ďťż

Rezydencja pewnego arystokraty

onlyifyouwant

Duża, pełna przepychu i luksusu rezydencja.

--

Shanae przebierał się w powozie, słuchając wskazówek ojca. Ciasne, skórzane spodnie, wysokie buty na zgrabnych obcasikach, przylegający do ciała, niemal przezroczysty bezrękawnik i równie przezroczysta, krwistoczerwona koszula było jego strojem na dziś. Delikatna biżuteria i podkreślone oczy nadawały chłopakowi wyglądu młodej, luksusowej prostytutki. I takową rolę właśnie dostał. Miał udawać zamówionego chłopca do towarzystwa pewnego szlachcica i udać się z nim do komnaty. Jeśli nadarzy się okazja, zabić go już wtedy. Jeśli nie, miał pozwolić mężczyźnie na bliższy dotyk i zabić go w trakcie, gdy ten będzie całkowicie nieświadomy. Schowane w butach sztyleciki miały w tym pomóc... Tak samo trucizna w delikatnej fiolce na łańcuszku, wyglądające jak wisior.
Wampir pokiwał głową, kończąc ubierać się. Podjechali pod dom arystokraty. Shanae odetchnął i wyszedł, uśmiechając się ślicznie do strażników i kocim krokiem idąc do budynku. Jego cel czekał już na niego w drzwiach, niemal śliniąc się na widok swojej "zabaweczki".


Tamashi przysiadł na dachu jakiejś rezydencji i obserwował wszystko z góry. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy zobaczył Shanae wysiadającego z czarnego powozu. To,co on miał na sobie... Smok przełknął ślinę i wstrzymał oddech. Nic nie rozumiał. Czy wampir na prawdę był... Dziwką? Czy to jego kultura, tradycja, tak się ubierać?
Tamashi sapnął pod nosem i obserwował dalsze poczynania Shanae.
Chłopak pozwolił, by jego cel objął go i przyciągnął władczo do siebie. Przez kilka następnych godzin byli w towarzystwie innych szlachciców i ich zabaweczek. Wampir pozwalał "klientowi" na poufny dotyk, taki jak głaskanie po wewnętrznej stronie uda, pocałunki po szyi i delikatne wsuwanie dłoni na jego tyłek. Kosztowało go dużo samozaparcia, by nie trzasnąć szlachcica, ale jego cierpliwość opłaciła się - w końcu udali się w ustronne miejsce. Była to komnata z wielkimi oknami i balkonem. Cel nie dał się namówić na kielich wina, od razu przypierając chłopaka do ściany i całując go, jednocześnie obmacując jego ciało. Wampir, mimo obrzydzenia, oddawał pocałunki, spychając ich na łóżko. Położył na nim szlachcica, samemu siadając mu na biodra okrakiem. Całował go po szyi, jednocześnie sięgając do buta i wyjmując sztylet.
- Ostrza Nocy przesyłają pozdrowienia - wyszeptał mu namiętnie do ucha, a zanim ten zorientował się, o co chodzi, Shanae wbił sztylet prosto w jego serce, zabijając natychmiast. Chłopak skrzywił się i zszedł z szlachcica natychmiast, lekko wzdrygając się z obrzydzenia.
- Bleh - mruknął, wyciągając sztylet i szybko chowając go do buta. Odwrócił się do okien i ruszył na balkon.
Tamashi obserwował wszystko, patrząc na kolejne pomieszczenia przez okna. Przestał, gdy zobaczył jak Shanae pcha tamtego... Oblecha na łóżko. Nie chciał na to patrzeć ze względu na ucisk, jaki czuł w klatce piersiowej.
Stanął na dachu i zagapił się na księżyc, starając się nie myśleć o niczym. Był w takim miejscu, że nikt nie mógł go zobaczyć.


Chłopak wyszedł na balkon, stukając delikatnie obcasami. Zamknął za sobą drzwi dokładnie i ruszył do barierki.
Był świadomy, iż to nie ostatnie jego zadanie tej nocy. Musiał pokazać, że nie zapomniał swojego fachu. Stanął na kamiennej barierce balkonu i spojrzał w dół. Zmrużył oczy i spojrzał dalej. Uśmiechnął się lekko, widząc powóz ojca. Bez wahania skoczył w dół, lądując miękko. Podniósł się, cicho i sprawnie przebiegł przez ogród i wspiął się na ogrodzenie, przechodząc przez nie. Podszedł do powozu, już w drodze zdejmując koszule. Drzwi powozu otworzyły się, więc wszedł do niego zgrabnie.
- Załatwione - powiedział do ojca. Powóz ruszy, a chłopak znów zaczął przebierankę, przy akompaniamencie potoku słów ojca o następnym zadaniu.
Tamashi zdziwił się,widząc,co robi Shanae. Gdy był już poza zasięgiem jego wzroku, smok zeskoczył na balkon i zajrzał do pokoju, z którego wampir wyszedł. Uśmiechnął się, widząc trupa. A więc to część jego zadań.
Przeskoczył przez balustradę i poszybował w kierunku, w którym zniknął Shanae. Miał zamiar śledzić go dalej.
Powóz zatrzymał się przed jakąś karczmą. Shanae wyszedł z niego, ubrany w czarne, skórzane spodnie, buty na małych koturnach i ciemnofioletowy bezrękawnik. Miał na sobie jeszcze krótką pelerynę, czarną, podbitą fioletem. Co ciekawe... Miał też ciemnofioletowe włosy. Była to zasługa jego ojca, który dysponował magią zmienia materii fizycznych. Chłopak wszedł do karczmy spokojnie, od razu namierzając kobietę, którą miał okraść. Uśmiechnął się i przysiadł do niej, hipnotyzując wzrokiem. W ciągu godzinnej rozmowy okradł ją ze wszystkich kosztowności, jakie miała na sobie - łącznie z kolczykami. Kobieta jednak nie zorientowała się w tym, z żalem żegnając czarującego młodzieńca. Shanae spokojnie wyszedł z karczmy, przeszedł przez jedną uliczkę i znów wylądował w powozie.
Tamashi obserwował chłopaka z jednego z krzeseł ustawionych pod ścianą. Ponieważ nie spuszczał z niego oczu, doskonale wyłapał momenty, w których Shanae okradał swoją rozmówczynię. Trzeba mu było przyznać, że miał wprawę. Głupia kobieta o niczym nie miała pojęcia, oczarowana pięknym młodzieńcem.
Smok wyszedł chwilę za nim, nie zwracając na siebie uwagi. Dokładnie czuwał nad tym, by czerwonowłosy go nie złapał. Gdy ten wsiadł do powozu, Tamashi już ze zniecierpliwieniem czekał na następne "przedstawienie".
Następnym ich przystankiem była kolejna rezydencja. Chłopak wyszedł z powozu, lecz jego ubranie i twarz zasłaniał długa, czarna szata a'la płaszcz. Tuż za nim wyszedł starszy wampir, ubrany niczym arystokrata. Czarne, długie włosy miał zaczesane do tyłu, a miodowe oczy patrzyły zimno i z dystansem. Położył on rękę na ramieniu Shanae i poprowadził go do rezydencji.
- Przywiozłem towar - mruknął Kallen do jednego ze strażników. Został natychmiast wpuszczony do rezydencji.
Tamashi siedział na jednym z drzew, patrząc na cały teren posiadłości z lekką obawą. Nie wyglądała zbyt radośnie, raczej jak miejsce spotkań przemytników. Smok wolał więc darować sobie podchodzenie bliżej. Kiepsko by było, gdyby ktokolwiek go zauważył, a on nie kwapił się do podpadania obcym ludziom. Został więc na gałęzi, bacznie rozglądając się wokół.
Zostali zaprowadzeni na najwyższe piętro. Była tam wielka sala balowa, teraz z wyższym podestem na środku. Wielkie okna nie były zasłonięte. W okół podestu były rozłożone siedliska dla szlachciców. Wszystkie światła były zgaszone, tylko podest był podświetlony. Straż zdawała się nie zwracać już uwagi na swoje obowiązki, tylko zaglądali do środka przez okna.
Zakapturzona postać weszła na podest. Muzycy zaczęli grać powolną melodię, a postać uniosła dłoń i jednym ruchem zdjęła szatę.
Shanae stał na środku podestu, ubrany w krótkie spodnie i pół-przezroczystą niby szatę, sięgającą do pół uda. Długie buty na delikatnym obcasie i podkreślone oczy dopełniały jego obrazu. Zaczął się ruszać, hipnotyzując szlachciców. Powoli zaczął unosić szatę i opuszczać ją, skupiając na sobie wzrok zebranych.
Tamashi miał szczęście, gdyż wszystkie okna na ostatnim piętrze były poodsłaniane. Obserwował więc ludzi kłębiących się w środku, ze zdumieniem zauważając, że Shan jest w centrum ich uwagi. Nie wyglądało to smokowi na kolejne zadanie, choć nie był oczywiście niczego pewny.
Nie wywarł na nim zbytniego wrażenia fakt, że wampir wykonuje coś w rodzaju striptizu. Bardziej przeraziły go wszystkie reakcje, oklaski i nawoływania gości, którzy to oglądali. Miał nadzieję, że Shanae wie, co robi.
Shanae zbliżył się do krawędzi podestu, kucając z rozsuniętymi udami. Przesunął dłońmi po wewnętrznej stronie ud, zaczynając od kolan, jednak nie dotknął krocza, uśmiechając się pociągająco do szlachciców. Wstał i kocim ruchem wrócił na środek. Jeden z pijanych szlachciców wspiął się na podest, próbując dotknąć chłopka. Ten odepchnął go, uśmiechając się i kiwając mu palcem niczym niegrzecznemu dziecku. Usiadł na podeście i rozsunął nogi, po czym znów je zsunął, drocząc się z widownią.
Tamashi patrzył na to wszystko, a jego serce biło coraz szybciej. Ręka smoka zupełnie bez jego wiedzy powędrowała na krocze mężczyzny. Gdy uzmysłowił sobie jednak, co robi, natychmiast cofnął dłoń. Dobra... To, co się tutaj działo, było wręcz śmieszne. Naprawdę śmieszne.
Smok odwrócił wzrok od Shanae, starając się nie myśleć zbytnio o jego ruchach, przesyconych erotyzmem. Na dodatek, dopadło go dziwne uczucie. Był zazdrosny.
Tańczył jeszcze kilka minut, odpychając delikatnie coraz to bardziej natrętnych szlachciców. W końcu wszedł jego ojciec, zarzucając na niego czarną szatę.
- Koniec przedstawienia. Towar został już sprzedany - powiedział Kallane, gdy Shanae wstawał i okrywał się szatą. Wyszli, gonieni przez zawiedzione jęki szlachciców i ich propozycje cen. Wydostali się z rezydencji i powozem udali się w dalszą podróż. Nikt nie musiał wiedzieć, iż w czasie tańca Shanae jego ojciec zajął się szefem tutejszej grupy przemytników.
Tamashi ocknął się dopiero w chwili, kiedy usłyszał, że powóz został podprowadzony pod drzwi posiadłości. Wsiadł do niego Shanae z jakimś mężczyzną, a potem odjechali. No cóż, Tamashi zaczął się w tym wszystkim poważnie gubić, a mimo to, postanowił śledzić ich dalej.
W drodze do jednej z siedzib Ostrzy, zostali napadnięci. Kallen spokojnie wyszedł z powozu i pozwolił 10 napastnikom mierzyć do siebie mieczami. Uśmiechnął się pod nosem.
- Shanae - mruknął tylko. Chłopak nagle wyskoczył z powozu, zabijając pierwszego napastnika. Szybko i sprawnie pozbył się też reszty, która nawet nie zorientowała się, co się stało. Poruszał się z gracją i zwinnością, na koniec uśmiechając się delikatnie. Spojrzał na ojca, a ten tylko kiwnął mu głową. Wsiedli do powozu.
Udali się do jednej z siedzib Ostrzy, która była przeznaczona dla klientów. W końcu musieli jakoś się do nich dostać. Dzięki temu, klienci mogli też pooglądać sobie ewentualnie trening i wybrać kto ma dla nich pracować.
Tamashi nie sądził, że Shanae jest aż tak sprawny. Oczywiście, wiedział to i owo o wampirach, ale co innego, gdy zobaczy się ich w akcji. Młodzieniec pozabijał wszystkich, jakby byli kukiełkami w jego chorej zabawie. To zdecydowanie nie podobało się smokowi. Nie lubił bezsensownej przemocy, a tym bardziej przemocy tak daleko posuniętej. Westchnął, gdy zobaczył następny przystanek chłopaka. Ponownie usiadł na jednym z drzew, przyglądając się wszystkiemu wokół.
Wyszli z powozu. Shanae przeciągnął się, mrucząc. Jego ojciec już skierował się do środka, mijając się z jakimś pół-czortem. Podbiegł on do młodszego wampira i złapał go w pasie, okręcając się w okół własnej osi.
- Shan! Wreszcie! Wracasz już? - powiedział, a wampir uśmiechnął się lekko, głaszcząc go po imponujących rogach.
- Postaw mnie na ziemię - mruknął, a ten posłuchał. Nie przeszkadzało mu to jednak wbić się w usta chłopka z pomrukiem. Ten oddał pocałunek, jednak szybko wywinął się z objęć czorta.
- Mówiłem ci już, nie zapędzaj się - mruknął, odwracając się i odchodząc. Głupio mu było po raz kolejny odpychać uczucie pół-czorta, jednak nie mógł sobie pozwolić na emocjonalne zbliżenia. No i... Jego myśli zaprzątał teraz ktoś inny.
Tamashi warknął pod nosem, widząc zaistniałą sytuację. No cóż, to nie wyglądało na kolejne zadanie, a na powrót do domu. Jakby witał się z tym czortem po długiej nieobecności. A czego się spodziewałeś? - mruknął do siebie w myślach, odwracając głowę. Nie chciał dłużej patrzeć na to, co wyrabiał wampir. Smok chciał, aby Shanae wrócił z nim do wierzy. I choć często irytowało go towarzystwo tego bachora, to już się do jego obecności przyzwyczaił.
Shanae ochrzanił siebie w myślach. Nie miał przecież powodu, by się ograniczać. A z drugiej strony...
Olać to! pomyślał, odwracając się tuż przy bramie. Spojrzał na rogatego, stojącego tam, gdzie go zostawił z trochę smutną miną.
- Chodź, słońce! Pokażesz mi, czy nauczyłeś się w tej dziedzinie czegoś nowego - zawołał do niego, uśmiechając się drapieżno-pociągająco i przesuwając sugestywnie językiem po górnej wardze.
Zawsze mógł powiedzieć, że rogaty kolega źle go zrozumiał, czyż nie?
Tamashi zacisnął pięść, patrząc na Shanae ze złością. Czuł zazdrość. Chciał rzucić się na "to coś rogate" i wyrwać mu włosy wraz ze wszystkimi członkami. Odwrócił jednak wzrok i prychnął pod nosem. Postanowił się nie przejmować. Nic go to nie obchodzi i koniec. Shanae będzie się puszczał z kim zechce, a jemu nic do tego. Oczywiście, gdyby Smok bardziej panował nad swoimi emocjami, wiedziałby, że takie zachowanie nie oznacza puszczalstwa.

Poczekał, aż każdy wejdzie do środka i zeskoczył na ziemię. Rozprostował skrzydła, nie patrząc na posiadłość i wzbił się w powietrze. Wracał do wieży, nie miał zamiaru już na nic więcej patrzeć.
Copyright (c) 2009 onlyifyouwant | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.