Lilye Nocca & Ossen Attano
onlyifyouwant
Yazz siedział na jednym z wyższych budynków w mieście i obserwował wszystko spokojnie, chcąc poznać każdą ścieżkę i zaułek. Trafił tu kilka dni temu i żeby czuć się pewniej, musiał dowiedzieć się o tym miejscu jak najwięcej.Kilka tygodni temu dostał się do niewielkiej siedziby Ostrzy Nocy i zabił kilku mało istotnych rekrutów oraz trójkę ich opiekunów. Mężczyźni nie mięli nic wspólnego z historią sprzed lat, dlatego Oss nie czuł specjalnej satysfakcji z zamordowania ich. Dzięki temu dostał się jednak do wielu ważnych dokumentów bractwa. Okazało się, że w Shav-yer jest jedna z większych gildii Ostrzy. Do tego, jednym z uczniów był syn zamordowanego kilka lat temau doradzy Śniącego. Ossen nie mógł przegapić takiej okazji.
Uśmiechnął się pod nosem i rozłożywszy skrzydła, przeleciał na inny budynek. Widział dokładnie swój cel.
Chłopak, Lorven, miał dzisiaj wykonać jakieś mało istotne zadanie ze swoim rówieśnikiem, chłopakiem o imieniu Lil. Yazza nie obchodził jednak ten świeżaczek. Chciał pozbyć się Lorvena, by Ostrza domyśliły się, że Oss już pojawił się w mieście. Co jak co, ale legendy o słynnym zdrajcy, Hanie, czy Yazz, krążyły w bractwie od dawna.
Oszacował mocne i słabe strony każdego z chłopaków. Lorven był magiem, z tego co pamiętał z dokumentów, Lil najlepiej radził sobie z łukiem, dlatego Yazz miał zamiar zaatakować z ukrycia. Szybko i skutecznie, bez widowni.
Czekał spokojnie na dogodną okazję, obserwując parę z góry.
Lilye nie lubił takich zadań. I nie, nie chodziło o zabicie kogoś, z tym nie miał problemu, chodziło o towarzystwo. Lorven był partaczem, wszyscy to wiedzieli, utrzymywał pozycję tylko przez pamięć ojca i wuja, który również był na wysokim stanowisku. Zazwyczaj dobierano mu partnera, który wykonywał zadanie, a mag zgarniał większość laurów. Mieszańcowi było to wybitnie nie na rękę, nie przy jego sytuacji.
Ale mus to mus.
Olewał głupie komentarze starszego od siebie kompana, do momentu, gdy ten nie skierował swoich "potoków mądrości" w stronę prostytutek. Złapał go wtedy gwałtownie i przyparł do ściany, przysuwając sztylet do jego ciała. Z boku wyglądali jak dwaj kochankowie, gdy Lil zbliżył usta do ucha tamtego.
- Jeszcze słowo i Cię wypatroszę. Powiem, że to był wypadek, a skoro to ty to każdy uwierzy. Więc morda w kubeł i daj mi pracować - warknął mu do ucha i odsunął się zaraz szybko, ruszając dalej. A mówił, by iść po dachach!
Skręcili w mniej uczęszczane uliczki miasta, by w końcu dotrzeć do "tego" zaułka. W pobliżu nie było nikogo, spokojnie mogli się przygotować. Lil układał w głowie plan, gdzie dokładnie się ustawi, gdy dostrzegł jakiś ruch i usłyszał cichy krzyk Lorvena. Odruchowo sparował sztyletem atak takowym na niego, jednak to nie uchroniło go przed impetem ataku, przez który popchnął go na ścianę. Kaptur zsunął mu się z głowy, wypuszczając włosy i odsłaniając twarz oraz oczy.
Był przestraszony, to oczywiste. Nie spodziewali się ataku, a przynajmniej nie teraz. Zauważył Lorvena, duszącego się własną krwią, ale błysk ostrza znów skierował jego myśli na właściwy tor. Naparł mocniej na sztylet, broniąc się przed drugim ostrzem kolejnym. Uniósł głowę, patrząc w prosto w maskę przybyłego.
Nie miał szans, wiedział o tym. Ale i tak walczył, musiał. Kto się zajmie Aną, jeśli on zginie? dnia Pią 12:37, 01 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Yazz obserwował z uśmiechem dwóch chłopaków, zauważając, że idą w doskonałym kierunku. Schował skrzydła i naciągnął na głowę kaptur. szybko kalkulując. Stanął na krawędzi budynku i skoczył, już w powietrzu wyciągając miecz. Dopadł do Lorvena, nie dając mu nawet szans na zobaczenie swojej sylwetki. Rozciął jego gardło i nie zwracając na niego już najmniejszej uwagi, ruszył na drugiego chłopaka. Atakował sztyletem, jednak ten obronił się sprawnie. Yazz przyparł go do ściany, trzymając sztylet przy tętnicy udowej, a mieczem ranił delikatnie skórę na szyi młodszego. Zawahał się. Chłopak wpatrywał się w niego, zupełnie jakby mógł dostrzec przez maskę twarz oprawcy. Miał oczy, które były niezwykle podobne do oczu Yazoo.
Mężczyzna prychnął, zostawiając chłopaka w spokoju. Mogła mu się jeszcze przydać taka przestraszona owieczka.
Doskoczył do charczącego wciąż Lorvena i skrócił jego męki, wbijając sztylet prosto w serce. Złapał za lewe ucho maga i odciął je sprawnym i szybkim ruchem. Był to jego znak rozpoznawalny.
Obejrzał się jeszcze na Lil i skoczył na dach budynku, zaraz znikając z zasięgu wzroku.
Osunął się powoli po ścianie, oddychając głęboko. Nie zabił go. Nie zabił.
Wziął głęboki wdech, patrząc na ciało Lorvena. Musi to posprzątać, upozorować wypadek, ale to po misji. Uniósł się, sięgając po swój łuk. Zamknął na chwilę oczy, uspokajając się.
Miał zadanie do wykonania.
**
Słuchał opowieści, czyszcząc delikatnie broń. Starsi w bractwie lubi straszyć nowych jak on. Opowiadali o wielu rzeczach, o zdradach, o najwybitniejszych z nich. Lubił opowieść o Shanae, synu Śniącego, który poświęcił swą pozycję, by żyć z ukochanym. Koniec końców i tak pracował dla Ostrzy, ale jednak wywalczył sobie drogę na wolność.
Teraz jednak, po raz kolejny, słuchał opowieści o Hanie nazywanym Yazzem.
"Podpis" się zgadzał, chłopak nie miał wątpliwości, iż to Yazz zabił Lorvena. Po wysłuchaniu opowieści, mgliście domyślał się, czemu mag stał się jego ofiarą. Nie mógł jednak zrozumieć jednego.
Dlaczego przeżył?
Yazz mógł bez wysiłku go zabić, a jednak darował mu życie. Chodziło o jego niską pozycję? Przecież zabijał już "świerzaków" jak on. Obronił się? Dobre sobie, mężczyzna bez problemu złamałby jego obronę. To było dziwne i niepokojące.
Ale sprawiało też, iż Lil poczuł się odrobinę... wyjątkowy.
Nie wspomniał Ostrzom o tym incydencie. Śmierć maga została potraktowana jako "wypadek przy pracy", a Lilye dopilnował, by wyglądało to przekonywująco. Wykonał też swoje zadanie, dzięki czemu miał pieniądze na lekarstwa dla siostry, a i zdobył lepszą opnie.
**
Kilka tygodni później.
Siedział w karczmie, upijając łyk wina. Potrzebował pewnych informacji do wykonania misji, a "źródło", którego zazwyczaj używał, został zabity. Chłopak musiał szybko namierzyć nowego informatora, ale nie było to wcale takie łatwe. Powodziło mu się ostatnio odrobinę lepiej, Ostrza jakby bardziej mu ufały, dostawał lepszą płacę, siostra miała zapas lekarstwa, uczyła się, mieli dach nad głową.
Teraz jednak poniekąd tkwił w kropce i nie do końca wiedział, jak się z niej wydostać.
"Myśl, Lilye, to nie boli... podobno."
Ossen wszedł do karczmy i otaksował wszystkich wzrokiem. Miał włosy związane w długi warkocz, luźne spodnie, wysokie buty i koszulę, która ładnie opinała się na jego torsie. Wisiorek schowany był pod ciemnym materiałem.
Przez ostatnie tygodnie Yazz obserwował Lilyena, zaciekawiony jego osobą. Wiedział gdzie chłopak mieszka, że ma chorą siostrę i desperacko łapie się każdej pracy. Doskonale posługiwał się łukiem. No i najważniejsze... należał do Ostrzy Nocy.
Ossen radził sobie dobrze, ale nie zaszkodziłoby mu, gdyby znalazł w bractwie jakąś wtykę. Jeśli by się nie udało, zawsze mógł przecież zabić chłopaka.
Zamówił przy barze butelkę wina i przeszedł do stolika, przy którym siedział Lil. Postawił trunek na blacie i taksował sylwetkę chłopaka. Jego oczy były cholernie podobne do oczu Yazoo.
- Ciekawy wisiorek - zakpił, dosiadając się do młodszego i zerkając sugestywnie na ozdobę na szyi mieszańca.
Dobrze wiedział, że chłopak dostał kaczuszkę od siostry. Chciał go po prostu sprowokować.
Uniósł brew, gdy usiał obok niego obcy mu mężczyzna. Odruchowo zerknął na butelkę i znów patrząc na mężczyznę. W takim miejscu nie stawiało się komuś trunku bezinteresownie.
- Lepszy niż kobiecy warkoczyk - odpyskował odruchowo, uśmiechając się do mężczyzny kątem ust. Upił łyk ze swojego kubka, odwracając wzrok z powrotem na jasnowłosego.
Nie miał na głowie kaptura, a i włosy lekko odsunął z twarzy, więc było dokładnie widać, gdy otaksował mężczyznę wzrokiem. Musiał przyznać, że jego nowy towarzyszy był przystojny. Taki bardziej do łóżka niż do czułych słówek, ale akurat to Lilye nie przeszkadzało.
- Jeśli szukasz zaczepki, proponuję zwrócić się do panów przy barze. Oni szukali dziś bijatyki - dodał, kiwając w stronę upitych, rechoczących najemników. Nie przeszkadzało mu ich towarzystwo, póki trzymali się z dala od niego.
Oss spojrzał w kierunku mężczyzn i uśmiechnął się krzywo, zaraz kierując wzrok na wojownika.
- Chyba byśmy się nie dogadali. Nie lubię przemocy - zażartował, mrużąc lekko powieki i patrząc na Lil zimnymi oczami.
Sięgnął po butelkę i upił łyk wina, zaraz oblizując czerwone wargi. Spoważniał szybko. Nie miał zamiaru cackać się z chłopakiem.
- Wiem, że twój informator Raq został zamordowany - odparł. - I wiem, że potrzebujesz kogoś na zastępstwo.
Spiął się, słysząc wzmiankę o Raq. Spojrzał na mężczyznę uważniej znad kubka, szybko kalkulując, co odpowiedzieć.
- I w związku z tym...? - zapytał, stukając paznokciami w blat. Nie mógł przecież ot tak zaufać pierwszej napotkanej osobie. Czekał jednak na dalsze słowa mężczyzny, opierając się łokciem o blat i patrząc na niego uważnie. Nie mógł zaprzeczyć, że przy okazji był ciekawy, co takiego jasnowłosy zamierza mu zaproponować. Po Raq od razu było widać, że potrzebuje pieniędzy. Lilye obawiał się, że nowy informator zażąda od niego więcej złota, a na to nie mógł się zgodzić. Jeden z "kandydatów" zaproponował, że weźmie tyle, ile poprzednik... i ciało Lilye. Chłopak odrzucił tą propozycję od razu, ale po bezowocnych poszukiwaniach lepszego źródła (lub mniej wymagającego), zdawał sobie sprawę, że to była jak na razie najbardziej korzystna oferta ze wszystkich. Facet miał informacje, znał się na ich zdobywaniu. Ciało miał całkiem ładne, twarz mniej, ale na twarz nie musi mu przecież patrzeć.
Lilye miał wyrzuty do siebie, że w ogóle rozważał tą opcje, ale innego wyjścia nie widział. Aż do teraz, bo może ten jasnowłosy mężczyzna okaże się jego "wybawieniem".
Wszystko zależało od oferty.
Ossen jeszcze raz sięgnął po butelkę i wziął porządnego łyka. Uważnie obserwował młodszego, poświęcając szczególną uwagę jego oczom. Nie mógł się powstrzymać.
- Raq brał część informacji ode mnie - powiedział w ten sposób, by nikt nieporządany nikt ich nie podsłuchał. - Wiem tyle, ile potrzebujesz, ale chcę coś w zamian.
Oczy mu zabłysły, a na wargach zagościł przebiegły uśmieszek. Otarł usta i oparł się o oparcie krzesła, krzyżując ramiona na piersi.
- Posiadasz możliwość dowiedzenia się czegoś, co mogłoby mi się przydać - powiedział. - Informacja za informację. To chyba uczciwa wymiana?
- "Możliwość" - mruknął, obserwując mężczyznę. Jego oczy zalśniły delikatnie złotem. Było to rodzinne, zawsze, gdy był zaciekawiony, szczęśliwy lub podniecony, jego oczy lekko mieniły się złotem. Teraz była to ta pierwsza opcja.
- Jaką mam pewność, że żadna informacja nie będzie fałszywa? - zapytał, odwracając się trochę bardziej do mężczyzny i dopijając swoje wino.
"Z nieba mi spadasz!" pomyślał. Gdyby to wypaliło, mógłby powiedzieć tamtemu facetowi słodkie "spieprzaj" i nie musiałby się oddawać za strzęp informacji. Zastanawiał się jednak, jakie niby informacje on mógł zdobyć dla tego mężczyzny. Czuł, że pakuje się w coś, czego może żałować, ale to nie był by pierwszy raz, a żyć musiał. Dodatkowe złoto, zaoszczędzone na źródle, mógłby wydać na większą ilość lekarstwa... A po odłożeniu małej kwoty może kupiłby sobie nowy łuk.
Tak, może jednak los się do niego lekko uśmiechnął.
Mężczyzna zmarszczył brwi, dostrzegając złoty przebłysk w tęczówkach chłopaka. Yazoo miał tak samo. Może odrobinę mniej intensywnie, ale jednak. Szczególnie, gdy był napalony.
Oss wiedział, że jest seksowny, ale nie sądził, by młodszy aż tak szybko się podniecił. Wojownik zaśmiał się do własnych myśli, ponownie przybierając na twarz arogancki wyraz.
- Nie masz - odpowiedział bezpośrednio na jego pytanie i uniósł kącik ust.
Rzeczywiście, Lil nie miał szans sprawdzić informacji zdobytych od Yazza, ale to działało w obie strony. Tak to było z informatorami. Trzeba było trochę zaryzykować.
Zaśmiał się cicho, odsuwając od siebie pusty kubek.
- Czego miałbym się dla Ciebie dowiedzieć? - zapytał, chcąc sprawdzić, czy w ogóle jest w stanie sprostać swojej części wymiany. Wyprostował się odruchowo, opierając łokcie o stół i splatając dłonie. Oparł na nich podbródek, patrząc na mężczyznę ciekawie, z nadal przebijającym złotem w tęczówkach.
Musiał być ostrożny, owszem. Ale cholera, o lepszej ofercie marzyć nie mógł. Nawet jeśli nawet nie znał imienia mężczyzny, który proponował mu wymianę. Chociaż to mógł naprawić dość prosto.
- Jak brzmi twoje imię? - zapytał, przechylając lekko głowę.
Ossen upił łyk trunku, nie patrząc się na nic innego, wciąż tylko wpatrując swoim zimnym wzrokiem w oczy chłopaka.
Zaśmiał się zupełnie nieoczekiwanie. Nie można było powiedzieć, by był to przyjemnie brzmiący śmiech. Było w nim coś niepokojącego.
- Ossen - powiedział, wstając z krzesła. - I odezwę się do ciebie w odpowiednim czasie - dodał zaraz.
Upił ostatniego łyka napoju i wyprostował się. Podstawił butelkę, w której było jeszcze trochę wina pod nos Wojownika. Ruszył w kierunku wyjścia, ale zatrzymał się przy ramieniu chłopaka.
- Dopij sobie - powiedział wprost do jego ucha, gdy nachylił się nad nim, kładąc mu zimną dłoń na ramieniu. - Lilye - dodał prześmiewczo.
Ruszył swobodnym krokiem w stronę wyjścia z karczmy, by po chwili zniknąć za jej drzwiami.
Ossen.
Znał to imię, Raq o nim wspominał. "Skurwiel, ale ma dobre informacje". Cóż, tyle Lilye wystarczyło.
Poczuł przyjemne dreszcze na uczucie ust przy jego uchu, ale na swoje imię zareagował cichym warczeniem i wymamrotaniem "zabiję".
Ale wino dopił. Owszem.
**
Kilka dni później.
Lilye opierał się pośladkami o parapet, trzymając na nim również dłonie i obserwował Ossena. Byli w wynajętym na godzinkę pokoju w jakiejś obskurnej karczmie, specjalnie na tą okazję. Na łóżku leżała koperta z informacjami, których potrzebował, jednak jasnowłosy dalej nie zdradził mu, czego niby Lil miałby się dla niego dowiedzieć. Dlatego też chłopak nie był do końca pewny, w jaki sposób miałby za nie zapłacić.
Ossen wpuścił chłopaka do środka, niemal natychmiast kierując swoją uwagę na jego oczy. Miał na sobie ciemne, opinające uda spodnie, które chowały się pod kolanami w mosiężne buty. Tors okrywała czarna koszula z wysokim kołnierzem i niewielkimi, srebrnymi chaftkami. Mężczyzna ubrany był również w płaszcz z kapturem, który aktualnie był opuszczony.
Spotykali się już parę razy, wymieniając informacje. Ossen prosił Wojownika o kompletnie nieistotne sprawy, nie chcąc wzbudzić podejrzeń pytaniami o Ostrza Nocy. W ciągu tych kilku tygodni zabił paru członków bractwa, jednak siedziba w Shav-yer była tak duża, że mężczyzna potrzebował informacji, by dobrać się do pozostałych skrytobójców.
- Lil - powitał go krótko i wskazał brodą kopertę, która leżała na łóżku.
Dzisiaj spotkali się w takim miejscu, gdyż Oss miał wreszcie zamiar poprosić młodszego o informacje dotyczące Ostrzy.
Musiał z nim porozmawiać, a do tego potrzebowali odrobiny prywatności.
Kilka nocy wcześniej, mężczyzna przyuważył Lilye, który... no cóż, prostytuował się w jakimś ciemnym zaułku w "gorszej" dzielnicy miasta. Mężczyzna (na dodatek czort!), po wszystkim wręczył chłopakowi sakiewkę monet, dlatego Oss domyślił się, że Lil zrobił to jedynie dla pieniędzy. Zastanawiał się, czy przyjmował klientów również w burdelu, w którym mieszkał.
- Tym razem nie poproszę cię o taką trywialną rzecz jak do tej pory - odparł zimno, krzyżując ramiona na piersi. - Wiem, że pracujesz dla Ostrzy - wyjawił. - I potrzebuję informacji na temat struktur wewnątrz.
Zmarszczył lekko brwi, stukając palcami w parapet. Miał na sobie ciemnobrązowe, podkreślające odpowiednie walory chłopaka spodnie oraz czarne buty z mosiężnymi sprzączkami. Na beżowy bezrękawnik miał narzuconą błękitną bluzę z kapturem, jedną z jego ulubionych. Jako wiązanie miała proste, brązowe rzemyczki, była wygodna i zrobiona z przyjemnego, miękkiego materiału, który dobrze utrzymywał ciepło.
- Nie ma mowy - odparł, odbijając się od parapetu. - Nawet ja nie jestem na tyle zdesperowany i głupi, by zrobić coś takiego.
Trochę się obawiał. Ostanio była "posucha" w normalnych pracach, cena za lekarstwa znów wzrosła, niby tylko o trzy monety, ale w jego sytuacji... Zmuszony był kilka dni temu obsłużyć pewnego czorta. Był on w miarę stałym klientem, płacił sporo i uważał, że Lilye ma do tego "talent". Nie próbował go też zmuszać do przełykania, jak co poniektórzy klienci, co Lil brał za dobrą kartę. Jeśli robiło się źle, znajdywał go w konkretnej spelunie, a tam już czort wyhaczał go sam. Mieszaniec wolał ten sposób, niż musiałby podejść do niego i jeszcze się prosić. Potem spokojnie wracał do domu i najczęściej wymiotował.
Wrócił myślami do tu i teraz, zerkając na kopertę. Potrzebował tych informacji! Miał przy sobie trochę złota, może udałoby mu się jakoś wytargować kopertę.
Oss długo patrzył na chłopaka, nie odzywając się. Lil wydawał się przekonany o swoim zdaniu, mężczyzna nie miał go zamiaru narazie męczyć. Nie śpieszyło mu się. Miał całe życie, by wymordować każdego skrytobójcę.
- Jeśli tak, nic tu po mnie - powiedział wreszcie i sięgnął po brązową kopertę z informacjami dla chłopaka.
Skierował się w stronę drzwi, zakładając na głowę obszerny kaptur.
Przeklął w myślach, robiąc kilka kroków i stając na środku pokoju. Patrzył na plecy mężczyzny, gorączkowo kalkulując każdą opcję.
- Mogę Ci zapłacić w złocie - powiedział, chociaż to skazywało by go na kolejną wizytę u czorta.
Musiał jednak dostać tą kopertę, za wszelką cenę. Potrzebował jej, by wypełnić zadanie i wspiąć się o te kilka miejsc w drabinie "społecznej" Ostrzy. Szukanie informacji gdzie indziej zajęło by za dużo czasu i było zbyt niepewnie.
Nie mógł pozwolić, by Ossen przeciekł mu teraz przez palce. Nie teraz, gdy był tak blisko...!
Mężczyzna zatrzymał się i obrócił głowę, zerkając na Lilye spod czarnego kaptura. Spod niego, jego oczy wydawały się jeszcze jaśniejsze.
Uśmiechnął się zimno, prostując się i podchodząc do młodszego z kopertą w dłoni.
Skoro Lil był gotów oddać za kopertę pieniądze na lekarstwa dla siostry, był też gotowy je później zdobyć... A Oss wiedział doskonale jak chłopak miał zamiar to zrobić.
- Skoro wynająłem nam już ten przytulny pokoik, możemy z niego skorzystać - uniósł kącik ust i dotknął wolną dłonią kosmyków na policzku Lilye. - Zrobisz mi laskę, Lil - powiedział, jakby wszystko było już ustalone. - No chyba, że woli panienka ciągnąć jakiemuś czortowi na ulicy.
Skrzywił się lekko, ale nie uciekł od dotyku. Nie podobała mu się ta propozycja, ale to i tak lepsze, niż miałby wracać do czorta. Usłyszał by pewnie coś w stylu "Już się za mną stęskniłeś? To może byśmy...", a tego wolał uniknąć.
- Jak spotkam jakąś panienkę to chętnie zapytam - odparł, po czym bezceremonialnie popchnął mężczyznę w klatkę piersiową tak, by oparł się plecami o drzwi. Wolał obciągać stojącym niż siedzącym - było mu wygodniej i łatwiej. Klęknął, po czym odsunął płaszcz mężczyzny i szybko sięgając do jego rozporka. Rozpiął go, starając się "wyłączyć" myślenie. Uwolnił z materiału penisa Ossena i przysunął twarz bliżej jego krocza. Cóż, musiał przyznać, że był to "najładniejszy" fiut z jakim miał do czynienia. Nie za mały, nie za duży, z ładną główką i "uroczym" kolorem. Parsknął cichym śmiechem, po czym wyciągnął język i przesunął nim po trzonie męskości.
Obciągał mu wprawnie, pomagając sobie jedną ręką, a drugą zabrał kopertę z dłoni mężczyzny i schował ją do swojej bluzy. Zrobił kółeczko językiem w okół główki i dmuchnął na nią delikatnie zimnym powietrzem, by spotęgować "efekt". Nie było czym się chwalić, ale był w tym naprawdę dobry. Szybko orientował się, które pieszczoty najbardziej podobają się jego partnerowi (klientowi) i wykorzystywał tą wiedzę.
Jeśli chodzi o Ossena, trochę się z nim podrażnił, zwalniając i "delikatniejąc", gdy czuł, że mężczyzna jest blisko wytrysku. Chciał mu trochę zagrać na nosie, ale nie mógł też przesadzić, więc po trzecim czy czwartym razie dał spokój, pozwalając jasnowłosemu spuścić się w jego usta. Odsunął się po tym i natychmiast splunął na podłogę, pozbywając się z ust spermy. Wstał szybko, wycierając usta rękawem i odsunął się. Mimowolnie zauważył, że Ossen smakował całkiem przyjemnie, ale nie zamierzał się do tego przyznawać.
Ossen oparł się o drzwi z uśmiechem na ustach. Nie sądził, że Lilye okaże się taki posłuszny. Wczepił palce we włosy chłopaka, pomagając mu z rozpięciem spodni. Nie wymuszał na nim ruchów, ale lubił czuć między palcami czyjeś włosy.
Było dobrze. No dobra, Ossen dawno nie czuł się lepiej, miał wrażenie, jakby Lil robił mu laskę już tysiące razy i dokładnie nauczył się, co sprawiało mężczyźnie najwięcej przyjemności. A trudno było ukryć, że o wiele więcej dreszczy przechodziło przez ciało mężczyzny, gdy Lil podnosił wzrok i oddawał spojrzenie Wojownika. Wyglądał wtedy zupełnie jak Yazoo.
Po wszystkim, Smok zapiął spodnie i przecierając wargi rękawem, złapał młodszego za przegub dłoni. Sprawnym ruchem obrócił ich i lekko przyparł człowieka do drzwi, o które sam przed chwilą się opierał.
Wpił się na krótko w jego wargi, obejmując zimną ręką jego policzek.
Posmakował sam siebie, jednak szybko oderwał się od ust chłopaka. Wwiercał się w jego złote oczy, swoimi błękitnymi.
- Nie krzyw się tak - powiedział, wykrzywiając wargi w parodii uśmiechu. - To zaszczyt mieć mnie w ustach. dnia Pią 23:03, 01 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zdziwił go ruch mężczyzny, chociaż musiał przyznać, że pocałunek był bardzo miły. Nawet, jeśli smakował spermą. Uniósł lekko brew, nie odrywając wzroku od oczu mężczyzny.
- Może mam jeszcze podziękować? - prychnął, uśmiechając się krzywo. Nie trudno było zauważyć, iż Ossen ma słabość do jego oczu. Nie pojmował dlaczego, ale to nie było ważne. Może kiedyś uda mu się wykorzystać tą informację.
Nie mógł zaprzeczyć, że pocałunek mu się podobał, a nawet gdyby, delikatnie przebijające się złoto w jego tęczówkach zdradzało prawie wszystko. Prawie, bo gdzieś z tyłu głowy coś wciąż powtarzało, że przecież się sprzedał i nie powinien czuć przez to przyjemności.
Miał jednak kopertę. I to było najważniejsze.
Oss posłał Lilye arogancki uśmiech i puścił go. Przełknął ślinę, pozbywając się z ust smaku własnej spermy.
- Nie musisz - opowiedział wielkodusznie i ostatni raz ujął między palce brązowe włosy młodszego. - Ale jeśli następnym razem przyjdziesz i ładnie poprosisz, to dostaniesz do mojego kutasa jakiś ładny gratis - zaśmiał się, cofając i udostępniając Lil przejście do drzwi. - Może jakiś brzęczący woreczek?
Chłopak skrzywił się, prychając zaraz.
- Przyjdę, gdy piekło zamarznie - warknął, odbijając się szybko od drzwi. Zanim złapał za klamkę, spojrzał mężczyźnie w oczy i uśmiechnął się do niego krzywo. Złapał go za płaszcz i przyciągnął go do siebie, z zamiarem pocałowania go, ale skończył na przygryzieniu mu dolną wargę.
- Do następnego - mruknął, nie odrywając wzroku od jasnych oczu smoka i szarpnął za klamkę, szybko opuszczając pokój.
**
Było źle.
Ostrza były zadowolone z jego pracy, ale było ich tak dużo, że aktualnie nie miał żadnego zlecenia. Zostało mu tylko kilka strzykawek lekarstwa dla Any, monet w sakiewce za mało, by chociaż strawę dla jednej osoby kupić. Szukał legalnej pracy, ale nikt aktualnie nie potrzebował pracowników stałych czy dorywczych, więc był niemal w kropce.
Niemal.
Kręcił się po gorszej dzielnicy miasta, zasłaniając twarz kapturem. Wszedł do tej speluny, co zwykle, już po raz trzeci czy czwarty szukając "swojego" czorta. Skrzywił się, gdy znów nie znalazł go w tłumie.
Było źle. I zapowiadało się jeszcze gorzej, jeśli szybko czegoś nie wymyśli.
Yazz obserwował Lilye cały wieczór, podążając za nim i obserwując go z czystej ciekawości. Wojownik na prawdę przypominał Yazoo. Miał nawet podobny chód. No i kolor włosów...
Gdy tylko zorientował się, że chłopak idzie w kierunku, gdzie ostatnio obsługiwał tego czorta, wyprzedził go i zaczaił się w pobliżu ulicy, gdzie ostatnio widział parę razem. Uśmiechnął się pod maską, dostrzegając niczego nie podejrzewającego czorcika, który kierował się w stronę swojej ulubionej speluny.
Cała akcja nie trwała długo. Yazz zeskoczył z walącej się kondygnacji jednego z niższych budynków i prędko dopadł do mężczyzny, nie dając mu nawet krzyknąć. Wbił nóż w brzuch ofiary i poszarpał lekko, by wyglądało to na robotę zwykłych złodziejaszków. Zabrał zza pasa czorta sakiewkę monet i zabrał ją, by upozorować napaść.
Miał nadzieję, że to skutecznie przyprowadzi Lilye między ramiona Ossena. No i między nogi oczywiście.
Wyszedł ze speluny, klnąc pod nosem. gdzie się on do cholery podziewał?! Lilye potrzebował go natychmiast, a raczej jego pieniędzy. Ruszył w stronę zaułka, gdzie zwykle obsługiwał czorta i przystanął, dostrzegając jego ciało. Podszedł bliżej, poprawiając kaptur i krzywiąc się, gdy zobaczył ranę na brzuchu mężczyzny.
- Fiut. Jak mogłeś mi to zrobić, debilu? Nie mogłeś zdechnąć za godzinę, jak już byś mi zapłacił? - warknął pod nosem, kucając i przeszukując ciało. Nie miał przy sobie nic cennego, a sakiewka z monetami zniknęła. Prychnął wściekle, odruchowo lekko uderzając truchło pięścią w tors.
- Fiut - powtórzy, wstając i szybko oddalając się od tego miejsca.
Czuł, że po raz kolejny osuwa mu się grunt pod nogami.
**
Wziął głęboki wdech i zapukał krótko do drzwi przed sobą.
Wiedział, gdzie znaleźć Ossena. Wczoraj, po znalezieniu ciała czorta, wrócił do domu i długo zastanawiał się, co robić. Potrzebował kogoś bezpiecznego, kto nie będzie za bardzo narzucał swojej woli, ale też zapłaci mu stosowną stawkę. Wiedział, że za samo obciąganie nie dostanie tyle, co od tamtego czorta, ale nie zamierzał rozkładać przed nikim nóg. Mimo wszystko, potrzebował poczucia, że to nadal tylko jego ciało. Przypomniał sobie o propozycji Ossena i chociaż wcześniej ją odrzucił ,teraz wydawała się jedynym ratunkiem. No chyba, że wolał nadstawić tyłka jakiemuś dilerowi, który potem spróbuje zrobić z niego dziwkę na pełen etat.
Cóż, Lilye uznał, że w piekle muszą mieć teraz naprawdę siarczystą zimę.
Ossen wstał z fotela i uśmiechnął się. A więc jednak, Lil się zdecydował.
Mężczyzna podszedł do drzwi i otworzył je, wpuszczając do środka mieszańca. Był ubrany jak zwykle, jednak tym razem nie miał na sobie zwyczajowego płaszcza, a krótką kurtkę.
- Lilyen - powitał Wojownika, z premedytacją używając jego pełnego imienia. - Czyżby piekło zamarzło?
Wszedł do środka, zsuwając zaraz ciemnozielony kaptur z głowy. Był ubrany w czernie i zielenie, siostra tak zdecydowała, a on nie miał siły się z nią kłócić. Zamknął na chwilę oczy, zanim odwrócił się przodem do mężczyzny z cierpkim uśmiechem i uporem w oczach.
- Najwyraźniej panuje tam teraz zima, Ossen - odparł, rozwiązując z lekką złością rzemyki u góry bluzy. Było mu gorąco, zarówno z powodu naprawdę ciepłej nocy, jak i wstydu. Obaj wiedzieli, po co chłopak tu przyszedł i bynajmniej nie poprawiało mu to humoru. Czuł, jakby się dopraszał, ale kiedy spojrzał na twarz śpiącej siostrzyczki przed wyjściem zdecydował, że przełknie własną dumę.
Nie miał wyjścia.
- Ile? - zapytał krótko, chcąc znać "ofertę" mężczyzny. A nóż widelec wytarguje coś więcej.
Wpatrywał się w oczy chłopaka, z satysfakcją dostrzegając w nich wstyd i upokorzenie. Nie to, żeby nie chciał, by Wojownik przychodził do niego dla przyjemności. Wiedział jednak, że narazie to niemożliwe, dlatego w tej chwili, Oss zadowalał się ucieraniem młodszemu nosa.
- Powiedzmy że tyle, ile dawał ci czort - odpowiedział, już sięgając do włosów Lilye. - Ale ale, skąd pomysł, że w ogóle ci pozwolę? - zaśmiał się wrednie i zmrużył oczy, uważnie obserwując reakcję Lil. - Chyba powiedziałem: "przyjdziesz i ładnie poprosisz", nie?
Miał ochotę trzasnąć go w twarz.
Skrzywił się lekko, zaciskając zęby. Musiał się opanować, gniewem i urażoną dumą wiele nie załatwi. "Myśl o Anie" - powiedział do siebie w myślach - "jutro skończą się jej leki, musisz to wytrzymać". Uspokoił się szybko i spojrzał mężczyźnie w twarz. W końcu, z jakiś powodów, to jego oczęta były słabym punktem Ossena.
- Czy samo to, że tu jestem, nie jest wystarczającą prośbą? - zapytał, próbując jakoś ominąć ten upokarzający akt.
Ossen uniósł kącik ust. Jego plan się powiódł, a Oss właśnie takie sytuacje lubił najbardziej. Gdy wszystko szło po jego myśli.
Zanim Lil zdążyłby zaprotestować, mężczyzna złapał go za brodę i wpił się w jego usta zachłannie. Ten pocałunek był zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Nie smakował spermą, a i Yazz wczuł się w niego bardziej.
- Powiedzmy, że to była twoja prośba - powiedział, gdy oderwał się od ust Ossena. Uśmiechnął się odrobinę przyjemniej niż zwykle. - Zaakceptowana.
Rozsunął usta, odpowiadając na pocałunek z otwartymi oczyma. W duchu dziękował wszystkim bóstwom jakie znał, że tak to się potoczyło, bo gdyby miał powiedzieć "proszę" to by się odwrócił na pięcie i wyszedł w diabły. A tak połączyło się przyjemne z pożytecznym.
- 75 - powiedział, patrząc smokowi w oczy. Zwykle dziwki za obciąganie dostawały po 30, czasem po 40 złotych monet, ale czort zawsze dawał mu tyle. Wystarczyło na dwa zastrzyki, resztą będzie martwił się jak wyjdzie. Zdjął szybko bluzę, pozostając w prostym, ciemnym podkoszulku. Było mu zdecydowanie za gorąco.
- 50 przed, 25 po - dodał, podając takie same "warunki" jak u czorta. W końcu każdy z nich musiał mieć zabezpieczenie. Rzucił bluzę na pobliski fotel i spojrzał Ossenowi w oczy.
- Zgadzasz się? - dopytał, uśmiechając się krzywo kątem ust.
Ossen sarknął, słysząc, jak Lil bez pardonu przechodzi prosto do interesów. Wyciągnął zza paska skórzaną sakiewkę i rzucił ją na łóżko, tuż obok drzwi.
Złapał chłopaka za włosy i lekko, choć sugestywnie pchnął go na dół.
- Masz tam koło dziewięćdziesięciu - powiedział, wpatrując się prosto w oczy Lilye. - Na zachętę. I nie rozbieraj się tak, bo jeszcze pomyślę, że masz zamiar dać mi dupy.
Drgnął lekko, ale zaraz pchnął starszego na drzwi, również robiąc mały krok w przód. Patrzył mu cały czas w oczy zacięcie, starając się oddychać spokojnie.
- Gdybym miał zamiar "dać Ci dupy", zdjąłbym spodnie. Wybacz, kotku, dziś dnia dobroci dla zwierząt nie mam - odpyskował, po czym grzecznie opadł na kolana. Spojrzał w górę i przysunął się do krocza mężczyzny. Wciąż patrząc mu w oczy złapał kawałek materiału przy brzegu spodni i szarpnął, zacisnąwszy na nim zęby. Guziczki posypały się po podłodze, grzecznie opuszczając swoje miejsca przy rozporku. Jeszcze jedno szarpnięcie i spodnie odkryły męskość jasnowłosego. Lilye dziękował mu w duchu za brak bielizny, o wiele łatwiej było mu manewrować przy penisie. Już po chwili miał go w ustach, ssąc lekko i czując jak twardnieje.
Zazwyczaj nie patrzył w oczy mężczyznom, którym obciągał, ale Ossen był wyjątkiem. Gdy jego fiut sterczał w dumnej erekcji chłopak odsunął się od niego na długość języka i spojrzał w górę, w oczy smoka. Uśmiechnął się do niego kątem ust i wysunął język, trącając nim główkę penisa. Pieścił go przez chwilę lekkimi liźnięciami, nie odrywając wzroku od twarzy mężczyzny.
Znów się z nim bawił, w ramach małej "zemsty" za wcześniejsze zachowanie mężczyzny. Tym razem dłużej, momentami czuł, jak starszy zaciska mocniej palce na jego włosach i naciska na jego głowę, ale zawsze udawało mu się jakoś "wyplątać". Pozwolił mu spuścić się w jego ustach, gdy zaczął czuć, jak wargi lekko mu drętwieją od tej zabawy. Odruchowo splunął spermą na podłogę i wytarł usta w rękaw... Którego na sobie nie miał, przecież zdjął bluzkę. Skrzywił się lekko, patrząc na swoje przedramie. Na szczęście było top tylko trochę śliny. Wstał z klęczek, jednocześnie sięgając po sakiewkę z pieniędzmi i ważąc je w ręce. Przywiązał ją szybko do paska i spojrzał na mężczyznę.
Mężczyzna zaśmiał się, widząc, jak ten szybko dobiera mu się do penisa.
- Jaki niecierpliwy - mruknął, zadowolony.
Przeczesywał włosy młodszego, co jakiś czas szarpiąc za nie, gdy chłopak wykonywał gwałtowniejszy ruch.
W chwili orgazmu patrzył w oczy Lil, podziwiając mieniące się w nich złoto.
Objął chłopaka za szyję i starł stróżkę śliny przy kąciku jego ust. Nie przejmował się mięknącym penisem, i tak nie miał zbytnio możliwości, by go schować.
Oss zastanawiał się, czy Lilye odczuwa jakąś przyjemność, gdy wylizuje czyjegoś kutasa. Cóż, byłoby to bardzo... interesujące.
Uniósł lekko brew, patrząc na mężczyznę. Nie było widać, by był podniecony, bo miał dość luźne spodnie. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że był lekko twardy, a i oczy mieniące się lekko złotem zdradzały, co trzeba. Skorzystał z okazji i przysunął się do mężczyzny, całując go odrobinę natarczywie i podgryzając jego język i dolną wargę.
Lubił całować się z otwartymi oczami, obserwując partnera. A Ossen był bardzo ciekawym partnerem.
- Co jest? - mruknął, gdy cofnął się trochę, łapiąc powietrze. Przez to, że mężczyzna go obejmował stali dość blisko i Lilye znów musiał przyznać, że smok jest cholernie przystojny.
- Jak Ci się bliżej przyjrzeć, to nawet pociągająca z Ciebie kreatura, Oss - uśmiechnął się do mężczyzny krzywo, rozluźniając się mimowolnie.
Oss parsknął, mrużąc oczy. Nie puścił chłopaka, wciąż trzymając go przy sobie ciasno. Miał ochotę powiedzieć mu, że przypomina jego dawnego... znajomego, ale powstrzymał się. Chłopak dwa razy zrobił mu laskę, to nie znaczyło, że zaraz miałby zastępować Ossenowi Yazoo.
- Jak ci się bliżej przyjrzeć, to nawet nie wyglądasz jak panienka - odgryzł się, puszczając chłopaka. Odwiązał rzemyk z nadgrastka i zaczął przeplatać go w dziurkach spodni, wcześniej chowając do nich penisa. dnia Sob 19:49, 02 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
- Jakbym nie wyglądał i tak jest lepiej niż u Ciebie - odpyskował, po czym zaśmiał się lekko. Spokojnie podszedł do fotela i sięgnął po swoją bluzę. Założył ją szybko i sprawdził jeszcze raz czy na pewno ma przy sobie sakiewkę. Podszedł do drzwi i odsunął od nich Ossena, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Do następnego - rzucił, zanim wyszedł z pokoju i ruszył do medyka, wykupić lekarstwa, a potem jedzenie dla siostry i siebie.
**
Kilka miesięcy później
Zapukał, przesuwając palcami po włosach. Był zaspany, trzy noce temu Ana miała atak, który powtórzył się również w następną, a w dzień czuwał przy niej, łapiąc tylko trzy godziny snu klęcząc przy jej łóżku. Nienawidził takich momentów, gdy krztusiła się krwią, a on mógł jedynie zrobić jej zastrzyk i trzymać w ramionach jej drżące ciało. Głaskał ją wtedy po włosach, uspokajając kojącymi, słodkimi kłamstewkami, które zazwyczaj mówi się dzieciom.
Wszystko będzie dobrze.
Wyzdrowiejesz.
Zaraz będzie lepiej.
Ostrza dały mu kilka mniejszych zleceń, ale nie wystarczały na utrzymanie chorej siostry. Nie było też żadnej legalnej pracy, w końcu nadchodziła zima, nie było już co robić. Dlatego też znów był tutaj, przed drzwiami Ossena, z zamiarem po raz kolejny się sprzedać. Był tu już kilka(-naście? -dziesiąt?) razy i dobrze umiał dogodzić mężczyźnie. W jego odczuciu dogadywali się nieźle, nawet już uwagi smoka wydawały mu się bardziej zabawne w swojej wredności niż raniące czy upokarzające.
- Cześć, Oss - mruknął ,gdy mężczyzna otworzył mu drzwi. Wiedział, że widać po nim nieprzespane noce. Był bledszy i miał delikatnie podkrążone oczy, ale potrzebował pieniędzy! Kończyły mu się lekarstwa, ostatnią noc Annabell przespała spokojnie, ale on i tak tylko siedział przy niej, podrywając się przy każdym jej ruchu. Bał się. W schowku miał jeszcze tylko dwie strzykawki, musiał coś wymyślić. Ossen był odpowiedzią na jego prośby... No i mieszaniec musiał przyznać, że przy boku smoka odprężał się, po części odrywał od kłopotów. dnia Sob 22:39, 02 Sie 2014, w całości zmieniany 2 razy
Ossen otworzył chłopakowi i przepuścił go w drzwiach. Zauważył, że Elf nie wygląda zbyt dobrze, więc darował sobie złośliwą odzywkę, którą raczył młodszego za każdym razem, gdy pojawiał się w progu.
- Cześć, Lil - odpowiedział, gdy już zamknął drzwi. Objął go od tyłu, i oparł brodę na jego głowie. - Nie traktuj tego jako zwyczajowy przytyk, ale wyglądasz fatalnie - powiedział i uśmiechnął się krzywo. - Znów chudniesz.
Zaśmiał się cicho trochę jakby zmęczonym głosem. Oparł się plecami o tors mężczyzny, przymykając oczy i wzdychając cicho.
- Będzie mi fajnie widać kości biodrowe. To dość seksowne - zażartował, delektując się tą chwilą ciepła, iluzją, że to o niego ktoś się troszczy, a nie na odwrót. Miał wrażenie, że zaraz zsunie się w dół, jeśli starszy go puści. Wziął głęboki wdech, starając się zebrać do kupy.
- Dziś na siedząco - mruknął w końcu. Nie byłby w stanie utrzymać się w pionie, a tak mógłby chociaż klęcząc oprzeć tyłek o pięty i jakoś się trzymać, gdy starszy siedziałby na łóżku. W końcu przyszedł tu zarobić.
Ale to zaraz, jeszcze chwilę chciał poudawać, że jest tu, bo jest dla Ossena ważny i ten się martwi. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
To było jedno z tych "słodkich kłamstw", które czasem wmawiał siostrze - i sobie -, by nie popaść w depresję i jakoś zmierzać na przód.
Oss przewrócił oczami, obracając młodszego o sto osiemdziesiąt stopni. Żadnego "tęskniłem" lub "nie jestem godzien twojego towarzystwa", tylko od razu interesy. Cały Lilye.
Yazz miał wrażenie, jakby Elf miał mu się osunąć w ramionach. Posadził go na łóżku i pogłaskał po brązowych włosach.
- Dziś na leżąco - poprawił go, wsuwając dłoń za kaptur od bluzy młodszego, jakby chciał mu ją zdjąć. - Przykro mi, ale dzisiaj się prześpisz zamiast mi obciągać. dnia Nie 2:13, 03 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Chłopak zamruczał, uśmiechając się w lekko nieobecny, uroczy sposób, czując głaskanie. Kiedy ostatni raz ktoś był dla niego taki czuły...?
- Ostatnim razem, kiedy ktoś mnie tak głaskał, to była moja matka - szepnął zupełnie nieświadomie na głos, lekko mrużąc oczy i patrząc w podłogę smutno. - Kilka godzin później uciekałem umazany jej krwią, ze śpiącą Aną na rękach. Nie ma to jak miłe wspomnienia.
Drgnął, słysząc głos mężczyzny i spojrzał na niego z dołu. Był tak cholernie zmęczony, propozycja Ossa tak kusząca, ale...
- Potrzebuję tych pieniędzy, Oss - powiedział, uśmiechając się trochę gorzko. Tak, to był moment, gdy się "łamał". Raz na jakiś czas mu się to zdarzało, wpadał wtedy w lekko depresyjny stan, ale zawsze jakoś z niego wychodził.
Uniósł ręce i sięgnął do rozporka starszego, który znajdował się niemal idealnie przed jego twarzą. Cały czas patrzył przy tym w oczy mężczyzny.
- Pozwól mi, Oss. Nie chcę... komuś innemu... Z Tobą to jest w porządku - domruczał mało składnie, nawet w takim stanie lekko się rumieniąc na takie wyznanie.
Słowa Lil mocno połechtały ego Ossena, ale mężczyzna nie miał zamiaru się do tego przyznawać. Uśmiechnął się kącikiem ust i mocno ścisnął rękę, która już sięgała do zamka jego spodni.
- Martwi mnie twój nagły romantyzm, Lil - odparł, dotykając czoła młodszego i sprawdzając, czy jest gorące.
Podszedł do biurka i wyciągnął z szuflady woreczek z monetami. Mógłby dać chłopakowi jednorazowo więcej złota, ale obawiał się, że w ten sposób Elf pojawiałby się jeszcze rzadziej.
- Masz pieniądze i mnie nie denerwuj - powiedział, rzucając woreczek na pościel obok nóg Lilye. - Teraz się prześpisz, a potem zjesz coś porządnego - rozkazał, posyłając w stronę chłopaka zimne spojrzenie.
Ze względu na kontrast tego co mówił i jak to mówił, trudno było rozpoznać w jakim właściwie bym humorze.
Chłopak spojrzał najpierw na sakiewkę, a potem na mężczyznę.
- To nie romantyzm, tylko trzeźwe spojrzenie. Jak już komuś obciągam, miło by było, gdyby chociaż pasował do mojego gustu - odparł, uśmiechając się krzywo. Miał lekko podwyższoną temperaturę, a poczucie bezpieczeństwa, wywołane osobą Ossena, sprawiło, iż chłopak z pełną mocą poczuł, jak śpiący i zmęczony jest.
Położył się grzecznie, uprzednio pozbywając się butów, po czym odruchowo zwinął się w kłębek, tuląc do poduszki.
- ... Położysz się ze mną? - zamruczał sennie, otwierając jeszcze oczy i patrząc prosto w jego. Uśmiechnął się do niego jakoś czule i ciepło, a kosmyki miękko rozsypały się na poduszce w okół jego twarzy.
Ossen ruszył w kierunku drzwi, by zejść i zamówić chłopakowi coś do zjedzenia, ale zatrzymał się i obrócił, słysząc jego prośbę. Lilye uśmiechnął się dokładnie tak, jak Yazoo miał w zwyczaju. Siadał bądż kładł się na jakimś meblu i pytał: "-... Zerżniesz mnie na tym?" Jak Smok mógłby odmówić tym złotym oczom?
Wrócił do łóżka i zdjął z siebie spodnie, zostając jedynie w czarnej bieliźnie i koszuli. Wszedł na łóżko, które zaprotestowało skrzypiąco, a potem położył się za chłopakiem i objął go w talii.
- Zmieniłem plan - mruknął, patrząc na Lil z góry i wbijając w niego zimne spojrzenie. - Najpierw dasz się pomacać, potem się prześpisz i coś zjesz.
Zamruczał sennie, uśmiechając się i układając nogi tak, by poniekąd obejmować łydki starszego.
- Ale bez wkładania - mruknął, całkowicie poddając się woli starszego. Przeciągnął się lekko, wyciągając rękę do tyłu i delikatnie zacisnął palce na włosach smoka.
- Mam się odwrócić, rozebrać czy coś? - zapytał, lekko odwracając głowę. Spojrzał w oczy Ossena i... polizał jego wargi. Uśmiechnął się figlarnie, powtarzając ruch. Był rozluźniony i na chwilę zapomniał o kłopotach, które czyhały na niego tuż za drzwiami mieszkania Ossena.
Oss sarknął, podnosząc się do siadu.
- A ty jak zwykle brzmisz jakbyś prowadził jakieś interesy - powiedział, ciągnąc chłopaka za sobą i sprawiając, że ten usiadł.
Smok wsunął mu dłonie pod materiał bluzy i zsunął w dół, pozbywając się tego odzienia. Odrzucił materiał na fotel stojący przy łóżku i nachylił się, by pocałować młodszego. W międzyczasie złapał za rąbek koszulki i pociągnął do góry, dając wyraźny znak, co chce zrobić.
Nigdy dotąd się nie rozbierali. Właściwie to Lil zdejmował Ossenowi spodnie i bieliznę i na tym się kończyło. Dzisiaj jednak Smok chciał zobaczyć więcej, no i dotknąć więcej.
Zamruczał, obejmując szyję starszego ramionami i odpowiedział chętnie na pocałunek. Pozwolił mu ściągnąć z siebie koszulkę, samemu zaraz dobierając się do koszuli smoka, zaraz sprawnie zsuwając materiał z jego ramion.
- Po prostu chcę wiedzieć, co Ci odpowiada - mruknął, gdy oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Przesunął wzrokiem po ciele Ossena, a jego oczy coraz wyraźniej błyszczały złotem. Czuł się trochę przytłumiony, ale powoli ogarniała go ekscytacja i podniecenie, które zmuszały zmęczone ciało do działania, kusząc przyjemnością.
Przesunął opuszkami palców po skórze mężczyzny, wracając spojrzeniem do jego osób.
- Przystojna kreatura - mruknął, uśmiechając się lekko.
Ossen odrzucił swoją koszulkę i ubranie młodszego, po czym odpowiedział na dotyk Lil tym samym. Wyciągnął dłoń, by dotknąć klatki piersiowej. Potarł kciukiem jeden z sutków i powrócił spojrzeniem do oczu Lilye. Nachylił się, całując go o wiele bardziej żarliwie i gwałtownie, niż poprzednio.
Sunął dłońmi po brzuchu i plecach Elfa, dokładnie badając jego skórę i napawając się rozchodzącymi po ciele dreszczami. Miał zimne ręce, jak zawsze z resztą.
- Już ci wystają - odparł, gdy dotarł do bioder Lil. - I zgadzam się, że jest to cholernie seksowne.
Powrócił do pocałunku i pchnął chłopaka, bezceremonialnie kładąc go na pościeli. Zawędrował palcami odrobinę do tyłu, dosięgając pośladków i śmiało pokonując linię bielizny.
- Nie powiedziałeś właściwie, czego mam gdzie nie wsadzać - rzucił mu arogancki uśmiech, a jego błękitne oczy zalśniły krótko.
Miał lekko zarumienione policzki, a oczy mieniły mu się złotem. Przełknął ślinę, mimowolnie wciągając gwałtownie powietrze i jęcząc cicho, czując dotyk mężczyzny.
- Twój fiut ma się trzymać z daleka od mojego tyłka - odparł, a potem dodał złośliwiej, jakby zaraził się tym od mężczyzny "przynajmniej dziś".
Ułożył się wygodniej na łóżku, lekko rozsuwając nogi, odruchowo robiąc starszemu więcej miejsca do manewru. Sam dotknął jego fiuta przez materiał, pocierając go drażniąco.
Miał ochotę powiedzieć, że prawie na wszystko inne się zgadza, ale nie chciał znów zabrzmieć, jakby mówił o interesach. Szczególnie, że w tej chwili nie robił tego dla pieniędzy a przyjemności.
Trochę się bał, w końcu po raz pierwszy ktoś mu majstruje przy pośladkach, zazwyczaj miał tylko "frontowe kontakty". Dodatkowo rzadko to on był obsługiwany. Bardzo rzadko. Gdy o tym pomyślał, przesunął wzrok na krocze mężczyzny, wciąż zakryte bielizną i odruchowo zwilżył usta językiem.
Obciąganie Ossenowi było przyjemne, nawet bardziej, niż jak ktoś robił to jemu. Nie miał pojęcia, czemu mężczyzna tak mu smakował, ale coś musiało być na rzeczy, skoro sama myśl o fiucie smoka w jego ustach sprawiała, że robił się twardy. I już nawet nie czuł wstydu przez ten fakt.
Mężczyzna uniósł kącik ust w typowym dla siebie, chamskim uśmiechu i zacisnął palce na pośladkach młodszego.
- Skoro tylko fiut, to chyba wytrzymam - wymruczał, nachylając się i wpijając w wargi Lilye.
Zsunął ręce niżej, odsłaniając kształtne pośladki Elfa i jego penisa. Ściągnął mu bieliznę do ud i powrócił ciekawskimi dłońmi do tyłka. Drażnił go chwilę, by wreszcie powoli, choć zdecydowanie przesunąć kilkoma palcami po wejściu. Penis Ossena drgnął gwałtowniej w dłoni Lil. Mężczyzna miał ochotę zadrzeć młodszemu nogi do góry i wziąć go bez przygotowania.
- Powiedz, że jesteś nieruszony, a chyba skończę od razu - zaśmiał się, przerywając pocałunek.
Lilye nie zdążył nawet odpyskować, gdyż starszy zatkał mu usta wargami i językiem. Zamruczał więc tylko cicho, oddając pocałunek żarliwie. Uśmiechnął się złośliwie w jego usta, szarpiąc jego bieliznę, rozrywając ją w taki sposób, by móc spokojnie zdjąć materiał. Zaczął pieścić go dłonią, a sam jęknął w usta smoka, gdy poczuł dotyk na swojej dziurce. Drgnął przy tym gwałtownie, czując przyjemne dreszcze przechodzące przez jego ciało.
Jego oczy rozszerzyły się na chwilę w delikatnym szoku, po czym odwrócił wzrok, rumieniąc się gwałtownie.
- ... Aż tak widać? - mruknął, lekko zażenowany. Nigdy nikogo nie przeleciał, ani sam nie został wyruchany. W jego sytuacji mogło to wydawać się cudem, ale czasem słyszał nieprzyjemne komentarze na ten temat.
Ossen zamarł na chwilę, a jego pionowe źrenice rozszerzyły się na kilka sekund. Wbił wzrok w chłopaka, patrząc w jego złote oczy. To zupełnie tak, jakby znów miał Yazoo po raz pierwszy. Penis wyprężył się dumnie, ale Oss powrócił do swojego zwyczajowego wyrazu twarzy. Poruszył biodrami, by otrzeć się o rękę młodszego.
- Poczułeś? - zapytał, mrużąc powieki.
Po chwili powrócił do ust Lil, całując go natarczywie i mocno. Wsunął język między jego wargi i przejechał nim drażniąco po podniebieniu, chcąc sięgnąć jak najdalej.
Równocześnie powtórzył ruch palców, zauważając, że Elf nie protestował zbytnio.
Potarł wejście chłopaka i wsunął do środka ledwie opuszek.
Zamrugał, czując jak ochoczo mężczyzna reaguje na jego wyznanie. Jęknął cicho, gardłowo, pewniej pieszcząc go palcami. Kiwnął tylko lekko głową, wpatrując się w oczy smoka. Zamruczał, czując tak namiętny pocałunek. Odpowiadał na niego chętnie, wciąż wpatrując się w starszego.
Jęknął znów, czując dotyk na swojej dziurce. Odruchowo rozsunął nogi bardziej, dając Ossenowi lepszy dostęp do siebie.
- Nnyy... - wymamrotał, gdy poczuł jak ten wsunął w niego odrobinę palca. Spiął się, nie do końca pewny, czy chce podążać w tym kierunku, ale na razie pozwolił, by Ossen kontynuował. Nie mógł zaprzeczyć, że podniecało go to, nawet jeśli nie był gotowy na nadstawienie mu tyłka.
~~ OSSEN ~~
Oss zakończył pocałunek, by pooglądać sobie trochę Lil. Miał nadzieję, że chłopak nigdy nie miał w sobie zarówno kutasa, jak i palców. No, chyba, że ewentualnie swoich. Smok uwielbiał poczucie, że to on jest czyimś pierwszym, że to on pokazuje innym to, co do tej pory było im nieznane.
- Nie spinaj się - mruknął cicho, nisko, zupełnie jak nie on. Przeniósł wolną dłoń na udo młodszego i zaczął masować go po nim uspokajająco. - Powiedz, że chcesz żebym kontynuował - dodał zaraz.
Ucałował elfa w policzek, brodę, by w końcu przenieść się na szyję i obojczyki Lilye. Smok może i był nieprzyjemny i zimny na co dzień, ale w trakcie seksu poświęcał partnerowi wiele uwagi.
~~ LILYE ~~
Mruknął cicho, rozluźniając się pod wpływem pocałunków starszego. Oddychał dość szybko, podniecony. Zarumienił się ślicznie, patrząc starszemu w oczy złotymi tęczówkami.
- Chcę... żebyś... kontynuował... - powiedział cicho, odrobinę zawstydzony.
Odruchowo poruszył lekko biodrami i rozsunął mocniej nogi, czując masaż na udzie.
- Oss, tylko... Zrób to powoli, bo ja... nigdy nic w sobie nie miałem... ani palców ani nic - dodał, lekko przymrużając oczy. Smok był dla niego zadziwiająco czuły, co było miłe i pomagało chłopakowi się rozluźnić.
~~ OSSEN ~~
Źrenice mężczyzny zwężyły się, a penis drgnął ochoczo na wyznanie Lil. Ossen nigdy wcześniej by nie przypuszczał, że Lilye może być tak uroczy. Podniósł się odrobinę i spojrzał na niego łagodnie. Cofnął rękę z jego wejścia i pomasował nią udo chłopaka. Rozpoczął wędrówkę wzdłuż brzucha, specjalnie omijając członek Lil. Był ciekawy, czy młodszy napali się na tyle, by potem skończyć od samej palcówki.
- Pośliń - rozkazał, gdy dotarł dłonią do ust kochanka.
Drugą rękę cały czas trzymał na udzie Lil i masował go uspokajająco.
~~ LILYE ~~
- Nnn... - mruknął, czując palący dotyk mężczyzny. Puścił jego męskość, przenosząc rękę na ramię mężczyzny i zaciskając lekko na nim palce. Spojrzał na niego złotymi, lekko przymrużonymi oczyma, po czym wolną ręką złapał go delikatnie za nadgarstek. Wysunął język, trącając nim palce Ossena, po czym wsunął je sobie pomiędzy wargi. Miał zarumienione policzki, gdy ssał je lekko i robił naokoło i między nimi kółeczka językiem, nawilżające ja jak najlepiej. Musiał przyznać, że czuł się prawie tak samo, jak przy obciąganiu smokowi... a nawet lepiej.
Odruchowo poruszył się na pościeli, a jego fiut salutował radośnie ku sufitowi, dumnie się prezentując. Chciał otrzeć się o mężczyznę, zerknął nawet w dół, na męskość partnera i odruchowo bardziej ochoczo obsłużył palce, które nadal miał w ustach. Czuł rozluźnienie, przyjemne dreszcze na kręgosłupie i uścisk w podbrzuszu. Mięśnie jego ud drgały lekko, a klatka piersiowa unosiła się w niespokojnym oddechu.
~~ OSSEN ~~
Oss zaśmiał się cicho, dostrzegając jak ochoczo Lil wziął do ust jego palce. Poruszał nimi odrobinę, po czym wyjął, gdy poczuł że są już wystarczająco nawilżone. Szybko, w ten sposób, by Lil nie miał jak zaprotestować, złapał jego nogę i uniósł wysoko, by oo chwili oprzeć ją na swoim ramieniu. Obejrzał sobie dobrze wyeksponowane teraz wejście chłopaka i rzucił mu wredny uśmiech, pochylając się niżej. Otarł się penisem o udo Lil, a po chwili sięgnął do dziurki mokrymi palcami.
Otarł je o wejście, nanosząc trochę śliny, po czym po krótkiej zabawie, wsunął w chłopaka kilka centymetrów środkowego palca. Opór był nieporównywalnie mniejszy z nawilżeniem.
~~ LILYE ~~
Odwrócił na chwilę wzrok, gdy mężczyzna tak dokładnie przyglądał się jego wyeksponowanemu wejściu, jednak zaraz znów patrzył mu w oczy, unosząc lekko głowę. Oblizał wargi, czując na udzie mokry dotyk fiuta smoka, a potem wciągnął gwałtownie powietrze ze zduszonym jękiem na uczucie palca przy dziurce.
Cały drgnął, gdy mężczyzna wsuwał w niego palce, ale zamruczał cicho, gdy to uczucie okazało się przyjemne. Poruszył lekko biodrami, opierając wygodnie jedną stopę o pościel, drugą nadal mając na ramieniu partnera.
- Możesz... dalej... - mruknął, a jego fiut drgnął lekko na samą myśl o mocniejszej penetracje. Oparł głowę o poduszkę, mimo wszystko odczuwając wcześniejsze zmęczenie. Może dlatego miał wrażenie, że jeśli szybko się nie spuści to po prostu straci przytomność.
~~ OSSEN ~~
Mężczyzna wyszczerzył się, widząc, że Lil nie protestuje. Nachylił się nad ciałem chłopaka i ugryzł go boleśnie w jeden z sutków.
- Mała, chętna zdzira - warknął, wsuwając głębiej palec i równocześnie dodając drugi.
Rozciągał chwilę jego wejście by w końcu sięgnąć palcami głębiej.
-Podoba ci się? - zapytał z wrednym uśmiechem i ponownie ugryzł Lil w sutek. - To poczekaj na to.
Powiercił się w dziurce młodszego, równocześnie podgryzając jego skórę na klatce piersiowej i podbrzuszu. Dotarł do prostaty i zaczął masować ją intensywnie, ocierając się mokrym już penisem o udo i jądra Lilye. Chciał pokazać mu co to znaczy prawdziwa przyjemność i wydusić z niego jak najwięcej odgłosów.
~~ LILYE ~~
Chłopak zarumienił się mocniej na słowa mężczyzny, czując dziwną ekscytację, gdy został "wyzwany". Krzyknął zaraz cicho, czując kolejny palec w sobie. Zaczął niemal wić się na pościeli, raz jęcząc cicho, raz niemal pokrzykując z przyjemności. Nie miał pojęcia, że ma w środku punkt, którego dotknięcie daje mu aż tyle rozkoszy. Podgryzanie przez smoka i uczucie jego fiuta, ocierającego się o skórę elfa tylko potęgowało to uczucie.
- Oż kurwa... Oss... Ja n... nie mogę... zaraz... - wyjęczał nieskładnie, poruszając mocniej biodrami, samemu chętnie nabijając się na palce starszego. Jego fiut leżał mu teraz płasko na podbrzuszu, boleśnie twardy i mokry. I niech go cholera, ale gdyby Ossen chciał go teraz przelecieć, Lilye bardzo chętnie by mu się nadstawił. Ba, jeszcze by się prosił o więcej.
Krzyknął cicho, lekko zachrypniętym tonem akcentując imię partnera i wygiął kręgosłup w łuk, uderzając głową o poduszkę i dochodząc gwałtownie na własny tors.
~~ OSSEN ~~
Oss doprowadził chłopaka do końca, a wredny uśmiech wkradł mu się na usta, gdy usłyszał jakie imię wykrzyczał Lil. Sięgnął jego ust i pocałował go niemal czule. Wyjął palce z jego dziurki i nachylając się nad ciałem, sięgnął do swojego penisa. Masturbował się szybko, zaraz doprowadzając i siebie do orgazmu. Spuścił się obficie na klatkę piersiową i krocze Lilye, mieszając jego spermę ze swoją.
Opadł na łóżko obok młodszego i po chwili bezruchu, przeczesał jego ciemne włosy. Od razu skojarzyło mu się to z Yazoo. Uwielbiał gdy Oss czesał jego włosy i drapał go po głowie.
~~ LILYE ~~
Jęknął cichutko, czując pocałunek i spust mężczyzny. Uspokajał oddech, a oczy same mu się zamykały. Był wymęczony, rozluźniony i w pewnym sensie spełniony. Odwrócił się wygodnie na bok, nie bacząc na spermę, twarzą do Ossena. Miał ochotę wtulić się w mężczyznę, ale gdzieś na skraju świadomości powstrzymywał go cichy głos, że przecież smok mu zapłacił, więc na pewno nie będzie chciał go przytulać.
Dotyk na głowie wydawał się ani go grzać ani ziębić do czasu, aż smok przesunął palcami po skórze za uchem elfa. Zamruczał on wtedy cicho i uśmiechnął się słodko, wyglądając niczym mały, zadowolony kociak.
- Przyjemne. Jeszcze raz - mruknął mało przytomnie, nie do końca samemu wiedząc, czy odnosi się do głaskania czy palcówki.
~~ OSSEN ~~
Ossen ułożył się na boku, przodem do Lil i na chwilę wręcz zastygł, zaskoczony tym, jak bardzo chłopak przypomina Yazoo. Było coraz więcej szczegółów, które dostrzegał Oss, a które sprawiały, że tak bardzo widać było podobieństwo.
Mężczyzna drapał partnera po głowie i patrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem.
~~ LILYE ~~
Mruczał rozkosznie, odruchowo przysuwając się do starszego, jako do źródła ciepła. Po chwili spał już spokojnie, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, bez koszmarów. Brakowało mu tego, snu i poczucia bezpieczeństwa, którym Ossen wręcz emanował. Nie chciał się zastanawiać nawet, czemu.
**
Kilka miesięcy później
Wszedł do pokoju, uśmiechając się do Ossena.
Można powiedzieć, że "zbliżyli" się do siebie. Lilye nauczył się traktować wredne komentarze smoka z przymrożeniem oka, ten nie wściekał się już, gdy chłopak za mocno mu odpyskował. Ich stosunki zaczęły wychodzić po za ramy interesów, a elf zaczął przywiązywać się do starszego.
Również fizyczna strona ich relacji "ewoluowała". Brązowowłosy nie brał już od mężczyzny pieniędzy, ani nie sprzedawał się w spelunach. Nie zawsze też ich spotkania kończyły się obciąganiem. Czasem po prostu się całowali z przerwami na wymianę złośliwości, czasem leżeli nadzy na łóżku, pieszcząc się nawzajem czy uprawiając "stosunek udowy", bo Lilye nie był jeszcze gotowy na pełny stosunek, mimo wielu palcówek, jakie robił mu Ossen. Wyszło też na jaw upodobanie mieszańca do obciągania, czym bardzo chętnie uraczał starszego.
Tak jak teraz, gdy bez przywitania popchnął starszego na drzwi i uklęknął natychmiast. Szybko pozbył się niepotrzebnej bariery materiału, dzielącego go od penisa smoka. Wsunął go sobie w usta z pomrukiem i spojrzał w górę. Chciał widzieć reakcję jasnowłosego na zimną, średniej wielkości kulkę, którą podrażnił czuły punkt tuż pod główką penisa.
Kolczyk zrobił sobie wczorajszego wieczoru, prosty pręt zakończony kuleczką. Jako że przekuwał go mag, przy okazji od ręki zaleczył ranę, oszczędzając chłopakowi opuchnięcie języka i kłopot z gojeniem. Na specjalną prośbę Lilye - i za kilka złotych monet więcej - rzucił na kolczyk zaklęcie sprawiające, że ten ciągle był zimny, ale nie udzielało się to językowi chłopaka. Mieszaniec musiał przyznać, że było to dziwne uczucie, ale przyzwyczaił się już do nowej ozdóbki.
Namówiła go do tego jedna z prostytutek, gdy rozmawiali w większym gronie. W jakiś sposób rozmowa zeszła na seks i klientów. Leeya - bo tak się ona nazywała - wychwalała swój kolczyk jako "idealny do fellatio". Gdy już mieli się rozchodzić, Lilye dogonił ją i z rumieńcami wstydu dopytał o szczegóły tego kolczyka.
I tak oto skończył na kolanach przed Ossenem, po raz pierwszy wypróbowując swoją kuleczkę.
~~ OSSEN ~~
Oss oparł się o drzwi i spojrzał w dół na Lilye. Słyszał, gdy ten wchodził na górę szybkim krokiem, dlatego nie był wcale zaskoczony. Chłopak miał czasem napady jakiejś dziwnej chcicy, kiedy to po prostu wpadał do Ossena i od razu padał na kolana.
- Uwielbiam takie powitania - uśmiechnął się w typowo dla siebie, chamski sposób i złapał młodszego za włosy, ciągnąc mocno.
Zorientował się już dawno, że chłopak lubił stanowczość, a czasem nawet brutalność Ossena.
Mężczyzna wciągnął gwałtownie powietrze, czując na wędzidełku zimno kolczyka. Uniósł brew, odchylając głowę Lil i patrząc w jego oczy. Zrobiło mu się dziwnie gorąco na myśl, że chłopak przebił sobie język specjalnie dla niego. Wiedział, że młodszy nie miał nikogo innego, bo czasem śledził go niezauważalnie jako Yazz.
- Jesteś szalony - przyznał z cichym śmiechem.
~~ LILYE ~~
Zamruczał z zadowoleniem, czując pociągnięcie. Musiał przyznać, że najbardziej kręciło go, gdy starszy nim manewrował jak mu się żywnie podobało. Musiał mieć w sobie jakiś pierwiastek masochisty, skoro tak podobało mu się bycie w pewien sposób zdominowanym.
Uśmiechnął się przewrotnie, wyciągając język. Pokazał przy tym kulkę w nim i musnął czubeczkiem główkę penisa Ossena.
- Szalony? - powtórzył, patrząc mu w oczy złotym spojrzeniem. Poruszył głową, chcąc wrócić do obciągania. Już mu brakowało penisa Ossa w ustach, wyjątkowo mu "smakował".
~~ OSSEN ~~
- Tak, szalony - potwierdził Oss i złapał swojego penisa w dłoń, by postukać chłopaka w policzek. - I napalony.
Pozwolił mu wreszcie zająć się swoim kutasem, chociaż wciąż trzymał Lil za włosy. Bawiło go to, że chłopak tak długo zachował cnotę, a teraz zamienił się w taką chętną zdzirę.
~~ LILYE ~~
Lilye oblizał się jeszcze, zanim ponownie zajął się penisem Ossena. Na jego wypowiedź wzruszył tylko ramionami. Cholera, gdy był nastolatkiem musiał tłumić wszystkie swoje chcice. A teraz czuł, że do niego wróciły, szczególnie, że miał odpowiedniego partnera.
Odsunął się powoli od fiuta mężczyzny, nadal będąc połączony z nim cienką stróżką śliny. Spojrzał w górę, wbijając spojrzenie w oczy smoka.
- Mam ochotę na coś więcej - powiedział bezwstydnie, po czym wstał i wpił się w usta Ossena. Chciał porobić "coś" na łóżku.
**
Kilka miesięcy później.
Przełknął ślinę, wchodząc powoli po schodach ze spuszczoną głową. Zapukał do drzwi Ossena i wszedł do środka, bez słowa kierując się do łóżka. Usiadł na nim i oparł łokcie o kolana, pochylając głowę i wsuwając palce we własne włosy.
Miał na sobie byle jak nasunięte buty, pomięte spodnie i cieńki bezrękawnik, jeden z tych, które zwykle zakładał pod bluzy. Dodatkowo jego ubranie było upaprne dużą ilością krwi. Drżał lekko, zaciskając coraz mocniej palce na włosach. Miał sine ślady pod oczami, które były specyficznie zaczerwienione, jakby chłopak długo płakał.
- Ana nie żyje - powiedział cichym, zachrypniętym tonem, wbijając paznokcie w skórę głowy. Dziewczynka miała atak popołudniu, o wiele silniejszy niż zwykle. Lilye jak stał wziął ją za ręce i pobiegł do medyka. Ten jednak nie zdołał zatamować krwawienia i siostra mieszańca umarła mu na rękach. Chłopak nie wiedział, co robić. Nagle wszystko legło w gruzach, siostrzyczka, o którą tak się troszczył, dla której był gotów sprzedawać własne ciało, odeszła. I nie wróci, jak jego cała reszta jego rodziny.
Został sam.
Nie chciał wracać do domu. Nie chciał słuchać pełnych żalu słów prostytutek. Potrzebował kogoś, kto byłby przy nim, ale nie narzucałby na niego smutku. Dlatego przyszedł do Ossena, mężczyzny, który kojarzył się mu ze spokojem i bezpieczeństwem.
~~ OSSEN ~~
Ossen zamknął za chłopakiem drzwi i odwrócił się w jego kierunku. Zmarszczył brwi, milcząc. Nie był dobry w pocieszaniu innych, z resztą śmierć małej Any nie była dla niego zaskoczeniem. W chwili, gdy pierwszy raz wypluła krew, śmiertelny atak był tylko kwestią czasu.
Oss usiadł obok kochanka i położył mu rękę na zakrwawionym ramieniu.
Jakiś czas temu doszedł do wniosku, że podobieństwo między Lilye, a Yazoo było zbyt duże, by mógł to zignorować. Teraz musiał się jedynie zdobyć na to, by porównać ich kosmyki włosów.
~~ LILYE ~~
Drżał mocno, zaciskając coraz bardziej palce na włosach. Czuł ciepło mężczyzny, dotyk jego ręki na ramieniu. Zacisnął zęby, nie chcąc znów płakać, chociaż oczy już mu zaszły łzami.
- Była tylko dzieckiem... - powiedział cicho, po czym nagle uniósł wzrok na mężczyznę.
- Co takiego zrobiłem, że to ją bogowie ukarali? Za mało się starałem? Nie znam morderców moich rodziców i nie pomściłem ich jeszcze... To dlatego? Albo bo nie pamiętam imienia własnego brata, który opuścił dom, gdy byłem jeszcze smarkaczem? Co zrobiłem kurwa nie tak, że Ana musiała umrzeć? - zapytał, szukając w oczach mężczyzny... Nie wiedział właściwie czego. Pokręcił głową i spojrzał na własne ręce. Znów zacisnął zęby, by spomiędzy warg nie wyrwał mu się zdradziecki szloch.
~~ OSSEN ~~
Oss siedział sztywno przy chłopaku, zaciskając dłoń na jego ramieniu. Patrzył beznamiętnym wzrokiem na Lil, niezbyt wiedząc, co mógłby powiedzieć.
- To nie twoja wina - odparł wreszcie. - Była chora, nie mogłeś nic zrobić. Ważne, że stanowiłeś dla niej wsparcie jakiego potrzebowała do końca.
Mężczyzna wziął w ramiona młodszego i przytulił go do siebie, tak jak robił to, gdy Yazoo miał gorsze dni. Oss zdążył już zapomnieć jak to jest pocieszać kogoś i dawać mu wsparcie, jednak powoli zaczynało mu się przypominać. Szczególnie, że gdy trzymał Lil, wciąż miało wrażenie, że przytula swojego dawnego kochanka.
~~ LILYE ~~
Milczał przez chwilę, a potem zaśmiał się trochę gorzko. Spojrzał na mężczyznę jasnymi oczami, z krzywym uśmiechem widząc jego minę.
- Oss... Fatalnie wychodzi Ci pocieszanie - powiedział, jednak chętnie wtulił się w smoka. Położył ręce na jego plecach i zacisnął palce na koszuli mężczyzny.
Cieszył się, że mimo wszystko Oss przy nim jest. Nawet jeśli nic nie znaczył dla niego, nawet jeśli był tylko "fajną zabawką", jak czasem ten mawiał, Lilye na prawdę doceniał, że Oss nie wywalił go od razu za drzwi. Że się przejął albo chociaż udawał przejętego.
Wtulił twarz w jego tors, powoli przestając mu drżeć w ramionach.
- Asystent medyka... Stwierdził, że "przynajmniej pozbyłem się problemu"... Przypieprzyłem mu, ale i tak zabiję skurwiela - mruknął, układając się wygodniej w ramionach Ossena.
- Kto by pomyślał, że potrafi być z Ciebie taki czuły smoczek - powiedział cicho po długiej chwili ciszy między nimi. Nie chciał się odsunąć, mimo iż powoli się uspokajał.
Oss spojrzał na czubek głowy chłopaka i uśmiechnął się smutno pod nosem. Mimo, że rzadko sobie na to pozwalał, przypomniał sobie własny ból, gdy stracił kochanka te kilka lat temu. Zatracił się w chęci zemsty, tak właśnie radził sobie ze stratą, ale nie chciał, by Lil skończył tak samo.
Dlatego sam chętnie ścisnął w ramionach jego ciało i wtulił chłopaka w siebie, nie dając mu innej możliwości, jak tylko wczepienia się w swoje ramiona.
- Jeszcze mnie nie znasz - odparł spokojnie, przesuwając zimną dłonią po plecach młodszego.
Wyczuł zaschniętą na ubraniu Lil krew, ale nie przejął się tym.
Kilka miesięcy później
Uniósł głowę, patrząc na smoka i przeciągnął się, jeszcze bardziej mierzwiąc pościel. Podniósł się zaraz, nie przejmując się swoją nagością. Ostatnio coraz częściej zostawał u Ossena "na noc", która zazwyczaj przedłużała się do późnych godzin popołudniowych. Sięgnął do swoich spodni i zapiął je szybko. Kąpał się przed zaśnięciem, jak już smok "się nacieszył" jego reakcjami. Elf niemal zarumienił się na samo wspomnienie tego, co starszy potrafił wyprawiać z jego ciałem. Niby nadal nie odbyli pełnego stosunku, ale za to robili wiele, bardzo wiele innych rzeczy.
Czasem smok był dla niego niezwykle delikatny i czuły, dotykał go powolnymi muśnięciami, doprowadzając go do szału i błagania o więcej. Czasem był stanowczy, niemal brutalny, jakby po prostu odbierał, co do niego należy i Lilye nie mógł zaprzeczyć, że mu to przeszkadzało. Właściwie, był wtedy jeszcze bardziej podniecony niż zwykle. Trochę się tego wstydził, ale na myśl, iż Ossen będzie jego pierwszym przechodziły go przyjemne dreszcze.
Jeśli już miał oddać komuś swoje ciało to tylko temu smokowi.
Uśmiechnął się pod nosem i podszedł do siedzącego mężczyzny.
- Daj, ja to zrobię - mruknął, patrząc w lustro przed nimi i puścił mu oczko. - Mam w tym wprawę, spokojnie.
Wziął od niego grzebień i zaczął rozczesywać mu włosy. Robił to pewnymi, sprawnymi ruchami, jednocześnie będąc delikatnym. Nie ciągnął za włosy, więc prawie nie było czuć jego poczynań.
- Zaplotę Ci je, dobrze? - powiedział do smoka, odruchowo zaczynając dzielić włosy na pasma. Trwało to dłuższą chwilę, ale sięgnął w końcu po wstążkę i uwieńczył nią swoje dzieło. Uśmiechnął się lekko, odsuwając się.
- Gotowe. Podoba się? - zapytał, patrząc mężczyźnie w oczy w odbiciu.
Jasne kosmyki były upięte niczym w luźny kok umiejscowiony na karku, jednak włosy były jakby puszczone od skóry i puszczone, sięgając ledwie łopatek. Wstążki nie było widać, a włosy wydawały się trzymać naturalnie w tej fryzurze.
Ossen przytaknął, dopuszczając chłopaka do swoich włosów i obserwował uważnie ich odbicie w lustrze. Wyglądali cholernie dobrze, tak kontrastując ze sobą kolorem włosów, oczu.
Gdy Lil skończył układać Ossenowi włosy, ten obrócił lekko głowę i spojrzał na fryzurę z boku. Wstrzymał oddech, rozpoznając sposób upięcia.
"Matka nauczyła tego mnie i brata" - rozbrzmiały w jego głowie słowa wypowiedziane kiedyś przez Yazoo.
- Gdzie się tego nauczyłeś? - zapytał kochanka spokojnie, odruchowo sięgając do swojego naszyjnika i ściskając go między palcami.
- Matka mnie tego nauczyła - odparł, uśmiechając się lekko i odwracając się i sięgając po swoją bluzkę.
- Mnie i mojego starszego brata. Mama lubiła długie włosy, więc ścinała nam tylko końcówki - dodał, zakładając cienki bezrękawnik i znów się przeciągnął.
- Potem żeśmy na zmianę na sobie "praktykowali". Jemu szło lepiej, ale to raczej dlatego, że był starszy o jakieś osiem lat... - zamilkł, uśmiechając się delikatnie. To były dobre dni. Biegał za bratem niczym pies, wpychając się w każde jego zajęcie. Pamiętał to wszystko bardzo mgliście, miał tylko cztery lata, ale to były dobre, ciepłe czasy.
A potem brat wyjechał do szkoły, urodziła się Ana, rodzice zostali zamordowani...
Skrzywił się lekko. Musiał pomścić ich wszystkich. Rodziców, Anę... Nawet brata, który zginął w szkole. Poprawił wisiorek kaczuszki, na chwilę zaciskając na niej palce i przymykając oczy. Spokojnie.
Nie chciał psuć tak miłego popołudnia.
- Kogo włosy masz w naszyjniku? - zapytał spokojnie, chcąc porzucić myślenie. Ostatnio Ossen mówił mu o sobie coraz więcej, nadal były to tylko strzępki informacji, ale zawsze coś. Odwrócił się do niego i objął od tyłu, nachylając się nad siedzącym. Spojrzał w lustro w ich odbicia, uśmiechając się kątem ust. Ładny kontrast. dnia Pon 12:21, 22 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Ossen patrzył w lustro, na jego odbicie z Lil za plecami i zamyślił się wyraźnie. Gdy widać było jedynie włosy i oczy chłopaka, wyglądał zupełnie tak, jak Yazoo. Oss nie mógł powstrzymać się przed małym uśmiechem, gdy poczuł się zupełnie tak, jak kiedyś. Oddałby wszystko, gdyby tylko odzyskanie kochanka byłoby możliwe.
Z drugiej jednak strony, zauważył, że coraz rzadziej myślał o Lil "ten, który wygląda jak Yazoo". Przy nim nie rozpamiętywał tak dawnej miłości, bardziej skupiając się na chłopaku z którym był teraz. Poza tym, przy Lil zdarzało mu się całkowicie zapomnieć o zemście. Można powiedzieć, że zrobił sobie małą przerwę w byciu Yazzem.
- Miałem kiedyś kochanka - przyznał, a jego twarz znów wyrażała całkowitą obojętność. - To jego kosmyki.
- Oh - wyrwało się mu, po czym pogłaskał kochanka po torsie palcami. Nie mógł powiedzieć, że ta informacja nim wstrząsnęła. Jedną z jego teorii "Dlaczego Ossen tak zgorzkniał" była właśnie strata kochanka.
- Co się z nim stało? - zapytał, odruchowo całując mężczyznę w skroń. Cholera, miał ochotę sprawić, by mężczyzna znowu zaczął szybciej oddychać, mrucząc i dochodząc mu w ustach z tym cichym, charakterystycznym jękiem. Powoli okręcił taborecik w swoją stronę i niemal wymusił na smoku pocałunek. Zsunął się ustami na jego szyję, jednocześnie klękając między rozsuniętymi udami. Ujął palcami trzon, językiem zaś trącając główkę penisa.
- Musiałeś bardzo go kochać, skoro nadal nosisz jego włosy ze sobą - stwierdził, zerkając jeszcze w górę na Ossa i posyłając mu ciepły uśmiech. Zaraz po tym nachylił się mocniej, biorąc jego fiuta w ustach i pieszcząc go językiem. Zajmował się nim sprawnie, raz po raz patrząc mężczyźnie w oczy złotymi tęczówkami.
I cholera, był zazdrosny. Nie znał dawnego kochanka Ossena, wiedział, że po prostu nie mógł być "pierwszym" mężczyzny, ale żadne logiczne argumenty nie trafiały do Lilye, kiedy pomyślał, że smok może wspominać dawnego kochanka. Nie chciał tego. Chciał raz być samolubnym i zgarnąć całą uwagę smoka, by ten był skupiony tylko na elfie.
Oss zerknął na chłopaka, by zaraz uśmiechnąć się jedynie kącikiem us.
- Nie za dużo byś chciał wiedzieć? - zaśmiał się wrednie i ścisnął włosy chłopaka między palcami. Wiedział, że Lil lubił, gdy Ossen okazywał trochę brutalności. - Powiem ci tylko, że nigdy nie zrobił mi tak dobrej laski, jak ty.
Rzucił młodszemu zadziorny uśmiech i szybko złapał go pod pachami, by rzucić na łóżko i przygnieść jego ciało swoim. Ścisnął nadgarstki kochanka w dłoni i przycisnął mu je do pościeli nad głową. Ugryzł skórę na szyi Lil, pozostawiając siny ślad, by zaraz obcałować to miejsce.
Chciał skupić się całkowicie na Lilie i pożądaniu, a nie na nieżywym już kochanku.
Przewrócił lekko oczami, drażniąc jego fiuta kolczykiem. Lepiej mu ciągnął, też pocieszenie! Już miał odpyskować, kiedy smok "przeniósł" go na łóżko.
Wziął głęboki wdech, wydając z siebie ciche jęknięcie, gdy poczuł ugryzienie i pocałunki. Próbował poruszyć rękoma, jednak Ossen trzymał go tak mocno, iż nic to nie dało. Był w potrzasku, mógł przeciwstawić się mężczyźnie, ale i tak by to nic nie dało. Mimo to, szarpnął się jeszcze raz, rzucając mężczyźnie zadziorny uśmiech.
- Zerżniesz mnie teraz? - zapytał odrobinę bardziej mrucząco, niż chciał. Oblizał przy tym szybko wargi, nawilżając je. Nadal miał w ustach smak kutasa smoka i - cholera no - czuł, że zakładanie spodni było złym pomysłem. Bardzo złym, bo zrobiły się już ciasne w kroczu, a jego twardniejący fiut "chciał" jak najszybciej się z nich wydostać.
I prowokował, rozsuwając nogi i szarpiąc rękami, by starszy był jeszcze troszkę bardziej stanowczy, bo musiał przyznać, iż Ossa "biorę, co moje" zachowanie cholernie go nakręcało. A dobrze wiedział, że kiedy jęczał i wił się pod dotykiem kochanka, błagając o jeszcze, smok był bardzo, bardzo zadowolony.
Oss uśmiechnął się, cofając usta od skóry młodszego i dotykając go po brzuchu wolną dłonią. Zaraz jednak złapał brodę Lil w żelaznym uścisku i odwrócił jego głowę na bok, zbliżając się do jego ucha.
- To jest ta godzina, to miejsce, w którym oddasz mi swoje dziewictwo? - zapytał, warcząc wręcz i jeszcze mocniej ściskając jego nadgarstki. - Napalona, chętna zdzira nie może się już doczekać - dodał, a jego źrenice zwęziły się, ustępując świecącemu błękitowi tęczówek.
Lilye wciągnął gwałtownie powietrze, mrugając i wbijając wzrok przed siebie. Musiał przyznać, że zwyczajnie się przestraszył. I nie, nie chodziło o oddanie się, a o ton mężczyzny. Nic nie mógł z niego wyczytać, nie widział jego twarzy, nie był pewny, czy starszy się z nim droczy, czy to nadal część gry wstępnej, czy może ten jest... wściekły. Tego chłopak nie chciał.
I - cholera- chociaż same słowa smoka rozpalały zdradziecko jego ciało, tak poczuł się odrobinę zmieszany. Nie chciał wyjść w oczach Ossena na "napaloną szmatę, co rozkłada nogi na zawołanie". Chciał by mężczyzna - mimo tego, jak zaczynali czy wyzwisk, którymi go raczył - miał jednak do niego jakiś szacunek. Bo go kochał. Uświadomił to sobie stosunkowo dawno, jednak prędzej podpinał to pod zauroczenie. W końcu smok był jego pierwszym w tych sprawach i w ogóle... Od jakiegoś czasu jednak był pewny swoich uczuć do mężczyzny. Nie, żeby od razu żądał odwzajemnienia tych uczuć, przecież wiedział, że nie tak to działa. No i ten gest z wisiorkiem... Najwyraźniej dalej miał do niego sentyment, więc potrzebował czasu. A Lilye aktualnie miał dużo czasu, by pokręcić się przy smoku i pokazać mu swoje "dobre strony". W końcu, bogowie, nie zmusi go do niczego!
Ale jednego był pewien: chciał tego.
A skoro chciał mu się oddać, więc co za różnica, kiedy? Lepszego miejsca niż ten pokój i tak nie znajdzie. Jedynie zachowanie smoka sprawiło, że znowu wałkował to w głowie. Spróbował na niego spojrzeć, ale nie dał rady. Zwilżył szybko usta językiem, by zaraz zagryźć zęby na dolnej wardze.
A potem kiwnął głową z cichym "Tak, najwidoczniej tak".
Jeden kącik ust smoka uniósł się, a Oss warknął nisko i puścił brodę młodszego, by ten mógł na niego spojrzeć. Nachylił się do szyi Lil i ugryzł go w nią, zaraz kierując się z pocałunkami za ucho chłopaka, gdzie ten miał wrażliwy punkt. Można powiedzieć, że Oss wiedział już o ciele kochanka naprawdę dużo.
Niecierpliwie, co była bardzo wyraźnie widać, złapał za krawędź spodni Lil i zszarpał je, nie pozwalajć zbyt długo zakrywać tego, co w tej chwili interesowało smoka najbardziej.
- Od teraz będziesz moją prywatną kurwą - odparł, powracając spojrzeniem do oczu młodszego. - I będę sobie ciebie brał, kiedy tylko najdzie mnie ochota.
Złapał Lilye za biodro i puściszy na chwilę jego nadgarstki, przewrócił go na brzuch. Nachylił się nad jego ciałem, zerkając szybko na tyłek chłopaka. Uśmiechnął się pod nosem, niezwykle zadowolony.
Ponieważ jakoś nie miał ostatnio ochoty na nikogo innego, jego pożądanie osiągało właśnie apogeum. Smok nie zamierzałtego ukrywać, gdy otarł sztywnego penisa o plecy Lil.
- Wypnij tyłek i poproś - mruknął głośno i szorstko, wprost do ucha kochanka, głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Zagryzł mocniej zęby na wardze, czując jak płoną mu policzki. Dotyk koło ucha przyjął ze stłumionym jękiem. Zadrżał wyraźnie na słowa mężczyzny, a gdy spodnie "poddały się" jego penis zasalutował dumnie ku suficie. Gdyby powiedziałby to ktoś inny w innej sytuacji to cóż, Lilye nie miał by skrupułów wbić mu strzały między oczy. Ale Ossen... cholera, dla tego smoka elf mógł być i prywatną dziwką, byle tylko ten dalej do niego mówił tym seksownym głosem!
Klęknął, opierając dłonie o pościel i unosząc usłużnie tyłek. Nie krępował się, był w tej pozycji "pod" starszym już nie raz, więc dobrze wiedział, jak szeroko rozstawić nogi i jak wygiąć biodra. Oblizał szybko usta, odwracając głowę przez ramię.
- Proszę, Ossen... Zerżnij mnie - powiedział, uśmiechając się do niego przy tym odrobinę zadziornie i patrząc na kochanka złotymi tęczówkami.
Oss odpowiedział natarczywym uśmiechem i powoli przesunął dłoń z biodra, na kark chłopaka. Nagle chwycił za jego ciemne kosmyki i pchnął jego głowę i klatkę piersiową do dołu. Niemal wbił chłopaka w pościel, by jego dupa była jeszcze lepiej wyeksponowana.
Przejechał zimną dłonią po plecach Lil, zostawiając na skórze czerwone ślady po paznokciach.
Klęknął za chłopakiem i na chwilę zapatrzył się na zaciśnięte wejście między dwoma połóweczkami. Dotknął go wskazującym palcem i bez nawilżenia wsunął do środka kilka milimetrów.
- Jeśli dotkniesz swojego kutasa, pożałujesz - warknął, gdy nachylił się do pleców kochanka i zaczął całować ciemne ślady.
Jęknął, usłużnie układając się tak, jak chciał tego smok. Wyprężył plecy, czując na nich zimny dotyk i nacisk paznokci. Odruchowo wygiął bardziej biodra, zaciskając palce na pościeli. Syknął cicho na to minimalne wtargnięcie, mimo oczywistego dyskomfortu ruszając się tak, by trochę głębiej wsunąć w siebie palec mężczyzny.
- Zapamiętam - mruknął na polecenie, a w myślach dodał "o ile dam radę". Przymrużył powieki, oblizując szybko wargi i poddając się starszemu. Ślady na plecach szczypały delikatnie, a dotyk warg podrażniał je, jednak elf odczuwał to jako coś przyjemnego. Krew krążyła szybciej w jego ciele, różowiejąc mu policzki i napływając do stojącego już fiuta. Miał ochotę opuścić biodra i otrzeć się o kołdrę, nie chciał jednak, by starszy przestał go dotykać... Bo chyba tylko tego by teraz żałował.
Oss całował ciało kochanka, nie przejmując się wyraźnym oporem i poruszając palcem w jego wnętrzu. Spojrzał na zaciśniętą dziurkę i splunął na nią, po chwili dołączając drugi palec.
- Właściwie jesteś do niego całkiem podobny - powiedział, nawiązując do ich rozmowy o dawnym partnerze Ossena.
Mężczyzna obserwował Lil i sam nie wiedział, czy bardziej kręci go to, że to ten chłopak oddaje mu swój pierwszy raz, czy to, że wygląda przy tym jak Yazoo.
Nawilżył wejście językiem i dołączył trzeci palec, już po chwili poruszając nimi tak, jak Lilye lubił najbardziej. Sięgał głęboko, masując intensywnie czuły punkt w ciele kochanka. Nie przerwał, gdy zawisł nad młodszym i nakrył jego ciało swoim. Zaczął całować go po karku, wolną dłonią drażniąc jeden z sutków.
-Jeśli mi nie powiesz, nie będę wiedział jak bardzo chcesz mnie w sobie - wydyszał, sam już mocno podniecony.
- Nny? - mruknął na słowa mężczyzny, rejestrując je, jednak nie do końca zwracając na nie uwagi. Drżał cały, mimo lekkiego bólu poruszając ciałem tak, by mocniej nabić się na palce kochanka. Krzyknął cicho, gdy starszy dotknął "tego konkretnego punktu" w nim, prężąc się i unosząc lekko głowę. Oblizał szybko usta, zerkając na Ossena przez ramię złotymi oczyma.
- Cholernie chcę Cię w sobie... Proszę, Oss... - na wpół powiedział na wpół wyjęczał, czując ruch palcy w jego tyłku. Odruchowo poruszył biodrami, chcąc otrzeć się o ciało mężczyzny. Ledwo hamował się przed dotknięciem własnego fiuta, jednak pamiętał o "poleceniu" kochanka.
Jasne oczy Ossena zaświeciły się, gdy mężczyzna usłyszał słowa Lil. Zawsze lubił jak Yazoo był napalony i chętny, a jednak słodycz i niepewne reakcje Lilye działały na niego teraz o wiele mocniej. Być może była to kwestia wieku, być może Oss się zestarzał, a jednak ta różnica pomiędzy jego kochankami bardzo mu się podobała.
Nachylił się nad Lil i zaczął całować go po plecach, równocześnie wyjmując palce z jego tyłka.
- Teraz cały w ciebie wejdę - mruknął spokojnie i gdy klęknął odpowiednio, zaczął wsuwać się w Lil, powoli rozpychając go do swoich rozmiarów.
Jęknął głośno, mimo wszystko spinając się lekko. Zaraz jednak rozluźnił się, samemu wręcz ruszając biodrami, by pospieszyć smoka. Po chwili odwrócił lekko głowę, opadając nią poniekąd na poduszkę. Jego oczy były wręcz złote, gdy spojrzał na starszego, uśmiechając się przy tym kątem ust.
- Jesteś... Cały w środku - mruknął, a policzki zaróżowiły mu się mocniej.
Wziął głęboki wdech u przesunął językiem po wargach. Cholera, chciałby teraz pocałować Ossena. I otrzeć się o kołdrę. Poruszył lekko biodrami; uczucie bycia nabitym na członek smoka było... dziwne. Nie nieprzyjemne, ale specyficzne.
Oss odwzajemnił rozpalone spojrzenie chłopaka i pochylił się, by zacząć całować go po plecach i karku. Dawno nie był z nikim tak blisko. Był zbyt zajęty zemstą i polowaniem na Ostrza.
- Jesteś cholernie ciasny - mruknął.
***
- Będę dla ciebie ciaśniutki... - mruknął z rozkoszą Yazoo, gdy klęczał nad leżącym Ossenem i masował z zaangażowaniem jego stojącego chuja. - Będziesz moim pierwszym i ostatnim - dodał, unosząc złote oczy.
Przesunął się trochę do góry i gdy już ustawił się odpowiednio i złapał za ramiona kochanka, nabił się powoli na jego penisa.
Oss warknął pod nosem, łapiąc chłopaka za szyję i przyciągając do głębokiego pocałunku. Obmacał jego tyłek i zaraz, będąc zbyt niecierpliwym, by czekać, obrócił ich o sto osiemdziesiąt stopni. Wsunął się w Yazoo do końca i zaczął poruszać w dość szybkim, agresywnym tempie, wsłuchując się w jęki i posapywania kochanka.
- Wszedłeś cały... - stęknął Yazoo, łapczywie oplatając starszego nogami w biodrach.
***
Oss otrząsnął się, powracając do rzeczywistości. Pchnął młodszego i przykrył jego ciało swoim, przygryzając skórę na karku. Wchodził w niego głęboko, starając się, by chłopak dobrze go zapamiętał. Chciał, by Lil zobaczył jak przyjemny może być seks.
Mruknął, słysząc słowa mężczyzny. Czuł, jak ten zostawia mokre i gorące ślady na jego skórze. Oblizał szybko usta, a potem zmarszczył brwi, gdy starszy znieruchomiał.
- Oss...? - zapytał cicho, znów lekko odwracając głowę, by zerknąć na smoka. Nie wiedział czemu, ale widząc wyraz twarzy kochanka - odległy, melancholijny prawie - poczuł zimny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Nie podobało mu się to nieobecne spojrzenie, nieprzyjemnie sprawiające, iż przez chwilę, krótką, króciutką chwilę, poczuł się cholernie nie na miejscu.
- Oss, jeśli... - nie dokończył, gdy mężczyzna nagle jakby ocknął się i pchnął nim do przodu, wtulając mu twarz w poduszkę. Nie zdołał zatrzymać wyrywającego mu się z gardła jęku, czując zęby smoka i głębokie pchnięcia.
- Nnn! - poruszył biodrami, wychodząc na przeciw ruchom Ossena i dostosowując się do jego rytmu. Zacisnął ręce na prześcieradle, pozwalając krótkim jękom i westchnieniom uciekać spomiędzy jego warg, gdy udało się mu unieść lekko głowę, by nie wtulać twarzy w poduszkę. Zamknął oczy, zatracając się w doznaniach i zapominając o tym nieprzyjemnym uczuciu sprzed paru chwil.
Przynajmniej na razie zapominając.