wyrwały się cichy krzyk, do którego Chloe przyłączyła się po chwili, kiedy tylko Rose jej dotknęła.
Oddychając ciężko opadła na nią i zaśmiała się cicho.
- Na kanapie. Serio? - Powiedziała z rozbawieniem. - Jeśli masz ochotę na górze mam łóżko. Zrobię ci rano kawy. - Zaproponowała dziewczynie, nie unosząc jeszcze głowy. Powieki zaczęły jej opadać.
Rosalie chyba powinna sobie teraz poukładać wszystko w głowie. Mimo wszystko lubiła wiedzieć na czym stoi. Ale nie dziś. Teraz nie ma na to siły.
Przez chwilę milczała, próbując odnaleźć swoje myśli.
- Twoja propozycja jest kusząca, ale powinnam wracać - odezwała się w końcu. Miała nadzieję, że Chloe nie będzie jej miała tego za złe.
No, chyba nie będzie miała, bo pozwoliła jej się wyswobodzić. Rose pozbierała swoje ciuchy, nawet się ubrała, taka była szalona. Przeczesała palcami włosy.
Nachyliła się jeszcze w stronę Chloe i pocałowała ją delikatnie.
- Wiem, gdzie cię znaleźć - powiedziała na do widzenia, rzucając przy tym swój kpiący uśmiech.
I za chwilę już jej nie było.
Alex nawet po omacku odnalazłby drogę do kamienicy, w której mieszkała Chloe, ale świetnie mu szło udawanie, że nie jest pewien drogi - w końcu był tutaj po raz drugi w życiu, prawda? Pozwolił jej się prowadzić, starając się nie zwracać uwagi na to, że ich ramiona od czasu do czasu się spotykały; szli zdecydowanie zbyt blisko siebie.
W niedługim czasie znaleźli się pod kamienicą i zatrzymali się przed wejściem do odpowiedniej bramy. Alex miał nadzieję, że Chloe nie ponowi swojej propozycji - za drugim razem mógłby nie odmówić.
- To co, dobranoc? - odezwał się ze starannie wypracowaną niepewnością.
Chloe spojrzała na niego z zastanowieniem. Nie miała zamiaru ponawiać propozycji. Chyba czuła się urażona? Tak, panna Derwent wciąż uważała, że jej się nie odmawia. Nie po tym w jaki sposób ją całował.
Ale na jej twarzy mimo wszystko pojawił się lekki uśmiech. Mina obrażonej księżniczki nie była najlepsza. Niech Alex patrzy i żałuje.
- Mogę chyba jeszcze raz ci podziękować za uratowanie mnie dzisiaj od porządnego sińca, co? - Zapytała przysuwając się do niego. Stanęła na palcach najpierw całując jeden jego pliczek, później drugi, a w końcu z lekkim uśmiechem wylądowały na jego ustach. Ale zanim Alex zdążył odpowiedzieć, Chloe skosztowała tylko jego warg i odsunęła się na bezpieczną odległość. - Dobranoc, bohaterze. - Powiedziała nie ruszając się jeszcze na chwilę z miejsca. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i wyminęła go kierując się do klatki schodowej. Miała pewność, że Alex patrzył za nią do póki nie zniknęła za drzwiami.
Chloe nie przyjmowała jeszcze gości w swoim mieszkaniu, które było jej małym azylem. Urządzone w wygodnym i funkcjonalnym stylu, ale przede wszystkim chodziło w nim o to, że każdy element był elementem jej samej.
Tego dnia jednak chciała, żeby w jej mieszkaniu w końcu rozbrzmiał czyjś głos. Czuła się po prostu cholernie samotna. Znów. Jakby była małą dziewczynką potrzebującą nieustannej uwagi. Chyba dlatego wykręciła numer do szpitala i poprosiła do telefonu Augustusa, a później zaprosiła go na kolację. Kolację, którą rzecz jasna zamówiła z pobliskiej restauracji.
Byli umówieni na siódmą więc Chloe przebrała się w dość swobodny strój, bo w zwykłe jeansy i sweter odsłaniający jej ramiona. To miał być wieczór z przyjacielem. Zupełnie nie miała zamiaru go prowokować czy wykorzystywać, znów. Dlatego jej jedynym elementem przyciągającym uwagę były nagie obojczyki i malinowe usta. Nawet włosy miała spięte w luźny kok.
Nagle usłyszała dźwięk dzwonka, więc bosymi stopami przecięła cały salon i otworzyła je z uśmiechem. Za nimi oczywiście stał Augustus. Bez wahania stanęła na palcach całując go w policzek.
- Cześć, przystojniaku. Kolacja już czeka, więc wchodź. - W jej tonie było całe mnóstwo ciepła, którego zwykle próżno tam szukać.
Augustus też potrzebował chyba chwili dla siebie, poza tym, zdążył się stęsknić za Chloe, w końcu ostatni raz widział ją wtedy, kiedy postanowili się pieprzyć.
Mylne jednak byłoby wysnucie wniosku, że w jakikolwiek sposób zmieniło to jego nastawienie do ślicznej blondynki, która właśnie witała go w drzwiach. Nadal była jego słodką C, jego najlepszą przyjaciółką.
- Cześć, C. I tak nie uwierzę w to, że cokolwiek ugotowałaś - powiedział, rozpinając swój płaszcz i wieszając go na wieszak. - Ładne mieszkanie, od razu widać, że twoje.
Słodka C., czasami zamieniała się w nieco chłodniejszą Chloe, ale w tej chwili nie miała ku temu żadnych powodów. Cieszyła się jak mała dziewczynka na prezenty gwiazdkowe.
- Dziękuję, ale ściągnij buty. - Nakazała rygorystycznie zanim wszedł dalej. Augustus wykonał jej polecenie, ale spojrzał na nią dziwnie. - Nie chodzi o same buty, ale o podłogę. Jest podgrzewana i to najwspanialsze uczucie móc chodzić boso po niej. - Zaśmiała się kiedy już wyprostował się i stanął obok niej. Chwyciła jego dłoń i zaciągnęła go do kuchni.
- Kawy? Kawa jest dobra na wszystko, a mój ekspres robi najlepszą na świecie. To jedyne co mogę ci zrobić, jedzenie oczywiście jest zamówione. - Stwierdziła ze śmiechem jeszcze bez jego odpowiedzi wyciągając dwie filiżanki na kawę. - Espresso czy jakieś inne życzenia, hm?
Augustus usiadł na jednym z krzeseł i uśmiechnął się do niej pobłażliwie - niesamowite, jak dobrze ją znał.
- Jasne, że espresso, przecież inna kawa, to nie kawa - wysnuł swoją filozoficzną myśl, a potem omiótł wzrokiem całe pomieszczenie. - Co w ogóle zamówiłaś? W sensie, do jedzenia - uściślił, powracając do niej spojrzeniem - była najbardziej interesującym obiektem w tym pokoju, czy tego chciał, czy nie.
Tak, sprzęty kuchenne nie stanowiły dla niej za dużej konkurencji, ale już jedzenie chyba tak. Odwróciła się do niego tyłem przygotowując dwie kawy, do swojej dodatkowo wsypała łyżeczkę cukru. Według Chloe kawa powinna być mocna, czarna i słodka.
- Lubisz chińszczyznę? - Zapytała go odwracając się do niego z uśmiechem. Postawiła przed nim kawę. - Więc masz do wyboru cielęcinę w pięciu smakach z makaronem sojowym, albo kurczaka w cieście sezamowym ze smażonym ryżem. Albo wymienimy się daniami. - Powiedziała z uśmiechem. Przywołała kilka kartoników, które pachniały smakowicie. - Chodź do salonu. - Poleciła mu i po chwili usadziła się na kanapie, a jedzenie wylądowało na stoliku. O tej porze dnia przez duże balkonowe drzwi idealnie było widać panoramę miasteczka. Jej kamienica była dość wysoka.
No tak, Chloe lubiła przecież wszystko, co spektakularne, sama też mogłaby z powodzeniem zostać określona przez ten epitet.
- Nie jestem wybredny w kwestii jedzenia, ale chińszczyzna jest rzeczywiście bardzo dobra - powiedział, sadowiąc się obok niej na kanapie. Upił łyk swojej kawy, a na jego usta automatycznie wstąpił uśmiech, pełen zadowolenia. Pogrzebał w swojej kieszeni i wyjął czekoladę z Miodowego Królestwa. - Masz, dzieciaku. Co prawda nie jesteś moją pacjentką, ale powiedzmy, że zasłużyłaś. - Wręczył jej tabliczkę z szerokim, charakterystycznym uśmiechem, od którego w policzkach robiły mu się dołki. - Poznałem twojego znajomego, wiesz? Scotta Munro.
Chloe miała ochotę znów się na niego rzucić, tym razem całując go w policzki za ten prezent, ale ostatnia informacja nieco ją zdekoncentrowała. Scott i Augustus? Hm, ciekawe.
- Dziękuję za czekoladę i uznanie dla moich popisów kulinarnych. - Stwierdziła z uśmiechem pochylając lekko głowę. Oparła swoje małe stopy o dolną półeczkę stolika i spojrzała na niego z zainteresowaniem. - Scotta? Jakie wrażenie na tobie wywarł? - Zapytała naprawdę zainteresowana. Mimo wszystko opinia Augustusa była dla niej istotna.
Augustus, zanim odpowiedział, pociągnął łyk kawy ze swojej filiżanki, tym samym opróżniając jej zawartość. Chciał usystematyzować w głowie wrażenia na temat Scotta - Chloe znała go na tyle dobrze, że wiedziała, iż Augustus uwielbia ważyć słowa i nie mówi, co mu ślina na język przyniesie.
- To człowiek, który wzbudza respekt. Widać, że jest naprawdę zaangażowany w umacnianie pozycji czarodziejów, to mi się podoba - wydał swój osąd Augustus, omiótłszy spojrzeniem twarz Chloe i nareszcie sięgnął po swoje jedzenie - sądząc po sezamowym zapachu, padło na to z kurczakiem.
Chloe dopiła swoją kawę i wzięła drugie pudełeczko i pałeczki. Uwielbiała jeść w ten sposób. Najpierw otwarła pudełko i spróbowała jedzenia, które utrzymywało temperaturę dzięki zaklęciu.
- Scott to człowiek, który powinien wzbudzać respekt, pomimo tego, że jest dość... towarzyski i miły. Ale jest Ślizonem, więc wiesz. - Powiedziała jakby to było całe uzasadnienie, wpakowała sobie makaron do ust. Był naprawdę dobry. I po co komu gotować? - Hm. A co z tym przyjęciem? - Zapytała go.
Augustus postanowił iść w ślady Chloe - patrzcie, jaki z niego dżentelmen, poczekał, aż jego przyjaciółka rozpocznie proces jedzenia. Zresztą, każdy, kto znał choć trochę pana Pye'a wiedział, że jego maniery są iście nienaganne.
Szkoda tylko, że w środku był tak niesamowicie popieprzony.
- Będę je organizował, chcę się zmieścić jeszcze w tym miesiącu. Ale to nie będzie nic spektakularnego, chcę po prostu sprosić do domu czarodziejskich mieszkańców tego miasteczka i dowiedzieć się, kto jest kim. - Wsunął do ust pierwszy kęs dania, które rzeczywiście było naprawdę smaczne.
Ale Chloe uwielbiała go właśnie takiego, popieprzonego. Uśmiechnęła się do niego w uroczy sposób.
- Chyba powinnam ci zaproponować, że pomogę i serio możesz na mnie liczyć, ale nie myśl, że zapędzisz mnie do kuchni. Nie ma mowy. - Zaśmiała się wkładając sobie do st kolejny kęs. - Za to bardzo chętnie uświetnię je swoją obecnością i pomogę ci zabawiać gości. Chyba, że masz w planach inną panią domu, co? - Zapytała go z lekkim uśmieszkiem. No przecież cieszyła by się, gdyby A. znalazłby sobie dziewczynę. No może byłaby tylko odrobinę zazdrosna.
- Rozczaruję cię, jakoś jeszcze nikogo nie upolowałem - stwierdził Augustus, zerkając na nią znad swojego kartonika, a chwilę później jego usta rozciągnęły się w odrobinę złośliwym uśmiechu. - A jak tam twoje podboje? Złamałaś już dziesiątki serc? - Tylko odrobinę sobie kpił, bo wiedział, jakie C ma do tego podejście. Wystarczyło na nią spojrzeć, żeby wyrobić sobie opinię, że ta kobieta nie ma najmniejszych nawet problemów z wzbudzaniem zainteresowania. Przeciwnie; czasem miała wręcz zbyt dużo adoratorów.
Chloe nagle zastygła z pałeczkami w jednej ręce, zastanawiając się nad czymś. Zmarszczyła brwi i zanim odpowiedziała spojrzała na Augustusa w dziwny sposób. Że też przyszedł jej do głowy znów Alex. Ten facet nie mógł dać jej spokoju. Może powinna zastosować najlepszą metodę wybijania sobie z głowy tego typu myśli? Czyli znaleźć sobie odpowiednio mocy klin.
- Oczywiście, że tak, chociaż ostatnio czuję się zupełnie niedowartościowana. Chyba tracę swoje zdolności interpersonalne. - Zrobiła niezadowoloną minę. Oczywiście, że chodziło o zdolności w zaciąganiu facetów do łóżka. - Albo na facetów z Cherietown mój urok nie działa. Na szczęście tylko na facetów. - Uśmiechnęła się do niego na tą sugestię. I co ty na to A.?
Augustus tylko posłał jej rozbawiony uśmiech, mierząc jej śliczną twarz uważnym spojrzeniem ciepłych, czekoladowych oczu. Ta dziewczyna była absolutnie niereformowalna.
- Właściwie to nie wiem, czy mam cię teraz wypytywać o szczegóły, czy sam snuć jakieś wizje - powiedział, wsadzając do ust odrobinę swojego dania. - Okej, ciekawość chyba wygrywa.
Chloe zaśmiała się cicho patrząc na niego spod rzęs. Zupełnie nieświadomie czasami potrafiła wysyłać takie kokietujące spojrzenia, jakby to należało do części jej natury.
- Możesz snuć sobie wizje. Jesteś zdolnym chłopczykiem z dużą wyobraźnią. - Stwierdziła śmiejąc się. Nie przeszkadzał jej fakt, że Augustus będzie wiedział o tej stronie jej osobowości. - Powiem ci tylko, że kobiety potrafią być bardziej... zaangażowane niż mężczyźni. - Stwierdziła jedząc swoje danie. Och, gdyby wiedzieć co działo się na tej kanapie.
- Wyobraź sobie, że coś o tym wiem. To znaczy, o zaangażowaniu kobiet - powiedział Augustus, odsłaniając białe zęby w przyjemnym uśmiechu. Pogrzebał jeszcze przez chwilę w kartoniku, ostatecznie go opróżniając. Szybko mu poszło. - Wiesz, postanowiłem, że zapiszę się na jakieś zajęcia sportowe. Myślisz, że jest tu miejsce, w którym można pograć w tenisa? - zapytał, patrząc wprost w niebieskie oczy Chloe. Nadal nie mógł się pozbyć wizji jej i jakiejś tajemniczej kobiety w bardzo jednoznacznej sytuacji. - No dobra, musisz mi przynajmniej powiedzieć, jak ona wyglądała.
Zajęcia sportowe są fajne, ale nie zastąpią seksu, panie Pye. Chociaż podobno mężczyznom to w jakiś sposób pomaga. Rozładowanie energii czy coś.
Chloe spojrzała na swojego przyjaciela zagryzając usta, ale nie potrafiła powstrzymać śmiechu. Odstawiła swój kartonik na stolik i przeniosła stopy na kanapę opierając je o udo Augustusa. Miała stopy wielkości jego dłoni.
- O tenisa musisz zapytać w centrum sportowym, widziałam gdzieś jakieś ogłoszenie, więc może akurat coś się znajdzie. - Powiedziała jeszcze przeciągając. - No dobra. Co chcesz jeszcze wiedzieć? - Zapytała go konspiracyjnym szeptem. - To była młodziutka blondynka, ale jakoś nie miałam wyrzutów sumienia. Ale zdecydowanie ładnie zbudowana. Wyższa ode mnie pewnie z piętnaście centymetrów. Pełne biodra, ładne piersi i niesamowity tyłek, ale i tak najbardziej kręcą mnie nagie obojczyki. - Powiedziała przejeżdżając dłonią po swoim odsłoniętym ramieniu. Widziała wzrok Augustusa podążający za jej ręką. - I ta jej nieśmiałość była niesamowicie urocza. - Zaśmiała się cicho.
Augustus przełknął głośno ślinę - jako Krukon miał nieprzeciętnie rozwiniętą wyobraźnię, której musiał użyć, żeby wizualizować sobie tę drugą dziewczynę. Chloe nie musiał, przecież widział ją nago, a tego widoku chyba nie dało się wyrzucić z głowy.
- I postanowiłaś być jej przewodniczką po świecie erotyki? - zapytał z lekką dozą drwiny, a na jego usta wpełzł uśmieszek pełen zadowolenia. - Brawo, C., prawie byłbym skłonny pomyśleć, że zrobiłaś to charytatywnie.
Bezinteresowność nie leżała w jej naturze. Raczej lubiła się dzielić przyjemnością, ale sama z tego czerpała wiele. Już widziała trybiki, które pracują w jego głowie i sceny przesuwające mu się przed oczami.
- Hm. Właściwie radziła sobie całkiem w porządku, ale to była niezła zabawa. I nie zrobiłam tego całkiem charytatywnie. Przyjemność to wystarczająca zapłata. - Spojrzała na niego intensywnie. Opowiadanie o tym też było w jakiś sposób... podniecające. - Nie uwierzysz, że wyrwałam ją w tutejszym klubie. Czasami zdarzą się jakieś interesujące kąski. - Zaśmiała się cicho.
- Sugerujesz mi, że też powinienem tam iść na podryw? - zapytał Augustus, unosząc brwi. W ogóle go nie zdziwiło to, że Chloe zdążyła już podbić okoliczne parkiety, przecież ta dziewczyna była hedonistką z krwi i kości. Cholera, może powinien był wziąć z niej przykład? Przez moment patrzył na nią w milczeniu, drapiąc się przy okazji po brodzie, a potem uśmiechnął się do niej półkpiąco. - Możliwe, że skorzystam z twojej rady. Chyba czas obudzić w sobie dawnego Augustusa.
Chloe przyszedł do głowy idealny w swej prostocie pomysł. Zaśmiała się na samą myśl.
- Chodźmy razem. - Zaproponowała nagle. - Pobawimy się, a później wyrwiemy ci jakąś ładną dupeczkę. Może się nawet do was przyłączę. - Zaśmiała się cicho opierając głowę o kanapę. Bycie z Augustusem było takie... proste i przyjemne. To był jedyny facet wzbudzający w niej takie uczucia. Na swój sposób go kochała, ale ta miłość była specyficzna. Nie dążyła w żadnym niewłaściwym kierunku. Wyciągnęła do niego dłoń. - Tęskniłam za tobą, wiesz? Możesz mnie przytulić? - Chloe zwykle nie miała takich dziwnych zachcianek. Fizyczność wiązała się tylko z jednym w jej dotychczasowym życiu. Nawet matka nie przytulała jej na pocieszenie.
Augustus uśmiechnął się do niej promiennie - chyba nikogo innego nie potrafił obdarzyć taką sympatią, jak swoją przyjaciółkę. Najzwyczajniej w świecie ją lubił, podziwiał i szanował. Była jedyna w swoim rodzaju, chyba tak samo skomplikowana, jak on, chociaż za wszelką cenę starała się to ukrywać.
- Jasne, C., głuptasie - powiedział miękko, obejmując ją ramieniem i wdychając zapach jej szamponu do włosów.
Wtuliła twarz w zagłębieniu jego szyi i westchnęła krótko. Trwała tak przez chwilę, do póki to przerażające uczucie nie zniknęło. Tak, to była samotność, którą wypełniały do tej pory w dość prosty sposób. Dobrze, że spotkała A. w Cherietown. Przyszło jej do głowy, żeby powiedzieć mu o wszystkim, tak po prostu. Może byłoby to wtedy mniej straszne?
- Muszę ci coś opowiedzieć. - Szepnęła w okolicy jego ucha, nieco stłumionym głosem. Odsunęła się od niego na chwilę. - Ale obiecaj, że nic nie zrobisz. Najlepiej, żebyś po prostu o tym zapomniał tuż po tym jak już się dowiesz. - Stwierdziła dość pewnie.
- Przyjechałam tutaj, wcale nie w poszukiwaniu nowych wrażeń czy zajęcia. Nie dla tej ilości czarodziejów czy wspaniałej pogody. - Zaśmiała się cicho, trochę sztucznie. - To była ucieczka, ucieczka przed moim życiem, które zaczęło mnie przerażać. Przed bratem i jego zasadami. Nie jestem dumna z tego kim byłam i co robiłam przez ostatnie kilka lat. Ale moje życie nie należało do mnie wtedy. Teraz chcę je wziąć w swoje ręce, ale dopóki mój brat nie przestanie mnie szukać i nie da mi spokoju to nie będzie moje. - Powiedziała patrząc w jego ciemne oczy.
Augustus słuchał każdego jej słowa z wielką uwagą, machinalnie głaszcząc ją po blond głowie. Widział w jej oczach, że coś przed nim ukrywa, ale nie był osobą, która lubiła się narzucać; uważał, że do takich decyzji należy dojrzeć i tak też się stało w przypadku jego przyjaciółki.
- W porządku, Chloe - przemówił w końcu, odwzajemniając jej spojrzenie. - Nie będę interweniował, skoro sobie tego nie życzysz, ale wiedz jedno - jestem tu dla ciebie, cały czas. - Jego głos był pewny i nie znoszący sprzeciwu. - Tylko chcę wiedzieć jedno: czy on cię jakoś dotkliwie skrzywdził?
To pytanie które zadał Augustus wytrąciło ją nieco z równowagi. Nie do końca wiedziała o co mu chodziło. O fizyczna przemoc, czy raczej o zmuszanie jej do rzeczy, których robić nie chciała? Ale chyba na każde to pytanie odpowiedź brzmiała tak samo.
- Mój brat od lat nie ma czegoś takiego jak sumienie czy poczucie przyzwoitości. Za wiele osób zabił, a czyjeś cierpienie stało się jego zabawą. - Odwróciła wzrok by nie patrzył jej w oczy. Bała się tego co mógł w nich dostrzec. - Jeśli pytasz czy mnie bił odpowiedź brzmi: tak, zwykle tylko kiedy był pijany. Ale to nie jedyna forma bólu, którą można zadać człowiekowi. - Stwierdziła wtulając policzek w jego koszulę. Radziła sobie z tym, bo wiedziała, że jest na tyle silna. Udało jej się zobojętnieć. Spojrzała mu w oczy, wydawał się poruszony.
Rzeczywiście, Augustus był tym poruszony do głębi i chociaż nie był człowiekiem, który okazywał swoje emocje, teraz Chloe widziała je na jego twarzy jak na dłoni. Przytulił ją do siebie jeszcze mocniej, a potem ucałował w sam czubek głowy.
- Przykro mi, C. Najzwyczajniej w świecie jest mi przykro - powiedział cicho, gładząc dłonią jej plecy. Wiedział, że powiedzenie mu o tym wymagało od niej cholernie dużo odwagi i bardzo to sobie cenił. - Może otworzymy czekoladę, co? Czekolada jest dobra na wszystko, tak mówią moi pacjenci.
Chloe nie miała zwyczaju użalania się nad sobą czy swoim losem. Spojrzała na niego dotykając jego policzka i uśmiechnęła się.
- Niech ci nie będzie przykro, mi nie jest. Bo cieszę się, że cię znalazłam. To brzmi pewnie głupio, ale tak jest niestety. - Zaśmiała się cicho. - Czekolada to całkiem dobry pomysł, chociaż nie potrzebuję pocieszenia, wiesz o tym prawda? Potrzebuję przyjemnego wieczoru. - Powiedziała sięgając po czekoladę leżącą na stoliku. - Hm i drinka. Chcesz drinka, prawda? Czekolada będzie idealną osłodą na przykład wódki z cytryną, miętą i lodem. Hm?
Augustus skinął tylko głową, a na jego usta powrócił uśmiech. Chyba był tu po to, żeby spełniać jej życzenia - a skoro Chloe chciała się dobrze bawić, to dlaczego nie?
- Jasne, wódka jest dobra zawsze i wszędzie - powiedział, odłamując sobie jedną kostkę czekolady i natychmiast wsadził ją do ust, czując na języku słodki smak. Nic nie mogło się równać ze słodyczami z Miodowego Królestwa.
Chloe też ukradła kostkę czekolady i wstała wyswobadzając się z jego objęć i wyszła do kuchni. Zrobiła dwa drinki ze świeżą miętą i cytryną i wróciła do niego podając mu szklaneczkę. Bez pytania usadziła się tuż obok niego pozwalają mu znów się objąć. To było całkiem przyjemne, czuć kogoś przy sobie. Chociaż przyszło jej do głowy, że nie powinna dopuszczać nikogo tak blisko siebie.
- Czekolada też jest dobra zawsze i wszędzie. - Zaśmiała się cicho patrząc na swój taras. Napiła się swojego drinka czując mocny smak wódki po raz pierwszy od dawna skrzywiła się lekko. - Opowiedz mi coś ciekawego co wydarzyło się ostatnio w twoim szpitalu, co?
To był niebezpieczny temat - Chloe na pewno była świadoma tego, że Augustus mógłby nawijać o swojej pracy całymi godzinami. I nie przeszkadzałoby mu nawet to, że sam sobie pozostał jedynym słuchaczem.
- Ostatnio mamy zdecydowanie zbyt mało ciekawych przypadków, zatrudniłem za to asystentkę, nazywa się Camille i jest Gryfonką. - Sięgnął po kolejną kostkę i zagryzł nią spory łyk wódki. Ciekawe połączenie. - Jedną dziewczynkę musiałem wyleczyć z bezsenności i chyba nawet mi się to udało.
Szkoda tylko, że sam nie potrafił sobie w tej kwestii pomóc.
Chloe mimo wszystko lubiła go słuchać, nawet jeśli mówił zupełne głupoty. Co mu się nie zdarzało. Sam ton jego głosu był przyjemny. I mogłaby sobie nawet zasnąć w tych jego objęciach, byleby tylko jej nie puszczał. Jakież to było dziwne, ostatnio po seksie nie potrafiła nawet położyć się obok niego, a teraz zupełnie swobodnie opierała się o jego klatkę piersiowa przyjmując jego dotyk z wdzięcznością. Jakby te dwie sytuacje rozdzielała jakaś gruba linia.
- Nie znam Camille Gryfonki. Ale chociaż nie Puchonka. Ładna i wolna? - Zapytała go z zainteresowaniem. Chociaż nie była pewna czy pozwoliłaby jakiejś kobiecie zająć to jej miejsce przy nim. - No i tak... inteligentna? - Zaśmiała się. To było zawsze istotne, a chociaż znalezienie sobie Krukonki było gwarantem tego faktu.
Augustus zaśmiał się tylko, a potem pociągnął łyczek ze swojej szklanki. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że to on ma być tutaj tym bardziej trzeźwym, Chloe mogła się upijać do woli. Czy to dziwne, że częściowo czuł się za nią odpowiedzialny, choć jednocześnie miał świadomość, że jest samodzielna?
- Niezaprzeczalnie jest ładna, ale to nie do końca mój typ. Czy jest wolna - nie wiem, nie pytałem, na pewno jest bystra. Ale wolę być z nią w towarzyskich stosunkach - przyznał Augustus, uśmiechając się lekko. Był profesjonalistą, romans w pracy nie wchodził u niego w rachubę.
Chloe nie miała w dodatku zamiaru się ograniczać, była u siebie, a Augustus nie miał powodów by robić jej krzywdę lub ją upokarzać. Chociaż nie wiadomo czy ona nie zrobi nic głupiego po alkoholu. Przecież ostatni seks był niesamowity. Ale wolała to co miała w tej chwili, jego bliskość.
- Och, jesteś za porządny. No to doktorku powiedz mi jaki jest twój typ, co? Może jestem uparta, ale muszę o ciebie dbać, skoro sam nie potrafisz. - Zaśmiała się klepiąc go lekko po policzku. - Nie chcę, żebyś był sfrustrowany. - Dodała pocieszająco. Jaka ona była troskliwa.
No cóż, chcąc - nie chcąc Chloe miała całkiem sporo racji; nie od dziś wiadomo, że mężczyzna sfrustrowany to facet mniej wydajny. A jak jeszcze był głdony, to już totalnie nie nadawał się do niczego.
- Hm - powiedział Augustus, intensywnie się nad tym zastanawiając. - Jestem w tej kwestii banalny i bardzo przewidywalny, ale uwielbiam kobiety, które emanując seksapilem, nawet jeśli robią to trochę zbyt nachalnie. Kobiece kształty, te sprawy, bardzo mnie to kręci. - Wygląda na to, że Chloe wpisywała się idealnie w jego gusta, ale sam na to, rzecz jasna, nie wpadł. Zresztą, niewiele osób mogłoby się pochwalić tym, że udało im się jej nie ulec.
Chloe zaśmiała się odwracając głowę w jego stronę. Naprawdę miała wrażenie, że opisuje ją. Pociągnęła łyk ze swojej szklaneczki i spojrzała na niego.
- Ciężkie zadanie. Będziemy się na początek rozglądać za idealnymi kształtami, bo wszystkiego mieć nie można. Nie każda może być mną. - Stwierdziła ze śmiechem. - To kiedy bierzesz sobie wolny wieczór i wybijamy na jakąś imprezę? - Spojrzała w jego ciepłe oczy, ale w jej głowie znów pojawił się obraz Alexa. To idiotyczne pragnienie bliskości znów zaczęło w niej kiełkować. - Ja chyba tez potrzebuje rozrywki.
Augustus pociągnął łyk wódki ze swojej szklanki i uśmiechnął się półkpiąco.
- Myślałem, że ostatnio często korzystasz z różnych form rozrywki - zakpił odrobinę, mając na myśli jej seks z młodą dziewczyną. - W sumie jest mi zupełnie obojętnie. Dostosuję się pod ciebie. - No tak, to był jeden z wybitnych plusów bycia szefem dla samego siebie; zresztą, Augustus mógłby wziąć nawet i tygodniowy urlop po tym, jak wyrabiał wiele nadgodzin.
Chloe potrzebował jak widać nieustanego zajęcia i uwagi. Tylko z pozoru była tak samowystarczalna, a tak naprawdę lubiła być adorowana.
- Korzystam, ale wiesz to zawsze z rozrywka z tobą. To nabiera zupełnie innego znaczenie. - Zaśmiała się i dopiła swojego drinka. Poszło dość szybko. - Dzisiaj też mam zamiar się upić, więc możesz bez wyrzutów sumienia to wykorzystać. - Stwierdziła z lekkim, kpiącym uśmiechem. Ta dwuznaczność po prostu leżała w jej naturze i nie nie mogła na to poradzić.
Augustus zaśmiał się tylko, słysząc jej sugestię. To, że Chloe nie panowała nad tym, jakiego znaczenia nabierały w jej ustach poszczególne wyrazy, było w zasadzie całkiem urocze.
- Nie będę się w żaden sposób ograniczał, C - powiedział z wyraźnym rozbawieniem, upiwszy kolejny łyk wódki. Miał wolniejsze tempo od niej i normalnie byłby to dla niego powód do wstydu, ale zdecydowanie nie teraz, kiedy zadeklarował przed samym sobą, że będzie ją pilnował. - Zrobić ci następnego?
Och, a jeszcze bardziej Chloe lubiła być rozpieszczana! Dlatego z uśmiechem skinęła głową.
- Zrób. Możesz też przynieść ciasteczka, są w szafce nad zlewem. Czekolada pewnie niedługo zniknie. - Zaśmiała się cicho i kiedy A. wstał z kanapy rozłożyła się na niej wygodnie. Przyjrzała się swoim stopom w których paznokcie pomalowane były na krwisto czerwony kolor, jej ulubiony. Sięgnęła po kostkę czekolady i przymknęła oczy rozkoszując się jej smakiem. Kiedy wrócił Augustus wzięła od niego drinka i przesunęła się, robiąc mu miejsce.
Augustus rzucił obok niej jeszcze paczkę ciastek i ponownie zajął się swoim drinkiem, tym razem osuszając go w zaledwie trzy sekundy. Nawet się nie skrzywił, gdy wódka zapiekła go w gardło - rzeczywiście trening czynił mistrza, chociaż nie był pewien, czy jest z czego być dumnym.
- Swoją drogą, byłem w tej restauracji, 'American Dream', mają naprawdę dobre steki, chociaż byłem zaskoczony. Ale z drugiej strony, ktoś taki jak Victoria raczej nie podpisałby się po byle czym.
Chloe zmarszczyła lekko brwi patrząc na niego. No tak, chyba mówiła mu o American Dream. I właśnie przypomniał się jej Charles, w pełnej okazałości. Uśmiechnęła się na tą myśl. Będzie musiała chyba się kiedyś postarać i wpaść znów do American Dream.
- Mówiłam, że mają dobre jedzenie. Ha, a ja nawet poznam ich szefową kuchni. Skoro jest taka dobra w kuchni, może w łóżku też. - Zaśmiała się wesoło. Oczywiście, że żartowała. Większą ochotę miała na menagera restauracji.
- Ja za to chciałbym bliżej poznać Victorię. Jeśli wygląda jeszcze lepiej niż w Hogwarcie, to nawet jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że z chęcią poznam ją dogłębnie - zaśmiał się Augustus, sięgając po kostkę czekolady. Nie miał jednak złudzeń; nie sądził, żeby ktoś taki jak Victoria był sam. Przecież za tą kobietą zawsze ciągnęło się całe grono wielbicieli, zupełnie jak za Chloe.
Chloe zaśmiała się na jego słowa i sięgnęła po kolejną kostkę czekolady.
- Widzę, ze moje opowieści rozbudziły twoją wyobraźnię. No i sądzę, że Victoria pojawi się na przyjęciu, może uda ci się poznać ją dogłębnie. - Stwierdziła wkładając sobie czekoladę do ust. Rozgrzewała od środka chyba nawet lepiej niż alkohol. Spojrzała w roześmiane oczy Augustusa i westchnęła lekko. - No właśnie miałam ci coś powiedzieć, zaprosiłam na nie kogoś. Nie wiem czy kojarzysz Alexa Enfielda, też Krukon. Nie gniewasz się, co? - Zapytała uśmiechając się do niego ślicznie. Wydęła lekko wargi w pozornie niewinnej minie.
- Nie mógłbym się na ciebie gniewać - stwierdził Augustus, wstając, żeby zrobić sobie kolejnego drinka. Jeśli można nim było nazwać dolanie sobie wódki i wrzucenia do szklanki trzech kostek lodu. - Enfield? Cholera, nie bardzo kojarzę. Ale musi być warty poznania, skoro zaintrygował cię na tyle, że postanowiłaś się z nim pokazać publicznie - dodał z odrobiną ironii Augustus i posłał jej złośliwy uśmieszek.
Złośliwości nie były potrzebne, Chloe miała zamiar mu coś odszczekać, ale powstrzymała się. Już nie była tą pyskatą dziewczyną co kiedyś.
- Nie przyjdę z nim, bo będę tam z tobą, zapomniałeś? Nie śmiałbyś przecież. - Zaśmiała się wesoło, bo udawanie oburzenia jej nie wyszło. - To raczej mała przysługa... w zamian za uratowanie mi tyłka. Ostatnio jakiś facet przeczepił się do mnie w Bahance, Alex zapoznał go ze swoją pięścią. Bohater. - Zadrwiła, ale w jej oczach pojawiły się wesołe iskierki. - No i ma całkiem niezła prezencję. Może się przydać. - Stwierdził popijając drinka. Jasne, że nie zamieni Augustusa na jakiegoś przygodnego faceta.
Augustus upił łyk wódki ze swojej szklanki i posłał jej uśmiech, w którym tym razem na próżno można było doszukiwać się złośliwości.
- To dobrze, Chloe. Każdy, kto cię ratuje, ma u mnie kilka punktów przewagi, dobrze o tym wiesz. - Ułamał kostkę czekolady i wsadził ją sobie do ust. - Zabawne, siedzimy tutaj zupełnie jak kiedyś w Hogwarcie. Pijemy wódkę i jemy czekoladę z Miodowego Królestwa, jakby nic się nie zmieniło. - Umilkł na moment i przeniósł na nią spojrzenie brązowych oczu. - A zmieniło się chyba wszystko.
Chloe chyba jeszcze za mało wypiła jak na takie rozważania, ale uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Zmieniło się wiele, ale nie wszystko. - Powiedziała pochylając się, żeby pocałować go w policzek. - Sądziłam, że moje uwielbienie do ciebie zniknęło gdzieś po drodze, ale chyba nie. Tylko to my się zmieniliśmy, A. - Westchnęła cicho, zmazując mu w policzka ślad po swojej pomadce. Napiła się znów swojego drinka, powoli zaczynało przyjemnie szumieć jej w głowie.
- Ale czekolada nadal jest tak samo dobra. - Stwierdziła z przekonaniem.
Augustus skinął tylko głową, przez chwilę nic nie mówiąc, tylko patrząc w przestrzeń. Sam nie wiedział, dlaczego popadł w taką melancholię - zazwyczaj nie miewał tak refleksyjnych nastrojów, nawet po wódce. O, właśnie, wódka.
- Alkohol też wciąż jest tak samo dobry - powiedział Augustus, odsłaniając białe zęby w przyjemnym uśmiechu. - Właśnie, zapomniałbym; szukasz sobie tutaj jakiegoś zajęcia? Czy wypoczywasz?
Chloe miała ostatnio za wiele na głowie by móc 'wypoczywać'. Właśnie, czekało ją kolejne spotkanie z Ryanem. Już wiedziała, że jej brat jest bardziej niż wściekły za to co robiła. Musiała też porozmawiać ze Scottem. Nie chciała żyć w ukryciu, ale jeśli będzie to konieczne... Scott może zostać jej Strażnikiem Tajemnicy.
- Do tej pory jakoś nie miałem do tego głowy. Ale tak, szukam czegoś wciąż. Tylko wciąż nie jestem pewna co to miałoby być. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem. Chloe znała dobrze cztery języki, parała się różnymi dziedzinami magii, ale też mugolskie technologie nie sprawiały jej trudności.
Dobrze, że przynajmniej nie była magomedykiem, bo Augustus byłby skłonny poczuć się zazdrosny - zawsze lubił się chwalić tym, że jest absolutnie genialny w swoim fachu.
- No wiesz, mógłbym ci zaproponować posadę u siebie, ale nie wiem, czy dobrze byś się z tym czuła - przyznał, upijając kolejny łyk wódki i posyłając jej uśmiech. Wiedział, że jest bardzo niezależna; bycie podwładną nie było w jej stylu, a on absolutnie nie miał jej tego za złe.
Chloe była dobra w wielu rzeczach i posiadała jeszcze kilka dodatkowych umiejętności. Ale do czego mogłaby się jej przydać metamorfomagia? Nie widziała zastosowania dla swojego daru. Pokręciła natomiast głową.
- Nie, nie wiem czy dałabym w ogóle radę. Dzięki za propozycję, ale znajdę coś sama. Chyba przerażają mnie szpitale i chorzy ludzie. - Skrzywiła się lekko. Nie chodziło bynajmniej o to, że byłoby to zbyt trudne, raczej o fakt tego co przeżyła kiedy jej matka chorowała. Czuła się wtedy taka bezradna. Położyła nagle głowę na oparciu kanapy, dopijając swojego drugiego już drinka. - Chyba mam dzisiaj słabszy dzień, czuję się pijana. - Powiedziała przymykając oczy z lekkim uśmiechem. To nie było nieprzyjemne. Przed oczami wirowały jej kolorowe światła.
Augustus uśmiechnął się tylko pod nosem i popatrzył przez chwilę na śliczną i nieco zarumienioną od alkoholu twarz Chloe.
- Ja za to niedługo muszę się zbierać, jutro na szóstą muszę być w pracy. - Westchnął tylko ze zrezygnowaniem, opróżniając swojego drinka. - Wiem, dla ciebie to coś nienormalnego, ale dla mnie to żaden problem, żeby wstać z łóżka o tej godzinie. - Zamilkł na chwilę, szukając odpowiednich słów. - Chloe, tak jakby mam problem z bezsennością i nie wiem, jak sobie z tym poradzić, mimo że próbowałem się wyleczyć to nic nie pomaga. - Jeszcze się wstrzymał z mówieniem jej o uzależnieniu od eliksiru słodkiego snu.
Chloe otwarła oczy patrząc na niego uważnie, dotknęła jego policzka, a jej dłoń była chłodna w porównaniu do jego skóry. Zmarszczyła lekko brwi ze zmartwieniem.
- Lekarz nie potrafiący sam siebie wyleczyć? Hmm. Próbowałeś Eliksiru Słodkiego Snu? - Zapytała instynktownie. Nagle przypomniała sobie go śpiącego kiedy ostatnio się widzieli. Cóż, to było po seksie. - Chyba znam na to lekarstwo. Mieszanka kilku hormonów oksytocyna, prolaktyna i wazopresyna. Mówi ci to coś? Chyba trzeba ci znaleźć przytulankę do snu. - Zaśmiała się cicho.
- Jasne, że próbowałem, Chloe. Biorę go codziennie - powiedział Augustus, drapiąc się po włosach. Przez chwilę po prostu na nią patrzył, a potem odstawił szklankę na stolik z głośnym stukotem, obwieszczając tym samym, że zakończył na dziś proces alkoholizowania się. - Wiem, seks jest jedyną sytuacją, po której normalnie zasypiam. Chyba naprawdę muszę się za kimś rozejrzeć, w celach zdrowotnych - dodał z odrobiną rozbawienia. - Dobra, C., będę się zbierał.
Chloe się skrzywiła ostentacyjnie, nie chciała, żeby Augustus wychodził. Potrzebowała jego obecności, czyjejś opieki. Ten dzień był jakiś dziwny i zupełnie nie było to do niej podobne.
- Skoro musisz. - Westchnęła lekko, ale po chwili uśmiechnęła się do niego. - Ale nie zapominaj o mnie. Zresztą zobaczymy się na przyjęciu, tak? - Zapytała go wstając razem z nim z kanapy. Trochę się zachwiała, a Augustus złapał ją za łokieć. Ona w zamian przylgnęła znów do niego. - Cieszę się, że przyszedłeś. - Stwierdziła w jego koszulę i stanęła na palcach całując jego policzek. - Teraz możesz iść.
- Jasne, że widzimy się na przyjęciu, w końcu jesteś moim honorowym gościem - powiedział Augustus, odwzajemniając jej uścisk i wciągnął głęboko do płuc zapach jej szamponu do włosów. - Dobranoc, C., dbaj o siebie - dodał jeszcze, a potem po prostu rozpłynął się w powietrzu - przecież deportacja była znacznie szybsza.
Pewnie nawiedzanie Chloe w jej własnym domu nie było najlepszym pomysłem, jaki ostatnio przyszedł Alexowi do głowy, ale i tak postanowił go zrealizować. W dziwny sposób czuł się odpowiedzialny za tę dziewczynę, a wiedział doskonale, że ma skłonności do robienia głupich rzeczy. Ktoś powinien jej pilnować; przecież miała wrócić do domu w jednym kawałku. Matthew już strasznie się niecierpliwił i bardzo mocno nalegał na to, żeby Alex jak najszybciej skłonił jego ukochaną siostrzyczkę do powrotu. Była mu potrzebna.
Niejaki pan Enfield stanął zatem przed drzwiami mieszkania panny Derwent i zadzwonił, doskonale wiedząc, że zastanie ją w domu.
Chloe chyba przechodziła ostatnio swego rodzaju kryzys. Rozmawiała tego dnia z Ryanem, który powiedział, że sprawy 'nieco' się skomplikowały, a Augustus jak na złość miał dyżur. Potrzebowała kogoś, albo czegoś co zabiłoby w niej to dziwne uczucie, które pojawiło się zupełnie nieproszone na ostatnim przyjęciu. I miała w planach zrobienie czegoś głupiego, tak. Proces przygotowawczy został rozpoczęty.
Miała tego wieczoru wyjść na jedno ze swoich polowań, upić się i przestać czuć cokolwiek innego jak tylko przyjemność. To było dobre lekarstwo na wszystko.
Była własnie w trakcie ubierania się, a właściwie podczas rozbierania. W ciepłym, miękkim szlafroku w kolorze zielonym, z bosymi stopami i jedynie bielizną pod spodem otwarła drzwi przekonana, że to listonosz albo któraś z sąsiadek.
Na widok Alexa zareagowała dziwacznie, bo zamiast zwyczajowo się uśmiechnąć i zacząć swoją grę spojrzała na niego i cofnęła się krok w tył.
- Cześć. - Powiedziała po krótkiej chwili mierząc go spojrzeniem chłodnych oczu. - Wejdź. - Powiedziała poprawiając szlafrok który zjechał jej z ramienia.
Alex był przygotowany na każdą możliwą ewentualność, dlatego jego twarz pozostała nieprzenikniona, chociaż takiej wersji Chloe jeszcze nie znał. Uprzejmość chyba wymagała zainteresowania się, czy przypadkiem nie przeszkadza, ale szczerze powiedziawszy miał to gdzieś. Zaproszenie do środka było chyba wystarczającą odpowiedzią na niezadane pytanie.
- Cześć, Chloe - odezwał się swoim niskim, głębokim głosem, pozwalając sobie na lekki uśmiech tuż po tym, kiedy wypowiedział jej imię. Chyba naprawdę mocno wczuł się w rolę, skoro na jej widok nie odczuwał niczego, co choćby przypominałoby niechęć. Był trochę podekscytowany. Ciekawy tego, czym tym razem zaskoczy go ta kobieta. Poza ubiorem. - Ładny strój.
Chloe poprawiła znów szlafrok, w razie gdyby odsłaniał za dużo. Chyba zrobiła się trochę nerwowa ostatnio. Posłała mu spojrzenie spod rzęs, tym razem wcale nie prowokujące, trochę zmęczone. Może znudziło jej się zaskakiwanie go?
- Ściągnij buty jeśli chcesz wejść dalej. Daj mi chwilę i rozgość się. - Powiedziała cicho odwracając się do niego tyłem. Szybkim krokiem poszła do sypialni, zostawiając go samego. Założyła szybko jasne jeansy i zwykłą, czarną bluzkę i wróciła do niego. o dobra, widok Alexa opartego o jej kanapę musiał wywołać u niej uśmiech. Lekki, ale zawsze.
- Nie będę cię rozpraszać. - Odpowiedziała na jego spojrzenie. - Napijesz się czegoś skoro już stwierdziłeś, że możesz mi bezczelnie przeszkadzać w planach na wieczór? - Zapytała go unosząc lekko brew.
Gdyby ktoś zapytał Alexa o zdanie, zapewne usłyszałby, że w szlafroku Chloe podobała mu się zdecydowanie bardziej. Skoro nie bardzo mógł dotykać jej ciała, chciał chociaż sobie popatrzeć, a tymczasem wróciła do niego w pancerzu zasłaniającym najpiękniejsze widoki. Stłumił rozczarowanie. Chyba przez moment w jego głowie zamajaczyło podejrzenie, że Chloe pojawi się przed nim w bieliźnie. Lub bez. Nie chciała go rozpraszać, tak?
- Oczywiście, nie zamierzam dawać ci spokoju, skoro już mnie zaprosiłaś - oznajmił. - Masz tequilę?
Chloe dwa razy dawała mu otwarte pozwolenie na to by jej dotykał, całował i nawet pieprzył. Nie skorzystał, ba, odrzucił ją. Teraz może sobie wyobrażania o Chloe w bieliźnie wsadzić w najgłębszy otwór ciała. Tak własnie to powinno wyglądać. Nie zasłużył na nic więcej.
- Skąd pewność, że cię nie wyrzucę? To nie było wiążące zaproszenie. - Odparła wyjmując z barku taquilę. - Cytryna i sól też się znajdą. - Powiedziała sięgając po różdżkę by jednym zaklęciem schłodzić alkohol. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
- Masz jakieś argumenty, które mogą mnie przekonać? - Zapytała unosząc brew. Miała z nim nie flirtować! Ale to zupełnie niezależna od niej natura brała nad nią górę.
Błysk, który pojawił się w oku Alexa, wyraźnie zdradzał jego zadowolenie z faktu, że Chloe w końcu zaczęła przypominać samą siebie. Jego usta rozciągnęły się w zwyczajowym, kpiącym półuśmiechu; jeden kącik uniósł się nieznacznie do góry, podczas gdy drugi pozostał na swoim miejscu.
- Moje towarzystwo powinno być wystarczającym argumentem - oznajmił z przekonaniem i usiadł wreszcie na kanapie, nie czekając na zaproszenie. - Nie mów, że za mną nie tęskniłaś.
Ich relacja była na tyle zagmatwana, że Alex wcale nie zamierzał być nawet odrobinę mniej bezpośredni. Proces mieszania Chloe w głowie był fascynujący.
Tylko, że Chloe chyba chciała się z tego wycofać. Dystans był najlepszym rozwiązaniem. Ale jak miała go do cholery zachować skoro on przychodzi nagle do niej i rozsiada się na jej kanapie bezczelnie pytając czy tęskniła.
Bardziej niż kiedykolwiek mogłaby się tego spodziewać.
Prychnęła jednak na to jego pytanie i przywołała z kuchni sól i cytrynę.
- Towarzystwo, też mi coś. Za wysoko się cenisz. - Oznajmiła mimo wszystko uśmiechając się do niego. Jego bezpośredniość nie była w żaden sposób krępująca. Była naturalna. - W takim razie nic nie powiem. Chciałbyś to usłyszeć, Enfield. - Odparła przekornie. I usiadła w bezpiecznej odległości od niego na kanapie. Swobodnie podkurczyła pod siebie bose stopy.
- Wciąż czekam na jakieś inne sposoby wynagrodzenia mi tego. Wymyślisz coś, jesteś mądrym chłopcem. - Zakpiła i sięgnęła po kieliszek z tequilą i kawałek cytryny.
Alex zaśmiał się krótko na słowa Chloe.
- A ty jesteś mistrzynią komplementów - zauważył, patrząc na nią z nieukrywaną przyjemnością. W takiej wersji też mu się podobała; pewnie nawet rozciągnięty dres nie byłby w stanie przyćmić jej niesamowitej atrakcyjności fizycznej.
Nasypał sobie odrobinę soli na dłoń między kciukiem a palcem wskazującym, zlizał ją, wychylił zawartość swojego kieliszka i zagryzł cytryną. Ostry smak alkoholu wyraźnie podrażnił jego kubki smakowe. Alex znów spojrzał na Chloe, nie mogąc się powstrzymać przed wędrowaniem wzrokiem po calusieńkim jej ciele, które było najlepszym dowodem na istnienie jakiejś boskiej siły.
- Nie wiem, czy się doczekasz jakiejkolwiek rekompensaty - powiedział zaczepnie. - Nie jestem pewien, czy jest co rekompensować.
No jasne, przecież spędzenie wieczoru z kimkolwiek innym nie mogło się równać towarzystwu Alexa.
Widać jej strój wcale mu nie przeszkadzał przed tym by patrzeć na nią w ten sposób. Chloe natomiast poczuła ciepło w okolicy pępka, które nie było wywołane alkoholem a tym jego spojrzeniem. Powinna już do niego przywyknąć. Zwykle było jej obojętne, dość zwyczajne.
- Skoro tak uważasz. - Stwierdziła krzywiąc się lekko po tym jak zagryzła cytrynę. Taki grymas na jej twarzy wydawał się jeszcze bardziej zabawny, bo bez swoich butów na wysokich obcasach i w całkiem zwyczajnym stroju wyglądała na wiele młodszą. - Więc przyszedłeś tylko po to by zapewnić mi towarzystwo godne uwagi na wieczór? I wypić mi alkohol, tak? - Zapytała uśmiechając się kącikiem ust.
- Zapamiętałeś sobie nawet gdzie mieszkam. - Pochwaliła go.
Powodów, dla których Alex przyszedł do Chloe, było kilka, ale żaden z nich raczej nie nadawał się do powtórzenia. Tylko dlaczego on sam tak bardzo wzbraniał się przed myślą, że po prostu miał ochotę ją zobaczyć, usłyszeć jej głos, poczuć zapach i chociaż na chwilę zanurzyć się w tym hipnotycznym stanie?
- Myślałem, że będę błądził jak idiota w poszukiwaniu odpowiedniej ulicy, ale udało mi się trafić za pierwszym razem - pochwalił się. - Chyba jednak mam całkiem niezłą orientację w terenie.
Bardzo wiarygodne kłamstwo, panie Enfield, tylko pogratulować.
- Jestem tutaj po to, żeby ci przypomnieć o obietnicy - dodał po chwili. - Mówiłaś, że zabierzesz mnie do jakiegoś klubu, w końcu cały czas muszę pracować nad moimi umiejętnościami tanecznymi. Jeszcze trochę, a zrobisz ze mnie mistrza parkietu.
Tylko troszeczkę kpił, pamiętając doskonale o tym, że to Chloe ostatnim razem potykała się o własne nogi.
Wtedy Chloe była w zdecydowanie złym stanie i wypominanie jej tego nie było najlepszym pomysłem. Jego kpina była zupełnie zbędna.
Na jego słowa uniosła brwi w wyrazie uprzejmego zdziwienia. Pan Enfield potrzebował rozrywki? Potrzebował Chloe, która była wszystkim czego chciał. Widziała to w jego oczach, bo to coś się w nich znajdowało to było nie tylko pragnienie. Patrzył na nią jakby była smacznym ciastkiem, a za razem zbyt cennym by je po prostu zjeść.
Nie wiedziała o co mu chodzi. Dlaczego nie mógł być prosty w obsłudze jak wszyscy mężczyźni?
- Mistrza parkietu? - Zapytała rozbawiona i prychnęła. - No nie wiem. - Odparła zakładając ręce na piersi. - Ale skoro ci obiecałam... będę musiała się znów przebrać. - Marudziła, jakby to był jakiś problem. Właściwie miała już przygotowane rzeczy na wyjście.
- Nalej mi jeszcze tequili, a się zastanowię.
Alex nie musiał czekać na ostateczny wynik rozmyślań Chloe - z góry zakładał swoje zwycięstwo, nie mogła go rozczarować. W ramach motywacji do szybszego podjęcia decyzji, bez zastanowienia nalał jej tequili, nie zapominając również o sobie.
- Wiesz, jeżeli o mnie chodzi, to wcale nie musisz się przebierać. Możesz nawet wyskoczyć w tym szlafroku, ale byś zrobiła furorę.
Chciał jeszcze dodać coś o wersji bez szlafroka, ale w ostatniej chwili zdołał ugryźć się w język. Posłał za to Chloe uśmiech, który mówił wszystko, idealnie zastępując słowa.
Jego uśmieszek nie robił na niej większego wrażenia. Ani to że zakładał coś oczywistego. Chloe miała ochotę wyjść tego wieczoru i chyba przyszedł spełniać jej życzenia, znowu. Tylko tym razem zakończenie będzie inne niż tamtego wieczoru. Wypuściła powietrze z płuc z rezygnacją i napiła się tequili.
- Wersja w szlafroku i bez niego będzie dla węższego grona. - Powiedziała krzywiąc się lekko i posłała mu cwaniacki uśmiech. - Nie myśl, że dla ciebie. No dobrze, idę się przebrać. - Oznajmiła i wstała z kanapy nie patrząc na jego bezczelny uśmiech i wzrok skupiający się zapewne na jej tyłku. Weszła do sypialni, założyła szybko wcześniej przygotowaną jasną sukienkę, idealnie podkreślającą jej talię i nogi, a na górę zarzuciła skórzaną ramoneskę. Kilkoma ruchami różdżki ułożyła włosy, które ujarzmiła w luźnym upięciu i zrobiła makijaż, wykończony malinową pomadką.
Wróciła do Alexa. Aprobata widoczna w jego oczach wystarczyła by potwierdzić fakt, że jej strój na wieczór został zaakceptowany.
- Lepiej, żebyś był tego wart. - Oznajmiła i zaśmiała się cicho.
W ciągu tych kilkunastu minut Alex zdążył już całkowicie wyrzucić z głowy dziewczynę, która otworzyła mu drzwi: niewyraźną, jakby niepewną samej siebie. Dobrze, że już z powrotem się przeobraziła w tę Chloe, którą lubił najbardziej; miał nadzieję, że to proces nieodwracalny.
- Masz co do tego jakieś wątpliwości? - zapytał, patrząc na nią z rozbawieniem.
Jeszcze raz napił się tequili, wykonując dokładnie ten sam manewr co za pierwszym razem, i chyba już był gotowy do wyjścia.
- Idziemy?
Chloe nie potrafiła chyba być już kimś innym. Ale te wszystkie momenty kiedy próbowała się zdystansować szły na marne tylko przez Alexa. Nigdy nie przychodziło jej z takim trudem odcięcie się od czegoś lub kogoś. Teraz na przekór wszystkiemu nie chciała. Przyciągał ją w jakiś dziwny sposób. Westchnęła i wyciągnęła do niego rękę.
- Chodzenie po kostce brukowej w trzynastu centymetrowych obcasach nie jest wskazane. Całe szczęście, że ja jestem chociaż bardziej praktyczna. - Powiedziała przewracając oczami. Uśmiechnęła się mimowolnie kiedy złapał jej dłoń. - Chyba, że liczysz na to, że będziesz znów mógł mnie ratować. To chyba nudne, nie? - Zapytała go zanim poczuła znajome szarpnięcie i ucisk towarzyszący teleportacji.
[uprzejmie przypominam, że Chloe ma na sobie sukienkę
Nieprzyjemne uczucie towarzyszące deportacji zostało zupełnie wyparte przez usta Alexa. Chloe zapomniała chyba jak się oddycha, ale też inne funkcje życiowe zostały ograniczone do minimum. Kiedy wylądowali w jej mieszkaniu niedaleko sofy bez zbędnych pytań zepchnęła z jego ramion kurtkę, niemal leniwym ruchem kierując dłonie ku guzikom jego koszuli. To w jaki sposób jej dotykał było czymś nowym. Zwykle tylko patrzył na nią w sposób mówiący wiele, ale teraz mogła stwierdzić, że jego dotyk był przyjemny. Niezbyt nachalny, ale zdecydowany i pewny.
Za każdym zetknięciem się ich skóry miała wrażenie, że prąd przepływa przez jej ciało, wzmacniając pragnienie. Chloe dawno nie czuła czegoś tak niepohamowanego. Kiedy rozpięła jego koszulę odsłaniając umięśniony brzuch i klatkę piersiową oderwała się od niego by móc skupić się na powolnym ich odkrywaniu.
[Parę minut się zastanawiałam, czy pisałaś, w co ona jest ubrana ;p Tak to jest, jak się gra dwa tygodnie ^^ Niewaaażne.
Alex miał ogromną ochotę zedrzeć z Chloe wszystkie ciuchy i bez cienia subtelności przejść od razu do rzeczy, ale coś go powstrzymywało. Świadomość, że powinien o nią zadbać, dać jej poczucie, że to ona jest w tym wszystkim najistotniejsza. Do diabła, granie na cudzych emocjach, kiedy ledwo był w stanie zapanować nad własnymi, okazało się trudniejsze niż mógłby przypuszczać. Nie okazując niecierpliwości, wsunął dłoń pod jej sukienkę i przebiegł palcami po miękkiej skórze jej nagiego uda, a drugą ręką już szukał zamka. Naprawdę starał się nie spieszyć. W jednej kwestii chyba byli zgodni: ubrania już im się nie przydadzą. Alex pozwolił, żeby Chloe ściągnęła mu koszulę, na moment przestając jej dotykać. Uznał to za zachętę; odnalazł zapięcie sukienki i pociągnął w dół delikatny zameczek, jednocześnie popychając Chloe w taki sposób, że wylądowała na sofie. Zaraz potem znalazł się tuż nad nią, na nowo rozsmakowując się w jej ustach.
Bycie egoistycznym nie zawsze popłaca, ale zadbanie o czyjeś potrzeby może zapewnić całkiem przyjemne wrażenia. Chloe też nie miała zamiaru czekać, nie przywykła do czułości i zbędnych gestów. I chyba potrzebowała tej pewności, a nawet brutalności. To wcale nie zmniejsza doznań, raczej je wzmacnia.
Kiedy Alex odkrywał nowe partie jej ciała zsuwając z niej sukienkę, sprawiając że została w samej bieliźnie i w butach na obcasie. Nie musiała nadrabiać takimi elementami i tak zbyt zajęty był jej ciałem, więc sprawnym ruchem zrzuciła je ze stóp.
Jej dłonie rozpoczęły powolną drogę wzdłuż jego brzucha docierając aż do rozporka. Rozpięła go, a dłonie wsunęła pod materiał jego bokserek.
Nie tracąc czasu, Alex zajął się rozpinaniem stanika, który obiecująco eksponował piersi Chloe. Szybko sobie z nim poradził, a kiedy wreszcie je zobaczył, wciągnął ze świstem powietrze, nie mogąc się nadziwić ich idealnemu kształtowi. Nigdy nie próbował ukryć nawet przed samym sobą, że ma niezdrowego bzika na punkcie kobiecych biustów, ale ten, którym została obdarzona przez naturę panna Derwent, bił na głowę wszystkie, które Alex widział do tej pory, łącznie z atrybutami gwiazdek porno.
Najpierw dłońmi, a później ustami zaczął pieścić jej piersi, zapominając na chwilę o tym, że docelowo powinien zająć się innymi częściami ciała. Był autentycznie zachwycony, mogąc jej dotykać, i teraz już nie musiał szczególnie się starać, żeby przekonać Chloe o swoim podziwie dla jej osoby.
Dla jej ciała, a to nie to samo. Chociaż Chloe jakoś to nie przeszkadzało. Jestem nawet przekonana, że podobał jej się ten dotyk i sposób w jaki ją pieścił, ale jednocześnie stawała się co raz bardziej niecierpliwa i głośna. Jęknęła przeciągle kiedy jego dłoń przesunęła się po jej udzie, w kierunku jego wnętrza. Zepchnęła mu z bioder spodnie, razem z bokserkami i przerywając mu eksploatację jej piersi przyciągnęła go do pocałunku. Jej dłonie podążyły wzdłuż jego kręgosłupa, znacząc skórę długimi, czerwonymi śladami.
Westchnęła prosto w jego usta i zagryzła wargę kiedy wsunął palce pod jej majtki.
Alexowi bardzo podobała się żywa reakcja Chloe na każdy jego dotyk. Z głębi podświadomości wyłowił strzępek myśli sugerującej, że mógłby ją jeszcze trochę potorturować, ale prawda była taka, że miał na nią nieziemską ochotę, dlatego pozbawił ją ostatniej części garderoby i gwałtownie w nią wszedł, odstawiając na bok wszelkie przejawy delikatności. Spomiędzy warg Chloe wyrwał się niekontrolowany jęk i Alex przed moment się nim napawał, zanim zamknął jej usta głębokim pocałunkiem. Bardzo mocno pragnął tej kobiety i nie potrafił wytłumaczyć, z czego to wynika. A teraz, przez chwilę, miał świadomość, że należy do niego. Nakrył dłońmi jej piersi i zaczął się poruszać, stopniowo zwiększając tempo.
To jak bardzo jej pragnął było nie tylko zasługą jej ciała, ale też tej dziwnej, magnetycznej siły. Chloe miała wrażenie, że silna potrzeba dotyku i bliskości Alexa wcale nie ustała kiedy był już w niej, a przerodziła się jedynie w rozdzierające uczucie, wywołujące dodatkowe doznania. Jakby coś w niej odpowiadało na każdy jego dotyk.
Oplotła go mocniej nogami, wychodząc na przeciw jego ruchom. Jej dłonie błądziły po jego ramionach, plecach i brzuchu, gładząc napięte mięśnie, a palce zaciskały się przy każdym głębszym ruchu.
Kiedy Alex zaatakował pocałunkami jej szyję zacisnęła powieki wypowiadając jego imię, które brzmiało w jej ustach jak prawdziwy komplement. W tym momencie ogarnęło ją niesamowite ciepło, a jej mięśnie zaczęły pulsować rytmicznie.
Z twarzy Chloe można było teraz wyczytać każdą, najbardziej nawet subtelną emocję i to był bardzo przyjemny dla oka obrazek. Zresztą, wszystko zdążyło już przybrać kształt przyjemności i oczekiwania; Alex stracił wszelkie hamulce i poczuł, że zmysły powoli zlewają mu się w jedną całość, a każda komórka ciała zyskała nagle możliwość wzmożonego odczuwania. To było dobre, bardzo dobre. Nie minęło wiele czasu, kiedy usłyszał przeciągły jęk wijącej się pod nim Chloe, a zaraz potem dźwięk ten przerodził się w krzyk, któremu daleko było do dyskrecji. Sam Alex doszedł parę sekund później i opadł na nią, porażony intensywnością doznań, dysząc ciężko.
To wszystko co działo się z jej ciałem, a było jego zasługą, wydawało się co najmniej niesamowite. Chloe była uzależniona od tej formy kontaktu, seks był zwykle narzędziem, które dawało jej władzę, satysfakcję i inne korzyści, ale nigdy nie tak czystą przyjemność. I miał wrażenie, że teraz chodzi tylko o nią, o uczucie ekstazy i drżące mięśnie. Na moment przestała nawet oddychać, jakby o tym zapomniała, bo w jej ciele wciąż wszystko płonęło. Nabrała powietrza dopiero kiedy Alex ją przygniótł.
I co dziwne, zamiast zwykłego trybu ucieczki, który zwykle włączał się jej tuż po seksie, jej dłoń oplotła jego ramię. Wcale nie przeszkadzał jej ten przygniatający ciężar.
- W porządku, zasłużyłeś sobie na to, że możesz zostać, ale nie licz na śniadanie. - Zaśmiała się cicho w jego szyję, jakby to była część ich rozmowy.
Kto w takiej sytuacji myślałby o śniadaniu? Alex miał ochotę powiedzieć coś na ten temat, wspominając również o łaskawości Chloe związanej z udzieleniem mu noclegu, ale taktownie przemilczał tę kwestię. Może miało to coś wspólnego z faktem, że ciągle miał problem ze złapaniem oddechu, a w dodatku ogarnęła go zwyczajowa senność, z którą nigdy nawet nie próbował walczyć. Powieki powoli stawały się zbyt ciężkie, żeby je utrzymywać.
- Spać - wyartykułował swoją potrzebę, spoglądając na Chloe przez zmrużone oczy. Miała wyraźnie rozmazany makijaż, ale i tak wyglądała fantastycznie. Może wreszcie przestanie nawiedzać go w snach, kiedy będzie z nim spała.
A nawet jeśli, zamiast śniadania może mu zafundować spełnienie jednego wybranego snu. Ale co za dużo to nie zdrowo. Chloe należała do rodzaju tych przyjemności, które dawały dość niespodziewane skutki uboczne. Więc Alex powinien uważać.
Prychnęła tylko w odpowiedzi na jego oświadczenie i sięgnęła po różdżkę, która leżała na podłodze, przywołując koc, którym ich przykryła. Nie miała najmniejszego zamiaru marznąć. Chociaż on był całkiem dobrym materiałem izolacyjnym, szczególnie że przykrywał niemal całe jej drobne ciało.
Pozwoliła mu nawet ciągle trzymać dłoń na swojej piersi, ale ułożyła się wygodniej w zagłębieniu jego szyi. Raczej z racji małej ilości miejsca, a nie silnej potrzeby przytulenia się do niego.
- Dobranoc, Alex - mruknęła przymykając powieki.
- Mhm - wymruczał Alex, nie będąc w stanie udzielić innej odpowiedzi. Już odciął całkowicie zmysł wzroku i wsłuchał się w oddech Chloe, który łaskotał go w klatkę piersiową. Co dziwne, to wcale go nie drażniło, ale to pewnie zasługa orgazmu, po którym wszystkie zmysły miał jakby przytępione.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu nie myślał o swojej misji, chociaż jej ofiara leżała tuż pod nim. A może właśnie dlatego - w końcu najciemniej jest zawsze pod latarnią.
Chloe zasnęła po kilku minutach, czując dziwną błogość i zupełnie złudne bezpieczeństwo. Tak samo jej sny w końcu stały się o wiele spokojniejsze. Obudziła się dopiero, gdy słońce było już dość wysoko na niebie, zaglądając nieśmiało przez okna jej salonu.
Zanim otworzyła oczy, najpierw zmarszczyła brwi, stwierdzając, że nie może się poruszyć, ale ten przygniatający ją ciężar nie był zły. Sprawiał, że było jej ciepło i nawet wygodnie, chociaż ręka jej zdrętwiała. W końcu otworzyła oczy i zamrugała kilka razy. Do jej nosa dotarł znajomy zapach, a po chwili dotarło do niej, że Alex leży tuż obok, albo raczej częściowo na niej, obejmując ją władczo. Patrzcie go. Zawłaszczył sobie jej ciało na dobre.
Skrzywiła się i poruszyła się, starając wyślizgnąć się z jego objęć. Spał mocno, więc po minucie była już wolna. Odruchowo sięgnęła po jego koszulę i założyła ją na siebie, zapinając tylko dwa guziki. Poszła do łazienki, doprowadzając się do względnego porządku, a później prosto do kuchni, by zaparzyć kawę.
Alex miał bardzo głęboki sen, któremu nie było straszne ani słońce, ani subtelne dźwięki miasta dobiegające zza okna, ani nawet zniknięcie Chloe. Właściwie tylko kiedy spał, był wolny od nieustannej potrzeby kontrolowania biegu wydarzeń. To on powinien go nadawać, narzucać odpowiednie tempo i trasę, przewidywać przeszkody, odnajdować skróty. We śnie niczego nie musiał, ale też był bezbronny jak dziecko. Gdyby zaszła potrzebna szybkiej interwencji, w jakiejkolwiek sprawie, Alex z całą pewnością by zawiódł, bo potrzebował trochę czasu, żeby na dobre się obudzić.
Tymczasem jednak smacznie spał, nieświadomy nieobecności Chloe, nieświadomy nawet tego, że śpi w jej łóżku i że pierwszy etap jego misji właśnie został zakończony.
Chloe ziewnęła przeciągle i spojrzała w okno swojej kuchni. Zmarszczyła nos, bo słońce zaszło za chmury, przywodzące na myśl deszcz. Zdecydowanie będzie padać. Wyjmując swój kubek z ekspresu stwierdziła, że chyba nie stanie się nic złego jeśli zrobi ją też Alexowi. Chociaż nie powinien liczyć nawet na tyle. Ale gdyby rozważyć fakt, że zasłużył na spanie w jej łóżku to może nawet zasłużył na kawę.
Po chwili wyciągnęła drugi kubek i po minucie szła już w kierunku śpiącego Enfielda, który widocznie wcale nie miał zamiaru się obudzić. Westchnęła patrząc na śpiącego mężczyznę, ostrożnie odstawiła kubki na szafkę i usiadła na łóżku. Ostrożnie dotknęła jego ramienia, a kiedy nie zareagował uszczypnęła go. Dalej spał. Beznadziejny przypadek. Siedziała chwilę patrząc na niego, a później do głowy wpadł jej inny pomysł.
Alex spał teraz na plecach więc usiadła mu na biodrach, pochyliła się, powoli całując jego szczękę i dotykając skóry na jego piersi. Coś mruknął przez sen, a kiedy dotarła do ust po kilku sekundach odpowiedział na jej pocałunek.
O tak, to była całkiem przyjemna pobudka, i co ważniejsze - skuteczna. Przez moment Alexowi wydawało się, że to może część snu, ale to było zbyt realne, żeby mogło być fikcją. Nie przestając rozkoszować się smakiem ust Chloe, otworzył oczy. Odruchowo wyciągnął ramiona, żeby ją objąć; być może jego mózg jeszcze spał, ale ciało doskonale wiedziało, co robić. Jej jasne, rozpuszczone włosy łaskotały go po twarzy i szyi, nie zamierzał jednak protestować przeciwko takiemu traktowaniu; to było nawet na swój sposób przyjemne.
Może powinien się zastanowić nad zatrudnieniem panny Derwent na stanowisku swojego osobistego budzika? Dobrze by jej płacił. W naturze, rzecz jasna.
Właśnie o to chodziło, o skuteczność. Jeśli już ma czelność u niej spać to na pewno nie kiedy ona nie śpi. Kiedy ją objął pozwoliła mu się chwilę całować by po chwili z premedytacją się odsunąć. Uśmiechnęła się do niego cwaniacko.
- Kawa - oznajmiła mu schodząc z jego bioder, by przypadkiem nie próbował przekonać jej do innego położenia. Wzięła oba kubki i podstawiła mu jeden pod nos. - Ciężko cię obudzić, ale chyba znalazłam odpowiedni sposób - stwierdziła uśmiechając się w swój kubek, malinowy, idealnie pasujący do jej ust. Wyciągnęła przed siebie nogi, stopę opierając o jego udo. Prowokacje na dzień dobry.
Chloe była przecież mistrzynią prowokacji, więc Alex powinien się przygotować na takie zagrywki. Tylko że o tej porze jego odporność sięgała zera. Ziewnął szeroko i podniósł się do pozycji siedzącej, żeby nie wylać kawy. W normalnej sytuacji pewnie natychmiast przyssałby się do kubka, ale teraz miał lepszy obiekt zainteresowania.
- Nie sądzisz, że powinnaś to kontynuować? - zapytał zdawkowym tonem. - No wiesz, żeby się upewnić, że nie zasnę z powrotem.
Byłby do tego zdolny, naprawdę, nawet nie w ramach aktorskiego zagrania, tylko tak zwyczajnie, wychodząc naprzeciw potrzebom swojego organizmu. Zdaje się, że w tej chwili miał ich trochę więcej niż jedną.
Wcale nie było tak wcześnie! Chloe lubiła spać, ale tym razem miała o wiele ciekawsze rzeczy do roboty. Alexa. Tylko dlaczego wciąż nie wpadło jej do głowy to co robiła zwykle? No tak, bo to zwykle ona wychodziła z cudzych mieszkań, by zjeść samotne śniadanie.
- Nie zaśniesz, jeśli ci powiem, że mogę się nad tym zastanowić później. Teraz przegrałeś z kawą, z kretesem. - Zaśmiała się wesoło odgarniając włosy z twarzy. Kubek przyjemnie ogrzewał jej dłonie, a promienie słońca bawiące się w jej jasnych kosmykach w chowanego, dodawały jej uroku. Koszula Alexa zasłaniała niewiele, rozchylając się i opadając jej z ramienia.
Alex skwapliwie korzystał z tych udogodnień, wodząc bezczelnym spojrzeniem po ciele Chloe. Czuł się niezwykle swobodnie i nie miał najmniejszego zamiaru stąd wychodzić, a już na pewno nie przed śniadaniem. Podniósł do ust kubek z kawą i upił spory łyk. Była mocna, czarna - taka, jaką lubił. Bez żalu pogodził się z przegraną, wiedząc doskonale, że to jeszcze nie jest ostateczne rozstrzygnięcie.
- Ładny strój - skomentował, uśmiechając się kącikiem ust. - Nieszczególnie znam się na modzie, ale wydaje mi się, że trochę inaczej się to nosi. Tam jest więcej guzików.
Bo Chloe mogła nie specjalizować się w gotowaniu czy innych pracach typowo domowych, ale specjalizowała się w parzeniu kawy. Pijała ją właściwie tylko u siebie, zrobioną własnoręcznie, z najlepszych kenijskich ziaren. W tym względzie Chloe była bardziej wymagająca niż co do osób, które mogły wylegiwać się w jej łóżku, zupełnie bezkarnie gapiąc się na jej pół-nagie ciało.
- Dziękuję, ale masz rację, zupełnie się nie znasz - odparła z leniwym uśmiechem i westchnęła krótko. - Chociaż jeśli miałbyś poczuć się zgorszony - zawiesiła głos i poprawiła koszulę, tak że teraz zamiast odsłaniać jej ramię, uwydatniała rowek, a nawet znaczną część jej lewej piersi.
Drugi kącik ust podjechał Alexowi do góry, dołączając do pierwszego - razem tworzyły naprawdę miły dla oka uśmiech. Wyciągnął rękę w kierunku swojej własnej koszuli i przez moment obrysowywał palcem fakturę jednego z dwóch zapiętych guzików, jakby chciał (bo chciał!) go rozpiąć, w pewnym momencie jednak przeniósł dłoń nieco wyżej i zapiął kolejny.
- Tak lepiej - skomentował, kiwając głową z uznaniem. - Ale mnie i tak jest bardziej do twarzy w tej koszuli.
Chloe zaśmiała się cicho. Cóż, jeszcze nikt nie ubierał jej w łóżku. Alexowi udało się ustanowić nowe osiągnięcie w jej życiu, no poza podniesieniem poprzeczki w innych kwestiach.
- Mówię, że zupełnie się nie znasz - oświadczyła pewnie, zupełnie jakby wcale nie miała ochoty złapać tej jego ręki i położyć jej na swojej nagiej skórze. Cóż, do kuszenia zawsze pozostały jej jeszcze nogi i jeśli wstanie to, całkiem zgrabny tyłek. Ale na razie nie miała ochoty wstawać. - Koszula jest w porządku, ale trochę nie mój kolor, więc będziesz ją mógł sobie zabrać. - Uśmiechnęła się lekko i napiła się aromatycznej kawy, przymykając powieki. Właściwie wystarczyłoby to jej za śniadanie, ale pewnie pan Enfield zażyczy sobie czegoś jeszcze.
- Chyba powinnam teraz zapytać co zjesz, ale mówiłam serio. Nie mam zamiaru robić ci śniadania. Jeśli chcesz sam możesz się wykazać, kuchnia jest na prawo. - Tak, to było wyzwanie, proszę pana.
Alex powinien był się tego spodziewać - Chloe nie wyglądała na osobę, która rzuca słowa na wiatr - ale i tak poczuł się odrobinę urażony. No hej, był przecież gościem. Zachowywał się nawet odpowiednio do okoliczności; gdyby tak nie było, zapewne w pośpiechu nie rozpiąłby, a rozerwał cholerne guziki cholernej koszuli i zajął się podziwianiem ciała panny Derwent co najmniej trzema zmysłami.
- Słyszałaś o czymś takim jak gościnność? - zapytał z wystudiowanym, obrażonym wyrazem twarzy. Nie czekał jednak na odpowiedź, tylko zwlókł się z łóżka, nie zamierzając fatygować się ubieraniem. Westchnął teatralnie, zauważając mimochodem, że kawa chyba zdołała go obudzić. A może to nie kawa. - No dobrze, to ja zapytam, co zjesz. I mam warunek: idziesz ze mną do kuchni.
Mniej więcej o to chodziło. Alex zdecydowanie nie powinien być przekonany, że może pozwolić sobie na wszystko. Był tu tylko dlatego, że ona tego chciała. Wciąż się jej nie znudził, ale to nie oznaczało, że należała do niego. No i widok jego tyłka z tej pozycji był całkiem przyjemny. Zaśmiała się tylko i poszła za nim do kuchni. Bez butów wydawała się być jeszcze niższa niż była rzeczywiście.
- Jestem gościnna, panie Enfield, mogę ci pomóc nawet. Chodzi o zasadę - oznajmiła mu z przekonaniem i wstawiła wodę na herbatę. - Mam ochotę na coś kalorycznego. Umiesz zrobić pancakesy? Albo to tosty francuskie? Ewentualnie może być nawet jajecznica. - Zmarszczyła śmiesznie nos i spojrzała na niego z uśmiechem. Tak, wspólne śniadanie zdecydowanie było czymś niespotykanym.
W odpowiedzi na niezwykle rozbudowane życzenia Chloe, Alex posłał jej kpiący uśmiech. Nie wczuła się za bardzo w swoją rolę? Najwyraźniej jej to odpowiadało, ale on też nie zamierzał narzekać. Z całą pewnością nie był mistrzem patelni, co nie oznacza, że kompletnie nie radził sobie w kuchni. Nigdy co prawda jeszcze nie przyrządzał posiłku nago, ale cenił nowe doświadczenia.
- Co masz do tych pancakesów? Syrop klonowy, jakąś konfiturę, czekoladę?
Oho, ktoś tu się zaangażował. Otworzył na chybił-trafił jedną z szafek w poszukiwaniu składników, ale natrafił na kubki. Pudło. W kolejnej były talerze, a dopiero w trzeciej znalazł mąkę i cukier. Wyciągnął je na blat i spojrzał wyczekująco na Chloe. Nie odpowiedziała na jego pytanie!
Chloe była zajęta za to podziwianiem jego w swojej kuchni. Chociaż bawił ją niezmiernie jego widok, nagiego z mąką i patelnią w ręce. Przydałby się jeszcze jakiś fartuszek.
- Syrop klonowy i czekoladę. Też czasami coś jadam - powiedziała ze uśmieszkiem opierając się o blat kredensu. Właściwie chętnie pomogłaby mu w innych czynnościach, ale śniadanie było ważne. Poza tym mógł się wykazać, no przecież, chodziło tylko o to by mógł zrobić na niej należyte wrażenie. - Co mam robić, szefie? - Zapytała go, sięgając do jednej z szafek po wspomniane dodatki. Przygotowała też dwa kubki na herbatę.
Alex nie potrzebował wsparcia; podejrzewał, że kręcąca się pod nogami Chloe będzie mu bardziej przeszkadzać niż pomagać. No i z całą pewnością nie zniósłby jej ewentualnych komentarzy. Kobiety są straszne, zawsze wszystko wiedzą najlepiej i nie potrafią się powstrzymać od wyrażania swojej opinii nawet na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. Współpraca z całą pewnością nie wyszłaby im najlepiej.
- Możesz zrobić herbatę, a potem usiąść i podziwiać - zdecydował, posyłając jej prowokacyjny uśmiech. - Ani słowa o nieodpowiednim doborze proporcji czy czymkolwiek innym. Poczekaj na efekt końcowy.
Nie wiedzieć czemu zakładał, że Chloe będzie miała ochotę się wtrącać, a to miało temu zapobiec.
- Dotrzymaj mi towarzystwa. Zabaw mnie rozmową.
Chloe już chciała się oburzyć, ale w sumie wcale nie miała powodów. Nie była z rodzaju tych upierdliwych kobiet, które chciały wszystko zrobić same.
- Mówisz tak, jakbym wiedziała coś na temat tych proporcji. Chciałam tylko, żebyś nie czuł się wykorzystywany. Na to przyjdzie jeszcze czas - stwierdziła i w ramach przeszkadzania mu usiadła na bacie kredensu. Rozpraszać go mogła. - Ale podziwianie dobrze mi wychodzi, będę się w tym spełniać - dodała sięgając po truskawki, które wyciągnęła wcześniej z lodówki. Ugryzła kawałek jednej z nich, a drugą podsunęła mu pod usta.
- Jakie owoce najbardziej lubisz? - Zapytała w ramach zabawiania go. Jej kojarzył się z czymś pysznie słodkim, ale nie przesadnie. Z jagodami.
Taka poranna wersja Chloe miała w sobie sporo uroku i Alex musiał obiektywnie stwierdzić, że mu się podoba. Bez starannie przygotowanej fryzury i pełnego makijażu panna Derwent wydawała się pozbawiona tej swojej wyniosłości, która czasem mogła onieśmielać. Alex nie mógł pozbyć się wrażenia, że ona udaje. Nie pokazuje światu, jaka jest naprawdę, cały czas nosi maskę w obawie przed ujawnieniem swojego prawdziwego oblicza. Teraz była... naturalna. I nie chodziło jedynie o jej wygląd, a o zachowanie.
- Ananasy - odpowiedział bez zastanowienia na jej pytanie. - Kojarzą mi się z ciepłymi krajami.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zbyt mocno skupił się na mieszaniu składników. Podzielność uwagi nigdy nie była jego dobrą stroną.
Ta zwykła rola do której Chloe prawie przyrosła, a nawet się przyzwyczaiła była próbą ucieczki. Po raz kolejny, ucieczki przed samą sobą i ludźmi. Zwykle nie zmywała jej wraz z makijażem, ale przy Alexie stawała się na tyle zrelaksowana, że o niej całkiem zapominała. Wzbudzał w jej zaufanie, a to było wyczyn sam w sobie.
Chloe sięgnęła po słoik z Nutellą i otworzyła go, zanurzając w niej truskawkę. Zdecydowanie była głodna.
- Też lubię ananasy. Kiedyś miałam na ich punkcie obsesję, jadłam je chyba przez miesiąc. Tylko i wyłącznie ananasy. Nie pytaj, moje preferencje kulinarne czasami są dziwne. Zresztą, nie tylko te - posłała mu swój firmowy uśmiech i wsadziła sobie truskawkę do ust. Patrzyła jak Alex rozgląda się w okół. - Patelnia jest w szufladzie po lewej - powiedziała konspiracyjnym szeptem i wzięła kubek ze swoją herbatą do rąk. Chloe nie zwykła być tak gadatliwa jak w tej chwili. Alex musiał wyjątkowo mocno zasłużyć na taką wersję panny Derwent.
Jeszcze nie znała wszystkich jego zalet, to był dopiero początek. Alex powoli dawkował jej wrażenia, żeby ustrzec się przed koniecznością ratowania jej od omdlenia z zachwytu. Przygotowywanie śniadania bez ani jednego elementu garderoby było i tak niezłym szaleństwem, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że naprawdę się starał, żeby przyrządzony przez niego posiłek był zjadliwy.
Po paru minutach postawił na stole talerz z górą apetycznie przyrumienionych pancakesów. Pachniały fantastycznie i już samo to napawało Alexa dumą.
- Złaź z tego blatu - zażądał, zasiadając przy stole. Czyżby ten trzeci guzik koszuli był znowu rozpięty?
Jeśli już to sam się rozpiął, widocznie dobrze mu tak było. No, guzikowi oczywiście. Chociaż jej wcale to nie przeszkadzało. Tam, takie pozory przyzwoitości wcale nie są jej potrzebne. Skoro on może paradować sobie nago.
Zmarszczyła brwi w wyrazie oburzenia, ale w sumie przekonywało ją stojące na stole śniadanie. Tylko dlatego tak posłusznie zeskoczyła na podłogę i usiadła na przeciwko niego.
- Zawsze jesteś taki gburowaty rano? - Zapytała zaczepnie mrużąc oczy, nałożyła sobie na talerzyk pancakesa i polała go syropem klonowym. Kiedy wsadziła go sobie do ust jej powieki same opadły. - Za to śniadanie mogę ci to wybaczyć. Są pyszne - pochwaliła go, zlizując z ust odrobinę słodkiego syropu.
- No, no, nie przyzwyczajaj się - burknął Alex, trochę urażony insynuacją panny Derwent. On gburowaty, też coś. W ramach protestu nawet nie tknął jedzenia. - To było bardzo krzywdzące, wiesz? Ja tu się staram, całe serce wkładam w zrobienie ci śniadania, a ty mnie tłamsisz.
Zmarszczył gniewnie brwi i wyraźnie się skrzywił. Był naprawdę niezłym aktorem - ani jeden mięsień na jego twarzy nie drgnął, chociaż miał ogromną ochotę się roześmiać.
Chloe najpierw zamrugała trzy razy zanim zrozumiała, że to gra aktorska. Doskonała, swoją drogą. Prawie się roześmiała, ale w ostatniej chwili udało jej się nie parsknąć śmiechem. Z pełną powagą odłożyła na talerzyk widelec i spojrzała mu w oczy.
- Przecież doceniam twoje starania. To nie tak - powiedziała płaczliwym tonem, małej dziewczynki. Westchnęła drżąco i spojrzała na niego niepewnie. - Będę od dziś wierną fanką twojego talentu kulinarnego. O. A wierne fanki zawsze łatwiej wykorzystać - to ostatnie się jej wyrwało, przypadkiem. Zaśmiała się cicho, wychodząc z roli i podsunęła mu pod nos kawałek naleśnika. Chloe lubiła dzielić się jedzeniem.
- No już, nie gniewaj się, tylko jedz.
No dobrze, chyba ostatecznie przekonała go tym argumentem o wykorzystywaniu. Alex uśmiechnął się w końcu i pozwolił Chloe się nakarmić. Miała rację: naprawdę mu się udały te pancakesy.
- Właśnie odkryłem, że jestem mistrzem robienia śniadań - oświadczył niesamowicie skromnie, przełknąwszy pierwszy kęs. - Powinnaś się cieszyć, że jesteś świadkiem tej historycznej chwili.
Jego wzrok znów zabłądził w okolice dekoltu Chloe, który był zbyt głęboki, żeby móc spokojnie zjeść śniadanie.
To było zadziwiające. Gdyby siedziała przed nim całkiem naga, pewnie nie byłby tak zaaferowany dekoltem i niewinnym widokiem kawałka piersi Chloe. Szczególnie, że koszula znów ześlizgnęła jej się z ramienia, uparta.
Cóż, mężczyzn zawsze chorobliwie interesowało to co akurat było zakryte. Też mi coś.
- Cieszę się, mistrzu. Nie będę ci odbierać tej roli - zaśmiała się wesoło na te jego wnioski. I tak wyszło na jej. Właśnie takiego oświadczenia oczekiwała, że nie będzie musiała robić tych cholernych śniadań. - Ale nie zapominaj o moim udziale, jako twojej asystentki. Przecież się spełniałam w podziwianiu.
Zupełnie przypadkiem wyszło chyba na to, że miała zamiar nie wyrzucać go zbyt szybko. To była zdecydowana zapowiedź kolejnych śniadań, wspólnych.
Chloe chyba wreszcie zaczynała współpracować. Alex zmusił się do przeniesienia spojrzenia z jej odkrytego ciała na twarz. W jej oczach płonął przedziwny blask - wyglądała na szczęśliwą.
- No tak, nie zamierzałem umniejszać twoich zasług - odezwał się z uśmiechem. Wyciągnął rękę i poprawił jej koszulę, próbując zakryć ramię, które cholernie go kusiło. Coś było nie tak; to Chloe powinna walczyć z samą sobą, żeby się na niego nie rzucić, przecież to on w tym towarzystwie nie miał nic na sobie.
Co najdziwniejsze, chyba tak własnie było, Chloe czuła się szczęśliwa. Bo to w końcu było proste, może nie banalne i zwyczajne, ale czuła, że tego chce. Chciała jego, po prostu. Może chodziło tylko o tą magnetyczną siłę z jaką ją przyciągał, albo o jego urok, ale czuła to wyraźnie. Nawet w swobodzie z jaką jedli wspólne śniadanie.
Zapomniała chyba zupełnie dlaczego nie miała zwyczaju tego robić. Nie tylko dlatego, że zwykle ludzie z którymi sypiała nie mieli zbyt wielu rzeczy do powiedzenia jej rano. Chyba też dla własnego bezpieczeństwa.
Kiedy jej dotknął Chloe uśmiechnęła się do niego zanurzając usta w herbacie i oblizała usta. Sposób w jaki na nią patrzył był co najmniej podniecający.
- W takim razie stworzymy duet kulinarny. Ty będziesz gotował, a ja będę wyglądać. Zrobimy oszałamiającą karierę - stwierdziła z przekonaniem. Nagle gdzieś w głębi mieszkania rozdzwonił się jej telefon. Chloe poderwała się z miejsca i poszła go poszukać w salonie, gdzie zostawiła torebkę. Odebrała nawet nie zerkając na wyświetlacz, a kiedy w słuchawce odezwał się głos jej brata poczuła ogarniające ją przerażenie. Rozmowa była krótka i konkretna. Miała się stawić w Ministerstwie Magii na rozstrzygnięciu spadkowym, za równy tydzień. A te kilka ostrych słów, które usłyszała w słuchawce sprawiło, że wróciła do Alexa o wiele bledsza.
Podczas nieobecności Chloe Alex zdążył pochłonąć dwa naleśniki i właśnie zabierał się za trzeciego. Jego organizm wyraźnie domagał się dużych porcji energii, jak każdego ranka. Mógłby nic nie jeść przez resztę dnia, ale śniadanie zawsze musiał mieć porządne i mocno sycące.
Oderwał się od jedzenia, kiedy zobaczył wyraz twarzy panny Derwent. Zmarszczył brwi, przybierając zaniepokojoną minę.
- Coś się stało? - zainteresował się, z troską kładąc dłoń na jej dłoni, którą chyba nieświadomie położyła na blacie stołu, kiedy na nowo przy nim usiadła.
Chloe nie miała w zwyczaju reagować impulsywnie, tym bardziej jeśli świadkiem miał być ktoś praktycznie obcy. Spojrzała bez zrozumienia na Alexową dłoń na swojej i westchnęła. W jej oczach pojawił się znajomy chłód, ale wyparło go to ciepło, rozchodzące się wzdłuż jej dłoni i ramienia. Bez pytania wpakowała mu się na kolana, obejmując jego szyję i pocałowała go. Idealny sposób na zapomnienie o problemach? Podziałało. Szczególnie, że Alex odpowiedział na jej pocałunek równie żarliwie.
Bo i co innego miał zrobić? Jeśli miałby być szczery, to musiałby uznać, że zdecydowanie bardziej woli całować Chloe niż rozmawiać z nią o jej problemach. Zresztą, domyślał się, czego mogą dotyczyć - Matthew codziennie zdawał mu szczegółową relację z aktualnych wydarzeń.
Alex dosyć automatycznie objął ją w talii, przytrzymując mocno, żeby nie spadła z jego kolan. Pozwolił jednej dłoni odszukać granicę między gorącą skórą a materiałem koszuli i wsunąć się pod niego.
Dotyk Alexa był kojący. Co dziwne, czuła się przy nim bezpieczna, chociaż wcale nie wiedział przed kim jej w tej chwili bronił. Wbrew zaleceniom pomagał jej przezwyciężyć strach, który wywoływał Matt.
Jej dłonie powędrowały wzdłuż jego brzucha, ku jego południowym krańcom, głasząc skórę i napięte mięśnie. Kiedy odgarnął jej włosy z szyi i skupił się na jej delikatnej skórze Chloe westchnęła cicho.
- Możesz odebrać wyrazy uznania za pyszne śniadanie - mruknęła mu do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Taka forma zapłaty była o wiele ciekawsza.
Jeżeli tak właśnie miała wyglądać wdzięczność panny Derwent, Alex mógłby się poświęcić i częściej robić jej śniadanie. Wydawała się teraz taka nieskomplikowana. Wiedział, że to tylko pozory, ale w chwili obecnej ślepo im wierzył.
Przesuwał ustami po jej pięknej szyi, kierując się w stronę obojczyków, a jego dłonie z radosnym entuzjazmem badały okolice talii, już pod koszulą. W nozdrzach tańczył mu słodkawy zapach jej skóry, tak cudownie gładkiej i niesamowicie przyjemnej w dotyku. Trochę go oszałamiała.
Niespiesznie przeniósł się na jej odkryte ramię, obsypując je krótkimi pocałunkami. Jego ręka sama powędrowała do guzików koszuli; rozpiął je sprawnie, wyswobadzając ciało Chloe z niepotrzebnego materiału. Przerwał na chwilę, obrzucając ją spojrzeniem pełnym uznania. Zamruczał z zadowoleniem, zanim zanurzył twarz w jej piersiach. Ta kobieta była niewątpliwie uosobieniem perfekcji.
Pozory stawały się podstawą życia Chloe. Właśnie teraz chciała być uosobieniem perfekcji i jego najistotniejszym pragnieniem. Spełnieniem marzeń? Może tylko na chwilę. Bo dążenie do samego spełnienia jest mniej bolesne niż brak marzeń.
Pozwoliła mu pieścić swoje ciało, wyginając plecy w lekki łuk. Spojrzała w sufit i zaśmiała się kiedy przejechał dłonią wzdłuż jej boku. Nawet Panny Idealne miewają łaskotki. Wplotła palce w jego przydługie włosy i pociągnęła za nie, zmuszając go by na nią spojrzał.
- Pozwól mi - poprosiła cicho w jego usta i pocałowała go mocno. Będzie mógł ją sobie adorować do woli, ale teraz Chloe ma ochotę na przejęcie kontroli. Zanim Alex odpowiedział odpowiednio na ten pocałunek odsunęła się i weszła z jego kolan, chwytając go za dłoń. Poprowadziła go do sypialni i kiedy objął ją w pasie pchnęła go na łóżku ze śmiechem lądując na nim. Usiadła mu na biodrach i denerwująco powolnym ruchem rozpoczęła wędrówkę wzdłuż jego ciała. To jak był zbudowany podobało się jej niezmiernie.
Chloe zapewne nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo Alex się poświęcił, nie oponując przeciwko jej prośbie. Bardzo nie lubił oddawać komukolwiek kontroli, i to dotyczyło wszystkich możliwych dziedzin życia. Tylko że teraz uległ niesamowicie silnym argumentom panny Derwent; nawet nie zauważył, kiedy owinęła go sobie wokół palca.
- Zamierzasz mnie teraz torturować? - zainteresował się zachrypniętym głosem, nie spuszczając z niej wzroku.
Chloe akurat znajdowała się w okolicy jego lewego żebra, więc zaśmiała się krótko w jego skórę, łaskocząc ją ciepłym oddechem. I tak pozwalała mu na dotykanie jej ciała w trakcie kiedy ona wodziła ustami po jego skórze. Odgarnęła włosy na prawe ramię i spojrzała na niego zagryzając lekko wargę.
- Zamierzam. To za te wszystkie chwile kiedy ty robiłeś to mi, z premedytacją. Za łazienkę w Bahance - powiedziała wbijając mu palce w skórę ramienia i pocałowała go lekko, drażniąco. - Za to cholerne przyjęcie u Augustusa i wiele innych - dodała zjeżdżając ustami w dół jego klatki piersiowej, a później na brzuch. Po długich minutach wróciła do jego ust, obejmując go mocno udami. Widziała jak Alex z całych sił powstrzymuje się przed jakimś gwałtowniejszym ruchem.
Cholera, Alex powinien był przewidzieć ten rodzaj zemsty; w towarzystwie panny Derwent chyba nic nikomu nie uchodziło na sucho. Wcale nie musiał przystawać na narzucone przez nią warunki, ale widział, jak bardzo jej się to podoba. To były całkiem przyjemne tortury, bo chociaż miał znacznie ograniczone pole manewru, mógł przynajmniej sunąć dłońmi po jej fantastycznym ciele. Jeszcze trochę i nauczy się go na pamięć. Jej pocałunki płoszyły z jego głowy wszystkie myśli poza jedną: że niewiarygodnie mocno jej pragnie. Jęknął w jej usta, ale ona najwyraźniej wcale nie miała zamiaru przestawać. Chyba bawiła się z nim w kotka i myszkę, a Alex powoli tracił cierpliwość. Ciekawe, czy zdawała sobie sprawę z tego, że balansuje na bardzo cienkiej granicy.
Chloe cholernie chciała przekroczyć tą granicę. Ona nie była od balansowania, tylko od wywoływania najsilniejszych reakcji w ludziach. Jęk Alexa był niesamowicie przyjemny, ale też ponaglający. Przecież nie każe mu czekać. Patrząc mu bezczelnie w oczy uniosła biodra opadając na niego. Ledwo powstrzymała powieki przed samoistnym zamknięciem się, ale z jej ust wyrwał się cichy jęk.
Poczuła jego usta atakujące jej wargi z taką mocą, że prawie straciła kontakt z rzeczywistością. Zacisnęła dłonie na jego ramionach robiąc pierwszy ruch.
Wystawianie na próbę Alexowej cierpliwości nie było dobrym pomysłem. Kiedy w końcu Chloe postanowiła przestać go męczyć i przystąpiła do właściwej części przedstawienia, Alex poczuł, że traci władzę nad własnymi zmysłami. Obraz przed jego oczami lekko zafalował, ale nie pozwolił opaść powiekom. Miał przecież fantastyczny widok.
Przygryzł mocno jej wargę, po czym przeniósł się z pocałunkami nieco niżej: na szyję, a później w okolice fantastycznego biustu, który rytmicznie podskakiwał przy każdym ruchu.
Dłonie Alexa zacisnęły się na jej biodrach, pogłębiając jej ruchy. Chloe przestała czuć cokolwiek poza jego dotykiem i tym rozpierającym ciepłem. Zagryzła mocniej, wcześniej zmaltretowaną przez niego wargę czując na języku smak krwi.
Jęknęła kiedy jego język dotknął jej skóry na piersi. Samoistnie przyspieszyła tempo swoich ruchów, słysząc zadowolony pomruk Alexa. Wbiła paznokcie w skórę jego ramion i po kilku długich minutach krzyknęła ochryple, ledwo łapiąc powietrze. Czuła jak jego biodra unoszą się razem z nią, a po chwili Alex dołączył do niej.
Seks był niewątpliwie najlepszą możliwą formą relaksu, a ten poranny stanowił kuszącą obietnicę udanego dnia. Alex poczuł, jak jego mięśnie się rozluźniają, a usta układają się w uśmiech pełen satysfakcji. Pogładził Chloe po nagich plecach, zataczając palcami równiutkie kręgi.
- Podoba mi się taka forma podziękowań - oświadczył, pochylając się ku niej, żeby jeszcze raz pocałować ją w usta.
Nasyciwszy się pocałunkiem, pozwolił, żeby powoli się z niego zsunęła i stanęła na ziemi. Miał wrażenie, że drżą jej nogi, a to wywołało kolejny uśmiech.
- Pierwszy idę pod prysznic. Chyba że chcesz iść ze mną.
Też mi coś! Nie powinien się tak uśmiechać, tylko zanieść ją pod ten prysznic. Opadła na łóżko obok niego, zagrzebała się w pościeli i prychnęła.
- Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie - powiedziała ze śmiechem w poduszkę. Odwróciła się by na niego spojrzeć. - Gdybym zasnęła, nie wychodź - poprosiła niepewnym głosem. Nie chciała być sama, szczególnie że strach znów zaczynał kiełkować gdzieś w środku niej. Podniosła głowę, żeby pocałować go jeszcze szybko.
- Dobra, a teraz spadaj, ręczniki są w szafce pod lustrem - oznajmiła mu ze śmiechem.
Niepewna Chloe - tego jeszcze nie było. Alex stłumił uśmiech i poczłapał do łazienki, po drodze zbierając swoje ubrania i różdżkę. Zwykle się z nią nie rozstawał na tak długo, nauczony niekoniecznie przyjemnym doświadczeniem.
Znalazłszy się w łazience, omiótł jej wnętrze orientacyjnym spojrzeniem. Zobaczywszy wannę, skrzywił się lekko; zdecydowanie wolał prysznic, ale wcale nie zamierzał narzekać. I tak wiedział, że nie spędzi więcej niż dziesięć minut na zabiegach porannej toalety. Miał nadzieję, że Chloe, wbrew temu, co mówiła, nie zdąży przez ten czas zasnąć.
Ta chwila słabości na pewno zostanie zapomniana dość szybko, niech Alex nie liczy na taką jej wersję. Panna Derwent nie bywała niepewna ani słaba. To pewnie dlatego właściwie po kilku minutach leżenia w łóżku podniosła się z niego i odnalazła swój szlafrok, pozostawiony na fotelu poprzedniego dnia. Założyła go, a z szafy zabrała świeżą bieliznę i coś co miało stanowić wygodna wersję codziennego stroju, czyli jasne jeansy i kobaltową bluzkę, podkreślającą jej atuty.
Kiedy Alex wyszedł z łazienki wyminęła go znikając w środku na jakiś czas. Całe szczęście, że mogła użyć magii, choćby do ułożenia włosów i splecenia ich w luźny warkocz. Kiedy pojawiła się z powrotem w kuchni wsadziła sobie kawałek zimnego już pancakesa do ust i spojrzała pytająco na Alexa. Sama chciała, żeby nie wychodził, ale co właściwie robiło się z kimś już 'po seksie'?
Na takich właśnie chwilach słabości Alex budował swoją przewagę nad innymi ludźmi, którą później planował wykorzystać w sobie tylko znany sposób. Chloe nie była wyjątkiem. Przeciwnie - idealnie wpasowywała się w konwencję.
- Nie rozumiem tej kobiecej manii związywania włosów - powiedział, cmokając z niezadowoleniem. Nie zamierzał jednak przekonywać panny Derwent do rozplatania warkocza, po prostu wyraził swoją opinię. - No dobra, to co robimy z tak ładnie zapowiadającym się dniem? Pozbyłem się wszystkich zobowiązań, możesz robić ze mną, co tylko zechcesz.
Chloe była wyjątkiem, w każdym możlywym przypadku i Alex jeszcze się o tym przekona. Uśmiechnęła się na jego sugestię na temat swojej fryzury i prychnęła krótko.
- To kwestia wygody, panie Enfield. A ja mogłabym mówić cały dzień na temat różnych, dziwnych kobiecych manii. Lepiej, żebyś niektórych nie znał - stwierdziła opierając się o blat stołu i dopiła jeszcze swoją herbatę. - A co do pozostałej części dnia. Skoro już tak bardzo chcesz oddać się moim zachciankom to najpierw pójdziemy do kina. To może i banalne, ale całe wieki nie widziałam dobrego filmu. Całe szczęście, że Scotty wykupił Aurorę. Prawdziwe, dobre, stare kino. - Zmarszczyła lekko nos, uśmiechając się kącikiem ust. Patrzenie na Alexa w porannym świetne było cholernie przyjemne. Wyciągnęła dłoń, poprawiając mu kołnierzyk koszuli.
Alex właściwie nieszczególnie przepadał za kinem, a już na pewno wolał nowsze produkcje pełne efektów specjalnych, ale przytomnie uznał, że wcale nie musi o tym mówić pannie Derwent. Chyba na nowo wszedł w rolę, chociaż przez pewien czas zupełnie zapomniał o tym, że powinien ją odgrywać.
- Wiedziałem, że ta koszula ci się spodobała - odezwał się z przekąsem, posyłając Chloe kpiący uśmiech. Złapał jej dłoń, która ciągle lawirowała w okolicach jego szyi i przyciągnął ją do twarzy, muskając ustami szczupły nadgarstek. - Skoro już jesteś gotowa, to chodźmy.
I poszli.
No dobrze, Augustus był ostatnio najgorszym przyjacielem na świecie i bardzo zaniedbał pannę Derwent, do tego stopnia, że zaczął zapominać, jak ona wygląda.
Nie, bzdura, tych cycków nie dałoby się wymazać z pamięci chyba nawet przy pomocy zaklęcia Obliviate, a już na pewno nikt nie zrobiłby tego na własne życzenie.
Teraz, po jej dość rozpaczliwym (i wskazującym na jej stan) telefonie, Augustus stał pod drzwiami jej mieszkania, w jednej ręce trzymając idealnie schłodzoną wódkę, a w drugiej, cóż - jaśmin. W kieszeniach natomiast trzymał czekoladę z karmelowym nadzieniem, wydawało mu się, że C. taką lubiła. Cholera, w końcu był jej pieprzonym przyjacielem. O tak, pieprzonym było odpowiednim słowem.
- C. to ja, twój bohater - rzucił przez drzwi, zamiast tradycyjnie zapukać. - Jestem tu, żeby cię ratować.
Właściwie miał pełne prawo tak mówić, bo to ona zadzwoniła do niego w akcie rozpaczy, a inaczej jej lekko bełkoczącego głosu nie można było zinterpretować.
Wstała z kanapy i tylko trochę chwiejnym krokiem podeszła do drzwi. Jej długie włosy tym razem związane były na czubku głowy w niedbały kok, a za duża, luźna podkoszulka siegęła jej za pośladki zakryte króciutkimi spodenkami.
Otworzyła Augustusowi drzwi i pociągnęła nosem. Nie wyglądała najlepiej. I jeśli to tyczyło się Chloe to chyba było bardzo źle. Miała lekko zaczerwienione oczy i zmęczoną twarz, a w kąciku jej ust znów widniał siniak. Nie miała siły go nawet usunąć.
- Cześć, bohaterze. Jesteś w samą porę. Potrzebne mi wsparcie w pokonaniu jednej z butelek rumu. Lubisz rum? - Zapytała uśmiechając się krzywo, żeby po chwili wyciągnąć swoją małą dłoń i pociągnąć go za przód koszuli do środka. Zanim zdążył zareagować zarzuciła mu ręce na szyi przywarła do niego mocno. Pachniała dymem papierosowym, perfumami i rumem.
Augustusowi podobała się ta osobliwa mieszanka, wszak zawsze przejawiał słabość do rzeczy nietypowych, jednak siniak w kąciku ust Chloe nie został przez niego niezauważony.
- Lubię ciebie, więc pomogę ci w potyczce z rumem - powiedział, automatycznie wciągając do nozdrzy zapach jej włosów. - Kupiłem ci jaśmin. I wódkę. I czekoladę z karmelem, ale musisz sobie na to wszystko zasłużyć - powiedział, omiótłszy jej twarz uważnym spojrzeniem, starannie omijając wzrokiem siniaka. Nie chciał od tego zaczynać rozmowy, w końcu miał jej poprawić humor, a nie ciągnąć ją za język.
Chloe chyba już nawet się uśmiechnęła, odrobinę, ale dość ładnie, tylko ten siniak psuł efekt. Cholerny Matthew. Ona naprawdę chciała to skończyć, spróbować żyć normalnie. Nie do końca rozumiała dlaczego do niego poszła, ale teraz chyba dotarło to do niej ze zdwojoną mocą.
- Ja nie jestem wystarczającym argumentem za? - Zapytała i wydęła zabawnie usta, stopą zamykając za nim drzwi. Jak zwykle chodziła po mieszkaniu boso. - To ty tutaj powinieneś się starać. Zaniedbałeś mnie, okropnie. Dlatego zanim ci naleję alkoholu chcę wiedzieć jak ma na imię - oznajmiła unosząc brew i uśmiechnęła się kącikiem ust, ale zaraz skrzywiła się z bólu.
Augustus zsunął z ramion marynarkę i niedbale rzucił ją na sofę, a potem posłał Chloe półkpiący uśmieszek. No, przynajmniej zanim nie syknęła z bólu.
- Zaraz ci się pozwierzam, ale przynajmniej pozwól mi się tym zająć - powiedział, wyjmując różdżkę z kieszeni spodni, a potem ujął jej twarz w dłoń i wymruczał zaklęcie, które spowodowało, że siniak powoli bladł, aż w końcu zniknął zupełnie. - Mój zawód jest jednak przydatny, co nie? Poproszę wódkę z lodem - oświadczył, nonszalancko siadając na sofie, a potem złapał jej spojrzenie. - Jillian. Ma na imię Jillian, a poza tym, ty też mogłaś się do mnie odezwać. Wcześniej - uściślił.
Miała ochotę mu zabronić usuwać tego siniaka, bo ból sprawiał, że pamiętała każde słowo swojego brata. Powinny jej były utkwić w głowie, bo chociaż raz miał rację.
Ale to byłoby dziecinne, gdyby nie pozwoliła Augustusowi się uleczyć. W zamian cmoknęła go w policzek i nalała mu zmrożonej wódki do szklaneczki i podała, po czym usiadła obok niego na kanapie.
- Jillian. Ładnie - stwierdziła pewnie marszcząc lekko brwi i zabrała swojego drinka ze stolika wdychając jego zapach. Ten upragniony moment kiedy przestawała myśleć jeszcze długo miał nie nadejść. - Słucham, panie Pye, co też masz mi do powiedzenia. I lepiej oddaj czekoladę, zdaje się, że nie jadłam za wiele dzisiaj.
- Nie ma co na razie opowiadać, trochę bawię się w podchody, co kompletnie nie jest w moim stylu i trochę mi nie leży, ale miejmy nadzieję, że jest tego warta - powiedział Augustus, szperając w kieszeni i rzucił Chloe tabliczkę czekolady. - Chyba była w skomplikowanej relacji z Ryanem Collinsem, pamiętasz go? - spytał, pociągnąwszy pierwszy łyk wódki, która zapiekła go w gardło. No tak, nic dziwnego, kiedy nie pił z Chloe wychodził z wprawy. Picie w samotności nigdy go nie satysfakcjonowało, a ona była perfekcyjnym kompanem.
Chloe w ogóle zdawała się być perfekcyjna, ale może nie w tej chwili. Nie miała na to sił ani ochoty, może nawet chciała przestać taka być.
Kiedy wspomniał o Ryanie, Chloe znów się skrzywiła, tym razem wiele mocniej. Ten grymas wyszedł jakoś sam i wcale nie chodziło o samego Ryana, a o sprawę którą prowadził.
- Collins jest moim prawnikiem i tak, pamiętam go. Zdaje się, że wpakowałam go w niemałe kłopoty, a ty jeszcze odbiłeś mu dziewczynę? Biedak. - W jej głosie słychać było gorycz, ale nie współczucie, chociaż było jej nawet szkoda Ryana. - Hej, A., a ona przypadkiem nie jest kuzynką Scotta? - Zapytała patrząc nagle na niego uważnie. Chyba zaczynała przypominać sobie małą, rudowłosą istotę z tego felernego przyjęcia.
Augustus sięgnął po leżącą na kolanach Chloe i czekoladę i rozpakował ją, skoro ona nie miała zamiaru. Zgłodniał, a z jej kulinarnym talentem nie miał co liczyć na posiłek.
- Tak, jest kuzynką Scotta - potwierdził, wsadzając kostkę czekolady do ust i zapił to wódką. To było obrzydliwe połączenie, już po chwili pożałował, że się na nie zdecydował. - Collins jest twoim prawnikiem? Ciekawe, nie wiedziałem. - Przez jego myśl przeszła refleksja, że Jillian lubi obracać się wśród ludzi sukcesu, ale był pewien, że nie dobierała sobie tak towarzystwa świadomie. Ta dziewczyna nie miała w sobie nic z wyrachowania, był tego pewien.
Chyba bardziej zainteresował go fakt, że Jill coś łączyło z Panem Prawnikiem niż to, że Chloe potrzebowała prawnika. Pokiwała głową w odpowiedzi i wsunęła sobie do ust kostkę czekolady. Powoli rozpuściła ją na języku, czując jak jej żołądek się kurczy boleśnie.
- Tak, właściwie zajmuje się sprawą spadkową po moich rodzicach. Matthew zdaje chce zawłaszczyć sobie nie tylko moje życie, ale całość majątku. Znów miałam z nim rozmowę. - Dotknęła kącika swoich ust, trochę nieświadomie tłumacząc mu ten siniak. - Chce, żebym wróciła do Londynu, do niego. To chore, wiesz? Bardziej niż może się wydawać. Sądzi, że należę do niego. Zawsze byłam tylko ładnym dodatkiem do jego bogactwa. Śliczną maskotką, której może użyć w razie gdyby ktoś była mało przychylny jemu. Nienawidzę go, wiesz? - Mówiła trochę nieobecnym tonem. Cały ogrom tego co działo się w ich domu nie mógł teraz przejść przez jej usta.
Augustus tylko jej przytaknął, wpatrując się w przestrzeń. Nie sięgnął po czekoladę - nie pasowała mu do tak gorzkich słów - zamiast tego upił spory łyk wódki i teatralnie się skrzywił.
- Chloe, wiesz, że nie lubię dramatyzować i nie mam skłonności do przesady, ale ujmę to w najprostszych słowach. Twój brat jest chujem. Musisz go zniszczyć, inaczej nigdy się od niego nie uwolnisz - powiedział, dopiero teraz przenosząc na nią swój wzrok. Uwielbiał to, że przy niej mógł być prawdziwym sobą, a nie grzeczną, ułożoną wersją Augustusa Pye'a, którą znali wszyscy naokoło.
Chloe spojrzała na niego nagle, obserwując zarys jego sylwetki w przytłumionym świetle i błyszczące oczy. Zagryzła mocno wargę i westchnęła płaczliwie. To nie było zupełnie do niej podobne.
- Nigdy nie lubiłam dramatów, wiesz? Wolę thrillery. Dlatego go zabiję. Wolę spędzić resztę życia w Azkabanie niż z nim - powiedziała próbując się uśmiechnąć krzywo, ale wyszedł jej tylko grymas. Przerażenie mieszało się w nim z rozpaczą. - Szczególnie, że nawet na odległość niszczy moje życie. Staję się przez niego słaba, a przez to... kurwa. - Zacisnęła powieki i wychyliła swojego drinka do końca. Nawet ta ilość alkoholu nie mogła goryczy, która ją zalała. Myśl o Alexie sprawiała jej ból. Jeszcze chwila i będzie ją zbierał z podłogi.
Augustus tylko pokręcił głową, a potem osuszył zawartość swojej szklanki.
- Chloe, wiesz doskonale, że poprę każdą twoją decyzję. Jeśli chcesz zabić swojego brata, pomogę ci go zakopać, ale jednocześnie muszę ci to powiedzieć: nie rób tego. Wytrzymaj jeszcze trochę, inaczej sama spierdolisz sobie życie. Przecież wiesz, że mam rację. - Augustus sięgnął po butelkę wódki i dolał sobie jeszcze trochę, a potem przeniósł wzrok na Chloe. Była niesamowicie piękna, nawet wtedy, kiedy miała tę zaciętość wymalowaną na twarzy. Augustus był pewien, że mógłby patrzeć na nią całymi godzinami i chyba nigdy by mu się nie zgodziła. Niewiele było takich kobiet jak ona, które potrafiły zaabsorbować uwagę wszystkich jednym swoim gestem lub słowem. - Hej, C., a może chcesz się stąd wyrwać na kilka dni? Wezmę kilka dni wolnego i znikniemy. Tak po prostu.