Gospoda
onlyifyouwant
Wampir wtargał jeden z kufrów do pokoju, który Tamashi wynajął. Był ostatnim wolnym, więc musieli przecierpieć w jednym we trzech. Chłopak krytycznie spojrzał na jedyne w pokoju łoże małżeńskie. Jak widać, będą musieli też spać razem. Shanae syknął niepocieszony, idąc w głąb pokoju i stawiając kufer obok okna. Cóż, byli w drodze już od tygodnia i smok owszem, karmił go, ale... Wampir westchnął, patrząc przez okno.Ale od tygodnia ze sobą nie spali, a czerwono włosy odczuwał przez to jakiś dyskomfort. Jakby wcale się nie pogodzili, jakby ciągle byli w stanie zimnej kłótni. Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na radosnego Rosiera, który ciągnął następny kufer. Rogaty nie dał się namówić, by jednak nie ruszał z nimi; uparł się i już, ani rusz bez niego. Posłał śliczny uśmiech w stronę wampira, na co ten tylko wykrzywił lekko wargi. Wiedział, że czort już wie o tym, że tylko Tamashi może go "wykarmić", a jednak nie poddawał się, korzystając z każdej okazji, by okazać mu, jak wielkim uczuciem go darzy... Nie było to dobre w tej sytuacji, bo sprawiało, że zaczął traktować smoka jak rywala o względy Shanae. I jakoś nie przeszkadzało mu, że wampir wyraźnie faworyzował swojego żywiciela, będąc dla czorta miłym, owszem, ale nie pozwalając mu na czulszy dotyk.
Wampir pokręcił głową, znów patrząc w okno. Czuł się dziwnie, że jak na razie Tamashi za wszystko płacił. Trzeba znaleźć prace niedługo - pomyślał, bawiąc się łańcuszkiem od smoka.
Tamashi zapłacił na parterze za nocleg i wszedł na górę, by zobaczyć pokój. Wtaszczył do środka kufer i zamknął za sobą drzwi. Skrzywił się, patrząc na uśmiechniętego Czorta. Coraz bardziej irytował go ten chłopak.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem zmęczony - powiedział. - Idę się umyć.
Otworzył jeden z kufrów i po dłuższych przeszukiwaniach, wyjął z niego ręcznik. Nie chciało mu się szukać kosmetyków, nie był napet pewien, czy je zabrał.
Otworzył drzwi do małej łazienki i westchnął cicho. Miał chociaż nadzieję, że będzie ciepła woda. Nie myli się już od dłuższego czasu, a Tamashi nie lubił być brudny.
Zamykając za sobą drzwi, posłał wampirowi znaczące, zapraszające wręcz spojrzenie. Stęsknił się za Shanae w sensie cielesnym. No i chciał mu dać wyraźny znak, jako kogo go ze sobą zabrał.
Wampir uśmiechnął się, idąc w stronę łazienki. Był przyzwyczajony do wędrówek, ale to nie znaczy, że lubił wszystkie ich aspekty. Przeciągnął się i szybko otworzył drzwi łazienki, wchodząc do środka. Zamknął je za sobą, opierając się o nie i obserwując smoka z lekkim uśmiechem. Nie odnotował tego, iż został odprowadzony smutnym spojrzeniem rogatego, a nawet gdyby to zauważył, nie przejął by się tym. W łazience był prysznic i dość spora jak na te standardy wanna. Na półeczkach poustawiane były kosmetyki, a na wieszaku wisiało kilka czystych ręczników.
- Prysznic... - mruknął z radością wampir, zaczynając się powoli rozbierać. Puścił trochę wody, z zadowoleniem odnotowując, że jest ciepła. Popatrzył na smoka znacząco, wchodząc pod strumień.
Tamashi uśmiechnął się delikatnie, patrząc na nagie ciało wampira z uwielbieniem. Dołączył zaraz do niego, zamykając za sobą drzwi kabiny. Stał naprzeciwko chłopaka, nie myśląc specjalnie o niczym. Wziął z małej półeczki, jak mu się wydawało szampon i nałożył go trochę na głowę młodszego. Po chwili już masował skórę, czując delikatny zapach miodowej piany.
Chłopak roześmiał się delikatnie, ale grzecznie nadstawił głowę. Przymknął oczy, mrucząc i przysuwając się do smoka. Sięgnął po płyn do kąpieli i wylał sobie trochę na dłonie. Zaczął masować tors i ramiona smoka, namydlając go przy tym. Uśmiechnął się do niego, zadowolony z tej intymnej bliskości, którą właśnie dzielili.
Będąc złośliwym, można by powiedzieć, że gdyby Shanae miał ogon, zapewnie merdał by nim teraz z zadowolenia.
Tamashi odprężył się pod wpływem ciepłej wody i delikatnego masowania zaserwowanego mu przez Shanae. Mruknął cicho, zsuwając swoje dłonie niżej, na kark chłopaka. Oparł czoło na czubku jego głowy, oddychając głęboko.
-Nie tęsknisz? - zapytał, mając na myśli dom, rodzinę i przyjaciół Shanae.
Zszedł dłońmi na plecy czerwonowłosego, by po chwili masować palcami biodra.
- Nawet gdybym tęsknił... Nic by to nie dało - powiedział cicho, masując jego ciało umiejętnie.
- Po za tym... Oni już dawno spisali mnie na straty. Wcześniej czy później zaczął bym zawadzać, a wtedy sami by mnie usunęli - szepnął, zamykając oczy.
- A ty tęsknisz? - zapytał, masując jego boki. Uśmiechnął się lekko, wdychając aromat smoka.
Mężczyzna zamyślił się na chwilę, zamykając oczy. Dźwięk szumiącej wody niezwykle go odprężał.
-Nie mam za kim - powiedział, uśmiechając się kącikiem ust. - Wszystko, za czym mógłbym tęsknić, mam ze sobą.
Masował opuszkami palców biodra wampira, by po chwili wsunąć je ciekawsko między jego pośladki.
Roześmiał się delikatnie, kręcąc leciutko głową. Westchnął cicho, czując palce smoka w dolnych okolicach. Sam powoli spuścił rączki w okolice krocza mężczyzny, głaszcząc jego męskość zwinnymi palcami.
- Brakowało mi tego - mruknął rozluźniony, przymykając oczka i nie zaprzestając "zabawy" palcami.
Tamashi westchnął głęboko, napierając jednym z palców na wejście chłopaka. Po chwili wsunął go do środka, między pierścień mięśni.
-No ja myślę - odparł, delikatnie rozbawiony. - Mi też.
Od kilku dni nawet przelotnie się nie pocałowali, dlatego teraz Smok był niezwykle spragniony dotyku. Naparł więc kroczem do przodu, ocierając się swoją męskością o penisa młodszego. Jego palce, zajmujące się zwinnie dumą Smoka, były niezwykle podniecające.
Wciągnął mocno powietrze, czując jego palec w sobie. Uniósł lekko głowę i pocałował go mocno, namiętnie, pokazując tym, jak bardzo spragniony jest dotyku starszego. Jednocześnie przyspieszył pieszczoty na męskości smoka, pobudzając go coraz bardziej. Sam również był już mocno podniecony. Otarł się o smoka niecierpliwie. Potrzebował go teraz, już, natychmiast... Na powolny seks mieli jeszcze całą noc, a wampir jakoś nie przejmował się tym, że będą w łóżku we trzech. Nie sądził, by smok pozwolił Rosierowi go dotknąć, a nawet jeśli to on sam nie miał ochoty, by rogaty przeszkodził mu w jego planach.
Bo takowe na tę noc posiadał. A smok i łóżko byli w nich kluczowymi elementami.
Tamashi westchnął wprost w usta wampira. Wsunął palec głębiej, rozpierając jego wejście. Tęsknił za dotykiem prawie tak samo mocno, jak Shanae.
Po krótkiej chwili mężczyzna wyjął z chłopaka palec, zaczynając masować obiema rękami jego brzuch. Równocześnie czuł dłoń czerwonowłosego na swojej męskości, co bardzo go pobudzało.
Objął rękami boki chłopaka i odwrócił go tyłem do siebie. Pochylił się, składając na jego plecach mokre pocałunki.
Oparł się wygodnie o ścianę, wzdychając cicho. Chętnie wystawiał się do pocałunków smoka, mrucząc cicho. Stanął wygodnie w lekkim rozkroku, zagryzając delikatnie dolną wargę. Złapał Tamashiego delikatnie za rękę i pociągnął, "przytulając" go do swoich pleców. Popatrzył na niego figlarnie przez ramię.
- Czego jeszcze ci brakowało? - mruknął, ocierając się pośladkami o jego męskość. Zagryzł figlarnie dolą wargę.
Tamashi mruknął zadowolony i przylgnął do pleców chłopaka. Pocałował go w kark, przystawiając mu usta do ucha.
-Prysznica - odpowiedział. - I wygodnego łóżka.
Ujął w jedną ze swoich dłoni, swą męskość i przystawił ją do wejścia Shanae. Dopiero teraz naprawdę poczuł, JAK mu tego brakowało. Wsunął się w wampira na kilka centymetrów, by zastygnąć w bezruchu. Jedynie jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nierównym rytmie.
Uśmiechnął się z rozbawieniem. Zaraz jednak z jego gardła wyrwał się dość głośny jęk, gdy smok w niego wszedł. Napiął lekko mięśnie pleców, po czym sam nabił się niecierpliwie na niego, przyjmując w siebie całego penisa smoka. Zacisnął dłonie w pięści, opierając się o ścianę przedramionami. Odchylił głowę do tylu, opierając ją o ramie starszego. Przymknął oczy, przyzwyczajając się do uczucia wypełnienia. Oblizał lekko dolną wargę.
Tamashi wciągnął powietrze, zamykając oczy. Po chwili bezruchu uśmiechnął się z premedytacją. Wyobraził sobie minę rogatego, gdy usłyszał tamten jęk, sprzed kilku chwil. Smok zmrużył z zadowoleniem oczy, zaczynając się poruszać. Chciał słyszeć wampira jak najlepiej, ale Rosier też mógł sobie posłuchać.
Wampir zupełnie nie przejmował się jakimkolwiek uciszaniem. Jęczał dość głośno, chętnie wychodząc biodrami na przeciwko ruchom smoka. Schylił głowę, a włosy zakryły jego twarz. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak wygląda z rozsuniętymi nogami, chętnie nadstawiający się starszemu. W którymś momencie krzyknął z przyjemności, gdy Tamashi trafił w czuły punkt w jego ciele.
Rosier zmrużył oczy, słysząc ciche, przytłumione jęki dochodzące z łazienki. Zacisnął mocno palce, czując napływającą zazdrość. Zamknął oczy, słysząc krzyk.
To tylko jego chwilowy kaprys... - mruknął do siebie w myślach. Chociaż, wampir przy wcześniejszych kaprysach nie stawiał na szali swojego życia i nie sypiał z tamtymi typami.
Tamashi poruszał się w równym, jednostajnym tempie, przysłuchując się w westchnienia, jęki, a czasem nawet krzyki Shanae. Pocałował go w kark, drapiąc delikatnie jego boki.
Ciepła woda nie wydawała mu się już tak bardzo ciepła. Nie przeszkadzało mu to jednak. Wystarczająco mocno rozgrzewał go Wampir. Jaka ironia... - pomyślał Smok. - Wampiry, zimnokrwiste stwory... Kto by przypuszczał, jakie potrafią być gorące...
Tamashi chciał powiedzieć coś miłego, ale nie za bardzo wiedział co. Wszystko, co przychodziło mu do głowy było albo zbyt drętwe, albo zbyt zobowiązujące.
Wampir ruszał się w rytm ruchów starszego. Wiedział, że długo nie pociągnie. Sięgną ręką do własnej męskości i zaczął się pieścić. Po kilku minutach krzyknął, dochodząc i zaciskając mięśnie na męskości smoka. Oparł się wygodnie o ścianę, próbując nie "spłynąć" po niej na podłogę. Gdy smok doszedł, młodszy odsuną się i odwrócił do niego przodem. Nie wiedział co powiedzieć, więc pocałował go tylko w usta. Uśmiechnął się do niego lekko, opierając się o ścianę plecami.
Tamashi oddychał głęboko, również opierając się o ścianę prysznica. Czuł, jak po nogach spływa mu jego własna sperma. Zamknął oczy i odchylił głowę na bok. Po chwili "rozbudził" się, patrząc na Shanae z dziwnym wyrazem twarzy. Przyciągnął go do siebie.
-Wyjdźmy - odparł. - Zużyjemy mu całą wodę.
Nie to, żeby się martwił, że ten rogaty małolat nie będzie się miał w czym kąpać. Nie zamierzał jednak leżeć w jednym łóżku z brudnym Czortem.
Kiwnął głową, odsuwając się od niego. Szybko opłukał się i wyszedł z kabiny, sięgając po czysty ręcznik. Wytarł się porządnie, po czym spojrzał na swoje ubranie. On nie miał jak zabrać swoich rzeczy, więc miał tylko to, co na sobie. Skrzywił się, owijając ręcznikiem w pasie. Nalał wody do miski i szybko przepłukał swoje ubrania, by rozwiesić je na oknie.
- Tutaj już zostajemy czy idziemy dalej? - zapytał smoka, wychodząc z łazienki.
Rosier zagapił się na ciało Shanae, gdy ten wszedł do pokoju owinięty tylko ręcznikiem w pasie. Z wilgotnych włosów kapała woda, powoli spływając po jego torsie i w dół. Czort zarumienił się lekko, zwilżając wargi językiem. Wodził za wampirem wzrokiem, nie mogąc go oderwać. Tak bardzo go pragnął...
Zabrał ze sobą brudne ciuchy, również zakładając na biodra ręcznik. Zarzucił jeszcze na ramiona koszulę i wyszedł za Shanae z pomieszczenia.
Uśmiechnął się na widok Rosiera.
-Zostaniemy tu, jutro pójdziemy kupić ci jakieś ubrania i inne niezbędne rzeczy, a wieczorem wyruszymy - skierował swe słowa do Wampira.
Odłożył swoje rzeczy do jednej z walizek i wyjął z niej czystą koszulę i bieliznę. Założył na siebie pachnące skórą ubrania. Wkopał kufer pod łóżko, po chwili przenosząc wzrok na rogatego. Ponownie uśmiechnął się wrednie, widząc jego maślany wzrok. Podszedł do niego, nachylając się do jego ucha.
-Chciałbyś go mieć, prawda? - zapytał szeptem, tak, aby Shanae go nie usłyszał. Nie oczekiwał jednak odpowiedzi, gdyż doskonale ją znał. - Sory, mały, ale jest mój. Ale nie martw się, dzisiaj będziesz mógł sobie na nas trochę popatrzeć.
- Ty cholerny...! - Rosier popatrzył na smoka ze złością, a wampir automatycznie przestał patrzeć przez okno, tylko odwrócił się do nich. Zmierzył obu wzrokiem, unosząc przy tym brew, ale nie zapytał, o co poszło. Pokręcił tylko głową, znów patrząc za okno.
- Właściwie, moglibyśmy się tu osiedlić. Miasto jest duże, szybko znajdziemy z Rosierem pracę i wszyscy będziemy mogli stanąć na nogi - powiedział spokojnie i rozciągnął się.
Czort minął wściekle smoka, wchodząc do łazienki. Rzucił przy tym ostatnie spojrzenie na ciało wampira. Zamknął się szczelnie w łazience i wparował pod prysznic, gubiąc ubrania po drodze. Odkręcił głowę i dał upust własnemu pożądaniu, sięgając ręką do własnego krocza. Wyobrażał sobie wampira, który go dotyka, całuje i pozwala mu się pieprzyć zarówno w usta jak i w tyłek.
Tamashi zaśmiał się rogatemu w twarz. Patrzył spokojnie, jak ten wchodzi do łazienki. Po chwili bezruchu podszedł do łóżka i usiadł na nim, zakładając nogę na nogę. Przez kilka chwil patrzył na Shanae w zamyśleniu.
-Nie podoba mi się tutaj - powiedział jednak. - Owszem, duże miasto, ale za dużo tu ciemnych uliczek, podejrzanych typów... Wolę osiedlić się przy mniejszym, lecz przyjemniejszym mieście - zaczął wycierać mokre włosy ręcznikiem. - I tak nie mam zamiaru budować domu w centrum. Muszę znaleźć teren otoczony lasami... Najlepiej jeszcze z jakąś wodą.
Shanae roześmiał się lekko, opierając wygodnie o parapet.
- Właśnie te uliczki i podejrzane typy sprawiają, że to miasto jest tak... Pociągające. I daje wiele perspektyw pracy dla kogoś takiego jak ja - powiedział z rozbawieniem, po czym odbił się od parapetu. Podszedł do łóżka i ułożył się na nim, sięgając do włosów smoka i bawiąc się nimi.
- Ale skoro potrzebujesz większego terenu... To jednak trzeba ruszyć dalej. Albo po prostu zamieszkać z dala od tego miasta - wzruszył ramionami. Przysunął się bliżej, odkrywając jego kark i przesuwając po nim ustami w subtelnej pieszczocie. Jednocześnie bawił się kosmykami jego włosów.
Tamashi zaśmiał się cicho ze słów Shanae. Mruknął, odchylając delikatnie głowę i dając mu tym samym lepszy dostęp do swojej szyi. Sam sięgnął dłonią do jego głowy i pogłaskał go przelotnie.
-Chciałbym znaleźć coś mniejszego, żeby nie natrafić na nikogo, kto mógłby nas zna - odparł prawie szeptem. - A dla ciebie zawsze można kupić konia. Miałbyś szybki dostęp do miasta.
Tamashi nie myślał za bardzo o tym, że Shanae potrzebuje pracy. Narazie pieniędzy mieli wystarczająco. Oczywiście, nie mogli próżnować, gdyż ich zasoby kiedyś w końcu się skończą, ale nie było paniki. Smok miał zamiar utrzymywać Wampira... Co innego z Czortem, ale tym nie zamierzał się przejmować.
- Jak chcesz... Po prostu chce już zacząć zarabiać. Chyba nie chcesz mnie wiecznie utrzymywać - mruknął, całując go po szyi delikatnie. Bawił się dalej jego włosami, myśląc nad czymś. Zakreślił kółeczka czubkiem języka na jego skórze, przenosząc ręce na tors smoka i głaszcząc go delikatnie, wsłuchując się we wciąż lecącą wodę.
- Kiedy już znajdziemy odpowiednie miejsce możemy... Pozbyć się Rosiera - powiedział cicho, patrząc nieobecnym wyrokiem gdzieś przed siebie.
Bywa że i tak trzeba...
Tamashi uniósł jedną brew, zastanawiając się, czy Shanae mówi poważnie. Z tego ci wiedział, Czort był jego dobrym przyjacielem.
-Masz zamiar wbić mu nóż w plecy? - zapytał cicho, nadal na niego nie patrząc.
Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, że Wampir jest aż tak okrutny. Wiedział, że bez skrupułów potrafił zarzynać swoje ofiary, ale nie przypuszczał, że to samo potrafił zrobić swoim własnym przyjaciołom.
- Nie miałem na myśli tak drastycznych środków. Ale gdyby pojawił się cień wątpliwości, co do jego zamiarów... Myślę, że nie zadrżała by mi ręka - powiedział cicho, odsuwając się i wstając. Podszedł do okna i popatrzył na miasto. Oparł się wygodnie o parapet biodrami, przymykając oczy.
- Zastanawiam się, czy będą nas szukać... - mruknął cicho.
- Ciebie na pewno. Żyjący nie pozwolił by ci od tak zgiąć - odparł Rosier, który właśnie wyszedł z łazienki. Wampir prychnął.
- Jesteś tak naiwny, że czasem to jest wprost śmieszne...
Tamashi już miał zamiar zapytać Shanae, czy jego też bez zawahania by zabił, ale powstrzymał go wychodzący z łazienki Rosier. Smok uśmiechnął się, słysząc następne słowa Wampira. Widać było, że trzyma Czorta krótko.
- Wiesz, że on cię ceni zarówno jako łowcę jak i jako wnuka - wzruszył ramionami Rosier, podając wampirowi jego rzeczy, wysuszone magią. Ten rzucił mu wściekłe spojrzenie, biorąc je i ubierając się szybko.
- Nie miesza się interesów z uczuciami. Powinieneś o tym wiedzieć, po tylu latach - mruknął zaczepnie, zapinając pas ze sztyletami. Czort spojrzał na niego ostro, zapinając własną koszulę. Podszedł do niego i złapał za koszulę wampira.
- Nie igraj ze mną, Shanae... To że cię kocham nie znaczy, że nie mogę ci się sprzeciwiać - syknął mu w twarz. Wampir uśmiechnął się do niego i oblizał powoli wargi, sprawiając, iż czort zapatrzył się na niego. Shanae roześmiał się i odepchnął go mocno, opierając się o parapet tyłkiem.
- Jesteś żałosny. Nawet stawiając się myślisz tylko o tym, co by było gdybyś miał więcej odwagi - pokręcił głową, prowokując czorta. Rogaty wściekł się, łapiąc wampira znów za koszulę i ciskając nim w drugi koniec pokoju. Czerwonowłosy odbił się gładko od ściany, wyciągając sztylet i z gracją skacząc w stronę czorta. Zrobił mu płytką ranę na ramieniu i ze złośliwym uśmiechem zlizał jego krew ze sztyletu. Rogaty złapał go za nadgarstek, przyciągając do siebie i powalając. Turlali się po podłodze, aż Rosier znalazł się na wampirze. Dyszał wściekle, łapiąc go za włosy i pochylając się. Wpił się mocno wargami w usta czerwonowłosego, warcząc wściekle i wymuszając pocałunek. Shanae szarpnął nimi mocno, lądując na czorcie i wbijając nóż w podłogę tuż przy twarzy leżącego. Jego oczy świeciły czerwienią, a z rozciętego policzka skapywała krew.
- Nigdy nie próbuj tego bez mojej zgody - syknął w jego twarz, kolanem naciskając stymulująco na jego krocze.
- Albo to wyląduje na moim ostrzu. Rozumiemy się? - warknął, a Rosier potulnie pokiwał głową, gdyż wściekłość powoli opuszczała jego ciało. Zarumienił się, patrząc się na wampira nieśmiało. Ten pokręcił głową, wstając i patrząc na niego już jasnozielonymi tęczówkami.
- Naprawdę... Musisz mnie choć raz w tygodniu wkurzyć, co? - powiedział z rozbawieniem, a czort podniósł się szybko. Dotknął delikatnie twarzy czerwonowłosego, maczając palce w spływającej po jego policzku krwi.
- Przepraszam... - mruknął cicho, smutnym wzrokiem patrząc na rankę.
Tamashi obserwował towarzyszy z lekkim niedowierzaniem. Nie przypuszczał, że Rosier był w stanie aż tak postawić się Wampirowi. Tym sposobem Czort zaplusował trochę u Smoka. Gdy jednak mężczyzna obserwował ich pocałunek, miał ochotę zadziałać. Wkurzył się na rogatego. Jego śmiałość w tamtej chwili doprowadziła go do szału. Tamashi już wyciągnął rękę, już nabrał powietrza w płuca, aby wypowiedzieć zaklęcie, ale powstrzymał się, widząc, że Shanae sobie radzi.
Uśmiechnął się, opuszczając dłoń.
-Widać, że się kochacie - powiedział, wcale nie będąc wtedy złośliwym.
Czort prychnął, wycierając krew z policzka towarzysza. Wampir zaśmiał się, łapiąc go za nadgarstek i delikatnie zlizując posokę z jego palców.
- Miłością bym tego nie nazwał... Ale łączy nas specyficzne uczucie. W końcu znamy się od "zawsze" - powiedział, puszczając rękę rogatego i przeciągając się. Ranka powoli się zasklepiła, nie zostawiając nawet śladu. Wampir spokojnie poszedł do łazienki, zamykając się w niej na chwilę. Czort popatrzył na smoka z pewną satysfakcją.
- A to znaczy, że wiem o nim o wiele więcej, niż ty kiedykolwiek będziesz. Co sprawia, że jest bardziej mój niż twój - powiedział cicho, unosząc prowokacyjnie brew. Usiadł na miejscu wampira na parapecie i patrzył na Tamashiego złośliwie. Według jego rozumowania, mimo wszystko znaczył w "rankingu" Shanae więcej niż jakiś tam smok.
Wampir załatwił swoje potrzeby i wyszedł, wycierając ręce. Popatrzył na towarzyszy i wszedł na łóżko, układając się wygodnie.
- Och, Stworzycielu... - mruknął, przymykając oczy z zadowolonym uśmiechem. Rosier wywrócił oczami, obserwując obiekt jego wieloletniego uczucia.
Tamashi uniósł jedną brew i parsknął cichym śmiechem. Zasłonił usta ręką, pochylając się lekko do przodu. Gdy uspokoił się trochę, popatrzył na Czorta z politowaniem, zupełnie ignorując Shanae.
-No popatrz - zaczął, z ciągle śmiejącymi się oczyma. - Twój jest z przymusu, mój z wyboru - śmiał mu się w twarz, nie przejmując się kompletnie tym, że jest to niegrzeczne. - I mimo to, że zna mnie krócej, bardziej lgnie do mnie niż do ciebie.
Podszedł do łóżka i "puścił" Shanae oczko.
Wampir popatrzył po nich, a potem prychnął gniewnie.
- Nie jestem żadnego z was, idioci. Teraz już należę tylko do siebie - ukrócił ich zapędy ich obu, mierząc wzrokiem to jednego to drugiego.
- Z tobą sypiam, bo lubię. Z tobą przebywam, bo mimo wszystko odczuwam do ciebie nutkę sentymentu. Ale to nie robi ze mnie własności żadnego z was, więc, do cholery jasnej, przestańcie się licytować - prychnął, przeciągając się. Pociągnął smoka na łóżko, zmuszając go do położenia się pościeli. Z gracją "wskoczył" mu okrakiem na biodra, łapiąc za nadgarstki i przytrzymując mu je nad głową. Uśmiechnął się do niego jednocześnie złośliwie i figlarnie. Pochylił się nad nim i wyszeptał mu do ucha.
- I bynajmniej nie z przymusu toleruję Rosiera. Są rzeczy, których nigdy się nie dowiesz, a bez nich nie zrozumiesz naszych relacji - mruknął, a potem ugryzł go delikatnie w ucho, wiercąc się na jego biodrach. Wyprostował się i spojrzał na rogacza. Ten tylko kiwnął głową, jakby wymieniali między sobą jakieś znaki, nie do rozczytania przez smoka.
Tamashi czuł się oszukany. Oczywiście, nie wziął do serca tak bardzo, słów Wampira, ale wydał on mu się nagle zupełnie inny. Smok pamiętał ich rozmowy, pamiętał chwile, kiedy byli sami i dyskutowali na poważne tematy. Smok wydawał mu się wtedy sobą, ale teraz pogubił się w jego "wcieleniach".
Mężczyzna doskonale pamiętał, jak pewnego dnia pokazał Wampirowi, czyj on jest. I Shanae nie protestował wtedy zupełnie. Dlatego teraz, Smok czuł się w pewien sposób zdradzony.
Popatrzył na chłopaka z nieodgadniony wyrazem twarzy.
Rogacz mruknął coś o karczmie na dole i wyszedł z pokoju. Wampir odprowadził go wzrokiem i spojrzał w dół, na smoka. Uniósł lekko brew, widząc wyraz jego twarzy. Puścił jego nadgarstki i położył jego ręce na swoich biodrach. "Ułożył" się na nim, głowę kładąc na jego sercu. Przymknął oczy, wsłuchując się w szum krwi starszego. Pogłaskał go delikatnie po bokach.
- Nie jestem błyskotką, Tamashi. Nie będę twoją własnością - powiedział cicho, unosząc głowę i patrząc na niego. Uniósł się i oparł łokcie po obu stronach głowy smoka, patrząc na niego poważnie.
- Możesz mnie posiąść, ale nie będę twoją własnością - powtórzył. Nie chciał znów być traktowany przedmiotowo i choć smok nigdy nie dał mu tego odczuć, ale... Samo bycie nazwanym kogoś mu nie pasowało... No chyba że w trakcie seksu. Szczególnie, gdy to smok tak mówił, wtedy kręciło go to strasznie, ale... Potem zaczynał mieć wątpliwości, czy powinien sobie na to pozwolić.
Więc - krótko mówiąc - potrzebował dowodu, że bycie kogoś jest w porządku i bynajmniej nie sprawi to, że przestanie być sobą.
Tamashi wpatrywał się w chłopaka, nie przerywając mu. Chciał usłyszeć jego zdanie na ten temat. Przekrzywił delikatnie głowę i zastanowił się chwilę nad słowami Shanae.
-Chodzi mi o to - zaczął spokojnie. - Że nie chcę, aby ktokolwiek inny cię dotykał. Nawet jeżeli to ten Rogacz... Nie chcę całować twych ust, jeśli on je wcześniej całował. Nie chcę obejmować twojego ciała, jeśli on je wcześniej obejmował - odwrócił wzrok, patrząc na mały stoliczek nocny. - Chcę być jedynym, któremu pozwalasz na to wszystko.
Wampir westchnął, a jego wzrok jakby... złagodniał. Złapał smoka za podbródek i przekręcił jego twarz do siebie.
- Jesteś jedynym, któremu na to pozwalam - powiedział cicho, patrząc mu w oczy i głaszcząc delikatnie jego policzek. Nagle wyszczerzył do niego kiełki.
- Ale to działa w obie strony. Też nie chcę, żebyś dotykał, całował czy obejmował kogoś innego. Albo żeby kto inny robił to tobie - powiedział, nachylając się do niego. Zatrzymał usta tuż przy jego wargach, jakby się wahał.
- Stoi? - mruknął cicho.
Tamashiemu wzrok również złagodniał.
-Stoi - szepnął ledwo dosłyszalnie i wypchnął do góry głowę, całując tym samym Wampira.
Wsunął delikatnie, nie głęboko, język do ust Shanae i pogładził nim dziąsła tuż za przednimi zębami. Dłonią objął jego policzek, masując kciukiem skroń.
Zamruczał cicho, czując usta starszego na swoich. Oddał pocałunek równie łagodnie i czule, co smok, zamykając oczy. Położył ręce na jego torsie, drapiąc go delikatnie przez koszulę. Gdy odsunęli się od siebie, uśmiechnął się do smoka ślicznie, szybko rozpinając mu koszulę. Masował jego tors, raz po raz lekko go drapiąc.
- Mój smoczek - mruknął rozbawiono-czułym tonem, pochylając się i całując skórę na torsie Tamashiego.
Smok mruknął cichutko i ułożył głowę na poduszce. Dotykał opuszkiem palca czoła czerwonowłosego, masując delikatnie skórę. Jemu nie przeszkadzały słowa przynależności ze strony Wampira. Tamashi był jego... I mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę, że chłopak był jedynym, któremu udało się zawładnąć jego sercem.
Miał ochotę na wypowiedzenie tych dwóch, magicznych słów, ale nie odważył się. Wiedział, jak Shanae by zareagował i był również pewien tego, że nie spodobałoby mu się to.
Objął ramionami szyję młodszego i przyciągnął do siebie, zamykając w czułym uścisku.
Roześmiał się lekko, zsuwając się z niego lekko. Położył się bokiem do niego, opierając głowę na jego ramieniu. Kreślił opuszkiem palców kółeczka na torsie smoka, uśmiechając się z zadowoleniem, chociaż sam nie znał powodu. Przymknął oczy, rozkoszując się bliskością starszego. Sam przed sobą nie potrafił się przyznać, jak wiele zadowolenia i przyjemności daje mu już sama obecność Tamashiego. I jak bardzo bolał go ten okres, gdy byli pokłóceni.
Ale o tym cicho sza, nikt nic nie wie, a wampir na torturach się nie przyzna.
Objął chłopaka, również kładąc się bokiem, przodem do niego. Zamknął oczy, układając się wygodniej i przyciągając Wampira bliżej siebie. Po chwili jego oddech unormował się. Jego powieki drgały nerwowo, gdyż śniło mu się widocznie coś emocjonującego.
Rozchylił przez sen wargi i oblizał je końcówką języka. Wtulił twarz głębiej w poduszkę, mrucząc cicho.
Shanae z rozbawieniem przyglądał się smokowi, głaszcząc go delikatnie po włosach. Wtulił się w niego, błądząc myślami w różnych okolicach. Bawił się kosmykami starszego, zastanawiając się, co też może mu się śnić. Po kilkunastu minutach również zamknął oczy, zapadając w sen.
Tak też znalazł ich Rosier, który wrócił kilka godzin później. Skrzywił się leciutko i westchnął. Zdjął buty i położył się obok nich, jednak z dystansem. Popatrzył na odwróconego do niego tyłem wampira i uśmiechnął się smutno. Po raz kolejny czerwonowłosy wymknął się mu z pomiędzy palców.
Albin wszedł do gospody, rozglądając się po przebywających tu osobnikach. Nie ujrzał nigdzie mężczyzny, z którym miał się tutaj spotkać i zjeść "obiad"... Choć o tej porze bardziej byłaby to kolacja. Rzadko chodził do takich miejsc, dlatego czuł się niepewnie. Usiadł przy wolnym stoliku i postanowił poczekać. Miał dziś na sobie białą tunikę, szarą kamizelkę i jasne spodnie. Włosy miał związane. Splótł ręce przed sobą i zapatrzył się przed siebie.
Ariel wszedł do pomieszczenia, rozglądając się dookoła z zaciekawieniem. Był pewien, że trafił we właściwe miejsce.
Po chwili dostrzegł chłopaka siedzącego przy jednym ze stolików. Trudno było go nie zobaczyć. Odznaczał się dosyć niecodziennym strojem, w końcu nikt nie przychodził do gospody w jasnych ubraniach.
-Witaj - powiedział, siadając przy tym samym stoliku i uśmiechając się oszczędnie.
Albin czuł się coraz mniej pewnie, kiedy widział podejrzane spojrzenia, rzucane mu przez siedzących dookoła ludzi. Najbardziej przeraził go siedzący nieopodal mężczyzna, który uśmiechnął się do niego prawdziwie obleśnym uśmiechem. Kiedy niebianin odwrócił wzrok i ujrzał zmierzającego w jego stronę Razariela, poczuł wielką ulgę.
- Witaj. - Odpowiedział mu, uśmiechając się z ulgą i spoglądając na znajomego. - Już sądziłem, że się nie zjawisz.
Razariel zdjął z głowy kaptur ozdobiony fioletowymi piórami i poluzował rzemienie od płaszcza.
-Wybacz spóźnienie, mój przyjaciel zatrzymał mnie na dłużej w wieży - odparł, odwracając się po chwili w kierunku baru i kiwając na barmana. - Czego się napijesz? - zapytał.
Albin pokręcił głową.
- Nic się nie stało. Ja również przyszedłem przed chwilą. - Chłopak spojrzał w stronę baru i zastanawiał się przez chwilę. Teraz przeszło mu przez myśl, że w oczekiwaniu na Razariela mógł zamówić coś już wcześniej. - Niech będzie wino. - Odparł po chwili. Potem wrócił spojrzeniem do mężczyzny.
- Właściwie, to dlaczego chciałeś się spotkać? - Zapytał.
Razariel również zamówił wino, płacąc barmanowi z góry za nich obu.
Oparł brodę na otwartej dłoni i westchnął.
-Od tygodnia siedzę w tej szkole sam, nie zaszkodzi mi towarzystwo - odparł.
Nie był to oczywiście jedyny powód, dla którego Elf zdecydował się zaprosić młodzieńca na późny obiad. Nadal uważał, że ma szansę dowiedzieć się czegoś ciekawego od tego chłopaka.
Odwrócił wzrok od Albina, kierując go na dwóch mężczyzn siedzących parę stolików dalej. Jeden z nich mrugał do Razariela, a drugi za to, uparcie wpatrywał się w niebianina.
Elf również mrugnął do mężczyzny, który prezentował się dość ciekawie. Zaraz zignorował go jednak, na powrót przyglądając się swemu białowłosemu towarzyszowi.
- Chyba ktoś się tobą zainteresował - powiedział z lekkim rozbawieniem, uważnie obserwując reakcję Albina.
- Zauważyłem. - Odparł Albin, nie patrząc jednak w tę stronę i ignorując mężczyzn. Kiedy barman przyniósł im trunki, podziękował i napił się wina. - Słodkie i lekkie niczym letni wietrzyk. - Skwitował, delektując się nim.
Przyjrzał się siedzącemu naprzeciw niemu mężczyźnie. Wątpił, aby ten zaprosił go tutaj w towarzyskim celu.
- Długo jesteś już na zamku? - Spytał po chwili.
Elf zapatrzył się w oblicze chłopaka z lekkim, dosyć niepokojącym uśmieszkiem na ustach. dopiero teraz zaczął głębiej zastanawiać się nad wyglądem chłopaka. Wcześniej nie patrzył na niego w kategoriach atrakcyjnego, bądź nie.
Teraz, gdy zaczął rozmyślać na ten temat, musiał przyznać, że młodzieniec był niczego sobie.
-Też mi smakuje - skwitował oszczędnie komentarz Albina, upijając łyka trunku. - W wieży jestem od ponad tygodnia, choć kręciłem się w tych okolicach od dwóch, czy trzech - odpowiedział z nieodgadnionym błyskiem w oczach.
Jeszcze raz kiwnął na barmana i polecił mu, by ten przyniósł od razu całą butelkę wina. Nie miał zamiaru co chwilę się prosić.
Albin uniósł delikatnie lewy kącik ust, kiedy ujrzał, jak mężczyzna daje znać barmanowi, a ten po chwili przyniósł im butelkę wina. Nigdy nie był wielkim miłośnikiem alkoholu. Wino pijał zwykle tylko do obiadu, i to bardzo oszczędnie, delektując się jego smakiem. Nie zamierzał wypić dzisiaj większej ilości niż zwykle, wiedział też, że jego nadmiar w połączeniu z jego lekami mógłby mu zaszkodzić...
- Tak właśnie myślałem. - Odparł Albin po chwili. Czuł na sobie uważne spojrzenie mężczyzny, dlatego odwzajemniał mu się tym samym. - Nie widziałem cię wcześniej, a kojarzę większość mieszkających na zamku osób.
- Przesiaduję głównie w bibliotece - odpowiedział Razariel, delektując się upitym przed chwilą łykiem wina. - Lub czytam jakieś papiery w przydzielonym mi pokoju.
Zauważył, że coraz większa liczba osób dziwnie im się przygląda. Cóż, nic dziwnego. W takich miejscach siadało się zazwyczaj przy piwie i kawałku przypalonej kiełbasy, a nie przy lampce jednego w lepszych gatunkown win.
- Chyba nie powinnienem zabierać ciebie w takie miejsce - odparł Elf po dłuższej chwili zastanowienia. Dolał wina zarówno sobie, jak i chłopakowi. - To mało przyjemne pomieszczenie dla takiego chłopaczka.
Albin zmarszczył delikatnie czoło, kiedy ujrzał, jak Razariel dolewa mu wina. Wiedział, że ma słabą głowę, ale przecież nie mógł odmówić. Rzadko kiedy bywał w towarzyskich sytuacjach, ale wydawało mu się, że nie wypada.
- Dziękuję. - Powiedział, biorąc do ręki kieliszek. - Rozumiem, że twój pobyt na zamku ma związek jedynie z poszukiwanym przez ciebie osobnikiem.
Razariel odchylił się trochę na krześle, układając się wygodniej. Nie wiedział czemu chłopak zignorował jego uwagę o tym, że tutaj są. Elf skłonny był bowiem wyjść stąd, jeśli Albinowi nie odpowiadałoby to miejsce.
- Nie powinienem ci tego mówić, jednak jestem tu oficjalnie jako ktoś z 'góry'. Prawdziwy powód znasz - mruknął, upijając sporo alkoholu.
Również nie był z tych, którzy żyli na samym alkoholu, jednak czasem miał ochotę na picie. Szczególnie, jeśli odwiedzał go Viral. A dzisiaj Elf miał właśnie przyjemność spotkać swego przywódcę.
Mężczyzna nie uważał, że topi troski w alkoholu. Procenty uspokajały go, w ten sposób Elf radził sobie z gniewem, który w nim wrzał.
- Jeśli masz ochotę możemy udać się gdzie indziej - zaproponował.
Albin wypił duszkiem resztę trunku i kiwnął głową.
- Jeśli o to chodzi, to nie miałbym nic przeciwko. - Odpowiedział, spoglądając na swojego rozmówcę. - Rzadko bywam w takich miejscach i widocznie źle się tutaj komponuję. - Dodał, uśmiechając się lekko.
Razariel spojrzał na chłopaka z pozbawieniem, obserwując jak ten upija swój trunek. Musiał przyznać, że chłopak miał rację. Niezbyt komponował się z otoczeniem, zarówno że względu na ubrania, jak i na delikatną twarz, jaką posiadał.
Elf wstał z siedziska, biorąc do ręki butelkę zaczętego wina. Wyjął z kieszeni kilka monet i położył je na stole. Podał chłopakowi dłoń, by pomóc mu wstać i ruszył ku wyjściu.
- A ty długo uczysz się w szkole? - zapytał, zakładając na głowę piórzasty kaptur.
Albin skorzystał z pomocy mężczyzny, podnosząc się z siedzenia. Gdy stanął na nogi, lekko zakręciło mu się w głowie, ale nie dał nic po sobie poznać. Zaczął iść obok Razariela, zapinając skórzaną kamizelkę, którą miał na sobie.
- Teraz będzie ostatni rok. - Odparł chłopak, wychodząc na zewnątrz.
Na dworze było dosyć ciepło, Razariel nie zawiązał więc płaszcza, idąc po prostu obok chłopaka z butelką wina w ręku.
- To bardzo nieeleganckie - odparł, zbliżając gwint do ust. - Jednak nie dbam teraz o to.
Upił łyka z butelki, niemal od razu proponując alkohol młodzieńcowi. Miał nadzieję, że to trochę rozwiąże mu język.
- Ostatnia klasa... W jakiej dziedzinie się szkolisz?
Albin spojrzał na mężczyznę, kiedy ten spożywał alkohol z butelki i uśmiechnął się delikatnie. Mimo iż określił ową czynność jako nieelegancką, nie stracił podczas wykonywania jej ani krzty swojego uroku. Niebianin wahał się przez chwilę, potem jednak wziął butelkę od Razariela.
- Uczę się kapłaństwa. - Odpowiedział, po czym wypił małego łyka, a potem otarł usta i oddał mu ją.
- Ciekawa sprawa - skomentował Razariel, przyjmując butelkę. - Czemu akurat kapłaństwo? Kwestia rodzinna?
Chciał dowiedzieć się o Albinie jak najwięcej, by potem móc zebrać wszystko w jedną całość. Poza tym, dawno nie rozmawiał z nikim z poza bractwa.
Poprawił pierścienie na prawym ręku, równocześnie starając się rozprostować kark. Kierował się z chłopakiem w stronę wodospadu, który był niedaleko od terenów szkolnych. Był pewny, że o tej porze (a było już niemal całkowicie ciemno), widok w tamtym miejscu będzie niesamowity.
Albin szedł obok Razariela, zastanawiając się, dokąd zmierzają. Domyślał się, że wracają już do zamku, choć idą trochę dłuższą drogą. Nie miał nic przeciwko temu, gdyż towarzystwo mu odpowiadało, a noc była ciepła i odpowiednia na spacer.
- Własny wybór. Ze wszystkich ksiąg, które udało mi się przeczytać w dzieciństwie, te dotyczące kapłaństwa i medycyny wydawały mi się najciekawsze. I tak jakoś wyszło. A ty czym możesz się pochwalić?
Razariel uśmiechnął się, przyspieszając trochę kroku. Z oddali słychać było już odgłos wodospadu.
-Może nie wyglądam, ale jestem czarodziejem - odparł, popijając z butelki i podając ją zaraz młodszemu. - I uprzedzę twoje następne pytanie. Nie wiem czemu akurat czarodziejstwo. Chyba dlatego, że wtedy walka jest najefektywniejsza.
Przypatrywał się chwilę chłopakowi. Oczy lekko mu się świeciły, pojedyńcze kosmyki wysunęły się z fikuśnej fryzury, tworząc mu na głowie nieład.
Albin pokiwał głową, słuchając słów towarzysza. Rzadko kiedy umiał swobodnie rozmawiać z ludźmi. Dzisiejszą łatwość tłumaczył sobie wypitym alkoholem. Zawahał się, biorąc od Razariela butelkę, ale trwało to tylko chwilę. Pociągnął solidnego łyka, a potem otarł usta wierzchem dłoni. Spojrzał na mężczyznę i napotkał jego wzrok. Zaraz jednak przeniósł go na wodospad, który wyłonił się spomiędzy drzew.
- Och, tak myślałem, że zmierzamy w tym kierunku. Dawno nie zachodziłem tutaj. - Albin uśmiechnął się delikatnie i wziął kolejny łyk, a potem oddał butelkę ciemnowłosemu.
Razariel uśmiechnął się, odbierając butelkę. Wyprzedził trochę chłopaka, wchodząc na półkę skalną, gdzie woda załamywała się gwałtownie w dół. Wybrał miejsce, gdzie rosło dużo gęstej trawy i opadł tam prawie bezwładnie. Był taki, prawdopodobnie przez wypity alkohol.
-Jestem tu drugi raz - powiedział. - To jedno z najpiękniejszych miejsc tutaj. Szczególnie w nocy.
Poklepał miejsce obok siebie, dając znać chłopakowi, by ten też usiadł.
Zdjął z głowy kaptur i opadł na plecy.